"
I give my life to the cause.




ŚCIEŻKA
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down
Idź do strony : 1, 2  Next
Konto specjalne
Konto specjalne
Belgrave
Belgrave

ŚCIEŻKA Empty





ścieżka




Ścieżka prowadząca do budynków znajdujących się na terenie uniwersytetu.


Powrót do góry Go down
Wto 28 Lip 2020 - 23:17
Mieszkaniec
Mieszkaniec
Jacob Sullivan
Jacob Sullivan

ŚCIEŻKA Empty



-1-

Oto nastał kolejny dzień z marnego życia Sullivan'a w drodze do jego odkupienia. Niby nie potrzebował już pomocy psychoterapeutycznej, ale to nie oznaczało, że nie pamięta o tym całym szajsie i nadal się nie obwinia. Próbuje pogodzić się z faktem, że spieprzył swoje życie po całości, ale nie przychodzi mu to najłatwiej. Wymyślił sobie więc, że spróbuje zostać lepszym człowiekiem i jakoś odpokutować co to zdążył kilka lat temu nabroić. Nie było to jednak takie łatwe jak z początku mu się to wydawało, ponieważ żaden z dotychczasowych uczynków nie sprawił, że poczuł się jakoś lepiej. Poza tym, nigdy nie był typem wszechobecnego altruisty i na ogół brakowało mu cierpliwości, kiedy była ona potrzebna. No bo wyobraźcie sobie takiego narwańca, który próbuje spędzić czas z samotną staruszką z alzheimerem w jakimś domu spokojnej starości. Nie potrafił spokojnie siedzieć, kiedy siwa kobieta nagle wyzywa go od złodziei i zboczeńców po tym jak przyniósł jej do stolika gorącą herbatkę. Jacob chyba najzwyczajniej nie potrafi najlepiej przyjmować krytyki w pewnych sytuacjach, nawet jeśli powinien mieć na wglądzie to, że ma do czynienia z osobą, która jest niespełna rozumu. W każdym razie, odpuścił sobie ten sposób na dobroczynność i poszukał innego.
Dowiedział się, że są potrzebne osoby, które będą prowadziły rejestracje na potencjalnych dawców szpiku. Brzmiało to dość godnie i łatwo, więc czemu miałby nie spróbować? Zapisał się, dogadał z organizatorami całej akcji i przyszedł w wyznaczone miejsce. Czekała tam na niego jakaś studentka, a obok niej stał stolik, dwa krzesła i kartony z formularzami oraz akcesoriami do pobrania próbek wymazu. Szybko go poinstruowała, bo jak się okazało, słuchaczem też najlepszym nie był, kiedy ktoś miał mu coś tłumaczyć. Blondyn ponaglił ją tylko, po czym zaczął wyciągać przedmioty z kartonów.
Powrót do góry Go down
Sro 26 Sie 2020 - 18:32
Bractwo
Bractwo
Hayden Seigner
Hayden Seigner

DODATKOWE INFO :
I see us written in the stars

ŚCIEŻKA Empty



outfit

   Hayden lubił mieć sporo na głowie. Zawsze znajdywał sobie coś do roboty, gdy widział, że ma za dużo czasu. Był człowiekiem ambitnym i miał swój jasno określony cel. Robił więc wszystko, co w jego mocy, żeby jego CV dobrze się prezentowało i żeby nikt nie miał mu nic do zarzucenia. Można to nazwać niezdrowa obsesją, ale dzięki temu coś go pchało do przodu. Był przekonany, że gdyby nie ten cel, to siedziałby aktualnie w akademiku i zbijał przysłowiowe bąki. Lenistwo i odpoczynek był potrzebny, to oczywiste, niemniej jednak nie zawsze. Czuł się trochę jak taki rekin, który musiał ciągle pływać, żeby się nie utopić. On sam musiał coś robić, a trzeba było przyznać, że sporo się już tego nazbierało – studia medyczne, Bractwo i nauka magii, staż u profesora patologii i weekendowa praca. On sam nie wiedział, jak mu się udawało to wszystko pogodzić, ale na całe szczęście był dość dobrze zorganizowanym człowiekiem. W domu trzymano go krótko i wyznaczano mu konkretne godziny na wszystko. Szkoła, nauka w domu i domowe obowiązki, dopiero potem miał czas dla siebie. Nauczył się więc planowania i tego, by jak najszybciej i najlepiej uwijać się z rzeczami, które uniemożliwiały mu zabawę lub czas wolny. Przyzwyczajenie pozostało i nie narzekał na to, bo niesamowicie ułatwiało mu to życie.
   Z jego zamiłowania do zapychania sobie czasu, Hayden oczywiście musiał znaleźć sobie jakieś zajęcie. Wolontariat wydał mu się idealną okazją, zwłaszcza że taka aktywność z całą pewnością dobrze prezentowałaby się w papierach. Hayden lubił udzielać się charytatywnie i pomagać w różnego rodzaju przedsięwzięciach. Wiele robił z dobroci serca, zwłaszcza jeśli sprawa była bliska jego poglądom oraz jeśli w grę wchodziły istoty, które same o sobie zadbać nie mogły, jak chociażby zwierzęta. Wspierał najróżniejsze zbiórki organizowane przez schroniska. Nie był jednak idealny i wiele robił również by podbić swoją papierkową atrakcyjność. Dla pracodawców na pewno atrakcyjniejszy okaże się kandydat, który wiele się udzielał, a przynajmniej z takiego założenia wychodził. Nie interesowało go to, że takie pobudki plamią jego wizerunek. Uważał, że skoro obie strony skorzystają, to nie było źle.
   Amerykańska opieka medyczna pozostawiała wiele do życzenia. Nie każdy mógł sobie na nią pozwolić, a nawet jeśli mógł, to nie zawsze były dostępne rzeczy, które ratowały życie. Jedną z takich rzeczy był dostęp do organów do przeszczepów. Bardzo nad tym ubolewał. On sam już jakiś czas temu wypełnił odpowiednie papierki, które określały go jako pośmiertnego dawcę organów, bo oczywiście uważał to za marnotrawstwo, gdy ludzi grzebano albo palono z pełni funkcjonalnymi organami, podczas gdy mogły one uratować życie innych osób. On sam bardzo tego nie chciał. Jeśli więc miał żyć ze świadomością, że po jego śmierci może uratować jeszcze kilka osób, to oczywiście korzystał. Namawiał również swoich znajomych, by poczynili podobnie, ale nierzadko uchodził wtedy za dziwaka. Mniej dziwne było oddawanie krwi bądź szpiku. Właśnie do tego ostatniego się wybierał. Jako wolontariusz pobierający wymazy.
   Na miejscu pojawił się, gdy inni wolontariusze się rozkładali. Uśmiechnął się do jakiejś blondynki, która poinstruowała go, co i jak. Pokierowała go do jakiejś dziewczyny, z którą miał zbierać wymazy, ale blondyn szybko zmienił kierunek, kiedy to okazało się, że Jacob również brał w tym udział.
   – Cześć, ta miła blondynka powiedziała, że mam siedzieć z tobą – skłamał, ale nie miał zamiaru siedzieć z kimś kogo ledwo zna, a Sullivana znał na tyle, by przynajmniej moc z nim o czymś porozmawiać, jeśli nic innego nie będzie do roboty.

@Jacob Sullivan
Powrót do góry Go down
Sro 26 Sie 2020 - 20:04
Mieszkaniec
Mieszkaniec
Jacob Sullivan
Jacob Sullivan

ŚCIEŻKA Empty



Jeśli mowa o kontrowersyjnych poglądach w oczach społeczeństwa, Jacob wyznawał podobną zasadę. Może i nie podjął jeszcze ku temu żadnego kroku, ale z pewnością myślał o tym nie raz. To było jak ciągłe planowanie czegoś z ciągłym odkładaniem tego na później. Sullivan nie widział powodów,  by ktoś zakopywał jego ciało pod ziemią albo skremował i schował do słoika. Również wolałby oddać swoje narządy potrzebującym, a jeśli by się nie nadawały, przysłużyłby się może nauce i przyszłym przedstawicielom medycyny, którzy mogli by się czegoś nauczyć na prawdziwym martwym okazie. Pośmiertnie czułby się zaszczycony, gdyby jakiś słynny medyk, ratujący ludzkie życia, wcześniej uczyłby się na jego zwłokach. Czego chcieć więcej? Byłby wtedy z niego większy użytek niż obecnie.
Właśnie układał papiery w stos na stole i wyglądał jakby nawet zależało mu na tym, by leżały równo. Prawdę mówiąc, miał to gdzieś, ale akcja jeszcze się nie rozpoczęła, a jemu się nudziło. Zajmując sobie ręce, zajmował także swój umysł i miał nadzieję, że dzięki temu szybciej minie mu czas. Odstawił karton gdzieś na bok, a po chwili usłyszał znajomy mu głos. Uniósł swoje błękitne tęczówki i skierował je na Hayden'a.
- Cześć.- odpowiedział automatycznie i przekręcił lekko głowę, jakby czegoś nie zrozumiał.- Jaka miła blondynka?- przecież jedyną miłą blondynką, jaką chciałby tu widzieć była Joanne, ale ona nie mogła tu przecież być. Przeklął się w myślach za to, że jak zwykle wrócił do wspomnienia jej ślicznej twarzy, choć minęło już kilka lat. Był pewien, że dzisiaj wyglądałaby równie zniewalająco jak zawsze albo może nawet i lepiej. Jacob rozejrzał się dookoła i przypomniał sobie nagle o dziewczynie, która go wcześniej instruowała na temat rejestracji.- Aa, ona.- burknął, po czym usiadł na jednym z krzeseł.- Tym lepiej, już myślałem, że przyślą mi jakiegoś kretyna.- odparł i posłał Hayden'owi koślawy, acz szczery uśmieszek. Odchylił się lekko do tyłu, opierając swoje plecy i czekał aż cała ta akcja się zacznie. Cieszył się, że i tak przydzielono go do samej rejestracji, a nie do zaczepiania i zachęcania przechodnich studentów. Tym mogła się już zająć tamta rzekomo miła blondynka i jej podobne. Jego uśmiech wydawał mu się mniej przekonujący i najpewniej by tylko kogoś zniechęcił.
Powrót do góry Go down
Sro 26 Sie 2020 - 20:33
Bractwo
Bractwo
Hayden Seigner
Hayden Seigner

DODATKOWE INFO :
I see us written in the stars

ŚCIEŻKA Empty



Haydenowi nigdy nie wydawało się, że mógł mieć jakieś kontrowersyjne poglądy, niemniej jednak domyślał się, że jego nieco bardziej konserwatywni koledzy mogli uznawać nawet za radykalne. Czy tego chciał, czy nie płynęła w nim również europejska krew i przesiąkł europejskim wychowaniem w domu, w którym mówiło się mu o czymś takim jak darmowa opieka zdrowotna, czy chociażby darmowa edukacja wyższa. W Stanach Zjednoczonych takie rzeczy nazywano socjalizmem  i ludzi, którzy chcieli wprowadzić takie zmiany, niektóre środowiska traktowały praktycznie jak komunistów. Nie rozumiał jednak, jak coś co miało działać na korzyść wspólnego dobra, mogło być złe i potępiane, zanim w ogóle nawiązywały się jakiekolwiek próby wprowadzenia czy opracowania konkretnych ustaw. Ojczyzna była jednak dość specyficzna, a on miął nadzieję, że gdy tylko jego pokolenie będzie mieć więcej głosu, to wszystko zmieni się na lepsze. Nie mógł bowiem wyobrazić sobie tego, że koszt prowadzenia ciąży i urodzenia dziecka obliczony jest na około dziesięć tysięcy dolarów. To było niedorzeczne! Bardzo chciał to zmienić.
   Uśmiechnął się lekko do chłopaka. Jacoba znał wystarczająco, by dobrze czuć się w jego towarzystwie i nawiązać jakąś tam rozmowę. Nie chciał siedzieć z kimś, z kim nie wiedziałby o czym rozmawiać. Może więc nie będzie nudzić się aż tak bardzo, jak myślał.
   – Ta od której mamy te kartony – odpowiedział, ale na szczęście chłopak szybko zaskoczył o kogo chodziło. Uśmiech jednak zniknął z twarzy Haydena (zakładam, że moja postać wie, że Jacob stracił dziewczynę), przypominając sobie o historii blondyna. Kiwnął głową i odchrząknął, zaczynając rozkładać swoje rzeczy. W pierwszej kolejności przyjrzał się formularzom, które były do wypełniania. Samym  pobieraniem wymazów się nie przejmował, będąc na medycynie doskonale wiedział, jak to wszystko wyglądało, ale z formularzami bywało różnie. On sam nie lubił wypełniać papierków. Cała ta papierologia mocno go przerażała, więc był pewny, że inne osoby mają tak samo i że gdy oni spanikują, to on sam będzie musiał im wszystko wyjaśnić. Dobrze by było, gdyby wiedział, co w tym formularzu się znajduje.
   – Tyle rubryczek do wypełnienia, nic dziwnego że nikt nie chce brać w tym udziału – powiedział, przeglądając kolejne strony. Jemu samemu nie chciałoby się tego wypełniać, jeśli ktoś by go zaczepił na chodniku w czasie, gdy ma swoją piętnastominutową przerwę. Rzucił formularz na blat stolika i skończył rozstawanie przyborów do pobierania próbek.
   – Opowiadaj, co u ciebie? Jak minęły wakacje? – zapytał, siadając w końcu na krześle.

@Jacob Sullivan
Powrót do góry Go down
Czw 27 Sie 2020 - 15:39
Mieszkaniec
Mieszkaniec
Jacob Sullivan
Jacob Sullivan

ŚCIEŻKA Empty



Taki dobór towarzystwa im obojgu wyjdzie na dobre, to było pewne. Znali się na tyle, że zawsze mogli znaleźć jakiś punkt zaczepienia i temat do rozmowy. W każdym razie, było to lepsze niż siedzenie z kimś obcym. Jacob nie miał nic przeciwko poznawaniu nowych osób, ale nie posiadał zbyt wysokich umiejętności interpersonalnych, by zdobyć sympatię każdej osoby. W sumie to i tak było z nim lepiej niż zaraz po tym jak rzucił picie. Na pierwszym roku studiów był zupełnie inną osobą, towarzyską, weselszą, wygadaną i rozrywkową. Alkohol był dla niego świetnym towarzyskim wspomagaczem do czasu aż nie upadł na samo dno. Kiedy podjął się walki z tym paskudnym nałogiem, stał się bardzo nerwowy, opryskliwy i niecierpliwy. Teraz już sobie lepiej radził, ale nie potrafił wrócić do tego kim był kiedyś. Choć miał bardziej pesymistyczne predyspozycje, próbował w tym wszystkim znaleźć i jakąś zaletę. Skoro nie był taki jak kilka lat temu, może nie da się już wciągnąć w żadne paskudne bagno. Kto wie?
- Luz.- westchnął, próbując zabrzmieć choć trochę beztrosko i szturchnął lekko ramię kolegi, którego mina odrobinę zrzedła. Nie oczekiwał od ludzi, że będą uważać na temat jego przeszłości i jakoś się tym przejmować. Trochę ironicznie, bo sam za to często wracał do tych wspomnień. Niechętnie o tym rozmawiał, ale nie było to łatwe, kiedy cały kampus huczał o beznadziejnym wypadku. Właściwie to nawet przyzwyczaił się do zadawanych mu pytań. Nawet nie pamiętał jak doszło do tego, że i Hayden'owi opowiedział o swojej zmarłej dziewczynie. Teraz jedynie chciał pozbyć się tej chwili niezręczności, więc poszedł śladami za blondynem i skupił się na formularzach.
- Nie może być tak źle...- mruknął i wziął jeden komplet papierów, by zobaczyć te nieszczęsne rubryczki. Pierwsza strona zawierała głównie miejsca na dane osobowe, jakieś podpisy i zasady. Dopiero na następnych było mnóstwo przeciwwskazań, opisów chorób i kolejnych zasad. Jego usta ułożyły się w nikły grymas, kiedy zapoznawał się z treścią formularza.- No dobra, jednak trochę tego jest.- przyznał i prychnął pod nosem. Po chwili przesunął stertę formularzy bliżej siebie, a swojemu towarzyszowi podsunął pudło z patyczkami i próbówkami.- Eh, zajmę się papierkami, a ty będziesz się uśmiechał do ludzi, kiedy będą sobie grzebać patykiem w gębie.- oznajmił, godząc się z koszmarnymi rubryczkami. Był gotów się poświęcić i zająć papierologią, a swojemu kumplowi oddać drugą część zadania. Powinno pójść sprawnie, jeśli podzielą się jakoś obowiązkami. Kiedy Jacob będzie kontrolował czy ktoś poprawnie uzupełnia formularz, Hayden w tym samym czasie będzie liczył czas i podawał patyczki.
- Zapisałem się jako członek w Audubon Nature Institute, bo chciałem zacząć u nich staż, ale chcieli żebym najpierw zdał egzamin z botaniki w tym semestrze. Będą na mnie czekać w przyszłym.- pochwalił się i nie sądził, by problemem było dla niego zdanie kolejnego egzaminu. W wakacje nie spodziewał się, że będzie interesować ich jego przebieg studiów, a z drugiej strony im się nie dziwił. Miałby się tam zajmować badaniami nad roślinnością lub zwierzętami albo wyuczyć się na przewodnika po okolicznych mokradłach. Wydawało mu się to dość ciekawe, bo w odróżnieniu do Hayden'a w naukach przyrodniczych ludzie obchodzili go akurat najmniej.- Więc skończyło się jak zwykle na tym, że wróciłem do rodziców i pomagałem mamuśce w gabinecie na zmianę z przerzucaniem cegłówek na budowie u ojca.- zaśmiał się. Chwilami miał wrażenie, że nigdy nie uda mu się pójść w swoim obranym kierunku, bo wszystko sprowadzało go do weterynarii albo budowlanki. Tam zawsze była potrzebna jego pomoc, ale Jacob chciał pójść w swoją stronę.- Twoja kolej. Coś się zmieniło?- odbił piłeczkę i spojrzał zaciekawiony na swojego towarzysza.
Powrót do góry Go down
Pią 28 Sie 2020 - 12:01
Bractwo
Bractwo
Hayden Seigner
Hayden Seigner

DODATKOWE INFO :
I see us written in the stars

ŚCIEŻKA Empty



   Tak, ich towarzystwo z całą pewnością wyjdzie im na dobre. Może dzięki temu czas szybciej im zleci. Z resztą nie miał nawet pojęcia, jak długo mają tutaj siedzieć. Miał tylko nadzieję, ze ich służba nie skończy się dopiero wtedy, zużyją wszystkie przybory do pobierania próbek. No chyba, że pójdzie to szybko i sprawnie. Na całe szczęście Jacob był na wyciągnięcie ręki i w każdej chwili można było o czymś porozmawiać. Na całe szczęście mieli część wspólnych zainteresowań, biorąc pod uwagę, że biologia i medycyna miały wiele wspólnego. Miał jednak nadzieję, że nie będą musieli poruszać tematów związanych ze studiami.
   Hayden nie miał zbyt wielu znajomych, bo znacznie pewniej czuł się w mniejszym gronie. Lubił poznawać inne osoby, było to nieuniknione na studiach. Znajomości były bowiem potrzebne, nawet po to, by zgarnąć od kogoś notatki albo uczyć się wspólnie. Hayden uwielbiał uczyć się z jakąś osobą, z którą mógłby się później przepytywać. Jego kierunek był niezwykle wymagający, więc przepytywanki były niemalże konieczne. Łatwiej mu się dzięki temu myślało oraz mógł zweryfikować zarówno swoją wiedzę, jak i wyłapać ewentualne błędy rozmówcy. Było to idealnym sprawdzianem umiejętności i wiedzy.
   Blondyn nie chciał poruszać rzeczy, które były dla kogoś trudne. Sam miał swoje problemy i rzeczy, o których nie chciał z nikim rozmawiać. Wiele zachowywał dla siebie, bo nie lubił dzielić się swoją prywatnością. Rzadko też zwierzał się ze swoich obaw, lęków i tym co leżało mu na sercu. Nie chciał, by nieproszone osoby poznały jego słabe strony, a także uważał, że nie musi obarczać innych swoimi problemami. Takie podejście na pewno nie było zdrowe, bo ludzie nie byli maszynami i nie powinni dusić wszystkiego w sobie, bo w końcu od natłoku tego wszystkiego można pęknąć i wyrządzi się większą szkodę, niż gdyby się podzieliło swoimi myślami z kimkolwiek.
   – Połowa z tych informacji nie jest konieczna – stwierdził. On nie lubił dzielić się wszystkimi informacjami, dlatego też nie miał Facebooka czy Instagrama. Zdjęcia sobie robił, jeśli chciał mieć jakąś pamiątkę, ale pamiątki te były dla niego, a nie dla obcych ludzi z Internetu. Albo po prostu był dziwny, że sądził tak, a nie inaczej. No i nie mówiąc już o wykradaniu danych osobowych! Nie na darmo niektóre rzeczy były poufne, jak chociażby numer ubezpieczenia, który właśnie był wymagany w tym formularzu. – Och, to cudownie! Ja nie mam do tego głowy – powiedział, oddając Jacobowi całą stertę dokumentów, które będzie trzeba uzupełniać. Trochę mu ulżyło, bo znając jego to siedziałby przy tych dokumentach i sprawdzał po piętnaście razy, czy aby na pewno wszystko zostało wypełnione poprawnie. On znacznie lepiej czuł się z pobieraniem próbek, bo w końcu było to prawie jak praca w jakimś laboratorium, co pokrywało się z jego przyszłą karierą.
   – Czyli pracowite wakacje – stwierdził, kiwając lekko głową. – Ja zwiedzałem Nowy Orlean, byłem na parę dni we Francji i w sumie tyle – stwierdził. On sam wolał odpoczywać i jeśli mógł, to robił właśnie to. Wakacje były dla niego odpoczynkiem, nie zgarniał sobie żadnych zajęć, które miałyby go z tego odpoczynku wybijać.
   – Ale dostałem się na staż do patologa. Profesor Bourke zaproponował mi, żebym pomagał mu z niektórymi sprawami – pochwalił się. Uważał bowiem, że była to świetna okazja do podszkolenia się z patologii i zdobycia trochę doświadczenia.

@Jacob Sullivan
Powrót do góry Go down
Pią 28 Sie 2020 - 19:29
Mieszkaniec
Mieszkaniec
Jacob Sullivan
Jacob Sullivan

ŚCIEŻKA Empty



Hayden miał zdecydowanie większą wiedzę medyczną niżeli Jacob pomimo lat studiowania. Sullivan nie uczył się tak zaawansowanych rzeczy w dziedzinie ludzkiego organizmu i szczerze powiedziawszy nawet go za bardzo nie interesowały. Zaczął studiować biologię bo chciał pracować z przyrodą, a najlepiej taką, której żaden człowiek nie zdążył zmodyfikować. Było tu tyle możliwości, że nie potrafił się zdecydować w czym się w ogóle wyspecjalizować. Jak dotąd najlepiej szło mu badanie roślin, ale nie imał się również od nauki o zwierzętach. W każdym razie, nie potrafił tak dobrze zweryfikować ile z wszelkich przeciwwskazań za liście jest rzeczywiście potrzebnych. Dane osobowe to jedno, było ich za dużo i wiele osób mogłoby to stwierdzić. Jacob nie był po prostu pewien czy na pewno każda z wymienionych chorób lub wad rzeczywiście mogłaby przeszkadzać.
- Po przeczytaniu tej listy mam ochotę iść się zbadać.- odparł żartobliwie. Nie był typem osoby, która zaraz na swoim ciele dostrzegała wszelkie objawy po dowiedzeniu się o jakiejś chorobie, ale po zerknięciu na jeden formularz zaczął się zastanawiać czy to możliwe, że nic z wymienionych tam rzeczy mu nie dolega. Najlepiej by było gdyby zbadał chociaż swoją wątrobę, bo niewykluczone, że nie zdążyła się odpowiednio zregenerować pomimo czasu, jaki już minął.- Odwdzięczysz się innym razem.- odpowiedział, posyłając tajemniczy uśmieszek do swojego kolegi. Tym razem również żartował, bo nie oczekiwał niczego w zamian za to, że wykonywał zadania, do których sam się zgłosił jeszcze zanim natknął się tu na Hayden'a. W przeciwieństwie do niego nie był tak skrupulatny. Właściwie to daleko mu było do takiej dokładności, bo był zbyt roztrzepany na to. Dlatego zapewne będzie rzucał tylko okiem czy coś sie zgadza, zamiast czytać formularze po kilka razy, nie myśląc nawet o tym jakie konsekwencje mogą wyjść z tego, że będzie gdzieś pomyłka. Nikt w końcu nigdy nie powiedział, że Jacob jest nadzwyczaj odpowiedzialny i przezorny, co odzwierciedla się także w jego życiorysie.
- Zobaczyłeś tam coś ciekawego prócz wieży Eiffla?- zagaił ciekawsko. W jego słowach nie było nawet niczego złośliwego. Po prostu ten kraj jest powszechnie kojarzony z tą jedną atrakcją, a Jacob obstawiał, że taki kraj ma o wiele więcej do zaoferowania. Z takiej wiedzy ciekawostkowej, słyszał, że we Francji jest sprzedawana dobrej jakości woda źródlana do picia, a w samym Paryżu na wielu uliczkach są punkty, gdzie można nalać jej sobie do butelki, kiedy jest się spragnionym.- A więc będziesz grzebał sobie w martwych ciałach?- prychnął lekko rozbawiony. On jednak preferował żywe okazy, ale to dobrze, że na tym świecie był ktoś kto interesował się także martwymi.
Powrót do góry Go down
Pią 28 Sie 2020 - 21:10
Bractwo
Bractwo
Hayden Seigner
Hayden Seigner

DODATKOWE INFO :
I see us written in the stars

ŚCIEŻKA Empty



Wiedza medyczna Haydena musiała być większa, to było oczywiste, bo w końcu medycyna była dziedziną, której postanowił się poświęcić. Jacob z całą pewnością przewyższał jednak chłopaka jeśli chodziło o rozbudowaną wiedzę biologiczną. Biologia była tak szeroką dziedziną nauki, że nie sposób było wszystkiego zapamiętać. Trudno było mówić o specjaliście z dziedziny biologii, zazwyczaj wybierało się wtedy jeden konkretny kierunek, którym się szło. W medycynie było w sumie podobnie. Nigdy nie miało się specjalizacji we wszystkim, chociaż na medycynie uczyło się dość ogólnych rzeczy, to jednak później należało się określić. Hayden nie wiedział jeszcze, w jaką dziedzinę uderzy. Podobało mu się wiele rzeczy, ale wielu jeszcze nie miał okazji poznać i przekonać się, czy będą dla niego. Na nic się jeszcze nie decydował, bo na całe szczęście miał jeszcze trochę czasu. Kto wie, może jeszcze okaże się, że patologia i medycyna sądowa okażą się tym czymś.
   – Gdy widzi się to wszystko, to zbadanie się samo przychodzi na myśl – zaśmiał się. On sam po każdych kolejnych zajęciach wychodził z przeświadczeniem, że coś mu dolega, bo potrafił dopatrzeć się w sobie objawów najbardziej zmyślnych chorób. Nie sposób było mu się dziwić, biorąc pod uwagę fakt, że większość z tych dolegliwości objawiała się naprawdę błahymi rzeczami jak chociażby zmęczenie, senność i złe samopoczucie. I jak tu się nie denerwować? Hayden wielokrotnie próbował przekonać się, że nic mu nie dolega. Nie chciał zrobić z siebie hipochondryka i starał się z całych sił, by nie diagnozować się w poradni Google, bo wolał uniknąć dowiedzenia się, że ma jakiś nowotwór.
   – Jasne, że się odwdzięczę – powiedział. Nie było nic złego w interesowności. Dawało to bowiem gwarancję, że coś się faktycznie zrobi. W końcu on sam przyszedł tutaj nie tylko z dobroci serca (chociaż chciał tak właśnie myśleć), ale też dlatego, że taki wolontariat dobrze wyglądał w papierach. A on chciał, by jego papiery były jak najlepsze. Z resztą nie miał nic przeciwko temu, by zrobić coś dla Jacoba w ramach podziękowania. Uśmiechnął się lekko.
   – Widziałem, byłem też w Disneylandzie – zaśmiał się, bo wydawało mu się, że wizyta w europejskim parku rozrywki była największą atrakcją jego wyjazdu. Ale uwielbiał tego typu rzeczy – karuzele, nawiedzone domy i inne atrakcje. W takich miejscach był jak dziecko. – No i rodzice chcieli mi pokazać, gdzie się wychowali – dodał, bo oczywiście właśnie dlatego wybrali się do Francji. Chłopak całe życie spędził w USA i nigdy nie było mu dane zobaczyć rodzinnego domu swoich rodziców.
   – Będę, już nawet miałem okazję to zrobić. No i będę pomagać rozwiązywać sprawy kryminale – wyjaśnił. W szczególności właśnie to podobało mu się w tym stażu najbardziej. Fakt, że przyczyni się do wyjaśnienia czyjejś śmierci albo pomoże złapać przestępcę była ekscytująca.

@Jacob Sullivan
Powrót do góry Go down
Sob 29 Sie 2020 - 22:40
Mieszkaniec
Mieszkaniec
Jacob Sullivan
Jacob Sullivan

ŚCIEŻKA Empty



Jacob niejednokrotnie ubolewał nad tym, że na swoich studiach uczył się rzeczy, które kompletnie go nie interesowały. Biologia to bardzo ogólnikowy kierunek mieszczący w sobie wiele specjalizacji. Warto było jednak przez to przebrnąć, by potem zgłębiać swoją wiedzę w dziedzinach, które go bardziej obchodzą. To co teraz studiuje da mu podstawy do zdobywania nowych doświadczeń i zostało mu już stosunkowo niewiele, by odnaleźć swoje powołanie. Właściwie to nadal nie zdecydował się co by dokładnie chciał robić. Rozpatrywał wiele opcji, więc prawdopodobnie chwyci się tego, co wpadnie mu w ręce i zmieści się w jego kryteriach. Potem będzie myślał nad tym co jeszcze mógłby zrobić. Przecież będzie musiał pracować, zamiast zbijania bąków i czekania na robotę, która w jego mniemaniu będzie wystarczająco zadowalająca. Stąd też staż w organizacji, która zajmuje się przyrodą w bardzo szerokim spektrum. Możliwe, że właśnie tam odkryje specjalizację dla siebie. Chwilami zazdrościł studentom, którzy od samego początku wiedzieli w jakim kierunku zmierzali. On, w przeciwieństwie do nich, nadal przeciskał się przez lata studiów po omacku.
- Dla tego tym bardziej współczuję studentom medycyny.- odparł prostolinijnie i zaśmiał się. W końcu wiedział, że Hayden należy do grona owych studentów. Każdy potrafił narzekać na jakąś dziedzinę nauki, dlatego wybierali dla siebie coś innego. Jacob nie wyobrażał sobie, żeby miał teraz siedzieć z humanistami i uczyć się o literaturze. Tak samo, gdyby był na miejscu swojego kolegi, pewnie wpadłby w słynną hipochondrię i przesadnie analizowałby każdą zmianę, jaka następowałaby w jego ciele, myśląc, że to objaw jakiejś choroby. W tym momencie idealnie wpasowywało się powiedzenie "im mniej wiesz, tym lepiej śpisz".  
Uniósł lekko brwi, przypominając sobie, że słynny Disneyland również wchodził w grę podczas zwiedzania Francji. Owszem, jako dziecko oglądał bajki i różne kreskówki, ale to stosunkowo szybko mu przeszło. Był tym niereformowalnym dzieciakiem, który zbyt szybko zaczął oglądać horrory, a potem najlepiej bawił się podczas Halloween, strasząc młodszych od niego, którzy chcieli tylko kilka cukierków.
- Twoi rodzice są francuzami?- zapytał, lekko zaskoczony. W jego pytaniu nie było niczego oceniającego, bo czyjekolwiek pochodzenie nie miało dla niego żadnego znaczenia. Po prostu zawsze sądził, że Hayden i jego rodzina to mieszkańcy Luizjany od pokoleń. Może i znali się jakiś czas, ale nie na tyle dobrze, by wiedzieć o sobie wszystko. Pytanie Jacoba nawet nie wymagało odpowiedzi, tylko miało posłużyć jako wyraz jego przebłysku zdziwienia.
- Pewnie smród niemiłosierny, co?- zagaił, choć jego wyobrażenie zwłok było pewnie wypaczone w porównaniu z tym jak naprawdę wygląda taka praca w prosektorium. Wyobrażał sobie natychmiast gnijące już ciało z wypełzającymi z niego larwami. Ironiczne dla jego pytania było również to, że życie wśród zwierząt również nie zapewniało mu najprzyjemniejszych aromatów.- W każdym razie i tak chętnie posłucham, jeśli trafisz na jakiś ciekawy przypadek.- przyznał, wyobrażając sobie jakieś skomplikowane morderstwo rodem z serialu kryminalnego, gdzie każdy ślad wskazuje na coś innego i trudno stwierdzić co dokładnie było przyczyną śmierci.

Powrót do góry Go down
Nie 30 Sie 2020 - 11:27
Bractwo
Bractwo
Hayden Seigner
Hayden Seigner

DODATKOWE INFO :
I see us written in the stars

ŚCIEŻKA Empty



   Hayden miał jeszcze trochę czasu na to, by zdecydować się na swoją specjalizację. Doskonale wiedział, czym nie chciał się zajmować. Urologia czy ginekologia go nie interesowały w ogóle. Podobała mu się chirurgia urazowa czy plastyczna, bo dzięki temu mógłby naprawdę pomagać ludziom. Naczytał się wielu historii o tym, jak chirurdzy pomagali przywrócić sprawność w odciętej dłoni i dla niego właśnie to była prawdziwa magia. Nie każdy był jednak w stanie to zauważyć. Niestety z byciem chirurgiem czy lekarzem wiązało się jednak to, że musiał pracować z żywymi ludźmi, którym musiał pomóc, a nie zaszkodzić. Dlatego ostatnio patologia zaczęła się do niego uśmiechać. W tej dziedzinie nie musiał przejmować się tym, że może komuś zaszkodzić, bo pracowało się wtedy ze zwłokami. Niestety i to miało swoje wady, jak chociażby fakt, że pracowało się na denatach, którzy nie zawsze wyglądali tak dobrze jak zwłoki, na których ćwiczyło się w trakcie zajęć. Nie żeby te były jakieś super wybitne. O dziwo jednak, bardzo mu się to podobało. Lubił anatomię, lubił widzieć, co dzieje się wewnątrz organizmu. Uważał bowiem, że ludzie byli niemal idealnymi maszynami, w których nawet najmniejsze organelle komórkowe musiały działać poprawnie, żeby cały organizm był sprawny. Wszystko było tak ładnie przemyślane, że nie sposób było tego nie podziwiać.
   – Może uda mi się uodpornić albo przestanę wyszukiwać objawów w Google –stwierdził. Pomimo tego, że był czarownikiem, to jednak dalej był człowiekiem i śmiertelnikiem. Każdego dnia, coś mogło mu się stać, co potencjalnie mogło go zabić. Nie bał się śmierci. Nie chciał też żyć wiecznie, bo wydawało mu się to okrutne, zwłaszcza gdy inni jego bliscy mieliby się starzeć i umierać. Nieśmiertelność była przerażająca i nie rozumiał tego popędu ludzkości do tego, by to osiągnąć. Było mu jednak przykro, że po jego śmierci, nie będzie mógł być świadkiem tego, co uda się osiągnąć ludzkości. Był bowiem optymistycznie nastawiony na przyszłość, nawet jeśli teraźniejszość wydawała się dość nieciekawa.
   – Tak, rodowitymi francuzami –uśmiechnął się. On sam był rodowitym obywatelem Stanów Zjednoczonych, bo urodził się właśnie tutaj w kraju, więc dzięki temu był w stanie zdobyć obywatelstwo. Przeciwnie do jego rodziców, którzy obywatelstwo dostali gdy chłopak miał siedem lat. Wbrew pozorom zdobycie obywatelstwa wcale nie było takie proste. On sam nigdy się swoich korzeni nie wstydził. Prawda była taka, że każdy jasnoskóry mieszkanie USA pochodził z jakiegoś innego kraju, najczęściej właśnie z Europy. Nie znaczyło to jednak, że chciał wracać do korzeni i poznawać historię Francji i wszystko co było z nią związane.
   – No nie można powiedzieć, by zapachy były przyjemne, ale idzie się przyzwyczaić – stwierdził. Tak, zapach robił swoje i trzeba było przywyknąć, jednak najgorszy i tak zawsze był widok takich zwłok, bo potrafił on zostać w pamięci na bardzo długo. – Teraz pracuję nad tą sprawą tego chłopaka z dziurą w klacie – stwierdził, uśmiechając się lekko. Był to dość ciekawy i niecodzienny przypadek, żeby znaleźć zmarłego z taką właśnie raną. Na całe szczęście wszystko dało się ładnie wyjaśnić.

@Jacob Sullivan
Powrót do góry Go down
Nie 30 Sie 2020 - 14:14
Mieszkaniec
Mieszkaniec
Jacob Sullivan
Jacob Sullivan

ŚCIEŻKA Empty



Wujek Google był doradcą chyba każdego człowieka na ziemi, który nie ima się od korzystania z internetu. Sam niejednokrotnie sprawdzał w sieci, czy jakaś z odczuwanych przez niego dolegliwości nie zwiastuje niczego poważnego. Niemal za każdym razem dowiadywał się, że może mieć raka, więc zaprzestał szukania odpowiedzi, kiedy przeczuwał, że może być to coś poważniejszego niż reakcja na jakąś roślinę albo objaw przeziębienia. Unikał chodzenia do lekarzy jak ognia, ale po to też miał znajomych na medycynie, by mogli zwoje diagnostyczne zdolności wypróbować właśnie na nim. Jak dotąd nie zdarzyło mu się poważnie zachorować lub doznać jakiejś trudnej dolegliwości, więc radził sobie po swojemu jak mógł. Ostatnio korzystał z lekarskiej pomocy, kiedy postanowił, że skończy ze swoim życiem w szpitalnej łazience. Ktoś wyżej jednak miał inny plan i nasłał na niego pielęgniarkę, która szybko przystąpiła do akcji ratunkowej.
- Z tego co dowiedziałem się od Google, mam raka mózgu, guza w jelicie i czerniaka skóry, więc..- zażartował i pokręcił głową, myśląc o tych niedorzecznych teoriach. Internet okazywał się pomocniejszy, kiedy szukał informacji z innej dziedziny. W kwestii poszukiwania wiedzy o roślinach,  zwierzętach i różnych zjawiskach zachodzących w przyrodzie był bardzo pomocny. Czasami łatwiej było wpisać hasło w wyszukiwarkę, niż przeglądać wszystkie książki dostępne w bibliotece, nie mając pewności, czy któraś z nich opisuje to czego aktualnie szuka.
Jacob przyjrzał się odrobinę Haydenowi, chcąc doszukać się czegoś, co potwierdzi, że w jego żyłach płynie francuska krew. Co z tego, że wygląd wcale nie musiał tego wskazywać. Szybko zrezygnował z tej nikłej analizy świadom, że to bez sensu. Cóż, przynajmniej korzenie jego kolegi kryły za sobą jakąś ciekawą historię. Gdyby Sullivan zabrałby go do Tennessee, nie zrobiłoby to na nim większego wrażenia. Jacobowi wydawało się, że tamte rejony mimo wszystko były dość charakterystyczne spośród różnych stanów w ich kraju. To trochę paradoksalne, że Europę uważał za miejsce o bardzo różnorodnych kulturach, skoro stanowiła ona kontynent, kiedy kraj, w którym mieszkał posiadał ich jeszcze więcej ze względu na kolonizacje, jakie w nim nastąpiły. Jak to mawiają "Cudze chwalicie, swego nie znacie.".
- Domyślam się.- stwierdził.- Moja mama jest weterynarzem, a swój gabinet otworzyła na wsi, gdzie zajmuje się nie tylko szczepieniem psów, ale i odbieraniem porodów u krów i badaniem hodowli świń, gdy jedna okazywała się chora.- powiedział, uchylając mu rąbka tajemnicy o tym, jakie to ciekawe zajęcia miał, kiedy pomagał swoim rodzicom w ich obowiązkach zawodowych.- Po paru dniach spędzonych w chlewie prawie się nie czuje tego smrodu.- przyznał, marszcząc czoło. Kiedy mieszkali jeszcze w Memphis, jego mama zajmowała się głównie typowymi zwierzątkami domowymi, a nie gospodarczymi. Wtedy też nie angażowała go w swoją pracę, bo był za młody i za głupi.
- I co takiego odkryłeś?- spytał zaciekawiony. Kiedy Hayden zaczął go wprowadzać w patologię, śmiał stwierdzić, że jest do jednak dość ciekawy kierunek badań. W końcu nie zawsze przyczyną śmierci jest to, co mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Dla Jacoba zdumiewające było też to, że archeolodzy po wykopaniu jakiś kości, na podstawie ich wyglądu, potrafili stwierdzić co się działo wcześniej z ciałem. Wystarczyło im jakieś zniekształcenie w czaszce, by zacząć dochodzić do tego, jakim narzędziem zostało zadane jakieś obrażenie.
Powrót do góry Go down
Wto 1 Wrz 2020 - 13:11
Bractwo
Bractwo
Hayden Seigner
Hayden Seigner

DODATKOWE INFO :
I see us written in the stars

ŚCIEŻKA Empty



Tak, wujek Google był przyjacielem każdego, ale Hayden uważał, że diagnozowanie się przez Internet powinno być w jakiś sposób regulowane. Bo on nawet jako student medycyny przyłapywał się na tym, że wyszukiwał symptomy, by określić czy był chory, czy nie. Szczególnie jak nie wiedział, czy warto było iść do lekarza, czy jednak nie. Niemniej jednak im więcej czytał na jakiś temat, tym bardziej przekonywał się, że nie było w tym większego sensu, bo nie ważne co wpisywał, to i tak wychodziło że miał nowotwór. Niemniej jednak trudno było mu się od tego oddzielić. Może powinien bardziej się starać i nie oddawać pokusom. Z cała pewnością by mu się udało powstrzymać przed diagnostyką internetową.
   – No właśnie, nie ważne jakie masz objawy, to i tak masz raka – stwierdził, wzruszając lekko ramionami. Z drugiej strony, jakby się nad tym zastanowić, to takie diagnozy mogłyby być dodatkowo bardzo niebezpieczne. Ciągłe wskazywanie na nowotwory mogłoby w końcu znieczulić ludzi, którzy stwierdziliby, że nic poważnego im pewnie nie dolega i bagatelizowaliby objawy swoich chorób, a to mogło okazać się nawet śmiertelne. W końcu nie każda śmiertelna choroba musi objawiać się poprzez poważne symptomy. Nie chciał oczywiście skreślać potęgi Internetu. Był on bardzo pomocny, jeśli szukało się konkretnych informacji.
   Jedyne co mogło zdradzać to, że Hayden był francuzem, to fakt, że gdy się denerwował to przeklinał po francusku. Francuskie przekleństwa same cisnęły mu się na język, bo będąc dzieckiem wielokrotnie słyszał je od rodziców, którzy w domu mówili wyłącznie po francusku. Z resztą pierwszym językiem, jakim się nauczył, nie był angielski, tylko właśnie francuski. To aż dziwne, że blondyn nie miał akcentu, tylko posługiwał się jedynie tym znanym dla mieszkańców Luizjany. Normalnie nikt by nie przypuszczał, że chłopak może być Europejczykiem. No może poza faktem jego nazwiska, ale w Nowym Orleanie pełno było rodzin pochodzących z Francji, biorąc pod uwagę, że miasto to było początkowo francuską kolonią. Było to wręcz poetyckie, że stamtąd właśnie pochodził.
   – O, uwielbiam zwierzęta – powiedział. Z chęcią poszedłby na weterynarię, chociaż znacznie pewniej czuł się w ludziach. Wydawało mu się, że bycie lekarzem było mniej stresujące, bo w końcu zwierzę nie powie, co mu dolega i co boli. Kontakt był utrudniony, a dodatkowo właściciele nie mówili wszystkiego i zatajali niektóre szczegóły, żeby nie wyjść na nieodpowiedzialnych.
   – Że to pewnie sprawka niedźwiedzia – powiedział, ale mina mu zrzedła. Nie chciał okłamywać Jacoba, ale nie chciał też mu mówić o swoich prawdziwych podejrzeniach, że chłopak pewnie został zamordowany. Tylko ta opcja wydawała się Haydenowi najbardziej logiczna. – Bardzo wybrednego niedźwiedzia – dodał, biorąc pod uwagę, że denat nie posiadał serca, a pozostałe narządy były całe.

@Jacob Sullivan
Powrót do góry Go down
Wto 1 Wrz 2020 - 21:20
Mieszkaniec
Mieszkaniec
Jacob Sullivan
Jacob Sullivan

ŚCIEŻKA Empty



Jacob miał dość luźny stosunek do kwestii dbania o swoje życie. Wprawdzie, pożegnał się z wszelkimi autodestrukcyjnymi skłonnościami, jednak nadal nie uważał siebie za osobę na tyle wartościową, by opłacało się ją ratować za wszelką cenę. Jedyne co robił to po prostu egzystował z nikłą nadzieją, że jednak takowej wartości być może kiedyś nabierze. Pewnie pierwszym krokiem ku temu byłoby to, aby sam w siebie bardziej uwierzył. Był na stosunkowo dobrej drodze, bo w końcu nadal się rozwijał i poszukiwał dla siebie odpowiedniej drogi. Co lepsze, zapisywał się na jakieś wolontariaty, tak jak teraz. Więc czy taki Wujek Google byłby w stanie mu zaszkodzić? Szczerze w to powątpiewał. Sullivan jest dzieckiem lat dziewięćdziesiątych i świat wirtualny nie zdołał mu namieszać wystarczająco w głowie. Gorzej z osobami w starszym wieku, które naiwnie wierzyły we wszystko co czytały lub tymi zdecydowanie młodszymi, które zapominały o rzeczywistości w obliczu istniejącego internetowego świata, podatne na wszelkie manipulacje.
- Najgorsze, że niektórzy naprawdę w to wierzą.- prychnął i pokręcił głową, jakby ta myśl go nawet bawiła. No dobra, może poniekąd tak było, ale jednocześnie odczuwał swego rodzaju rozgoryczenie na myśl o ludzkiej naiwności.
Wieści o zamiłowaniu Haydena do zwierząt Jacob skomentował zwykłym skinięciem głowy i uśmiechem. Już nie chciał rozwlekać się na tym, że lubi je o wiele bardziej niż ludzi, bo zapewne by się powtórzył. Z tych, którzy go znają, chyba wszyscy już o tym wiedzą. Zainteresowały go jednak dalsze informacje, które dotyczyły sprawy nad którą blondyn pracował.
- Hm, ciekawe.- mruknął i dał sobie chwilę na zastanowienie. Wyszło trochę niefortunnie, że takie wytłumaczenie usłyszał akurat Jacob, który w pewnym stopniu interesował się zoologią. Nie bez powodu zapisał się do organizacji zajmującej się tutejszą przyrodą w tak szerokim spektrum. To czy ruszy w kierunku botaniki czy może zoologi to już była tylko możliwości, które staną przed nim otworem.- Miał jakieś charakterystyczne ślady na ciele? Albo było coś co by na to wskazywało w miejscu, gdzie je znaleziono?- dopytał z najczystszej ciekawości. W końcu nie miał pojęcia o wszechobecnej magii i tajemniczych bractwach na jego uczelni. Szukał jedynie jakiegoś logicznego wyjaśnienia.- Niedźwiedzie, zwłaszcza czarny niedźwiedź, nie atakują ot tak.- stwierdził z lekkim zdziwieniem.
Powrót do góry Go down
Sro 2 Wrz 2020 - 12:53
Bractwo
Bractwo
Hayden Seigner
Hayden Seigner

DODATKOWE INFO :
I see us written in the stars

ŚCIEŻKA Empty



   Hayden poważnie podchodził do swojego zdrowia. W końcu miał tylko jedno zdrowie i tylko jedno życie, którego nie mógł zmarnować a tym bardziej stracić za wcześnie. Oczywiście blondyn był wyjątkowo uprzywilejowany i dobrze o tym wiedział. Miał zapewnioną dobrą opiekę medyczną i ubezpieczenie zdrowotne, które było zagwarantowane dzięki pracy jego rodziców. To właśnie było powodem, dla którego nie bał się przed wizytą u lekarzy i kosztami, które mógł ponieść. A jak już wiadomo, opieka medyczna w Stanach Zjednoczonych była rzeczą dość specyficzną, z którą oczywiście się nie zgadzał i chciałby wprowadzić jakieś zmiany. Ale zanim to mogło nastąpić, to musiał jeszcze trochę poczekać.
   Dbał o siebie, nie jadał zbyt dużo fast-foodów, starał się zachowywać odpowiednią dietę no i ćwiczył. Nie miał też zbyt wielu nałogów, bo nawet jeśli pił alkohol, to unikał upijania się do nieprzytomności. Takie rzeczy nigdy go nie pociągały. Raz już miał kasa tak potwornego, że nie mógł ruszać się z łóżka przez całe dwa dni. To go nauczyło, by nigdy nie przesadzać na imprezach, co też udawało mu się osiągać. Nie chciał powtórek.
   – Wiesz, obecnie ludzie są w stanie uwierzyć we wszystko, co im się powie – powiedział. Trochę współczuł takiej naiwności, niemniej jednak nie mógł już nic na to poradzić. Po prostu wiele osób było albo zbyt głupich, albo zbyt leniwych, by zdecydować się na poszukanie odpowiednich informacji na własną rękę (albo u odpowiedniej osoby, jeśli chodziło o zdrowie). No ale cóż, niezbyt go interesowało, co robili inni ludzie, jeśli nie wpływało to na innych. Niemniej jednak niektóre rzeczy strasznie go irytowały, jak na przykład te wszystkie ruchy antyszczepionkowe czy płaskoziemców… Tacy ludzie sami się prosili o nieszczęście.
   – Gdybyś tylko widział, to zdałbyś sobie sprawę jak bardzo ciekawe – powiedział. Pewnie nie powinien wypowiadać się na temat swojego stażu, ale o tym chłopaku z dziurą w klatce piersiowej wiedział już cały uniwersytet, więc w tym co mówił, nie było niczego nowego. – Nie miał serca, zwierzę musiało przebić się prosto przez klatkę piersiową i żebra, szczerze powiem, że nie mam pojęcia, jakie zwierzę zadałoby sobie tyle trudu, by zdobyć czyjeś serce a nie na przykład wątrobę – wzruszył ramionami. Nie chciał się rozgadywać o szczegółach, ale z całą pewnością wolałby pogadać z Jacobem o tej sprawie niż brać wymazy od obcych mu ludzi.
   – No ale jeśli to nie niedźwiedź, to co? – spojrzał wymownie na swojego towarzysza. W końcu nie powie mu, że sam podejrzewa morderstwo. Wolał, żeby Jacob sam wyszedł z taką propozycją i wtedy będą mogli sobie snuć hipotezy wspólnie.

@"@Jacob Sullivan"
Powrót do góry Go down
Sro 2 Wrz 2020 - 17:35
Mieszkaniec
Mieszkaniec
Jacob Sullivan
Jacob Sullivan

ŚCIEŻKA Empty



W dbaniu o swoje zdrowie Jacob ograniczał się do rzeczy, które poprawiały jego samopoczucie. Alkoholu nie pija odkąd definitywnie to rzucił, a paleniem papierosów nigdy nie był zainteresowany, tak jak i innymi używkami. Musiał solidnie się pilnować, kiedy wracał do formy po zwalczeniu swojego nałogu. Jego organizm był wybrakowany we wszelkie witaminy i minerały, które musiał uzupełnić nie tylko suplementami diety, ale i zdrowymi pełnowartościowymi posiłkami. Wrócił również do ćwiczeń, ale bawił się w żadną kulturystykę, picie białka i kreatyny. Robił to tylko dla samopoczucia, dlatego docenia teraz poranki pozbawione kaca i dni bez trzęsących się dłoni. Nie robił tego po to, by na siłę przedłużyć swoją egzystencję, ale dlatego, że jeżeli miał żyć to chciał się chociaż czuć przyzwoicie.
- Nie do końca.- mruknął w odpowiedzi na słowa blondyna.- Czasami wierzą w to, co jest dla nich wygodniejsze. Spróbuj potem takiemu przygłupowi wytłumaczyć, że się myli.- dodał, uzasadniając swoje wcześniejsze zaprzeczenie. Gdyby tak wierzyli we wszystko co im się powie, równie łatwo byłoby ich przekonać do zmiany zdania, a tak niestety nie było. Ludzie ufali nawet najabsurdalniejszym ideom i teoriom, które z naukowego punktu widzenia nie miały racji bytu. Jacob był osobą niewierzącą, dlatego tym bardziej denerwowały go dyskusje z ludźmi, które swoje losy oddawaliby domniemanym prorokom. Opierał to na przykładzie takiego Jezusa. Tak na prawdę nikt nie wiedział o jego narodzinach i nikt nie szedł wtedy do jego stajenki, w której w rzeczywistości też się nie urodził. Ten człowiek przyszedł na świat w jakiejś skalnej grocie i nikogo to wtedy nie obchodziło. W tamtych czasach było mnóstwo osób podających się za proroków, ale tylko on jeden wydawał się ludziom na tyle wiarygodny, by czcili go po dziś dzień. I nie, to nie jest antypropaganda wobec chrześcijan, a jedynie uchylony rąbek historii.
Im więcej informacji dostarczał mu Hayden na temat rzekomego ataku niedźwiedzia, tym bardziej absurdalne mu się to wydawało, co widać było po wyrazie jego twarzy. Pojawił się na niej grymas, jakby właśnie zjadł coś bardzo gorzkiego, ale tak na prawdę był to wynik analizowania tych faktów. Żaden z niego detektyw ani patolog, ale nie była mu potrzebna taka profesja, by uznać to za niedorzeczne. Właściwie to nawet nie trzeba było być specem w zoologi, żeby wiedzieć, że niedźwiedź by tego nie zrobił. Zdarzały się ataki tych zwierząt na ludzi, ale i tak stosunkowo rzadko. Co innego takie pumy...Nawet sam gatunek niedźwiedzi w tym rejonie nie uchodził jako nadzwyczaj agresywny. Wolały unikać ludzi niż wchodzić im w paradę, a nawet jeśli...nie byłyby tak wybredne, by pozbawić swoją ofiarę serca i odejść.
- No nie wiem, choćby człowiek?- odpowiedział i uniósł lekko ramiona. Tylko to mu przychodziło teraz do głowy, jako obrońcy wszelkich praw zwierząt.- I to jakiś cholernie jebnięty psychicznie.- dodał, nie zważając nawet na słowa, których zachciał użyć.- Na pewno nie jakiś niedźwiedź, który zeżre wszystko co wyda mu się zjadliwe, jeśli będzie bardzo głodny.- prychnął. Zastanowił się jeszcze chwilę, a potem znowu spojrzał na swojego kolegę.- Ale to jest tylko moje zdanie, nie muszę mieć racji.- uniósł jedynie ręce w geście, który miał oznaczać, że jest skłonny przyznać się do ewentualnego błędu. Nie mógł przecież wypowiadać się na temat tamtego zdarzenia, a jedynie wspomnieć o tym co wie o niedźwiedziach albo po prostu dzikich zwierzętach. Ludzie od pozostałych zwierząt różnili się właśnie tym, że potrafili zabijać bez znaczącego powodu albo z powódek, do których inne organizmy nie są zdolne.
Powrót do góry Go down
Sro 2 Wrz 2020 - 20:19
Bractwo
Bractwo
Hayden Seigner
Hayden Seigner

DODATKOWE INFO :
I see us written in the stars

ŚCIEŻKA Empty



   Skłamałby, jeśli powiedziałby, że jest abstynentem. Od alkoholu zbytnio nie stronił i lubił coś tam wypić, ale bardzo się pilnował, by nie przesadzić. Nie chciał budzić się z kacem lub, co gorsza, spędzać czas w toalecie na zwracaniu zawartości swojego żołądka. Na to, by uchronić się przed kacem, miał już całkiem niezły i sprawdzony sposób. Po prostu po każdej przyjętej porcji alkoholu pił szklankę wody. Wiele osób uznawało to za dziwne zachowanie, ale zmieniali zdanie, gdy widzieli chłopaka w dobrym stanie kolejnego dnia. Oczywiście spora zasługa takiego stanu była w tym, że blondyn nie przesadzał z alkoholem i nie pił go zbyt dużo. Wiedział, kiedy przystopować i jeśli nie chciał pić za dużo, to męczył drinki przez dłuższy czas. Poza tym w dbaniu o zdrowie musiał liczyć się z tym, jak alkohol wpływa na wszystkie organy, nie tylko na nerki czy wątrobę. Nie mógł pozwolić sobie na takie obciążenie organizmu, jednocześnie wmawiając ludziom, że nie powinni pić. W końcu kiedyś zostanie lekarzem i na pewno będzie odradzać innym spożywanie alkoholu.
   – No tak, tu masz rację – przyznał. Wiara w rzeczy, które były wygodne i łatwiejsze do przyswojenia, była logiczna. W końcu nawet Hayden rozumiał lepiej te sprawy, które bardziej mu odpowiadały i bardziej do niego przemawiały, co nie znaczyło, że musiały być prawdziwe. Oczywiście jeśli nie chodziło o sprawy związane z nauką, bo w tym przypadku raczej nie było zbyt wiele rzeczy, które mogłyby okazać się fałszywe i jednocześnie byłyby nauczane. W końcu nauki, nie ważne z jakiej dziedziny, musiały być poparte konkretnymi danymi, pochodzącymi z konkretnych badań. I właśnie to mu się bardzo podobało, że miał dowód na poparcie niektórych tez. Alei tak znajdą się osoby, dla których nie będzie to wystarczające. Chociaż blondyn i tak uważał, że wynikało to z tego, że ludziom nie chciało się zagłębiać w konkrety i zmobilizować się do snucia własnych wniosków na temat różnych rzeczy. Na całe szczęście Seigner nie był typem osoby, która biegłaby z chęcią tłumaczenia komuś czegokolwiek. Nie czuł się w obowiązku robienia tego. Dlatego też o ile wszelkie te pseudo-ruchy mi przeszkadzały, to nie miał zamiaru zmieniać niczyich poglądów. W końcu żyli w wolnym kraju, w którym każdy mógł robić to co chciał. Westchnął, nie chcąc dalej rozmyślać na ten temat.
   Spojrzał na swojego towarzysza, widząc grymas na jego twarzy. Nie trzeba było być specjalistą w dziedzinie ludzkiej mowy ciała, by domyśleć się, o co mogło chodzić. Uśmiechnął się lekko kącikiem ust. On sam nie wierzył w atak niedźwiedzia. Wydawało mu się, że zwierzę nie mogłoby zostawić tak czystego miejsca zbrodni, bo w końcu ofiara nie miała innych poważniejszych ran. Na miejscu zbrodni nie było nawet większych śladów krwi, co przy wyrwanym sercu wydawałoby się niemożliwe. Hayden naprawdę nie miał pojęcia, jak mogło do tego dojść.
   – Nie ma ludzkich śladów, a to co jest, nie mogły zostawić psy. Musiało być to większe zwierzę – powiedział. Sam nie wiedział, co myśleć o tej sprawie, dlatego też tak bardzo mu się ona podobała. Był zaciekawiony tym, do czego mogą dojść. – No chyba, że był to człowiek i miał wyszkolone psy, które zajęłyby się klatką piersiową, nie widzę innego wytłumaczenia – stwierdził. – Nie było też śladów noża, rana musiała być wygryziona i to nie przez człowieka – dodał jeszcze, spoglądając na Jacoba. W końcu jeśli już ktoś miał się znać na zwierzętach, to właśnie on.

@Jacob Sullivan
Powrót do góry Go down
Czw 3 Wrz 2020 - 23:26
Mieszkaniec
Mieszkaniec
Jacob Sullivan
Jacob Sullivan

ŚCIEŻKA Empty



Jacob uniósł jedynie lekko ramiona w geście bezradności, gdy Hayden przyznał mu rację. Wcale go nie cieszył ten fakt, bo stwierdzenie ludzkiej głupoty i tak niczego nie wnosiło. Mogli teraz tu sobie tak siedzieć i mówić o różnych ideologiach i ich słuszności, ale tak naprawdę to nic nie zmieniało. Jacob jednak nie miał w sobie tak dużych pokładów ambicji i przywódczych predyspozycji, żeby prowadzić jakiś ruch, który będzie uświadamiać ludzi. Od wieków społeczność dzieli się na grupy wierzące w różne rzeczy i tak zapewne pozostanie.
Atak niedźwiedzia był bardzo mało prawdopodobny. Jedyne co mogło na to wskazywać to może ślady, które tam znaleziono. Sullivan przyjrzał się badawczo blondynowi i próbował przez chwilę ocenić, czy on sam wierzy w to wszystko. Kiedy mówił o tym wszystkim, nie kipiał pewnością siebie, ale to dowodziło być może o swego rodzaju pokorze. Ważne, żeby miał otwarty umysł na różne możliwości, ale najpewniej żaden inny sprawca niż niedźwiedź im do głowy nie przychodził.
- Dziwna sprawa.- przyznał, nie wiedząc co o tym myśleć. Nie widział miejsca zbrodni ani też ciała, więc nie mógł stwierdzić kto lub co mogłoby wyrządzić takie szkody. Poza tym, był tylko studentem biologii, a nie medykiem lub jakimś analitykiem śledczym.- Tak czy siak, wątpię, żeby niedźwiedź mógł coś takiego zrobić.- dodał po chwili zastanowienia. Sprawa wydawała mu się podejrzana i nie potrafił wymyślić żadnej logicznej alternatywy, która by ja jakoś wyjaśniła. Wodze fantazji zaczęły posuwać go ku myślom, że ktoś upozorował jakoś takie ślady, ale nie wiedział, czy było to w ogóle możliwe. Wyobraził sobie człowieka, który ubrał jakieś buty udające wielkie łapy i jakimś urządzeniem wydarł serce ofiary. Jednak kto by się tak wysilał, żeby kogoś zabić? Ten ktoś musiałby mieć nierówno pod sufitem, żeby wyrwać komuś specjalnie organ wewnętrzny.- Wygląda to jak zagadka rodem z horroru, nie sądzisz?- przyznał, a kącik jego ust znowu drgnął ku górze. Kiedy tak wyobrażał sobie coraz więcej, wpadał myślami w jakiś fikcyjny świat, bo w tym obecnym takie rzeczy były niemożliwe, prawda?
Powrót do góry Go down
Nie 6 Wrz 2020 - 11:30
Bractwo
Bractwo
Hayden Seigner
Hayden Seigner

DODATKOWE INFO :
I see us written in the stars

ŚCIEŻKA Empty



   Rzeczywiście, ideologie istniały i będą istnieć. Zawsze znajdą się bowiem osoby, które będą wierzyć w różne rzeczy. Ogólnie idea wiary polegała na tym, by wierzyć w coś bez względu na to, czy podane argumenty są logiczne, czy też nie. Wszystkie religie się na tym opierały i Hayden doskonale o tym wiedział. On sam nie był osobą przesadnie religijną. Niby był katolikiem, ale nie chodził do kościoła i jeśli już miał żyć według jakichś tam praw, to na pewno nie były to prawa kościelne. Wierzył w naukę i racjonalizm. Przyjmował do wiadomości tylko to, co było udowodnione. W przeciwnym wypadku łyknąłby wszystko, co zostałoby mu przekazane.
   Oczywiście Hayden miał swoje teorie, przy czym ta z niedźwiedziem była jedną, ale najmniej prawdopodobną. Raczej nie wierzył w to, że zwierzę mogłoby być tak wybredne i staranne w wyjadaniu kawałków ciała. Poza tym na pewno byłyby inne ślady, a z tego co wiedział, to w okolicy nie było nawet odcisków niedźwiedzich łap. No chyba że ktoś celowo przeniósł ciało w inne miejsce. Było wiele znaków zapytania.
   – Nawet nie wiesz, jak bardzo, ale chyba lepiej mi się żyje z myślą, że było to zwierzę niż człowiek – powiedział. W końcu jakby Hayden zauważył na swojej drodze niedźwiedzia, to pewnie nie szedłby w jego stronę. W ciągu dnia mijał jednak tak wielu ludzi, że nawet nie wiedziałby, kiedy zetknąłby się z potencjalnym mordercą.
   – Trochę tak, ale przyznam, że wolę czytać horrory, a nie brać w nich udział – stwierdził, uśmiechając się lekko. Na całe szczęście rozmowę skończyli w odpowiedniej chwili, bo zaraz podeszłą do nich jakaś rudowłosa dziewczyna. Hayden od razu skierował ja do Jacoba, by wypełniła odpowiednie papiery, podczas gdy on sam zaczął przygotowywać przybory do zrobienia wymazu. Ubrał rękawiczki, czekając aż dziewczyna się do niego odwróci. Nie minęło nawet pięć minut, gdy wszystko było zrobione, a on skończył opisywać probówkę.
   – Nie było źle – mruknął, kiwając zadowolony głową.

@Jacob Sullivan
Powrót do góry Go down
Nie 6 Wrz 2020 - 14:57
Mieszkaniec
Mieszkaniec
Jacob Sullivan
Jacob Sullivan

ŚCIEŻKA Empty



Jacob niekiedy lubił się wymądrzać i doszukiwać się sposobności, żeby mieć rację. Teraz jednak sobie to odpuścił, bo przecież nie mógł wiedzieć o tym przypadku więcej niż Hayden, który pracował nad sprawą podejrzanej śmierci. Jedyne czym mógł się podzielić to posiadaną wiedzą na temat zwierząt, a zwłaszcza niedźwiedzi, no i oczywiście wyrazić swoje wątpliwości, które jego rozmówca zdawał się poniekąd podzielać. Wygodnie było winę zwalić na dzikie zwierze i zapomnieć o sprawie. Pozostawione ślady ponoć wykluczały udział człowieka, a niedźwiedzia nikt przecież nie będzie przesłuchiwał.
- Tak, to wiele ułatwia.- przyznał jedynie. U takiego zwierzęcia łatwo było nawet wymyślić motyw danej zbrodni. Można stwierdzić, że bronił swojego terytorium, młodych, został pierwszy zaatakowany lub był bardzo głodny. To kłóciło się z faktem, że ciało ofiary było pozbawione wyłącznie serca, ale i tak łatwiej było myśleć o niedźwiedziu jako sprawcy niż o człowieku. Jeśli ktoś boi się spotkania z niedźwiedziem, to nie wchodzi do lasu. A co jeżeli był to człowiek? Trudno stwierdzić kto to mógłby być i można z takim minąć się kiedykolwiek i gdziekolwiek.
- W razie czego, nikt nie będzie ciebie pytał co byś wolał.- stwierdził i prychnął lekko rozbawiony. Najprawdopodobniej nikt by się nie zgłosił na ochotnika to przeżycia horroru, więc gdyby istniała taka możliwość, nie pytaliby ludzi o zdanie i nie prosiliby o wyrażenie chęci.- Ale na szczęście, życie to nie fikcyjny film czy książka.- dodał, choć świadom był, że życie i tak ma wiele innych przykrości do zaoferowania. To, że nie byli narażeni na klątwę w postaci czarnowłosej dziewczynki wychodzącej z telewizora, nie oznaczało, że zawsze jest lekko. Ludzie stają w obliczu wielu tragedii, których trudno było uniknąć lub się nawet nie dało, a w takich horrorach bohaterowie na ogół sami się proszą o kłopoty.
Po chwili przyszła do nich pierwsza osoba, która chciała się zarejestrować. Była to rudowłosa dziewczyna, na którą Sullivan również nie zwrócił szczególnej uwagi. Wytłumaczył jej krótko to jak ma wypełnić formularz i na co zwrócić uwagę. Chwilę jej to zajęło, ale nic dziwnego. Poza tym, że musiała to wszystko przeczytać, czekało ją jeszcze wpisywanie swoich danych i uzupełnienie pozostałych rubryczek. Jacob skontrolował czy wypełniła papiery poprawnie i odesłał ją do blond kolegi.
- Tak, może jakoś nam to zleci.- stwierdził, zgadzając się z Haydenem. Studenci zaczęli powoli się schodzić w okolicy i rozmawiać ze sobą. W tym czasie dziewczęta zachęcały niektórych do rejestracji, a ci albo usprawiedliwiali się chorobami albo podchodzili do stanowisk.- To jak to z tobą jest? Wolisz pracować z żywymi czy martwymi pacjentami?- zagaił, wracając do tematu jego stażu. Pytanie było częściowo żartobliwe, ale pewnie odpowiedź na nie będzie miało jakieś uzasadnienie. W międzyczasie podszedł kolejny student, którego równie sprawnie wypełnił formularz i przystąpił do pobierania wymazu.
Powrót do góry Go down
Sro 9 Wrz 2020 - 19:24

Sponsored content

ŚCIEŻKA Empty



Powrót do góry Go down
 Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 

Strona 1 z 2Idź do strony : 1, 2  Next

 Similar topics

-
» ŚCIEŻKA
» ŚCIEŻKA
» ŚCIEŻKA
» ŚCIEŻKA
» ZAPOMNIANA ŚCIEŻKA

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
-

Forum stworzone na podstawie serialu The Order - opisy uniwersum zostały opracowane z wykorzystaniem informacji z serialu. Styl oraz grafika są dziełem administracji. Część kodów na forum jest zaczerpnięta ze stron CCCrush + Terrible.