"
I give my life to the cause.




ŚCIEŻKA
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down
Konto specjalne
Konto specjalne
Belgrave
Belgrave

ŚCIEŻKA Empty





Ścieżka




Główna ścieżka, która prowadzi przez cały park.


Powrót do góry Go down
Nie 26 Lip 2020 - 22:59
Mieszkaniec
Mieszkaniec
Jacob Sullivan
Jacob Sullivan

ŚCIEŻKA Empty



-2-

Jacob, odkąd rzucił picie i zabawy w otoczeniu członków bractwa, musiał nauczyć się jakoś gospodarować swoim czasem. Dość szybko doszedł do wniosku, że siedzenie w pokoju i ukrywanie się przed potencjalnie denerwującymi ludźmi nie miało żadnego sensu. Samotność w otoczeniu czterech ponurych ścian przywoływało jedynie mnóstwo wspomnień i gorzkich myśli. Najbardziej służył mu ruch i zapychanie swojego umysłu jakimiś drobnostkami, takimi jak choćby podziwianie przyrody, którą w gruncie rzeczy obserwować lubił.
Blondyn, korzystając z chwili wolnego czasu, postanowił przejść się po parku. Ot tak, najzwyczajniej, zrobić sobie spacer, ewentualnie po drodze zastanowić się nad dalszym planem. Odkąd porzucił swoje szalone studenckie życie, poczuł jakąś okropną awersję do typowych zwyczajów, do których kiedyś był pierwszym ochotnikiem. Beer pong? Pewnie! Gierki towarzyskie? Czemu nie?! A teraz? Teraz dreptał sobie parkową ścieżką niczym marzyciel i idealista z krwi i kości, z tym, że do takiej osobowości mu wiele brakowało. Jednakże zgrywanie pozorów szło mu całkiem nieźle, do tego stopnia, że prawie sam uwierzył w swój spokój ducha.
W drodze do samego parku zdążył jeszcze kupić sobie paczkę słoneczniku, który teraz po drodze sobie skubał. Łupki rzucał na bok w trawę, świadom, że zaraz się rozłożą albo zostaną zabrane przez jakieś małe żyjątka. Kiedy myślał tak sobie o złożoności tutejszej fauny, dostrzegł wiewiórkę, która zbiegła z drzewa i zaczęła przeczesywać trawę, śladami resztek po słoneczniku. Jacob od zawsze miał słabość do zwierzątek wszelkiej maści, dlaczego przykucnął przy krawężniku i zaczął rzucać ziarenkami w kierunku rudzielca z puchatą kitką.
Powrót do góry Go down
Sro 26 Sie 2020 - 20:07
Bractwo
Bractwo
Andy Roufos
Andy Roufos

ŚCIEŻKA Empty



[outfit]

Dzień był przyjemny, a Andromeda żądna przygód na tyle by wybrać się w pojedynkę do centrum miasta. Dla przeciętnego Kowalskiego nie brzmiało to oczywiście jak żaden wyczyn, ale gdyby tylko zawiązać mu oczy opaską na długość całego pobytu, pewnie zmieniłby zdanie. Roufos miała tą przewagę, że swoją 'opaskę' nosiła od dnia narodzin, a z biegiem czasu zaczęła odnajdywać nawet pewien komfort w wiecznie otaczającej ją ciemności. No dobra, może nie wiecznej, aczkolwiek rzadko komu opowiadała o scenach oraz obrazach ze swoich snów. Te ciężko było wytłumaczyć. Nadmiar jaskrawych barw, światła oraz niespokojnych ruchów. Ciężko był nad tym wszystkim zapanować, jednak mimo to szatynka przyjmowała swoje małe 'proroctwa' z otwartymi ramionami. Świat widziany oczami zwykłego śmiertelnika ciekawił ją tak samo jak zwykłych ludzi interesowało jej życie. Często wręcz zapominali, że choć jej wzrok szwankował, słuch nadal miała doskonały.  
Andromeda zwykła rozpieszczać się wręcz w tych kwestiach, słuchając muzyki kiedy tylko pozwalały jej na to warunki. Autobus, którym zamierzała wrócić na kampus był idealnym do tego środowiskiem, dlatego już w drodze przez park sięgnęła do kieszeni po zaufane słuchawki, grymasząc gdy odkryła jak bardzo są poplątane. Do rozwiązania wszystkich supłów potrzebne jej były oczywiście dwie ręce, dlatego biała laska szybko spoczęła w torebce, a książki młoda studentka przytuliła do piersi, siłując się z kabelkami. Jej irytacja sięgnęła szczytu po tym jak cały sprzęt wypadł jej z rąk, lądując zapewne na chodniku.
- No do jasnej cholery - zaklęła pod nosem, po omacku opadając na kolana i odkładając podręczniki na bok. Musiała wyglądać zabawnie, przeczesując dłońmi betonowe płyty, jednak gdyby naprawdę zamierzała się tym przejmować, zapewne nigdy nie opuściłaby czterech ścian rodzinnego domu - To jakiś pieprzony absurd, przed chwilą tu były - no, skoro przechodnie i tak mieli wziąć ją za obłąkaną narkomankę, równie dobrze mogła zacząć gadać do siebie. Inna sprawa, że jej uszu nie dobiegały żadne stawiane w pobliżu kroki. Gdzieś w oddali słyszała jedynie poszczekujące psy i wrzaski dzieci sugerujące, że kawałek dalej musiał mieścić się plac zabaw.
Powrót do góry Go down
Sro 26 Sie 2020 - 21:35
Mieszkaniec
Mieszkaniec
Jacob Sullivan
Jacob Sullivan

ŚCIEŻKA Empty



Ruda wiewiórka upychała sobie smakołyki do swojego pyszczka, który zdawał się robić coraz szerszy z każdym kolejnym wsadzonym do niego ziarenkiem. Jacob w tym czasie obserwował zwierzątko i uśmiechał się nawet do niego tak rozczulająco, że trudno stwierdzić, kiedy ostatnio patrzył na jakiegokolwiek człowieka z taką miną. Miał cichą nadzieję, że gryzoń podejdzie trochę bliżej, ale był w stanie pogodzić się z tym, że tego nie zrobi. To nadal było dzikie zwierzątko, a że mieszkało tak blisko ludzi niewiele zmieniało.
Niedaleko za swoimi plecami usłyszał jak coś się tłucze i był w stanie to nawet zignorować na rzecz słodziutkiej wiewiórki, gdyby nie przekleństwa, które miały zupełnie przeciwny wydźwięk dzięki melodyjnemu głosowi, który je wypowiadał. Sullivan obejrzał się za siebie i dostrzegł młodą dziewczynę, która wodziła dłońmi po chodniku. Książki leżały tuż obok niej, ale ona zachowywała się, jakby ich nie dostrzegała. Widok ten był dość zdumiewający, a nawet dziwny, bo przez chwilę nawet do głowy mu nie przychodziło, dlaczego nieznajoma sobie nie radzi z tym prostym zadaniem. Jacob już od dłuższego czasu sumiennie pracuje nad sobą i nad tym kim chciałby być, dlatego też zdążył już wypracować w sobie ten instynkt, który podpowiadał mu, że potrzebna jest jego pomoc. Szatynka pochłonęła tyle jego uwagi, że paczka ze słonecznikiem została na ziemi, a jego nogi zaprowadziły go prosto do niej.
- Nie krzątaj się tak, pomogę ci.- rzucił w biegu i nawet nie zdawał sobie sprawy, że już na starcie brzmiał, jakby był zniecierpliwiony. Na szczęście w tej chwili taki nie był, ale czasami po prostu zapominał o tym, że to jakim tonem się coś mówi też ma duże znaczenie. Jacob przykucnął tuż przed dziewczyną i pozbierał jej rzeczy z betonowego chodnika. W tym czasie nie przyjrzał się nawet jej twarzy, bo był zbyt zaabsorbowany książkami. Kiedy wszystko już podniósł, wstał, wyprostował się i wyciągnął w jej stronę stertę pozbieranych przedmiotów.
- Proszę, oddaję do rąk własnych.- odparł bez namysłu, sądząc, że przejęcie tych rzeczy z rąk do rąk pójdzie zupełnie bezproblemowo.Dopiero wtedy spojrzał na jej buzię, która wyglądała prawie jak u porcelanowych lalek.
Powrót do góry Go down
Sro 26 Sie 2020 - 22:04
Bractwo
Bractwo
Andy Roufos
Andy Roufos

ŚCIEŻKA Empty



Niestety, słodka wiewióreczka z puszystą kitą nie miała szans w starciu z rozdrażnioną Roufos. Jeśli dzikiego zwierzęcia nie przepłoszyły jej przekleństwa, na pewno zrobił to łomot z jakim ciężkie podręczniki opadły na chodnik. Powiedzmy, że szatynka źle oceniła odległość.
Czy potrzebna była jej pomoc? Teoretycznie tak. Czy tejże pomocy chciała? Absolutnie nie. Wystarczająco poniżający był fakt, że nie mogła się schylić jak zwyczajny człowiek i po prostu podnieść zguby z ziemi. Najprostsze czynności potrafiły w jej rękach rosnąć do niebotycznych rozmiarów, choć z większością i tak radziła sobie nieźle. Przez lata spędzone w ciemności i z pomocą rodziców wypracowała wiele unikatowych metod rozwiązywania swoich problemów. W końcu miała na sobie pełen zestaw ciuchów, w jej opinii całkiem nieźle dobranych, a nawet lekki makijaż. Plusy były takie, że aby go wykonać wcale nie potrzebowała lustra. Poza tym jej bliscy zgodnie twierdzili, że takie ozdoby wcale nie są przy jej urodzie potrzebne. Pytanie tylko co jej po ładnej buźce, skoro sama nie mogła podziwiać jej, ani żadnego innego oblicza? Nie wystarczyła przystojna twarz. Aby ją zdobyć potrzebna była piękna, czarująca osobowość. Ewentualnie też przyjemny, niski głos. Chociażby taki jak ten, który odezwał się do niej w akompaniamencie miękkich, skórzanych podeszw odbijających się od betonowego chodnika. Świetnie. Więc jednak miała towarzystwo, lub raczej świadka kolejnego z jej niepowodzeń. Kimkolwiek by nie był, nie miał problemu z naruszeniem jej przestrzeni osobistej. Do wrażliwego nosa szybko dotarł nikły zapach męskiego antyperspirantu. Cóż, lepsze to niż kwaśna woń potu.  
Sądząc po odgłosach, mężczyzna/chłopak zaczął zbierać z ziemi jej książki. Dureń. Nie widział, że sama je wcześniej odłożyła? Z opuszczonym wzrokiem Andromeda odliczała sekundy dzielące go od odkrycia prawdy na jej temat. Nie zamierzała ułatwiać mu zadania, czasem lubiła sprawdzać jak długo uda jej się zachować 'kamuflaż' widzącej. Co miała do stracenia? Kawaler i tak ucieknie jak tylko wszystko wyjdzie na jaw. Słysząc strzyknięcie w jego kolanach, podniosła się razem z nieznajomym. Jego głos dobiegał z naprzeciwka, więc ułatwił szatynce zadanie.  
- Dzięki - odparła, wyciągając przed siebie ręce i zaciskając blade palce na brzegach sterty książek, które jej wręczył - A nie widziałeś gdzieś tu słuchawek? - dorzuciła udając, że rozgląda się pod ich nogami.
Powrót do góry Go down
Czw 27 Sie 2020 - 22:26
Mieszkaniec
Mieszkaniec
Jacob Sullivan
Jacob Sullivan

ŚCIEŻKA Empty



Trudno było się domyślić po kilku sekundach obserwacji, że porcelanowa dziewczyna jest niewidoma. Poza tym, Jacob nie należy do najdomyślniejszych osób, więc potrzebował chwili, by jakoś połączyć fakty. Nawet jej dłonie wodzące wcześniej po chodniku, poruszały się na tyle zgrabnie, jakby doskonale wiedziała co robi. Ubiór już był kolejną kwestią, bo i w oczach Jacoba wyglądał dobrze. Nie mógł nic zarzucić tej kreacji, ale właściwie nawet nie znał żadnej niewidomej osoby, by móc jakoś porównać pewne zachowania.
Kiedy sięgała po książki, jej ruchy nie były już tak pewne, choć i tak szybko je od niego odebrała. To wtedy przyjrzał się jej ładnej budzi, a jego szare komórki zaczęły wreszcie pracować. W jej oczach odnalazł coś niecodziennego, bo wydawały mu się jakby nieobecne. Może nawet nie tyle co nieobecne, ale nieskoncentrowane na żadnym punkcie. Wyprostował się prawie jak na baczność i zaczął analizować swoje dotychczasowe zachowanie, by upewnić się, że jakoś jej nie uraził. To był taki pierwszy kierujący nim impuls, kiedy zdał sobie sprawę, że nieznajoma jest niewidoma. Ludzie chyba po prostu mieli taki zwyczaj, gdy spotykali osobę niepełnosprawną. Próbowali być ostrożni i zachowywać się tak, by nie obrazić tego kogoś. Otrzeźwiło go dopiero pytanie szatynki. Zaczął rozglądać się szybko i schylił się po słuchawki.
- Poczekaj, rozplączę ci je.- rzucił pospiesznie, a brzmiał jakby nawet się zestresował. Dobrze, że nie zdążył powiedzieć zbyt wiele nim zorientował się z kim ma do czynienia. W akcie potrzeby zrobienia czegoś dobrego chciał ułatwić jej także sprawę słuchawek, więc zaczął je szybko rozplątywać. Zachowywał się teraz jak typowy ułom, który nie potrafi się normalnie zachować. Kiedy oddawał jej słuchawki, wcisnął je prosto do jej dłoni, jakby bał się, że sama nie będzie umiała po nie sięgnąć. To było zupełnie bez sensu, bo książki przejęła bez najmniejszego problemu, ale weź tu tłumacz człowiekowi, który powoli przeobrażał się amebę umysłową.
- Powinna być kara za to, że każe się kobietom nosić takie sterty książek.- wypalił półżartem, myśląc, że w ten sposób pokona jakoś tą niezręczność, którą i tak chyba poczuł tylko on w swoim wielkim nieogarnięciu.- Mogę je ponieść za ciebie.- dodał, kopiąc pod sobą jeszcze większy dół. Nawet nie wiedział dokąd idzie porcelanowa pani, ale to jakoś nie przeszkadzało mu w tych marnych próbach ułatwienia jej tego dnia.
Powrót do góry Go down
Pią 28 Sie 2020 - 12:42
Bractwo
Bractwo
Andy Roufos
Andy Roufos

ŚCIEŻKA Empty



Cóż, świat niekoniecznie był przystosowany dla osób niewidzących. Generalnie niepełnosprawnych na rożne sposoby. Sporadyczne napisy wybite Braillem na opakowaniach leków czy sygnały dźwiękowe na przejściach dla pieszych to było za mało by zachęcić niektórych do opuszczenia domu, a już na pewno nie w pojedynkę. Na szczęście miasta nie budziły w Andy aż takiego strachu jak otwarta przestrzeń. Dopiero tam pozbawiona ścian i wszelkich punktów odniesienia traciła grunt pod nogami. Niestety nie każdy miał tyle odwagi co ona, być może dlatego osób niewidomych nie widywało się aż tak często na ulicach. W gruncie rzeczy Jacob miał szczęścia, trafił mu się rasowy okaz. Faktu, że go zwodziła też nie powinien był odbierać osobiście. Tak długo jak on czy inni brali ją za 'pełnosprawną', nie musiała liczyć na ich litość oraz współczucie. Była traktowana normalnie.
Niestety nic co dobre wiecznie nie trwa. Cisza, jaka pomiędzy nimi zapadła na krótką chwilę wyraźnie stanowiła sygnał, że nieznajomy pokapował się w całej sytuacji. No, to zobaczmy na jakie go stać miłosierdzie. Biedny brzmiał na zestresowanego, gdy zaoferował, że rozplącze jej słuchawki. Nawet nieco ją spłoszył, kiedy bez ostrzeżenia wcisnął jej kabelki do rąk. Dłonie miał ciepłe i nie za szorstkie. Nie mógł być zbyt stary, chyba, że starannie skórę pielęgnował.
- Dzięki - rzuciła krótko szatynka, przeplatając przewód pod swoim topem aby wisiał tam swobodnie. Byłaby całkiem szczęśliwa mogąc odejść żeby powrócić do wcześniejszych spraw, ale jej rycerz na białym koniu jeszcze nie skończył swojego aktu humanitaryzmu. Kto wie, może chciał nazbierać jak najwięcej punktów dobrej karmy - Nie po to wywalczyłyśmy sobie dostęp do edukacji, żeby teraz z niego nie korzystać - odparła w miarę neutralnie, wspomniane książki opierając na szczupłym biodrze - Poza tym nie masz pojęcia dokąd idę - wytknęła mu jeszcze braki w logice. Tak dobrodusznie, dla jego własnego dobra - A nóż wybieram się na Czarną Mszę .. Może nawet szukam kogoś do złożenia w ofierze?
Powrót do góry Go down
Sob 29 Sie 2020 - 18:46
Mieszkaniec
Mieszkaniec
Jacob Sullivan
Jacob Sullivan

ŚCIEŻKA Empty



Większości ludzi nie zdaje sobie sprawy, że osoby niepełnosprawne, bez względu w jakim stopniu, wolą być traktowane normalnie. Jacob również w pierwszej chwili zaczął świrować, zastanawiając się jak powinien się zachować. Pewnie najlepiej byłoby spytać, zamiast robić i gadać głupoty, ale musiał najpierw pozbierać myśli i użyć jakoś swojego mózgu. Odwrócił nawet na chwilę wzrok, sądząc, że chyba zbyt perfidnie się na nią gapi, ale po sekundzie ogarnął, że ona i tak tego nie widzi.
Dopiero kiedy mu odpowiedziała, zaczął powoli wracać do siebie. Nie wiedział skąd się wziął w nim ten nagły atak paniki lub stresu, bo na ogół nie interesowało go aż tak cudze samopoczucie. Dlatego właśnie wolał zwierzęta. Z nimi było o wiele prościej. Nie znały sarkazmu czy ironii i jaśniej przekazywały swoje intencje. Trzeba było tylko wiedzieć jak je rozpoznać, ale to było już widać w ruchach ich ciała i postawie. Ludzie byli trudniejsi w obyciu, więc teraz stanął przed nie lada wyzwaniem, próbując zachować się choć odrobinę normalnie.
- Nie po to wynaleziono komputery, tablety i telefony, żeby targać ze sobą stosy książek.- obił piłeczkę, sądząc, że wybrnął z tego bardzo sprytnie. To było jednak tylko złudzenie, ponieważ ułomność nadal go nie opuszczała. Teraz zaczął się zastanawiać, czy Porcelanowa Pani w ogóle używa takich urządzeń. Prawdopodobnie były jakieś przystosowania dla osób niewidomych, ale co on mógł o tym wiedzieć. Tym razem zamiast brnąć w ten temat, próbując jakoś ratować swoją godność osobistą, pozwolił nieznajomej odpowiedzieć mu na jego wątpliwości za niego.
- Cóż, jeśli w ten sposób zapłacę za moją niereformowalność, to mogę zgłosić się nawet na ochotnika.- odparł i zaśmiał się odrobinę ponuro. Podrapał się po głowie, zmieniając tym trochę ułożenie swoich blond włosów, ale niespecjalnie się tym przejmował. Nawet nie wiedział co dokładnie miał na myśli, kiedy oferował siebie jako osobę do złożenia w ofierze. Mógł zapłacić w ten sposób za swoje głupie zachowanie w tym momencie, a jednocześnie pozbyć się ciężaru jakim były wyrzuty sumienia po stracie Joanne. Upiekłby wtedy dwie pieczenie na jednym ogniu, więc tym bardziej był skłonny, by zostać ochotnikiem. W jego mniemaniu było to tylko takie gadanie, bo nie wierzył, że dziewczyna mogła mówić poważnie.
Powrót do góry Go down
Nie 30 Sie 2020 - 10:58
Bractwo
Bractwo
Andy Roufos
Andy Roufos

ŚCIEŻKA Empty



Czy naprawdę potrzeba było doktoratu z socjologii aby domyślić się, że każda osoba pragnie być traktowana normalnie? Bez przesadnej uwagi, bez zbędnego rozczulania się. Chodziło o to, że Andromeda nie lubiła być definiowana przez swoją przypadłość. Być 'tą ślepą dziewczyną'. Osobiście wierzyła, iż do zaoferowania ma zdecydowanie więcej. Ludzie po prostu bali się relacji z nią lub przynajmniej takie odnosiła wrażenie. To żadna nowość, taki strach przed nieznanym.
Mimo wszystko chłopakowi chyba udało się go przełamać. Być może odetchnął z ulgą widząc, że panienka Roufos nie pożre go żywcem, albo właśnie planował jak ją zaliczyć. Cóż, na takich niestety też trafiała. Koneserów. Oczywiście miała gotową dla nich odpowiedź, ale oszczędzi jej nieznajomemu, jeśli nigdy o to nie zapyta.
- Słuszna uwaga - zgodziła się szatynka, pozwalając pełnym wargom wygiąć się w drobny uśmiech. Biedny chłoptaś jeszcze nie wiedział, że lubiła prowokować. Być atakującym, zamiast stawiać się w roli ofiary, którą tak naturalnie jej przypisywano. Niewinna i bezbronna, to ostatnie słowa, jakimi sama siebie by opisała. Nieznajomy jak widać też miał więcej charakteru niż chciał pokazać - Można powiedzieć, że trochę ze mnie tradycjonalistka w tej kwestii- dodała jeszcze w ramach wyjaśnienia. To chyba naturalne, że od zimnych, gładkich ekranów wolała pachnące, chropowate stronice zapisane charakterystycznymi wypustkami. Dotyk, dla Andy, był jednym z najważniejszych zmysłów. Jako rzeźbiarka była bardzo na niego wyczulona.
Na zmiany w głosie również. Im lepiej kogoś znała tym lepiej potrafiła odczytać jego nastrój po tonie. Z Sullivanem rzecz jasna nie miała tego komfortu, ale w jego pozornie żartobliwej odpowiedzi dosłyszała też nutkę czegoś głębszego. Ciekawe co za niereformowalność miał na myśli. Czasem łatwo było jej zapomnieć, że inni ludzie na świecie też miewali prywatne problemu - Niestety rozczaruję Cię. Nie ma żadnej czarnej mszy, a ja wracam po prostu na uczelnię - Andromeda nie miała pojęcia jak długo stali już w miejscu. Tak czy siak poczuła, że to odpowiedni moment żeby albo ich pogawędkę zakończyć albo popchnąć o krok dalej. Sama nie była pewna co z chłopakiem począć i jak zawsze w takich momentach postanowiła zdać się na intuicję - Andy Roufos - wypaliła po przerwie, wyciągając przed siebie dłoń.
Powrót do góry Go down
Nie 30 Sie 2020 - 20:57
Mieszkaniec
Mieszkaniec
Jacob Sullivan
Jacob Sullivan

ŚCIEŻKA Empty



Może i doktorat z socjologii nie był potrzebny, ale o ile nie było się zapatrzonym w siebie egoistą, ludziom łatwiej było się ulitować nad kimś niżeli go zrozumieć. Jacob, jako osoba widząca, nie był w stanie wyobrazić sobie jak szatynka funkcjonuje na co dzień. Poza tym u wielu osób pewne rzeczy odbijają się na samopoczuciu. Niepełnosprawni w mgnieniu oka wzbudzali współczucie i potrzebę do jakiegoś wsparcia ich. Dlatego również i Sullivan potrzebował chwili, by otrząść się z tego zaskoczenia i pozbierać myśli o tym, że to nadal jest normalny człowiek, a nie kosmita. Wierzył, że osoby jej pokroju mogły mieć bardzo dużo do zaoferowania. Na biologii wspomina się nawet i o takich rzeczach, ale w obliczu chwilowego szoku najzwyczajniej postradał zmysły. Zaczęły one na szczęście wracać razem z przyjemną wymianą zdań.
- W takim razie nie powinnaś mieć nic przeciwko, żebym poniósł je za ciebie, hm?- zasugerował, wracając do swojej poprzedniej propozycji. Okazałby się większym dupkiem, niż za jakiego się ma, gdyby nagle pozwolił jej pójść, rezygnując już z wcześniej oferowanej pomocy. Skoro Porcelanowa Pani nazwała siebie tradycjonalistką (pomijając w jakiej kwestii), miał nadzieję, że z pokorą przyjmie jego ofertę.
Nawet jemu było trudno stwierdzić ile dało się wyczytać z tonu, jakim do niej teraz mówił. Oczywiście, kryło się za nim więcej niż by chciał, ale i tak sądził, że udało mu się zabrzmieć stosunkowo beztrosko.
- A szkoda. Sądzę, że moja dusza byłaby nie lada kąskiem dla takiego diabła.- odparł, ponownie siląc się na to, żeby zabrzmieć jakby żartował. W pewnym stopniu uważał to za prawdę i dowodem na to była blizna, która zdobiła jego nadgarstek. Dał sobie wmówić, że jeszcze ma szansę na jakieś błogosławione oczyszczenie i podążał tą ścieżką, choć chwilami wątpił w to jak długo jeszcze będzie mu się chciało. Każdy ma swoje lepsze i gorsze dni, więc łatwo się domyślić jak trudniej było mu myśleć pozytywnie w niektórych okolicznościach. Bądź co bądź, bliżej mu było do pesymisty. Niekiedy miał wrażenie, że ciągnie za sobą niszczenie, gdziekolwiek by nie poszedł.
- Poza tym, że jestem niereformowalny to nie znam dodatkowo zasad dobrego wychowania.- odparł, kiedy usłyszał jak melodyjny głos szatynki przedstawia mu jej godność. Gdyby był gentlemanem przedstawiłby sie jej jako pierwszy i to na samym początku.- Jacob Sullivan.- powiedział i uścisnął jej dłoń, która okazała się bardzo miła w dotyku.- Poproszę książki i mów, na który wydział idziemy.- oznajmił, a jego głos wskazywał, że odmowa nie będzie akceptowalna.
Powrót do góry Go down
Nie 30 Sie 2020 - 21:46
Bractwo
Bractwo
Andy Roufos
Andy Roufos

ŚCIEŻKA Empty



Też prawda. Najczęściej nawet nie tyle po to, żeby pomóc osobie, nad którą się litowali, co popieścić swoje ego, wykonać tzw. 'dobry uczynek'. Tak, Andy zdecydowanie nie chciała być niczyją drogą do odkupienia czy szansą na zebranie kilku punktów dobrej karmy. Nigdy nie twierdziła, że zawsze poradzi sobie bez niczyjej pomoc, nie była na tyle zadufana w sobie, ale wolała ją otrzymywać od ludzi zaufanych. Sullivan, oczywiście, do tego grona się nie zaliczał, więc Roufos naturalnie robiła mu nieco pod górkę. Nic osobistego.
- Tak bardzo nalegasz, że gdyby nie chodziło o zwykłe podręczniki pomyślałabym, że chcesz mi je zwinąć - na pokorę w wykonaniu tej Greczynko-Amerykanki nie miał co liczyć. O normalność musiała każdego dnia walczyć dwa razy mocniej niż pozostały część ludzkości, więc i charakter miała podwójnie wyboisty. Na szczęście swój cały przytyk okrasiła lekko uniesioną brwią oraz ustami wygiętymi w lekkim uśmiechu. Żartowała, tyle chłopak powinien z jej twarzy wyczytać.
Widocznie musiał zorientować się też, że szatynka jest wyjątkowo spostrzegawcza, bo kolejna próba przybrania wesołego, nonszalanckiego tonu wyszła mu już nieco lepiej. Nie zmieniało to jednak faktu, że Roufos zorientowała się, iż ma coś do ukrycia.
- "Jedynym grzechem jest głupota" - zacytowała Andromeda, dorzucając na końcu - Oscar Wilde - skoro taszczyła ze sobą kupkę książek, równie dobrze mogła popisać się ich znajomością. Większość widzących osób bywała zaskoczona faktem, że kochała literaturę, czy może bardziej, że w ogóle mogła z niej korzystać. Jasne, opracowania w języku Braille'a bywały drogie, ale jej zawsze udawało się znaleźć coś w bibliotece lub 'z drugiej ręki'. Ostatecznie zawsze pozostawał też audiobook, aczkolwiek generalnie preferowała aby w jej słuchawkach płynęły muzyka.
- Zgodzę się pod jednym warunkiem Jacob - dziewczyna uśmiechnęła się, zaciskając szczupłe palce wokół jego ciepłej dłoni. Powinno to trwać najwyżej kilkanaście sekund, ale zamiast odpuścić, Roufos przyciągnęła gagatka do siebie, zmuszając by nieco się nad nią pochylił - Spójrz mi w oczy i powiedz, że nie robisz tego wyłącznie z litości - sama też utkwiła niewidzące spojrzenie tam, gdzie powinna była znajdować się twarz Sullivana - Zrozumiem, jeśli zaszła pomyłka. Chciałeś zagadać do panny, ale nie przewidziałeś, że jest kaleką. Możemy rozstać się bez żadnego żalu tu i teraz - chyba ktoś nie lubił owijać w bawełnę. Andy nie chciała by były między nimi jakiekolwiek niedomówienia.
Powrót do góry Go down
Wto 1 Wrz 2020 - 19:13
Mieszkaniec
Mieszkaniec
Jacob Sullivan
Jacob Sullivan

ŚCIEŻKA Empty



Jacoba brew drgnęła w podejrzanym geście, gdy usłyszał sugestię o tym, że chciałby ukraść jej książki. Dopiero po chwili przypomniał sobie, że dziewczyna nie mogła zobaczyć tego drobnego ruchu, ale jakoś się z tym pogodził. Nie przejął się tym tak jak swoimi dotychczasowymi gafami, ale zaczął się zastanawiać nad tym jak by funkcjonował, gdyby nie mógł czytać z ludzkiej mowy ciała. Czasami niewielka zmiana w czyimś wyrazie twarzy mogła o czymś świadczyć i go nakierować, a jeśli nie potrafiłby tego dostrzec, większą trudność sprawiłoby mu zrozumienie cudzych intencji. Podczas rozmowy z Porcelanową Panią przekładał sobie wszystko na wyobrażenie co by było, gdyby był na jej miejscu. Świadczyło to o swego rodzaju empatii z jego strony, a nie wiedział dotychczas, że był zdolny do aż tak dużych jej pokładów. Brawo Sullivan!
- Widzę, że spodziewasz się po ludziach samych najgorszych rzeczy.- stwierdził jedynie w odpowiedzi na jej uwagę. Poczuł się odrobinę niezręcznie, kiedy użył przy niej słowa "widzę", ale szybko mu przeszło, bo coraz bardziej do niego docierało, że nie ma przecież nic w tym złego. Rozmowa z niewidomą była dla niego nie lada lekcją i nie było mu nawet do tego potrzebne to całe sprawdzanie go ze strony Andromedy. I bez jej pomocy wkuwał sobie do głowy to nowe rzeczy o tym, że powinien zachowywać się normalnie, zamiast analizować każde swoje słowo i gest. Dlatego zamiast poddawać wszystko dodatkowym badaniom, spojrzał jak jej pełne usta układają się w słodki uśmiech. Nie uszło jego uwadze, że dziewczyna była po prostu śliczna, zupełnie jak porcelanowa lalka. Miała gładką i jasną cerę, jej lekko zaróżowione usta miały ładny kształt, a oczy, choć nie widzące mieniły się cudownym odcieniem błękitu. Współczuł panience Roufos, że nie mogła zobaczyć tego samego w odbiciu lustra.
- Głupota to tylko czubek góry lodowej.- stwierdził jedynie, komentując cytat, którego użyła jego rozmówczyni. Wydawała mu się bardzo oczytania, abstrahując nawet od faktu, że targała ze sobą stos książek i posługiwała się cytatami jakiś mądrych ludzi. Jacob nie był typem humanisty, więc w jego pamięci rzadko zapadały podobne słowa.
Sullivan przekręcił lekko głowę, niczym szczenię, które zastanawia się co się w ogóle dzieje, kiedy Andy postanowiła postawić mu jakiś warunek. Gdy usłyszał jego treść, przełknął ślinę, czując, że stoi w obliczu ogromnego wyzwania. Jak widać, Andromeda potrafiła go ogłupić w ułamek sekundy i nie tylko za sprawą swojej wady wzroku, ale także z pomocą intelektu. Nie mógł jej winić za to, że miała takie, a nie inne kryteria, dobierając sobie towarzyszy. Sam z pewnością postępowałby podobnie albo w ogóle zamknął by się na innych ludzi. Trudno stwierdzić, w końcu nie był na jej miejscu i nie mógł zakładać, co by robił, gdyby był nią. Mógł jedynie domniemać.
- Po pierwsze, nie będziesz wiedzieć czy patrzę ci w oczy i z góry możesz uznać mnie za oszusta.- prychnął, tym razem bezwstydnie nawiązując do jej choroby i skrzyżował swoje ręce na kletce piersiowej. Co śmieszne, kiedy to mówił, robił właśnie to co mu poleciła, ale nawet o tym nie myślał, tylko patrzył w te oczęta wyglądające jak ze szkła. - A po drugie, aktualnie robisz większe "halo" ze swojego kalectwa niż ja. Chcesz, żebym czuł się zaszczycony z powodu tego, że pozwolisz mi sobie pomóc?- dokończył swą myśl i odetchnął głośno. Naprawdę chciał jej pomóc i nie mógł przecież kłamać, mówiąc, że nie wzięło się to z tego, że była niewidoma. Właściwie, kiedy zaczął zbierać jej książki, nawet nie zdawał sobie z tego sprawy, ale jak się okazało, to już nie było takie ważne. Jego pierwszy uczynek został już zapomniany, a chęć przystąpienia do kolejnego była już podejrzliwie rozpatrywana. To go odrobinę zniechęcało, ale nie zamierzał się odwracać na pięcie i zgrywać mężczyzny o urażonym ego.
Powrót do góry Go down
Wto 1 Wrz 2020 - 20:46
Bractwo
Bractwo
Andy Roufos
Andy Roufos

ŚCIEŻKA Empty



Chciał wejść w jej buty? Pewnie Andy sama byłaby ciekawa jak długo udałoby się chłopakowi wytrzymać. Kilka, a może kilkanaście godzin? Raczej szybko zatęskniłby za swoimi oczami. Choć pozornie żyli w tym samym świecie, dzieliła ich spora przepaść. Roufos całkowicie inaczej odbierała wszystko, co działo się dookoła niej. Niektóre jej zachowania blondynowi zapewne też w końcu wydadzą się dziwne, od szukania słuchawek na kolanach zaczynając. Niestety, nie wystarczy żeby zamknął na jakiś czas powieki, aby był w stanie zrozumieć pół-Greczynkę.
- Ludzie na bezbronność reagują na dwa sposoby Jake - skróciła jego imię, nawet nie pytając o zdanie. Chyba trafiła mu się porcelanowa laleczka z charakterem - Albo próbują mi pomóc, tak jak Ty, albo próbują mnie wykorzystać - wzruszyła ramionami, jakby to była najbardziej oczywista oczywistość. Nie była pesymistką, co najwyżej realistką. Poza tym, może to Sullivan pozostawał zbyt optymistycznie nastawiony? Niech sobie przypomni ile razy w życiu zawiódł się na drugiej osobie. Andromeda po prostu zacięcie się przed tym broniła. Stąd wszystkie jej testy. Cytaty dokładała spontanicznie.
- "Wiem, że nic nie wiem" - i kolejny. Ten jednak miał dziewczynę zrehabilitować. Oczekiwała od swojego rozmówcy, że jednak podniesie rękawice, ale ten odpuścił cierpliwie znosząc jej przytyki. To nie tak, że wyzywanie innych od grzeszników czy idiotów sprawiało jej przyjemność - Sokrates twierdził, że świadomość swojej niewiedzy to droga do poznania mądrości, więc może coś z Ciebie będzie - ah te komplementy od Roufos. Jacob powinien się teraz zaczerwienić.
Niestety miał inne plany. Wydawało się, że szatynka nareszcie zdołała odpowiednio nadepnąć mu na odcisk. Świetnie. Przynajmniej co do tej reakcji miała pewność, że była szczera, a nie udawana. Im szybciej chłopak wyzbędzie się swojej przesadnej uprzejmości, tym łatwiej będzie im się dogadać. Poza tym, Andy było też prościej kiedy miała go dokładnie przed sobą. Mogła na przykład zmrużyć gniewnie oczy, gdy zarzucił jej, że i tak weźmie go za oszusta, a potem zmierzyć od góry do dołu kiedy zarzucił jej histerię. Lubiła czasem trochę pobawić się w aktorkę. Niewiele miała też sposobów by kogoś wprost onieśmielić, bo rzadko kto traktował ją poważnie. Chociażby na tyle by powiedzieć jej wprost co myśli.
Po słowach Jacoba tymczasem nastąpiła dłuższa pauza. Szatynka poczuła na twarzy jego gorący, lekko zirytowany oddech, więc dała mu szansę by ochłonął zanim rzuciła proste - Nadasz się - i wcisnęła mu książki w ręce. Uwolniona od zbędnego ciężaru oczywiście ruszyła w swoją stronę, zbytnio na chłopaka nie czekając. Będzie się musiał napracować żeby za nią nadążyć.
Powrót do góry Go down
Pon 7 Wrz 2020 - 20:58
Mieszkaniec
Mieszkaniec
Jacob Sullivan
Jacob Sullivan

ŚCIEŻKA Empty



Bądźmy szczerzy, nikt tak naprawdę nie chciałby zostać ślepym choćby na jeden dzień. To co Jacob sobie próbował wyobrazić miało jedynie przysłużyć się jego rozmowie z Porcelanową Panią. Nikomu nie życzyłby takiego losu, za to gdyby mógł pomóc jej, a nawet innej obcej osobie w odzyskaniu wzroku, najpewniej by tak uczynił. Wiedział, że nie wytrzymałby długo bez możliwości widzenia, więc zaradność Andy była tym bardziej godna podziwu.
Nie przeszkadzało mu to, że skróciła jego imię, a nawet podobało mu się jak zabrzmiało ono w obliczu tego melodyjnego głosiku. Jej słowa miały swoją racje bytu, więc trudno było się z nimi kłócić. Jacob już zdołał pokazać do której grupy należy, ale wierzył, że istnieją ludzie, którzy żerują na nieszczęściu innych. Nic dziwnego, że Andromeda była taka ostrożna w stosunku do obcych, skoro przez swoją ślepotę była bardziej narażona na niebezpieczeństwo.
- Odnoszę wrażenie, że nie lubisz jak ci się pomaga.- stwierdził, choć i tej rzeczy nie dziwił się aż tak bardzo. Byli tacy ludzie, którzy uwielbiali polegać na innych, bo sami czuli się odciążeni. Jest też druga grupa, która z wszystkim chciałaby sobie radzić sama. Dotyczyło to osób zdrowych jak i niepełnosprawnych.- Poza tym, myśl sobie co chcesz, ale przyszedłem z pomocą jeszcze zanim się zorientowałem, że nie widzisz.- dodał we własnej obronie. W przypływie tej nikłej irytacji wywołanej krnąbrnością Andy chwilami zapominał o tym, że nie powinien ciągle nawiązywać do jej niepełnosprawności. Dopiero po sekundach orientował się, że mógłby coś powiedzieć inaczej. Jego zmiana w zachowaniu wynikała również z tego, że poczuł się lekko niedoceniony. Nie, żeby oczekiwał owacji za podniesienie książek, ale nagłe testowanie jego moralności było w jego mniemaniu odrobinę naciągane.
- Może.- prychnął jedynie, powtarzając tylko to słowo z jej wypowiedzi. Jacob miał małe pokłady wiary w siebie, ale sam fakt, że tu jeszcze stał, dowodził tego, iż jakoś się trzymał w ryzach.- Straszny z ciebie zarozumialec, wiesz?- dodał, unosząc jedną brew. To był właśnie cały Sullivan. Na ten ukryty między wierszami komplement odpowiadał czymś takim. Potrafił z jej wypowiedzi wynieść jedynie to, że właśnie się przed nim wymądrzała, a on starał się nie zrobić z siebie jeszcze większego głupka.
Po jego śmiałej odpowiedzi na pytanie Porcelanki nastała chwilowa cisza. Jacob poczuł się odrobinę skonsternowany, ale też się nie odezwał, by dziewczyna nie wyłapała w jego głosie tego zawahania. Zastanawiał się czy nie przegiął i nie zarobi zaraz liścia od niewidomej młodej damy. W jego upośledzeniu umysłowym, pewnie by jej na to pozwolił albo nawet się podstawił, sądząc, że na to zasłużył. Zazwyczaj ciężko znosił krytykę, jeśli była w pewnym stopniu trafiona, ale jednocześnie często był świadom tego, że nawalił. Niekiedy on bardziej dramatyzował nad swoim błędem niż pozostali. Ostatecznie Andromeda zdecydowała się coś powiedzieć, a zaraz po tym wcisnęła książki do jego rąk. Szatynka ruszyła w jakimś kierunku, a Jacob potrzebował jeszcze dwóch sekund, by opanować się przed ewentualnym wywarczeniem czegoś lub marudzeniem. Zamknął oczy, nabrał powietrza w płuca, zacisnął palce na okładach i policzył szybko do trzech w myślach. Poczuł, że zdoła pójść i nie skomentować tego co zaszło, więc dogonił Andy.
- To gdzie idziemy?- spytał, bo wcześniejsza próba dowiedzenia się została zbyta i zastąpiona dziwnym testem na jego osobowość.
Powrót do góry Go down
Czw 10 Wrz 2020 - 11:55
Bractwo
Bractwo
Andy Roufos
Andy Roufos

ŚCIEŻKA Empty



Nie musiał się o nią martwić i pewnie szybko to zrozumie. Jeśli tylko pozwalały na to dziewczynie warunki, była zawsze krok przed Sullivanem. Nad odzyskaniem przez siebie wzroku też już pracowała. Na uniwersytet Belgrave nie trafiła do końca przypadkowo i dość szybko znalazła to, czego tu szukała. Niestety rozwiązania jej problemu nikt nie zamierzał wręczyć pół-Greczynce na tacy. Droga do niego miała być długa i wyboista, ale Andy gotowa była zaryzykować wszystko. Jeśli Jacob uzbroi się w cierpliwość, może sam doczeka dnia, w którym szatynka odzyska wzrok.
- Zaufaj mi, na moim miejscu też walczyłbyś o niezależność - skomentowała tylko, nie chcąc tracić czasu na urażone męskie ego. No bo jak ona śmiała odrzucić ofertę pomocy od tak zacnego rycerza na srebrnym koniu? Za kogo ona się w ogóle uważała? Kto dał jej prawo? To był między innymi jeden z powodów, dla którego unikała takich ofert. Nie chciała być nikomu winna swojej wdzięczności. Na tekst o nie widzeniu też nie zareagowała. Dlaczego miałaby? Stwierdził po prostu fakt, taki sam jak to, że ziemia jest okrągła, a słońce wstaje na wschodzie.
Potem nastąpiło prychnięcie i chyba faktycznie chłopak stracił cała sympatię jaką mógł do dziewczyny żywić. Ba, nawet odbił wreszcie piłeczkę zdobywając się na niepochlebny komplement w jej stronę. Cóż, właściwie dowodziło to tylko szczerości jego wcześniejszych intencji. Musiał pożałować swojej oferty, kiedy Andromeda nie okazała mu dozgonnej wdzięczności. To tyle jeśli chodzi o pomoc bezwarunkową. Zabawne. A to jej zarzucał, że robi zaszczyt z możliwości udzielenia sobie pomocy.
Wrażliwy typ jej się trafił, jednak szkoda byłoby go tak szybko skreślać. Roufos wiedziała, że przyczyna jego niepewności musi leżeć gdzieś głębiej, aczkolwiek psychologia nie ciekawiła jej aż tak bardzo jak filozofia. Niewidoma terapeutka. Słyszał ktoś o czymś takim? A chłopak musiał być albo wysoki albo szybki, bo dogonił ją ciągu kilkunastu sekund. Gdyby miała oceniać 'na oko' dałaby mu ponad 185cm. Był wyższy od niej, tego była pewna.
- Prowadzę Cię na rzeź niewiniątek, zapomniałeś? - odparła, kiedy padło nowe pytanie. W jej dłoni znalazła się też charakterystyczna biała laska, jak zawsze, bardziej konieczność niż jej osobisty wybór. Ileż to razy ktoś przypadkiem oberwał nią po kostkach? Poza tym zwracała też za dużo uwagi i robiła za dużo hałasu. W oczach szatynki była jak wielki znak 'UWAGA! JESTEM ŚLEPA'. Plus były takie, że ułatwiała dziewczynie poruszanie - Opowiedz coś o sobie Jake - postanowiła albo poprosiła, coś pomiędzy.
Powrót do góry Go down
Czw 10 Wrz 2020 - 21:16
Mieszkaniec
Mieszkaniec
Jacob Sullivan
Jacob Sullivan

ŚCIEŻKA Empty



Jak się okazało, trafiły na siebie dwa niełatwe charaktery i kto wie jak potoczy się dalej ta znajomość. Mogą albo się pożreć i wydrapać sobie nawzajem oczy, albo nauczyć się przy sobie odrobiny pokory lub uległości, ale co nastanie prędzej jedynie czas im pokaże. Jacob może i szybko przystępował do obrony bądź kontrataku, ale prawda była też taka, że wynikało to z jego najzwyklejszej impulsywności. To wcale nie musiało oznaczać, że będzie trzymał później urazę i rozpamiętywał przy każdej odpowiedniej ku temu sytuacji. Sam rzucał słowami bez zastanowienia i byłby już dawno skreślony przez społeczeństwo, gdyby wszyscy nazbyt się nimi przejmowali.
- W to nie wątpię.- przyznał, całkiem szczerze. Uwielbiał mieć rację, a niekiedy kłócił się nawet jeśli domyślił się, że się myli. Jednak nie było tak zawsze. Czasami mu na tym aż tak nie zależało i potrafił zgodzić się ze swoim rozmówcom. Od innych zarozumialców różnił się tym, że walczył, kiedy miał odmienne zdanie, a nie szukał na siły czegoś, by być mądrzejszym od drugiej osoby. Miewał wrażenie, że niektóre osoby celowo szukają innej opinii tylko po to, by wybić się jakoś w rozmowie.- Ale uwierz, że nie tylko osoby niepełnosprawne potrzebują cudzej pomocy. To naturalna rzecz, a nie przeznaczona tylko dla wyjątkowych.- dodał, nie zastanawiając się nawet nad tym, że określił Porcelankę jako "wyjątkową", choć to słowo idealnie określałoby to jak się dziewczyna prezentowała. Sam nie lubił się o nic prosić i z trudem przyjmował cudzą pomoc, co potwierdzało jedynie fakt, że aż tak się od siebie różnili. Dostrzegał tu swego rodzaju paradoks, ponieważ osoby pokroju Andy chciały być traktowane normalnie, a tymczasem z cudzej pomocy robili coś co dostają tylko tacy jak ona, a przynajmniej takie wrażenie odniósł właśnie Jacob. Był zdumiony tym ile myśli przechodziło przez jego umysł, jakby nagle jakaś dziedzina psychologii nagle zaczęła go interesować.
Przewrócił oczami, kiedy Andromeda przypomniała mu o mrocznym kulcie. Jak zwykle, zapomniał o tym, że nie mogła dostrzec tego ruchu, ale wystarczała mu jego własna świadomość. Poza tym, był to zupełnie automatyczny dla niego odruch dla takich chwil jak ta. Ukradkiem zerknął na laskę, którą przygotowała sobie Porcelanowa Panienka. Ten widok przyjął już jako naturalny, przyzwyczajając się powoli do jej ślepoty. Chwilami nie umiał się powstrzymać i sprawdzał, czy zaraz nie potknie się o jakiś niepożądany przedmiot lub odstający kawałek kostki brukowej, ale zmuszał się do tego, by nie chwycić jej za ramię i nie zacząć prowadzić. Jacob! Ogarnij się! Tak długo sobie bez ciebie radziła to i chodnikiem da radę się przejść bez dodatkowej pomocy!
- Pytasz, by zapobiec niezręcznej ciszy, czy serio cię to interesuje?- rzucił luźno i uśmiechnął się odrobinę złośliwie. Może nie był tak biegły w prowadzeniu osobowościowych eksperymentów jak Andromeda, ale chciał w jakiś sposób odbić piłeczkę po tym jak rozważała jeszcze czy powinna przyjąć od niego pomoc. Z drugiej strony nie chciał jej zadręczać zbędnymi historiami, jeśli pytała z najzwyklejszej uprzejmości lub potrzeby utrzymania rozmowy, jeśli mieli razem iść. Obstawiał tą drugą opcję jako bardziej prawdopodobną, ale pozwolił jej najpierw odpowiedzieć nim ją znowu oceni.
Powrót do góry Go down
Czw 10 Wrz 2020 - 21:41
Bractwo
Bractwo
Andy Roufos
Andy Roufos

ŚCIEŻKA Empty



Faktycznie, podobno to przeciwieństwa przyciągają się częściej, co nie oznacza, że ich sprawa była całkiem stracona. Nadal bardzo, bardzo wiele ich dzieliło. Poza tym Andromeda jeszcze nie zadecydowała co z gagatkiem zrobić. Potrzebne jej będzie zdecydowanie więcej czasu aby wyrobić sobie o nim opinię. Szczególnie, że ludzie różnie reagowali przy pierwszym spotkaniu z nią. Często byli skołowani lub onieśmieleni, potrzebowali czasu by zaakceptować pewne fakty i przejść nad nimi do porządku dziennego. Tu Sullivan radził sobie coraz lepiej, z każdą minutą traktował ją coraz mniej jak delikatne jajko.
- Jak będę jej potrzebować, na pewno poproszę - szatynka skwitowała wywód chłopaka. Znali się zbyt krótko, żeby miała przyjmować od niego życiowe lekcje. Tym bardziej, że niewidoma była od urodzenia, a on nie miał o tym najmniejszego pojęcia. Typowe dla facetów, pouczają kogo popadnie, nawet nie będąc ekspertami w danej dziedzinie. No, ale Jacob musiał się jakoś zreflektować. Zapewne biedny nie spodziewał się, że jego 'Porcelanowa Laleczka' może okazać się aż tak intensywną postacią. Co tu dużo mówić, niewinny wygląd Andy zmylił już nie jednego. Cała iluzja opadała jednak jak tylko dochodziła do głosu, a zawsze miała sporo do powiedzenia. Biedny blondyn, a pewnie liczył na ciche 'dziękuje' z jej strony.
Za czuwanie nad osobą szatynki też nie miał co liczyć na nagrodę. Powinien się cieszyć, że nie mogła zobaczyć jak zezował pod jej nogi. Jeszcze sam biedaczyna się potknie i co wtedy? Oczywiście gdyby chciała chwycić go pod ramię, Roufos sama by to zaproponowała. Na razie wolała trzymać dystans. Nie znali się aż tak dobrze by miała Jacobowi pozwolić się dotykać, tym bardziej nie ufała mu na tyle by miał ją prowadzić. Inna sprawa, że radziła sobie z tym całkiem nieźle. Może nie była tak szybka i swobodna jak przeciętna osoba, ale kroki stawiała dość pewnie.
- 50 na 50 - zabrzmiała szczera odpowiedź pół-Greczynki. Pamiętajmy, iż nie lubiła owijać w bawełnę. Miała jednak swoje powody, które przedstawiła Sullivanowi swoim dźwięcznym głosem - Aktualnie jesteś dla mnie tylko głosem zawieszonym gdzieś w przestrzeni, więc możesz zacząć od wyglądu - nie żeby kolor jego oczu czy włosów robił dla niej jakąkolwiek różnicę. W swoim życiu nigdy nie widziała żadnego koloru, więc pozostawały dla niej abstrakcyjnym konceptem. Nie mniej jednak, posiadając opis chłopaka przynajmniej będzie mogła o niego wypytać tu i tam, ale skoro czegoś od niego chciała uznała, że warto dorzucić po chwili krótkie - Proszę.
Powrót do góry Go down
Nie 13 Wrz 2020 - 22:54
Mieszkaniec
Mieszkaniec
Jacob Sullivan
Jacob Sullivan

ŚCIEŻKA Empty



Jacob od zawsze był pierwszy do wymądrzania się, nawet w kwestiach, na których się średnio znał. Tym razem chciał jedynie uświadomić dziewczynie, że jej ślepota nie jest jedyną rzeczą, dzięki której ludzie mogliby chcieć jej pomóc. Widać było, że jest niezwykle samodzielna, a jej temperament jedynie dowodził o jej zaradności. Sullivan najzwyczajniej nie pozwalał, by zrobiono z niego osła, który użala się nad osobą niepełnosprawną, żeby samemu poczuć się lepiej.
- Skoro tak mówisz.- westchnął jedynie w odpowiedzi na jej zapewnienie. Może i nie oczekiwał gromkich podziękowań, ale to uczucie jakby jego chęci pomocy były tylko kłopotem pozostawiały po sobie niesmak. Jednak nawet on miał w sobie na tyle obycia, by nie rzucać dziewczynie sugestii, że gdy będzie potrzebowała pomocy, możliwe, że nikt jej nie udzieli. Byłoby to także zbyt pochopne z jego strony, bo w gruncie rzeczy nie wiedzieli o sobie prawie nic. Jej zachowanie postanowił uznać jako mechanizm obronny i próbę pokazania, że jest bardzo samodzielna.
Na jej odpowiedź zareagował śmiechem. Jej szczerość chwilami bywała bardzo irytująca, ale w niektórych momentach zabawna, co potrafiło go w jakimś sensie urzec.
- Możesz powtórzyć?- spytał żartobliwie, kiedy usłyszał od niej melodyjne "proszę". Zaśmiał się ponownie, sądząc, że i za pierwszym razem to słowo ledwo przeszło przez jej gardło. Postanowił jednak, że nie będzie jej torturował i wyciągał z niej tych palących niczym kwas słów.- Pewnie nie uwierzysz, ale na czole mam trzecie oko, a przez cały policzek ciągnie się paskudna blizna. Moje włosy są długie, splecione w dredy, a moja sylwetka to takie...plus minus pięćdziesiąt kilo nadwagi.- powiedział z udawaną powagą. Uznał, że jego opis był zbyt niedorzeczny nawet dla osoby niewidomej. W tej chwili wolał sobie pożartować niż dalej prowadzić potyczki na słowa z Andy.- Jeśli chcesz, możesz sprawdzić. Tylko nie wsadź mi palca do oka.- dodał i uśmiechnął się szeroko. Chwilami żałował, że szatynka nie może zobaczyć jego wyrazu twarzy. Teraz jednak nie zastanawiał się zbyt wiele i pozwalał sobie na naturalnie przychodzącą mimikę.
Powrót do góry Go down
Pon 14 Wrz 2020 - 10:41
Bractwo
Bractwo
Andy Roufos
Andy Roufos

ŚCIEŻKA Empty



Andromeda była dorosła, co oznaczało, że brała odpowiedzialność za swoje słowa oraz czyny. Jeśli Sullivan kiedyś odmówi jej pomocy, świetnie, będzie miał do tego prawo. Ona jakoś sobie poradzi. Zasada była prosta, otaczała się takimi osobami, na które zawsze mogła liczyć. Takimi, które pomagały jej nie dlatego, że liczyły na jej wdzięczność, a z czystej dobroci serca. Jacob nadal zaskoczony, że testowała jego motywy na starcie?
Ze swoim rozżaleniem powinien się też jak najszybciej pogodzić. Roufos, jak widać, wyrzutów sumienia nie miała. Nie planowała też drążyć dalej tematu, tym bardziej przyznawać chłopakowi racji. Zaczęli z kiepskiej stopy, ale ostatecznie dźwigał za nią teraz książki i obiecał odprowadzić na uniwersytet, więc nie mógł być taki najgorszy. A może jednak?
Choć śmiech miał dość przyjemny, nabijał się z jej nawyków, przez co na kolejne 'proszę' nie miał co liczyć. Poproszony o krótki opis usprawiedliwiony niedziałającym wzrokiem szatynki wymyślił dodatkowo coś na poczekaniu - Świetnie. Możesz też nic nie mówić - skwitowała tylko, pomijając dresy, trzecie oko oraz nieistniejącą nadwagę. Kroki Sullivana były nieco ciężkie, ale jego oddech pozostawał w normie nawet podczas lekkiego truchtu. Był raczej dobrze zbudowany, może nawet wysportowany, zdecydowanie nie otyły. Andy z trudem powstrzymała się żeby nie wystosować mu środkowego palca.
- Te dłonie będą kiedyś warte miliony - zaznaczyła, wymachując wolną ręką. W drugiej trzymała laskę cały czas wodząc nią od lewej do prawej i stukając miarowo - Na taki przywilej trzeba zasłużyć. Poza tym pewnie wiem na Twój temat więcej niż przypuszczasz - mruknęła tajemniczo. Nie lubiła gdy szanse nie były wyrównane. Szczególnie, że wystarczyło aby Sullivan spojrzał w bok by przyjrzeć jej się dokładnie. Andy nie miała takiego przywileju, więc musiała nieco oszukiwać.
Powrót do góry Go down
Pon 14 Wrz 2020 - 21:19
Mieszkaniec
Mieszkaniec
Jacob Sullivan
Jacob Sullivan

ŚCIEŻKA Empty



Cóż, jego próba rozluźnienia atmosfery i pożartowania wyszło dość..marnie, najprościej rzecz ujmując. Riposta, która padła z ust szatynki była niezwykle trafiona i skuteczna, czego dowodem było nagłe zamilknięcie ze strony Jacoba. Natychmiast przestał się śmiać i spojrzał na dziewczynę wyraźnie zdziwiony i wytrącony z równowagi. Po paru sekundach mruknął coś niezrozumiałego pod nosem, ale nie miał ochoty nawet mówić tego głośniej. Zaczynał powoli się czuć jakby szedł na kazanie, a dobroć jego serducha zbliżała się ku limitowi. Dawno pomaganie nie było dla niego tak trudne, o zgrozo.
- Wiesz, wydaje mi się, że uśmiech dodałby ci trochę uroku.- odparł odrobinę zrezygnowany. Próbował w ten sposób najdelikatniej jak potrafił zasugerować jej, że jest zbyt poważna. W swoim trudnym i ponurym usposobieniu przebijała nawet jego, więc tym bardziej nie wiedział jak sobie z tym poradzić.
- Skoro tyle wiesz to niepotrzebnie zawracasz mi głowę pytaniami.- burknął niezadowolony, uznając swoje próby rozluźnienia pogadanki za klęskę. Już nawet bał się dociekać tego, co dziewczyna miała do powiedzenia na jego temat, choć domyślał się, że pewnie bardzo wiele. On za to miał kompletną pustkę w głowie i totalnie nie potrafił rozszyfrować Porcelanowej Panienki. Był typowym niedomyślnym mężczyzną, którego godność osobista jest krucha niczym kreda. Stał teraz w obliczu ogromnego wyzwania jakim była Andy, stawiająca go przed wieloma testami i równająca go z gruntem konkretnymi ripostami. Nie da się ukryć, że i jej niepełnosprawność nadal powstrzymywała go przed ewentualnym kontratakiem. Niby odważył się powiedzieć cokolwiek przekraczającego podstawowe zasady kultury osobistej, ale i tak chwilami spoglądał na nią jak na delikatną osóbkę wbrew ogniowi, którym buchała, kiedy tylko otwierała usta. Miał wrażenie, że jeśli przekroczy granicę, a ona rzeczywiście okaże słabość to jego serce pęknie na pół. Dlatego pozwalał jej na wtyki, nawet jeśli mu nie odpowiadały.
Powrót do góry Go down
Pon 14 Wrz 2020 - 21:46

Sponsored content

ŚCIEŻKA Empty



Powrót do góry Go down
 Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 

Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» ŚCIEŻKA
» ŚCIEŻKA
» ŚCIEŻKA
» ŚCIEŻKA
» ZAPOMNIANA ŚCIEŻKA

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: 
MIASTO
 :: NOWE MIASTO :: PARK
-

Forum stworzone na podstawie serialu The Order - opisy uniwersum zostały opracowane z wykorzystaniem informacji z serialu. Styl oraz grafika są dziełem administracji. Część kodów na forum jest zaczerpnięta ze stron CCCrush + Terrible.