"
I give my life to the cause.




STREFA GASTRONOMICZNA
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4  Next
Rycerze
Rycerze
Colt Atherton
Colt Atherton

DODATKOWE INFO :
I order one drink then I drink the flood

STREFA GASTRONOMICZNA - Page 2 Empty



Colt nie miał zamiaru gryźć barmana nawet pomimo tego, że naprawdę gardził jego brakiem umiejętności. Nie każdy jednak mógł mieć dar i nie można go było za to ani gryźć, ani tym bardziej zabijać, prawda? Rozumiał to, dlatego tylko machnął na słowa Lucy, wziął te marne drinki i musiał pogodzić się z tym, że na tej imprezie nie wypije niczego dobrego. No trudno! Gdy prawie cała ich gromadka była już na miejscu, to serce Colta trochę urosło. Oczywiście jak zwykle na takich wydarzeniach brakowało Jen, ale chyba wszyscy się już przyzwyczaili, że była starszą panią i wolała spędzać czas na szydełkowaniu. Skrzywił się z lekkim niesmakiem na słowa Maurycego. - Absolutnie nie. Nie przyszedłem tutaj po to, żeby pić marny alkohol - zdecydowanie nie po to przyszedł i nie miał zamiaru brać udziału w jakiś grach, gdzie trzeba było pić kiepskiej jakości shoty. Colt szanował siebie i swój przełyk, a do tego nie był alkoholikiem przecież. Jak już pił, to tylko dobre rzeczy i nie miał zamiaru tego zmieniać. - Ostatnią rzeczą, jaka mnie interesuje jest wasze życie seksualne. Po prostu ile można patrzeć na to jak się do siebie ślinicie i robicie te maślane oczka? Takie budowanie napięcia, które nie znajdzie żadnego ujścia do niczego dobrego nie prowadzi - odpowiedział Ines z całkowitą powagą. To nie było tak, że chciał się ich czepiać, albo prawić im morały. Naprawdę nie wnikał w to kto z kim się spotyka i co z nim robi. Jak chciały ze sobą być, to po co się z tym chowały? Nawet jeżeli nie planowały całemu światu obwieszczać, że coś do siebie czują, to przecież przy nich - przy Rycerzach - nie musiały się z tym kryć. Życie było zbyt krótkie, żeby z niego w pełni nie korzystać. - Tate, jesteś dla nich zdecydowanie zbyt dobra. Ja bym żadnemu z was nie dał kluczy do swojego mieszkania - tak, Tate była zbyt dobra, skoro chciała nie tylko udostępnić mieszkanie, ale i swoją pościel w wikingów! To dopiero była prawdziwa troska i miłość z jej strony! - A jak byście miały zamiar coś robić w Norze, to dajcie znać, żebyśmy mogli się wszyscy ewakuować - przytaknął Lucy, bo to jednak we wszystkie strony działało. Wilkołaki miały zdecydowanie zbyt dobry słuch, a Colt wolał nie słyszeć niczyich dźwięków podczas jakiś miłosnych uniesień. To wszystko było oczywiście niewinnymi żartami, typowym przekomarzaniem się między znajomymi. Czy Colt wiedział, że reakcja Sept będzie tak gwałtowna? Zdecydowanie nie. Liczył na to, że już dawno opanowała umiejętność kontroli zarówno samej siebie, jak i swojej Skóry. Wychodziło na to, że bardzo mocno się przeliczył i ktoś w ciągu najbliższej doby będzie musiał wysłuchać jego wykładu na pewne tematy. - Sept. Nie - powiedział krótko, bo ostatnią rzeczą, która komukolwiek byłaby w tym momencie potrzebna to jej transformacja w wilkołaka. Nie tylko wymalowałaby tym tarczę na własnych plecach (albo w ogóle nie przeżyłaby tej nocy), ale również oni wszyscy mieliby delikatnie mówiąc przejebane. - Chociaż Haughty bez ogona byłby ciekawym widokiem, to nie kracz Tate, proszę nie kracz. Zwłaszcza, że tym odpierdzieleniem się może być coś, na co żadne z nas nie ma ochoty - wskazał na Sept, która była dzisiejszego wieczoru ich tykającą bombą. Nie, ostatnią rzeczą, jakiej ktokolwiek sobie z nich chyba życzył było coś takiego. - Nie słyszałeś co właśnie powiedziała Ines? Nie będziesz jednym z tych dzieciaków, które piją gówniany alkohol tylko po to, żeby się upić i nie dotrwać do północy? Nie tego Cię uczyłem - pokręcił głową, trochę ze smutkiem, bo myślał, że jednak Maurycy trochę bardzie się przykłada do jego nauk. Wolał więc wylać to, co miał w swoim kubku, niż go mu oddać. Tak byłoby zdecydowanie najlepiej. Nie wylał jednak niczego, głównie dlatego, że oto jego oczom ukazała się atrakcyjna brunetka. Colt nie był psem na baby, ale naprawdę potrafił docenić piękno - zarówno to zewnętrzne, jak i wewnętrzne. Przez to wszystko dopiero po chwili zarejestrował pojawienie się Joy i, trochę wstyd przyznawać, ale średnio słuchał jej słów, bo jego myśli były daleko, hen daleko. Zamrugał, gdy w końcu doszło do niego o czym mówiła blondynka, czy raczej aktualnie różowowłosa. - Nie. Zdecydowanie nie. I mówię w imieniu wszystkich tutaj - powiedział całkowicie poważnie, bo chociaż teoretycznie nie mógł za nich decydować, to w tym przypadku (jak i pewnie w wielu innych też), uważał, że ma święte prawo to robić. Tylko tego mu by jeszcze brakowało, żeby musieć ich pilnować przez całą noc. Nie, w planach Colta nie było na to miejsca na takie rzeczy. Zwłaszcza w tym momencie, kiedy jego oczom ukazał się ktoś, kto go zainteresował na tyle, że zamiast skupiać się na otaczającym go towarzystwie, śledził wzrokiem tą jedną jedyną dziewczynę, która aktualnie zbliżała się do baru. Z przyzwyczajenia już chyba wypił łyk ze swojego kubka, ale gdy tylko to zrobił, to od razu wrócił do rzeczywistości, krzywiąc się okropnie. - Okropne - mruknął pod nosem i wylał zawartość na ziemię. Tak, pewnie w oczach niektórych popełnił właśnie niewyobrażalne przestępstwo, marnując w ten sposób alkohol, ale Colt uważał, że to raczej wybawienie, bo drink był naprawdę paskudny. Wybaczcie mi teraz ten mały edit, ale fabuły gonią i w ogóle! Colt na pewno kocha ich wszystkich, ale nie przyszedł w to miejsce, żeby się nimi zajmować prawda. - Bądźcie grzeczni - powiedział im tylko, dając tym samym do zrozumienia, że jak coś nabroją, to on im nie będzie pomagał. No i że mają do niego nie dzwonić, ani nie pisać, bo na pewno nie odbierze. I poszedł, nawet się za siebie nie oglądając, z nadzieją, że jak będą za bardzo rozrabiać to Tate ich doprowadzi do porządku, bo przecież była tu najstarsza i najrozsądniejsza! Chyba.

|zt <3
Powrót do góry Go down
Pon 17 Sie 2020 - 20:45
Rycerze
Rycerze
Tate Herring
Tate Herring

STREFA GASTRONOMICZNA - Page 2 Empty



Dobra, należał jej się jakiś mały gryz w tyłek za ten tekst. Zwykle zostawiała życie uczuciowe Sept w spokoju, ale tym razem nie mogła się powstrzymać. Jednak mimo sarkastycznego wydźwięku, jej oferta była w gruncie rzeczy zupełnie poważna. Przecież nie miała nic przeciwko wypożyczeniu swojej sypialni na kilka godzin. Byli niemalże rodziną, musieli sobie pomagać, prawda? A w ten sposób ochroniłaby zarówno dziewczyny przed gumowymi uszami Rycerzy, jak i całą resztę przed usłyszeniem zbyt wiele. Pewnie wszyscy mieli już niejedną okazję by widzieć się zupełnie nago, ale w pewnych kwestiach istniały granice. Niestety jej intencje zostały opacznie zrozumiane, a wyraz twarzy, jaki zagościł na twarzy Sept, nie zapowiadał niczego dobrego.
- Wcale nie mam… - zaczęła odpowiadać Ines, ale nagle zmarszczyła brwi zdając sobie sprawę, że faktycznie posiada pościel w wikingów. Taką z malutkimi Mjölnirami też. Czyżby to właśnie jej specyficzny gust w zakresie tekstyliów mieszkaniowych wpływał na beznadziejne życie uczuciowe? Możliwe. - Znaczy, mam. Nieważne. Nie to nie. - Machnęła na nią ręką, nie chcąc dalej brnąć w ten temat. Żeby było jasne ani trochę nie wstydziła się swojego nordyckiego kompletu, który ściągała z Europy za grube pieniądze. Gdyby zobaczyli te cudeńka, to pewnie zrozumieliby, dlaczego tak się w nich zakochała. Miała nadzieję, że chociaż Lucy wiedziała, o co chodzi, w końcu była stałą bywalczynią jej czterech ścian.
- Oczywiście, że jestem zbyt dobra. Po prostu nigdy tego nie doceniacie - przejechała wzrokiem po twarzy każdego ze zgromadzonych, zatrzymując się na Maurycym. Zmarszczyła brwi, słysząc jego komentarz. - Oprócz ciebie. Ty nie dostaniesz żadnych kluczy. Nie będę przyczyniała się do twojej rzeżączki, kolego. - Puściła do niego oczko. O nie, nie da się znowu porzucić. Za każdym razem odwalał ten sam numer i zostawiał ją beznadziejnie pijaną. Ma mu w nagrodę oddawać mieszkanie? Gagatek na ten przywilej nie zasłuży. Może kiedyś, gdy już odpokutuje wszystkie swoje winy.
Uśmiechnęła się do Lucy, bo prawdę mówiąc, nawet ona była ciekawa takiego widoku. Jednak niewinny żart, dość szybko przerodził się w przepowiednię nadchodzącej katastrofy.
- No i wykrakałam - mruknęła do Colta, gdy zobaczyła nadchodzącą Joy. Głównie przez wzgląd na Ines, przybrała mniej lub bardziej krzywy uśmiech, witając się z nowoprzybyłą skinieniem głowy. Musiało jej wystarczyć. Pytanie, czy przypadkiem nie pomyliła lokali, wprost cisnęło się jej na usta, ale używając resztek rozsądku, postanowiła ponownie zająć się swoim ochydnym drinkiem. Uszczypliwość z jej strony pewnie podzieliłaby grupę na dwa obozu - część wkurzoną na Tate i część, która parsknie śmiechem albo będzie udawała, że nic się nie stało. Ktoś się wkurzy, ktoś zacznie się kłócić i sama wywoła burdę. Kto jak kto, ale Kerring była ostatnią osobą, po której można się było spodziewać doprowadzenia wilczego coming outu. Właśnie dlatego postanowiła zupełnie zignorować paplaninę Joy, przechodząc w tryb zupełnej obojętności.
- Barmana też powinni wylać - skomentowała, widząc, co Colt robi ze swoim napojem. W tym momencie naprawdę tęskniła za drinkiem, który jej przyrządzał.
Powrót do góry Go down
Wto 18 Sie 2020 - 0:39
Rycerze
Rycerze
Lucy Flores
Lucy Flores

DODATKOWE INFO :
I am designer of my own catastrophy

STREFA GASTRONOMICZNA - Page 2 Empty



Nawet Lucy nie planowała drażnić Ines i Sept ze złośliwości. W końcu nic jej było do tego, co robią będąc sam na sam o ile robiły to w wystarczającej odległości od jej uszu. Kłamstwem byłoby jednak stwierdzenie, że takie drobne dokuczanie nie sprawiało jej nawet krzty frajdy. W końcu niezależnie od tego, jak często sprzeczała się z innymi Rycerzami, to właśnie w ich towarzystwie czuła się również najbardziej swobodnie. Kłócili się, warczeli, ale koniec końców wszystko i tak wracało do normalności. Dlatego też widząc dezaprobujące spojrzenie Ines, z niewinnym uśmiechem uniosła dłonie w geście poddania, przyjmując na siebie wyrzut. Z rozbawieniem obserwowała jednak dalszą dyskusję, prawie krztusząc się ze śmiechu drinkiem na wzmiankę o pościeli w wikingów.
-Co jak co, ale ta pościel jest naprawdę niezła. - Wtrąciła się, spoglądając w stronę Tate, bo wzór pościeli naprawdę robił wrażenie. Szczególnie że pościel Lucy zwykle składała się z niedopasowanych do siebie poszewek, jako że rzadko kiedy chciało jej się szukać pasującego kompletu. Ale hej, przynajmniej nigdy nie zapominała o zmianie i praniu pościeli, więc to nie tak, że nie trzymała porządku. - Ty i sprzątanie?- Spojrzała z niedowierzaniem na Maurycego. Jeśli dobrze pamięta nie tak dawno, kłótnia na temat kogo z ich dwójki była kolej na porządki w Norze, skończyła się meczu w beer ponga. Co koniec końców dołożyło jej pracy, jako przegranej, chociaż nadal była święcie przekonana, że to wcale nie była jej kolej. Kiwnęła głową zgadzając się ze słowami Colta, że w takiej sytuacji też wolałaby się ewakuować z Nory.- A najlepiej to niech każdy w takiej sytuacji daje znać, bo inaczej obiecuję, że własnoręcznie przyprawię wasze ściany moimi malunkami.- Pogroziła palcem dla lepszego efektu. Instynktownie wyprostowała się w odpowiedzi na gwałtowną reakcje Sept. Jednym była utrata kontroli, gdy byli sami, a zupełnie innymi utrata jej na zaludnionej imprezie. Ugryzła się jednak w język, zanim zdecydowanie powiedziałaby coś, przez co jeszcze bardziej zaogniłaby sytuacje. Sama z resztą znała trud panowania nad agresywną Skórą.
- Nie martw się, jeśli wytrzymasz krócej niż pierwszaki, to zapewne i tak ominie cię jakakolwiek rozróba.- Wytknęła Maurycemu odnosząc się do jego wcześniejszych słów. Nie była jednak pewna czy nawet to powstrzymałoby go od wtrącenia się do rozróby. Pomachała dłonią na powitanie Joy, przyglądając się jej znad szklanki. Nie miała wyrobionej opinii o współlokatorce Ines, ale jako osoba prawie zawodowo wkurwiająca ludzi nawet o byle pierdoły, dobrze wiedziała jak rozpoznać podobnych sobie. To była jej kolej na rzucenie Ines krótkiego spojrzenie, sugerujące by ostudziła trochę zapał Joy, szczególnie że nadal nie była pewna czy Sept w końcu nie wybuchnie. Może i wychodziła na hipokrytkę, biorąc pod uwagę jak często ona sama irytowała Savoie, ale Lucy nie twierdziła że nią nie była, no chyba że był to akurat odpowiedni powód to zaczęcia kłótni.
-Bardzo szczodra oferta.- Zwróciła się do Joy, spoglądając na jej pierś, kompletnie ignorując to, że Colt własny zwyczajem podjął decyzje za nich wszystkich. Nawet jeżeli się z nim zgadzała, to nie potrafiła w ciszy przytaknąć, gdy ktoś decydował za nią.- Choć o wiele więcej frajdy przyniesie mi, pośmianie się z innych, którzy się tym zabawią.- Puściła w jej stronę oczko. Co jak co, ale znała siebie na tyle, by wiedzieć, że dodawanie czegoś do jej niezbyt stoickiego usposobienie nie przyniesie nic dobrego.
Powrót do góry Go down
Wto 18 Sie 2020 - 14:04
Rycerze
Rycerze
Hayley Anderson
Hayley Anderson

DODATKOWE INFO :
Lost forever, nine by nineteen.

STREFA GASTRONOMICZNA - Page 2 Empty



Chyba powinna zacząć dokumentować same rozmowy między Ester i Carterem, w końcu te dialogi same w sobie zasługiwały na uznanie całego świata. Były jedyne i niepowtarzalne. Ah, no i padło to charakterystyczne "bruh". Jej życie było już pełne, mogła iść do domu i umrzeć, wiedząc, że doświadczyła już wszystkiego co najlepsze w życiu.
- Gadaliście z innymi, planują przyjść, a jak tak to gdzie są? - dopytała, jak już Ester i Carter przestali sobie dogryzać. Chciała w myślach użyć nazwy shipu, który dla nich miała stworzyć, ale uświadomiła sobie, że z połączenia imion wychodzi imię albo Ester albo Carter. PRZEZNACZENIE. No dobra, ale śmieszki heheszki, śmieszkami heheszkami. Trzeba zacząć robić coś poważniejszego. Weszli w końcu na temat prankowania innych uczestników imprezy. Numer z pająkiem był klasykiem, ale w sumie nie wiedziała, czy da się ktoś złapać, będąc skupionym na piciu piwa... chociaż warto spróbować. W między czasie rozejrzała się przelotnie po innych zgromadzonych w tej samej strefie, ktoś wylewał gdzieś drinka, parę osób wyglądało jakby zaraz miało się pobić, ktoś się zaczął lizać. Klasyczna impreza, brakuje jedynie trupa.
Wzięła sztucznego pająka na rękę i zaczęła go kiziać.
- Brzmisz właśnie jak klasyczny villain. - stwierdziła, upijając łyka swojego drinka, by następnie spojrzeć na Cartera. - Mogłaś o tym nie mówić i poczekać aż Carter weźmie udział w piciu. - stwierdziła, zerkając ponownie na Ester, by następnie pomachać delikatnie telefonem przez ich twarzami.
- Moja rola w tym wszystkim jest jasna i oczywista. - Hayley Rosalee Anderson, kamerzystka życia i wszystkich imprezowych pranków.
Powrót do góry Go down
Wto 18 Sie 2020 - 18:55
Bractwo
Bractwo
Carter Williams
Carter Williams

DODATKOWE INFO :
Kind, subtle, polite? I could be that way. But you have to deserve it.

STREFA GASTRONOMICZNA - Page 2 Empty



YAS, doprowadził do legendarnego "bruh" Ester, czuł się spełniony, a na jego twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech. Reszta już nie miała znaczenia, dalsza dyskusja byłaby bezcelowa. Zwrócił się Hayley:
- Nie gadałem z nikim, po prostu przyszedłem, sam się rozglądam, w ten sposób trafiłem na was. Czy planują przyjść? No co ty? Alfabeciaki nie unikają imprez, a jeśli próbują unikać to zapewne Faye wyciągnie Cię siłą. - Zaśmiał się. Faye to była typowa imprezowiczka, a jednocześnie główny obiekt westchnień Cartera, szczególnie po zerwaniu z Annabelle. Przy okazji będzie musiał z nią w końcu porozmawiać. Od zerwania ze sobą nie rozmawiali. Nie mógł jednak powiedzieć żeby mu się przesadnie spieszyło. Tego typu rozmowy zawsze były "kinda awkward". Przerwał jednak rozmyślania o Ann bo zobaczył pająka Ester. Carterowi aż się oczy zaświeciły. Ten numer to klasyka.
- Ester jak zawsze przygotowana, na Ciebie zawsze można liczyć. - Kiedy usłyszał że mogła poczekać aż Carter weźmie udział w piciu, spojrzał na nią z politowaniem. - To by mogło mieć jakiś sens jakbym się bał pająków. Przebywam z wami już na tyle długo że ten numer nie podziałałby na mnie. Ester to wie. - Robili wspólnie już tyle numerów że jedno drugiego nie zaskoczy, chociaż jeśli chodziło o Ester to zawsze miał się na baczności, bo ona nawet jego potrafi zaskoczyć.
Na machanie telefonem przez Hayley, Carter uśmiechnął się. Tak samo jak Ester, Hayley jeśli chodzi o kamerowanie też jak zawsze gotowa. Nagle dostrzegł machanie ze strefy dance. To była Faye i... zaraz zaraz czy ona miała na sobie jego koszulę? Nie było mowy o pomyłce. Stał tak przez chwilę jak zahipnotyzowany, ona wyglądała po prostu obłędnie. Musiał się do niej czym prędzej udać. Zresztą raczej nie będzie potrzebny przy pranku z pająkiem.
- Mówiąc o innych, właśnie widziałem Faye w strefie Dance. Może są tam też inni. Pójdę to sprawdzić. - Trochę głupio mu było zostawiać je same z prankiem, ale z drugiej strony prank z pająkiem był genialny w swojej prostocie, nie był potrzebny do asysty więc mógł iść z czystym sumieniem.
- Dołączcie do nas jak skończycie z prankiem! - rzucił jeszcze za siebie i udał się w stronę Faye.
z/t --> Strefa Dance
Powrót do góry Go down
Wto 18 Sie 2020 - 19:28
Mieszkaniec
Mieszkaniec
Ester Torres
Ester Torres

STREFA GASTRONOMICZNA - Page 2 Empty



Ester, widząc reakcję Cartera na jej ostatnią ripostę, zaczęła powoli zastanawiać się, czy mężczyzna nie ma natury masochisty. Dostaje po mordzie w ripoście słownej, a on się cieszy jak dzieciak, który dostał cukierka. Może tak na prawdę, należy do mężczyzn, których mały móżdżek na nogach raduje się, kiedy baba ustawia ich do pionu. Ester skrzywiła się, na samą myśl o tym, że może w jakikolwiek sposób sprawiać Carterowi przyjemność. Chyba następnym razem, będzie musiała poprosić Hayley, by nagrywała jego męskość, w celach oczywiście czysto naukowych. Albo chociaż samą kłótnie, bo jego zachowanie, aż się prosi o interwencję psychologa lub psychiatry. Jacy ci mężczyźni są głupi...
- Drżyjcie śmiertelnicy, kiedy Królowa Pranków jest na łowach - skomentowała słowa Hayley, wydając z siebie demoniczny śmiech.
Gdy skończyła się śmiać, ujrzała machającą w ich kierunku Faye. Szybko zwróciła uwagę na koszulę, która wydała się wyraźnie znajoma. To musiała być koszula jej kuzyna. Tak, to za pewne jego, przecież kogo innego. Choć na pewno ją zapyta o nią, kiedy będzie miała okazje.
Reakcja na słowa o tym, że Carter nie nabrałby się na żart z pająkiem, wywołała u Ester niewielki złośliwy uśmieszek. Zabrzmiało to jak otwarte wyzwanie, choć doskonale wiedziała, że to tylko głos męskiego ego, który nie widzi żadnej swojej słabości. Sama za pewne przeraziłaby się tego pająka, będąc całkowicie skupiona na piciu alkoholu. Kiedyś wykorzysta tą nową zabawkę przeciwko niemu. Jednak nie planowała tego robić dzisiaj.
- No tak. Przecież nasz Wielce Szanowny Príncipe Carter, nie boi się niczego. - rzekła sarkastycznym głosem Ester - On to byłby w stanie podbić do żony Andrés Ponce Ruiza, wiedząc, że po jego jednym ciosie, nie byłoby co zbierać z jego szczerobiałego uśmiechu.
Nim jednak, doczekała się odpowiedzi, Carter czmychnął do Fajki zostawiając całą zabawę z prankiem na ich głowie
- Bruh - rzekła pod nosem, obracając się do Hayley - Może faktycznie, lepiej byłoby zrobić ten prank na naszej alfie i omedze. Ale spokojnie, moja venganza za jego dezercję nadejdzie prędzej, niż sądzisz.
Przez chwilę zastanawiała się, czy nie zrobił tego specjalne. Wymyślił dla niej zajęcie, by mógł spokojnie podbić do Fajki. Szybko odrzuciła tą głupią myśl na bok. Carter nie jest na tyle mądry, by wymyślić taki plan. Po za tym, na pewno Blaine jest w okolicy, by mieć na nich oko.
- Zapomnijmy już o tym el macho i skupmy się na poszukiwaniu naszej ofiary.
Ester zaczęła się rozglądać po okolicy, popijając swojego drinka, w poszukiwaniu idealnego celu na ich pranka.
Powrót do góry Go down
Wto 18 Sie 2020 - 22:40
Bractwo
Bractwo
Faye Blackthorn
Faye Blackthorn

DODATKOWE INFO :
sippin' wine in my free time

STREFA GASTRONOMICZNA - Page 2 Empty



#2

Faye dreptała w stronę strefy gastronomicznej nadal nie dowierzając w to co przed chwilą zobaczyła. Odstawiony przez Sebastiana striptiz był czymś czego na pewno łatwo nie zapomni, choć nie wiem jak by chciała. Nie spojrzy już nidgy na chłopaka tak samo. Przeszedł ją lekki dreszcz, mimo że wieczór był ciepły. Otrząsnęła się z tych myśli i odwróciła do Idrisa. Nadal trzymała go pod rękę, jakby powstrzymywała go przed ucieczką. Nie zdziwiłaby się gdyby chciał uciec do domu. Jak nie niezręczna sytuacja w paczce, to striptiz przypadkowego kolesia na kampusie. Dla kogoś kto nie uczęszczał zazwyczaj na imprezy mogło to być za dużo ekscytujących wydarzeń jak na jedną noc. W duchu modliła się jednak, żeby chłopak jej nie zostawiał. Co prawda zaraz miała się znaleźć obok przyjaciółek, bo z tego co mówił Carter w strefie gastronomicznej kręciły się gdzieś Hayley i Ester, ale nie chciała, by już sobie poszedł. Poza tym, musiała z kimś obgadać wcześniejszą sytuację (Cartera i Ann oczywiście, nie striptiz), a wątpilwą była chęć wysłuchiwania tego przez dwie dziewczyny nie przepadającymi za Williamsem. Faye nie była tym faktem zbytnio zszkowana. Ten jeden z bliźniaków potrafił podpaść dziewczynom paplając co mu ślina na język przyniesie. Gdy poznawało się go bliżej dało się zobaczyć, że nie był takim bucem za jakiego uchodził. Tyle że mało kto chciał go bliżej poznawać.
Stanęła na palcach przy barze, ledwo sięgając blatu. Dla kogo oni to zrobili, olbrzymów?, przeszło jej przez myśl. Wcale taka niska nie była, więc zastanawiała się jak radziły sobie jeszcze niższe osoby. Kiwnęła głową do jednego z barmanów i gdy ten podszedł do nich, uśmiechnęła się zalotnie. - Czy macie może poncz? - zaszczebiotała i szturchnęła Idrisa w bok. Na twarzy barmana przez chwilę widniało zdezorientowanie, jednak po chwili zaśmiał się głośno. Gdy zapytał Faye czy chciała to co zwykle, dziewczyna jedynie kiwnęła głową i odwróciła się do kolegi, kątem oka obserwując mężczyznę mieszającego kolorowe alkohole. - To co? Uniknęliśmy niezręcznej sytuacji czy sami ją wywołaliśmy? - zapytała opierając łokieć o bar. Szybko odwróciła się w stronę barmana. - Poprosimy jeszcze kamikadze. Próbowałeś już kiedyś Idris? Wypijemy jedno na pół. - nie dając przyjacielowi czasu do namysłu, wcisnęła mu w ręce dwa niebieskie shoty. Sama przechyliła swoje dwa kieliszki, jeden po drugim.
Po drugiej stronie tarasu, bliżej rozstawionych przekąsek i kegów z piwem, zauważyła przyjaciółki. Pomachała im, dając znak, żeby podeszły do nich. Sama odstawiła kieliszki, a do ręki wzięła jeden z dwóch postawionych przed nimi kubeczków z zielonymi słomkami i parasolkami. Podziękowała barmanowi i usiadła na hokerze. Skoro już znalazła dziewczyny, nie musiała zmieniać miejsca. Mogła wygodnie usiąść i poczekać aż podjedą. Dodatkowo uniknie w ten sposób rozlania drinka, przez któregoś z rozpychających się mięśniaków z bractwa Sigma.
- To jak, Idris? Wracając do pytania Haydena - wypatrzyłeś już kogoś dla siebie? - znacząco poruszyła brwiami. Nie zamierzała z góry zakładać orientacji chłopaka, więc nie pytała o konkretną płeć. Postanowiła rzucić to pytanie bez wchodzenia w szczegóły. Nie chciała poruszyć niewygodnego tematu, jako że wiedziała, że w tych czasach czyjaś orientacja jest bardzo delikatną kwestią. Na dodatek znała go dopiero dwa tygodnie i właśnie siedzili przy barze pełnym ludzi. Nie chciała wprawiać go w zakłopotanie.
Powrót do góry Go down
Czw 20 Sie 2020 - 1:47
Rycerze
Rycerze
Hayley Anderson
Hayley Anderson

DODATKOWE INFO :
Lost forever, nine by nineteen.

STREFA GASTRONOMICZNA - Page 2 Empty



Carter niestety szybko się zmył, czy za bardzo ucierpiała jego duma, czy co... nie wiadomo. Hayley nie odnotowała Faye, bo nie patrzyła akurat w tamtą stronę, gdzie ich dumny przywódca paczki odszedł. Parsknęła śmiechem, słysząc jak Ester wciela się w swoją nową rolę. Hayley ukłoniła się bardzo teatralnie przed swą królową.
- Całe królestwo ucieka w popłochu, wasza wysokość. - odpowiedziała z szerokim uśmiechem na ustach a następnie napiła się łyka mohito.
- Spokojnie, noc jest jeszcze młoda, będziesz miała okazję jeszcze zrobić z niego Briana Wellsa. - odpowiedziała jakby miała pocieszać Ester przez to, że uciekła jej ofiara potencjalnego pranka, porównując sytuację do morderstwa Briana Wellsa, który został tak zwanym "pizza bomberem", gdzie prawdopodobnie jego wspólniczka Marjorie Diehl-Armstrong, mózg całej operacji, zdetonowała bombę na jego kołnierzu, podczas napadu na bank. Ester była Marjorie, Carter Brianem. Niby zdawał sobie sprawę z całego planu, ale ostatecznie i tak padnie jego ofiarą! W międzyczasie dostrzegła@Colt Atherton wraz z jego paczką znajomych, których głównie znała z tego, że wszyscy mieli jakieś zniżki w lokalu, w którym pracowała jako barmanka i po twarzy musiała przyznać rabat. Pomachała w jego stronę na przywitanie, jednak później szybko skupiła się na swojej przyjaciółce, która szukała ofiary. A proszę proszę, jak na zawołanie pojawiła się Faye wraz z Idrisem.
- Patrz tam. Plan jest taki... wtryniamy Faye na beczkę na miejsce Cartera i odstawiamy na niej, a Idrisa trzeba będzie trochę podpić, by się rozchmurzył i zaczął bawić. - powiedziała co Ester i uśmiechnęła się szeroko, zaciskając lekko dłoń na telefonie. Trzeba będzie wszystko nagrać, wiadomo. Faye umiała się bawić, więc ją można od razu wrobić w jakiś przypał, ale Idrisa to trzeba najpierw odpowiednio mentalnie przygotować. To że Hay nie piła, ze względu na swój stan zdrowotny, to nie znaczy, że nie wciśnie w Idrisa trochę alko.
Powrót do góry Go down
Czw 20 Sie 2020 - 18:03
Mieszkaniec
Mieszkaniec
Idris Safavi
Idris Safavi

DODATKOWE INFO :
Persian. Muslim. Gay. Makeup Artist. Anything else you'd like to know?

STREFA GASTRONOMICZNA - Page 2 Empty



// Przejście ze strefy tanecznej do gastronomicznej

Zastanawiał się z czym czuł się w tym momencie bardziej nieswojo. Z tym, że chwilę temu stał się przypadkowym świadkiem żenującego, pozbawionego tak sensu jak i smaku show z nieznanym mu chłopakiem w roli głównej, tym, że tuż obok niego uwieszona jego ramienia kroczyła Faye, nie zachowując minimum "odpowiedniego" dla osób niebędących parą dystansu, czy też z tym, że chcąc nie chcąc musiał uczestniczyć w dość osobistych i intymnych dramach innych ludzi? Mógł jedynie dziękować pannie Blackthorn za to, że wyciągnęła go ze strefy komfortu zwanej potocznie niewiedzą i naświetliła obecną sytuację Cartera i Annabelle, nie omieszkawszy dodać do wszystkiego swojego komentarza i wielu dość pikantnych szczegółów, o których chłopak absolutnie nie musiał i wręcz nie chciał wiedzieć.
Przez myśl faktycznie przeszło Idrisowi by podziękować za zaproszenie i zwyczajnie wymiksować się z imprezy, aczkolwiek nie był w stanie powiedzieć tego swojej towarzyszce jednocześnie przy okazji nie niszcząc całkowicie jej nastroju. Poza tym zdawał sobie bardzo dobrze sprawę, że dziewczyna nie da mu tak po prostu pójść do domu, tylko włączy tryb lamentowania i upraszania, by jednak został i wyluzował. Był też pewien, że żaden argument nie byłby wystarczająco przekonujący, by odpuściła walkę o jego towarzystwo. Już to samo w sobie powinno zastanawiać... Pers w rażący sposób odstawał od reszty bawiących się ludzi, był niezręczny towarzysko i swoją dość zamkniętą postawą w stosunku do nowo poznanych osób budził raczej niechęć niż przyjacielskie uczucia, a jednak Fajka uczepiła się go jak rzep psiego ogona, nalegając by po prostu był. Nie musiał nawet robić nic spektakularnego, nie musiał brać udziału w ożywionej konwersacji, nie musiał brać udziału w grupowych aktywnościach. Micha cieszyła jej się od samego faktu, że siedział gdzieś tam obok. Nieprzywykły do takiego rodzaju przywiązania Safavi miał prawdziwy problem ze zrozumieniem motywów, które za tym stały. Zanim jednak wpędził się w odpowiedni nastrój do zadumy nad podjętym tematem, dziewczyna zwolniła krok i zatrzymała się przy dość wysokim blacie barowym. Jako że Idrisa natura nie obdarzyła wzrostem i był on tylko nieznacznie wyższy od koleżanki, to wyglądali trochę jak dzieci stojące w kolejce po lody, patrząc z dołu na górującego nad nimi barmana.
Na wzmiankę o ponczu cmoknął z niesmakiem i obdarzył Faye spojrzeniem wyrażającym po części rozbawienie a po części niedowierzanie. Znając umiłowanie do opowieści i rozsiewania plotek, o tym nieszczęsnym ponczu z pewnością dowie się pozostała część alfabeciaków... I prawdopodobnie cała reszta studentów Belgrave.
- Ty mi powiedz. Zdawałaś się bawić całkiem przednio. - odrzekł, minimalnie unosząc jedną z brwi ku górze. - Z pewnością Annabelle nie będzie pałała do nas miłością za to, że zostawiliśmy ją w tam sam na sam z Carterem. Wiem, że i tak nie uciekliby od rozmowy... Aczkolwiek to wszystko jest... Trudne. I stanowczo za świeże. - w jego głosie można było wyczuć subtelną nutę zawstydzenia swoim postępowaniem i poczucie winy spowodowane opuszczeniem drugiej koleżanki i pozostawienie jej na pastwę losu. Słysząc szczęk szklaneczek stawianych na prowizoryczny kontuar, chłopak odwrócił się i nieufnie spojrzał na stojący przed nim trunek. Usłyszawszy nazwę zamawianego przez Faye drinka Pers minimalnie zmarszczył nosek.
- Kamikadze. Chcesz mnie zabić? Ale w sumie jak już mam się pochorować, to jednak wolę od alkoholu aniżeli od towarzystwa... - ugryzł się w język w ostatniej chwili, nie wypowiadając imienia starszego z braci Williams wiedząc, że Faye jako awatar miłości i pokoju, która w każdym dostrzega dobro i drugą, lepszą naturę, natychmiast przystąpiłaby do bronienia chłopaka. Musiał jednak coś wymyślić, czując na sobie wzrok przyjaciółki, dlatego rzucił naprędce -... Rozbierających się w rytm muzyki facetów. Ufff... Aż mam ochotę włożyć oczy do wiaderka z wybielaczem. - What a save, Safavi! Może nawet Fajka się na to złapie? Wziął swój napitek i zanim upił skromny łyk, wymieszał go i powąchał jego zawartość. Gdy dolną wargą już dotykał krawędzi plastikowego kubeczka, został zaskoczony pytaniem Faye. Zamrugał oczami, zastanawiając się nad odpowiedzią. Czas, który kupił sobie smakując kolorowej cieszy o silnie alkoholowej woni i smaku (Bo to drink a nie woda gazowana, duh?), wykorzystał do obrócenia go w żart.
- Och? - rzucił na wstępie, minimalnie krzywiąc się, po czym dyskretnie oblizał wargi. - A to na tym ma polegać ta impreza? By kogoś... Jak to się mówi... "Wyhaczyć"? Poza tym mogę coś sam zrobić? Myślałem, że to ty jesteś od podejmowania za mnie wszelkich decyzji - tę minimalną szpileczkę wbitą przyjaciółce Idris skwitował lekkim uśmiechem złośliwej satysfakcji i mrugnięciem okiem. Zerknął też w stronę, w którą wcześniej patrzyła Faye i również dostrzegł Hayley oraz Ester, więc postanowił przywitać się z nimi z dystansu, unosząc w górę kubeczek z drinkiem.
Powrót do góry Go down
Pią 21 Sie 2020 - 18:23
Mieszkaniec
Mieszkaniec
Ester Torres
Ester Torres

STREFA GASTRONOMICZNA - Page 2 Empty



Prank wydawał się technicznie dopracowany. Co prawda, trudno jej będzie sabotować działania na Kegstandzie, kiedy sama będzie zajęta uczestnictwem w tym konkursie, ale zawsze będzie mogła zlecić kontrolowanie zabawki komuś innemu. Komuś, kto na pewno nie wykorzysta jej przeciwko niej. Wątpiła jednak, że ktokolwiek z jej paczki, nie skorzystałby z tej niepowtarzalnej okazji. Najwyżej "celowo" odpadnie jako pierwsza.
Spoglądając na stoisko z beczkami, zauważyła, że chętnych na tą zabawę jest całkiem niewielu. Bardzo niedobrze, coraz więcej czynników działało na jej niekorzyść. Jak gdyby, jakaś siła wyższa próbowała za wszelką cenę ją powstrzymać. Bullshit. Ten prank jest na tyle prosty, że musi się udać.
Słysząc propozycję Hayley, uśmiechnęła się złowieszczo, chowając swoją zabawkę do torebki. Przez chwilę zastanawiała się, co mogłoby skłonić Faye do tak szybkiej ucieczki przed Carterem, niemniej cokolwiek to było, nie powinna narzekać. Pranki na ich naiwnej przyjaciółce, praktycznie zawsze się udawały. Co prawda, nie jest to jakiś super ambitny cel, ale na dobry początek pranksterskiego roku, powinien wystarczyć.
- Perfecto. Nasza słodka Faye, nie odmówi piwnego wyzwania. Po za tym, jeśli spijemy wystarczająco dobrze naszego muzułmańskiego przyjaciela, może uda nam się również na nim, coś wykombinować.
Miała specjalnie dla niego w torebce, plasterek szynki zawinięty w aluminiową folie, będąc zawsze przygotowana do podłożenia go do jego kanapki. W ciągu tych dwóch tygodni, od których Faye sprowadziła do ich paczki Idrisa, zrobiła ten prank wielokrotnie i wciąż nie przestawał ją śmieszyć.
Wyzerowała swojego drinka i pewnym krokiem podeszła do siedzących przy barze znajomych.
- Buenas tardes mis queridas amigas!
Przywitała się po hiszpańsku, siadając na jednym z hookerów, po czym spoglądnęła z uśmiechem na Faye:
- Ta koszula bardzo dobrze na tobie leży. Chociaż, nie wiedziałam, że u Delt można znaleźć jakieś męskie ubranie. Gdzie mogę taką kupić?
Zaśmiała się lekko, po czym spojrzała przelotnie na muzułmanina:
- Twoja też Idris jest niczego sobie.
Pochwaliła muzułmanina głównie poprzez grzeczność w stosunku do Faye, zazwyczaj unikając jak ognia jakichkolwiek, nieokrytych cynizmem komplementów w kierunku mężczyzn. Jeszcze jakiś by sobie zrobił nadzieje, że jest nim zainteresowana, a wtedy nie odczepiłby się od niej do końca imprezy. Skrycie cieszyła się, że tego wieczoru będzie musiała oglądać o jedną męską klatę mniej.
- Pijecie kamikadze? - spytała retorycznie spoglądając na kieliszek Faye wypełniony niebieską cieczą - Dla mnie też to samo - podniosła wysoko ręke, dając wyraźny sygnał barmanowi.
Faye zaczęła zabawę upijania Idrisa bez nich. Bardzo dobrze, dla nieśmiałych ludzi takich jak on, najtrudniejszy jest pierwszy krok. Ester zastanawiała się, czy po kilku głębszych drinkach, chłopak pokaże swoje prawdziwe męskie oblicze, które tak dobrze ukrywał, pod swoją niewinną twarzyczką nieśmiałego chłopca.
- Poza carterusiem-piękniusiem, widzieliście jeszcze kogoś z naszej paczki? - zapytała skupiając swoje złowrogie spojrzenie na barmanie, nalewającym jej drinka. Będąc prowodyrem pranków, mogła się łatwo stać jego ofiarom, dlatego póki alkohol nie zamroczył jej kompletnie umysł, pilnowała, by mężczyzna, nie dosypał jej jakiejś dziwnej substancji do napoju.
Powrót do góry Go down
Pią 21 Sie 2020 - 19:05
Bractwo
Bractwo
Faye Blackthorn
Faye Blackthorn

DODATKOWE INFO :
sippin' wine in my free time

STREFA GASTRONOMICZNA - Page 2 Empty



Zachichotała przewracając oczami. To nie tak, że się dobrze bawiła wpakowując przyjaciół w niezręczną sytuację. Po prostu uważała, że potrzebują rozmowy. Przede wszystkim jeśli paczka miała nadal funkcjonować normalnie, potrzebowali sobie wyjaśnić pewne sprawy, tak by nie było pomiędzy nimi nieporozumień. Faye była plotkarą, więc cała paczka wiedziała o niezręcznej sytuacji między tą dwójką. To znaczy, w tym wypadku Faye nie sądziła, żeby musiała to ukrywać. W końcu wszyscy byli przyjaciółmi i tak czy siak, prędzej czy później na jaw wyszłaby ich nowa relacja, a mianowicie ta rodzinna. Idris jednak miał rację – mogła spodziewać się suszenia głowy przez przyjaciółkę. Jednak co miała zrobić gdy serce nie sługa i wołało ją do alkoholu a nie do rozwiązywania konfliktów? Na dodatek, ich sytuacja była skomplikowana i wyjątkowo Faye nie czuła potrzeby wciskania nosa w nieswoje sprawy.
Przy barze czuła się jak ryba w wodzie. Może nie było to zdrowe, lecz tu i na parkiecie (oczywiście bez kłócących się Cartera i Ann) mogłaby spędzić cały wieczór. Westchnęła. – Zamknijmy ten temat. Założę się, że jutro się obudzimy i będzie po wszystkim. – powiedziała bez większego przekonania. Nawet ona sama w to nie wierzyła.
Odstawiając kieliszki zaśmiała się serdecznie. Chciała jedynie, by się zrelaksował. Może wpychanie w niego wielkich ilości alkoholu i wprowadzanie w niezręczne i niekomfortowe dla niego sytuacje nie było najlepszym sposobem. Mimo tego dopiero co zaczynał studia i Faye wiedziała, że jeszcze dużo go czeka. Gdy spotkała go te dwa tygodnie temu, nieporadnego, zdezorientowanego chłopaka, postanowiła, że nie zostawi go na pastwę losu. To znaczy, starszych roczników. Wzięła go pod swoje skrzydła, a już po kilku dniach okazało się, ze mimo iż nie mają dużo wspólnego, dogadują się jak starzy przyjaciele. Poznaje się w życiu takich ludzi, z którymi od razu łapie się świetny kontakt i dla Faye, Idris był taką osobą. Czuła, że może mu zaufać, a na dodatek doceniała jego szczerość i dobroduszność. Chociaż, tejże dobroduszności brakło jeśli na celownik wchodził nikt inny jak Carter. Teraz również domyśliła się zakończenia wypowiedzi przyjaciela, jednak z wdzięcznością przyjęła jego drugą wersję: striptizową.
- Oh, masz całkowitą rację. Nie mogłam się napatrzeć, ale raczej nie z pozytywnych powodów. – powiedziała sącząc drinka z parasolką. Aperol? Być może. Zbliżała się do momentu, w którym było jej wszystko jedno. Miała dość mocną głowę, więc ilość alkoholu, którą do tej pory wypiła, nie wpłynęła na nią drastycznie. Uśmiechnęła się pobłażliwie. – Skarbie, oczywiście, że możesz. Tyle że powiedzmy sobie szczerze, gdyby nie ja, nawet byś się tu dzisiaj nie pojawił. A wtedy kogo byś „wyhaczył” w smutnym, pustym akademiku? – zaśmiała się serdecznie. Nie miała zamiaru narzucać Idrisowi swoich opinii i decyzji, jednak zamierzała na niego wpłynąć choć odrobinę w trakcie jego przygody ze studiami. Na tyle, by otworzył się na nowe doświadczenia i innych ludzi.
Już z daleka słyszała głosy rozmawiających o kolejnych prankach Ester i Hayley. Przewróciła oczami, odwracając się w ich stronę i w ten sposób ucinając tymczasowo rozmowę z Idrisem. – Buenas tardes mis amigas. – rzuciła z uśmiechem. Faye znała hiszpański dzięki kuzynce Blaine’a. Spędziły razem połowę dzieciństwa, przez co podłapała język, którym porozumiewała się Ester. W liceum odpuściła odrobinę jego używanie przez co aktualnie pilnie potrzebowała korepetycji, ale nie po kilku procentach – wtedy mówiła płynnie i bez mniejszych problemów. Wróciła jednak szybko do angielskiego. – Nie wiem czy chciałabyś akurat tę koszulę. – znów przewróciła oczami. Wiedziała, że obie przyjaciółki nie przepadają za Carterem. Cóż mogła poradzić. Starała się załagodzić sytuację między nimi, ale dotychczas na próżno. Głośno prychnęła słysząc kolejne słowa przyjaciółki. Ester była dla niej jak siostra, ale czasem miała ochotę ją udusić. – Ester, co mówiłyśmy na temat bycia miłych dla innych, niezależnie od ich płci? Sami tego nie wybrali. – pogroziła jej palcem. Wiedziała, że jej problem z Williamsem nie leży jedynie w jego płci, ale naprawdę nie chciała dzisiaj robić za pośrednika. Niech rozwiązują swoje konflikty sami. Tak jak to w tej chwili, miała nadzieję, ze robi Ann i Carter.
Powrót do góry Go down
Sob 22 Sie 2020 - 1:34
Rycerze
Rycerze
Hayley Anderson
Hayley Anderson

DODATKOWE INFO :
Lost forever, nine by nineteen.

STREFA GASTRONOMICZNA - Page 2 Empty



Wszyscy marudzą na pranki, że to złośliwe i w ogóle... ale proszę was. Każda impreza byłaby o wiele nudniejsza bez Hayley i Ester, które zawsze powodowały, że cała impreza wpadała w śmiech. No prawie cała. Zazwyczaj poza tą osobą sprankowaną, ale cóż. Nie da się przecież zadowolić każdego, co nie? Poza tym, to był początek roku! Trzeba było go dobrze zacząć, bo to podobno wróży na cały rok, czy coś. A może to tylko sylwester? Nie ważne. Hayley nie znała się za bardzo na przesądach, ale każdy powód by usprawiedliwić swoje pranki był spoko.
- No Yo. - rzuciła w stronę Faye i Idrisa bardzo elokwentnie w kontraście do hiszpańskiego przywitania Ester i Faye. Cóż, znając się z Ester nie dało się nie zasłyszeć tego i owego z Hiszpańskiego, więc Hay potrafiła się przywitać i wykrzesać z siebie kilka zdań, ale nigdy nie przykładała się szczególnie do nauki tego języka. Hayley też usiadła obok swoich znajomych przy barze. Zgaduje, że siedzą przy barze w kolejności: Hayley, Idris, Faye, Ester, czy jakoś tak. - Więc czyja to? Cartera? - spytała się, patrząc na Faye, kiedy ta powiedziała, że Ester z pewnością nie chciałaby jej mieć, więc z pewnością należała do jakiegoś faceta. Taki z Hay Sherlock Holmes. A imię Cartera padło głównie dlatego, że właśnie z nim niedawno gadały i Ester spaliłaby najchętniej wszystko co należy do Cartera. Hay by nawet nie sugerowała Ester założenia koszuli Williamsa, kiedy groziłoby Torres zamarzniecie. Dobrze wiedziała, że śmierć z mrozu wydawałaby się jej przyjaciółce bardziej akceptowalna.
- Ehh, jest bycie miłym dla osób innych płci i jest bycie miłym dla Cartera. Dla Idrisa Ester jest całkiem miła. - wytknęła, kładąc swoje mohito na bar i opierając się lekko o blat, tak by dobrze widzieć też dziewczyny. Idris był biedną ofiarą ich pranków, ale nie miała nic do samego Idrisa per se. Ester chyba też nie, poza tym że był facetem, no ale no. Jest poziom złośliwości Ester dla Cartera i jest poziom Ester dla wszystkich innych.
- Jak tam pierwsza impreza na kampusie? Doświadczyłeś już jak ludzkość potrafi nisko upaść? - spytała Idrisa z lekkim uśmiechem na ustach i włożyła sobie słomkę do ust, upijając łyka mohito. Nie zdawała sobie sprawy z tego co Idris doświadczył w części tanecznej, ale na imprezach takich jak tych działo się wiele rzeczy, które zwiastowały upadek gatunku ludzkiego jako rasy inteligentnej.
Powrót do góry Go down
Sob 22 Sie 2020 - 16:57
Mieszkaniec
Mieszkaniec
Finlay Woods
Finlay Woods

DODATKOWE INFO :
pójdź ze mną na kawkę

STREFA GASTRONOMICZNA - Page 2 Empty



ubiór:

Pojawił się na imprezie jak zwykle - spóźniony i trzeźwiuteńki! Zazwyczaj tłumaczył to projektami od osób indywidualnych i natłokiem dodatkowej, wakacyjnej pracy. Nie było to zresztą dalekie od prawdy, bo angażował się w wiele projektów i przyjmował różnorakie zlecenia żeby tylko podrasować swoje mizerne jeszcze CV i zobaczyć trochę liczb na koncie oszczędnościowym. Inną kwestią było to, że wśród podpitych ludzi mógł przejść niepostrzeżenie i nikt nie zawracałby mu niepotrzebnie głowy. No i wreszcie dochodzimy do największego pozytywu, czyli ograniczonego spożycia alkoholu - spóźniając się, pijesz mniej o czas, w którym cie nie było. W przypadku Finlaya było to bardzo pomocne, bo jego organizm (na przekór wrażeniom) jakoś niespecjalnie radził sobie z przyswajaniem alkoholu, zwłaszcza na imprezach gdzie tempo picia potrafiło powalić niejednego zawodnika. Martwił się też o to, jak głupie pomysły mogłyby mu wpaść do tej zmąconej łepetyny, i które z nich byłyby w stanie się urzeczywistnić. Ot cała historia, dlaczego się spóźniał (zaznaczam, na imprezy!), i dlaczego to się w najbliższym czasie nie zmieni.
Lawirował między półnagimi ciałami, niespecjalnie mając na uwadze jakikolwiek cel swojej podróży - parł przed siebie, starając się nie złapać z żadną roztańczoną i podpitą osobą kontaktu wzrokowego, aby ostatecznie znaleźć się w jakimś miejscu luźniejszym miejscu, skąd mógłby pomyśleć co dalej. Zdecydowanym minusem spóźniania się była ta niewdzięczna samotność i konieczność ciągłego obserwowania otoczenia, poszukując jakiejś znajomej duszy. I ten niezręczny moment, kiedy ktoś wyda ci się podejrzanie podobny do twojego dobrego kumpla, a okazuje się być zupełnie obcą osobą, obdarzającą cię uśmiechem. Strefę taneczną ominął bardzo szybko, zdając sobie sprawę że przyszedł w samą porę (w znaczeniu upojenia towarzystwa, rzecz jasna), a ostatnim już przystankiem była strefa gastronomiczna - punkt, przez który przewinie się każdy uczestnik imprezy, i z którego najprościej będzie wyłapać znajomych. Uśmiechnął się wesoło na widok kilkoro z nich i już pewniejszym krokiem ruszył się przywitać.
- Cześć kochani. Jak się bawicie? Bo na parkiecie jest chyba punkt kulminacyjny. - wysilił się na żart ze świeżej sytuacji, wierząc że wszyscy na pewno będą wiedzieli o czym mówi. - Nie wiem czemu nikt mu jeszcze nie założył tiktoka. Dziewczyny, może wy się tego podejmiecie? - rzucił do Hayley i Ester, siadając przy barze i zastanawiając się nad swoim wyborem spośród całkiem bogatej liczby drinków i shotow. Chociaż warto zaznaczyć, że w jego przypadku mówimy tutaj o sytuacji, w której karta oferuje więcej niż dziesięć pozycji, a nazwa nie mówi kompletnie nic o zawartości kieliszka. Chwila prawdziwej konsternacji dla prawdziwie zdecydowanego, w większości przypadków, faceta.
Powrót do góry Go down
Nie 23 Sie 2020 - 0:16
Rycerze
Rycerze
Ines Johnson
Ines Johnson

DODATKOWE INFO :
Bite My Furry Ass

STREFA GASTRONOMICZNA - Page 2 Empty



Chociaż tyle, iż zaakceptowanie propozycji pójścia w pijany twister miało oznaczać oddalenie się od reszty grupy. Doprawdy, jakkolwiek mogła bawić się w ich towarzystwie wyśmienicie, a mieszanka charakterów nieraz czyniła wspólne wieczory zupełnie nieprzewidywalnymi, to w tym momencie żałowała, że przy ostatnim zgonie któregoś z wilków nie udusiła go poduszką. Wówczas miałaby przynajmniej o jeden wrzód na tyłku mniej. Chociaż Maurycy, niech Bogini mu w drinkach wynagrodzi, był w miarę akceptowalnym kompanem i nie ciągnął wyraźnie niewygodnego dla dwójki dziewczyn tematu. Jeśli faktycznie odpadnie nawet przed pierwszakami, to Ines w duchu obiecała sobie, że powstrzyma się od narysowania mu czegoś ciekawego na twarzy, by mieć kolejne artystyczne zdjęcie chłopaka do kolekcji.
- Nie wiem ile trzebaby wypić, by uznać Norę za dobre miejsce na numerek - odpowiedziała Coltowi, niemalże zniesmaczona. Kampus oferował przynajmniej setkę innych, lepszych na schadzki miejsc i w życiu nie zamierzała wykorzystać okupowanego przez wilki budynku, by rozerwać się w ten sposób. No przynajmniej nie gdy była trzeźwa i pozbawiona wpływu innych używek.
A żeby nie było za wesoło, to i osoba spoza Rycerzy postanowiła dorzucić swoje pięć centów do niekomfortowej sytuacji. Oczywiście, jeśli był ktoś kto musiał wprowadzić więcej napięcia, była tym kimś Joy. Co prawda nie mogła sięgnąć ku dłoni Sept by spróbować ją uspokoić, ale palce Ines musnęły skórę na ręku tamtej w niemym pytaniu o zgodę. Jeśli by takową otrzymała, to w następnym momencie zamknęły się wokół jednego z nadgarstków tamtej a jej kciuk zaczął kreślić na skórze niewielkie okręgi. Co prawda Johnson mogła nie być "pierdolonym kurwa zajebiście wyciszonym kwiatem lotosu", ale faktem było, że skórę miała grubą a próby zagrania jej na nerwach były raczej skazane na porażkę. Szczęśliwie jedyne co wyprowadzało ją z równowagi ze stuprocentową skutecznością to kwestia rodziny, a temat zmarłej siostry był raczej moodkillerem na imprezach plus nie był aż tak dobrze znany w tych kręgach.
- Powodzenia w szukaniu dwóch osób do niego - parsknęła w odpowiedzi na specyficzne przywitanie Joy. Nie skomentowała jej dalszych komentarzy, jedynie wymownie wywracając oczami. Ostatnie, na co zamierzała sobie pozwalać, to zaliczenie własnej współlokatorki. Co jak co, ale robienie przy własnym korycie nie było w jej stylu - może właśnie dlatego też nie od razu pozwoliła sobie widzieć samą Sept w kategoriach czegoś więcej, niż platoniczna znajomość. Seks komplikował rzeczy, a uczucia czyniły je jeszcze bardziej porąbanymi, prowadząc do tak niekomfortowych starć jak to właśnie trwające. O wiele łatwiej było korzystać z reszty populacji ich uczelni, ograniczając się do osób, które równie łatwo było zghostować, co zaliczyć. - Znasz chociaż nazwę tego, co proponujesz? - zapytała, zupełnie ignorując odpowiedź Colta. Ostatnie, co zamierzała, to pozwolić ich "ojcowskiej figurze" dyktować czy doprawi dzisiejszą imprezę jakąś substancją wyskokową, acz wolała się upewnić, że ta pochodziła z w miarę sprawdzonego źródła. Z drugiej strony, choć korciło pozostanie i skorzystanie z urozmaicenia imprezy, która nigdy nie była nudna w towarzystwie Joy, to kwestia samopoczucia Sept stawiała Ines między młotem a kowadłem. Właśnie dlatego, zupełnie nie przejmując się zasadami dobrego wychowania, zwróciła się do niej w sposób teoretycznie zrozumiały tylko dla ich dwójki.
- Tu veux partir?
Wystarczyło jedno słowo i gotowa była olać aktualnych rozmówców czy to na rzecz wcześniej wspomnianego twistera, czy też innej rozrywki oferowanej przez foam party.
Powrót do góry Go down
Nie 23 Sie 2020 - 12:35
Mieszkaniec
Mieszkaniec
Idris Safavi
Idris Safavi

DODATKOWE INFO :
Persian. Muslim. Gay. Makeup Artist. Anything else you'd like to know?

STREFA GASTRONOMICZNA - Page 2 Empty



Minimalnie skrzywił się, gdy po raz kolejny upił dwa drobne łyki nieco zbyt słodkiego w jego odczuciu napitku z procentami, po czym odstawił kubeczek i spojrzał nieufnie na stojące w rządku cztery kieliszki.
- Jeśli jest jakaś rzecz, o której warto by było zapomnieć, to właśnie ten... Emmm... Pokaz? - zawahanie Idrisa wzięło się stąd, że próbował znaleźć dyplomatyczne określenie na taniec Sebastiana, który najwidoczniej nie tylko jemu niespecjalnie przypadł do gustu. Znał kilka bardziej dosadnych słów, aczkolwiek nie sądził, by warto było kopać leżącego bardziej, niż to potrzebne. Chwycił stojący najbliżej niego kieliszek i zaczął zataczać opuszką środkowego palca kręgi na jego krawędzi, lustrując Faye podejrzliwym wzrokiem (i oczywiście od czubka głowy do szyi a dalej stop, żeby nie było).
- "Wyhaczyłbym" poczytną książkę, którą mógłbym przeczytać przed modlitwą, jak to przystało na grzecznego muzułmanina. A tymczasem siedzę tutaj, w towarzystwie praktycznie nagich ludzi i piję alkohol. Ifryty w piekle już się nie mogą mnie doczekać. - dobrze wiedział co Fajka chciała osiągnąć, dlatego też postanowił zagrać kartą, na którą dziewczyna nie miała odpowiedzi. Zacząć gadać o swojej religii. Zazwyczaj temat bardzo szybko był zmieniany na dowolny inny od obecnego. Przestał bawić się szklaneczką i chwycił ją w dłoń. Zdając sobie sprawę, że w kieliszkach nie znajduje się syrop malinowy nadający się do powolnego sączenia, postanowił wychylić na hurra jeden z podstawionych przed nim szotów, bardzo uważając by alkohol jak najkrócej pozostawał w jego ustach. Już pierwsza kolejka sprawiła, że zatelepał się od stóp po głowę tak mocno, jakby przynajmniej wpadł w ostrą turbulencję, a czekała na niego jeszcze druga kolejeczka. Na swoje nieszczęście popis nietolerancji ciała Idrisa na procenty miał miejsce właśnie wtedy, kiedy Ester i Hayley były praktycznie parę kroków od nich.
- Nie jestem pewny tego "buenas..." - stęknął na bezdechu w odpowiedzi na powitanie latynoski, żałując wszystkich decyzji jakie podjął w życiu, których rezultatem była chwila, w której wyzerował zawartość kieliszka. A TO BYŁ ZWYKŁY SZOT! Normalni ludzie po kilku takich dopiero zaczynali się rozkręcać i mieszać driny, podczas gdy Pers czuł, że gorzka ciecz zafunduje mu rychły nokaut techniczny już w pierwszej rundzie. I jeszcze było to tak nieludzko ohydne... Safaviego naszła przemożna i nieodparta potrzeba wyszorowania sobie podniebienia i języka pumeksem, byleby tylko zabić czymś niesmak w ustach. Jako że obok Fajki magicznie materializowały się tak szklaneczki z drinkami, jak i plastikowe kubeczki z piwem i innymi kolorowymi napojami, tak wcale nie można było być zaskoczonym, że dosłownie tuż obok stała samotnie anonimowa, bezpańska cola. Pers przygarnął ją bez żalu i natychmiast upił parę sporych łyków, czując jak palące uczucie w dole gardła oraz w płucach powoli zanika...
W końcu złapał oddech i parsknął bezsilnie śmiechem z własnej pierdołatowości. Kompan do picia z niego był żaden, ale przynajmniej można się było od czasu do czasu pośmiać w jego towarzystwie. Nic to, że głównie z jego osoby.
- Dziękuję. Ale jeśli też chcesz ją pożyczyć, to niestety ale Fajka była pierwsza... Powiedziałem, że mogę jej ją dać choćby teraz, o ile zapnie się pod samą szyję. - odpowiedział Ester, minimalnie unosząc kąciki ust. Nie miał absolutnie pojęcia jak dziewczyna odebrała jego komentarz, czy jako żart, przytyk czy próbę flirtu. Safavi nie miał doświadczenia w prowadzeniu takich "small talków", a intencje jego wypowiedzi były na ogół odczytywane w całkowicie pokrętny sposób. Teraz z kolei odwrócił głowę w stronę Hayley i spojrzał na nią - oczywiście znów starając się omijać wszystko to, co znajdowało się poniżej jej szyi - po czym rzekł:
- Zdefiniuj proszę "miła"? - ostatnie słowo specjalnie zaakcentował. Nie znali się z Ester trzech tygodni, a ta zdążyła mu osiem razy podłożyć poduszkę-pierdziuszkę, siedem razy zamienić butelkę z wodą na butelkę z octem i dwanaście (!) razy włożyć boczek do kanapki. Carter do tej pory - ku ogromnej uciesze Hayley i Ester - odgrywał scenkę, naśladując Idrisa, który na początku mówi... "Dobre... Ale w sumie co ja jem...?", po czym podskakuje na wysokość sufitu i łapiąc się za gardło, opluwa wszystko w promieniu dwunastu metrów, gdy pod kromką chleba tostowego odkrywa przepięknie przyrumieniony, chrupiący kawałek boczusia. Chyba po raz pierwszy widział wtedy, by Carter płakał. Więc jeżeli Ester dla Persa była "miła" właśnie w taki sposób, to starszego z bliźniaków Williams musiała darzyć szczerą "miłością", ciskając w niego nożami i wlewając mu arszenik do płatków z mlekiem. Postanowił jednak nie czekać na odpowiedź i szybko dodał:
- Oj tak... Kiedy w zorganizowanym pośpiechu ewakuowaliśmy się z parkietu, to kątem oka rzucił mi się jeden szczegół... Ale nie nazwałbym tego upadkiem. On jeszcze leciał. - wymienił porozumiewawcze spojrzenie z panną Blackthorn, oczywiście mając na myśli "Not-so-magic Mike'a" w różowym gajerku i bokserkach. Bezwiednie podniósł ku swoim wargom drugi kieliszek i bez żadnego toastu, nie czekając na czyjąkolwiek reakcję, wyzerował go równie szybko co poprzedni. Tym razem jednak jego reakcja nie była aż tak ekstremalna i ograniczyła się wyłącznie do potrząśnięcia przez Persa głową. Miał jeszcze coś dodać w związku z sytuacją jaka miała miejsce pomiędzy Annabelle i Carterem, ale gdy otwierał usta, w jeszcze nie wypowiedziane słowo wciął mu się chłopak, którego nie znał ani nawet nie kojarzył. Ten z kolei zdawał się znać dziewczyny, bowiem mówił do nich w sposób bezpośredni i nieskrępowany. Zamknął usta z cichym kłapnięciem ząbków i odwrócił wzrok. Kolejny bezkoszulkowiec, szlag by trafił...
Powrót do góry Go down
Pon 24 Sie 2020 - 1:01
Mieszkaniec
Mieszkaniec
Ester Torres
Ester Torres

STREFA GASTRONOMICZNA - Page 2 Empty



Kładąc swoją torebkę na kolanach, Ester skupiła wzrok na czarnej koszuli Faye. To była normalna, zwyczajna czarna koszula. Bez żadnych nadruków i wyszukanych krojów. Trudno było określić, który samiec mógł ją wcześniej nosić. Słysząc sugestię Hayley, na temat tego jakoby Carter mógłby być jej właścicielem, obserwowała uważnie reakcję blondynki na te słowa, po czym wydała z siebie wymuszony śmiech:
- Czyjakolwiek by to nie była, Faye ma racje twierdząc, że nie chciałabym jej założyć. Spójrzcie na te przyciasne rękawy. Pewnie "niechcący" porwałabym je, próbując na sile się w to wcisnąć.
Może lekko wyolbrzymiła przyciasność tej koszuli, niemniej jeśli istniał chociaż procent szans, że może wbić szpile w Cartera, na pewno nie pominie tej okazji.
Słysząc uwagę Idrisa, dało się zauważyć niewielki błysk w oczach latynoski:
- Mam lepszy pomysł Idris. Co powiecie na wymianę koszulami? Jestem ciekawa, jak cudownie Fajka będzie wyglądała w tropikalnych klimatach. A ty w tej męskiej czerni. Na pewno będziecie wyglądać wspaniale, kto wie może nawet lepiej niż teraz.
Wymieniła porozumiewawcze spojrzenie z Hayley, po czym kontynuowała "pilnowanie" barmana
Naiwność blondynki w stosunku do mężczyzn była dla Ester doprawdy słodka. Wielokrotnie aż chciałoby się wykrzyczeć jej prosto w twarz, całą prawdę o tych dwulicowych istotach. Jednak nie miała serca, burzyć jej wyobrażenia o wszechobecnej dobroci. Ester nie miała teraz ochoty na zabawę w swoją psychoanalizę, szczególnie kiedy nowa zabawka Faye jest w pobliżu.
- Nie rozumiem o co ci chodzi - skomentowała słowa Faye, wymuszając na swojej twarzy niewielki uśmiech - Carterowi nie przeszkadzają kompletnie moje szczere i dogłębnie prawdziwe uwagi. A gdyby przeszkadzały, byłabyś pierwszą, której by się poskarżył.
Ester doskonale wiedziała, że męska duma Cartera, nie pozwoliłaby nikomu zwierzyć się z tego, że jakaś baba sprowadza go merytorycznie do parteru. Jeśli nawet by tak się stało, zwierzyłby się wpierw swojemu bratu Gavinowi lub jego nowej siostrze Annabell. Faye byłaby dopiero 3 osobą godną zaufania w tej kwestii.
- Zresztą, nie obdarzajmy Cartera większą atencją niż na nią zasługuje – wyzerowała drinka, skupiając uwagę na przybywającym do ich grupki Finnie.
- Buenos dias Finlay! – przywitała się grzecznie, by uniknąć kolejnej bury od Faye. Słysząc jego historie zerknęła ukradkiem na strefę taneczną, nie dostrzegając niczego poza ogromem ludzi.
- Co takiego się stało? – spytała dla zasady, nie interesując się zbytnio wspaniałym wyczynem jakiegoś samca. Pewnie to jakiś raper, breakdancer lub inna pseudogwiazda tego wieczoru. Who cares?
Spojrzała ponownie na Idrisa i Faye, obdarzając ich z pozoru życzliwym spojrzeniem:
- To jak, wymienicie się w końcu tymi koszulkami? Nie dajcie się dwa razy prosić
Powrót do góry Go down
Pon 24 Sie 2020 - 13:10
Rycerze
Rycerze
Sept Savoie
Sept Savoie

DODATKOWE INFO :
Bruh

STREFA GASTRONOMICZNA - Page 2 Empty



Przez ostatni rok Sept nie pozwalała innym Rycerzom myśleć, że osiągnęła jakikolwiek poziom kontroli... Tylko właśnie nie chodziło tutaj o Timbera. Ze Skórą całkiem szybko złapała "kontakt", witając ją w swoich skromnych, ale ujebanych wszelkim psychologicznym syfem, progach. Czasami chce jej się śmiać przez to, że pewno żyjący w niej wilkołak zapewne pięć razy przeczytałby kontrakt, gdyby taki istniał, zanim pisałby się na taką męczarnie. W głowie Sept często było zbyt tłoczno i głośno, żeby nie posądzać Timbera o żałowanie o wybraniu tego bałaganu za swojego czempiona. No ale jak to mówią, mleko się wylało, teraz je trzeba zlizać.
Jeśli myśleli, że Sept była wkurwiona, to w momencie nadejścia Joy i usłyszenia tego ropuszego skrzeku, znaczy jej głosu, Savoie miała istny mord w oczach. Już chyba nawet Timber wolał się z tej całej sytuacji wycofać, bo gdy Sept wyzerowała spojrzenie na Joy, miała już własny kolor tęczówek. Może po zobaczeniu krwawych scen w jej głowie, a może po prostu dziewczyna miała większą kontrolę nad nim, niż wszyscy myśleli. Cokolwiek by to nie było, pomogło. Albo raczej pogorszyło sprawę.
Z Rider miała nietypową relację love-hate, choć w ich przypadku można by to bardziej nazwać soon to be dead-fucking dead right now, albo w skrócie hate-hate. Czy coś takiego w ogóle istniało, Sept nie miała pojęcia, ale kurde pasowało, więc żyło sobie radośnie w jej myślach. Poza tym, gdyby nie to, że ta czarownica z klopa była współlokatorką i znajomą Ines, już dawno skończyłaby ze złamanym nosem. Ba, oby tylko to miała wtedy złamane!
Sept była napięta jak guma w nowych majtkach, gotowa do ataku niczym lwica, której nad nosem skacze niezbyt inteligentna antylopa szukająca najprawdopodobniej szybkiej śmierci. Już widziała w myślach to słodkie spotkanie swojej pięści z nosem Joy, już nawet rozkminiała, jak uderzyć, by najbardziej zabolało i wydało najzabawniejszy dźwięk. Jednak coś ją przed tym powstrzymało, delikatny dotyk na ręku, przez który w pierwszym momencie się wzdrygnęła ze zwykłego zaskoczenia, a w drugim mruknęła z aprobatą, zachęcając tym samym Ines do dalszych czynów. Ten drobny gest sprawił, że Sept odetchnęła głęboko. Może dalej miała ochotę zajebać Joy, ale na razie jej odpuszczała. Próba uderzenia jej teraz równałaby się z wyrwaniem się z dłoni Ines, co było zbyt przyjemne i kojące, by mogła to poświęcić dla takiej wiedźmy przed sobą. Tym razem była bezpieczna.
Tym razem.
Słysząc pytanie Ines, spojrzała na nią już nieco bardziej swoja. Sept w życiu się do tego nie przyzna, ale francuskich słów z jej ust mogłaby słuchać non stop. Cholera, wcisnęłaby jej cokolwiek do czytania, nawet instrukcję obsługi mikrofalówki, byleby tylko napawać się jej głosem. Kiwnęła jedynie głową na znak, że tak i wyciągnęła dłonie z kieszeni. Na szczęście nie było z nimi tak źle, jak z początku sądziła, że poprzebijała sobie paznokciami skórę po wewnętrznych ich stronach. Albo te drobne ranki już się zregenerowały... Tak czy inaczej, poczuwszy się nieco lepiej dzięki Ines, odsunęła od niej rękę, a za to w przypływie pewności siebie, ujęła jej dłoń w swoją. Gdyby nie resztki złości, pewno by się zarumieniła.
Bez słowa już, pociągnęła Ines ze sobą, oddalając się od grupki.
[zt x2 z Ines]
Powrót do góry Go down
Pon 24 Sie 2020 - 23:59
Mieszkaniec
Mieszkaniec
Blaine Astor
Blaine Astor

DODATKOWE INFO :
Potem

STREFA GASTRONOMICZNA - Page 2 Empty



Jak zwykle spóźniony. Wcale nie dlatego, że chciał zrobić jedno z tych super gwiazdorskich wejść, gdzie ktoś pojawia się u progu drzwi, kamera robi zbliżenie i człowiek zaczyna poruszać się w slow motion. Totalne efekciarstwo, ale z reguły przynosi zamierzony efekt- jest się w centrum uwagi.
On natomiast, chciał wtopić się w tło. Nie lubił podchodzić do ludzi i się z nimi witać (szczególnie jeśli wśród nich byli tacy, których wolał unikać). Czuł się wtedy niezręcznie, a już w ogóle uczucie to sięgało zenitu w momencie tak zwanej "różnicy faz". Absolutnie nie ma to nic wspólnego z oddziaływaniem księżyca, chociaż słyszał, że ma on wpływ na menstruację u kobiet- musi kiedyś zbadać ten temat. ALE DO RZECZY.
Różnica faz oznaczała nic innego jak po prostu odmienny stan upojenia alkoholowego. Nie znosił być do tyłu jeśli chodziło o procenty i zwykle nadrabianie zaległości kończyło się tak, że na reszcie imprezy trzeba było postawić krzyżyk. Najczęściej to Faye i Ann były sprawczyniami tej nieszczególnie przyjemnej dla chłopaka tradycji, ale w głębi duszy wiedział, że nawet jeśli go 'odetnie', to się nim zaopiekują. No przecież im nie odmówi. Może się teraz poświęcić dla chwil, które zwyczajowo mają miejsce na następny dzień. Boże, dzięki ci za kobiece wyrzuty sumienia i ich wysoki poziom empatii. Blaine skutecznie to wykorzystywał. Możliwe, że parę razy zdarzyło mu się symulować złe samopoczucie po jednej z imprez, tylko dlatego aby dostać śniadanie i kawkę do łóżka.
Zaczaił się przy stole z przekąskami, bo grunt to dobry podkład. Wziął jeden z papierowych talerzyków układając na nim niedbale słodkie ciasteczka, które zawierały w sobie choć trochę czekolady. Chciał spróbować wszystkich, a wiedział, że jeśli teraz tego nie zrobi, to później będzie za późno. Impreza już trwała, a goście zdawali się pochłaniać liczną ilość alkoholu, co oznaczało jedno. GASTRO.
Trzeba napakować ile się da i uciekać. Kątem oka zauważył Faye, Ester i Idrisa, dlatego nie tracąc ani chwili, zgarnął wolną dłonią czerwony kubeczek z wysokoprocentowym trunkiem i ruszył w ich stronę.
- Tęskniliście? - Wyszczerzył bezceremonialnie białe zęby w ich stronę, pozostawiając wzrok dłużej na Faye.
- To koszula Cartera? - Zmarszczył zadziornie nos i wystawił język w udawanym grymasie, chcąc nad wyrost, trochę aktorsko się podroczyć i jednocześnie pokazać swój zawód. Zaraz potem zapakował sobie ciasteczko do ust nie przestając się uśmiechać i czekając na reakcję towarzyszy.
Powrót do góry Go down
Wto 25 Sie 2020 - 2:28
Bractwo
Bractwo
Faye Blackthorn
Faye Blackthorn

DODATKOWE INFO :
sippin' wine in my free time

STREFA GASTRONOMICZNA - Page 2 Empty



Spojrzała na przyjaciółkę z wyrzutem, ale pokiwali głową odpowiadając na zadane przez Hay pytanie. Nie chciała wrabiać Cartera w niepotrzebne nieporozumienia, szczególnie, że i tak było ich już w grupie sporo. Dodatkowo sprawę komplikowała nagła zmiana nastawienia Anny, a także, jak wywnioskowała po jego maślanych oczach, samego Williamsa. Uśmiechnęła się lekko, nie dając nic po sobie poznać. Upiła łyk drinka i poczuła jak od środka wypełnia ją znane ciepło. Wzięła głęboki oddech, rzuciła jakąś uwagę na temat gorąca i zdjęła tę przeklętą koszulę przewiązując ją w pasie. Nie sądziła, że pożyczenie stroju od przyjaciela wywoła takie emocje w każdym z paczki i chciała jak najszybciej zapomnieć o całej sytuacji. Czując lekkie zawroty głowy, z nadgorliwością wypiła kolejne dwa łyki, siorbiąc je łapczywie przez słomkę. Przysłuchiwała się chwilowo rozmowom przyjaciół, nadal skupiającym się na Carterze.
Z wdzięcznością przyjęła dwa koła ratunkowe, które nastąpiły w tym samym momencie. Mianowicie Hay postanowiła podręczyć siedzącego z nią Idrisa dalszymi pytaniami o jego pierwsze doświadczenie z imprezami. Dodatkowo obok nich pojawiło się kolejne rozproszenie: Finaly Woods. Chłopak, którego Faye znała z zajęć hiszpańskiego i którego miała ochotę ucałować za szybką zmianę tematu. Przywitała się entuzjastycznie i wybuchła śmiechem, gdy oboje z Idrisem znów poruszyli temat striptizu. - Jeśli ten chłopak zostanie nowym Medżik Majkiem TikToka to ja jestem królową Elżbietą. - przewróciła oczami, po czym zaczęła machać ręką niczym księżniczka Mia w „Pamiętniku Księżniczki” gdy jechała bryczką i witała poddanych. Szybko pospieszyła z wyjaśnieniami dla Ester - Cóż, chłopak, swoją drogą z mojego kierunku, postanowił przyjść na imprezę w jeansie. Kiedy zorientował się, że to jednak nie temat przewodni, zaczął się... hm, jakby to powiedzieć, Fin? Obnażać? - mrugnęła okiem do koleżanki wiedząc, że wywoła to u niej niemałe emocje. - Ale spokojnie! Myślę, że sam zaszkodził sobie tak bardzo, że nie musisz dokładać oliwy do ognia. - powiedziała ostrzegawczym tonem, wiedząc, że Ester miała skłonności do impulsywnego reagowania na różne zachowania facetów. Szczególnie te, które mogły być rozumiane dwuznacznie.
Zaśmiała się słysząc jej kolejną prośbę o zamianę koszul. Szczerze powiedziawszy, koszula Idrisa była o wiele ładniejsza. Na dodatek po poprzedniej konfrontacji, ta którą aktualnie miała na sobie odrobinę jej ciążyła. Odwiązała ją z pasa i wcisnęła do rąk przyjaciela. - Podejmuję wyzwanie! - powiedziała udając poważny ton i ledwo powstrzymując się od śmiechu. Nie odczekała jednak na reakcję chłopaka, ponieważ usłyszała znajomy głos, na dźwięk którego na jej twarz wpłynął jeszcze szerszy (o ile się dało) uśmiech. - Blaine! - wydarła się jak wariatka i rzuciła na przywitanie w ramiona przyjaciela, dając mu soczystego buziaka w policzek. Gdy stanęła założyła ręce na piersi i zmarszczyła nos, starając się wyglądać na złą. - Jak widzisz nie jest już w moim posiadaniu, więc nie musisz czuć się zraniony. Nie moja wina, że Carter nosi mniejszy rozmiar. - wzruszyła ramionami, odpuszczając grę. Złapała Blaine’a za rękę i zaprowadziła do baru, zamawiając dla nich kolejne kamikadze. - Nie możesz odmówić. Chwilowo Idris, - tu szybko odwróciła się w jego stronę i wtrąciła - który musi mi teraz oddać swoją koszulę, ma nad Tobą przewagę dwóch shotów. Kto pije? - zwróciła się do reszty znajomych. Chciała odejść od tematu koszul, przysięgając sobie, że ostatni raz pożycza ciuchy od kogoś innego niż Selina.
Powrót do góry Go down
Sro 26 Sie 2020 - 0:44
Rycerze
Rycerze
Hayley Anderson
Hayley Anderson

DODATKOWE INFO :
Lost forever, nine by nineteen.

STREFA GASTRONOMICZNA - Page 2 Empty



Dopiero po chwili Hayley zorientowała się, co wlewają w biednego Idrisa. O mamuniu. Złe podejście, złe. Jeśli chciały go urobić, trza zmienić podejście, bo po kamikadze mu się zaraz wywróci żołądek do góry nogami. Barmanka!Hayley mode on.
- Kamikadze to nie to, co ty Faye mu dałaś. - Pokręciła głową, cmokając z niezadowoleniem, a następnie spojrzała znacząco na barmana, by zasugerować mu by podszedł, spojrzała po alkoholach znajdujących się na wystawie, myśląc co z tego mają w repertuarze, bo nie chciało jej się sprawdzać karty drinków.
- Hmm... dla specjalnego klienta tutaj będzie Ice Breaker. -  powiedziała z uśmiechem na ustach, klepiąc Idrisa po ramieniu. Barman spojrzał na nią i posłał jej zadziorny uśmieszek. Można było myśleć, że do niej zarywa, ale zorientował się jeśli chodzi o barmański slang. Zazwyczaj specjalnym klientem określało się kogoś, komu z jakiś powodów dawało się podwójną dawkę alkoholu do drinka. Zwłaszcza do słodkiego drinka jakim jest IB, ładnie maskuje zawartość procentów. Kiedy Idris zakwestionował to, że Ester jest dla niego miła, Hay jedynie wzruszyła ramionami. Jak już Idris posiedzi więcej między Carterem a Ester, to dowie się, że dla niego Ester jest naprawdę milusieńka. Spojrzała na Fina, który dołączył do ich paczki.
- Hej. Czekaj czekaj. Raczkujemy z social media, ale jeszcze zrobimy z niego gwiazdę. - odpowiedziała z uśmiechem na ustach. No, zaczynało ich się robić coraz więcej. - Blaine, hello. - przywitała się i dokończyła swojego drinka, kładąc go na blacie baru.
- No dobra, dobra. Przebierajcie się rach ciach ciach, bo zaraz będzie kolej Cartera w piciu z beczki, a że ten się zmył, to Faye go zastąpi! - stwierdziła, patrząc na Faye. No nie mogła odmówić przecież. Niech pokaże jak się potrafi bawić ich grupa.
Powrót do góry Go down
Czw 27 Sie 2020 - 17:00

Sponsored content

STREFA GASTRONOMICZNA - Page 2 Empty



Powrót do góry Go down
 Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 

Strona 2 z 4Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4  Next

 Similar topics

-
» STREFA FUN
» STREFA DANCE
» STREFA CHILL OUT

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
-

Forum stworzone na podstawie serialu The Order - opisy uniwersum zostały opracowane z wykorzystaniem informacji z serialu. Styl oraz grafika są dziełem administracji. Część kodów na forum jest zaczerpnięta ze stron CCCrush + Terrible.