"
I give my life to the cause.




#1 you know that you can't fight the moonlight
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down
Idź do strony : 1, 2  Next
Bractwo
Bractwo
Selina Weles
Selina Weles

DODATKOWE INFO :
the line. Looking for the wrong affection; Night after night

#1 you know that you can't fight the moonlight   Empty



4.
outfit

Blady księżyc wisiał już wysoko na niebie, kiedy Selina ze szklanką napełnioną whisky z lodem, przysiadła na jednym ze schodków swojego tarasu. Z podbródkiem uniesionym wysoko ku górze obserwowała grafitowe niebo nad jej głową, rozmyślając nad ostatnimi wydarzeniami, które zaburzyły porządek w jej życiu - poczynając od powrotu jej matki, rewelacji na temat tego, co usłyszała od Haydena i Faye o niepokornym Akolicie, który postanowił na imprezie puścić fajerwerki z palców, o kolejnym znalezionym ciele, które skończyło z dziurą w sercu, a kończąc... na czymś o wiele przyjemniejszym, bo właśnie na Colcie. I to właśnie ten ostatni osobnik bardzo często rozpraszał jej myśli, wdzierał się do nich w nieoczekiwanych momentach i tym razem również tak było, że ku niemu odpływały. Nic nie mogła poradzić na to, że tak było i tak naprawdę wcale nie chciała jakkolwiek temu zaradzać. Niby powinna teraz myśleć o Bractwie, zastanawiać się nad jakimś rozwiązaniem, szukać jakichś wskazówek, ale nie potrafiła się skupić. Być może źle to o niej świadczyło jako o członkini zamkniętego stowarzyszenia magów, do którego należała, ale jej życie już wystarczająco długo kręciło się tylko i wyłącznie wokół niego, a ostatnim było to dla niej bardzo przyjemne uczucie, gdy mogła kompletnie się od tego odciąć, wkroczyć do świata normalności, gdzie magia nie obowiązywała ani nie istniała. Nie oznaczało to jednak, że nie była dla niej ważna, bo przecież stanowiła również część niej samej, ale... tego dnia, nie mogła powiedzieć, żeby jej się nie podobało, a sama atmosfera między nią i Coltem była równie magiczna jak magia, którą sama się posługiwała. Niby nie był pierwszym facetem z którym skończyła w łóżku, ale musiała przyznać, że tym razem było coś zupełnie innego, jakieś metafizyczne przyciąganie, coś, co zupełnie wykraczało poza samą cielesność. Bo pewnie, umawiała się z wieloma przystojnymi facetami, ale co z tego, gdy nigdy nie mieli za wiele do powiedzenia? A jak już to zwykle były to rzeczy, które Selinę w ogóle nie obchodziły albo w ogóle nie interesowały. W tym przypadku nie tylko podobała jej się przystojna twarz i atrakcyjne ciało (a także cudowne dołeczki, które miała ochotę bez przerwy całować), ale także umysł i sposób myślenia - co było trochę niedorzeczne ze względu na to, że znali się przecież tak mało, prawie nic o nim nie wiedziała, ale najwyraźniej to wystarczyło, by Colt zdobył jej zainteresowanie. Odnosiła takie wrażenie, że byliby idealnymi partner in crime, Bonnie i Clydem, którzy razem by knuli i okradali z dobrodziejstw cały świat. Oczywiście, mogła się jednak mylić, ale bardzo chciała się o tym przekonać, czy na pewno by tak było. Niby powinna być bardziej ostrożna, bardziej rozsądna, skupić się na poważniejszych rzeczach niż na randkach z ledwo co poznanymi facetami, ale ona też potrzebowała przerwy, chciała trochę oderwać się do tego świata, w którym była, a w którym nie było Colta. Niby nie planowała akurat dzisiaj się do niego odzywać, miała odczekać jeszcze parę dni, ale uznała, że dlaczego nie? Po co miała czekać, skoro chciała się z nim spotkać? Co prawda pora była już dość późna, ale to ją nie powstrzymało przed tym, by napisać do niego krótką wiadomość. Gdy to robiła to oczywiście zdawała sobie sprawę, że mógł nie przyjść, bo godzina nie ta, bo ma jakieś obowiązki, ale kto nie ryzykuje ten nie pije szampana, prawda? A Selina bardzo szampana lubiła, no może nie tak bardzo jak drinki alkoholowe, w szczególności te od Colta. Nie wiedziała czy szczęście jej tak sprzyjało z powodu pełni księżyca, czy to był wygrany los na loterii, ale tak, dostała zwrotnego esemesa i Colt miał się pojawić, przez co Selina nie mogłaby być w tym momencie bardziej szczęśliwa. Dopiła duszkiem resztki swojej whisky, pozostawiając w szklance tylko nie roztopione kosteczki lodu i nie czekając ani chwili, od razu czmychnęła z powrotem do środka, by nieco poprawić to i owo; musiała się przecież upewnić, że wyglądała dobrze, skoro miał ją odwiedzić, prawda? Oczywiście ogarnęła nie tylko siebie, ale też dom i gdy już to zrobiła to nie musiała na szczęście długo czekać - nie należała do najbardziej cierpliwych osób na świecie, w szczególności, jak strasznie na coś czekała, więc bardzo się ucieszyła jak niedługi czas później usłyszała ten upragniony dźwięk, czyli nic innego, jak dzwonek do drzwi. Szybkim krokiem ruszyła ku nim, jednak przystanęła jeszcze na krótką chwilę, by nieco poprawić obcisłą sukienkę, którą miała na sobie i dopiero wtedy była gotowa na to, by otworzyć drzwi i powitać Colta w swoich skromnych progach. Gdy go w końcu to zrobiła to jego widok wywarł na niej tak wielkie wrażenie, jakby znowu widziała go pierwszy raz i niemal od razu na jej buzi wykwitł najbardziej urokliwy i niewinny uśmiech jaki człowiek mógł u niej zobaczyć, a działo się to bardzo rzadko. Bez słowa złapała go za rękę i wciągnęła do środka, no i tutaj, zdecydowanie, jej niewinność się kończyła. A dokładniej w chwili kiedy wpadła w jego ramiona i powitała go gorącym pocałunkiem - zarzuciła mu przy tym ramiona na szyję i przy okazji, niechcący, tak mocno na niego naparła, że popchnęła go na pobliską ścianę. Tak, Selina jak najbardziej kwalifikowała się do najbardziej niecierpliwych stworzeń na świecie. Miejmy nadzieję, że Colt jej tą niedelikatność również wybaczy, ale po prostu bardzo, ale to bardzo chciała go pocałować. No i stęskniła się za jego towarzystwem.
Powrót do góry Go down
Czw 3 Wrz 2020 - 3:39
Rycerze
Rycerze
Colt Atherton
Colt Atherton

DODATKOWE INFO :
I order one drink then I drink the flood

#1 you know that you can't fight the moonlight   Empty



[#5]

Początek roku akademickiego okazał się o wiele bardziej ekscytujący niż kiedykolwiek wcześniej, a Colt musiał się zająć wieloma rzeczami, na które niekoniecznie miał ochotę. Do jego rycerskich obowiązków, doszło sporo obowiązków studenckich, a chociaż nawet lubił prowadzić zajęcia, to jednak nie spodziewał się, że dostanie ich aż tyle. Zresztą jak w ogóle miał się skupić na tym, żeby bawić się w opracowywanie tematów i zadawanie wypracowań studentom, kiedy miał tyle na głowie? Rycerzy, Bractwo, wszystkie zagrożenia z tym związane, a - jakby tego było mało - jeszcze bandę nie do końca panujących nad sobą wilków. To nie było jednak wszystko, bo do tych wszystkich, nie do końca miłych i przyjemnych rozterek, dochodziła jeszcze jedna. Właściwie chyba bardziej pasowałoby powiedzieć, że nie rozterka, a osoba - bez względu na to bowiem, jak mocno Colt starał się wszystkie swoje myśli skupić na czymś innym, to te wciąż całkowicie samoistnie powracały do Seliny. I nie, to nie było tak, że czuł się w jakiś sposób zakochany. Nie był dzieckiem, wiedział, że takie uczucia nie pojawiają się na pstryknięcie palcem i potrzeba więcej czasu, a także pracy, żeby faktycznie można było uznać, że to coś to właśnie miłość; do tego Colt nawet nie chciał się zakochiwać, uznając, że to całkowicie w jego przypadku bezsensowne i niepotrzebne, żeby nie mówić, że zbytnio rozpraszające. Bez względu jednak na to, co myślał na co dzień, nie mógł zaprzeczyć temu, że Selina po prostu bardzo mocno zalazła mu za skórę, a on co rusz łapał się na tym, że wspomina jej uśmiech, czy zastanawia się, co właśnie robi. Chociaż nie potrafił wytłumaczyć dlaczego, to czuł do niej to dziwne przyciąganie, jakby jedno z nich było jonem dodatnim, a drugie jonem ujemnym i bez względu na to co robili, to po prostu ich do siebie ciągnęło. Nie planował się z nią spotkać, uznając, że będzie to próba jego silnej woli, tak jakby chciał samego siebie upewnić w tym, że tamten wieczór może i był wyjątkowy, ale wcale nic nie znaczył; chociaż oczywiście dobrze wiedział, że było inaczej. Szukał więc sobie zajęć (a o to właściwie nie było zbyt trudno aktualnie), udając, że wcale się nie zastanawia nad tym, co mógłby do niej napisać, żeby zaproponować spotkanie. Gdy jednak dostał od niej wiadomość wszystkie jego próby bycia twardym i nie uległym zniknęły w ciągu sekundy. Nawet jakby miał jakieś plany, albo był w trakcie robienia czegokolwiek, to zostawiłby wszystko, żeby pójść się z nią zobaczyć. Dlatego nie musiała zbyt długo czekać, żeby pojawił się na progu jej domu. Oczywiście wyglądał elegancko jak zwykle, ubrany w czarne dżinsy, białą koszulę w niebieskie kropki, krawat i niebieską bomberkę - nie mógł poradzić nic na to, że był taki classy. Zadzwonił do drzwi i zdał sobie sprawę, że z niecierpliwością oczekuje ich otwarcia. Gdy już do tego doszło, a on zobaczył Selinę, wszystkie myśli wyparowały z jego głowy, a serce jakby na moment mu przystanęło. Nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, jak bardzo brakowało mu jej widoku, dopóki nie znalazł się w tym miejscu. Nie miał jednak zbytnio czasu, żeby się nad tym zastanawiać, bo od razu wciągnęła go do środka. I nie, wcale nie zamierzał narzekać, ani się wzbraniać, gdy zarzuciła ręce na jego szyję i połączyła ich usta w pocałunku. Nie było w tym nic niewinnego, ale to nie było żadnym problemem, ponieważ myśli Colta również do niewinnych nie należały. Jego ręce bardzo szybko znalazły się na jej ciele i wcale nie zatrzymały się grzecznie na wysokości pasa; tak, był dżentelmenem, ale przede wszystkim był spragniony jej bliskości, nawet jeżeli nie chciał się do tego nawet przed sobą samym przyznać. - Zgaduję, że cieszysz się, że mnie widzisz - mruknął w jej usta, po czym przeniósł się z pocałunkami na jej szyję. Zapach jej perfum uderzył go w nozdrza z pełną mocą, a on już teraz wiedział, że żaden inny zapach nie działał na niego aż tak obezwładniająco. Ale to może po prostu Selina tak na niego działała?
Powrót do góry Go down
Czw 3 Wrz 2020 - 18:16
Bractwo
Bractwo
Selina Weles
Selina Weles

DODATKOWE INFO :
the line. Looking for the wrong affection; Night after night

#1 you know that you can't fight the moonlight   Empty



Selina też miała dość sporo na głowie, bo przecież jej też zaczęły się zajęcia, a jak wiadomo, studia prawnicze nie były najłatwiejszym kawałkiem chleba, szczególnie na ostatnim roku, ale czy to było coś, z czym nie dałaby sobie rady? Oczywiście, że nie. Do tego dochodziła również jej praca w kancelarii, która była trochę stresująca, no i najważniejsze - Bractwo, ale pomimo tego wszystkiego, co miała teraz na głowie, nie uchroniło jej to od myśli o Colcie, które nieustannie powracały. Nie przypominała sobie by ktokolwiek już po pierwszym spotkaniu wkradł się tak bardzo do jej wyrachowanego, owianego chłodem serduszka, którego jeszcze nikt nie miał okazji rozgrzać i roztopić? Oczywiście, nie było tutaj mowy o żadnej miłości, bo żadna strzała amora wtedy Seliny nie trafiła, zresztą, ona sama nie wierzyła w miłość od pierwszego wejrzenia, bo dla niej nie było to nic więcej jak kolejna mrzonka, ale nie mogła zaprzeczyć tej wzajemnej fascynacji, temu, jak bardzo byli dla siebie atrakcyjni, ale to też nie było wszystkim, co ich łączyło, jak się później okazało. Niby powinno być to swoistym ostrzeżeniem dla niej, skoro nie planowała pakować się w żadne bardziej zażyłe relacje i nie miała ochoty na nic więcej niż niezobowiązujące, jednorazowe spotkania. Przynajmniej z taką myślą Selina poszła wtedy do jego mieszkania, ale później, gdy spędziła z Coltem więcej czasu to naszły ją pewne wątpliwości. Czy aby na pewno to było tylko to, czego od niego chciała? Ten jeden, jedyny raz, który okazał się tak wyjątkowy, że kiedy kładła się spać i leżała w swoim wielkim, ciepłym łóżku, to wszystko wspominała? Tembr jego głosu, piękny uśmiech czy zapach perfum? Czy jakby jej nie obchodził to tak często zastanawiałaby się nad tym, co robił, czy też o niej czasami myślał? To nie było normalne, a przynajmniej nie dla Seliny. Zwykle faceci po takich schadzkach szybko znikali z jej głowy, a ten uparł się i nie chciał z niej wyjść. To postawiło dziewczynę przed wyborem, czy chce zrobić wszystko, by zapomnieć i wyrzucić go ze swojej głowy, czy wręcz przeciwnie - zaryzykować i zobaczyć, co się stanie. A że była raczej znana z tego, że lubiła ryzyko, to nie zamierzała w żaden sposób się przed tym bronic; jak napisała do niego esmemesa to po prostu uznała, że jak będzie chciał się z nią zobaczyć, to przyjdzie, tak? A jeśli nie, to trudno, jego strata. Pojawił się jednak na jej progu i Selina nie mogła być bardziej szczęśliwa, jak właśnie w tamtej chwili. Mogli oboje się okłamywać, wmawiać sobie, że ta noc nic nie znaczyła, a przecież ciężko było walczyć z pragnieniem bliskości, kiedy stało się tak twarzą w twarz, niemal na wyciągnięcie ręki, nieprawdaż? Przynajmniej jej było ciężko, stąd praktycznie się na niego rzuciła, ale chyba nie powinno go to dziwić, bo podczas ich krótkiej znajomości zdążył poznać ją na tyle, że wiedział, że do grzecznych dziewczynek to ona nie należała. Dlatego też nie narzekała na to, że w takich chwilach dżentelmeńskie zapędy Colta szły w zapomnienie - owszem, bardzo doceniała to, że taki był, ale jednak w takich momentach pragnęła czegoś więcej niż grzecznego złapania za rękę, muśnięcia w policzek czy niewinnych całusków. Chciała się zatracić, w nim się zatracić, a powstrzymanie się przed tym byłoby zdecydowanie za trudne, mając go tak blisko; nie kiedy jego duże dłonie przesunęły się wzdłuż jej drobnego ciała, przez co przylgnęła do niego tak ściśle, że nie było między nimi ani trochę wolnej przestrzeni, nie kiedy czuła na twarzy jego ciepły oddech, nie kiedy rozkoszowała się smakiem jego ust na języku. - Nie wiem skąd wyciągasz takie wnioski - wyszeptała z zuchwałym uśmiechem, chociaż ta zuchwałość zniknęła wraz z momentem, gdy jego wargi przywarły do jej szyi i przez całe jej ciało przebiegł prąd, tak silny, niemal jak wyładowanie elektryczne. Przestała rozsądnie myśleć. - Ale może masz trochę racji - przyznała z głośnym westchnięciem. Bezwiednie wyciągnęła ręce nieco wyżej i wplotła palce w jego włosy, nie omieszkując przy tym, by delikatnie musnąć jego kark paznokciami. Dobrał się do jednego z jej najsłabszych punktów i Selina nie miała nawet siły protestować. Zresztą, po co miała to robić? Nie po to właśnie do niego napisała? Brunetka odchyliła głowę, żeby dać mu lepszy dostęp i przycisnęła się do niego jeszcze mocniej, wsuwając kolano między jego nogi. - No dobra, może bardziej niż trochę - dała za wygraną, poddając mu się całkowicie, bo tak jak myślała, że ma nad czymkolwiek kontrolę, to straciła ją w chwili, jak tylko wziął ją w ramiona. To w jakim kierunku podążała ich relacja to było ryzyko, ale miało ono uzależniający zapach i smak, tak jak właśnie Colt w którym zatracała się raz po raz.
Powrót do góry Go down
Czw 3 Wrz 2020 - 23:55
Rycerze
Rycerze
Colt Atherton
Colt Atherton

DODATKOWE INFO :
I order one drink then I drink the flood

#1 you know that you can't fight the moonlight   Empty



Czasami miało się do czynienia z rzeczami, z którymi niby można było walczyć, ale jaki był sens? Co prawda Colt próbował, a tak długo jak nie widział Seliny, to był w stanie trzymać się z daleka, jednak nie zmieniało to faktu, że jej osoba praktycznie przez cały czas gościła w jego myślach. Nie wiedział dlaczego tak się dzieje, ani co w niej jest takiego, że przez te parę godzin, które spędzili razem, tak zawróciła mu w głowie, ale... no właśnie, naprawdę chciał się dowiedzieć. Oczywiście częściowo tłumaczył sobie tę chęć tym, że jak już się dowie, to będzie mógł opracować plan, żeby jakoś to zatrzymać; prawda jednak była taka, że po prostu go do niej ciągnęło, fascynowała go, a - jakby tego było mało - była taką trochę chodzącą zagadką, którą on bardzo by chciał rozwiązać. Odmowa spotkania nawet nie wchodziła tutaj w grę, a on był w stanie rzucić wszystko, żeby tylko się z nią zobaczyć. Nie mógł się doczekać, żeby znów móc patrzeć w jej piękne oczy, czy podziwiać ten jej czarujący uśmiech. Czy był zakochany? Nie. Jednak na pewno był nią zauroczony i już teraz wiedział, że to nie były zwyczajne schadzki, których celem było jedynie zaspokojenie swoich potrzeb. Pewnie, że trochę na to liczył, jednak po prostu chciał spędzić z nią trochę czasu, może trochę lepiej poznać, czy przynajmniej nacieszyć oczy jej widokiem. Nie zdawał sobie sprawy jak mocno za nią tęsknił, dopóki jej nie zobaczył. To było dziwne, bo wraz z sekundą w której otworzyła drzwi, wszystkie jego troski, problemy, a także myśli, odpłynęły gdzieś w dal i już nic, oprócz niej, się nie liczyło. Siedziała w jego głowie od poprzedniego spotkania, a teraz jej osoba zawładnęła całkowicie jego umysłem. Jak to w ogóle było możliwe? Kłamstwem byłby powiedzenie, że nie podobało mu się to, że do grzecznych nie należała. Uznawał za niezwykle fascynujące to, że potrafiła być jednocześnie urocza, czarująca, a jednocześnie pewna siebie, biorąca właśnie to, na co ma ochotę. Tak, Colt miał straszną słabość do silnych kobiet, które nie udawały szarych myszek i nie dawały sobą sterować; uwielbiał gdy kobieta miała własne zdanie i twardo się go trzymała. Nie, żeby sam lubił, gdy ktoś nim sterował, ale czy było coś wspanialszego, niż piękna kobieta, która miała charakter tak ostry, że był w stanie pociąć ludzkie serce? Dla niego na pewno nie było. Były momenty, kiedy należało się zachowywać porządnie, po dżentelmeńsku, jednak to nie był ten moment. Ten głód siebie nawzajem, który w końcu oboje odczuwali, nie pozwalał na grzeczne trzymanie się za rękę. Pragnął jej, chciał ją mieć jak najbliżej przy sobie, chciał poczuć jej smak i nic więcej się nie liczyło. Co prawda nie spodziewał się takiego powitania, myśląc, że faktycznie spotykają się na drinka, jednak w żadnym razie nie miał zamiaru narzekać. Wręcz przeciwnie! Jedyne czego aktualnie żałował, to tego, że wciąż mieli na sobie ubrania - on nawet kurtkę! - Nie? Och, czyli mogę iść? Chyba powinienem, bo mam rzeczy do zrobienia - powiedział, odsuwając się od niej trochę, czy może raczej prostując, bo przecież to wystarczyło. Oczywiście nie miał zamiaru się ruszać z miejsca, tak samo jak nie miał zamiaru zabierać rąk z jej ciało. Właściwie to zamiast to robić, tylko jeszcze bliżej ją do siebie przyciągnął, chociaż to wydawało się praktycznie niemożliwe. - Tylko trochę? - zapytał, muskając ustami jej szyję. Zamruczał cicho, gdy poczuł jej paznokcie na swoim karku; może to były psie upodobania, ale pewnie jakby go podrapała za uszami, to byłoby podobnie! Powoli zaczął przenosić się pocałunkami do góry, żeby w końcu dotrzeć do jej ucha. - To w sumie dobrze się składa, bo ja też cieszę się, że Cię widzę. Troszkę - wyszeptał, uśmiechając się pod nosem. Przesunął ręką wzdłuż jej boku, żeby w końcu wpleść palce w jej długie, miękkie włosy. Odsunął się, żeby przez chwilę przyjrzeć się jej pięknej twarzy, żeby następnie połączyć ich usta w kolejnym namiętnym pocałunku. - Wciąż masz ochotę na tego drinka, czy przenosimy to na później - zapytał, pomiędzy jednym, a drugim pocałunkiem. Nie miały nic przeciwko, żeby wcześniej zaspokoili innego rodzaju pragnienie.
Powrót do góry Go down
Pią 4 Wrz 2020 - 20:25
Bractwo
Bractwo
Selina Weles
Selina Weles

DODATKOWE INFO :
the line. Looking for the wrong affection; Night after night

#1 you know that you can't fight the moonlight   Empty



Selina na samym początku myślała, że prędzej czy później o nim po prostu zapomni - co prawda wieczór był magiczny, musiała to przyznać, ale później, jak nieco ochłonęła, to stwierdziła, że i tak czym prędzej czy później wspomnienie o nim po prostu wyblaknie, tak jak jego o niej i nie było czego rozpamiętywać. Największy problem polegał jednak na tym, że nie potrafiła. Dlatego głowiła się i zastanawiała, dlaczego tak było, co w tym chłopaku było takiego specjalnego, że nawet ona, Selina Weles, zwyczajnie nie potrafiła wyrzucić go ze swojej głowy. Zwykle szybko zapominała o takich jednorazowych schadzkach, nawet jeśli wymieniła się z tym kimś numerami, to potem i tak się do niego nie odzywała, bo nie odczuwała takiej potrzeby. Tym razem, jak na złość, było inaczej. Wręcz wściekała się na to, że nie potrafiła wyrzucić go ze swojej głowy, aż w końcu dotarła do niej cała prawda, dlaczego tak właśnie było, czemu nieustannie o nim myślała, dlaczego w pewnych momentach aż świerzbiła ją skóra na wspomnienie miejsc, których dotykał i jak bardzo chciałaby doświadczyć tego ponownie. Odpowiedź była prosta, bardzo jasna, a dla samej Seliny trochę straszna - nie chciała tego. Nie chciała o nim zapomnieć, nie chciała tego zrobić, chciała do tego wrócić, przeżyć to jeszcze raz. Z jednej strony to ją mocno niepokoiło, bo do tej pory wyznawała zasadę, że jest niezależną kobietą, która nikogo ani niczego nie potrzebuje, a tym bardziej jakiegoś faceta. Z drugiej strony... no po prostu kusiło ją, żeby jednak zaryzykować i sprawdzić, dlaczego akurat on miał taki wpływ, dlaczego akurat on tak bardzo zawrócił w jej głowie. O co z nim do cholery chodziło? To była tajemnica, którą po prostu musiała rozwiązać i nie spocznie, dopóki tego nie zrobi. Było to dla niej coś kompletnie nowego, bo wiedziała, że to co się między nimi stało nie było tylko jednorazową schadzką, tylko czymś więcej. Znacznie więcej. Choć na samym początku bardzo się przed tym wzbraniała, to okazało się, że w ogóle nie była w stanie zrobić przed nim. Zupełnie jakby na niego jednego była nieodporna, wszystkie jej blokady się opuszczały i tylko on potrafił sprawić, słowem czy gestem, że była taka bezbronna. Nie miała pojęcia o tym jakimi sztuczkami się posłużył, by to zrobić, ale wiedziała jedno - działały. Można było to poznać po samym tym, że jak tylko go zobaczyła to tak strasznie uderzył ją fakt, jak jej tego widoku brakowało. Dlatego nie, nie mogła trzymać rąk przy sobie, to pragnienie i uczucie było zbyt wielkie, by je powstrzymać, nawet dla niej samej. Co było dość dziwne, bo z reguły była dość powściągliwa i starała się tak bardzo nie ulegać emocjom, a przy Colcie... no cóż, jakiekolwiek bariery znikały. Bo tak, może powinna nieco przedłużyć ten moment, może faktycznie powinni najpierw napić się tego drinka, może trochę by go jeszcze pokusiła, ale jak tylko go zobaczyła to to wystarczyło, żeby sprowokować ją samą. I może tak, jej charakter był tak ostry, że przecinał męskie serca, ale najwyraźniej to jaki był Colt przecinało jej własne, docierając do samego jego środka. - Nigdzie się nie wybierasz - zaprotestowała hardym tonem, wojowniczo unosząc przy tym podbródek ku górze. Niech nawet nie myśli, żeby na to mu pozwoliła. - Bo mam dla Ciebie o wiele ciekawsze zajęcie - mruknęła i wraz z tymi słowami, gdy tylko się wyprostował, chwyciła go za krawat i pociągnęła z powrotem w dół, żeby na nowo łapczywie wpić się w jego usta. Kręciło jej się w głowie rosnącego napięcia między nimi, nie potrafiła przez to racjonalnie myśleć. W ogóle nie potrafiła myśleć o niczym innym, tylko o jego ustach, dłoniach i zapachu, który ją wręcz obezwładniał. - Tak. Nie. Nie wiem - jak tak atakował jej szyję to nie potrafiła się skupić, a w połączeniu z jego pomrukiem to już w ogóle została wytrącona z równowagi. To jednak nie powstrzymało jej uśmieszku pełnego satysfakcji, bo dzięki temu poznała kolejną rzecz, którą lubił. Dlatego powtórzyła ten ruch. Znowu. I potem jeszcze raz. Zadrżała jednak, gdy poczuła jego miękkie wargi i ciepły oddech na swoim uchu. - Tylko troszkę? - wyszeptała zdyszana, starając się brzmieć przy tym na bardzo zawiedzioną tym faktem. Usilnie czepiała się tych resztek rezonu, jaki jej pozostał. Naparła na Colta mocno swoim drobnym ciałem, tak, że znowu znalazł się pod ścianą i przycisnęła biodra do jego bioder. Nie potrafiła jednak powstrzymać mruknięcia, gdy wplótł palce w jej włosy, przez co niemal odgięła przy tym głowę do tyłu. Nie spuszczała jednak wzroku z jego niebieskich oczu. - Mi się coś wydaje, że bardziej niż troszkę - uśmiechnęła się pewnie, dumnie, niemal wyniośle. Gdy tak lustrowała jego twarz w półmroku i przyglądała się jej, dotarło do niej z całą mocną, jak bardzo przepadła. Jedyne, czego teraz pragnęła to tylko tego, żeby ciągle ją całował i jej dotykał. Dlatego nie miała zamiaru tego dłużej przeciągać. - Później - mruknęła pomiędzy jednym, a drugim pocałunkiem. - Jak mówiłam, mam dla Ciebie o wiele ciekawsze zajęcie - wyszeptała ochrypłym głosem i wraz z tymi słowami, ściągnęła z jego ramion kurtkę, która z szelestem opadła na podłogę. Nie poprzestawała jednak na tym, bo nie przestając go całować, od razu zabrała się za odwiązywanie jego krawata; nie rzuciła go jednak na podłogę, tylko przewiesiła sobie na szyi, po czym odsunęła się od szatyna, unosząc przy tym dumnie podbródek. Złapała go za rękę i pociągnęła w kierunku swojej sypialni. - Ale żeby Ci je pokazać to musimy znaleźć sobie wygodniejsze miejsce - zapowiedziała z tajemniczym uśmieszkiem. Skoro oboje chcieli więcej, to na co mieli czekać? Drinków mogli napić się później.
Powrót do góry Go down
Sob 5 Wrz 2020 - 1:47
Rycerze
Rycerze
Colt Atherton
Colt Atherton

DODATKOWE INFO :
I order one drink then I drink the flood

#1 you know that you can't fight the moonlight   Empty



Prawdę mówiąc, Colt myślał podobnie: było miło, było przyjemnie, ona była piękna, ale czemu właśnie tym razem miałoby z tego wyjść coś więcej? W końcu to nie było tak, że żył w celibacie od czasu gdy jego dziewczyna straciła życie; również od tamtego czasu nie spotkał nikogo, kto chociaż w małej części wzbudziłby w nim takie zainteresowanie i wywoływałby w nim takie uczucia jak właśnie Kinsley. Dlatego też nie robił sobie żadnych nadziei, właściwie trochę sam chciał pozbyć się z myśli Seliny, uznając, że w jakiś pokręcony sposób mogłoby być to obrazą pamięci po jego zmarłej dziewczynie. Oczywiście było to jedynie wymówką, bardzo słabą w dodatku i budzącą w Colcie niesmak do samego siebie, gdyż używanie Kinsley do czegoś takiego było po prostu głupie. Zwłaszcza, że i tak to nie działało, a jego myśli same pędziły w kierunku brunetki, za każdym razem, kiedy to było tylko możliwe. Także starał się z tym walczyć, udawać, że wcale nie odczuwa tego dziwnego przyciągania w jej kierunku z nadzieją, że samo zniknie. Niestety nic nigdy samo nie znikało i tak też i tym razem było, a im dłużej jej nie widział, tym mocniej o niej myślał. Nie wiedział dlaczego, ale po prostu chciał ją poznać. To było niby takie proste, jednak także bardzo skomplikowane! Bez względu jednak na to jakie wymówki sobie wymyślał, jak mocno starał się przegonić Selinę z jej głowy, to w momencie kiedy ją widział, wszystko to przestawało mieć jakiekolwiek znaczenie i liczyła się już tylko ona. Fascynowała go w każdym tego słowa znaczeniu, a do tego miała coś, czego nie rozumiał, ale bardzo chciał się dowiedzieć co to takiego było i skąd się brała ta władza, którą nad nim miała w każdej sekundzie, kiedy kierowała na niego swój wzrok. Nie umiał tego wytłumaczyć, gdy nie było jej nigdzie w pobliżu to był nawet w stanie sobie wmówić, że tak wcale nie jest, ale po prostu przepadł kompletnie i całkowicie. Tak jakby na nowo odżyły uczucia, która dawno już zagrzebał uznając, że nigdy więcej mu się nie przydadzą. Selina spowodowała, że znowu chciał czerpać przyjemność z prostego bycia z kimś, bez żadnych komplikacji i dodatków - po prostu być i cieszyć się z obecności drugiej osoby. Oczywiście pomimo słów, które wypowiedział, ostatnią rzeczą na którą miał aktualnie ochotę było wyjście; tak mógłby śmiało powiedzieć, że chciałby tego, czy tamtego, ale nie miał chciał być gdzieś indziej, tylko tutaj i tylko z nią. - Och, trochę się rządzisz, wiesz? - powiedział, bez cienia jakiejkolwiek obrazy, czy też bez jakiegokolwiek wypominania. Wręcz przeciwnie! Na jego ustach pojawił się uśmieszek, bo chociaż jakoś specjalnie nie przepadał za spełnianiem czyiś rozkazów, to w tym przypadku był w stanie spełnić wszystko to, na co Selina miała ochotę. Może i ktoś uznałby go za miękkiego, ale po prostu nie miał zamiaru jej odmawiać, tak samo jak w życiu by się od niej nie odsunął. Jej pocałunki był lepsze niż najlepszy alkohol, a to w przypadku Colta było największym wyróżnieniem. Chociaż przecież nie był praktycznie w stanie się upić, to teraz czuł się tak, jakby był pijany nią - te wszystkie gorące pocałunki i pieszczoty, od których ciężko było nie stracić tchu, a temperatura ciała od razu wzrastała o kilka stopni. Nie chciał, żeby przestawała; zdecydowanie wolał czuć ją tuż przy sobie, mogąc smakować jej delikatne usta, czy po prostu zatracać się w niej samej. Była zdecydowanie lepsza niż alkohol i w tym momencie byłby w stanie powiedzieć, że gdyby miał wybór między jej pocałunkami, a najlepszym koktajlem, to wybrałby nią. Mógłby całować ją godzinami, całować każdy milimetr jej ciała i wątpił, że kiedykolwiek miałby dość. Aktualnie jednak, podobnie jak Selina, nie był w stanie myśleć, nie mówiąc już o racjonalnym myśleniu, a chociaż jeszcze parę sekund temu mógł udać, że się opiera jej wdziękom, a tak teraz już nie był w stanie tego robić. Liczyła się tylko jej ciepła skóra pod jego ustami; jej ręce na jego karku, a czas jakby się zatrzymał, ograniczając się tylko i wyłącznie do ich dwójki. Nie był w stanie kontrolować już swojego oddechu, ledwo nawet był w stanie zapanować na wilkiem, a z każdą minutą było coraz gorzej? Lepiej? Wszystko zależało od perspektywy, jednak Colt nie miał zamiaru przestawać. - Bardzo - sprostował po chwili, bo chociaż mógł kłamać, mógł udawać, to nie miało to większego sensu. Było to jaśniejsze niż słońce, a ona dobrze o tym przecież wiedziała. Zresztą nie był w tym wszystkim odosobniony, a skoro oboje chcieli tego samego, to czemu mieliby sobie odmówić tej przyjemności? Jej niebieskie, roziskrzone oczy; drobne ciało tuż przy jego i to przyjemne mrowienie, które sprawiało, że cała jego skóra wręcz płonęła pod jej dotykiem. Teraz jedynie pozostawało odrzucić z siebie te wszystkie warstwy, których było zdecydowanie zbyt wiele i które aktualnie były po prostu zbędne. Nie chciał się odrywać od jej ust, jednak gdy zobaczył swój krawat na jej szyi, jego serce zabiło szybciej. Jak to możliwe, że była tak idealna: inteligentna, zabawna, a przy tym wszystkim tak diabelnie seksowna? Jakby faktycznie była jakimś wysłannikiem piekieł, który przybył, żeby go kusić. Nie, żeby miał cokolwiek przeciwko temu. - W takim razie prowadź - odpowiedział, ujmując ją za rękę, która była tak drobniutka i tak idealnie leżąca w jego. Mogła go zaprowadzić gdzie tylko by chciała, a on poszedłby w nią ślepo wpatrzony. Drinki zdecydowanie mogli zostawić na później, bo jedyne na co aktualnie miał ochotę, pragnienie i niedosyt, to była Selina.
Powrót do góry Go down
Nie 6 Wrz 2020 - 22:17
Bractwo
Bractwo
Selina Weles
Selina Weles

DODATKOWE INFO :
the line. Looking for the wrong affection; Night after night

#1 you know that you can't fight the moonlight   Empty



Ochota, pragnienie i niedosyt nie zostały zaspokojone również i tej nocy. Czy Selinę nadal to dziwiło? Już nie. Ta noc, oczywiście, mogłaby się potoczyć zupełnie inaczej, o wiele grzeczniej, ale z tą dwójką i ich apetytem na siebie, było to raczej niemożliwe. Niby w domyśle co prawda zaprosiła chłopaka do siebie, bo naprawdę liczyła na to, że napiją się drinka, porozmawiają i ostatecznie później do czegoś dojdzie, bo nie potrafiłaby sobie tego odmówić, ale wyszło na to, że ani się nie napili ani zbyt dużo nie porozmawiali. Selina dość szybko złapała Colta za rękę i zaprowadziła na gorę, prosto do swojej sypialni i zaprosiła do swojego łóżka. Tam, gdzie mogli w pełni poświęcić sobie należyty czas i się w sobie zatracić. Czy tego żałowała? Oczywiście, że nie, bo zrobiła to, czego dokładnie chciała i pragnęła - jednak gdy oboje leżeli już w jej ciepłym łóżku, godzina była późna, a ich oddechy i bicie serc unormowały, zdała sobie sprawę, że to na pewno nie było to jedynym, czego od niego chciała. Nadal bała się tego niezrozumiałego czegoś, co to wszystko wywoływało, prawdopodobnie zadawanie się z nim nie było bezpieczne, bacząc na to, kim naprawdę Selina była, ale ten jeden, jedyny raz postanowiła nagiąć zasady. Z tą myślą zapadła w głęboki sen, wtulając się mocno w ramiona Colta, jakby to było jedyne miejsce, gdzie chciałaby teraz być, ale niestety - nawet one nie zdołały jej uchronić przed tym, co miało przyjść parę godzin później. Przed koszmarem.

Selina znowu była w swoim rodzinnym domu.
Nigdy nie potrafiła dojść do tego, jakim cudem się tam znalazła. Cały czas jednak tam wracała. W snach - czy raczej koszmarach - a każdy jeden wyglądał tak samo. Tym razem też się tam pojawiła i chociaż szukała z niego wyjścia, to już wyjść z niego nie mogła, bo żadnego wyjścia nigdzie nie było. Nie było okien, które mogłaby wybić, nie było żadnych innych drzwi, poza tymi jednymi, na końcu korytarza. Były lekko uchylone, jakby zapraszały do tego, żeby przez nie zajrzeć i zobaczyć, co kryło się za nimi.
Wcale nie chciała tam zaglądać, ale mimo wszystko, jakaś dziwna siła pchała ją w tamtym kierunku. Wiedziała dokładnie, co za nimi zobaczy - matkę i ojca, kilka chwil przed tym, nim go zamordowała. Selina chciała wyjść z cienia, by mu pomóc, ale nie mogła - nie mogła tam podejść, bo nagle jej nogi zrobiły się ciężkie jak z ołowiu, nie mogła też krzyczeć, bo głos grzązł w jej gardle. Jednak na kilka sekund przed tym, nim jej matka zatopiła nóż w piersi jej ojca, to ona  pojawiła się na jego miejscu. Zimne ostrze przebiło jej skórę, przedarło się do jej serca i poczuła rozdzierający ból. Krew splamiła jej ręce i ubranie, a niebieskie, wielkie oczy zalała ciemność, która pochłonęła ją tak samo, jak jej matkę przed kilkunastoma laty.


Obudziła się z krzykiem i bólem w piersi tak silnym, jakby przed chwilą faktycznie ktoś wbił tam nóż i za każdym jednym razem dotykała tego miejsca w obawie przed tym, że może jakimś cudem Hekate udało się ją tam zranić i potrafiła dosięgnąć ją nawet poprzez sen. Dopiero po upływie kilku chwil uświadomiła sobie, gdzie tak naprawdę się znajdowała, że to było tylko zły sen, koszmar, a ona była w swoim domu, leżała w swoim łóżku, daleko od tego strasznego miejsca w którym znajdowała się przed chwilą. To jednak w żaden sposób nie sprawiło, że się uspokoiła, bo nadal była przerażona, dygotała na całym ciele, na którym pojawiła się warstewka potu, przez który włosy lepiły jej się do czoła i do karku. Do tego oddech miała ciężki i urwany, a jej klatka piersiowa unosiła się i opadała. Tak było za każdym jednym razem, jak śnił jej się koszmar i ten nie różnił się niczym od pozostałych. Głowa dziewczyny opadła na poduszkę i zakryła twarz rękami - wtedy okryła, że policzki również miała wilgotne, więc szybko wytarła jej wierzchem dłoni z poczuciem zażenowania. Nie mogła przecież płakać, a z każdym razem i tak budziła się z płaczem. Niby to nie był żaden wstyd, ale dla Seliny - owszem. Dla kogoś, kto utrzymywał, że strach przed czymś pokazywał tylko jaki był słaby, a przecież ona nie chciała taka być. Nic nie mogła jednak poradzić na to, że strach przed matką był na tyle wielki, że dosłownie ją paraliżował, zabierał oddech i sprawiał, że kuliła się w sobie. Nie miała pojęcia o tym, czy kiedykolwiek to się zmieni, czy przestanie się jej bać, tym bardziej, że przecież Hekate miała wkrótce nadejść, a jej intuicja podpowiadała, że to nie mogło być nic dobrego. Jej wizyty nigdy tego nie zwiastowały, więc dlaczego tym razem miało być inaczej? Już dawno zdała sobie sprawę z tego, że jak bardzo by się nie starała to nie będzie w stanie się przed nią obronić; sam fakt, że śniły jej się koszmary z nią w roli głównej o tym mówił. Selina była tak bardzo pogrążona we własnych myślach, że dopiero gdy coś - albo ktoś - się poruszył, zdała sobie sprawę z tego, że nie była przecież sama i dopiero sobie wtedy uprzytomniała, że wraz z nią był przecież Colt, przez co poczuła jeszcze większy wstyd i zażenowanie tym, co się przed chwilą stało. Ostatnią rzeczą, jaką chciała, było to, żeby chłopak oglądał ją w takim stanie - roztrzęsioną, wystraszoną i zapłakaną. Niby koszmar nie był niczym złym, to było normalne, że ludziom czasami się śniły, ale jej było zwyczajnie z tego powodu głupio i była na siebie zła. Liczyła na to, że to ją w jakiś sposób ominie, przynajmniej dzisiaj, ale czy los kiedykolwiek był dla Seliny łaskawy? Najwyraźniej się pomyliła, myśląc, że tym razem dostanie jakąś taryfę ulgową. Było jej jednak tak miło i przyjemnie, kiedy się pojawił, gdy znowu jakimś magicznym sposobem, którego nie znała, każda jej troska odeszła w zapomnienie i cała jej uwaga skupiała się na nim. Kiedy czuła ciepło, ekscytację i radość jednocześnie, ale po których nie zostało już zupełnie nic, bo senny koszmar postanowił to z niej wydrzeć. Ten jeden, jedyny raz chciała chociaż na chwilę oderwać się od swojego świata i zasmakować normalności, a ten świat i tak się o nią upomniał, przypominając jej o tym, kim tak naprawdę była i że nie będzie w stanie tego ukrywać. Westchnęła ciężko, nadal czując ciążący ból w klatce piersiowej i zwinęła się w kłębek. Nie była w stanie nawet na niego spojrzeć, tak bardzo było jej teraz głupio. - Przepraszam, że Cię obudziłam - wychrypiała tylko, starając się, żeby jej głos nie brzmiał tak, jakby się łamał. Nie była jednak pewna, czy na pewno to jej się udało. Było jej naprawdę źle z tego powodu, co się stało - przez to, że musiał być świadkiem tego wszystkiego i tego, że go obudziła, jeszcze w taki sposób. Zakopała się w pościeli i naciągnęła kołdrę na głowę, tak bardzo tym wszystkim zażenowana i przybita, jak nigdy w swoim życiu.
Powrót do góry Go down
Pon 7 Wrz 2020 - 15:27
Rycerze
Rycerze
Colt Atherton
Colt Atherton

DODATKOWE INFO :
I order one drink then I drink the flood

#1 you know that you can't fight the moonlight   Empty



Chociaż idąc tutaj nie spodziewał się, że drink będzie oznaczał coś takiego, to wcale nie miał zamiaru narzekać, czy też przeciwstawiać się. Jak mógłby? Pragnął jej, to było całkiem oczywiste, a ona pragnęła jego, więc czy naprawdę była jakaś szansa na to, żeby ten wieczór skończył się inaczej? Te iskierki pożądania, które między nimi przeskakiwały musiały w końcu wywołać płomień, a ugasić go można było tylko w jeden sposób. Wydawać by się mogło, że łączy ich tylko fizyczność, jednak dla Colta to wciąż było zbyt mało; chociaż mógł teraz sobie wszystko właśnie tym tłumaczyć, to wciąż chciał po prostu ją poznać - dowiedzieć się jak nazywał się jej ulubiony miś z dzieciństwa, czy jakim szamponem najbardziej lubi myć włosy. To były takie szczegóły, które tak bardzo by chciał poznać, bo dzięki nim obraz Seliny byłby po prostu pełny. Nie żałował ani jednej chwili, którą z nią spędzał, ale jednocześnie chciał mieć tych chwil z nią coraz więcej, tak jakby jego apetyt rósł w miarę jedzenia, zamiast po prostu po jakimś czasie zniknąć. Dlatego też, kiedy zasypiał, mając u swojego boku brunetkę, przez myśl mu przeleciało, że zawsze mogłoby tak być, że codziennie mógłby ją tak trzymać w ramionach i zasypiać w rytm jej oddechów.

Być może zawsze tak było, być może było to spowodowane tym, że Colt dzielił swoje życie z nieśmiertelną duszą wilka, ale jego sen nigdy nie należał do najmocniejszych. Owszem, wysypiał się, ale wystarczył jeden podejrzany dźwięk, żeby się od razu budził. Oczywiście tak szybko jak się budził, tak szybko potrafił ponownie w sen zapaść, ale to aktualnie nie było istotne. Zresztą nawet jakby Colt nie posiadał wilczych zmysłów, to ciężko byłoby mu było w tym momencie się nie przebudzić. Krzyk Seliny był naprawdę szybkim budzikiem, a on przez chwilę nawet zastanawiał się, czy coś jej się przypadkiem nie stało. Powodów mogło być mnóstwo, a każdy był równie dobry. Dom jednak był tak cichy jak przedtem i nic nie wskazywało na to, żeby stała się jej jakaś fizyczna krzywda. Colt nie był żadnym psychologiem, nie miał zamiaru teraz zrobić jej stworzyć profilu psychologicznego, ale łatwo było zauważyć, że coś było nie tak; to drżenie, przyśpieszony oddech, to były rzeczy całkiem niewidoczne w mrokach nocy, jednak nie było możliwości, żeby tego nie zauważył. Przekręcił się na bok, tak, żeby móc się jej przyjrzeć. Tak, nie był mu potrzebny dyplom z psychologii, żeby wiedzieć, że coś jest nie tak; ba! nawet nie były mu potrzebne wilcze zmysły, które były w stanie wyczuć woń strachu; wystarczyło bowiem popatrzeć na Selinę, żeby zobaczyć, że stało się coś, co ją przeraziło. - Daj spokój - odpowiedział tylko, bo fakt, że go obudziła, był najmniejszym ze wszystkich problemów. Zwłaszcza, że z jego punktu widzenia wyglądało to wszystko zupełnie inaczej i zdecydowanie nie musiała się czuć zażenowana. Jednak... skąd niby miała to wiedzieć? W końcu się nie znali, więc mogła równie dobrze uznać, że jest jednym z tych typów, co to obraziliby się za coś takiego, albo uznaliby ją za jakąś panikarę. - Hej, Selina... - powiedział, wyciągając rękę, żeby ściągnąć jej z głowy kołdrę i przysunął się do niej. Pocałował delikatnie jej nagie ramię, po czym oparł się o nie brodą. - Miałaś zły sen? - zapytał, nie chcąc zadawać tak głupiego pytania jak wszystko w porządku?, bo oczywistym było, że było daleko od bycia w porządku. Zły sen był też jedynym logicznym wytłumaczeniem tej sytuacji, a Colt bardzo lubił na swojej logice polegać. - Raz jak byłem mały i miałem koszmar, moja niania powiedziała mi, żebym o nim nie myślał, tylko pomyślał o królikach. Nie mam pojęcia dlaczego o nich, ale od tamtej pory za każdym razem wyobrażam sobie króliki w czerwonych sukienkach tańczące kankana. To pewnie brzmi totalnie dziwacznie, a chociaż koszmar dalej koszmarem pozostaje, to jednak taka wizja jest całkiem zabawna i chociaż na chwilę udaje się zapomnieć - pewnie jakby opowiedział taką historię psychologowi, to by się bardzo szybko okazało, że oznacza to, że ma jakieś problemy z samym sobą, ale Colt by swoich tańczących królików na nic innego nigdy nie zamienił. - Dlatego zamiast chować się pod kołdrą to pomyśl o królikach, albo... małych pieskach. Wszyscy kochają małe pieski - powiedział, obejmując ją ramieniem i przyciągając bliżej do siebie. Nie wiedział czy chciała rozmawiać na ten temat, czy wolała udać, że nic się nie stało, jednak on nie był w stanie tak po prostu tego zignorować. Nie oczekiwał, że wyjawi mu co też takiego jej się śniło, że wywołało u niej taki strach, jednak chciał jakoś pomóc. Nie mógł na nią patrzeć w takim stanie, i to nie dlatego, że uważał, że jest słaba, albo głupia, bo boi się nocnych mar - każdy się bał, nawet jak udawał, że jest inaczej; po prostu chciał się nią zaopiekować, żeby nie musiała dźwigać wszystkich trosk sama i żeby wiedziała, że może się z kimś podzielić swoimi problemami. Zbyt krótko się jednak znali, żeby mógł jej coś takiego powiedzieć i nie zabrzmieć nieszczerze. Jednak wszystkie jego intencje, każdy gest, a także każde słowo, były jak najbardziej szczere i prawdziwe. Trochę go to przerażało, że tak szybko zaszła mu za skórę do tego stopnia, że nie był w stanie znieść jej bólu, czy smutku, chcąc przy tym zrobić wszystko, żeby ją od tegp uchronić.
Powrót do góry Go down
Wto 8 Wrz 2020 - 0:40
Bractwo
Bractwo
Selina Weles
Selina Weles

DODATKOWE INFO :
the line. Looking for the wrong affection; Night after night

#1 you know that you can't fight the moonlight   Empty



Selina wiedziała doskonale o tym, że po tym, co się stało, nie będzie w stanie zasnąć - raczej nie było to możliwe, zbyt bała się chociażby tego, by przymknąć powieki, bo wtedy na powrót pojawiały się pod nimi te straszne obrazy, które przed chwilą widziała. Zwykle w takich chwilach, szczególnie, kiedy była sama, nie próbowała nawet zasnąć, tylko od razu wstawała, nalewała sobie porządną porcję whisky do szklanki w ramach odreagowania i szła na swój taras. Niestety, nie znała innego sposobu na to, jak sobie z tym radzić i gdyby nie Colt, zrobiłaby tak i tym razem. Ostatecznie zrezygnowała jednak z tego pomysłu; nie chciała pokazywać, że faktycznie stało się coś tak wielkiego, że musiała wyjść z łóżka i pobyć trochę na osobności. Nie była jednak w stanie już teraz, w tym momencie, wziąć się w garść i przybrać na twarz maskę, która mówiła, że wszystko jest w jak najlepszym porządku i nie ma o co się martwić. Była zbyt roztrzęsiona, by to zrobić, jej oddech nadal był urwany i drżała na całym ciele, które pokrywała gęsia skórka - mimo tego, że była przykryta kołdrą po samą głowę to i tak było jej strasznie zimno. Leżała tak i próbowała chociaż uspokoić swój oddech, czekając też na jakąś reakcję Colta. Trochę ją to stresowało, przez co zaczęła przygryzać policzek od środka tak jak robiła to zawsze, kiedy się denerwowała; nie znała go zbyt dobrze, więc nie wiedziała, czego ma się po nim spodziewać: czy po prostu oleje sprawę i pójdzie z powrotem spać, czy zezłości się na nią i obrazi za to, że przerwała mu sen i uzna, że za bardzo wszystko przeżywa i niepotrzebnie panikuje? Nie wiedziała i czekała w napięciu na to, co zrobi. Trochę liczyła na tą pierwszą opcję i po jego odpowiedzi uznała, że sprawa załatwiona i prawdopodobnie zaraz odwróci się na bok, żeby kontynuować przerwany przez nią sen - bardzo się jednak pomyliła, bo nagle kołdra, która się zakrywała, została ściągnięta z jej głowy. Odwróciła się jednak w stronę chłopaka dopiero wtedy, gdy poczuła jego drobny pocałunek na ramieniu i spojrzała na niego przepraszająco. Nawet nie zauważyła, kiedy mimowolnie przysunęła się bliżej niego, skuszona ciepłem, które biło od jego ciała. Powoli skinęła głową, z lekką obawą, którą było widać w wyrazie jej twarzy. - Tak - przyznała cichym, ochrypłym z emocji głosem. Nie było sensu w tym, by udawać, że wszystko było w porządku; choć tak bardzo nie chciała się do tego przyznawać, to przecież ewidentnie było widać, że coś było nie tak i nie była w stanie tego ukryć. Nie chciała, żeby niepotrzebnie się o nią martwił, ale z drugiej strony... ujmowało ją jednak to, że się nią przejął. I miło zaskoczyło. Dlatego gdy tak leżała i patrzyła na jego twarz ukrytą w półmroku, zastanawiała się nad tym, czy powiedzieć mu nieco więcej, otworzyć się na niego, czy po prostu to przemilczeć. Coś w głębi jej duszy mówiło, że dla niego warto byłoby to zrobić. Zacisnęła dłonie na kołdrze, chcąc się jakoś do tego przygotować i spojrzała na niego z lekkim wstydem. - Miewam je dość... często. Tylko nie za bardzo potrafię sobie sama z nimi poradzić - przyznała z trudem, bo jednak nigdy nikomu o tym nie mówiła, nawet jej przyjaciele o tym nie wiedzieli, a już na pewno przed nikim się nie przyznawała, że nie potrafi sobie z czymś poradzić. Niby nie była to nic wielkiego, ale dla Seliny, która nie była osobą wylewną, było to bardzo dużo. Przypatrywała się mu uważnie i go słuchała, a na jej twarzy, mimo wszystko, pojawił się cień uśmiechu. Starała się sobie wyobrazić małego Colta, który miewał koszmary i właśnie to sobie wyobrażał, co wywołało u niej niespodziewany chichot. - Króliki w czerwonych sukienkach tańczące kankana? Bardzo ciekawe, muszę przyznać - nie, jej nianie zdecydowanie nie były tak kreatywne w wymyślaniu sposobów na to, żeby mała Selina mogła jakoś uporać się ze swoimi dziecięcymi koszmarami. Kto wie, może wtedy nie miałaby z tym takich problemów, jakie ma właśnie teraz? - Zgodzę się z tym, że to brzmi trochę dziwacznie... ale skoro Tobie to pomaga, to może powinnam też spróbować - uśmiechnęła się ciepło. Selina nie była całkiem pewna, czy by jej pomogło, ale w aktualnej sytuacji jego opowieść ją rozśmieszyła i wywołała uśmiech na jej twarzy, co było niemałym sukcesem. Cieszyła się z tego, że z nią się tym podzielił, bo był to taki kolejny fakt i smaczek z jego życia, których chciała dowiedzieć się jak najwięcej i dodała do kolekcji rzeczy, które o nim wiedziała - tak jak i to, że miał na nią dziwny i niezrozumiały wpływ, bo dzięki jego obecności wszystko po prostu stawało się lepsze, więc może wcale nie potrzebowała żadnych króliczków ani piesków do radzenia sobie ze swoimi koszmarami, tylko właśnie jego? - A co z dużymi pieskami? Nie tylko te małe są fajne. Te duże też trzeba kochać, wiesz? - zaoponowała z nieco śmielszym uśmiechem, a gdy ją do siebie przytulił, to przekręciła się, żeby móc się w niego wtulić jak mała małpka. Od razu zalało ją przyjemne ciepło i poczuła mrowienie na całym ciele, wywołane jego bliskością i przylgnęła do niego jeszcze mocniej, pocierając noskiem o zagłębienie w jego szyi. Wtedy zdała sobie sprawę że to było coś, czego zawsze jej brakowało - takich prostych gestów, bliskości i przytulenia się do kogoś w cięższych chwilach. Było to dla niej naprawdę zaskakujące, ale jakże dziwne, bo nie rozumiała, co w tym takiego było, że wystarczało tak niewiele, by mogła lepiej się poczuć - a co więcej, działało to również na jej problemy z którymi sama nie potrafiła się uporać. Może w obecnej chwili nie była gotowa na to, żeby powiedzieć mu o tym, co dokładnie jej się śniło i dlaczego ją to tak przeraziło, ale była pewna jednego - była mu naprawdę wdzięczna za wszystko, co dla niej robił. Przede wszystkim za to, że po prostu przy niej był, bo wyglądało na to, że to jej wystarczało, by mogła poczuć się lepiej. Trochę ją to przerażało, że tak było, ale czy miała zamiar się z tym spierać? Czy miała zamiar się przed tym bronić? Oczywiście, że nie. Nie, kiedy wszystkie znaki na niebie mówiły, że poznanie Colta mogło być najlepszą rzeczą, która mogła w jej życiu się przytrafić. I nie zamierzała się temu sprzeciwiać.
Powrót do góry Go down
Wto 8 Wrz 2020 - 12:31
Rycerze
Rycerze
Colt Atherton
Colt Atherton

DODATKOWE INFO :
I order one drink then I drink the flood

#1 you know that you can't fight the moonlight   Empty



Nie było ludzi niezniszczalnych, tak samo jak i nieustraszonych. Właściwie takich, którzy to twierdzili, że niczego się nie boją, można było nazwać kłamcami, lub głupcami. Strach był całkiem czymś naturalnym, takim trochę dowodem na to, że człowiek wciąż posiada instynkt samozachowawczy. Rzecz jasna o ile nie bało się wszystkiego i wszystkich, bo to zdecydowanie nie było zdrowe. Colt wychodził z założenia, że tylko ci, którzy byli już martwi nie znają strachu, a zarówno on, jak i Selinia, martwi nie byli - wręcz przeciwnie! To, że nękały ją koszmary, że miała w swoim życiu coś, co ją bezgranicznie przerażało, nie było niczym złym, a już na pewno on nie miał zamiaru jej tego wypominać. Może i nie znali się zbyt długo, może zbyt wiele o sobie nie wiedzieli, jednak to nie miało żadnego znaczenia. Bez względu na wszystko, nigdy by jej nie zarzucił rzeczy tak śmiesznej, jak obudzenie, ani też nie szydziłby z jej lęków. W końcu on sam codziennie się bał, nie tylko o siebie samego, ale też i o tą całą zgraję, którą traktował jak rodzinę. Chociaż więc nie miał pojęcia co tak mocno Selinę wystraszyło, bo rozumiał ja kto jest się bać i nie uważał tego za nic złego. Niby mógł to wszystko zignorować, przekręcić się na drugi bok i pójść dalej spać, ale nie mógł, wręcz nie chciał tego zrobić. Nawet jeżeli nie chciała mu się zwierzać, ani opowiadać co jej się śniło, to nie chciał jej tak zostawić samą z tym wszystkim. Tak zwyczajnie, po ludzku, bez żadnych podtekstów, ani tym bardziej bez jakichkolwiek wymagań. - To chyba musiało być naprawdę przerażające - stwierdził, uznając, że skoro ktoś tak odważny jak Selina tak bardzo się przeraził, to nie mogło być byle co. Nie musiała chcieć czy nie chcieć, żeby się o nią martwił, i tak by to robił, a ona nie byłaby w stanie nic na to poradzić. Właśnie na tym polegał największy problem Colta - bez względu na to co mówił, bez względu jak mocno udawał, że wcale tak nie jest, to zawsze było coś lub ktoś, kim się martwił. Wcześniej martwił się głównie Rycerzami, a teraz do tych zmartwień doszła jeszcze Selina. - Wiesz, nie żebym się wymądrzał, ale podobno naprawdę dzielnym można być jedynie wtedy, kiedy jednocześnie się boi. Tak wiesz, masz odwagę, a to, że przy okazji jest coś, co Cię przeraża, działa bardziej na Twoją korzyć, niż przeciwko - powiedział, przyglądając się jej uważnie. Wcale tutaj nie próbował jej pocieszać, po prostu tak uważał. Jeżeli czegoś się dowiedział już o Selinie, to na pewno to, że była osobą odważną, a to, że czegoś się bała? To jedynie dodawało jej człowieczeństwa i utwierdzało go w przekonaniu, że nie jest najzwyczajniej w świecie bezmyślna. Jedynie głupcy się niczego nie bali. Albo martwi. Chociaż jego historyjka o królikach była jak najbardziej prawdziwa, to opowiedzenie jej miało właśnie taki cel, jaki Colt osiągnął - żeby chociaż na chwilę Selina przestała się bać i martwić. Uśmiechnął się, słysząc jej chichot, bo aktualnie był to jedyny dźwięk, których chciał słyszeć. - Wiesz, miałem wtedy może z pięć lat? Albo sześć? Dziecięca wyobraźnia jest czasami naprawdę przerażająca i niczym nieograniczona - sam był tym trochę rozbawiony, ale na szczęście też aktualnie zbyt wielu snów nie miewał, toteż nie musiał sobie wyobrażać takich widoków. - Sposób dobry, jak każdy inny, prawda? Lepiej jednak nie przyznawać się publicznie, o czym się myśli, żeby senne koszmary przegonić. Jakbym coś takiego publicznie ogłosił, że wyobrażam sobie takie tańczące króliki, to bym nie miał życia - zaśmiał się. O tak, dobrze wiedział, że zostałoby to wykorzystane przeciwko niemu; tak samo jak to, że boi się lalek. Niektóre rzeczy lepiej było zachować dla siebie, zwłaszcza gdy wydawały się być delikatnie mówiąc dziwne. - Ale wiesz, zawsze możesz sobie coś swojego wymyślić. Jakie najbardziej lubisz zwierzęta? - zapytał. Niby to nie było zbyt osobiste pytanie, było całkowicie zwyczajne, ale zawsze to było coś nowego, co się o niej mógł dowiedzieć, prawda? Do tego, skoro takie trochę gadanie bez większego sensu najwyraźniej pomagało jej się odprężyć, co Colt nie miał zamiaru przestawać. No przynajmniej do czasu, aż Selina ponownie zaśnie i tym razem żadne koszmary jej nie będą dręczyć. - Nie mówię, że duże nie są. Wszystkie są. Po prostu większość ludzi bardziej zachwyca się szczeniakami, bo są takie nieporadne i zabawne, a do tego malutkie. Zdecydowanie nie jest to żadną dyskryminacją dużych psów z mojej strony - powiedział i nawet na chwilę sobie rękę do serca przyłożył, żeby potwierdzić prawdziwość swoich słów. Zresztą jak mógłby nie lubić dużych psów, skoro w pewien pokręcony sposób można było uznać, że tak jakby się sam do nich zaliczał? Nie mógł przecież samego siebie dyskryminować, prawda? - Jednak jeżeli takie lubisz, duże, a nie małe, to jak najbardziej możesz je sobie wyobrażać - dodał, bardzo łaskawie. Przytulił ją mocniej i pocałował w czubek głowy. Nie mógł jej tutaj zaoferować zbyt wiele, oprócz paru bzdurnych słów i tego, że po prostu tutaj był. Nie oczekiwał też, że opowie co jej się śniło i nawet nie miał zamiaru pytać. Były przecież takie rzeczy, którymi człowiek nie chciał się dzielić z nikim, co on naprawdę rozumiał. Mógł ją jednak przytulił, pogłaskać po pleckach, zapewniając tym samym, że nie ma zamiaru nigdzie się ruszyć i będzie tutaj przy niej tak długo, jak będzie miała na to ochotę. W tym też momencie uderzyło go to, że naprawdę chciałby otoczyć ją opieką, zadbać, by nigdy jej się nic złego nie przydarzyło i żadne złe sny jej nie nękały. Nie wiedział skąd się biorą te myśli, ta chęć chronienia jej; nie, żeby uważał, że sama by sobie nie poradziła, bo wiedział, że tak by nie było. Po prostu nie tylko ciągnęło go do niej pod względem psychicznym, ale także było to coś, czego sam nie rozumiał, coś czego wcześniej nigdy nie czuł. Chociaż przez ostatnie lata jego serce całkowicie należało do Kinsley, to przebywanie z Seliną budziło w nim uczucia, którymi od dawna nikogo nie darzył. Niby mógł się przed tym bronić, udawać, że wcale tak nie jest, tłumacząc sobie w pokrętny sposób, że to przecież będzie zdradą jego zmarłej dziewczyny, to po prostu nie chciał tego robić. Z niektórymi rzeczami można było walczyć, ale po co? Co by dzięki temu osiągnął? Selina kojarzyła mu się z takimi księżycem (pewnie w głównej mierze przez imię), a przecież każdy dobrze wiedział, że z księżycem nie można było walczyć. Jakby tego było mało, Colt był przecież wilkołakiem, a każdy dobrze wiedział (chociaż nie było to wcale prawdą), że wilkołaki miały wielką słabość do księżyca.
Powrót do góry Go down
Sro 9 Wrz 2020 - 0:50
Bractwo
Bractwo
Selina Weles
Selina Weles

DODATKOWE INFO :
the line. Looking for the wrong affection; Night after night

#1 you know that you can't fight the moonlight   Empty



Niestety, pogląd Seliny na tą sprawę został wypaczony przez jej matkę, która przez większość życia jej powtarzała, że boją się tylko słabeusze i nieudacznicy, a Selina, która była wtedy jeszcze dzieckiem, we wszystko jej wierzyła. Nawet teraz, kiedy była już dorosła, również tak myślała, a każdy koszmar sprawiał, że czuła się po prostu żałośnie; przypominał jej o tym, jaka była słaba, jaki miała do siebie żal o to, że  te kilka lat temu, kiedy zginał jej ojciec nie zrobiła nic, by mu pomóc. A wszystko dlatego, że nie była wystarczająco silna i bała się Hekate. Stąd wzięła się maska, która codziennie przywdziewała jak własną zbroję i jak do tej pory była w jak najlepszym stanie, nie były na niej żadnej rysy, ale w nieoczekiwanym momencie została zdarta w całości. Wyglądałoby to zupełnie inaczej gdyby była sama i nie byłoby przy niej Colta - wtedy nikt nie byś świadkiem tego, jak jej największe słabości i obawy wychodziły na wierzch, była sama ze sobą, sama ze swoimi demonami i sama ze swoim potworem. Co prawda Colt nie wiedział nic o tym, co było powodem jej przerażenia, tego, że dygotała na całym ciele i dlaczego przez cały czas trzymała się za serce tak, jakby ktoś miał je z niej wydrzeć. Jednak sam fakt, że widział ją w takim stanie sprawiał, że czuła żałość i wstyd. Nie chciała, by zobaczył ją w momencie, kiedy osiągała emocjonalny dół, kiedy dosłownie się rozpadała, ale najwyraźniej los chciał inaczej. Może tak miało być, może właśnie Colt miał poznać ją od całkowicie innej strony, niż inni ludzie robili to do tej pory. Nie wiedziała do końca co miała o tym myśleć, bo to było coś zupełnie nowego i innego, ale mogła zaprzeczyć temu, że przez to, że był obok, było jej po prostu lepiej. Może nie miała zamiaru wyjawiać mu tego, co jej się śniło, bo to był dla niej zbyt ciężki i osobisty temat, nawet swoim przyjaciołom o tym nie mówiła, ale była mu wdzięczna, że po prostu był, nie wymagał od niej tego i nie naciskał, żeby spowiadała mu się ze swoich prywatnych spraw. To był ten komfort, który rzadko kiedy dostawała, bo zwykle ludzie byli wścibscy, chcieli wszystko wiedzieć. - Było... uwierz mi, że było - przyznała, przy czym zadrżała jej lekko broda. Mocniej zacisnęła dłonie na kołdrze, aż pod bladą skórą zamajaczyły kości. Chciała mu jeszcze powiedzieć, żeby się nie martwił, ale z drugiej strony uznała, że to byłoby zbyt śmiałe, nawet jak na nią, tak po prostu uznawać, że ktoś, kogo ledwo znasz będzie się tobą przejmował. Jednak naprawdę nie chciała, by się tym przejmował, bo była już dużą dziewczynką. Jakoś sobie z tym poradzi, a przynajmniej tak sobie wmawiała, bo jak było widać, nie radziła sobie z tym prawie w ogóle. Słuchając jego słów, zmarszczyła brwi, między którymi pojawiła się mała zmarszczka. - Mi zawsze powtarzano, że nie mogę się niczego bać, bo to cecha ludzi słabych - odpowiedziała cicho. Nigdy nie patrzyła na to w ten sposób, zawsze poczucie strachu było dla niej czymś złym i niepożądanym, nie czymś, co czyniło człowieka lepszym, a na pewno nie silniejszym - a przecież na tym jej najbardziej zależało. Słowa Colta dały jej jednak do myślenia; może nie na tyle, żeby już całkowicie zmieniła swój pogląd na to, bo bardzo głęboko zakorzenione było w niej to, co przez większość życia wpajała jej matka, ale coś w niej drgnęło, poruszyło się, wywołało delikatną wątpliwość. - A co Ci się śniło, że tak się tego bałeś? - zapytała z zaciekawieniem, dopiero po chwili uprzytomniając sobie, że  nie powinna o to pytać, skoro sama nie powiedziała mu o tym, co śniło się jej. - Oczywiście, jeśli nie chcesz to nie musisz odpowiadać - dodała szybko, bo kto wie, może też nie było to coś z czym chciałby się z nią podzielić. Słysząc jego dalsze słowa, bardzo trudno potrafiła się powstrzymać przed tym, żeby się nie uśmiechnąć. - Podejrzewam, że tak by właśnie było. Ale Twój sekret jest ze mną bezpieczny, więc nie musisz się martwić - zapewniła dobrodusznie, ściszając głos do szeptu i zrobiła taki gest, jakby zasuwała usta na zamek, a kluczyk wyrzuciła za siebie. - W sumie... ciężko jest mi wybrać tylko jedno. Ale zawsze chciałam mieć psa, wiesz? Tylko rodzice mi nigdy nie pozwolili. A teraz nie miałabym nawet za bardzo czasu, żeby się nim zająć - westchnęła cicho pod noskiem. Pewnie nie wyglądała na jakiegoś zapalonego miłośnika zwierząt, ale prawda była taka, że akurat zwierzęta bardzo kochała. Co więcej, uważała, że w większości przypadków są o wiele lepsze od ludzi, ale oczywiście, istniały pewne wyjątki. No i może ta ich rozmowa nie była o niczym poważnym czy górnolotnym, ale czy wszystkie musiały takie być? Czy właśnie podczas nich też nie poznawało się tego drugiego człowieka trochę lepiej? - Szczeniaczki są przesłodkie, to prawda, ale nie uważam, żeby te duże psy były od nich gorsze. Na przykład husky? Wyglądają jak takie wilki z północy. No nikt mi nie powie, że nie są cudowne - dla Seliny wszystkie psy były, ale nie tylko - kotki też kochała, króliczki czy konie, nie było tutaj jednego wyboru. Trochę jednak zabawny był właśnie fakt, że leżała w łóżku z facetem, który dosłownie przemieniał się w wielkiego, futrzastego psa. Takie dwa w jednym, więc był to układ... trochę idealny, nawet jeśli dziewczyna nie była zupełnie świadoma prawdziwej natury Colta. Uniosła nieco podbródek, by móc na niego spojrzeć i dotknęła opuszkami palców jego ciepłego policzka. - Nie wiem tylko czy to będzie mi tak bardzo potrzebne. Przynajmniej nie dzisiaj - wyszeptała, przypatrując mu się z uwagą wielkimi, niebieskimi oczami. Cóż, kiedy miała go obok to wątpiła w to, by musiała sobie wyobrażać cokolwiek i pomyślała o tym, jakby to było, gdyby codziennie mogło tak być, codziennie mogłaby tak z nim zasypiać, nie bojąc się tak więcej swoich koszmarów. Choć była kobietą, która wychodziła z założenia, że nie potrzebuje nikogo do ochrony i potrafi o siebie zadbać, to jakoś przy nim czuła się... bezpiecznie? Nie wiedziała za bardzo jak ma się z tym czuć, bo miała się za osobę niezależną, która sama powinna sobie takie poczucie stworzyć, ale z drugiej nie mogła zaprzeczyć temu, że po prostu tak było. Budziły się w niej uczucia z których obecności w ogóle sobie nie zdawała sobie sprawy, że tam w ogóle były. Nie rozumiała tego, ale tak jak Colt nie zamierzał walczyć z księżycem, ona nie miała zamiaru walczyć ze swoim wilkiem. I tak by ją dogonił. I tak by ją dopadł. Nie miała z nim szans. Musiała to tylko zaakceptować.
Powrót do góry Go down
Sro 9 Wrz 2020 - 23:26
Rycerze
Rycerze
Colt Atherton
Colt Atherton

DODATKOWE INFO :
I order one drink then I drink the flood

#1 you know that you can't fight the moonlight   Empty



Matka Seliny myliła się w wielu rzeczach, więc czy było to zdumiewające, że również w tej kwestii była w błędzie? Być może i zbyt wielki strach, lub zbyt dużo lęków czyniło człowieka słaby, ale właśnie dzięki temu, że się czegoś baliśmy, mieliśmy jakieś zasady. Trzeba było być dzielnym i odważnym pomimo tego wszystkiego, mimo tego, że coś było przerażające. Czy więc Colt uważał, że Selina jest słabeuszem? Oczywiście, że nie. Była po prostu jak każdy inny człowiek na tej planecie; miała swoje wady i zalety, silne strony, a także i te słabsze. Nie było przecież ludzi idealnych, tak samo jak nie było takich, którzy faktycznie się niczego nie bali. Mogli udawać, że jest inaczej; mogli nawet tak dobrze to robić, że w końcu sami wierzyli, że tak właśnie jest, jednak wszystko to było jedynie oszustwem - oszustwem tak dobrym, że wszyscy w koło myśleli, że jest prawdą. Jeżeli w ogóle było to możliwe, to właśnie w tym momencie Selina podobała się Coltowi jeszcze bardziej - nie dlatego, że była przerażona i uważał, że trzeba ją chronić; tylko dlatego, że teraz wiedział, że ma też tą wrażliwszą, bardziej delikatną stronę i chociaż pewnie się do tego nie przyzna otwarcie, to czasami sobie z tym nie radzi. Nie uważał tego za coś złego, ani nie miał zamiaru w żaden sposób wykorzystywać przeciwko niej; był zadowolony jednak, że chociaż trochę chciała się tym z nim podzielić, wręcz mu zaufać na tyle, żeby przyznać się do tej krótkiej chwili słabości. Nie umniejszało to jednak w żaden sposób jej odwadze, bo wciąż uznawał ją za silną kobietę, odważną, wiedzącą czego chce i nie bojącą się po to sięgać. Do tego kobietę o pięknym uśmiechu, ale to co mu się w niej podobało, to była już zupełnie inna historia. Nigdy nie należał do osób wścibskich, dlatego też nie miał zamiaru jej wypytywać o to, co też takiego jej się przyśniło. Wystarczyło mu to, że nie było to nic przyjemnego, a szczegółów nie musiał już znać. Zresztą wychodził z założenia, że gdy ktoś chce coś powiedzieć, to sam to zrobi, nie potrzebne mu są żadne zachęty, ani namowy. Zazwyczaj. Były w końcu takie sytuacje, kiedy trzeba było poznać odpowiedzi na niektóre pytania, a wtedy Colt nie miał nic przeciwko zastosowaniu różnych środków perswazji. Jednak w przypadku Seliny nic takiego nie planował. - Wierzę. Ale wiesz, bez względu na to jak bardzo to było przerażające, to teraz już wszystko jest w porządku i nie musisz się już martwić - powiedział i potarł nosem po jej ramieniu. Jasne, mogła mu powiedzieć, że bez sensu, żeby się martwił, bo jest dużą dziewczynką i da sobie radę z koszmarem. Zresztą, on wcale nie uważał inaczej, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że kto jak kto, ale Selina była osobą, która umiałaby wyjść zwycięsko z każdej opresji. Nie zmieniało to jednak faktu, że nie chciał, żeby się bała, albo była smutna. Tak po prostu. Może to aktualnie było zbyt duże słowo, ale nie potrafił nic na to poradzić, że mu na niej zależało. - Cóż, to chyba zależy od tego, jak na to spojrzysz. Strach nie oznacza od razu słabości, bardziej to, że masz pewne... ograniczenia? Tak trochę pomaga nam funkcjonować w pewnych ryzach, nie robiąc rzeczy, które są po prostu złe. Jeżeli nie boisz się niczego, to jesteś po prostu nieobliczalny, a to nie jest nic dobrego - stwierdził, bo dla niego brak strachu nie był niczym dobrym. Chociażby taki strach przed śmiercią - wiedziałeś, że nie możesz skoczyć z mostu, bo umrzesz, albo będziesz sparaliżowany do końca życia, dlatego tego nie zrobisz, a gdy nie czujesz strachu, jest ci trochę wszystko jedno. Słabi raczej byli ci, którzy uważali, że nie ma niczego co ich przeraża. No i do tego byli po prostu głupi, a jak było coś, czego Colt nie lubił, to właśnie takich głupich ludzi. Już otwierał usta, żeby jej odpowiedzieć, gdy usłyszał jej kolejne słowa. Zmarszczył brwi, bo jednak jego dziecięce lęki nie były aż takim tematem tabu, chociaż raczej nikomu wcześniej tego nie opowiadał. - Bałem się, to nie do końca odpowiednie słowo, bo to coś, co wciąż mnie cholernie przeraża - powiedział, bo heh, tyle lat minęło, a on wciąż się tego samego bał. - To były lalki porcelanowe. Taki wiesz, w eleganckich sukienkach i kapelusikach, mające pięknie namalowane twarze i w ogóle. Jak byłem mały, to raz moi rodzice zostawili mnie u dziadków, uznając, że to takie mini wakacje. Okazało się, że moja babcia jest wielką fanką porcelanowych lalek, które miała rozmieszczone po całym domu i pech chciał, że było ich najwięcej w pokoju w którym miałem spać. Skończyło się tym, że rodzice po mnie przyjechali w środku noc, a potem przez miesiące miałem koszmary z morderczymi lalkami w roli głównej, które chciały odebrać mi duszę - ot cała historia. Może nie powinien tak otwarcie się do tego przyznawać, ale... cóż, każdy się czegoś bał, a akurat tak się składało, że Colt bał się lalek. - Mam nadzieję, że nie nigdzie tutaj nie masz czegoś takiego - dodał jeszcze, niby w żartach, ale tak nie do końca. - Traktuję to jako przysięgę teraz i jak ktoś się o tym dowie, to będę wiedział, że mnie wydałaś - powiedział, bardzo poważnie, ale po chwili się uśmiechnął. Pewnie jakoś by przeżył coś takiego, ale no miał nadzieję, że jednak nie będzie musiał! No i jeszcze tak po cichu liczył na to, że to nie tylko odwróci uwagę Seliny od złych myśli, to może też i trochę ją podniesie na duchu? Może nawet sprawi, że mu troszkę zaufa? W końcu to nie byłoby niczym złym. - W takim razie może być pies. Zwłaszcza, że zawsze jednego chciałaś - przytaknął, bo pies był równie dobry co króliki. - Rodzice czasami są do bani. Ja nigdy nie miałem żadnego zwierzątka, nawet rybki - przyznał. Niby mógł sobie teraz jakiegoś futrzaka przygarnąć, jednak zupełnie wystarczyło mu to, że praktycznie mieszkał z bandą, która od czasu do czasu posiadała futro. Zresztą nie do końca był pewien, jakby chociażby taki pies reagował na towarzystwo wilkołaków i raczej wolał się tego na własnej skórze nie przekonywać. - Nie śmiałbym powiedzieć, że nie są - odpowiedział, ponieważ był raczej ostatnią osobą na świecie, która by powiedziała, że cokolwiek wilkopodobnego nie jest cudne. Wręcz przeciwnie! - Husky to takie mniejsze wilkory, więc no muszą być cudne - dodał jeszcze, bo duuuuh, czy było coś lepszego niż wilkory? Pewnie tylko wilkołaki, hehs. No i być może jakby Selina wiedziała, że ma właśnie obok siebie takie wilkołaka (bo za uznanie za psa Colt by się obraził), to może już by się nie smuciła, że nigdy nie było jej dane mieć własnego psiaka. Teraz mogła mieć jednego i to naprawdę dużego. Trochę wygrane życie, prawda? Uśmiechnął się do niej, a chociaż było ciemno, to i tak bardzo dokładnie widział każdy jeden szczegół jej ślicznej twarzy. - Myślę, że dzisiaj możesz już spać spokojnie - przytaknął, przesuwając się tak, żeby pocałować ją w czółko. Nie musiała się bać, a nawet jeśli znowu jakiś zły sen nawiedziłby tej nocy jej myśli, to powinna pamiętać, że on jest obok i nic złego jej nie grozi. Właściwie, to nawet nie tylko w kwestiach koszmarów nic jej nie groziło, bo bez względu na to co Colt sobie wcześniej myślał, jak bardzo miał zamiar trzymać się od niej z daleka, to i tak nigdy nie pozwoliłby jej nikomu skrzywdzić. Można było to uznać za część misji Rycerzy, bo przecież bronić bezbronnych powinni przed złem i magią, jednak to uczucie było całkowicie Colta i nie miało nic wspólnego z tym kim był, ani też czemu oddał swoje życie. Chciał po prostu być przy niej, tutaj i teraz, a może i przez resztę dni, czuwając, żeby była szczęśliwa i żeby nic jej nie groziło. Niby mógł z tym walczyć, ale jak mógł to robić, zwłaszcza w takich chwilach jak te, kiedy wiedział, że pomimo tego, że nie powiedziała tego na głos, to w pewnym sensie go potrzebowała, a on dobrze wiedział, że potrzebuje jej - jej bliskości, jej zapachu, jej uśmiechu. To było tak, jakby znalazł w końcu to coś, czego mu brakowało i poczuł się tak, jak nie czuł się od lat. Czy z czymś takim można było walczyć? Teoretycznie tak, ale Colt dobrze wiedział, że nie miało to sensu, bo wystarczyłoby jedno jej słowo, jedna wiadomość, a on i tak zrobiłby wszystko, żeby znowu być przy niej.
Powrót do góry Go down
Pią 11 Wrz 2020 - 0:24
Bractwo
Bractwo
Selina Weles
Selina Weles

DODATKOWE INFO :
the line. Looking for the wrong affection; Night after night

#1 you know that you can't fight the moonlight   Empty



Selina własnie nie była nikim innym, jak taką oszustką, która okłamywała samą siebie - zwykle żyła ze świadomością nie boję się niczego ani nikogo, nic nie jest w stanie złamać, a potem nadchodziły właśnie takie chwile jak te, które uświadamiały ją o tym, jak bardzo się myliła. Usilnie, na przekór samej sobie, starała się wokół siebie wytworzyć aurę silnej i nieustraszonej kobiety, która nie bała się niczego ani nikogo, kogoś, kto nie zna liźnięcia strachu na skórze, ani tego momentu, gdy włoski stają dęba na karku, a pot zaczyna perlić się na skórze. Chciała być dokładnie taka, jaka jej matka, ale potem przychodziły takie chwile jak ta i na nic zdawał się jej pancerz, zbroja zbudowana ze stali, która wydawałaby się być niezniszczalna. Jej wnętrze nadal pozostawało wrażliwe i delikatne, podatne na zranienia; to była ta część Seliny, którą nie dzieliła się z każdym, pozostawała ona niedostępna, była trzymana za zamkniętymi drzwiami, zapięta na mosiężną kłódkę. Przez bardzo długi czas starała się zdusić te uczucia w sobie, wyzbyć się ich, bo tak samo jak strach, uważała to za coś złego, co czyniło ją słabą - nie postrzegała tego jako coś dobrego, bo dla niej była to niepotrzebna, głupia i ludzka słabość, zbędne uczucia, które tylko przeszkadzały i z którymi nigdy nie czuła się dobrze. W ogóle, Selina była bardzo kiepska jeśli chodziło o uczucia, nieważne, czy były one jej czy kogoś innego. Jednak przy Colcie... pierwszy raz, od dłuższego czasu poczuła się tak, jakby była w stanie zaakceptować, że one tam w ogóle były, że istniały w niej, że też do niej należały. Co prawda znała go bardzo krótko, mało o nim co wiedziała, ale chłopak wzbudzał w niej zaufanie, tak jak kapkę komfortu z samą sobą, tą częścią, która zawsze bała się bać i komukolwiek to okazać.  Co prawda nie znała go zbyt dobrze, tak jak nie znała jego intencji i nie była pewna, czy to wszystko nie obróci się pewnego dnia przeciwko niej, ale przypomniało jej się, gdy podczas ich ostatniego, pamiętnego poranka powiedział jej, że nie będzie musiała już wszystkiego robić sama i dokładnie w tej chwili właśnie poczuła, jakby w końcu nie musiała. - Nie muszę - dzięki Tobie, dodała w myślach, zbliżając twarz do jego twarzy, a broda zadrżała jej nerwowo, tak samo jak i jej głos. - Dziękuję - wyszeptała i wraz z tymi słowami zbliżyła się, by go pocałować; to był dokładnie taki sam pocałunek jak ten, którym obdarzyła go po raz pierwszy, delikatny i łagodny, jednak tym razem zamajaczyły w nim nieco inne uczucia niż do tej pory, bo nie były podszyte pożądaniem, tylko czułością i tym dziwnym, nowym uczuciem, które rozgrzewało ją od środka. Nie była pewna, czy powinna się tak czuć, czy to nie było zbyt szybko, za wcześnie, bo do tej pory w jej relacjach z mężczyznami w ogóle coś takiego nie miało miejsca, nigdy z czymś takim się nie spotkała, a gdy wpadła na Colta, to szybko zrozumiała (pomimo tego, że wmawiała sobie, że jest inaczej), że ich relacja nie ograniczała się tylko i wyłącznie do samego łóżka i nie opierała się na cielesności, ale była czymś  znaczniewięcej i właśnie teraz miała na to ewidentny dowód. Z jednej strony ją to przerażało, bo to było coś zupełnie nowego, pobudzało uczucia, które do tej pory w sobie dusiła, a z drugiej nie chciała, by to się kiedykolwiek skończyło, by to od niej zabrano. Selina siedziała cichutko jak myszka, nie wydając z siebie żadnego dźwięku, a z każdym kolejnym słowem Colta zmarszczka między jej ciemnymi brwiami pogłębiała się coraz bardziej. - Nigdy... tak o tym nie myślałam. Zawsze sądziłam, że jak ktoś zobaczy, że się czegoś boisz to może później przeciwko Tobie to wykorzystać. Wszystkie słabe strony, które mu pokażesz. Wiem, że... nie zawsze tak jest, ale zawsze jest jakieś ryzyko - odparła nieco niepewnie, przygryzając przy tym dolną wargę. Z jednej strony gdy tak o tym myślała to Colt miał rację, czym nieco burzył jej światopogląd i Selina, choć tego bardzo w tym momencie nie chciała, pomyślała o swojej matce i o tym co by było, gdyby ona nie była taka nieobliczalna; czy to właśnie brak strachu przed czymkolwiek uczynił ją taką, jaką była? To przez to tak łatwo dała pochłonąć się ciemności, która dosłownie ją pożarła? Naprawdę nie wiedziała. Westchnęła głośno ze zrezygnowaną miną. Miała teraz spory mętlik w głowie przez to i była naprawdę wdzięczna za zmianę tematu. - W sumie jak tak o tym myślę, to one faktycznie potrafią być dość... przerażające - stwierdziła, robiąc przy tym nieco współczującą minę. Wyobraziła sobie takiego małego Colta (co było dość trudne, bacząc na to, jaki teraz był wielki!) w domu pełnym lalek, które go tak przerażały. Nie miała oczywiście zamiaru się tutaj śmiać czy robić sobie tutaj jakiekolwiek z tego żarty, bo faktycznie takie przeżycie mogło wywołać u małego dziecka niemal traumę. Uśmiechnęła się do niego ciepło i pokręciła głową. - Och nie, nie, nic z tych rzeczy. Nie mam tutaj nic takiego, więc jesteś całkowicie bezpieczny - zapewniła i pocałowała go pieszczotliwie w nos. - Co najwyżej... możesz obawiać się mnie i moich niecnych czynów - wyszczerzyła śnieżnobiałe ząbki w niewinnym uśmiechu i błyskiem, który pojawił się w jej niebieskim oku. Oczywiście, czyny, które miała na myśli wcale nie były takie złe i raczej na pewno przypadłyby mu do gustu. - Jak powiedziałam, masz moje słowo - obiecała poważnym tonem, jak i z poważną miną, co by był pewien co do prawdziwości jej słów. - To będzie... taki nasz mały sekret - na powrót figlarnie się uśmiechnęła, mrużąc przy tym oczy. Coltowi zdecydowanie wychodziło odwrócenie jej uwagi od złych myśli, bo im dłużej ze sobą rozmawiali to tym bardziej czuła się spokojna i rozluźniona, a teraz nawet była w stanie żartować i się uśmiechać. Jak on to zrobił? Dlaczego akurat on miał na nią taki wpływ? Nie miała pojęcia, ale jak najbardziej jej się to podobało. Nigdy by się nie spodziewała, że taka rozmowa i czyjaś bliskość, może jej tak bardzo pomóc i wystarczyć, by poczuła się lepiej. I myślała tylko o tym, że chciałaby więcej takich chwil, więcej takich nocy, podczas których w mroku, pod ciepłą kołdrą, w swoich ramionach prowadzić takie wydawałoby się nic nie znaczące rozmowy. Nic nie mogła na to poradzić, ale dla niej, to również miało swój urok, tym bardziej, że nigdy nie dzieliła z nikim aż takiej przestrzeni życiowej ani takiej intymności. Takie małe, drobne rzeczy, a wychodziło na to, że na niej robiły największe wrażenie i znaczyły dla niej najwięcej, wzbudzały jeszcze większe zaufanie oraz zacieśniały więzy, które wokół nich zacieśniały się coraz bardziej. - Nie wiem, chyba wydaj mi się, że wszystkie dzieci są nieodpowiedzialne i niezdolne do tego, żeby się kimś zaopiekować - westchnęła, wywracając przy tym oczami. - Dlatego jedynego psa, jakiego dane mi było mieć jako dziecko to był mój miś... w sumie to on bardziej wyglądał jak wilk i chyba dlatego tak bardzo mi się podobają husky - stwierdziła, wzruszając przy tym jednym ramieniem. Bardzo mocno tego żałowała, że nigdy żadnego zwierzątka nie miała - wbrew temu, co każdy o niej myślał, Selina to był człowiek, który po zobaczeniu jakiegoś psiaka, nawet po drugiej stronie ulicy, była w stanie tam pobiec, byle tylko móc podrapać go za uszkiem. Pozory, co? A taka zimna i wyrachowana każdemu się wydawała. - Oczywiście, że są. W sumie wszystkie wilkopodobne stworzenia są cudne - zmarszczyła brewki w zamyśleniu. Nic nie mogła na to poradzić, że miała do nich wielką słabość; wilki same w sobie były to stworzenia, które Selina bardzo podziwiała, chociażby przez symbolikę - symbolizowały siłę i niezależność, a były to cechy, które ona bardzo ceniła. Dziwne, prawda? Biorąc pod uwagę fakt, że 1) wilkołaki, które były stworzeniami wilkopodobnymi były jej naturalnymi wrogami i 2) właśnie leżała w łóżku z facetem, który dosłownie nosił pod skórą ogromnego, futrzastego wilka. Och, czyżby to było przeznaczenie? Czy może zrządzenie losu? Selina jeszcze tego nie wiedziała, ale i tak nie mając żadnej świadomości o tym z kim właśnie leżała w łóżku i z kim się bratała, przepadała tylko coraz bardziej i bardziej, zatracając się w tym uczuciu bez reszty. Brunetka westchnęła cicho, gdy Colt złożył jej pieszczotliwy pocałunek na czole i przytuliła się do niego jeszcze mocniej, przyciskając miękki policzek do jego piersi. Intensywny, piżmowy zapach jego skóry docierał do jej nozdrzy i w jakiś sposób również ją uspokajał, tak jak jego głos i bliskość, kołysał do snu, powodował, że chciała nim przesiąknąć, by na niej był, kiedy Colt rankiem zdecyduje się na to, by od niej pójść. - Przynajmniej dzisiaj... - westchnęła cicho, z żalem i coś zakuło ją w sercu na tę myśl o tym, że następnym razem, kiedy nawiedzi ją koszmar, znowu będzie kompletnie sama i tak jak zwykle, nie będzie potrafiła sobie z tym poradzić. Co prawda Selina nigdy nie wiedziała się do nikogo przywiązywać, ani tym bardziej przyznawać, że kogoś potrzebuje, ale zdała sobie sprawę z tego, że to była kolejna rzecz, która była dowodem na to, że samą siebie okłamywała; powodowało to, że z jednej strony była zła na samą siebie, a z drugiej to co się stało otworzyło jej szeroko oczy na to jaki i z czym ma problem, a co więcej - czego potrzebuje, ale boi się do tego przyznać. A wszytko przez chłopaka, którego poznała na jakiejś przypadkowej imprezie, w którym było coś więcej poza atrakcyjną sylwetką, przystojną twarzą, błyszczącymi oczami, czarującym uśmiechem czy też uroczymi dołeczkami w policzkach. Coś, co sprawiło, że właśnie w tej chwili, leżąc z nim w łóżku, poczuła się tak, jakby znalazła kogoś, kogo potrzebowała. Tylko pytanie, czy on też potrzebował jej?
Powrót do góry Go down
Sob 12 Wrz 2020 - 10:21
Rycerze
Rycerze
Colt Atherton
Colt Atherton

DODATKOWE INFO :
I order one drink then I drink the flood

#1 you know that you can't fight the moonlight   Empty



Okłamywanie samej siebie szło Selinie naprawdę dobrze, skoro większość osób jej wierzyła. Colt wolał jednak jej nie oceniać, ani żadnych osądów nie wydawać, bo widział ją zaledwie dwukrotnie i chyba dopiero w tym momencie mieli okazję do takiej prawdziwej rozmowy. Jednak po tym co zaobserwował uważał ją za osobę silną, zaciekłą i odważną, a jej chwilowy strach w jego oczach nie był w ogóle żadną słabością. Nie istniał bowiem człowiek idealny, który znałby odpowiedzi na wszystkie pytania i nigdy nie miałby żadnych wątpliwości, tak samo jak nie było takiego, co to by faktycznie niczego się nie bał. Po prostu niektórzy byli w takim ukrywaniu oraz kłamaniu lepsi niż inni. Tak samo jak każdy potrzebował w swoim życiu kogoś komu mógłby zaufać, bez względu na to czy był to członek rodziny, ukochany, czy też po prostu dobry przyjaciel. Dlatego też, kiedy Colt mówił jej poprzednim razem, że wcale nie musi robić wszystkiego sama, nie musi też sama wszelkich problemów, błędów i kłopotów nosić na własnych barkach, to naprawdę tak uważał. Bez względu bowiem na to jak bardzo starał się być poważnym, twardo stąpającym po ziemi człowiekiem, to był trochę bezmyślnym romantykiem, gdy w grę wchodziły takie kobiety jak Selina. Bo to nie było tak, że każda jedna na niego tak działała, a on zmieniał się w zauroczonego szczeniaka, który tylko czeka, aż zostanie poklepany po główce i podrapany za uszkiem; miała w sobie coś takiego, co nie pozwalało mu o niej zapomnieć i to nie była tylko ładna buźka. Może po prostu pociągały go kobiety o silnych charakterach, których nie dało się w żaden sposób ujarzmić, ale można było - o ile się miało szczęście - stać się częścią ich świata. Zresztą nie było przecież nic złego w tym, że ktoś się o ciebie martwił, prawda? A Colt, z nie do końca rozumianych przez samego siebie przyczyn, po prostu się o Selinę martwił. Dlatego też nie uważał, żeby teraz zrobił coś wielkiego. Wydawało mu się, że każdy inny człowiek zrobiłby podobnie na jego miejscu. Zdziwiły go więc trochę jej słowa i już miał zamiar powiedzieć, że to przecież nic takiego i naprawdę nie ma za co dziękować, gdy go pocałowała. Było w tym coś bardziej intymnego, niż w ich poprzednich pocałunkach, tak bardzo wygłodniałych i pożądliwych; był to pewien rodzaj czułości, uczucia, które nie tylko wywoływało gęsią skórkę, ale też powodowało szybsze bicie serca. Kłamstwem byłoby powiedzenie, że Colt uznałby jakikolwiek pocałunek Seliny za kiepski, ale właśnie ten był tym, który znaczył najwięcej. Był przedsmakiem tego, co mogliby mieć; tych wszystkich uczuć, które mogłyby się między nimi narodzić, gdyby tylko im na to pozwolili. Colt był gotów zaryzykować, bez względu na koszty. - Teoretycznie tak. Ale dzięki temu wiesz, że jesteś naprawdę dzielny, prawda? Skoro jesteś w stanie komuś stawić czoła bez względu na to, czego się boisz. Nie da się całkowicie pozbyć strachu, ale można nauczyć się z nim żyć i uznać za część siebie. Nikt nie może Cię skrzywdzić czymś, co samemu się akceptuje - stwierdził, bo czy nie tak właśnie było? - Na przykład... no nie wiem, jesteś niska i ktoś mówi o Tobie karzeł. Jak powiesz mu, że no tak, jesteś niska, może i jesteś karłem, to automatycznie przejmujesz te słowa jako swoje, tworzysz z nich cząstkę siebie i nie mogą Cię już skrzywdzić. To pewnie marny przykład, ale właśnie w taki sposób to działa - pewnie mógłby pomyśleć nad czymś lepszym, jednak tylko takie coś mu przyszło do głowy. Właściwie można było to trochę zrzucić na Selinę, bo o wiele ciężej było mu się skupiać na jakiś poważnych rzeczach, kiedy była w pobliżu, a już zdecydowanie nie był w stanie myśleć o niczym innym, oprócz niej, kiedy czuł ciepło jej ciała i miał ją tuż przy swoim boku. Nie miał jednak pojęcia nad czym teraz się zastanawiała, a już na pewno by nie odgadł, że tym, co ją najbardziej przerażało, była jej własna matka. W końcu rodzice powinni być dla swoich dzieci ostoją, kojarzyć się z bezpieczeństwem i troską, a nie przysparzać im sennych koszmarów. Jednak pewnie jakby tylko panią Weles poznał, to bardzo szybko zrozumiałby dlaczego tak właśnie nie było. - Dość? Są totalnie przerażające - aż się wzdrygnął, bo chociaż minęły lata od tamtego incydentu, to jednak niechęć wciąż pozostała. Chociaż niechęć była zbyt delikatnym słowem w tym przypadku. Być może nawet ten jego lęk przed lalkami miał jakieś głębsze podłoże psychiczne i dobry psycholog by do tego doszedł, jednak Colt nie tylko do żadnego nie miał zamiaru się wybierać, ani tym bardziej zastanawiać się nad własnymi lękami. Wolał po prostu nie natykać się na żadne lalki i to mu naprawdę wystarczało. - Na pewno? Bo wiesz, nie żebym chciał Cię obrazić, ale wcale bym się nie zdziwił, jakbyś jakieś miała - stwierdził, tak tylko pół żartem. Uśmiechnął się, gdy go pocałowała, bo już nawet pomijając sam ten akt, to naprawdę był zadowolony z tego, że przestała się zadręczać swoimi koszmarami i była w stanie żartować. Nawet jeżeli żartowali z jego własnych, osobistych lęków. - Och, akurat to jest obawa, której bardzo chętnie się poddam i na pewno nie będę narzekać - odpowiedział z bardzo poważną miną, żeby po chwili ująć w dłonie tą jej uśmiechniętą twarz i złożyć na jej ustach delikatny pocałunek. Tak, zdecydowanie mogła na nim swoje wszystkie niecne myśli urzeczywistnić. - Pinkie promise? - zapytał, wyciągając rękę, bo skoro składała obietnicę i nie miała zamiaru jej złamać, to nie powinna mieć też problemu ze złożeniem właśnie tej, jakże ważnej i poważnej. Więc tak, to była też poważna propozycja, a Coltowi udało się nawet przez parę sekund zachować kamienny wyraz twarzy. Ale naprawdę tylko na parę sekund, bo jak niby miałby być poważny, gdy widział jej uśmiech? Jak mógłby nie odpowiedzieć jej tym samym? To było po prostu niewykonalne. Cieszyło go też to, że po jej wcześniejszym lęku nie pozostał już prawie żaden ślad, a jej w jej oczach błyszczały iskierki. Było coś odprężającego w tym z jak wielką łatwością potrafili prowadzić rozmowę, nawet jak ta nie dążyła w żadnym konkretnym kierunku; tak jakby robili to już niezliczoną ilość razy i przyjemność sprawiał im sam fakt, słuchania swoich głosów. Chociaż dla samego Colta dojście do takich wniosków nie było niczym nowym, bo już kiedyś coś podobnego dane mu było przeżyć, to z Seliną i tak wydawało się to czymś zupełnie innym, może nawet bardziej skomplikowanym, ale zdecydowanie wartym spróbowania. Chciał ją poznać bliżej, zrozumieć lepiej i po prostu być przy niej, bez względu na to, czy miałaby znowu zły sen, czy byłaby najszczęśliwszą osobą na świecie. Zmarszczył brwi, słysząc jej słowa. - No nie wiem. Może. Nie mam pojęcia co na przykład myśleli moi rodzice, bo prawie w ogóle ich nie widywałem. Pewnie nawet nie wpadło im do głowy, że miło by było, gdyby mi kupili chociażby rybkę - stwierdził, wciąż marszcząc brwi. Tak, pewnie jego rodzice nawet nie wiedzieli, że dzieci lubią zwierzęta. Na pewno jednak Colta nie uważali za nieodpowiedzialnego, bo prędzej teraz by tak o nim powiedzieli, niż wtedy, gdy był małym dzieckiem. Zamrugał, gdy tak jej słuchał, a po chwili też pojawił się na jego twarzy wyraz rozbawienia. Tak, to było naprawdę zabawne, zwłaszcza dla niego, gdy dostrzegał w jej słowach pewną... ironię. - Widzę, że masz wielką słabość do wilkopodobnych - stwierdził, chociaż to było tak oczywiste, że nawet nie potrzebował jej potwierdzenia. - Proszę, opowiedz mi więcej, co w nich tak bardzo lubisz? Czy to ich puszyste futerko? Czy może ostre pazurki? - zapytał i podrapał ją, delikatnie oczywiście, po ramieniu. - A może mokre jęzorki? Czy uszy? O tak, to na pewno ich uszy - tak, zdecydowanie chciał o tym posłuchać. I to tak naprawdę, na poważnie, chociaż bez względu na to, co by powiedziała, to właściwie i tak by niczego nie zmieniło, bo jeżeli Colt miał jakieś postanowienie, to było nim to, że już nigdy więcej nie miał zamiaru zdradzić nikomu kim naprawdę jest. Nie zmieniało to jednak faktu, że samo to, iż Selina była tak zafascynowana wilkami było... intrygujące. Może to było trochę przeznaczenie? Chociaż prawdę powiedziawszy Colt wątpił, żeby była zadowolona, gdyby w tym właśnie momencie zmienił się w wilkołaka. Tak, to wywołałoby pewnie strachu, lub odrazę, bo na pewno nie radość. Podobnie pewnie by było, gdyby to on dowiedział się kim była Selina, chociaż w tym przypadku byłaby to dla niego wiadomość bardziej smutna, niż przerażająca; jakby bowiem mógł się z nią dalej spotykać wiedząc, że pewnego dnia być może będzie musiał ją pozbawić życia i nic na to nie poradzi? Bez względu bowiem na to jak bardzo panował nad Tundrą, to raczej nie było to panowanie całkowite. Na szczęście aktualnie nie były to problemy, którymi chciał sobie zaprzątać głowę. Wolał się skupić na Selinie, na jej bliskości, która wywoływała w jego ciele te przyjemne mrowienie i... po prostu na tym, żeby tutaj z nią być. To było dla niego naprawdę odurzające i nawet sam jej zapach powodował, że wszystkie inne myśli ulatywały z jego głowy, niczym stadko spłoszonych motyli; liczyła się tylko ona i ta chwila, którą ze sobą dzielili. - Wiesz, jakby kiedyś znowu śniło Ci się coś złego, to zawsze możesz do mnie zadzwonić. Poczytam Ci wtedy na przykład Rozmyślania Marka Aureliusza, albo Lewiatana Thomasa Hobbesa. Gwarantuję, że po tym bardzo szybko zaśniesz i zupełnie nic nie będzie Ci się śniło - powiedział, głaszcząc ją delikatnie po włosach. Oczywiście mówił całkowicie serio, bo chociaż idealnym rozwiązaniem, które pewnie usatysfakcjonowałoby ich oboje, byłoby gdyby po prostu był przy niej, to jednak Colt był realistą i doskonale zdawał sobie sprawę, że nie było to po prostu możliwe. Nie, żeby tego nie chciał, ale po prostu nie mógł; nie zawsze i nie o każdej porze, jedynie od czasu do czasu, modląc się też w tych chwilach, żeby nie wydarzyło się nic, co zmusiłoby go do opuszczenia jej boku. Oparł brodę o jej głowie, poddając się chwilowo tym trochę czarniejszym myślą, bo przecież to nie mogło się udać, prawda? Teraz pewnie była przekonana o jego prawdomówności, podczas gdy przecież nie mógł być z nią w każdej kwestii szczery. Naprawdę chciał spróbować, zobaczyć gdzie ich ta relacja zaprowadzi i w jaki sposób się rozwinie, jednak pozostawało pytanie, czy byłby w stanie się odsunąć, gdyby przyszła taka potrzeba. Już teraz wiedział, że byłoby to trudne, a do tego bolesne, a przecież ledwo co się poznali. Nie chciał sprawiać bólu, ani jej, ani sobie, ale jednocześnie nie potrafił nie poddać się temu; nie potrafił nie poddać się jej.
Powrót do góry Go down
Nie 13 Wrz 2020 - 21:56
Bractwo
Bractwo
Selina Weles
Selina Weles

DODATKOWE INFO :
the line. Looking for the wrong affection; Night after night

#1 you know that you can't fight the moonlight   Empty



Selina do tej pory uważała, że radziła sobie świetnie, ale po tym, jak poznała Colta zaczęła się nad tym zastanawiać, czy na pewno samej było jej tak dobrze, w szczególności takich chwilach jak ta - tych słabszych, w tych momentach rozpaczy, kiedy nie miała się do nikogo zwrócić, bo zwyczajnie tego nie chciała i była zbyt dumna, by to zrobić. Potem jednak pojawił się Colt, narobił bałaganu w jej głowie, wszystko poprzewracał, a to tylko po to, by Selina mogła dostrzec to, jakie błędy popełniała i czego jej od zawsze brakowało - miłości, opieki i troski, choć tak bardzo nie potrafiła się do tego przyznać. Dopiero Colt ją o tym uświadomił, jak bardzo tego potrzebowała, jak bardzo łaknęła tych uczuć w swoim życiu. Była naprawdę zmęczona i miała dosyć radzenia sobie z tej wszystkim samej, wręcz przygniatało ją to, dusiło, a Colt samą swoją obecnością potrafił chociaż trochę tego ciężaru strzepnąć z jej ramion i sprawić, żeby poczuła się dobrze, przestała o wszystkim tak myśleć i się zamartwiać. Dla niego to nie było nic wielkiego, ale dla Seliny zupełnie przeciwnie, znaczyło to bardzo dużo - bowiem był to pierwszy raz, kiedy udało jej się uporać z koszmarem, które dręczyły ją już od bagatela kilkunastu lat, spędzały sen z powiek, uparcie przypominały jej o tym, jaki błąd popełniła, że była zbyt mało dzielna i silna, by uratować własnego ojca przed matką, która by dostać to, czego chciała, była w stanie zrobić wszytko, nawet poświęcić życie własnego męża. Dlatego nie, nie mogłaby mu podziękować w inny sposób, a te uczucia, które wkradły się w ten pocałunek pojawiły się tam niepostrzeżenie - sama się ich nie spodziewała, ale przez nie ten pocałunek miał o wiele inny smak, o wiele większe znaczenie, niż te poprzednie. Nie był wywołany pożądaniem, głodem ciała, a płynął prosto z jej serca, które dudniło teraz głośno w jej piersi. Niby to mogłoby być nic takiego, ludzie przecież całowali się tyle razy, ale ona naprawdę tą różnicę odczuła - jakby właśnie teraz wkroczyli na tą poważniejszą ścieżkę, a między nimi otworzyło się połączenie, nawiązała się nić, którą mogli zerwać, albo mogli pozwolić jej na to, by zacieśniła się między nimi coraz bardziej i bardziej, zbliżając ich do siebie tak, jak jeszcze nie pozwolili na to nikomu innemu. Do miejsca, które dla innych było niedostępne; wpuszczając do własnego serca. Westchnęła lekko zrezygnowana, marszczący przy tym brewki. - Tylko co wtedy, gdy strach paraliżuje Cię tak mocno, że nie jesteś w stanie zrobić nic? Wiesz, że nie stawisz mu czoła? Jak to zaakceptować? Coś... co naprawdę Cię przeraża? - ciągnęła dalej. Nie wiedziała, czy byłaby w stanie stanąć oko w oko Hekate, a co dopiero się jej przeciwstawić - zresztą, jak mogłaby to zrobić, skoro strach przed nią przyduszał ją nawet w snach? Takie zachowanie na pewno nie byłoby przejawem dzielności albo hartu ducha. Dla niej było zwykłym tchórzostwem. Dalsze słowa Colta jednak sprawiły, że się nieco rozchmurzyła. - Och, nie taki marny ten przykład. Bardzo adekwatny - powiedziała rozbawiona, patrząc po samej sobie. Co prawda wiedziała, że Colt nie pił tutaj co do jej niskiego wzrostu, ale no, była w stanie się do tego odnieść, chociaż jej to, że była raczej drobnej postury wcale nie przeszkadzało, a wręcz było to coś, co bardzo lubiła. Nie była jednak w stanie sobie wyobrazić, jak mogłaby nauczyć się z tym strachem żyć, uznać, że to nie jest nic złego, przestać traktować jako swoją słabość, tylko przekuć to w coś dobrego. Nie mogła jednak na tym rozmyślać zbyt długo, co w tej sytuacji było plusem, bo Colt sam miał tutaj wiele za uszami i bardzo ją rozpraszał; nie potrafiła przyzwyczaić się do tego ciągłego mrowienia ciała spowodowaną jego dotykiem, przyjemności jaką czerpała ze słuchania jego głębokiego głosu i dziękowała Bogu (albo innym bóstwom) za to, że było ciemno i nie widział rumieńców na jej policzkach, które pojawiały się w najmniej oczekiwanym momencie. Tym razem jednak, było to o tyle pomocne, że sama jego obecność, bliskość i ciepło jego skóry skutecznie odganiały wszystkie ponure myśli i demony, które po każdym koszmarze pozostawały wraz z nią na wiele godzin. A on, jak gdyby był jej stróżem, dosłownie Rycerzem skutecznie je od niej odgarniał. - Och, no dobrze, przepraszam. Są totalnie przerażające - poprawiła się, posyłając mu przy tym rozbawiony uśmiech; wiedziała, że nie powinna, ale nie potrafiła utrzymać poważnej miny, więc żeby jej wybaczył to karygodne zachowanie, przysunęła się bliżej, by pocałować jego policzek. Pewnie psycholog wiele by mu pomógł w takiej sytuacji, przecież właśnie od tego byli, by zwalczać ludzkie lęki, ale skoro uważał, że mu to niepotrzebne, to nie było sensu, by robić to na siłę. Co prawda Selina mogłaby mu tutaj trochę pomóc, bo przecież psychologię skończyła, ale nie miała też zamiaru specjalnie go wypytywać ani robić jakiejś psychoanalizy właśnie teraz. - Och tak? A to niby dlaczego? Jestem aż taka straszna? - zapytała zgryźliwie, unosząc przy tym brwi. Oczywiście, były to tylko żarty, no chyba, że Colt uważał, że  była taka przerażająca, że człowiek mógł pomyśleć, że trzyma jakieś podstarzałe, porcelanowe lalki w domu albo była aż taką dziwaczką, że można było ją o coś takiego posądzać. - Bardzo zadowalająca odpowiedź - mruknęła w jego usta, nim zdążył ją pocałować. Nie omieszkała  nie skorzystać z okazji, skoro był tak blisko niej, by mu ten pocałunek oddać. - Obiecuję, że nie będziesz żałować - przyrzekła, uśmiechając się tajemniczo i ujęła go za podbródek, by przejechać kciukiem po jego dolnej wardze. Tak, zdecydowanie w myślach Seliny nie pozostało już nic z koszmaru, który jej się dzisiaj przyśnił i obecny w nich był tylko i wyłącznie Colt. - Pinkie promies - przytaknęła, wyciągając rękę i owijając swój mały paluszek wokół jego palca. Jej ręka była taka śmiesznie mała i drobna w porównaniu do Colta, w sumie jak i cała Selina, ale nie mogłaby powiedzieć, że jej to nie podobało, bo podobało i to bardzo; co do samej złożonej przez nich przed chwilą obietnicy, była ona bardzo poważna, wręcz wymagała poważnych min i poważnego podejścia, jednak dziewczyna również nie wytrzymała i na jej buzi dość szybko na powrót pojawił się rozbawiony uśmiech. Dla Seliny te uczucia były kompletnie nowe, nadal była zdziwiona ich istnieniem, tak samo jak i tą całą sytuacją. Jeszcze nigdy, z nikim, czegoś takiego nie przeżyła, a co więcej, przy Colcie, czuła się tak jakby nie było pierwszy raz, kiedy tak rozmawiali, kiedy uspokajał ją po przeżytym koszmarze, kiedy leżeli razem w jednym łóżku. Niby go nie znała, niby nic o nim nie wiedziała, ale mimo to gdzieś przez jej skórę przebijało uczucie, jakby znała go od bardzo dawna - nie od dwóch dni, ale znacznie dłużej. Było to bardzo dziwne zjawisko, ale tylko sprawiało, że chciała jeszcze bardziej go poznać i jeszcze więcej spędzać z nim czasu, by przekonać się o tym, co takiego specjalnego było w tym chłopaku. Chciała z nim być. Po prostu. Niby było za wcześnie na takie wnioski, ale już teraz to wiedziała, a co więcej, była tego pewna. - Też zbyt często nie widywałam swoich rodziców. Wątpię, żeby cokolwiek innego ich obchodziło poza pracą... - zmarszczyła brwi i przygryzła policzek od środka, tak jak za każdym razem, gdy miała wspomnieć o Hekate. - Przynajmniej z moją mamą tak było - przyznała dość ponuro, a kąciki jej ust powędrowały w dół. Wtedy jeszcze nie wiedziała, czym chociażby tak bardzo zajęta była jej matka, ale teraz miała pełną świadomość tego, co to mogło być. Znowu jednak zostały odgonione, dzięki Coltowi, bo jak tylko zobaczyła jego zaskoczoną minę, to od razu na powrót skupiła się na nim. Wyszczerzyła ząbki w szerokim, łobuzerskim uśmieszku. Mruknęła, gdy podrapał ją po ramieniu i przeciągnęła się na łóżku jak rasowa kotka. - Hm... no musiałabym się zastanowić - zrobiła zamyśloną minę, ale tylko na chwilę, bo zaraz popchnęła chłopaka delikatnie na plecy, by zaraz wygodnie ułożyć się na jego klatce piersiowej. Wsparła się na ramieniu, by móc widzieć wyraz jego twarzy, chociaż wokół panował półmrok. - Pomyślmy... puszyste futerko, do którego pewnie miło jest się przytulić, ostre jak brzytwa pazurki, mokre jęzorki no i te urocze uszka... tak, to na pewno są te uszka - westchnęła z rozmarzeniem, wyciągając rękę, żeby właśnie Colta za tym uszkiem delikatnie podrapać. Ostatnio mu się podobało, jak go tak pazurkami po karku drapała, więc może również spodoba mu się i to? Na to po cichu liczyła. Uśmiechnęła się rozbawiona, ale zaraz nieco spoważniała. - A tak poza tymi uroczymy uszkami to zawsze wilk był dla mnie takim symbolem siły i niezależności, wiesz? To chyba jedna z rzeczy, które najbardziej mi się w nich podobają - symbolizm w życiu Seliny był bardzo ważny, prawdopodobnie dlatego, że zawsze dość mocno w jej rodzinie zwracano na niego uwagę. Kto wie, może również ich w ich sytuacji taki przypadkowy? Bo cóż, trochę jak na ironię, Colt był wilkołakiem, a imię Seliny nie oznaczało niczego innego, jak właśnie księżyc. I do tego miała właśnie zamiar nawiązać. Przynajmniej po części, bo przecież nie wiedziała, że w jej łóżku znajduje się najprawdziwszy wilkołak. - I... no wiesz. Księżyc też może mieć przecież słabość do wilków, a nie tylko na odwrót - dodała, uśmiechając się przy tym i objęła go ściśle ramionami za szyję. Bo kto powiedział, że tak być nie mogło? Może naprawdę to było przeznaczenie, właśnie ta nić, która ich ze sobą połączyła? Co prawda jakby w tej właśnie chwili Colt oznajmił jej, że był wilkołakiem to najpewniej wzbudziłoby to w niej lekki strach, może nawet fascynację, ale na pewno nie obrzydzenie; wilkołaki również należały do magicznego świata, do którego ona należała, jednak problem polegał na tym, że były dla nich, magów, naturalnymi wrogami. Aktualnie Selina nawet nie zdawała sobie sprawy z ich istnienia, ani że tak było i prawdopodobnie gdyby o sobie wiedzieli to na pewno ich relacja nie wyglądałaby w taki sposób, jak teraz - gdy mogli leżeć, wpatrywać się w siebie urzeczonym wzrokiem i posyłać sobie urocze uśmiechy, kompletnie niczego nieświadomi. Tak, mimo wszystko, było jednak lepiej, bo gdy prawda wyszłaby na jaw, nie pozostawiłaby za sobą nic więcej, niż złamanych serc. Dlatego również Selina starała się nie myśleć o tym, jaką prawdę przed nim zatajała, spychając to na tył swojej głowy. Teraz to nie było ważne, tylko to, że mogła być tutaj z Coltem i cieszyć się jego bliskością; tą intymnością, której nie dzieliła jeszcze z nikim. - Bardzo bym tego chciała. Naprawdę  - przyznała ze smutnym uśmiechem, bo to naprawdę mogłoby jej pomóc w tych cięższych chwilach, kiedy on nie mógłby z nią być, a jego głos na pewno ukołysałby ją do snu. Do tej pory niby spędzanie takich nocy samotnie nie stanowiło dla niej problemu, mimo to, że średnio sobie z tym radziła, to teraz, gdy przekonała się o tym jak to wyglądało, gdy miało się tą drugą osobę przy boku to za ni nie chciała tego oddawać. Za żadne skarby. I o ile to w ogóle było możliwe, już zaczynała za nim tęsknić i w sercu poczuła maleńkie ukłucie. Była jednak w stanie zagryźć zęby i to przetrwać dla właśnie takich nocy jak ta, bo już wiedziała, że czekanie na takie chwile jak ta było tego warte. Również była realistką i nie spodziewała się tego, że będzie przy niej każdego wieczora, ale nie mogła nic poradzić na to, że jednak chciałaby, żeby był - by mogła mieć go blisko, czuć jego ciepło, czuć się... bezpiecznie. Westchnęła głęboko i wtuliła twarz w jego szyję, by jeszcze ten kolejny raz móc poczuć jego uzależniający zapach. Oboje nigdy nie będą mogli ani nie będą ze sobą do końca szczerzy, ale czy to powodowało, że Selina chciała się wycofać? Oczywiście, że nie. Mimo tych przeciwności chciała sprawdzić i zobaczyć, gdzie to ich zaprowadzi i co z tego wyjdzie, nie chciała myśleć o tym, co w przyszłości mogłoby stanąć im na drodze. Chciała cieszyć się tą chwilą. Tak krótką, tak ulotną, chciała ją zapamiętać z każdym najmniejszym szczegółem, by później móc to odtwarzać w swojej głowie podczas tych samotnych nocy, dni i chwil, kiedy miało go przy niej nie być.
Powrót do góry Go down
Pon 14 Wrz 2020 - 3:33
Rycerze
Rycerze
Colt Atherton
Colt Atherton

DODATKOWE INFO :
I order one drink then I drink the flood

#1 you know that you can't fight the moonlight   Empty



Nie miał wcale zamiaru zmieniać w jakikolwiek sposób postrzegania przez Selinę czegokolwiek; tym bardziej nie miał zamiaru wytykać jej jakiś błędów, albo sugerować, że jest zbyt dumna i że potrzebuje kogoś w swoim życiu. Każdy był inny, każdy potrzebował czegoś innego, a chociaż Colt uważał, że człowiek potrzebuje drugiej osoby, to wcale nie planował jej do tego przekonywać. Po prostu był przy niej taki, jaki zawsze był, a skoro miała ochotę posłuchać jego (pewnie pseudointeligenckich) wywodów, to wcale go to nie smuciło! Już dawno porzucił chęci przemawiania innym do rozsądku, bo za każdym razem kiedy próbował coś głupiego wyperswadować Rycerzom, ci lubili robić wszystko zupełnie na odwrót. Nie, żeby robili tym na złość Coltowi, bo tak długo, jak ich sekret pozostawał sekretem mogli robić co chcieli, ale bardziej działali na własną niekorzyść. Dlatego też, zarówno w przypadku Rycerzy, jak i Seliny, uważał, że każdy ma swój własny rozum, własne potrzeby i wie co dla niego najlepsze. Nawet by nie podejrzewał, iż tak proste rzeczy, okazanie komuś całkowicie szczerej życzliwości i sympatii, może spowodować, że ktoś zacznie kwestionować rzeczy, w które był tak święcie przekonany. Oczywiście wcale nie miał zamiaru narzekać na to, że Selina kroczek po kroczku, centymetr po centymetrze, zaczynała wpuszczać go do swojego życia. Nawet jeżeli żadne z nich nie mogło być w stu procentach ze sobą szczere, to przecież nie oznaczało, że ich intencje, czy uczucia szczere nie był. Colt naprawdę chciał poznać Selinę, a pomimo tego, że przecież widzieli się tak naprawdę dopiero drugi raz, to mu na niej zależało. Może dla kogoś było to zbyt szybko, zbyt nagle, a może ktoś powiedziałby, że to pewnie tylko i wyłącznie zwykły pociąg fizyczny i pożądanie, to było to czymś zdecydowanie większym. Jakby chociaż ten pocałunek; tak bardzo inny od poprzednich, które wymieniali, a zarazem o wiele bardziej znaczący, będący obietnicą czegoś więcej. Chociaż nie miał w sobie nic z pożądania, był słodszy, a dla samego Colta oznaczał, że powoli przebijał się przez tą twardą skorupkę Seliny, która przy tym nie traciła nic ze swojego charakteru - po prostu pokazywała swoją delikatniejszą, troszkę bardziej uczuciową stronę, a ta była równie wspaniała i piękna, co ta twarda, gdy dumnie unosiła podbródek, a na jej ustach gościł zadziorny uśmiech. Właściwie upewniało go to tylko w tym, że bez względu na okoliczności, na nastrój, czy cokolwiek innego, brunetka była tak samo niesamowita, a on nie mógł się już doczekać, aż dowie się o niej jeszcze więcej. Nie mógł powstrzymać westchnięcia, gdy usłyszał jej słowa, bo cóż - był w tym momencie tak samo zrezygnowany jak ona, chociaż jego problemy i lęki raczej nie mogły się równać z jej. - Szczerze mówiąc nie mam pojęcia. Nie zapominajmy, że odczuwam wręcz patologiczny lęk przed porcelanowymi lalkami, więc raczej ekspertem w tej dziedzinie nie jestem - odpowiedział, bo mówić mógł ładnie, nawet może trochę podniośle, ale prawda była taka, że jakby w tej chwili wyciągnęła spod łóżka porcelanową lalkę, to zniknąłby nie tylko z łóżka, ale także i z domy w ciągu trzydziestu sekund. Więc nie, nie nadawał się do dawania mądrych rad, nawet jeżeli mogło wydawać się, że jest inaczej. Oczywiście naprawdę wierzył w to, co jej wcześniej powiedział, jednak zdecydowanie nie nadawał się na kogoś, kto mógłby rozwiązać czyjeś problemy. Co najwyżej mógł zachęcić do walki z nimi. - Rzecz jasna wcale nie uważam Cię za karła - zaznaczył, ponieważ to trzeba było powiedzieć jasno i wyraźnie. - Właściwie to naprawdę doceniam, czy wręcz jestem oczarowany Twoimi niewielką posturą. Uważam ją za bardzo atrakcyjną - dodał jeszcze, bo to też było ważne i trzeba było to podkreślić. Nie, żeby uważał wysokie kobiety za nie atrakcyjne, ponieważ tak nie było, ale niski wzrost Seliny zdecydowanie działał na jej korzyść. W końcu małe jest piękne, prawda? No przynajmniej w niektórych przypadkach i w tym tak właśnie było. Właśnie o to chodziło, żeby przestała się zadręczać i trochę rozluźniła, a senne wizje odeszły w zapomnienie. Dlatego też, jeżeli ją tak skutecznie rozpraszał, to oznaczało jedynie tyle, że jego plan dobrze działał. Co prawda nawet mając super wzrok nie był w stanie zobaczyć w ciemności jej rumieńców, jednak na pewno czuł ciepło bijące od jej ciała, które to naprawdę sprawiało mu przyjemność. Nie był więc w stanie się powstrzymać, żeby nie przejechać palcami po jej nagiej skórze, albo bawić się chwilę jej ciemnymi kosmykami - robił to wręcz trochę mechanicznie, tak jakby była to najnaturalniejsza i najzwyklejsza rzecz na świecie, a on robił to od zawsze; tak samo jakby miał ją od zawsze przy swoim boku, a takie nocne rozmowy były czymś, co robili często. Jak to było możliwe, że widzieli się dopiero drugi raz, a ona w tak krótkim czasie stała się dla niego kimś tak ważnym, będącym stale w myślach, że wydawało mu się, jakby to trwało od zawsze? - Dokładnie tak - przytaknął, bo dla niego faktycznie był. Do tego doceniał fakt, że chociaż pewnie dla niej nie było to ani trochę straszne, to była gotowa się z nim zgodzić. Uśmiechnął się zadowolony, kiedy pocałowała go w policzek i po raz kolejny odkrył, że coś tak zwykłego, tak całkowicie pozbawionego jakiegokolwiek pożądania, mogło być tak bardzo przyjemne. Pokiwał głową w boki, zastanawiając się jak by tutaj odpowiedzieć, żeby było dyplomatycznie. - Nie, nie jesteś straszna. Przynajmniej nie w takim sensie. Po prostu dużo ludzi lubi takie... ozdoby. Cieszy mnie jednak to, że się do tej grupy nie zaliczasz - powiedział w końcu. Okej, pod paroma względami można było uznać, że Selina jest trochę straszna i Colt raczej nie chciałby się przekonać jak to jest, gdy się złości. - Jedyna słuszna - jak mógłby w ogóle odpowiedzieć inaczej? Zwłaszcza, że przecież ich niecne plany bardzo się ze sobą pokrywały, wręcz zgrywały idealnie. Jak bowiem mógłby odmówić jej takich pocałunków, które jemu samemu sprawiały tyle przyjemności, a do tego za każdym jednym razem, nawet jeżeli gdzieś przypadkowo dotykała, to było to niczym małe wyładowanie elektryczne. Czasami też i duże. Uśmiechnął się, słysząc jej kolejne słowa i przejechał nosem, po jej nosie. Cóż, było bardzo prawdopodobne, że któreś z ich dwójki w końcu będzie żałować, jednak to niczego nie zmieniało; wbrew wszystkiemu Colt i tak nie miał zamiaru sobie odpuszczać, albo rezygnować z tej relacji - wręcz przeciwnie, z każdą upływającą sekundą, którą spędzał w jej towarzystwie chciał tylko więcej i więcej, tak jakby się stała jego kolejnym uzależnieniem, którego nie potrafił sobie odmówić. - Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę jak bardzo poważna jest ta obietnica? - zapytał, gdy już ich palce znalazły się na odpowiednim miejscu. - Jak się ją łamie, to palec usycha - dodał, całkowicie poważnie. Ani razu się tutaj nie zaśmiał, bo naprawdę poważnie do tego podchodził. Oczywiście nie na tyle poważnie, żeby był w stanie zachowywać kamienną minę w momencie, kiedy Selina się do niego uśmiechała, bo po prostu nie był. Dlatego też odpowiedział jej tym samym. To było tak naturalne, tak zwyczajne, a jednocześnie całkowicie niesamowite i wyjątkowe, że aż trochę Coltowi trudno było momentami w to uwierzyć. Z jednej strony bowiem przy Selinie czuł się tak, jakby nie tylko od zawsze ją znał, ale też czuł tą ekscytację odkrywania i poznawania jej bliżej. Miała w sobie to coś, co go niesamowicie przyciągało, a chociaż nie nazwałby tego zakochaniem, prędzej jakiegoś rodzaju zauroczeniem, to wszystko było na naprawdę dobrej drodze, żeby to uczucie przerodziło się w coś o wiele głębszego. - Moi nie tyle pracowali, co bardziej... tak mi organizowali czas, żebym spędzał go jak najwięcej poza domem. Szkoda, że ich starania i te wszystkie dodatkowe zajęcia poszły na marne - prychnął lekko. Cóż, jego rodzice się starali, jednak Colt ich wszystkie plany zniszczył w momencie kiedy postanowił oddać swoje życie sprawie i zamiast zostać prawnikiem, został wilkołakiem. Nie spodziewał się, że z Seliny była taka fanka dzikich stworzeń. Być może początkowo ją po protu źle ocenił, bo bardziej pasował mu do niej jakiś niewielki zwierzaczek, może mały piesek, albo kotek. Nawet przez myśl by mu nie przeszło, że aż tak fascynują ją nie tylko duże psy, ale i wilki. Czy to jednak nie było trochę ironiczne? Ułożył się wygodnie, przypatrując się jej przez cały czas uważnie, ponieważ naprawdę był ciekaw co takiego powie. A chociaż bardzo nie lubił psich dowcipów i porównywania wilkołaków to zdziczałych psów, to nie był w stanie powstrzymać tego dreszczu rozkoszy, który wywołało to podrapanie przez nią za jego uszkiem. - Tak, to na pewno te uszka - przyznał, potrząsając przy tym głową, żeby przywrócić chociaż w jakiejś części jasność myśli, które na chwilę odpłynęły naprawdę daleko. Całe też szczęście, że było ciemno, ponieważ przez sekundę jego oczy zapłonęły jaśniejszym błękitem niż zwykle. - Ciężko się z tym nie zgodzić. Chociaż dodałbym do tego jeszcze dzikość - stwierdził, bo, cóż, sam coś na ten temat wiedział, prawda? - I chyba nie powinno mnie to dziwić, że tak Cię fascynują. Jesteś w końcu takim typem kobiety, która prędzej biegałaby z wilkami, niż przed nimi uciekała - powiedział, sięgając ręką do jej twarzy, żeby delikatnie ująć jej podbródek. Może właśnie to go tak do niej ciągnęło? Ta pewność, że ma w sobie taką samą dzikość, taką samą chęć wolności, jaka była też i w nim? Oczywiście nie mógł mieć pewności, że tak właśnie było, że chociaż tak ją to fascynowało, to wolałaby nie ryzykować spotkania z wilkiem, ale coś mu podpowiadało, że gdyby do tego doszła prędzej chciałaby mu towarzyszyć, niż uciec. - No tak, można powiedzieć, że imię Cię do czegoś zobowiązuje - uśmiechnął się, bo to w pewnym sensie była prawda. Co prawda Colt wcale nie miał zamiaru wyć do niej, jakby była księżycem na niebie, zwłaszcza, że do tego prawdziwego też nie wył, jednak coś w tym było. Może to faktycznie było w pewnym sensie przeznaczenie, albo innego rodzaju przyciąganie, które tak mocno ich w swoją stronę ciągnęło, jakby właśnie byli dwoma końcami tej samej nitki. Pomimo jednak tego wszystkiego, jej fascynacji wilkami i odwagi, którą w sobie miała, Colt nie miał zamiaru wyjawiać jej swojego sekretu. Nawet nie dlatego, że jej nie ufał, albo uważał, że na to nie zasługuje - po prostu wiedział, że do niczego dobrego by to nie doprowadziło, a jedynie mogło narazić jej życie na niebezpieczeństwo. Tak było lepiej, dużo prościej, gdy nie znali całej prawdy na swój temat, gdy nie wiedzieli, że powinni być swoimi wrogami. Teraz mogli być po prostu sobą, pozostawiając wszystko inne za drzwiami, tak, żeby w tym momencie nie liczyło się nic poza tą bliskością, którą dzielili. Chociaż Colt wciąż pozostawał wilkołakiem, a Selina nadal należała do Bractwa, to jednak w tej chwili nie było to ważne. - Jesteś pewna? Podobno niektórzy ludzie uważają, że Rozmyślania są naprawdę nudne. Już nie wspominając o innych tekstach - zapytał, przesuwając palcem wzdłuż jej ust, żeby po chwili unieść ich kącik do góry, żeby ten uśmiech nie był taki smutny. Czasami człowiek nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, jak wiele mu brakuje, dopóki tego nie zazna. Gdyby tylko to było możliwe, to Colt spędzałby każdą noc pilnując, żeby nie prześladowały jej żadne koszmary. Jednak nie było i to z wielu różnych powodów. Teraz jednak nie warto było o tym myśleć, gdyż nie powinni tych wspólnie spędzonych chwil przeznaczać na smutki. Liczyło się przecież to, że teraz byli razem, a Selina nie musiała się bać swoich demonów. Nie dzisiaj, nie teraz, kiedy trzymał ją w swoich ramionach i nawet jeżeli na chwilę ucichł, to wciąż tutaj był i nie miał zamiaru jej puszczać. Już teraz wiedział też gdzie to ich zaprowadzi, gdzie zaprowadzi jego. Z każdą bowiem chwilą coraz bardziej przepadał i teraz, nawet jakby chciał, to nie był w stanie powstrzymać tego uczucia, które kiełkowało w jego klatce piersiowej za każdym razem, gdy na nią patrzył. Tak jakby zaczęła zapełniać tą pustkę, o której był pewien, że już na zawsze będzie gdzieś tam w jego środku istnieć; jakby swoimi drobnymi paluszkami zaszywała ranę, która miała nigdy się nie zagoić.
Powrót do góry Go down
Pon 14 Wrz 2020 - 23:36
Bractwo
Bractwo
Selina Weles
Selina Weles

DODATKOWE INFO :
the line. Looking for the wrong affection; Night after night

#1 you know that you can't fight the moonlight   Empty



Bardzo duży wpływ na to jak Selina postrzegała świat miała jej matka - wbrew pozorom to, że nie przykładała się zbytnio do jej wychowania, kiedy była małym dzieckiem, nie oznaczało, że nie miała na nią jakiegokolwiek wpływu. Ten wpływ był na tyle ogromny, że dość znacząco odbił się na jej charakterze, zamknął ją w tak zwanej bańce przez co dziewczyna wierzyła w to, co wierzyła, jak na przykład właśnie to, że według niej lepiej nie było polegać na nikim, nikomu się nie pokłaniać, być niezależnym, jak i tego, że największą słabością był strach. Do tej pory Selina nie potrafiła dopuścić do siebie myśli, że mogłoby być inaczej, ale kto wie, może wystarczyło jej tak niewiele dlatego, że dopiero Coltowi udało się jakoś do niej dotrzeć i przebić? Przebić przez jej bańkę, zajść za skórę, przedostać się do układu krwionośnego, by potem wedrzeć się prosto do serca? Nie wiedziała jak to się stało ani kiedy do tego doszło, ale Colt sprawił, że zaczęła po prostu wątpić - coś zaczęło lekko się w jej przekonaniach chybotać, stało się niepewne i zaczęła dostrzegać, poprzez zamazany przez jej bańkę obraz, że mogłoby być inaczej, że może mogłaby coś zmienić, o ile byłaby w stanie sobie na to pozwolić. Dla samej Seliny było to dziwne i tego kompletnie nie pojmowała; co prawda mogłaby się starać to sobie jakoś logicznie wytłumaczyć, dlaczego tak było, ale nawet by nie potrafiła. Tak po prostu było, to istniało, tak samo jak magia, którą ona się posługiwała i przez te wszystkie lata nauczyła się, że pewnych rzeczy nie dało się wyjaśnić i prawdopodobnie ona była jedną z nich. Jedną z tych tajemnic, których nie potrafiła rozwiązać, choć bardzo tego chciała - tajemnicą co do tego, jakim cudem zwiastunka uczucia, które było stare jak świat, mogła w niej rozkwitnąć się tak szybko, przynieść jej nadzieję... na coś. Tylko co to było, sama dziewczyna jeszcze tego nie wiedziała, ale zamierzała się tego dowiedzieć - sposób na to był tylko jeden i choć powinna się przed tym wzbraniać, przypomnieć sobie o swojej świętej zasadzie, która mówiła o tym, że nie może angażować się w nic poważniejszego z jakimkolwiek mężczyzną, bo po 1) nikogo nie potrzebowała (wcale nie) i po 2) łączyło się to z tym, że będzie musiała go siłą rzeczy okłamywać. Każda kolejna chwila spędzona z Coltem sprawiała, że nie była tak całkowicie pewna tego pierwszego, a co do drugiego... nie czuła się z tym dobrze, ale równocześnie nie potrafiła powstrzymać tych uczuć, które już zdążyły w niej zakiełkować, nie potrafiła siebie od nich oddzielić. Nie chciała tego robić, tym bardziej, że Colt na każdym kolejnym kroku jej tylko udowadniał, jakim był wspaniałym facetem - nie był jak większość samców, których określała tylko przystojna twarz i atrakcyjne, zadbane ciało. Miał coś do powiedzenia, był inteligentnym i błyskotliwym mężczyzną i uwielbiała ten cwaniacki błysk w jego oku i łobuzerskie ułożenie ust, jakby coś knuł. Był z niego taki wilczek lisek chytrusek, który przebiegle sprawiał, że coraz bardziej się w nim zatracała, podkradał się do niej i do siebie, raz po raz, coraz bliżej przyciągał. Jak to robił, jakich używał sztuczek? Nie miała pojęcia, ale nie zamierzała się temu opierać, tylko całkowicie poddać, bo Colt już teraz obezwładnił ją do reszty. Selina niby nie powinna tego robić, ale nie potrafiła powstrzymać cichego chichotu - trwało to jednak tylko przez sekundę, bo zaraz na jej twarzy pojawił się wyraz bezsilności. Nic nie mogła zrobić. Nie mogła z tym walczyć, a nawet jakby chciała, to nie wiedziała jak. Uśmiechnęła się smutno. - W sumie ten lęk mogłabym też określić jako patologiczny - zauważyła, cicho wzdychając. Opuszkami palców musnęła jego ciepły policzek, jakby szukała w tym geście pocieszenia i zacisnęła usta. - I może dlatego tak trudno jest go zwalczyć - może czasami nie dało się tego zrobić, pomyślała ponuro. Prawdę mówiąc to nie wiedziała, czy nawet byłaby w stanie uciec, jakby nagle, ni stąd ni zowąd pojawiła się Hekate. Czy by nie zastygła jak słup soli, przypominając sobie o wszystkim, co zrobiła - jaką krzywdę wyrządziła jej ojcu, jej siostrom, jej samej? Zawsze miała się za osobę odważną, jednak czy naprawdę tak było, skoro nawet nie byłaby w stanie spojrzeć w twarz własnej matce? Nie miała pojęcia. - No to masz szczęście - odparła z bardzo poważną miną, posyłając mu przy tym ostrzegawcze spojrzenie. Nie, zdecydowanie bezpieczniej byłoby nie nazywać Seliny w taki sposób, chociaż przy wzroście Colta to faktycznie każdy niższy człowiek mógłby być dla niego karłem czy też krasnoludkiem, ale nie było co ukrywać, że to, że był wysoki i dobrze zbudowany, bardzo jej się podobało. Dlatego tak, po tym, jak również usłyszała, że jemu również się podoba, obrosła w piórka tak bardzo, że niemal unosiła się teraz nad ziemią. - Ty też jesteś niczego sobie. Mi również bardzo podoba się Twoja postura... jak i wiele innych rzeczy - zamruczała z czarującym uśmiechem. Nie mogła się powstrzymać i dość wymownie, bardzo powoli, przesunęła dłonią po jego umięśnionym brzuchu. Strasznie lubiła prowokować i tym bardziej teraz nie miała zamiaru sobie tego odpuścić. Colt nie tylko ją rozpraszał, ale również sprawiał, że po prostu czuła się dobrze, całkowicie rozluźniona, bez jakichkolwiek trosk na jej drobnych barkach. W dodatku właśnie ta sceneria w jakiej byli wszystko tylko umacniała i sprawiała, że ta chwila była równie intymna i wyjątkowa, jak samo zbliżenie; niby to nie było wielkiego, ale sam fakt, że leżeli razem w łóżku, nie oddzielały ich żadne warstwy ubrań, nie było żadnych barier, żadnego zawstydzenia, nieśmiałości, tylko pełna swoboda takiego bycia ze sobą. To uczucie ciepła, które wypełniało człowieka od środka i... poczucie szczęścia? Tak, Selina mogłaby się do tego przyzwyczaić. Do takich chwil, do takich nocy. Zdecydowanie. Przy nim wszystko wydawało jej się takie proste i powodował, że przez czas miała ochotę się uśmiechać; w jego towarzystwie robiła to tak mocno, że aż bolały ją od tego policzki. I tak samo jak dla Colta, zarówno dla niej samej wielkim odkryciem było to, jak z takich drobnych, czułych i nie podszytych pożądaniem gestów można było czerpać tyle przyjemności i ile człowiek był w stanie zawrzeć w tym uczucia - mogło to być zwykłe pogładzenie po włosach, muśnięcie skóry opuszkami palców czy zaczepne potarcie nosem o nos. Tak, to również była rzecz, do której mogłaby się przyzwyczaić i która napełniała ją ciepłem i radością. A najlepsze w tym wszystkim było to, że przez cały czas miała wrażenie, jakby tak było od zawsze, od zawsze to robili i jakby od zawsze... byli razem właśnie tak, jak teraz. Selina uśmiechnęła się jedynie ciepło do szatyna w odpowiedzi, bo w żadnym wypadku nie miała zamiaru śmiać się z jego lęków - sama przecież bała się czegoś, co napawało ją panicznym strachem, więc jak mogłaby z czegoś takiego się śmiać? Doskonale wiedziała o tym, co to było za uczucie, kiedy ogarniała cię panika, włoski jeżyły się na karku, a serce dudniło w piersi tak mocno, że aż bolało; może i porcelanowe lalki nie napawały ją strachem, jednak w pełni rozumiała to i szanowała fakt, że to było coś, co przerażało Colta. Co prawda uważała, że strach to była głupia słabostka, która człowieka zmiękczała, jednak to myślenie ograniczało się tylko do niej samej, do nikogo innego. - Nie w tym sensie? Czyli jakim? - zapytała, bo bardzo zainteresowała ją pierwsza cześć odpowiedzi chłopaka. Uniosła przy tym jedną brew i przysunęła się do niego na tyle blisko, że stykali się teraz nosami, a ona, pomimo panujących ciemności, bardzo uważnie wpatrywała się w jego oczy, a na jej twarzy błąkał się zadziorny uśmieszek. Bardzo była ciekawa tego w jaki to sposób mogła wydawać mu się straszna; oczywiście nie poczuła się urażona w żaden sposób, bo była zdania, że jak ktoś  się ciebie obawiał to wiedział, żeby z tobą nie zadzierać i darzył cię należytym szacunkiem. - Cieszę się, że w tym zgadzamy - odparła z poważną miną, ale ten efekt nie utrzymał się zbyt długo, bo zaraz zachichotała, również pocierając noskiem o jego nos. Raczej ciężko by jej było nie wcielać tych niecnych planów w życie kiedy tak bardzo ją kusił, kiedy tak blisko niej był i tak bardzo go pragnęła, przez co nie była w stanie trzymać rąk przy sobie. Nie, zdecydowanie to nie była ani nie będzie relacja, która opierała się tylko i wyłącznie na łóżku - było w niej zbyt dużo uczuć, zbyt dużo pragnień, które wychodziły jedynie poza fizyczne zainteresowanie kimś. Chęć poznania go, ale nie tylko - pokazania mu również tego, co samemu się znało, ukazania choć kawałka swojego świata, a przynajmniej na tyle, na ile mogła to zrobić, nie zdradzając przy tym swojego sekretu. Selina była całkowicie świadoma tego, że będzie to bardzo trudne, ale jak mogła to powstrzymać, skoro nawet nie potrafiła zapanować nad własnym ciałem, nad własnymi uczuciami i sercem, które do niego lgnęło? - Palec usycha? Naprawdę? - odparła z udawanym przerażeniem, zakrywając przy tym usta wolną dłonią. - Jakbym komuś powiedziała to mi tak po prostu odpadnie? Czy wróżka w nocy przyjdzie i mi go zabierze? - dopytała, robiąc przy tym wielkie oczy i trzepocząc przy tym rzęsami. Kąciki ust drgały jej jednak dość mocno ku górze i bardzo ciężko było jej powstrzymać się przed tym, by nie parsknąć śmiechem. Nie potrafiła nadziwić się temu jak to było możliwe, że znali się zaledwie dwa dni, a dla niej takie zachowania były całkowicie normalne i naturalne? Zwykle Selina trzymała na samym początku każdego na dystans, nie pozwalając mu się do siebie zbliżyć, już nie mówiąc o tym, że rzadko kiedy w ogóle się nie uśmiechała, a przy Colcie czuła się tak, jakby wszystkie jej obronne mury i bariery, którymi oddzielała się od każdego po prostu runęły z łoskotem, znikały, a on sprawiał, że czuła się przy nim tak jak jeszcze przy nikim innym. - Och, znam to - machnęła lekceważąco ręką, marszcząc przy tym nosek. - Jakieś dodatkowe języki, gra na pianinie, szermierka... chociaż nie powiem, grać akurat bardzo lubię - przyznała, bo to było akurat coś, co ją bardzo odprężało. No, może poza piciem alkoholu, a jak już połączyła te obie rzeczy to już w ogóle działało to najlepiej! - A dlaczego uważasz, że poszły na marne? - zmarszczyła brwi, uprzednio przekrzywiając przy tym głowę. Paluszkiem bezwiednie wodziła po linii jego szczęki, a niebieskie tęczówki przyglądały mu się z uwagą, ciekawością kota, który obserwował swojego właściciela. Cóż, czyżby to oznaczało, że to był kolejny przypadek czy być może właśnie to przeznaczenie w które oboje tak bardzo zdawali się nie wierzyć? Gdy tylko Selina zauważyła reakcję chłopaka na jej pieszczotę, uśmiechnęła się z wielką satysfakcją, bardzo zadowolona z tego, że znalazła jego kolejny soft spot, który będzie mogła wykorzystywać do swoich niecnych celów. - Dzikość też mi się w nich bardzo podoba - przytaknęła, nie odrywając spojrzenia od jego niebieskich oczu. Czy to było bardzo dziwne, że Selina właśnie w nim dostrzegała te wszystkie trzy cechy? I to tylko sprawiało, że pociągał ją jeszcze bardziej? - No proszę, widzimy się dopiero drugi raz, a Ty już tyle o mnie wiesz - mruknęła, zbliżając twarz do jego twarzy, gdy ujął ją za podbródek. - Ale nie powiem, dobrze Ci się wydaje - szepnęła i go czule pocałowała, mimowolnie układając się na nim całym swoim drobnym ciałem. Oderwała się od niego dopiero po chwili, pocierając przy tym nosem o jego nos. - Prędzej uciekłabym z wilkami niż przed nimi - dodała, jakby to miały byś jeszcze słowa potwierdzenia i uśmiechnęła się szeroko. Tak, zdecydowanie Colt się w swoich osądach nie mylił; wszystko, co uosabiały sobą wilki ją przyciągało i fascynowało, do tego stopnia, że sama chciałaby być jednym z nich, ale przecież, co za przypadek, takiego najprawdziwszego wilka miała właśnie pod sobą, nie mając o tym pojęcia. Czy to byłby czysty przypadek czy może przeznaczenie jakby się w nim zakochała? - Na zawsze połączona z wilkami - odparła, bo przecież czy księżyc nie był z nimi połączony, skoro każdej pełni do niego wyły, oddawały mu hołd, szukały pocieszenia? Kiedy księżyc w ciemne, ponure noce oświetlał im drogę? Był ich jedynym pocieszycielem i słuchaczem? Co prawda było tak tylko w bajkach i legendach, ale pomimo to, Selina lubiła myśleć o tym w taki sposób. I może oboje nie zamierzali wyjawiać swoich sekretów, ale czy to było w tej chwili takie ważne? Ważniejsze od bliskości, którą dzielili i uczucia, które się w nich niespodziewanie obudziło i rosło z każdą kolejną sekundą, przywiązując ich i zbliżając do siebie? Mieli swój własny, mały świat, w którym mogli być po prostu sobą i fakt, że byli wrogami, nie miał tam żadnego znaczenia. Jak wiele mogliby stracić wiedząc o tym, że tak naprawdę powinni się nienawidzić, kiedy mieli ze sobą tak wiele wspólnego, rozumieli się i oboje nie pragnęli niczego bardziej, jak poznać się bliżej? Sprawdzić, gdzie ta relacja mogłaby ich zaprowadzić? Choć... już teraz łatwo było się tego domyślić, co to było za miejsce. I skoro już dla siebie teraz znaczyli tak wiele, to co będzie wtedy? - Bardzo chętnie sama się o tym przekonam - wyszeptała, a kiedy Colt wygiął kąciki jej ust, nie mogła się powstrzymać i zachichotała pod noskiem. Uśmiechnęła się do niego z rozczuleniem. - Myślę, że nawet jeśli będzie to bardzo nudne, to dopóki Ty będziesz mi to czytać, to jakoś przeżyję - wyznała, wzruszając przy tym ramieniem. Być może było to śmiałe wyznanie, ale całkowicie szczere. Co prawda wolałaby, by był wtedy przy niej i zamiast do słuchawki, szeptał wprost do jej ucha, trzymając ją w ramionach, ale nie można było mieć wszystkiego. Co więcej, Selina tam by chciała mieć go przy sobie każdej nocy, jednak tego już mu nie powiedziała, sama nieco przerażona tym ogromem uczucia, które ją do niego wypełniało. Nie pojmowała tego, jakim cudem to wszystko stało się w tak krótkim czasie - zaledwie kilka dni temu w ogóle go nie znała, ani nie zamieniła z nim żadnego słowa, jedynie wypatrując z daleka, a dzisiaj leżeli w jednym łóżku, zaczęły pojawiać się między nimi zupełnie inne uczucia, niż pożądanie i w dodatku okazało się, że Colt był jej jedyną szansą na to, by była w stanie uporać się z własnymi lękami. Selina nigdy nie chciała być od nikogo zależna, uważając, że sama sobie ze wszystkim poradzi ale najwyraźniej... los chciał inaczej. Kto wie, być może właśnie był to dowód na to, że byli swoją jedyną szansą, by zaleczyć własne rany, zabliźnić je i zapełnić pustki, które nosili w swoich sercach, w ogóle nie zdając sobie z tego sprawy. Jak bardzo będą potrzebować drugiego człowieka, jak bardzo będą potrzebować siebie.
Powrót do góry Go down
Czw 17 Wrz 2020 - 0:50
Rycerze
Rycerze
Colt Atherton
Colt Atherton

DODATKOWE INFO :
I order one drink then I drink the flood

#1 you know that you can't fight the moonlight   Empty



To było całkiem naturalnie, że Selina postrzegała świat w taki, a nie inny sposób, skoro właśnie to wyniosła z domu. W końcu to przecież rodzice mieli największy wpływ na kształtowanie człowieka i albo się chciało ich naśladować, kroczyć ich śladami, albo wręcz przeciwnie - pragnęło się być kimś zupełnie innym, w niektórych przypadkach lepszym, a w innych gorszym. Colt jednak nie mógłby powiedzieć, że w jego przypadku to właśnie rodzina miała największy wpływ na to, jaki teraz był. Wszystko przecież wyglądałoby zupełnie inaczej, gdyby nie został Rycerzem - wtedy nie tylko by nie wiedział, że coś takiego jak magia istnieje, ale też pewnie prowadziłby żywot, lekko pozbawiony sensu, opierający się jedynie na brylowaniu w towarzystwie i podtrzymywaniu rodzinnego nazwiska. Był jednak w stanie zrozumieć Selinę, zwłaszcza jej chęć bycia samodzielną i samowystarczalną. Czy nie każdy w pewnym sensie do tego właśnie dążył, żeby stać się kimś, kto potrafi o siebie zadbać? Lepiej jednak było dzielić życie z kimś, kto nie tylko potrafił podtrzymać na duchu, gdy coś nie wychodziło, ale także można było cieszyć się wspólnie z sukcesów. Nie, żeby od zawsze w ten właśnie sposób myślał, bo w jego przypadku tą, która otworzyła mu oczy, była Kinsley. Dzięki niej zrozumiał, że warto mieć koło siebie tą drugą osobę, chociażby po to, żeby wiedzieć, że jest ktoś, kto się o ciebie troszczy. Niby taka mała rzecz, ale jak wiele zmieniała! Oczywiście Colt wcale też nie planował wchodzić z butami w życie Seliny, niszcząc jej światopogląd i próbując zmieniać sposób jej myślenia. To po prostu... stało się? W końcu początkowo nie miało to być nic zobowiązującego, zwykłe spotkanie dwojga dorosłych ludzi, którzy doskonale wiedzieli czego od siebie chcą. Wyszło jednak, że nie do końca tak to było, że pomimo tego całego pociągu fizycznego, było coś jeszcze; ta naturalność w rozmowach, tak jakby byli przyjaciółmi od zawsze; to uczucie spokoju, które go wypełniało za każdym razem, kiedy na nią patrzył, a jego serce lekko przyśpieszało. Było to zarazem coś znanego, ale także i nowego, bo chociaż można było się spodziewać do czego to wszystko prowadzi, to jednak działo się to tak szybko, że Colt nie był w stanie do końca sprecyzować, co też do Seliny może czuć. Jeszcze parę dni wcześniej byłby w stanie stwierdzić, że jego wszystkie szanse na jakiekolwiek poważniejsze uczucie przepadły wraz ze śmiercią Kinsey, że teraz co najwyżej może się zadowolić niezobowiązującymi spotkaniami, jednak wystarczył jeden wieczór z zadziorną brunetką, żeby wszystko obróciło się o 360 stopni. Nie mógł wyrzucić jej ze swoich myśli, a chociaż próbował, to były to próby bardzo nieudane, co w jego przypadku oznaczało jedynie tyle, że tak naprawdę nawet się nie starał o niej zapomnieć. Colt nigdy nie robił niczego na półgwizdka - jeżeli już coś planował, to zawsze angażował się w stu procentach. Nie chciał zapomnieć o Selinie, co więcej chciał o niej pamiętać i chciał ją zobaczyć. I to nie raz, nie dwa, nie tylko po to, żeby móc z nią przeżyć namiętne chwile, ale po to, żeby ją lepiej poznać, albo chociaż móc podziwiać jej czarujący uśmiech. Chciał ją całą: ze wszystkimi jej smutkami, uśmiechami, goryczą i zadziornością. Wiedział, że być może popełnia największą głupotę w swoim życiu, tak szybko się w niej zatracając, pozwalając, żeby swoją osobą całkowicie zawładnęła jego myślami, jednak w ogóle mu to nie przeszkadzało. Z niektórymi rzeczami ciężko było walczyć, a często w przypadku wszelkich strachów i lęków, walka wydawała się wręcz niemożliwa. Czy to jednak znaczyło, że trzeba było jej zaprzestać? Pogłaskał ją po policzku, nie mogąc nic na to poradzić, że każdy jeden jej smutny uśmiech sprawiał mu wręcz fizyczny ból. Chociaż poniekąd wiedział co go wywoływało, to jednak nie mógł poradzić nic, żeby to jakoś naprawić. - Nie jestem psychologiem, ale wydaje mi się, że każdy lęk można tak nazwać - powiedział, bo chyba tak właśnie było. Bez względu na to czego człowiek się bał, co go najbardziej przerażało, to jeżeli wywoływał w człowieku stany lękowe i nie pozwalał na swobodne funkcjonowanie, to był on patologiczny. - To, że coś jest trudne, albo czasami wręcz niemożliwe do osiągnięcia, nie oznacza, że nie warto próbować - odpowiedział, przysuwając się do niej bliżej, trącając jej policzek nosem, co niby mogło się trochę skojarzyć z próbą pocieszenia człowieka przez psa, ale... Colt nie był psem. Był człowiekiem. Tak w większej połowie. Nie mniej chciał jakoś pocieszyć Selinę, bo chociaż nie wiedział czego się boi, nawet nie wymagał, żeby mu mówiła, to ciężko było nie wychwycić tego smutku, który nie tylko malował się na jej twarzy, ale także i w jej głosie. Nie wątpił w to, że czegokolwiek się nie bała, było to iście przerażające. - Mam szczęście? A niby w jaki sposób się to objawia? - zapytał, z zadziornym uśmieszkiem. Nigdy by jej nie nazwał w taki sposób, chociaż nie miał zamiaru też zaginać rzeczywistości, twierdząc, że jest wysoka, bo taka nie była. Dla niego jednak ani jej wzrost, ani wielkość, nie były problemem. Jasne, musiał się trochę czasami schylić, jednak nie było to tak bardzo uciążliwe. Zresztą, podobno to nie rozmiar był najważniejszy, prawda? - Och, więc to tak? A ja myślałem, że to wszystko przez moją czarującą osobowość - odpowiedział, niby to lekko urażonym tonem, a przynajmniej miał zamiar tak zabrzmieć. Nie mógł też w żaden sposób powstrzymać dreszczu, który go przebiegł, gdy poczuł jej dłoń na swoim brzuchu; w sumie to było zabawne i całkiem dla niego nowe, że chociaż był w stanie zapanować nad mającym setki lat wilkołakiem, to nie był w stanie panować nad własnym ciałem gdy obok była Selina. Można było więc chyba śmiało powiedzieć, że prowokowanie szło jej naprawdę dobrze, a nawet lepiej niż dobrze. Wyśmienicie. To było sztuką, która nie zawsze i nie wszystkim wychodziła, tak po prostu być razem, czuć się dobrze w swoim towarzystwie. W ich przypadku było to tak naturalne, jak oddychanie - jakby znali się od zawsze i potrafili rozmawiać ze sobą na każdy temat. Gdyby była to jedynie cielesność, zwykła chęć zaspokojenie swoich potrzeb, to zdecydowanie nie spędzaliby teraz nocy rozmawiając i rozkoszując się swoją bliskością. Wszystko to było też wypełnione uczuciem, bo nawet jeżeli sami nie byli w stanie go określić, nazwać odpowiednio, bo przecież nie była to miłość, to nie było chyba sensu zaprzeczać, że było to coś, co wywoływało uśmiech na twarzy i szybsze bicie serca. Coltowi nawet samo patrzenie na Selinę sprawiało przyjemność, obserwowanie jak się uśmiecha; wyłapywanie tych drobnych rzeczy takich jak chociażby ton głosu, kiedy się smuci, a kiedy jest rozbawiona. Chciał wiedzieć więcej, dużo więcej i chciał po prostu z nią spędzać czas, rozmawiać i podziwiać. Wiedział bowiem, że właśnie spotkał dziewczynę, którą mógłby naprawdę pokochać, a zakochanie się w Selinie wydawało się nie tylko czymś naturalnym, ale także i najprostszym na świecie. - Po prostu naprawdę bym nie chciał, żebyś była zła. Chociaż pewnie byłoby to coś interesującego do zobaczenia, to jednak wiesz, wolałbym, żeby Twoja złość była skierowana w jakąś inną stronę - stwierdził, marszcząc brwi. Nie, żeby się jej bał, albo z góry zakładał, że za cokolwiek mogłaby być na niego zła. To znaczy, okej mogłaby, ale jednak aktualnie żadnych powodów nie miała. Wyobrażał sobie jednak, że jej gniew wygląda jak wpuszczenie hord piekielnych, a tego na własnej skórze wolałby nie doświadczać. Zdecydowanie wolał doświadczać z nią innych rzeczy, niż gniewu. Dlatego nie miał nic przeciwko tym jej wszystkim niecnym planom, wręcz z chęcią miał zamiar się im poddawać. Aktualnie jednak wcale mu nie przeszkadzało, że po prostu rozmawiali, chociaż i tak nie byli w stanie zbyt długo trzymać się z dala od siebie, to jednak sama rozmowa z Seliną była po prostu przyjemna. Zresztą była to doskonała okazja, żeby trochę lepiej ją poznać, dowiedzieć się paru rzeczy, nawet jeżeli nie były one ani zbyt poważne, ani nawet do końca ważne. Najbardziej bowiem liczyło się to, że byli razem, dzielili ze sobą tą przestrzeń, do której nikt inny nie miał wstępu, a oni mogli być w tej swojej bańce, przestać myśleć o otaczającym ich świecie i tym, co będą musieli robić dnia następnego. Liczyło się tylko tutaj i teraz, nic poza tym. - Och, Selino, Selino, Selino - pokręcił głową. Że też musiał jej takie podstawy tłumaczyć! - Oczywiście, że sam uschnie. Złamiesz słowo i usycha, o. No i do tego, wróżka? Każdy wie, że wróżki są dobre, a nie złe, więc nawet jeśli, to wróżka, by Ci żadnego palca nie zabrała - wytłumaczył, wzdychając przy tym ciężko. Na koniec jeszcze palcem pacnął w jej nos, tak, żeby zapamiętała sobie na zawsze te ważne zasady jakże ważnej obietnicy. Oczywiście tak sobie tylko żartował i nawet nie myślał, że Selina takich rzeczy nie wie. Skoro on wiedział, to ona tym bardziej powinna, bo jednak pinkie promise było chyba bardziej popularne wśród małoletnich dziewcząt i Colt był pewien, że brunetka nie raz jako mała dziewczynka takie obietnice z koleżankami składała. Może nawet teraz to robiła! Szczerze mówiąc Colt nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że Selina mogła nie zawsze zachowywać się w ten sposób. Chociaż był w stanie wyczuć w niej pewien rodzaj smutku, melancholii, a także bólu, to jednak ten jej uśmiech był dla niego najnaturalniejszą rzeczą na świecie, bo jej usta wydawały się wręcz do niego stworzone. Do tego i do pocałunków oczywiście. Nie miał jednak pojęcia jak szybko udało mu się do niej dotrzeć, jak łatwo przedarł się przez wszelkie mury obronne i zabezpieczenia. Jednak nawet o tym nie wiedząc, czuł się trochę wyjątkowo, mogąc być z nią w tym właśnie miejscu, słuchać jej żartów i móc ją przytulić do siebie i pocałować w każdej chwili. Tak, zdecydowanie miał w tym momencie cholernie dużo szczęścia. - Tak - kiwnął głową. - Tyle zajęć, żeby nie było czasu na nic innego - dodał jeszcze, z lekką goryczą w głosie. Nie, żeby był niewdzięczny, jednak czasami wolałby mieć normalne dzieciństwo, móc wyjść z kolegami, zamiast spędzać całe dnie na nauce rzeczy, których nawet nie lubił. - Głównie dlatego, że moi rodzice chcieli, żebym został prawnikiem. W pewnym sensie byłem na pre-law, ale... cóż, nie wyszło. Wciąż o tym pamiętają i lubią wypominać przy każdej możliwej okazji - a to przecież było tylko czubkiem góry lodowej, która była pełna rozczarowań państwa Athertonów, a która pewnie by nigdy nie miała końca. Na szczęście o dużej większości rzeczy nie wiedzieli, a Colt nie miał zamiaru ich o nich informować. Wątpił, żeby dobrze przyjęli fakt, że został wilkołakiem i raczej nie mają co liczyć na niego w kwestii przedłużenia świetności ich rodu. Temat ten nie był jednak czymś, o czym chętnie rozmawiał, dlatego też nawet Rycerze nie wiedzieli za dużo na temat jego rodziny. Nie, żeby się wstydził, po prostu uznawał, że skoro i tak nie ma to większego znaczenia, to i nie ma żadnego sensu w opowiadaniu o tym. Selina była więc aktualnie osobą, która wiedziała najwięcej na ten temat, a to było naprawdę coś! Tak też się składało, że kroczek po kroczku, czy może dotyk za dotykiem, poznawała wszystkie jego najsłabsze punkty. Chociaż bardzo możliwe, że to nawet o to nie chodziło, tylko sam fakt, że to była ona? Ciężko było mu aktualnie stwierdzić, jak to może być z tym naprawdę? Zanurzył dłoń w jej włosach, muskając palcami po drodze jej policzek. Och, gdyby tylko wiedziała! Było to jednak dziwne zrządzenie losu, a słowa, które wypowiadała, jedynie bardziej utwierdzały go w przekonaniu, że nie było możliwości, żeby się w niej nie zakochał. - Może w takim razie powinnaś sobie jednego sprawić - odpowiedział, z delikatnym uśmieszkiem błąkającym się na jego ustach. Właściwie można było uznać, że właśnie sobie jednego sprawiła, nawet o tym nie wiedząc. To zdecydowanie nie było dziełem przypadku. - Jestem po prostu dobrym obserwatorem - stwierdził, rozkoszując się jej dotykiem, jej pocałunkiem. Przesunął dłońmi wzdłuż jej pleców, delikatnie muskając je palcami, jakby chciał zbadać każdy ich milimetr. - Bez względu na to, jak bardzo niebezpieczne by to było? - zapytał, bardzo uważnie przyglądając się jej twarzy, jakby mógł w niej coś wyczytać. Ta radość i lekkość, gdy o tym mówiła, a także odwaga. Tak, zdecydowanie była odważna i coś mu mówiło, że naprawdę byłaby w stanie przemierzać las w towarzystwie wilków, żeby potem tańczyć z nimi na środku polany, bosymi stopami strącając krople rosy. Był w niej ten dziki duch, ta chęć niezależności i wyrwania się z ograniczających ją norm. Jak mógłby jej nie chcieć? Chociaż wilki tak naprawdę nie wyły do księżyca, a wilkołaki tym bardziej, to jednak Selina była jak takie światło, jasny punkcik, do którego Colt wręcz bezwolnie podążał i jedyne czego chciał, to znaleźć się po prostu bliżej. Dlatego teraz też objął ją mocniej, przyciągając ją tym samym bliżej siebie i łącząc ich usta w pocałunku, pełnym nie tylko namiętności i uczucia, ale zawierającym w sobie te wszystkie słowa, których nie mógł powiedzieć, a także tęsknotę. Nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, jak blisko prawdy była, której przecież nigdy nie miała poznać. Była jednak jego księżycową dziewczyna - bo tak, chociaż widzieli się dopiero drugi raz, to już teraz był w stanie tylko w ten sposóbo niej myśleć. Nieistotne teraz też było wszystko inne i był bardzo prawdopodobne, że nawet gdyby wiedział, że Selina należy do Bractwa, to ciężko byłoby mu uznać ją za wroga. Ba! To byłoby wręcz niemożliwe. Wkroczyli bowiem na drogę, z której już nie było odwrotu i chyba oboje już teraz mogli przyznać się do tego, że po prostu całkowicie przepadli. - Liczyłem trochę na to, że powiesz, że uwielbiasz Marka Aureliusza i nie ma niczego bardziej interesującego, niż jego pisma. Zawsze marzyłem o tym, żeby ktoś mi tak powiedział, bo czy jest coś bardziej pociągającego niż takie słowa? - zapytał, z lekkim uśmieszkiem. Oczywiście nie mówił wcale poważnie, bo nawet w tej chwili mógłby wymienić milion bardziej pociągających rzeczy, a nawet i osób. Jedną z nich miał właśnie tuż przy sobie. - Chociaż chyba ważniejsze w takiej sytuacji byłoby to, że po prostu dobrze usypia - dodał po chwili. Sytuacją idealną byłoby, gdyby faktycznie mógł przy niej być i sam tego też najbardziej by chciał. Bez względu jednak na wszystkie chęci i pragnienia, nie było to możliwe do realizacji. - Ale pomyślimy o tym innym razem - powiedział, całując ją w nosek. Teraz był przy niej, mógł jej szeptać do uszka, przytulać, ukołysać do snu i nic się więcej nie liczyło. Z szarą rzeczywistością będą się mierzyć później, kiedy faktycznie nie będzie im dane być razem. Być może to wszystko działo się zbyt szybko; zbyt mocno i nagle się w sobie zatracali, nie przejmując się nawet tym, że może to być dla nich obojga zgubne. Colt jednak wcale nie miał zamiaru przestawać, bo już teraz nie był w stanie sobie wyobrazić, że mieliby się nie spotykać. Chociaż przychodząc dzisiaj do niej nawet o tym nie myślał, to będąc z nią teraz po jego myślach krążyło słowo zakochany. Nawet nie zauważył kiedy do tego doszło, w którym momencie się to stało, ale z każdą kolejną minutą miał pewność, że liczy się tylko i wyłącznie Selina, i tylko jej obecność, jej bliskość jest w stanie przegonić wszystkie demony i problemy przeszłości.
Powrót do góry Go down
Czw 17 Wrz 2020 - 22:39
Bractwo
Bractwo
Selina Weles
Selina Weles

DODATKOWE INFO :
the line. Looking for the wrong affection; Night after night

#1 you know that you can't fight the moonlight   Empty



Może Selina myślałaby w podobny sposób, gdy kogoś takiego na swojej drodze spotkała, ale niestety, to się nie stało, więc była zupełnie nieświadoma tego, jak bardzo potrafiło to zmienić postrzeganie człowieka na wiele rzeczy, jak nie na wszystko; tak jak właśnie teraz, gdy spotkała Colta i postrzeganie przez nią rzeczy, do których była przekonana, nagle zaczęły się chwiać. To było trochę tak jakby przez całe życie podążała z czarną wstążką zawiązanych na oczach, będąc zupełnie nieświadomą tego, że mogłoby być inaczej. O Selinę nikt nigdy nie dbał, nikt nigdy się nie troszczył i zupełnie nie znała tego uczucia, gdy ktoś to robił. Zawsze musiała robić to sama, uważała, że musi być samodzielna, by być silna. Teraz również zaczynała wątpić w to, czy również to było to, czego dokładnie chciała, nie była pewna tego, czy na pewno chciała być taka pozostawiona we wszystkim samej sobie. Czuła się trochę skołowana przez to, bo nie spodziewała się tego, że Colt wywrze na nią aż taki wpływ, to co on myśli, jego przekonania i racje, zupełnie inny punkt widzenia, niż jej. Niby to miało być tylko kolejne spotkanie, podczas których mieli napić się drinka, a potem spędzić ze sobą kilka namiętnych chwil, a doszło do tego, że Selina zaczęła wątpić w to, co do tej pory myślała, że zaczęła pragnąć rzeczy, których nigdy nie dane było jej mieć. Że zaczynała czuć przywiązanie do kogoś, kogo ledwie co znała jedną noc, kogoś, kto był dla niej praktycznie obcy, a w odczuciu tak bardzo znany. Jak mogła czuć się tak swobodnie rozmawiając z nim kiedy tak naprawdę ledwo co go znała, dlaczego czuła się tak, jakby mogła zwierzyć mu się ze wszystkiego, jakby był jej przyjacielem od wielu lat, dlaczego czuła się tak, jakby byli ze sobą od zawsze, jakby czuła... to wszystko do niego od zawsze? Nie wiedziała. Nie miała pojęcia dlaczego tak właśnie było, ale kto wie - może właśnie to się czuło, kiedy spotykało się tą jedną, jedną osobę na świecie z którą chciało się być? Coraz bardziej upewniała się w tym, że tak właśnie było. O Selinie należało wiedzieć również jedną rzecz - nigdy się nie poddawała. Co prawda teraz była nieco smutna, rozgoryczona i przybita faktem, że ciągle przegrywała z własnymi lękami, jednak to nie oznaczało, że zamierzała zaprzestać walczyć i próbować. Była dzikim kotem, lwicą, która potrafiła walczyć o swoje i nie zamierzała dać za wygraną, dać się złamać, zmięknąć. Może i Hekate ją przerażała, ale Selina była z jej krwi, więc również w niej płynęła ta zaciętość; miała te lepsze chwile i te gorsze, jak właśnie dzisiaj, ale na szczęście miała przy sobie Colta, który był przy niej, który pomógł jej stanąć na nogi, otrzepać ziemię z kolan. I mimo, że w jej wielkich oczach widać było aktualnie gorycz, a w uśmiechu błąkał się smutek, to jego obecność podnosiła ją na duchu - przez co nie czuła już takiego wstydu spowodowanego tym, że był świadkiem momentu w którym okazała swoją największą słabość; jak mogłaby, skoro to on właśnie sprawił, że czuła się lepiej, miała ochotę znowu się śmiać i uśmiechać? Westchnęła mimowolnie, wtulając policzek w ciepłą, dużą dłoń chłopaka. - Ja jestem. Poniekąd - odparła z niewinnym uśmieszkiem. - I jako osoba, która ukończyła licencjat z tego kierunku, to muszę powiedzieć, że tak, masz rację. Każdy lęk może być patologiczny - przytaknęła, kiwając przy tym głową. Trochę było to śmieszne, bo studiując na takim kierunku powinna co nieco wiedzieć o tym, jak sobie z tym radzić, ale niestety, nie potrafiła. Nic jej nie pomagało nadal miała stany lękowe, nadal śniły się jej koszmary i nawet tabletki nasenne nie pomagały. No, przynajmniej do teraz, bo Colt skutecznie pomagał jej o tym zapominać, a jednym sposobów właśnie na to były takie pieszczoty jak ta, którą obdarował ją w tym momencie. - Wiem o tym. Naprawdę wiem i nie zamierzam się poddać - zapewniła i pierwszy raz tego wieczora wybrzmiała w jej głosie determinacja; bo tak, naprawdę nie zamierzała dać za wygraną, tylko nadal próbować. Ale kto wie, może właśnie również kluczem do tego, by osiągnąć swój cel było to, żeby dać sobie po prostu pomóc, dać się do siebie zbliżyć i ukazać mu swoje lęki. A wszystko wskazywało na to, że tym jej kluczem był właśnie Colt.  - No... jakbyś nie miał, to nie byłoby na przykład tego - mruknęła i ponownie się zbliżyła, żeby namiętnie pocałować jego usta. - Ani tego - wyszeptała i nie odrywając miękkich warg od jego rozgrzanej skóry powiodła nimi poprzez policzek, który również pocałowała, aż do szyi, gdzie kilkakrotnie skubnęła go ustami. Podniosła głowę i spojrzała na niego z uniesionym podbródkiem. - No chyba, że Cię to w ogóle nie obchodzi - wzruszyła ramionami, bo przecież takie gesty mogły nie robić na nim żadnego wrażenia i być zupełnie obojętne, ale coś jej się wydawało, że wcale tak nie było. Zawsze jednak mogła się mylić, prawda? - Czarująca? A kto tak niby powiedział? - droczyła się z nim, również posyłając mu przy tym zadziorny uśmieszek i połaskotała go pieszczotliwie pod żebrami. To było oczywiste, że również chodziło o jego czarującą osobowość, ale nie mogła sobie odmówić, żeby ponownie złapać go za słówko i trochę się z nim podroczyć, oczywiście zbytnio przy tym nie przesadzając, bo w żadnym razie nie miała zamiaru go tym urazić czy sprawić jakaś przykrość. Co prawda to był dopiero drugi dzień, a ściślej mówiąc dopiero ich druga spędzona razem noc, a ich myśli uczucia wybiegały bardzo daleko, zdecydowanie poza pożądanie, które czuli na samym początku i które było ich wytłumaczeniem na pragnienie wzajemnej bliskości. I choć teraz nie wiedzieli ani nie byli za bardzo pewni tego, jak mogliby to nazwać, to doskonale wiedzieli, co to oznaczało i gdzie to zmierzało. Selina co prawa nigdy nie miała nikogo na poważnie, zwykle były to krótkoterminowe przygody, które kończyły się po jednym wieczorze, a w tym przypadku... tego po prostu nie chciała, a co więcej, im dłużej ta noc trwała, im dłużej dzielili wspólne chwile, tym bardziej upewniała się w tym, że to właśnie Colt był tym na którego tak czekała; był tym, który sprawił, że zmieni zdanie co do swoich postanowień i uświadomi sobie, jak bardzo brakowało w jej życiu właśnie kogoś takiego, jak Colt. Co prawda nie znała go zbyt dobrze, ale już teraz widziała, że przedstawią sobą wszystkie cechy, które ją w mężczyznach pociągały, był ich idealną kombinacją, co tylko upewniało ją w tym, że to właśnie jego tak szukała. Tak naprawdę to Selina nigdy nie była zakochana, nigdy nie spotkała kogoś, na kogo widok jej serce biłoby szybciej, trzepotałoby jak skrzydełka motyla, skóra aż świerzbiła od pragnienia dotyku i czuła się tak, jakby unosiła się w chmurach. Dlatego tak, teraz już wiedziała, głęboko w swoim zziębniętym serduszku z którego Colt sukcesywnie ten lód roztapiał, że to on był właśnie tym mężczyzną, którego kiedyś mogłaby naprawdę pokochać. Całą sobą. Całym swoim sercem. - No to musisz robić tak, bym nie była na Ciebie zła - mruknęła, a kącik jej ust uniósł się w zawadiackim uśmiechu, kiedy noskiem trąciła jego nos. Nie, Colt zdecydowanie nie chciał sprawdzać na własnej skórze jak to było, kiedy się denerwowała, bo do przyjemnych doświadczeń to nie należało, a co więcej, sama nie chciałaby się na niego denerwować ani żeby doszło między nimi do jakichś nieprzyjemności. Na pewno było to ciekawe zjawisko do oglądania, ale jeśli samemu miałoby się to przeżyć, no to już nie za bardzo. Byłoby to o wiele gorsze od otwarcia wrót piekielnych nawet. Na szczęście o takim gniewaniu się na siebie nie było mowy i mogli oboje rozkoszować się właśnie czerpaniem przyjemności z prostoty takich chwil, jakie dzielili ze sobą teraz. Kiedy po prostu rozmawiali, żartowali ze sobą, trzymając się w swoich ramionach i obdarowując od czasu do czasu czułymi gestami i pieszczotami. I kto by na nich popatrzył i powiedział, że widzieli się dopiero drugi raz w życiu? Bo nie, niewątpliwie nie zachowywali się jak zwykła para znajomych albo jak ludzie, którzy spotykali się tylko na przygodny seks. Nie, nie, w same ich gesty i to jak w siebie wlepiali maślane oczka  mówiło o tym, że to już zaszło za daleko, było o wiele poważniejsze, już znajdowało się w tym o wiele więcej uczuć, które wychodziły poza granice zaspokojenia własnych, nieokiełznanych żądz. Oczywiście, Selina nadal go pragnęła, jednak nie było to jedyną rzeczą, którą by od niego chciała, a każda kolejna sekunda spędzona w jego towarzystwie tylko uświadamiała ją o tym, że chciałaby więcej. Zdecydowanie więcej. - Jak to nie ma tych złych? Przecież w świecie wróżek też musi istnieć równowaga i jestem pewna, że istnieją i takie, które zabierają innym palce za niedotrzymanie pinkie promies - burknęła, nadymając policzki i marszcząc uroczo nosek, kiedy ją tak zaczepnie w niego pacnął. Jako mała dziewczynka pewnie i takie obietnice składała, ale teraz była już duża, więc w takie rzeczy się nie bawiła; należało jednak nadmienić, że każdej z nich zawsze dotrzymywała, bo była słownym człowiekiem, więc Colt nie musiał się obawiać, że jego sekret wypłynie gdziekolwiek indziej. Był u niej całkowicie bezpieczny, więc z całą pewnością mógł powierzać jej więcej swoich tajemnic, zawierać z nią więcej paktów pinkie promies, którego niedotrzymanie skutkowałoby w uschnięcie palców. Może tak było właśnie dlatego, że przy nim przywołanie na twarz uśmiechu było najbardziej prostą i naturalną rzeczą na świecie? Też nie potrafiła tego wytłumaczyć, sama była zdziwiona tym faktem, jak często to przy nim robiła - i nie było to kpiące i ironiczne wygięcie ust tak jak miała w zwyczaju, przez co wiele osób pewnie myślało, że nie potrafi uśmiechać się w inny sposób, to przy Colcie ten uśmiech osiągał wiele innych odmian, barw, między innymi były to takie uśmiechy jakimi obdarzała swoich bliskich, swoich dobrych przyjaciół, ale najwyraźniej Colt wywoływał w niej takie emocje i odczucia, że nie potrafiłaby tego nie robić. Nie potrafiłaby inaczej, tym bardziej nie w momentach, kiedy sam to robił, a w jego twarzy pojawiały się urocze dołeczki, które Selina miała ochotę całować je za każdym razem, gdy tylko objawiały się światu. Dlatego tak, Selina zdecydowanie była osobą, która nie wystawiała się od razu na tacy, nie udzielała do siebie dostępu, ale najwyraźniej Colt, przez to że był cwanym i przebiegłym lisem, zakradł się przez jej mury obronne bez najmniejszego problemu, obszedł wszystkie zabezpieczenia i w zastraszająco szybkim tempie dotarł do jej wszystkich ukrytych zakamarków, odblokował dla siebie dostęp, odblokował dostęp do niej. - Ech, skądś to znam - westchnęła, robiąc przy tym zatroskaną minę. Doskonale wiedziała, jak to jest mieć rodziców, których prawie nigdy nie było w domu, byli ciągle zajęci pracą i przez to, że nie mieli dla ciebie czasu to wymyślali to co nowe zajęcia, kupowali drogie rzeczy, jakby miało to zapełnić ziejącą pustkę i tęsknotę w sercu, którą oni sami stworzyli. - Miałeś zostać prawnikiem? No cóż to za przypadek - zagwizdała pod nosem, kręcąc głową z niedowierzaniem. - Ja studiuję prawo. Jestem na ostatnim roku - odparła, szczerząc do niego ząbki. W przypadku Seliny wyglądało to jednak nieco inaczej, bo sama wybrała sobie taki kierunek, nikt jej do tego nie namawiał, ani nie zmuszał. Co prawda ojciec był z niej bardzo dumny, jak mu oświadczyła, jaki jaką drogą zawodową będzie podążać, ale z kolei Hekate mało co obchodziło, co będzie robić. - Ale to przykre, że rodzice zamiast pozwolić Ci wybrać, co chcesz robić sami ten wybór narzucili... jakby mieli swoje własne, niespełnione ambicje - jej buźkę wykrzywił grymas na myśl, jak musiał czuć się wtedy Colt, robiąc coś, czego wcale tak naprawdę nie chciał, ale jak wiadomo - presja rodziców okazała się silniejsza. - Wiem, że to okropne uczucie, jak tak ciągle to wypominają, ale mam nadzieję, że się tym nie przejmujesz, co? Ważne jest, żeby robić wszystko zgodnie z samym sobą, a nie na siłę wypełniać oczekiwania innych, nawet jeśli mieliby być niezadowoleni. To jest Twoje życie i to Ty tym nim kierujesz - powiedziała, patrząc mu przy tym prosto w oczy, jakby chciała tym jednym zabrać wszystko to, co sprawiało jego zawód. Po krótkiej chwili uśmiechnęła się do niego łagodnie. - To w takim razie co studiowałeś? Albo co studiujesz? - zagadnęła zaciekawiona, paluszkami kreśląc nieokreślone kształty na jego skórze, dokładnie w miejscu, w którym biło jego serce. Selina doskonale wiedziała jak to było dorastać w takim domu, więc w pełni rozumiała jego rozgoryczenie i przykro było jej słuchać o tym, jak wyglądało jego dzieciństwo, bo ewidentnie dało się wyczuć po jego głowie, jak i zobaczyć w jego wyrazie twarzy, że nie było to coś, czego on sam by dla siebie chciał. Zmarszczka między jej ciemnymi brwiami pogłębiła się jeszcze bardziej i mimowolnie zacisnęła usta. Naprawdę chciała przejąć na siebie jego smutek i gorycz, by na jego twarzy gościł tylko i wyłącznie ten piękny uśmiech, który tak uwielbiała. Oboje stopniowo odkrywali sobie tajemnice, powierzali je sobie, mówili takie rzeczy, które były niedostępne dla innych, co tylko zacieśniało ich więzy jeszcze bardziej, zbliżało ich do siebie, a przecież to był dopiero początek. Co w takim razie będzie później? Czy ten ogrom uczucia będzie tak wielki, że ją przytłoczy? Skoro już nie potrafiła sobie wyobrazić życia w którym miałoby go nie być i miałaby o nim zapomnieć? Miałaby już nigdy nie doświadczyć jego dotyku, pocałunków, nie zobaczyć jego uśmiechu ani nie mieć możliwości, żeby z nim porozmawiać? - Może i powinnam. Tylko najpierw musiałabym takiego znaleźć - mruknęła, sięgając ręką i palcami przeczesując jego miękkie włosy. Daleko szukać wcale nie musiała, bo jeden z nich właśnie pod nią leżał, a co więcej, wychodziło na to, że miała go na wyłączność. -  No muszę przyznać, że bardzo dobrze Ci to wychodzi - odparła z uśmiechem, a kąciki ust jej zadygotały w momencie, gdy niekontrolowany, mocny dreszcz przebiegł jej kręgosłup; sposób, w jaki jej dotykał był delikatny i subtelny, a i tak powodował, że czuła się tak, jakby jej ciało przebiegało elektryczne prądy, a na ciele pojawiała się gęsia skórka. - Właśnie ze względu na to jak niebezpieczne by to było - poprawiła go, poruszając przy tym znacząco brwiami, a na jej usta wykrzywił niemal diabelski uśmieszek. - Bo, nie wiem czy wiesz, ale istnieje na świecie również taki typ kobiet, które niczego się nie boją. A na pewno nie wilka, którym same chciałyby być - podsumowała z uniesionym podbródkiem, dumnie przyglądając mu się z góry. Tak, to właśnie ona niewątpliwie byłaby tą, która tańczyłaby w śnieżnobiałej sukience na polanie wśród wilków, kiedy niebo zalałaby noc, a księżyc sunąłby wysoko ku górze. Byłaby tą, która by im towarzyszyła, która by ich chroniła, która by z nimi uciekała; gdy o tym pomyślała, to naszła ją taka myśl, że faktycznie gdyby miała gdzieś uciec, to chciałaby to zrobić, ale właśnie z nim - gdzieś do świata, do miejsca w którym nie panowały żadne zasady, nie musiałaby ukrywać przed nim żadnego sekretu i mogliby być razem, tak po prostu, jak zwyczajni ludzie, nieograniczeni prawami świata w którym żyli. Tak bardzo tego chciała, tak mocno tego pragnęła, że niemal czuła, jak jej gardło ściska się boleśnie, a serce związuje się w supeł. Była mocno związana z Bractwem, ale nie mogłaby kłamać, że bardzo brakowało takiego wilczego poczucia wolności i swobody, czegoś dzikiego, zrzucenia całego ciężaru z jej braków, poczucia wiatru we włosach i tej niezależności, by być niezależną od nikogo ani niczego, by być silną, niezależną i dziką jak wilk. Myślała o tym właśnie w chwili, kiedy ją pocałował, jak bardzo tego pragnęła, przyciskając swoje nagie i rozpalone ciało do jego własnego, by być jeszcze bliżej, zupełnie jakby chciała przeniknąć poprzez jego skórę, wsiąknąć w niego, przedostać się do jego układu krwionośnego, tak jak on zrobił to nią. Z drogi, jaką obrali, nie było już powrotu. Czy byli wrogami czy nie, czy Colt był wilkołakiem, a ona należała do Bractwa - to nie miało znaczenia, bo nawet to nie było na tyle silne, by ich poróżnić, nagle tych budzących się uczuć ich pozbawić. To było zbyt silne, zbyt obezwładniające, a ich losy i tak już miały pozostać splecione nierozerwalną nicią. Czerwoną nicią przeznaczenia. - Och, doprawy, Colt? To są właśnie słowa, które Cię pociągają? - odparła, przyglądając mu się z rozbawieniem i mrużąc przy tym oczy. Oczywiście, że wiedziała, że żartował, ale chętnie dowiedziałaby się o rzeczach, które naprawdę go pociągały. - No dobrze. Innym razem - przytaknęła z cichym westchnięciem, mocniej się w niego wtulając. W tym momencie chciała w pełni nacieszyć się tym, że miała go przy sobie tutaj i teraz i Colt nie musiał zostawiać jej ani nie być nigdzie indziej. Nie wiedziała, kiedy nadarzy okazja ku temu, kiedy znowu będą mogli prowadzić ze sobą takie nocne rozmowy, zasnąć w jednym łóżku i trzymając się mocno w ramionach, więc jedyne, co mogła w tej sytuacji zrobić, to po prostu w pełni to wykorzystać, nacieszyć się tym cudownym uczuciem, które ją ogarniało, gdy miała go przy sobie. A tak bardzo chciała to czuć, chciała to czuć codziennie. Nie spodziewała się w ogóle tego, że takie uczucia pojawią się tak szybko, ba, że one w ogóle się pojawią, bo chociaż na pierwszym spotkaniu czuła, że Colt to był ktoś, kim mogłaby naprawdę się zainteresować, tak prawdziwie i na poważnie to zapraszając go tutaj, nie była pewna tego w jaką stronę to się potoczy, a teraz... teraz dostała swoją odpowiedź. Wystarczyła jedna, jedyna rozmowa, by jej uświadomić, że to nie miał być człowiek, który miał zamiar zaraz zniknąć z jej życia. On miał w nim zostać. Miał w niej zostać i zadomowić się w jej sercu, już na zawsze. I choć na początku była pewna, że to było tylko i wyłącznie przelotne zauroczenie, jedno z tych, które zaraz wyblaknie i wyparuje, to właśnie ta jedna noc, ten jeden wieczór wystarczył, by udowodnić jej, jak bardzo się myliła. To nigdy nie miało być tylko zauroczeniem. Nie mogłoby. Jego rola w jej życiu miała być znacznie poważniejsza i już teraz to wiedziała. Wiedziała, że co nie będzie robić, jak bardzo nie będzie się sprzeciwiać to i tak się w nim zakocha. Od tego nie było już odwrotu.
Powrót do góry Go down
Pią 18 Wrz 2020 - 19:10
Rycerze
Rycerze
Colt Atherton
Colt Atherton

DODATKOWE INFO :
I order one drink then I drink the flood

#1 you know that you can't fight the moonlight   Empty



Czasami te najprostsze, najbardziej logiczne rzeczy były tymi, które człowieka najbardziej zaskakiwały. Tak jak w tym właśnie przypadku - coś, co dla Colta wydawało się nie tylko słuszne, ale po prostu rozsądne, dla Seliny było nowością, czymś z czym po raz pierwszy się spotkała. Czy miał zamiar w związku z tym przekonywać ją do swoich racji i pokazywać, że to on ma rację i jego wizja życia jest słuszna, a jej nie? Oczywiście, że nie. Nie miał pojęcia jak wyglądało jej życie, ani też jakie przekonania i wartości przez te wszystkie lata jej przyświecały. Jasne, chciałby się tego dowiedzieć i prawda była taka, że z każdą sekundą wiedział coraz więcej. Z jednej strony był z tego zadowolony, ale z drugiej perspektywa tego, że przez tyle lat nie miała obok siebie nikogo, na kim mogłaby polegać, była naprawdę smutna. Nie do takiego stopnia, żeby jej zaczął współczuć, czy miał zamiar okazywać jej litość - nic z tych rzeczy. Po prostu chciał jej pokazać, że można do niektórych rzeczy podchodzić inaczej, że on wcale nie ma zamiaru jej w żaden sposób wykorzystywać i porzucać. Było wręcz przeciwnie, bo przecież sama Selina tak mocno wstrząsnęła jego światem, że nie był w stanie myśleć ani o nikim innym, ani o niczym innym. Jej obecność, jej bliskość była jak taki zbawienny balsam na jego duszę, leczący też trochę przy okazji serce. To było przerażające, a zarazem fascynujące, jak mocno zaczęło mu zależeć na niej i jej szczęściu, a przecież widzieli się dopiero po raz drugi! Nie mógł jednak poradzić nic na to, że po prostu chciał być przy niej, z nią; móc ją przytulać, gładzić po włosach i całować nie tylko usta, ale też i każdy milimetr jej ciała. Do tego chciał się nią zaopiekować, żeby nie musiała się już martwić i smucić, ani tym bardziej czegokolwiek bać. Zdawał sobie sprawę, że jest silna i zaradna, a przy tym sprawiała wrażenie właśnie takiej, która łatwo się nie poddaje, jednak to tak naprawdę nie zmieniało niczego, tylko sprawiało, że tym bardziej chciał ją ochronić przed całym złem tego świata, by nie musiała sobie ze wszystkim radzić sama. - Jesteś prawie psychologiem? - uniósł brwi, uśmiechając się delikatnie. - Więc dlaczego to ja rzucam tutaj psychologicznymi gadkami? Nie powinno być na odwrót? Że wiesz, powinnaś zanalizować mój lęk i powiedzieć coś w stylu, że jest on spowodowany tym, że pewnie patologicznie obawiam się tego, że ktoś będzie kontrolować moje życie, jak się kontroluje i bawi lalkami - stwierdził, a chociaż wciąż się uśmiechał, to nie do końca żartował. Wręcz przeciwnie! Podejrzewał, że to właśnie naprawdę jest powodem jego lęku. - Nawet przez chwilę bym nie pomyślał, że mogłabyś to zrobić - odpowiedział, uważnie przyglądając się jej twarzy. Nie, Selina zdecydowanie nie wyglądała jak ktoś, kto się poddaje. Nawet jeżeli miewała chwile słabości, czy się czegoś bała, to niczego nie zmieniało i widać to było w jej spojrzeniu, słychać było w jej głosie. Była prawdziwą lwicą: odważną, bojową i wytrwałą, a to tylko powodowało, że chciał jej jeszcze bardziej. W każdym tego słowa znaczeniu. Wiedział, jak wielkie szczęście ma, a teraz miał jeszcze większe. Każdy jej pocałunek, był jak porażenie piorunem i zdecydowanie nie było aktualnie dla niego niczego lepszego na świecie, niż jej pieszczoty. Mruknął, gdy poczuł jej usta na swojej szyi, jednak gdy tylko się odsunęła, na jego twarzy pojawił się wyraz wyraz niezadowolenia. - Nie, nie, nie, możesz kontynuować. Nigdy nie mógłby odrzucić takiego szczęścia - powiedział, ujmując jej twarz w dłonie i złączając ich usta w pocałunku. Tak, takie coś go obchodziło i to bardzo. Zresztą był pewien, że Selina sobie doskonale zdawała sprawę z tego, jak na niego działała, a on nie miał wcale zamiaru tego ukrywać. - Każda jedna osoba, która miała kiedykolwiek przyjemność poznania mnie - stwierdził, tę jakże oczywistą oczywistość, wzruszając przy tym ramionami, a na jego twarzy pojawił się uśmieszek. - Zresztą, czy to nie jest tak, że swój do swego ciągnie? Wiesz, ja jestem czarujący, Ty jesteś czarująca... Oczywiście tak długo, jak nie zaczniesz kolekcjonować lalek i nie będziesz mnie łaskotać - nie mógł ukryć rozbawienia, głównie dlatego, że nie odbierał jej słów jako jakiś złośliwy przytyk. Czy to nie było normalne, takie delikatne droczenie się ze sobą, sprawdzanie na jak wiele można sobie pozwolić i wybadanie czy jest coś, czego nie powinno się robić. Wciąż się poznawali, więc było to coś całkiem naturalnego. No i Colt wcale nie miał zamiaru się obrażać, tylko odpowiedział jej tym samym, bo jak tylko skończył mówić, to również ją połaskotał - tak w ramach zemsty. Czasami niektóre rzeczy się po prostu czuło, nawet jak nie było się w stanie w racjonalny sposób ich wytłumaczyć. Tak chyba właśnie było w tym przypadku, bo chociaż mogło to się wydawać głupie, zbyt pochopne, albo nawet nieodpowiedzialne, to Colt był pewien, że było jak najbardziej prawdziwe. Wiedział, że te uczucia, które Selina w nim wywoływała były prawdziwe i poważne. Być może mogło się wydawać, że to było zwyczajne zauroczenie, a ich zainteresowanie będzie się zmniejszać wraz z tym, im więcej czasu będą ze sobą spędzać, jednak działało to całkowicie na odwrót. Im więcej był przy niej, im dłużej mógł z nią rozmawiać, patrzeć na nią, tym coraz bardziej przepadał. To było trochę jak z zapadaniem w sen, albo jazdą kolejką górską - najpierw powoli, a potem nagle i całkowicie; wiedział więc, że nie byłby w stanie trzymać się od niej z daleka, a tym bardziej zapomnieć. Nie potrzebne mu były żadne wyszukane słowa, a tym bardziej jakiś powód, czy wytłumaczenie. Przyjmował to do wiadomości, zdawał sobie sprawę jak wielkie głupstwo popełnia, ale nie był w stanie, ani nawet nie chciał się przed tym bronić. Wręcz przeciwnie - oddawał się temu całkowicie. - Postaram się zapamiętać - obiecał, chociaż wątpił w to, że kiedykolwiek miałby o tym zapomnieć. Rzecz jasna wcale nie miał zamiaru sprawdzać jak to jest, kiedy Selina jest na kogoś zła, na własnej skórze, jednak różne rzeczy mogły się wydarzyć, prawda? Nie było jednak sensu zapeszać, albo od razu spodziewać się najgorszego. Mogli się cieszyć w spokoju ze wspólnie spędzonych chwil, tej bliskości i intymności, która była tylko i wyłącznie ich. Colt zdecydowanie wolał coś takiego, wolał móc przytulać ją do siebie i całować, niż oglądać jej gniew. Czasami między dwojgiem ludzi wytwarzała się ta niewidzialna więź, która w pewien sposób ich na siebie skazywała, powodując, że nie tylko wydawało się, że znali się od zawsze, ale też że wszystko, co między nimi było, wychodziło całkowicie naturalnie. Nie było tu miejsca na wstyd, a chociaż nie wszystko mogli sobie wyrazić, to ich słowa nie były kłamliwe. Tego nie można było zignorować, bo nawet jakby próbowali udawać, że tak nie jest, to i tak nic by nie osiągnęli. To było zbyt silne pragnienie, zbyt wielkie i zbyt wszechogarniające, dotyczące wszystkiego i wykraczające daleko poza samą cielesność. - Oczywiście, że są. Tylko nie nazywa się ich wróżkami - odpowiedział, prychając lekko. Do czego to doszło, żeby musiał dawać wykłady o wróżkach! - Złe nazywa się złymi czarownicami. Albo złymi wiedźmami - wytłumaczył. Selina musiała się jeszcze naprawdę wiele nauczyć o wróżkach, skoro popełniała taki karygodny błąd w ich kwalifikacji. Szczerze mówiąc to wcale się o to nie obawiał. I to nie tylko dlatego, że sekret ów wcale takim wielkim sekretem nie był i pewnie ci, którzy znali go najlepiej, o tym wiedzieli. Chociaż nie mógł powiedzieć dlaczego tak się dzieje, ale najzwyczajniej w świecie ufał Selinie. Wierzył nie tylko w jej słowa, ale także i w intencje, bo w końcu nie uśmiechałaby się tak pięknie i radośnie, gdyby jakiekolwiek złe myśli do jej głowy przychodziły, prawda? Więc tak, ufał jej - tak po prostu. Może o to w tym właśnie chodziło? Może dlatego tak ich do siebie ciągnęło i ciągle nie mieli tego dość, bo po prostu byli ze sobą szczerzy? Oczywiście na tyle, na ile mogli, a przecież to i tak było dużo. I chociaż początkowo Colt na imprezie podszedł do Seliny tylko i wyłącznie dlatego, bo była przepiękna, to teraz dostrzegł w niej zupełnie inny rodzaj piękna - ten wewnętrzny, którym emanowała za każdym razem, kiedy jej oczy i usta rozświetlał uśmiech, a także i wtedy, gdy w głosie czaił się smutek i gorycz. Piękna powłoka skrywała jeszcze piękniejsze wnętrze, a zbliżenie się do niej było dla niego czystą przyjemnością i wyróżnieniem. - Teraz trochę żałuję w takim razie, że jednak nie zostałem - stwierdził, bo kto wie, może jakby poszedł tą ścieżką, to wcześniej by się spotkali? - Och, to nie tak, że mi chcieli to narzucić. Po prostu tego oczekiwali. Chociaż to pewnie na jedno i to samo wychodzi - wzruszył trochę obojętnie ramionami. - Zdecydowanie się nimi nie przejmuję. Gdyby było inaczej, to zostałbym tym prawnikiem. Albo i nie. Musiałby podjąć mnóstwo innych decyzji, niż podjąłem, żeby faktycznie dostać się na prawo - już dawno przestał się przejmować tym, co jego rodzice mówili, albo czego oczekiwali. Do tego musiałby naprawdę mnóstwo rzeczy ze swojego życia wyrzucić, żeby spełnić ich oczekiwania. Po pierwsze nie mógłby zostać wilkołakiem, a to byłoby dość ciężko aktualnie zmienić. Właściwie w ogóle nie można było tego zmienić. - Politologię. Pewnie gorzej by dla nich było tylko wtedy, gdybym wybrał kulturoznawstwo. Trochę mi do niczego doktorat z politologii nie jest potrzebny, ale czuję powołanie, żeby kształtować młode umysły - odpowiedział. Nie, żeby faktycznie marzyła mu się rola nauczyciela, ale zrobienie doktoratu było jedynym rozsądnym powodem, żeby pozostał w Belgrave. Nie mógł przecież wyjechać i zostawić Rycerzy, więc całkiem logiczne wydawało mu się pozostanie na uczelni. Oczywiście rodzice oczekiwali czegoś innego, uważając, że za tak idealne dzieciństwo jest im coś winien, jednak Colt nie uważał, żeby komukolwiek cokolwiek był winien. Chociaż faktycznie, jakby miał szansę wyboru, to wolałby przeżyć w zupełnie inny sposób lata młodzieńcze, to teraz i tak nie mógł tego zrobić. Było jak było, trzeba było się z tym pogodzić i tyle. Przy tym wszystkim jednak, gdzieś tam w głębi, sam był sobą rozczarowany, że w jakiś pokręcony sposób zniszczył to, co jego rodzice starali się stworzyć. Może to była jego wina, może tylko w połowie, a może całkowicie, ale właśnie z tego powodu, nie był w stanie mówić o swojej rodzinie bez cienia goryczy. Dlatego też zazwyczaj po prostu ignorował ten temat. Pokręcił głową, jakby chciał te wszystkie myśli od siebie odrzucić, po czym utkwił wzrok w twarzy Seliny. - Rodziny są niezbyt wdzięcznym tematem rozmów. Powinniśmy się zająć czymś przyjemniejszym, zwłaszcza, że pewnie gdyby ktoś nas usłyszał, to by uznał, że jesteśmy naprawdę rozpieszczonymi, uprzywilejowanymi białymi dupkami, którzy tylko narzekać potrafią, a los był przecież dla nich taki łaskawy - stwierdził totalnie obojętnie, bo cóż taka właśnie była prawda. Po chwili jednak przesunął się, żeby móc sięgnąć do jej ust. - To jest zdecydowanie przyjemniejsze - mruknął, odsuwając się zaledwie na parę milimetrów, po czym znowu ją pocałował. - Podobno lasy Belgrave są pełne wilków. Może powinnaś po prostu tam pójść i jednego sobie wybrać? Nie, żebym zachęcał Cię do chodzenia samotnie po lesie. To niebezpieczne - sam coś o tym wiedział, prawda? Nie musiała jednak szukać nigdzie daleko, ale o tym przecież wiedzieć nie mogła. Colt też wolałby, żeby do lasu się nie wybierała, bo wbrew pozorom naprawdę było w nim niebezpiecznie i to nie tylko przez dzikie zwierzęta, którego zamieszkiwały. - Nie będę kłamać, bo akurat obserwowanie Ciebie jest czystą przyjemnością - uśmiechnął się, bo inaczej po prostu być nie mogło. Była naprawdę wdzięcznym obiektem obserwacji, a Colt należał do ludzi, którzy lubili robić rzeczy, które sprawiały im przyjemność. Można było więc powiedzieć, że wszystko układało się w idealną całość! Doceniał i podziwiał jej odwagę, lecz nie mógł nic poradzić na to, że to przypominało mu trochę o kimś innym. - Wiem - odpowiedział, a uśmiech, który jeszcze przed chwilą gościł na jego twarzy, stał się o wiele smutniejszy, może nawet trochę melancholijny. - I to też jest jednym z powodów, przez które tak strasznie mi się podobasz - przyznał, chociaż to chyba było oczywiste. Doskonale sobie zdawał sprawę, że Selina jest właśnie taką kobietą, która ma nie tylko dzikie serce, ale także i dziką duszę i nigdy nie można było mieć pewności, czy uda się ją oswoić, Jednak jemu zupełnie to nie przeszkadzało - wręcz przeciwnie. Dodawało to jej tylko więcej atrakcyjności, powodowało, że jego serce szybciej biło, gdy ich wzrok się spotykał, a on chciał się z nią podzielić chociaż częścią dzikości, którą miał w sobie. Nic się nie liczyło teraz oprócz niej i sposobu, w jaki na niego działała. Wątpił też, że bez względu na to ile czasu by poświęcił na to, żeby się do niej poznać i zbliżyć, to i tak byłoby to wciąż za mało. Chociaż dzieliło ich wiele, byli po przeciwnych stronach barykady, to jednak nie było szansy, że cokolwiek mogło przerwać tę nić, którą zdawali się być połączeni. Jej bliskość działała na wszystkie jego zmysły; to ciepło, które rozgrzewało jego skórę; zapach, który wypełniał nozdrza i oszałamiał, wręcz uzależniając od siebie. Była właśnie tym,czego potrzebował i czego pragnął, a każdy pocałunek przyprawiał go o dreszcze, zawroty głowy i pragnienie, które nigdy miało nie ustąpić. Przepadł. Przepadł i doskonale o tym wiedział, że nie było już dla niego ratunku. - Może - odpowiedział, uśmiechając się przy tym tajemniczo. - Ale nie tylko to - dodał jeszcze, bo cóż, jakby już miał faktycznie powiedzieć, co go pociąga, to na pewno nie byłyby to słowa kogoś, kto żył setki lat temu. Prędzej by wskazał kto go pociągał i przyprawiał o szybsze bicie serca. Nie miał zamiaru się nigdzie ruszać, a już na pewno nie planował jej zostawiać. Był właśnie w tym miejscu, w którym aktualnie najbardziej chciał być i w towarzystwie, które nie mogło być nie tylko lepsze, ale też i bardziej intrygujące. Gdyby tylko mógł zatrzymałby czas na tej właśnie chwili, żeby się rozkoszować zarówno nią, jak i kiełkowaniem tego uczucia, które rodziło się w jego klatce piersiowej, a które rosło dzięki bliskości Seliny. Nie miał zamiaru z tym walczyć, bez względu na to jak to wszystko miałoby się skończyć, bez względu na to, że mogłoby to doprowadzić do złamania serca, albo nawet czegoś gorszego. Nie potrafił sobie odmówić tej przyjemności jaką była możliwość zakochania się w niej.
Powrót do góry Go down
Nie 20 Wrz 2020 - 0:16

Sponsored content

#1 you know that you can't fight the moonlight   Empty



Powrót do góry Go down
 Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 

Strona 1 z 2Idź do strony : 1, 2  Next


Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: 
MIASTO
 :: NOWE MIASTO :: STARFALL AVENUE :: #601
-

Forum stworzone na podstawie serialu The Order - opisy uniwersum zostały opracowane z wykorzystaniem informacji z serialu. Styl oraz grafika są dziełem administracji. Część kodów na forum jest zaczerpnięta ze stron CCCrush + Terrible.