"
I give my life to the cause.




#2 between raising hell and amazing grace
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down
Idź do strony : Previous  1, 2
Rycerze
Rycerze
Colt Atherton
Colt Atherton

DODATKOWE INFO :
I order one drink then I drink the flood

#2 between raising hell and amazing grace - Page 2 Empty



Ani jedno, ani drugie, zdecydowanie nie należało do tej grupy ludzi, którzy tak po prostu się poddawali. Chociaż może żadne z nich nie wyglądało zbyt groźnie, to oboje nie tylko potrafili zadbać o siebie, rozwiązać nawarstwiające się problemy, ale także i zapewnić bezpieczeństwo innym; nawet pomimo tego, że nie zawsze im się udawało utrzymać sytuację pod kontrolą, to poddanie się nigdy nie wchodziło w grę. Nawet w najgorszym momencie, gdy wszystko zdawało się rozpadać, nie można było się po prostu poddać, tylko trzeba było walczyć dalej - jeżeli nie dla siebie samego, to w obronie innych. - Wszystko chyba zależy od tego, w co wierzysz i jak to postrzegasz, czyż nie? Na przykład kiedyś ludzie wierzyli w to, że wilkołakiem stawał się ten, kto został poczęty podczas pełni księżyca, albo ten kto śpi na otwartym powietrzu w nocy o pełni, w środy lub piątki w okresie letnim. Tak samo jak wierzyli w to, że jeżeli w Boże Narodzenie urodziła się komuś córka, to zostanie czarownicą i trzeba jej wypalać znak krzyża pogrzebaczem na stopie, żeby nią nie została. Więc cóż, musisz mi wybaczyć, że jestem dosyć sceptycznie nastawiony do wiary w istnienie takowych stworzeń - powiedział, bo zdecydowanie łatwiej było mu publicznie odrzucać możliwość istnienia wilkołaków. Czy ktoś bowiem podejrzewałby o bycie ów magicznym stworem kogoś, kto nie wierzy w magię? Może i to nie było idealne rozwiązanie, może nawet trochę słaba przykrywka, ale lepsze to niż nic. - Możesz jakiegoś spotkać chyba jedynie podczas czytania książki, albo w snach, więc możemy chyba założyć, że byłabyś całkowicie bezpieczna - uśmiechnął się do niej, bo cóż - nie mógł powiedzieć, że pewnie, nikt by jej nie zjadł, nawet tak w żartach, bo byłoby w tym zdecydowanie zbyt wiele prawdy. Nie wątpił też w to, że była silna i waleczna, ale wątpił, że byłaby w stanie mierzyć się z prawdziwym wilkołakiem. Te jednak przemyślenia wolał zachować dla siebie, nie dzielić się nimi ani z nią, ani też z nikim innym i wierzyć, że nigdy nie będzie jej dane spotkać na swoje drodze wielkie, futrzastego stwora, który będzie myślał tylko o tym, żeby wyrwać i zjeść jej serce. - Tak, śmiej, się śmiej. Ciekawe czy byłoby Ci tak do śmiechu, jakbyś była małym dzieckiem, któremu ktoś opowiada taką historię - wywrócił oczami, bo ona tutaj się śmiała, a on był całkowicie poważny. W końcu opierał się tutaj na własnych doświadczeniach, więc doskonale wiedział co mówił. - Nie próbuj się podlizywać, to nie mi musisz - odpowiedział, ponieważ nie miał zamiaru dać się jej podejść. Mogła mu nie wierzyć, że Bodach był straszny, ale Colt dobrze wiedział, że taki właśnie był. NIE ŻEBY WIERZYŁ W DUCHY. Sam jednak był przecież stworzeniem, które większość ludzi uznawała za legendę, więc skąd mógł mieć pewność, że historie o duchach o których słyszał w dzieciństwie nie mają w sobie chociaż jednego ziarenka prawdy? Lepiej więc było dmuchać na zimne i nie podpadać żadnym nadnaturalnym istotą. - Tak - pokiwał głową. - W zależności od tego jak to zerwanie wygląda - dodał, bo przecież można było pić ze smutku, ale także z radości, prawda? Sam Colt również nie raz, ani nawet nie dwa razy popijał takie drinki, ze swojego powodu, albo dla dotrzymania towarzystwa innemu Rycerzowi. Nie były to jednak opowieści, którymi chciałby się dzielić z Seliną, ponieważ takie zagłębianie się w tematykę związaną z byłymi partnerami nigdy nie bylo niczym dobrym i do niczego pozytywnego nie prowadziło. - Racja, ale... czy faktycznie powinniśmy akurat drinka na zgodę wymyślać? - zapytał, marszcząc brwi. - Nie wiem jak Ty, ale ja osobiście wolałbym unikać sytuacji po której musielibyśmy go pić - powiedział, bo chociaż takie wspólne wymyślanie drinków było sposobem na bardzo przyjemne spędzenie czasu, to nie chciałby się z Seliną kłócić tylko po to, żeby potem wypić takiego drinka. - Może wymyślimy jakiegoś innego? Z jakiegoś innego powodu? - zasugerował. W końcu chyba nie do końca ważne było co mieliby robić, tak długo jak robiliby to razem. - Można by powiedzieć w takim razie, że nie liczy się ilość, ale jakość - uśmiechnął się do niej. - Chociaż szczerze mówiąc, nie spodziewałem się, że masz rodzeństwo - dodał, bo jakoś tak mu to nie pasowało do niej. Może przez to, że był to pierwszy raz, kiedy o tym wspomniała? A może po prostu sobie z góry założył, że skoro duża większość bogatych studentów Belgrave to rozpieszczone jedynaki, to i ona do tej grupy należy? - Zawsze? - nie, żeby tutaj w to wątpił, ale te słowa tak trochę mu z nim samym się skojarzyły, bo przecież też uważał, że zawsze ma rację! To zdecydowanie nie mógł być przypadek, prawda? - Tak troszeczkę traumatycznie - odpowiedział, zbliżając do siebie dwa palce, żeby pokazać jak troszeczkę to było. Chociaż prawda była taka, że nie było to wcale troszeczkę, a bardzo! - Przykro mi, że tak Cię to rozczarowuje, ale wiesz, trzeba mieć swoje zasady, których należy się trzymać. Jedną z moich jest to, że nie tańczę - wzruszył ramionami, ponieważ naprawdę miał zamiar się tego trzymać. Choć tańczenie samo w sobie w oczach Colta wcale takie złe nie było, to jednak jedyne z czym mu się kojarzyło, to te wszystkie głupie zajęcia pozalekcyjne na które go posyłali rodzice. Dlatego też, pomimo tego, że mógłby z Seliną zatańczyć walca, albo jakieś tango, to niestety potrzeba było więcej, niż próba podpuszczenia go, żeby faktycznie zgodził się coś takiego zrobić. Pokiwał głową w boki, bo nie mógł się z nią tutaj zgodzić. Przynajmniej nie do końca. - Powiedziałby raczej, że zawsze się je ma, gdzieś tam na obrzeżach podświadomości się czają, tylko czasami wydają się zbyt błahe, albo zbyt proste, żeby się do nich przyznawać - wzruszył ramionami. Czy nie każdy bowiem chciałby mieć tą drugą osobę, dzięki której nie tylko byłby szczęśliwy, ale także czuł się kochany? To było proste pragnienie, drzemiące w głębi serca, o którym zazwyczaj się nie mówiło, lecz Colt był przekonany, że zarówno on, jak i Selina pragnęli tego samego, nawet jeżeli żadne z nich nie wypowiedziało na głos tych słów. Cieszył się, że mu zaufała na tyle, żeby zdradzić swój największy lęk. Każdy się czegoś bał, a on nie miał zamiaru jej oceniać, albo próbować wmówić, że przez to, co ją spotkało, teraz jest coś z nią nie tak. Wręcz przeciwnie. Chociaż wciąż ją to dręczył, pomimo tego, że koszmar nie dawały jej spać, to wciąż była silna, walczyła i się nie poddawała, a on nie mógłby bardziej tego podziwiać, niż właśnie w tym momencie. - Mam tylko nadzieję, że robisz, albo będziesz sobie robić takie malutkie przerwy na odpoczynek. Bo wiesz, nawet najwięksi czempioni tego świata muszą czasem naładować baterię, żeby mieć siłę do walki - uśmiechnął się do niej i pogłaskał po policzku. Być może jej walka nigdy się nie skończy, ale ważne było, żeby znaleźć jakiś balans, coś co sprawiało jej przyjemność i pozwalało się oderwać od tych myśli, pozwolić na odpoczynek. - Auć - powiedział, krzywiąc się. - Oczywiście, że świat nie spełnia życzeń, wręcz jest pełen niebezpieczeństw i paskudnych rzecz, ale wiesz, czasami warto znaleźć coś pozytywnego. O ile oczywiście nie wątpię, że byłabyś gotowa na wszystko i pewnie dałabyś radę skopać tyłek nawet samemu diabłu, tak wydaje mi się, że jesteś dla siebie troszeczkę zbyt ostra. Nie zawsze możesz mieć wpływ na wszystko, tak samo jak nie zawsze możesz coś zmienić. Życie jest do bani, ale naprawdę warto sobie pomarzyć, bo kto wie, może akurat spełni to życzenie? - wzruszył ramionami. Naprawdę nie wątpił ani w nią, ani w jej siłę. Tak samo jak był wręcz pewny, że nigdy nie pozwoliłaby skrzywdzić tych, na których jej zależało. Obawiał się jednak, że trochę zbyt wiele brała na swoje barki, za zbyt wiele rzeczy winiła samą siebie, podczas gdy tak naprawdę nie miała na to wpływu. Bycie nieustraszonym nie oznaczało wcale, że trzeba być gotowym na wszystko przez cały czas i cały ten czas walczyć. - Wiem, że tego nie mówisz i wiem o co Ci chodzi - odpowiedział, naprawdę rozumiejąc jej słowa. - Po prostu tak tylko mówię, że nie musisz się bać, że coś mi się stanie. Ale! Ale możesz się troszczyć o mnie w inny sposób - uśmiechnął się i skradł jej szybkiego całusa. Tak, nie musiała się o niego bać, bo - pewnie było to bardzo głupie z jego strony - wciąż uważał się za wręcz nieśmiertelnego. Tyle lat już przeżył jako Rycerz, miał już tyle doświadczenia, że naprawdę ciężko byłoby go zaskoczyć, a już na pewno zabić. Pewnie takie myślenie nie zaprowadzi go w żadne dobre miejsce, ale... wszyscy jesteśmy nieśmiertelni, dopóki ktoś nam nie udowodni, że jest inaczej, prawda? Coltowi wciąż jeszcze tego nie udowodniono. - Ej! To bolało! - powiedział, łapiąc się za miejsce, gdzie go szturchnęła, chociaż pewnie nawet nie poczuł tego jej kuksańca. - Nie żartuję przecież, jestem teraz naprawdę bardzo, ale to bardzo poważny - odpowiedział, robiąc trochę obrażoną minę. Nie, żeby się obrażał naprawdę, albo faktycznie sobie żarty z niej stroił, bo tego nigdy by nie zrobił. Po prostu przedstawiał jej teorię, zwyczajne fakty w które niektórzy ludzie wierzyli. A inni nie. Wszystko zależało od poziomu ich wiary i perspektywy. - Nie wiem. Nigdy się nad tym nie zastanawiałem - wzruszył ramionami, może dając jej trochę wymijającą odpowiedź, ale tak naprawdę po prostu nie wiedział co mógłby powiedzieć. Kiedyś naprawdę wierzył w takie rzeczy, w przeznaczenie i połączenie dwóch dusz. Był romantykiem, zrywającym kwiatki z cudzych ogródków, żeby wręczyć bukiet z nich swojej wybrańce. Potem jednak spotkało go prawdziwe życie i jego poglądy przeszły naprawdę solidne sortowanie, że nic ze starego Colta prawie już nie zostało. Teraz już nie był tak do końca pewien w co wierzy, a w co nie, jednak snuci opowieści na ten temat nie było czymś na co aktualnie miał ochotę. - Ale to by mogło być całkiem przyjemną historią, jakby tak właśnie było - dodał jeszcze, bo czy takie coś nie byłoby piękne? Dwie dusze, które kiedyś w końcu się odnajdą, jak nie w jednym życiu to w następnym. Tak, to była zdecydowanie historia, którą nie tylko mógłby wysłuchać, ale także i przeżyć. Objął Selinę w pasie i oparł czoło o jej czoło. - Nie wiem jak Twoja dusza, ale moja bardzo chętnie poszłaby spać - powiedział i bez ostrzeżenia podniósł ją, żeby przetransportować ich do łóżka. Oczywiście po drodze nie mógł sobie odmówić pocałowania jej raz, dwa, a może nawet i dziesięć razy. To był zdecydowanie długi dzień, więc trochę snu na pewno obojgu się przyda. Zwłaszcza jeżeli przed samym zaśnięciem jeszcze trochę się pogimnastykują.

|zt <33
Powrót do góry Go down
Nie 18 Paź 2020 - 1:36
 Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 

Strona 2 z 2Idź do strony : Previous  1, 2

 Similar topics

-
» IT'S NOT HELL, IT'S UNIVERSITY

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: 
MIASTO
 :: NOWE MIASTO :: STARFALL AVENUE :: #601
-

Forum stworzone na podstawie serialu The Order - opisy uniwersum zostały opracowane z wykorzystaniem informacji z serialu. Styl oraz grafika są dziełem administracji. Część kodów na forum jest zaczerpnięta ze stron CCCrush + Terrible.