"
I give my life to the cause.




#3 the places you have come to fear the most
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down
Idź do strony : 1, 2  Next
Bractwo
Bractwo
Selina Weles
Selina Weles

DODATKOWE INFO :
the line. Looking for the wrong affection; Night after night

#3 the places you have come to fear the most  Empty



12.
outfit

Selina od dłuższego czasu czuła się tak, jakby coś nad nimi wisiało - jakby niebo było tak naprawdę pochmurne, choć na dworze mogło świecić słońce i jego promienie mogły wylewać się poprzez chmury, a w każdej chwili spomiędzy nich mógł wystrzelić piorun. Im bliżej niebieskiej pełni było, tym sypiała gorzej, koszmary stawały się coraz częstsze i w dodatku dręczyło ją poczucie winy związane z Jacobem, choć wiedziała, że nie miała innego wyjścia. Jeśli nic by nie zrobiła, to mogłoby być jeszcze gorzej, niż było w The Blade and Chalice. Takie ciągłe zamartwianie się sprawami Bractwa w połączeniu z jej innymi obowiązkami, wcale takie zdrowe nie było i naprawdę przydałby się jej chociaż ten jeden dzień odpoczynku, złapania oddechu i przeanalizowania wszystkiego na spokojnie. Miała wrażenie, że odkąd zostali powiadomieni o rychłym przybyciu jej matki i o śmierci Nicholasa, jej mózg pracował na najwyższych obrotach, a Selina przez swoją cholerną ambicję, nie potrafiła przystopować ani się zatrzymać. Nie miała czasu na odpoczynek, kiedy w Belgrave miały miejsce podejrzane morderstwa, a wilkołaki się na nich szykowały. W dodatku wiedzieli o nich tak niewiele, a to czego dowiedzieli się do tej pory... wcale jej nie pocieszało. Nie mogła jednak zaprzeczyć, że długo rozmyślała również nad tym, co opowiedział jej ostatnio Hayden - o wilkołaku, który ponoć uratował jego i jednego z Neofitów. Coś tu jej nie grało, coś tu się nie kleiło, dlatego nie zamierzała się poddawać, tylko wyciągnąć ze sobą Haydena i Faye, by we trójkę mogli przetrzepać Relikwiarz z góry na dół, choć miałoby im to zająć całe wieki. Nie potrafiła również przestać myśleć o Ember, której nigdzie nie było, która nie odpowiadała na żadne wiadomości i telefony, a to wywoływało w niej niepokój tym bardziej, że Aella z niewiadomych przyczyn zajęła jej miejsce, przy czym nie wydawała jej się godną zaufania osobą. Co jeśli tak naprawdę była jak Hekate, była żądna władzy i nie powstrzymałaby się przed niczym by osiągnąć to, czego chciała? Selina z głośnym westchnięciem opadła na poduszki, uprzednio ze stołu biorąc do ręki szklankę z której sączyła whisky zmieszaną z colą, a koteczki lodu pobrzękiwały, obijając się o ścianki. Jej notatki na zajęcia piętrzyły się na stole razem ze wszystkimi zapiskami dotyczącymi Bractwa i tego, co udało jej się ustalić w sprawie ostatnich wydarzeń. Jedyne pocieszenie, jakie w tym wszystkim miała to było chociaż to, że udało jej się pogodzić z Coltem - nawet dla niej byłoby to zbyt wiele jeśli jeszcze musiałaby uporać się ze stratą również jego, a przecież tylko on potrafił ją z tego wszystkiego wyrwać, odseparować i sprawić, że znajdowała się w całkowicie innym świecie. Naprawdę za nim tęskniła od czasu ich ostatniego spotkania i prawdę mówiąc, zamiast być zakopaną w tych wszystkich papierach, bardzo chętnie ukryłaby się w jego ramionach, by uciec od świata, w którym żyła choć na krótką chwilę. Westchnęła głęboko i odgarnęła włosy z twarzy, a jej szklanka ponownie wylądowała na stoliku z charakterystycznym brzękiem. W tym też momencie usłyszała dzwonek do drzwi i odruchowo obróciła głowę w tamtym kierunku. Nikogo się nie spodziewała tego wieczora, z nikim się nie umawiała, a zwykle jak wpadał do niej Hayden albo Faye, zawsze ją o tym powiadamiali. Wstała z kanapy i pozbierała wszystkie notatki dotyczące Bractwa, na prędce chowając je do jednej z szuflad w salonie i poszła otworzyć drzwi. Nim to zrobiła, musiała oczywiście zerknąć w lustro, by sprawdzić, czy dobrze się prezentowała, bo tak, nawet będąc w domu musiała wyglądać nienagannie. Gdy otworzyła w końcu drzwi i jej oczom ukazał się Colt, na jej twarzy od razu pojawił się piękny uśmiech. O wilku mowa. Dosłownie wywołała wilka z lasu, choć nawet o tym nie wiedziała, jak dosłowne w znaczeniu to było. To było naprawdę dziwne i piękne uczucie, kiedy na sam czyjś widok człowiek czuł się tak, jakby z jego ramion został ściągnięty ogromny ciężar. Oczywiście wciągnęła go do mieszkania bez żadnego słowa, zarzucając mu przy tym ramiona na szyję i całując namiętnie na powitanie. Tak, tak bardzo była ucieszona jego widokiem, że wręcz musiała to zrobić. - Cześć - powiedziała głosem pokrytym warstwą chrypki, dopiero wtedy, kiedy się od niego oderwała. Spojrzała na niego spod rzęs. - Czym zawdzięczam sobie tę wizytę? - zamruczała, unosząc przy tym brwi, a uśmiech nie schodził jej z twarzy. Serce biło jej szybciej, tak jak zawsze kiedy był blisko i czuła jego dotyk na swoim ciele.
Powrót do góry Go down
Nie 18 Paź 2020 - 16:30
Rycerze
Rycerze
Colt Atherton
Colt Atherton

DODATKOWE INFO :
I order one drink then I drink the flood

#3 the places you have come to fear the most  Empty



[#13]

Ostatnimi czasy życie w Belgrave nie należało do najłatwiejszym, ani też najbezpieczniejszym. Nie tylko w miasteczku działy się rzeczy, które były o wiele bardziej podejrzane niż zwykle, ale także Colt miał przeczucie, że nie był to koniec, ale początek kłopotów i nadciąga coś o wiele, wiele gorszego i groźniejszego. Jednak nie tylko to zaprzątało mu głowę - Rycerze zdawali się bowiem niknąć w oczach, a zagrożenie wciąż pozostawało. Prowadzenie inwigilacji Bractwa również nie było niczym łatwym, zwłaszcza gdy nie można było być pewnym kto może do niego należeć. Chociaż Colt i Lucy mieli swoje podejrzenia, nawet zaczęli sprawdzać podejrzanych to i tak niczego nie ułatwiało. Wręcz przeciwnie! Przez to, że Faye była ich główną podejrzaną, nie mógł się nie zacząć zastanawiać, czy i Selina nie ma czegoś wspólnego Bractwem. To była ostatnia rzecz jakiej by chciał, bo pojęcia nie miał co by wtedy zrobił. Powinien udawać, że nie jest to żadnym problemem? Powinien się z nią rozstać raz na zawsze? A może powinien pozbawić jej życia? Żadne z tych rozwiązań mu się nie podobało, a im więcej o tym myślał, tym odczuwał większą frustrację. Nie chciał rezygnować z tego co mieli, tego co też mieć jeszcze mogli. Być może to też właśnie było powodem, przez który jego nogi same zaniosły go pod jej drzwi. Jasne, mógłby zadzwonić, napisać, zapytać czy w ogóle ma czas, ale po prostu chciał ją zobaczyć. Nie mógł też udawać, że jej towarzystwo nie sprawia mu przyjemności; nie wiedział jak to robiła, ani czy w ogóle cokolwiek robiła, ale przy niej czuł się tak, jakby cały świat nagle się zatrzymał i byli tylko oni dwoje. Pewnie, było to głupie, może trochę przesadzone podejście, jednak naprawdę miło było mu przebywać w tej bańce, którą we dwoje sobie tworzyli. Dzięki temu nie tylko mógł na chwilę przestać zadręczać się wszystkimi problemami, które tak natarczywie z każdej strony go atakowały, ale też mógł być po prostu sobą - nie Coltem wilkołakiem, czy Coltem doktorantem, ale po prostu Coltem, który spędza czas z dziewczyną za którą szaleje. Nacisnął dzwonek do drzwi, licząc na to, że nie tylko Selina będzie w domu, ale też nie będzie czymś zajęta. Kiedy jednak w końcu otworzyła wszelkie wątpliwości, jakie jeszcze chwilę wcześniej miał, odeszły w niepamięć. Uśmiechnął się do niej, lecz nie zdążył zrobić nic więcej, bo od razu wciągnęła go do mieszkania. Oczywiście nie miał zupełnie nic przeciwko takiemu przywitaniu, ponieważ czy mógłby chcieć na nie czegoś więcej niż namiętny pocałunek od pięknej dziewczyny? Nie, to było zdecydowanie najlepsze powitanie jakiego kiedykolwiek doświadczył i prawdę mówiąc bardzo chętnie by go doświadczał częściej. - Cześć - powtórzył jej słowa, przejeżdżając nosem po jej nosku, przez cały czas ją obejmując. - Och, a czy muszę mieć jakiś specjalny powód, żeby chcieć zobaczyć moją ulubioną dziewczynę? - odpowiedział, uśmiechając się przy tym do niej. Zdecydowanie nie musiał, bo przecież w zupełności wystarczyła sama chęć zobaczenia jej. Sięgnął dłonią do jej twarzy, żeby parę niesfornych kosmyków odgarnąć jej za ucho. - Mam nadzieję, że masz trochę wolnego czasu, który chciałabyś zmarnować na moje towarzystwo - dodał jeszcze, wciąż się uśmiechając. Naprawdę nie miał zamiaru jej przeszkadzać, ani się narzucać, zwłaszcza, że przyszedł tak bez wcześniejszego zapowiedzenia się. W głębi serca liczył jednak na to, że nie miała żadnych planów, ani nie robiła czegoś bardzo ważnego i nie zostanie odprawiony z kwitkiem.
Powrót do góry Go down
Pon 19 Paź 2020 - 20:57
Bractwo
Bractwo
Selina Weles
Selina Weles

DODATKOWE INFO :
the line. Looking for the wrong affection; Night after night

#3 the places you have come to fear the most  Empty



Selina spodziewała się tego, że ten wybryk na imprezie nie przejdzie im płazem i znając ich szczęście, to zapewne w TB&C będą się plątały jakieś wilkołaki, które zaraz podpatrzą, kogo wziąć sobie za cel. Obawa o to, że Bractwo mogło zostać ujawnione to jedno, bo zawsze wtedy można było zwyczajnie rzucić zaklęcie zmieniające pamięć, ale obawa o własne życie to drugie. Niby sama zadbała o to, żeby Jacob nie narobił już więcej szkód i ich nie narażał, ale czy Hayden nie miał racji i pozostawiła go bez ochrony? Choć szczerze mówiąc, raczej wątpiła w to, by taki jeden czarownik, który nie był na wysokim poziomie, mógłby się mierzyć z takim wielkim, futrzastym stworem o ogromnej sile. Kwestia Faye również jej nie dawała spokoju - jej zachowanie było szczególnie podejrzane, niesubtelne tłumaczenia i wyjaśnienia, przez które obawiała się, że również na siebie mogła tym samym ściągnąć jakieś niebezpieczeństwo. Nigdy jednak nie podejrzewałaby, że to właśnie Colt i Lucy są tymi osobami, których powinni się obawiać. Że to właśnie oni stanowią dla nich zagrożenie, pragną ich wybić, zawalić wszystkie fundamenty, które kiedykolwiek trzymało Bractwo na nogach. Że Colt tak naprawdę był jej wrogiem, którego nie tylko wpuściła do swojego łóżka, ale do własnego serca. Nigdy nie brała pod uwagę możliwości, że mężczyzna mógłby być wilkołakiem - nigdy nie wzbudzał żadnych podejrzeń, by mogła tak uważać. Prędzej łapała się czasami na myśleniu, co by się stało, kiedy wyjawiłaby mu, kim tak naprawdę była - zaakceptowałby to, czy jednak to byłoby zbyt wiele i by ją od siebie odtrącił? Mając na uwadze to, że dla Seliny Colt pozostawał nadal tylko człowiekiem. Mogła i tak tylko się nad tym zastanawiać, bo opowiedzenie komukolwiek prawdy nie było możliwe - nie przez zasady, które w Bractwie panowały. Co prawda jedną z nich niedawno złamała, decydując się na samowolkę i wydając wyrok na Jacoba, ale nigdy wcześniej się to nie zdarzało. Zawsze przestrzegała wszystkich reguł, wręcz to robić musiała, bo nie było innego wyjścia, nie było miejsca na żaden sprzeciw, na swobodę, kompletnie różnili się w tym względzie od Rycerzy. Nigdy jednak nie było sytuacji, by musiała się aż tak wychlać  - przez większość jej pobytu w Bractwie to Ember była na piedestale i to jej służyła. Uważała, że to jest odpowiedni człowiek na odpowiednim stanowisku, a co więcej, doceniała dobre przywództwo. Czy czegoś takiego można było spodziewać się po Aelli? Bo na pewno nie po Hekate. Zwykle, jak był jakiś problem, to mało się nimi interesowała, rzadko kiedy odwiedzała Świątynię, choć dla Seliny było to na rękę. Nie chciała kobiety oglądać, jednak przeczuwała, że czym prędzej czym później i tak to nastąpi. Teraz jednak na pewno nie chciała zastanawiać się nad niczym innym, poza Coltem. Całe szczęście, posiadał taką magiczną moc, która dosłownie wszystkie dręczące ją problemy i bolączki rozwiewała, obracając w pył. Chciała wejść do ich bańki, rozkoszować wolnością i swobodą, jaką jej dawał. Być po prostu Seliną, dziewczyną, która pierwszy raz w życiu chciała pokochać i chciała być pokochana. Chciała się cieszyć tym, co mieli i zobaczyć gdzie to ich zaprowadzi, bez względu na to, co miała przynieść im przyszłość. Dobrze dla Colta się złożyło, że też za nim szalała i odwiedzając ją nie musiał martwić się za bardzo o to, że mogłaby być zajęta, bo prawdę mówiąc, rzuciłaby wszystko, żeby tylko się z nim zobaczyć. Ale przecież nie musiał o tym wiedzieć, prawda? Zresztą, po samym jej przywitaniu można było się domyślić, że była bardzo ucieszona z jego wizyty. Tak, z pewnością Colt mógł liczyć na to, że w życiu więcej takiego rodzaju powitań doświadczy. Słysząc od niego ulubiona dziewczyna jej uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej, a w oczach zabłyszczały maleńkie iskierki. - Oczywiście, że nie musisz - potrząsnęła głową, po czym skradła mu kolejny pocałunek. - To wręcz wskazane, żeby tak robić - dodała, biorąc sobie jeszcze jeden. Tak, bardzo ciężko było jej się przed tym powstrzymać, w szczególności, kiedy był tak blisko, czuła jego ciepło i wręcz odurzający zapach. I zdecydowanie powinien wiedzieć, że takie niespodzianki powinien robić jej częściej; bo czy było coś lepszego niż niespodziewana wizyta osoby, za którą się tęskniło i którą tak bardzo chciało się zobaczyć? Raczej nie. - Och, tak się składa, że właśnie skończyłam się uczyć, więc bardzo chętnie zmarnuję ten wolny czas na towarzystwo mojego ulubionego chłopaka - odparła nonszalanckim tonem, odrzucając przy tym włosy, a jej twarz ozdobił zadziorny uśmieszek. - No i akurat o Tobie myślałam, więc kto wie, może tymi myślami Cię ściągnęłam - wzruszyła nonszalancko jednym ramieniem. Czyżby to był przypadek? No raczej nie. Złapała go za rękę i pociągnęła w stronę salonu. - Masz ochotę na coś do picia albo do zjedzenia? Ewentualnie na coś innego? - zaproponowała, a wymieniając to ostatnie, puściła mu przy tym perskie oczko. Musiała o niego zadbać, prawda? Przecież był jej gościem, więc to było wręcz wskazane.
Powrót do góry Go down
Wto 20 Paź 2020 - 15:18
Rycerze
Rycerze
Colt Atherton
Colt Atherton

DODATKOWE INFO :
I order one drink then I drink the flood

#3 the places you have come to fear the most  Empty



Nie mogła wiedzieć jakie konsekwencje będą miały jej czyny, dopóki się z nimi nie zmierzy. Być może też to było powodem, przez który tyle osób najpierw robiło, a potem myślało, narażając się tym samym na niebezpieczeństwo. Colt rzadko kiedy szedł na żywioł, działał bez zastanowienia, albo podejmował nie przemyślane decyzje. Zazwyczaj wiedział doskonale co robi, a także jakie będzie miało to skutki i chyba to było jednym powodem przez który wciąż żył. Sam siebie nie nazwałby wrogiem Bractwa, a przynajmniej nie do końca. W końcu to nie było tak, że żył po to, żeby mordować wszystkich czarowników, nie zastanawiając się nad tym. Nie był głupi. Doskonale wiedział, że nie wszyscy są źli i nie każdy zasługuje na krwawy koniec i wyrwane serce. W końcu gdyby tak właśnie było, to Faye już dawno by nie żyła. Plan Lucy i Colta był jednak zupełnie inny, miał całkowicie inny cel, a chociaż chcieli się odpłacić Bractwu, to mieli zamiar zrobić to z głową i pozbawić życia jedynie tych, którzy byli odpowiedzialni za całe zło, wszystkie śmierci, które miały miejsce w Belgrave. To jednak nie oznaczało, że perspektywa tego, że być może Selina do Bractwa należała była dla niego drobnostką. Męczyło go to, jak taka irytująca drzazga w palcu, której nie da się wyciągnąć. Nie chciał jednak o tym myśleć, właściwie to potrzebował takiej chwili, albo bardzo wielu chwil, wytchnienia, kiedy to nie musiał opracowywać krwawych planów. Po prostu potrzebował Seliny. Niby mógł założyć, że bez względu na to czy się pojawi zapowiedziany, czy też nie, to i tak się ucieszy na jego widok, ale Colt w jej wypadku wolał niczego nie zakładać. Nie dlatego, że nie był pewny uczuć, jakimi zaczynał ją darzyć, albo uważał, że ona nie jest w stanie ich odwzajemnić, ale nie chciał jej niczego narzucać. Uważał, że do wszystkiego dojdą w swoim czasie, że co ma być, to po prostu będzie. Nie mógł jednak kłamać, uważając, że jej powitanie go nie ucieszyło. Właściwie to sam widok sprawiał, że serce zaczynało mu szybciej bić, a na usta wkradał się uśmiech za każdym razem, kiedy na nią patrzył. Szczerze wątpił w to, że kiedykolwiek mógłby do tego przywyknąć, albo widok uśmiechniętej brunetki mógłby mu spowszednieć, albo się znudzić. Było bowiem w niej coś, co sprawiało, że za każdym razem gdy tak na nią spoglądał, to odkrywał coś nowego. Może był naiwny, może sobie po prostu to wmawiał, trochę ją przy tym idealizując, ale tak właśnie uważał i bardzo mocno liczył na to, że nigdy się to nie zmieni. - No właśnie - pokiwał głową z powagą, zadowolony, że się w tym zgadzają. - Sądzę, że to byłoby jakimś grzechem, albo przestępstwem, jakbym tego nie robił - dodał jeszcze, wciąż będąc przy tym bardzo poważnym, bo to jednak całkiem poważna sprawa była. - Zwłaszcza wtedy, gdy tak pięknie się uśmiecha. Jak mógłbym nie chcieć jej oglądać? - zapytał, przytulając ją do siebie trochę mocniej, tak jakby trochę się obawiał tego, że w momencie kiedy ją puści, to zniknie, albo ich bańka pęknie na jego oczach. - Do tego muszę przyznać, że trochę tęskniłem. Tak wiesz, tylko trochę - wzruszył ramionami, jakby naprawdę tak było, chociaż tak naprawdę tęsknił bardziej niż trochę. Oczywiście nie miał żadnej obsesji na jej punkcie, nie wybudował jej żadnego ołtarzyka i nie spędzał każdej sekundy życia na myśleniu tylko i wyłącznie od niej. Nie, jego uczucie było całkowicie zdrowe, chociaż aktualnie można było je uznać za typowy miesiąc miodowy, kiedy jest się tak zauroczonym drugą osobą, że nie dostrzega się w niej żadnych wad. - To idealnie się składa. Gdybyś wciąż musiała się uczyć, to bym sobie nie wybaczył, jakbym miał Ci w tym przeszkadzać. Nie wiem czy wiesz, ale do nauki podchodzę bardzo poważnie i z wielkim szacunkiem - stwierdził, marszcząc brwi, bo chociaż może tak to nie brzmiało, ale mówił całkowicie serio. Colt był prawdziwym pasjonatem nauki w każdej jej formie, toteż gdyby przez niego Selina otrzymała słabszą ocenę, albo nie przygotowała się odpowiednio na jakieś zajęcia, to miałby naprawdę olbrzymie wyrzuty sumienia. - Naprawdę? - uniósł brwi, zaskoczony jej słowami. - To na pewno nie był przypadek - powiedział, kiwając głową. - To albo przeznaczenie, albo jesteś jakąś czarownicą, która ściąga ludzi pod swoje drzwi za pomocą umysłu - stwierdził, całując ją przy tym w czółko, pod którym w końcu krył się tej jej wiedźmi umysł. Och, gdyby wiedział jak blisko był prawdy! Chociaż chyba Selina wcale nie miała takich zdolności i nie potrafiła ludzi tak wabić? - Nie, żebym narzekał - dodał jeszcze, uśmiechając się pod nosem. Nie mógłby narzekać na nic, co miało jakikolwiek związek z nią. Ruszył za nią, a kiedy znaleźli się w salonie, pociągną ją lekko, tak że oboje wylądowali na sofie. - Czy zabrzmiałoby to strasznie tandetnie jakbym powiedział, że nie potrzebuję niczego, oprócz Ciebie? - zapytał z uśmiechem i objął ją ramieniem. - A wiesz jaki mam stosunek do alkoholu, więc to byłoby w sumie naprawdę duże wyróżnienie - dodał jeszcze, tym razem już sobie całkowicie żartując. Chociaż z drugiej strony to zarówno Selina, jak i alkohol miały bardzo duży wpływ na życie Colta i prawdopodobnie aktualnie nie potrafiłby się obejść zarówno bez niej, jak i bez napojów wysokoprocentowych. Co prawda jedno z tych zamiłowań stawiało go w bardzo niekorzystnym świetle, jednak tak długo jak nie chodził pijany w środku dnia, tak chyba nikt mu nie mógł niczego zarzucić. Pogłaskał ją po ramieniu, zastanawiając się nad czymś, co mu właśnie do głowy wpadło. - W sumie to tak jakby obiecałem Ci, że zrobimy jakiś drink na specjalną okazję, więc jakbyś miała ochotę teraz... - zaproponował, wciąż gładząc jej ramię, a to bawiąc się jej włosami. Nie był w stanie trzymać łapek przy sobie w jej towarzystwie. Nie, żeby był jakimś napalonym nastolatkiem, który tylko czekał, żeby się do niej dobrać i ściągnąć wszystkie ciuszki. Zdecydowanie nie. Samo patrzenie na nią sprawiało mu przyjemność i nawet przez jedną sekundę nie myślał, że jedyne do czego muszą prowadzić ich spotkania to wzajemne zrywanie z siebie ubrań. Tak długo bowiem, jak mógł swoje oczy raczyć jej widokiem, mieć możliwość przytulenia jej, czy pocałowania, był całkowicie zadowolony i usatysfakcjonowany.
Powrót do góry Go down
Wto 20 Paź 2020 - 22:15
Bractwo
Bractwo
Selina Weles
Selina Weles

DODATKOWE INFO :
the line. Looking for the wrong affection; Night after night

#3 the places you have come to fear the most  Empty



To nie było tak, że Selina działała pochopnie, a decyzję o tym podjęła w ciągu pięciu sekund, a potem poszła do Jacoba i sypnęła mu proszkiem prosto w twarz. Również nie należała do grona osób, które były impulsywne w swoich podejmowanych decyzjach. Dlatego też długo zastanawiała się nad tym, co ma zrobić z Jacobem, a coś ewidentnie musiała, skoro im dalej w las, tym większym zagrożeniem był nie tylko dla Bractwa, ale również samego siebie. Tak się dla nich też złożyło, że same władze Bractwa jakoś nie paliły się do tego, żeby coś z tym zrobić i nie rozumiała, dlaczego w momencie, gdy byli narażeni na takie niebezpieczeństwo nie kiwnęli nawet palcem, żeby im pomóc. W innej sytuacji Respondeo już dawno zostałoby rzucone, nikt o niczym by nie pamiętał, a Selina nie odważyłaby się sama rzucić takiego zaklęcia, bo jeśli by jej się nie udało, mogłoby być okropne w skutkach. Z tego względu szukała innego sposobu, bo coś zrobić przecież musiała, a nie należała do osób, które w takich chwilach siedziały i patrzyły, jak wszystko się wali i rozpada, tylko działały. Bractwo było dla niej bardzo ważne, jak nie najważniejsze i przysięgła o nie dbać. Dlatego wszystko dokładnie przemyślała, każde za i przeciw, by miejsce na katastrofę było jak najmniejsze. Tak czy siak i tak nie było dobrego wyjścia, tego najlepszego - to było mniejsze zło przeciw większemu i tym mniejszym, niestety, okazał się Jacob. Selina znała konsekwencje swojego czynu, brała za nie odpowiedzialność. Tak samo jak była świadoma tego, że za dopuszczenie się czegoś takiego Bractwo mogło ją wyrzucić; tym bardziej, że nie było nigdzie Nevry, która by ją wybroniła. Jednak zamartwianie się tym wszystkim na pewno jej nie pomoże, nie na dłuższą metę, dlatego potrzebowała czegoś, co te myśli oczyści, albo chociaż zepchnie na dalszy plan, więc Colt pojawił się w samą porę, by nieco ją od tego oderwać, wciągnąć do ich bańki, którą dzielili tylko we dwoje i liczyło się tylko to, że byli razem. Czy jej się narzucał? Z pewnością nie. Selina to była już duża dziewczynka, sama wiedziała, czego chciała, a tak się złożyło, że chciała właśnie jego i sprawdzić, jak to Wielkie Być Może z nim w roli głównej będzie wyglądało. Raczej ciężko by się temu było sprzeciwić, skoro tak silnie na siebie oddziaływali - Selinie wystarczyło, że na niego spojrzała, a jej przyspieszał puls, serce trzepotało w piersi, a usta same rozciągały się w uśmiechu, sięgając również oczu, które również jak zaczarowane się w niego wpatrywały. Jej samej miękły kolana, gdy to robił, szczególnie na widok dołeczków, które wtedy pojawiały się w jego policzkach. Szczerze nie wierzyła, by to kiedykolwiek przeszło, kiedy od początku ich znajomości to nie zniknęło, a wręcz się nasiliło przez to, że coraz więcej do niego czuła. Dlatego też raczej niemożliwym było, by jego widok miał jej spowszednieć, kiedy za każdym razem ją wręcz rozbrajał. Wtedy nie było już żadnego pancerza, murów, ani lodu który trzeba było roztopić. Była bez tego wszystkiego, obnażona, dając mu siebie taką, jaka była naprawdę. Na jego słowa pokiwała głową, również przybierając przy tym poważną minę. - Dokładnie. Dlatego wskazane jest, by jak najczęściej to robić. Żeby nie być grzesznikiem ani przestępcą - przytaknęła, bo lepiej nie było nimi być, prawda? Niewątpliwie Colt tym bardziej musiał jak najczęściej jej takie niespodzianki sprawiać. - Och, to tym bardziej powinieneś ją odwiedzać. Bardzo często, żeby ona też mogła nacieszyć oczy jego widokiem - starała się zachować powagę, jednak zostało to zepsute przez to, że nie mogła powstrzymać przed tym, by się nie uśmiechnąć. Pogładziła palcami jego policzek. - Tak? To dobrze się składa, bo ja też za Tobą tęskniłam. Tak wiesz, tylko trochę. Tylko. Tak... troszeczkę - wyszeptała prosto w jego usta, ale go nie pocałowała - jej uśmiech przybrał za to nieco zawadiacki kształt. Tylko go prowokowała. Tak tylko trochę, ale tęsknić, tęskniła zdecydowanie bardziej. Nie oznaczało to jednak, że uczucie, które ich łączyło było niezdrowe, obsesyjne, tylko było czymś całkowicie normalnym. Nie byli też już szczeniakami z liceum, choć Selina czuła się trochę, jakby to właśnie taka szczeniacka miłość była, jednak pomimo to, było to uczucie poważne, raczej pozostawiające zauroczenie daleko za sobą, mknącą ku czemuś o wiele większemu. - Och, nie przeszkadzałbyś mi - machnęła ręką. - Też bardzo poważnie podchodzę do nauki i darzę ją należytym szacunkiem, więc wtedy musiałbyś mi pomóc. Wiesz, wtedy też miałabym dobrą motywację - odparła, bo wtedy mogliby połączyć przyjemne z pożytecznym. Poza tym, tak jak Colt po prostu lubiła się uczyć, rozwijać wiedzę i była nadzwyczaj ambitnym i pracowitym człowiekiem. Samorozwój był dla niej czymś bardzo ważnym. - Nie, Kochanie. To mój urok osobisty - odparła zuchwale, odrzucając przy tym nonszalancko włosy za ramię. Nie zorientowała się nawet w jaki sposób się do niego zwróciła, ale... samo wyszło. Zawsze jednak mógł powiedzieć, że czegoś takiego nie lubi, prawda? Nie każdy musiał przepadać za takimi pieszczotliwymi określeniami. - A poza tym, czarownice nie istnieją, głuptasie - dodała, po czym z żartobliwym uśmieszkiem pacnęła go zaczepnie paluszkiem w nos. Oczywiście, że czarownice istniały i to właśnie ona była jedną z nich, ale nie była to wiedza przeznaczona właśnie dla niego. Jednak pomimo swoich dość dużych magicznych zdolności, nie byłaby w stanie przyciągnąć go samym umysłem, no chyba, że istniało zaklęcie, które w ten sposób działało, a ona o jego istnieniu nie wiedziała, co również było bardzo wątpliwe. Zachichotała cicho pod nosem, gdy znaleźli się w salonie i za sprawą Colta, oboje wylądowali na kanapie. Niemal od razu wgramoliła się na jego kolana, bo skoro już na tej sofie siedzieli, nie byłaby sobą, gdyby z takiej okazji nie skorzystała. - Nie, mi ta się odpowiedź bardzo podoba. Jest najlepsza - zaprzeczyła, potrząsając przy tym głową i uśmiechnęła się szeroko. Co innego chciałaby usłyszeć kobieta od mężczyzny, który jej się podoba? Bardzo jej to pochlebiało, a co więcej, jej samej to wystarczało. - Być wyżej w hierarchii niż alkohol? To naprawdę czyn godny podziwu. Jestem zaszczycona - odparła z zaskoczona miną, wręcz wniebowziętą i chwyciła się za serce, by jeszcze ten efekt podbić. Również żartowała, bo przecież doskonale stosunek Colta do alkoholu znała, no i cóż by tu dużo mówić, ona sama taki właśnie miała. Dlatego tak, Colt i alkohol to był dla niej taki duet idealny, idealna kompilacja, chociaż, jakby miała wybierać... to jego pocałunki i tak były lepsze niż jakikolwiek alkohol. Na jego słowa uśmiechnęła się, po czym przejechała noskiem po jego nosie, drapiąc pazurkami jego kark. - Myślę, że to bardzo dobry pomysł. Skoro oboje jesteśmy miłośnikami alkoholi to wręcz wskazane, byśmy wymyślili swój własny drink, który moglibyśmy zawsze razem pić - odpowiedziała, poruszając przy tym brwiami. - Mam sporo dobrych trunków, więc raczej nie powinniśmy mieć z tym problemu - dodała, niepostrzeżenie wsuwając łapki pod jego sweter i rozkoszowała się ciepłem jego skóry. Jej samej ciężko było się powstrzymać przed tym, by ręce trzymać przy sobie, a na pewno nie w momentach, kiedy był tak blisko i miała go na wyciągnięcie ręki. Dlatego nie miała nic przeciwko, kiedy Colt również to robił; dla niej samo takie głaskanie czy muskanie włosów było bardzo przyjemne i miała ochotę pomrukiwać wtedy jak kot, który prosił o więcej. To wszystko jednak nie musiało koniecznie sprowadzać się do tylko jednego, być tylko tym jednym, bo nie byli przecież napalonymi nastolatkami, ani ich relacja nie sprowadzała się tylko do tego, by spędzać ją w łóżku na fizycznych czynnościach. To było czymś o wiele więcej, to była ta radość, że tego człowieka można było po prostu zobaczyć, patrzeć na niego, a samo pragnienie takich drobnych gestów i pieszczot, było całkowicie normalne; to było coś, czego człowiek potrzebował i sam chciał nimi drugą osobę obdarowywać, no chyba, że jego uczuciowa wrażliwość mieściła się w łyżce do herbaty. A okazywało się, że nawet Selina pomimo tego pozornego chłodu i lodu, była kimś, kto bardzo łatwo się roztapiał. Ale tylko Colt Atherton wiedział, jak to zrobić.
Powrót do góry Go down
Sro 21 Paź 2020 - 3:05
Rycerze
Rycerze
Colt Atherton
Colt Atherton

DODATKOWE INFO :
I order one drink then I drink the flood

#3 the places you have come to fear the most  Empty



Podejmowanie trudnych decyzji, zwłaszcza w sytuacji, kiedy po prostu nie było dobrego wyboru, bo każdy jeden miał jakieś minusy, nie było ani przyjemne, jednak czasami konieczne. Trzeba było zacisnąć zęby i jak nie było nikogo innego, to trzeba było się poświęcić. Chociaż Colt pojęcia nie miał czego musiała się dopuścić Selina i jakie zasady złamała, to sam na własnej skórze się przekonał, jak bardzo niewdzięczną rolę jest bycie tym, na kogo spada obowiązek planowania, rządzenia i podejmowania decyzji za większą grupę. Wychodził jednak z założenia, że lepiej on, niż ktoś, kto nie miał o niczym pojęcia i nie wiedział co robić. Teraz jednak żadne z nich nie musiało o takich rzeczach myśleć, bo o ile na głowie Colta było mnóstwo problemów, tak chwilowo przesunęły się na dalszy plan. Nie, żeby całkowicie o nich zapomniał, ale po prostu chciał trochę odpocząć, odetchnąć od tego całego nadprzyrodzonego bajzlu i poczuć się jak normalny człowiek, który nie musi planować starcia wilkołaków z magicznym towarzyszeniem. Dlatego właśnie chciał spędzić czas z Seliną, bo dawała mu takie wytchnienie. Chociaż wciąż był tym, kim był, pomimo tego, czego okazjonalnie się dopuszczał i co planował, to przy niej po prostu mógł być sobą, bo chociaż może i nie do końca był z nią szczery, to wszystko to co do niej czuł, każdy jeden jego gest i słowo, to wszystko było jak najbardziej prawdziwe. Nie musiał więc mieć żadnego szczególnego powodu, żeby do niej przyjść, poza tym, że po prostu chciał ją zobaczyć. Niby to było tak proste, może lekko głupie, ale naprawdę nie potrzebował niczego więcej. Może to właśnie dlatego tak bardzo mu się to podobało? Bo to uczucie, jego stosunek do niej nie był niczym skomplikowanym, był najprostszą rzeczą na świecie, a on nie mógłby pragnąć niczego więcej. - Bycie grzesznikiem bym przeżył, ale przestępcą? - pokręcił głową. - Moi dziadkowie by mnie za to wydziedziczyli - powiedział z całkowitą powagą, ponieważ to przecież sprawa naprawdę poważna była. Colt mógł grzeszyć i pewnie dosyć często to robił, ale bycie przestępcą totalnie nie w jego stylu było. - Masz całkowitą rację - stwierdził, kiwając przy tym głową, coby jeszcze bardziej prawdziwość jej słów podkreślić. - To chyba powinienem pójść? No wiesz, żeby ją odwiedzić - uśmiechnął się, oczywiście tak sobie tylko żartując, bo nie miał wcale żadnej innej ulubionej dziewczyny, bo jedną jedyną była właśnie Selina. - Och, nie nie jestem ani trochę zdziwiony. W końcu bardziej niż troszeczkę byłoby totalnie nie na miejscu i w ogóle - przyznał. Mogła go prowokować do woli, ale on nie miał zamiaru tak po prostu rezygnować z okazji do pocałowania jej. Dlatego też, skoro ona tego nie zrobiła, to on nachylił się w jej stronę, ujął jej uroczą twarzyczkę w dłonie i pocałował z pełnią pasji. Tak, zdecydowanie bardziej niż trochę za nią tęsknił i naprawdę brakowało mu jej towarzystwa. To było właściwie trochę zabawne, że tak szybko i gwałtownie stała się tak wielką częścią jego życia, że nie potrafił już nawet sobie przypomnieć jak w ogóle mógł funkcjonować zanim ją poznał. Oczywiście do niezdrowej obsesji było temu uczuciu bardzo daleko, bo Colt wcale nie siedział całymi dniami zastanawiając się co Selina robi, ani też w jej żaden sposób nie śledził, czy sprawdzał. Wszystko to istniało w granica przyzwoitych norm społecznych, a jemu nawet nigdy przez myśl by nie przeszło, że mógłby w którymkolwiek momencie ich znajomości zacząć ją kontrolować, albo prześladować. Miał wady, jak każdy, ale jego uczucie do niej było niewinne i całkowicie niegroźne, niczym taka świeża trawka, która wyrasta wiosną po zimie. - Naprawdę bym nie przeszkadzał? - zapytał, unosząc brew do góry. - Mógłbym coś takiego potraktować jako wyzwanie - wzruszył ramionami. Bo to brzmiało jak wyzwanie, prawda? Przynajmniej w jego uszach. - Nauka nauką i w ogóle, ale jak jest rzucone wyzwanie, to cały mój szacunek do nauki znika - stwierdził. Naprawdę szanował naukę, całym swoim sercem i duszą, ale czasami były rzeczy od niej ważniejsze. Na przykład takie sprawdzenie, czy faktycznie by jej nie przeszkadzał i czy byłaby w stanie uczyć się bez względu na wszystko. Tak, teraz już był pewien, że jest to prawdziwe wyzwanie i kiedyś będzie musiał je podjąć. Może nie dzisiaj, ani nie jutro, ale był pewien, że w końcu ten dzień nadejdzie. Uśmiechnął się szeroko, słysząc jej słowa. Kochanie. Chociaż pewnie przez przypadek jej się to wymsknęło i raczej nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, co powiedziała, to jednak nikt, nawet przypadkowo, nigdy tak się do niego nie zwrócił. - Ten urok osobisty to jedynie początek - przyznał, wciąż się uśmiechając, bo tak to właśnie było - miała wielki urok osobisty, ale jemu podobało to, jaka była w środku - tak delikatna, pełna pasji dziewczyna, która ta tak bardzo martwiła się o najbliższych i broniłaby ich z zaciętością lwicy. To właśnie to było tym, co go do niej przyciągało - piękne wnętrze, które skrywała przed światem. - Nie istnieją? Czyli co, nie mam co liczyć na list z Hogwartu? - skrzywił się tak, jakby faktycznie w tym momencie runęły jego marzenia. Właściwie to nie potrzebował przecież zapewnień Seliny, że czarownice istnieją lub też nie, bo sam dobrze wiedział jak jest naprawdę. To był jednak temat, którego nie chciał podejmować, nawet nie tylko z powodu tego, kim sam był, ale też przez to, że najzwyczajniej w świecie wolał pobyć przez te parę chwil kimś normalnym, kto w normalny sposób spędza czas i nie ma żadnych problemów z magią, ani magicznymi stworami. Gdyby faktycznie jednak spróbowała przywołać go za pomocą umysły, albo zaklęcia, to mogłoby to przynieś skutek odwrotny od zamierzanego - zaklęcie nie tylko nic by tutaj nie dało, ale jedynie doprowadziło do odkrycie tej jakże brutalnej i niewygodnej prawdy. A do tego wywołałoby niezbyt przyjemne dźwięki w jego uszach, za czym nie za bardzo przepadał. - To bardzo dobrze, bo ostatnie czego bym chciał to brzmieć tandetnie. Wiesz, muszę dbać o swój wizerunek człowieka poważnego i elokwentnego - powiedział, bardzo poważnie, ale po chwili znowu się uśmiechnął. Nawinął sobie na palec kosmyk jej włosów, bawiąc się tak trochę nimi. - To chyba trochę zdrowsze, niż hierarchia na której czele stoi alkohol. Wiesz, dla zdrowia i w ogóle - wzruszył ramionami i pocałował ją w nosek. Prawda była taka, że Colt wcale najbardziej na świecie nie kochał alkoholu. Owszem lubił go pić, ale był on w pewien sposób jego sposobem na radzenie sobie z tym wszystkim co działo się dookoła. Nie był w stanie się upić, a jeżeli już do tego dochodziło, to musiał wypić naprawdę wiele, więc uznawał, że w pewnym sensie ma przyzwolenie na to, żeby popijać drinki o każdej porze dnia i nocy. Jednak jakby miał wybierać, to gotów był zrezygnować z alkoholu na rzecz Seliny. Miał nadzieję, że nigdy nie dojdzie do momentu, kiedy faktycznie stanąłby przed takim wyborem, ale jakby już do tego doszło, to nie zawahałby się nawet przez sekundę. - To trochę wręcz niedopuszczalne, że jeszcze tego nie zrobiliśmy - odpowiedział, kiwając głową, chociaż nic nie wskazywało na to, że faktycznie miałby właśnie w tej chwili zabrać się za to, żeby przyrządzać jakieś drinki. Nie, było mu zdecydowanie zbyt przyjemnie, gdy czuł ręce Seliny na swoim karku. - Dobrze uzupełniony barek to podstawa - przytaknął. Być może nie każdy by się z tym zgodził, ale Colt był pewien, że Selina przyzna mu rację. - Ale nie można też zapomnieć o dodatkach, bo to właśnie one czynią największe cuda. Te malutkie drobiazgi, które tyle osób uważa za całkowicie nieistotne, a które mają tak wiele w sobie mocy - dodał jeszcze, wciąż nie ruszając się z miejsca. Zamiast tego przyciągnął ją bliżej do siebie, żeby złożyć na jej ustach namiętny pocałunek. Początkowo naprawdę chciał się ruszyć, zrobić te drinki, wypić i radować się ich idealnym smakiem, jednak to mogło chwilę poczekać, prawda? Mieli przecież cały wieczór dla siebie i na pewno zdążą nie tylko się napić, ale także i coś zjeść. Jak na razie Colt wolał jednak rozkoszować się bliskością Seliny. W końcu nawet jak nie byli nastolatkami, to mogli chociaż przez chwilę udawać, że właśnie nimi są i odkrywają siebie po raz pierwszy. Bez względu bowiem na to ile razy, albo jak długo Colt widział Selinę, to za każdym razem czuł się tak, jakby to był ten pierwszy raz, pełen ekscytacji i przepełniony pewnego rodzaju nabożnością. Dlatego właśnie był pewien, że nigdy nie będzie miał jej dość, nigdy nie mogłaby mu się znudzi, ani też nie mógłby powiedzieć, że zna ją na wylot - każdy dzień, każde spotkanie było jak odkrywanie jej na nowo, odkrywanie kolejnych jej warstw, badanie jej kawałek po kawałku. Była dla niego jak ulubiona książka, którą można było czytać bez końca, a i tak za każdym razem odkrywało się w niej coś nowego. Nigdy nie mógłby jej mieć dość, nigdy też pewnie nie będzie wstanie się przyzwyczaić do tego jak oszałamiająca była, a do tego tylko jego. Bo tak, uważał ją za swoją, nawet jeżeli jej jeszcze o tym nie powiadomił.
Powrót do góry Go down
Czw 22 Paź 2020 - 23:22
Bractwo
Bractwo
Selina Weles
Selina Weles

DODATKOWE INFO :
the line. Looking for the wrong affection; Night after night

#3 the places you have come to fear the most  Empty



Oboje doskonale wiedzieli, jak to jest, kiedy na twoje barki spadał ciężar odpowiedzialności za innych, kiedy to ty byłeś osobą decyzyjną, to ty musiałeś planować i to od ciebie wszystko zależało. Co prawda Selina nie stała na czele magów, tak jak Colt był liderem wilkołaków, ale teraz, właśnie w tym momencie się tak czuła. Zostali pozostawieni sobie, ich Mag Świątyni zniknął, a Aelli Maresh nie było wiadomo, czy można ufać. Dlatego wolała wszystkim zająć się sama, bo kto wie, czy komuś innemu nie przyszłoby coś głupiego do głowy? A miejsce na katastrofę trzeba było ograniczyć, szczególnie teraz, kiedy było coraz gorzej, świat nadnaturalny podupadał i byli zagrożeni. Dlatego tak bardzo cieszyła się, że do niej przyszedł, że ją odwiedził i z tego wyrwał - nie mogłaby pragnąć niczego bardziej, jak właśnie tej namiastki normalności, którą dawał jej Colt. Radości z całkowicie prostych i normalnych rzeczy. Sam jego widok wywoływał uśmiech na jej ustach, powodował euforię i czuła łaskotanie w dole brzucha, jakby właśnie ktoś wypuścił tam rój motyli. Sprawiał, że jej świat nie był już taki szary i ponury, nabierał kolorów, odganiał ciemność i panujący w jej sercu chłód - a Selina mogła w końcu zasmakować czegoś, co zwało się szczęściem. Uniosła kąciki ust w zadziornym uśmieszku. - Też wolę grzesznika od przestępcy - wywróciła oczami. Tak, raczej nieciężko było się domyślić, co chodziło jej teraz po głowie i co miała na myśli. - Jakbyś był przestępcą, to musiałabym odwiedzać Cię za kratkami. Taki stan rzeczy jaki jest teraz jest o wiele lepszy - zamruczała i dość władczym gestem złapała go za przód swetra i przyciągnęła do siebie, by go krótko, acz namiętnie pocałować. Oblizała wagi koniuszkiem języka, po czym z jej gardła wydobył się chrapliwy chichot. - Możesz iść. Droga wolna - wzruszyła jednam ramieniem jak gdyby nigdy nic i ta jego ulubiona dziewczyna to nie była wcale ona, tylko jej rywalka. - Ale mogę Cię zapewnić, że tak dobrze jak ze mną to Ci u niej nie będzie - tak, być może brzmiała tutaj zuchwale, może nawet troszeczkę zbyt śmiało, ale była pewna swoich słów. Selina zawsze walczyła jak lwica, również o mężczyzn, którzy się jej podobali i byli drodzy jej sercu. - Zdecydowanie nie na miejscu. Jakby było bardziej niż tylko troszeczkę to wtedy można by uznać, że sytuacja jest dość poważna - odparła niewzruszona, jednak jak tylko Colt zaczął się do niej zbliżać, to na jej twarzy wykwitł lisi, cwaniacki uśmieszek. Tak, to zdecydowanie była reakcja, jakiej oczekiwała i jakiej chciała. To było oczywiste, że też pragnęła tego pocałunku, co mógł też doskonale wyczuć, bo o ile to było w ogóle możliwe, zbliżyła się do niego jeszcze bardziej, zanurzając palce w jego włosach.  Nie, tu nie było miejsca na grzeczne i delikatne pocałunki, za bardzo była spragniona jego bliskości, a ta tęsknota za nim przerastała ją samą. Ich relację można było porównać do takiego właśnie pocałunku; wszystko zaczęło się dość gwałtownie, wpadli do swoich żyć jak burza, ale zamiast zrobić w nim nieporządek to magicznym sposobem nagle zaczęło być tak, jak powinno z każdym kolejnym dniem, spędzoną chwilą przybierało na intensywności. Nie było to w żaden sposób toksyczne i dla żadnego z nich szkodliwe czy wyniszczające. Byli dorosłymi ludźmi, pozbawionymi obsesji, a to, co ich łączyło przeistaczało się w coś znacznie poważniejszego i dojrzałego. Nie było tak, że ciągle o sobie myśleli, nie pili i nie jedli, usychając z tęsknoty za sobą, bo oboje mieli obowiązki, problemy na głowie, sprawy, którymi musieli się zajmować. Jednak właśnie te momenty w ciągu dnia, kiedy nachodziła człowieka taka myśl i się wkradała była najpiękniejsza - zdanie sobie sprawy, że się tęskni, chciałoby się tą osobę zobaczyć i być po prostu obok. - Oczywiście, że nie - odparła, wysuwając dumnie podbródek ku górze. - Ale możemy to potraktować jako wyzwanie. Z wielką chęcią je przyjmę - podjęła. Biła od niej pewność siebie, chociaż przegrana w tym przypadku była tutaj bardziej, niże prawdopodobna - nie wiedziała, jakie Colt wykorzysta wtedy sztuczki, ale znał wszystkie jej słabe punkty, więc to na pewno dawało mu dużą przewagę, tym bardziej, że przy nim jej samokontrola... była okraszona bardzo cienką linią, niemal grubości nitki, która z łatwością mogła pęknąć. Ale nie, nie musiał tego wiedzieć. Nie teraz. Teraz brunetka była przekonana o tym, że z nim by wygrała, a rzucona rękawica została zaakceptowana. Co prawda na początku Selina nie zorientowała się, że tak do niego powiedziała, ale to nie oznaczało, że powiedziała to bezmyślnie. Było to pieszczotliwe określenie, przeznaczone właśnie dla niego, nieprzesłodzone, a widząc jego reakcję, Selina miała już tą pewność, że mu wcale to nie przeszkadzało, a nawet spodobało. Bo tak, Colt był dla niej właśnie takim Kochaniem i miała zamiar go tak nazywać; jeszcze nigdy żaden mężczyzna od niego tego nie usłyszał, ale Colt był tym pierwszym, który tak prawdziwie podbił jej serce i robił to nadal - nie było co się oszukiwać, że wcale nie byli sobie bliscy i byli tylko znajomymi, którzy od czasu do czasu ze sobą sypiali. Nie, to było zdecydowanie coś większego, bardziej złożonego, zacieśniało ich więzi i do siebie zbliżało, ciaśniej związując grubym sznurem. - Och, tak? To jest coś jeszcze? - odparła z niewinną minką, trzepocząc przy tym rzęsami, a wielkie oczęta przyglądały mu się z nieskrywaną ciekawością. Tak, bardzo chętnie by posłuchała o tym, co jeszcze go do niej przyciągało; nadał ją dziwiło jak i urzekało zarazem, że Colt dostrzegał w niej coś więcej, niż tylko ładną buźkę i to, co sama chciała światu pokazać. Właśnie to delikatne wnętrze, te wszystkie jej słabości, których sama zaakceptować nie potrafiła i które były tak głęboko skrywane, pod twardą skorupką, przez którą jeszcze nigdy nikomu nie dało się przebić. Spojrzała na niego z udawanym współczuciem, marszcząc przy tym brwi i ujęła jego podbródek, który pogładziła kciukiem. - Muszę Cię zasmucić, ale nie. To raczej niemożliwe, a nawet jeśli, to byłbyś już za duży na to, żeby do takiej szkoły trafić - westchnęła, kręcąc przy tym głową. Niestety, ale żaden Hogwart nie istniał, tylko Bractwo i ta prawdziwa magia znacznie różniła się od tej o której czytano w książkach albo oglądano na filmach. Na pewno nie była tak schludna względem pozostałych, bo za wszystko musieli zapłacić, najczęściej własną krwią. Co zdaniem Seliny było jak najbardziej sprawiedliwe, bo wszystko miało swoją cenę i takie były prawa natury. Jednak to, że miała dostęp do magii nie świadczyło o tym, że miała zamiar ją wykorzystywać, a na pewno nie w taki sposób - nawet jeśli Colt nie byłby wilkołakiem, tylko człowiekiem, to jakby to zrobiła to byłoby swego rodzaju przekłamaniem, nie byłoby w tym nic prawdziwego. Wtedy już to nie jego uczucia by przywiodły pod jej drzwi, nie byłoby to coś, co brałoby się z niego samego. Uczucia dla Seliny było tą zakazaną sferą, na którą nie należało jakkolwiek wpływać i nigdy nie przyszłoby jej do głowy, by to zrobić. - No tak, tak. Zawsze jesteś poważny, elokwentny, jesteś dżentelmenem. Ja bardzo to doceniam i jestem pewna, że takie słowa nigdy na zagrożą Twojemu wizerunkowi - odparła z powagą, jednak zaraz się pochyliła w jego stronę, by dosięgnąć wargami jego ucha, a jego włosy muskały jej policzek. - Dodam jeszcze tylko, że to tylko sprawia, że jeszcze bardziej mi się podobasz - wyznała, pozostawiając na płatku jego ucha mały pocałunek i odsunęła się z łobuzerskim uśmieszkiem. - Och, mogę Cię zapewnić, że jestem o wiele zdrowsza od alkoholu. Chociaż czasami może Ci się kręcić w głowie, to na pewno sprawiam o wiele więcej rozrywek i przyjemności - śmiało odparła, z wielką dumą zaczesując sobie pasmo ciemnych włosów za ucho. Selina bardzo go tutaj rozumiała. Alkohol nie był dla niej najważniejszy i był dla niej zarazem przyjemnością, a w cięższych chwilach zwyczajną ucieczką. Nie bez powodu nosiła piersiówkę wypełnioną alkoholem w torebce, a w cięższych momentach zniżała się nawet do tego poziomu, by sączyć czystą wódkę tylko po to, żeby zapomnieć. Nie było to jednak coś, bez czego nie mogłaby się obyć, ani żyć - w przeciwieństwie do Colta i też byłaby w stanie z niego zrezygnować, jeśli by ją poprosił. Było to jednak bardzo wątpliwe w przypadku tej dwójki, skoro oboje byli takimi miłośnikami i pasjonatami dobrych trunków. Zresztą, to nie mógłby być przypadek, skoro właśnie wszystko od drinka się zaczęło, prawda? - Wiem. Dlatego myślę, że jak najszybciej powinniśmy naprawić ten błąd - odparła, chociaż pomimo tych słów również ona nie zabierała się do tego, żeby wstać. Nieprzerwanie smyrała Colta po szyi, uśmiechając się przy tym uroczo i wpatrywała się z rozmarzeniem w jego niebieskie tęczówki. Było jej zbyt dobrze, kiedy miała go tak blisko, a co więcej - lubiła patrzeć na niego z góry, hehe. - No z kiepskiego alkoholu dobrego drinka nie zrobisz - przytaknęła, bo dla niej wysoka jakość trunków była w tym względzie bardzo ważna. Poza tym, Selina była wybredna i nigdy nie piła byle czego. Szanowała swoje gardło i kubki smakowe. - Dodatki i drobiazgi zawsze są ważne. Lubię taką dbałość o szczegóły - wyszeptała nieco ochryple, przełykając przy tym ślinę. - I zawsze bardzo je doceniam. Tak jak małe gesty, które również potrafią mieć w sobie wielką moc - zdążyła wyszeptać, nim wpił się mocno w jej usta i ją pocałował. W tym momencie dłonie Seliny, które wcześniej znajdowały się jego karku, znalazły się pod jego ubraniem i coraz śmielej eksplorowały tą strefę i nie zapowiadało się na to, żeby miała zamiar przestawać. Rozłączyła ich usta, ale tylko po to, żeby pocałunkami przenieść się na jego szyję; od zapachu jego skóry zaczynało kręcić się jej w głowie. - Poza tym, nadal czekam na ten truskawkowy koktajl, który mi obiecałeś - wydyszała między pocałunkami i a jej oddech był coraz bardziej urwany. Nie, przy Colcie nie miała żadnej samokontroli, na to wyglądało. To nie zmieniało jednak tego, że naprawdę chciała też tych wszystkich innych, zwyczajnych rzeczy; po prostu trudno jej było nad sobą zapanować, a skoro mieli dla siebie cały wieczór, to mogli pozwolić sobie na chwilę zapomnienia i nacieszyć się swoją bliskością. Nie mogła tego pojąć, jak to działało, ale każde spotkanie z Coltem było dla niej jak odkrywanie nieznanego i nowego terenu, towarzyszył temu zachwyt i ekscytacja. Myślała, że szybko to minie, ale to się nie zmieniało, że widok Colta jej spowszednieje, rozmowy nie będą się kleić, tematy im się skończą, pocałunki przestaną zapierać dech w piersiach, a dotyk wywoływać mrowienie na skórze. Było wręcz odwrotnie, a co więcej, wszystko ją uderzało ze zdwojoną sią. Bo im więcej czasu ze sobą spędzali, tym więcej czuła, to uczucie do niego się rozrastało i coraz bardziej jej zależało. Niby na początku weszła w to, nie wiedząc, w jaką stronę się to potoczy, ale zauważyła, że to nabierało coraz bardziej poważniejszego tonu i mimo, że żadne z nich nie powiedziało na głos tego, że razem są, Ty jesteś moja, a ja jestem Twój, to Selina już tą pewną przynależność czuła. Nie potrafiłaby na nikogo patrzeć tak, jak na Colta, nikogo innego też nie chciała. Z nikim innym nie chciała się umawiać, nie chciała z nikim innym flirtować, zapraszać go do swojego łóżka, nikogo innego nie chciała całować. I nie chciała, by Colt pragnął nikogo innego, niż ona, bo tak - on już był jej, a ona jego, już od tego pierwszego dnia, kiedy zobaczyli się na imprezie Delt.
Powrót do góry Go down
Pią 23 Paź 2020 - 17:33
Konto specjalne
Konto specjalne
Hekate Weles
Hekate Weles

DODATKOWE INFO :
Everybody wants to rule the world

#3 the places you have come to fear the most  Empty



Jej plan działał bez zarzutu. Chociaż pojawiło się w nim kilka rys, to szybko naprawiała każdy błąd. Porażka nawet nie wchodziła w grę, a Hekate Weles wiedziała, że bez względu na wszystko, bez względu na koszty dopnie swego. Żeby jednak tego dokonać musiała działać systematycznie, krok po kroku. Musiała porozmawiać ze swoją córką, przygotować ją na to, co miało się wydarzyć. Wierzyła, że Selina zrozumie jej motywy i intencje, a także że zdobędzie się na to poświęcenie i odda życie w imię większego dobra, dla Bractwa. Nie była do niej podobna, bo Hekate dobrze wiedziała, że zagnieździła się w niej słabość ojca - chęć kochania i bycia kochanym. Ona sama nigdy tego nie potrzebowała, wystarczyła jej władza i moc, Selina jednak była inna i dlatego naprawdę uważała, że nie będzie się przeciwstawiać kiedy przyjdzie odpowiedni czas. Teraz jednak nie miała zamiaru jej mówić jak będzie wyglądała jej rola i czego od niej oczekuje. Miała zamiar oznajmić jej swoje przybycie i przygotować na to, co miało nadejść.
Kiedy znalazła się pod domem córki, nie miała zamiaru bawić się w żadne pukanie do drzwi, czy dzwonienie dzwonkiem. Delikatnym, acz stanowczym ruchem nadgarstka otworzyła je za pomocą magii i dumnym krokiem wkroczyła do środka. Od razu ruszyła w stronę salonu z którego dobiegały głosy. Gdy tylko się znalazła w pomieszczeniu skrzywiła się z lekkim niesmakiem, lecz grymas ten trwał na jej twarzy zaledwie przez sekundę. Tak, była rozczarowana; była rozczarowana słabością swojej córki, tym jak bardzo łaknęła uczucia i miłości. Jednak czego mogła się spodziewać? Odchrząknęła głośno, chcąc zwrócić na siebie uwagę, a jej twarz pozostawała całkowicie chłodna i zdystansowana, niczym wyrzeźbiona w marmurze. - Nie chciałabym przeszkadzać, ale mamy do nadrobienia parę tematów, Selino - powiedziała, wykrzywiając swoje usta w sztucznym uśmiechu, chociaż na pierwszy rzut oka można było pomyśleć, że jest on jak najbardziej prawdziwy. Nie obchodziło ją jednak to, że córka miała towarzystwo. Wręcz przeciwnie - oczekiwała, że w tym właśnie momencie się go pozbędzie. Wiedziała, że tak będzie. Chociaż jej córka była słaba i naiwna, to miała na tyle zdrowego rozsądku, żeby się jej nie sprzeciwiać.
Powrót do góry Go down
Nie 25 Paź 2020 - 18:18
Rycerze
Rycerze
Colt Atherton
Colt Atherton

DODATKOWE INFO :
I order one drink then I drink the flood

#3 the places you have come to fear the most  Empty



Czy nie o to w życiu chodziło właśnie, żeby znaleźć kogoś, przy kim wszystkie problemy wydawały się łatwiejsze do zniesienia, a ciężar na brakach zdawał się być o wiele lżejszy? Oczywiście nic tak naprawdę nie znikało, wszystkie troski wciąż się czaiły w ciemności, jednak taka chwila wytchnienia, odpoczynku, sprawiała, że świat nabierał o wiele więcej barw niż zwykle. Selina dawała mu takie ukojenie, a jej uśmiech potrafił rozjaśnić każdy mrok. Przy niej mógł poczuć lekkość i szczęście, którego myślał, że już nigdy nie doświadczy. - Czyli lubisz takich niegrzecznych, grzesznych chłopców? - zapytał, nachylając się do niej tak, żeby jego usta znalazły się tuż obok jej ucha. - Dobrze wiedzieć - szepnął, uśmiechając się przy tym bardzo chytrym, wręcz lisim uśmiechem. - Wiesz, to wcale nie musiałoby być takie złe. W końcu są widzenia małżeńskie - powiedział, wzruszając ramionami. - No i do tego, jakbym już był w takim więzieniu, to mógłbym sobie zrobić tatuaże przestępców. To ponoć teraz modne - dodał, ze śmiechem. Nie, nie miał zamiaru ani stawać się przestępcom, ani iść do więzienia, ani też robić sobie tatuaże. Nawet nie był pewien czy mógłby sobie go zrobić, bo skoro jego organizm tak szybko się regenerował, to mogłoby okazać się to niemożliwe. - Ale chyba masz rację, tak jest o wiele lepiej - mruknął, bo czy byłby w stanie zrezygnować z takich pocałunków? Nie, zdecydowanie za bardzo do nich przywykł i wiedział, że nie byłby w stanie tak po prostu o nich zapomnieć, a już na pewno zrezygnować. Uśmiechnął się, słysząc jej słowa. - Lubię jak jesteś taka zuchwała - powiedział, zbliżając się do niej i ujmując palcami jej podbródek. - Ale... chyba mogę zdradzić Ci pewien sekret? - zapytał, obejmując ją w pasie wolną ręką i przyciągając do siebie tak, że nie było między nimi nawet centymetra przestrzeni. - Nie ma i nie mogłoby być żadnej innej - wyszeptał, muskając ustami jej policzek, nosek, żeby na końcu połączyć ich usta w pocałunku. - Oczywiście, to byłoby zbyt poważne - przytaknął, kiwając głową. - Chociaż czasami poważne rzeczy wcale nie są takie złe - dodał po chwili, wzruszając przy tym ramionami. Nie chciał jej niczego narzucać, ani niczego przyśpieszać, jednak na pewno nie miałby nic przeciwko temu, żeby wprowadzili swoją znajomość na wyższy poziom. Uznał jednak, że to powinna być jej decyzja, a on nie miał zamiaru nigdzie się ruszać i krok po kroku podbijać jej serce. Uwielbiał ją całować, uwielbiał z nią być, ale również chciał po prostu ją spędzać czas, rozmawiać i obserwować jak na jej ustach pojawia się ten piękny uśmiech, który rozjaśniał każdą ciemność. Nie wiedział jak wiele życia mu pozostało, jednak wiedział, że cały ten czas chce spędzić właśnie z nią. - W takim razie wyzwanie - uśmiechnął się radośnie, bo czy było coś lepszego niż takie właśnie wyzwania? - Tylko musimy ustalić nagrodę - powiedział, tym razem już jednak całkiem poważnie, ponieważ jak było wyzwanie, to i nagroda powinna być, prawda? Co prawda dla niego samą przyjemnością byłoby być częścią takiego wyzwania, podczas którego miałby próbować jej przeszkadzać. Tak, miał w głowie już kilka pomysłów, jak mógłby się do tego zabrać. Może był zbyt pewny siebie, ale uważał, że miał całkiem duże szanse na pokonanie Seliny w tym wyzwaniu. Właściwie, to doskonale wiedział, że by wygrał. Oczywiście, że mu nie przeszkadzało takie określenie. Chociaż mógłby się obrazić, jakby zaczęła do niego mówić piesku, to kochanie całkowicie akceptował. Zwłaszcza, że nawet jeżeli się do tego na głos nie przyznał, to przecież chciał właśnie tym dla niej być - jej kochaniem, a ona żeby była jego; chciał podbić jej serce, bo ona już podbiła jego. - Pewnie, że tak - przytaknął, kiwając głową, bo tak - było tego mnóstwo. - Ale Ci nie powiem, żebyś nie obrosła w piórka - stwierdził, palcem stukając ją w nosek. - Chociaż chyba mogę Ci jedną rzecz zdradzić? Tak wiesz, całkowicie między nami - powiedział po chwili namysłu i palcem dając jej znać, żeby się nachyliła tak jakby mieli się właśnie namawiać w jakieś super ważne, tajemnej sprawie. - Bo wiesz, chociaż Twój urok osobisty jest naprawdę imponujący i cały czas jestem pod wielkim wrażeniem, to jednak Twoja pasja i troska o tych, na których Ci zależy sprawia, że sam bym chciał dołączyć do tego grona szczęśliwców - wyszeptał. Było mnóstwo rzeczy, które mu się w niej podobały, a wygląd, chociaż też ważny, to znajdował się gdzieś pod koniec. Najbardziej bowiem imponował mu w niej ten jej charakter, chociaż zadziorny, chociaż momentami oschły i chłodny, to pod tą całą otoczką skrywający tak dobre i kochające serce. - To naprawdę bardzo rozczarowujące - westchnął, krzywiąc się trochę, tak jakby w tym momencie przeżył naprawdę wielkie rozczarowanie. Nie, żeby naprawdę wierzył w Hogwart, albo chciał zostać czarodziejem. To było właściwie ostatnią rzeczą, której by chciał. - Podobam mówisz? - uśmiechnął się szeroko. Co prawda domyślał się, że tak jest, ale jednak domyślać się, a usłyszeć, to dwie różne rzeczy. - Nie mam nic przeciwko takiemu kręceniu się w głowie - zapewnił, bo chociaż alkohol nie wywoływał u niego żadnych nieprzyjemnych skutków, to o wiele bardziej wolał, żeby mu się kręciło w głowie z jej powody, niż jakiegokolwiek innego. Oboje jednak lubili drinki i chyba nie było nic złego w tym, że od czasu do czasu lubili sobie wypić. Zresztą to właśnie to ich połączyło, czy może raczej zainicjowało spotkanie, które potem mogło się w coś większego i bardziej złożonego. - Yhmm, powinniśmy - przyznał, jednak nie robiąc nic w tym kierunku. Mieli przecież jeszcze sporo czasu, więc i na robienie drinków i picie ich powinni znaleźć chwilę. - Podawanie kiepskiego alkoholu to prawdziwy grzech, a taki sposób wolałbym nie grzeszyć - mruknął, składając pocałunek na jej żuchwie. Tak, Colt mógł grzeszyć, ale w całkowicie inny sposób, który był o wiele bardziej przyjemny. Jej pocałunki odbierały mu dech w piersiach i był przekonany, że nie mógłby kiedykolwiek się nimi znudzić, że nie mógłby mieć jej samej kiedykolwiek dość. Przeniósł rękę na jej plecy, żeby dotrzeć do rozpięcia sukienki i już miał się zabrać do pracy, kiedy do jego uszu dobiegł nieznośny dźwięk magii. Oderwał się od Seliny, krzywiąc się lekko, mając przy tym nadzieję, że dziewczyna niczego nie zobaczy. Chciał coś powiedzieć, lecz został uprzedzony przez kogoś innego, kogo władczy ton nie pozostawiał żadnego pola do dyskusji. Odwrócił głowę w stronę kobiety, która znalazła się w salonie, a która musiała być nikim innym, niż matką Seliny. Jednak, chociaż na pierwszy rzut oka były do siebie bardzo podobne, to pani Weles miała w sobie coś odpychającego i nieprzyjemnego, będąc tym samym zupełnym przeciwieństwem swojej córki, której oczy może i były smutne i pełne melancholii, ale w których kryło się mnóstwo ciepła i miłości. Nie chciał jej zostawiać samej, jednak słowa, które kobieta skierowała do Seliny były dla niego dość jednoznaczne. - Zadzwonię do Ciebie później - szepnął, ujmując dłonią twarz brunetki i składając na jej ustach delikatny pocałunek, po czym zebrał się i, chociaż niechętnie, wyszedł z budynku.
Nie odszedł jednak daleko. W matce Seliny było coś, co mu się bardzo nie podobało; coś bardzo nieprzyjemnego, co wywoływało nieprzyjemny uścisk w żołądku i niepokój. Nie ufał jej, a do tego nie uważał, żeby dobrze traktowała córkę. Nie mógł tak po prostu odejść, dlatego też po przejściu zaledwie parunastu kroków zatrzymał się i, chociaż było to trochę nieetyczne i mogło podchodzić nawet pod naruszenie prywatności, postanowił wykorzystać swoje wilcze zmysły. Oczywiście nie po to, żeby odkryć jakieś tajemnice, tylko upewnić się, że Selina jest bezpieczna.
Powrót do góry Go down
Nie 25 Paź 2020 - 20:38
Konto specjalne
Konto specjalne
Belgrave
Belgrave

#3 the places you have come to fear the most  Empty



The member 'Colt Atherton' has done the following action : kostki


'kość 100ścienna' :
#3 the places you have come to fear the most  GYXxx4d
Result : 55
Powrót do góry Go down
Nie 25 Paź 2020 - 20:38
Bractwo
Bractwo
Selina Weles
Selina Weles

DODATKOWE INFO :
the line. Looking for the wrong affection; Night after night

#3 the places you have come to fear the most  Empty



W tym wszystkim chodziło po prostu o to, że właśnie z tą jedną, jedyną osobą wszystko było lepsze. Nagle problemy nie były już takimi problemami albo uciekały na tył głowy i tak bardzo nie dręczyły i wszystko wydawało się znacznie prostsze, niż wcześniej. Poddanie się Coltowi też było proste, a cały proces zakochiwania się w nim był tak naturalny, jak oddychanie - i tak jak oddychanie było czymś, bez czego nie potrafiła żyć. Na pytanie mężczyzny skinęła głową, uśmiechając się tak samo lisio i chytrze, jak on sam. - Ale to nie jest to samo - zmarszczyła uroczo nosek. Nie, zdecydowanie bardziej wolała, gdy sytuacja wyglądała właśnie tak i nie musiała odwiedzać go w więzieniu. Na pewno do twarzy byłoby mu w pomarańczowym, ale wolała gdy być niegrzecznym chłopcem w inny sposób. I do tego nie potrzebował żadnych ubrań. - I bez tego możesz sobie zrobić - machnęła ręką. Jeśli Colt o takim marzył, to na pewno nie miała zamiaru się mu przeciwstawiać. Mógł ozdabiać swoje ciało jak tylko chciał - ona, jedyne czego pragnęła, to żeby był przy niej. - Oczywiście, że ją mam - posłała mu zgryźliwy uśmieszek. Jego kolejne słowa sprawiły, że poszerzył się jeszcze bardziej. Dużo mężczyzn zwyczajnie bało się silnych i pewnych siebie kobiet w obawie, że ich zdominują. Niezbyt takich Selina szanowała, bo to tylko oznaczało, że sami w sobie byli po prostu zbyt słabi; bo nie chodziło w tym o to, by silną kobietę okiełznać, tylko dorównać jej kroku. Dlatego sama też lubiła, kiedy u Colta objawiał się ten nieco bardziej władczy ton, a jej miękły od tego kolana, tak jak właśnie teraz. - Na to właśnie liczyłam - odparła między jednym, a drugim pocałunkiem, nie chcąc go w jakikolwiek sposób przerywać. Przywarła do niego jeszcze mocniej, całkowicie zatracając się w jego miękkich ustach. Tak, taka odpowiedź bardzo ją zadowalała Był przecież jej, prawda? Nawet jeśli jeszcze tego nie wiedział, a z Seliny potrafiło być bardzo terytorialne stworzenie. - Czasami są wręcz... nieuniknione - odparła, patrząc mu przy tym prosto w oczy, a na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech. Bo czy tak właśnie nie było? Raczej było nieuniknione to, że między nimi zrobi się poważnie, że to zauroczenie przekształci się w coś o wiele silniejszego, a ona nie miała zamiaru się przed tym wzbraniać. Również chciałaby, by ich relacja wskoczyła na ten poziom wyżej, tym bardziej, że ona już to poważnie traktowała, a słowa Colta tylko potwierdziły to, że może myśleć podobnie do niej. Chciała móc nazywać go swoim chłopkiem i po prostu być jego dziewczyną. Nic więcej. - Myślę, że coś uda nam się wymyślić - zapowiedziała z tajemniczym uśmieszkiem. Nie mogłoby być wyzwania bez nagrody, prawda? Nagroda tylko zwiększała motywację w związku z wygraną, chociaż dla Seliny, tak po prawdzie to właśnie przeszkadzanie Colta byłoby takiego swojego rodzaju nagrodą. Ale o tym nie musiał wiedzieć, tym bardziej, że była pewna, że to ona zdoła wygrać w tym pojedynku. Mocno się przy tym okłamując. Nigdy nie zwróciłaby się do niego ani piesku, ani pysiaczku, ani misiaczku, bo prawdę mówiąc - w ogóle by jej to przez gardło nie przyszło, no chyba, że chciałaby się z nim jedynie podroczyć. Kochanie idealnie określało właśnie to, kim dla niej był. - Wcale nie obrosłabym w piórka - naburmuszyła się, marszcząc przy tym nosek. Pochyliła się jednak w jego stronę, bardzo ciekawa jego sekretu. Uśmiechnęła się szeroko i paluszkami pogłaskała jego policzek. - Ale Ty już do nich należysz - wyszeptała, również jakby to było wielką tajemnicą o której tylko i wyłącznie on mógł usłyszeć. Tak, Colt zdecydowanie dość szybko wkradł się do jej serca i stał się częścią tych osób, którzy byli jej najdrożsi na świecie. - Tak. Tak troszeczkę, żeby nie było - odparła z zadziornym uśmieszkiem. W ich słowniku słowo troszeczkę dla Seliny stanowiło synonim dla słów bardzo, bardzo, tak samo jak i poważnie. To troszeczkę było zdecydowanym niedopowiedzeniem, tego, co tak naprawdę do niego czuła. - To dobrze. Bo wiesz, może to być dość częste - odparła, poruszając przy tym znacząco brwiami. Mogłaby również powiedzieć i vice versa, bo on na nią również tak działał. Nic nie mogła na to poradzić, ani nie zamierzała. W taki sposób mogłaby być pijana już zawsze. - Ale może to później - mruknęła, bo sama nie zabierała się do tego, żeby zrobić cokolwiek w tym kierunku. Zawsze miała ochotę na drinka, jednak nie można było tego w żadnym stopniu porównać z tym jaką miała ochotę na Colta. - Chyba znam sposób, który mógłby Ci się spodobać - kąciki ust zadrgały jej w uśmiechu. Jak tylko poczuła usta mężczyzny na skórze, westchnęła głośno, odsłaniając przy tym szyję, by dać mu lepszy dostęp. Domagała się wręcz pocałunków w tym miejscu. Pragnęła więcej, zdecydowanie więcej i nie zamierzała na tym poprzestawać. Jak tylko w jej pobliżu znajdował się Colt, nie potrafiła myśleć o niczym ani nikim innym, tylko o nim. Czuła go całą sobą, a każdy pocałunek był jak porażenie prądem, wywoływał dreszcze na całym ciele. Była tak nim pochłonięta i w nim zatracona, że nawet nie usłyszała trzaśnięcia drzwiami, które wydobyło się z przedpokoju i jednie lekko zdezorientowała zamrugała powiekami, kiedy Colt się od niej oderwał i przyjrzała mu się ze zmarszczonymi brwiami. Chciała zapytać, o co chodzić, ale w tym samym momencie to usłyszała. Ten głos. Momentalnie poczuła się, jakby coś ją zmroziło od stóp do głów, a w płucach zabrakło powietrza nie z powodu pocałunków, jakimi obdarowywał ją Colt, ale ze strachu; Selina rzadko kiedy czegokolwiek się bała. Kiedy inne dzieci obawiały się potworów spod łóżka, ona nie wolała rodziców, ale sama z nimi walczyła. Raczej ciężko było je porównać do potwora, jakim była Hekate. Selina była dzielna, była odważna, ale ta odwaga kończyła się, kiedy stawała przed obliczem swojej matki. Po tym, jak Hekate zapowiedziała swój przyjazd to spodziewała się, że w końcu nadejdzie ten dzień, kiedy ją spotka, ale nie przypuszczała, że to będzie w takim momencie, ani właśnie w taki sposób. Było to o tyle niezręczne, że obecny był również Colt i na własne oczy zobaczył koszmar, jaki dręczył ją w snach. Tak naprawdę, głęboko w środku wcale nie chciała, by odchodził, ale spróbowała się uśmiechnąć, kiedy z nią się żegnał. To naprawdę miał być miły wieczór. Miał być jej chwilą zapomnienia, ucieczką przed problemami, ale te problemy same przyszłe pod jej drzwi. Skrzyżowała ramiona na piersi i uniosła podbródek. Hekate myślała, że była słaba i naiwna, a tak naprawdę zapominała z czyjej Selina była krwi i to, że wychowała ją na własne podobieństwo. - Mów - powiedziała krótko. W środku ją skręcało gdy widziała ten jej nieprzyjemny, niby dobrotliwy uśmieszek. Wszyscy się na niego nabierali. Ale nie ona. Już nie. Starała się, by jej uśmiech wyglądał tak samo, jak i jej. - Załatwmy to szybko, bo jestem trochę zajęta - dodała oschle, bo nie miała ochoty na to, żeby rozmawiać z nią dłużej, niż to było konieczne. Ciekawiło ją jednak z czym przyszła i jednocześnie przerażało, bo na pewno nie mogło to być nic dobrego. Nic, co wiązało się z niej matką, nie było dobre. Co prawda przy niej należało uważać, ważyć każde słowo, ale nie potrafiła powstrzymać się przed bycia opryskliwą. Nie po tym, co jej zrobiła. Jej, jej siostrom - a co ważniejsze, ich ojcu.
Powrót do góry Go down
Pon 26 Paź 2020 - 2:44
Konto specjalne
Konto specjalne
Hekate Weles
Hekate Weles

DODATKOWE INFO :
Everybody wants to rule the world

#3 the places you have come to fear the most  Empty



Poczekała aż mężczyzna opuści budynek i dopiero wtedy przeniosła spojrzenie na córkę; tą, która była tak bardzo do niej podobna, a jednocześnie tak inna. Zaśmiała się perliście, gdy usłyszała słowa Seliny. - Tak się wita z matką? Chyba nie tak Cię wychowałam - powiedziała, a chociaż na jej ustach widniał uśmiech, to jej ton był lodowaty. Nie podobało jej się to, jak dziewczyna się do niej zwracała, a już na pewno nie podobała się jej taka postawa. Miała być uległa, miała być posłuszna i, przede wszystkimi, miała robić to, co jej kazała, bez zadawania zbędnych pytań i bez marudzenia. Była już wystarczająco dużym rozczarowaniem pod względem uczuciowości i tej jakże głupiej chęci akceptacji oraz miłości; Hekate nie miała ochoty do tego wszystkiego użerać się z jej humorkami i buntami. - Dobrze wiedzieć, że lubisz się otaczać ładnymi rzeczami, ale niestety widzę, że wciąż nie nauczyłaś się do nich nie przywiązywać - stwierdziła, jakby od niechcenia, zbliżając się w stronę dziewczyny. - Serce by mi się złamało, gdybyś znowu musiała się borykać ze stratą - sięgnęła w stronę córki, żeby pogładzić ją po głowie. Tak, miała nadzieję, że dziewczyna zrozumie tą delikatną groźbę i przestanie stroić swoje fochy. Nie, żeby planowała zabijać kogoś, kto był bliski sercu jej córki; gardziła tym, uznawała za słabość, jednak nie była potworem! Przynajmniej nie we własnych oczach. Chciała jednak, żeby pamiętała kto tutaj rządzi i kogo powinna się słuchać, zamiast świergotać do jakiegoś mężczyzny, który mógł w ciągu jednego mrugnięcia okiem zniknąć z jej życia. - Jednak masz rację, nie ma co tego przedłużać - westchnęła, odwracając się na pięcie i ruszając przed siebie. - Chciałam się zobaczyć najpierw z Tobą, zanim ogłoszę oficjalnie swój powrót. W końcu jesteśmy rodziną - posłała córce uśmiech, który dla kogoś, kto dobrze nie wiedział kim była naprawdę Hekate Weles, mógłby wydawać się pełen miłości. - Jestem coraz bliżej wypełnienia misji mojego życia, dzięki której będziemy niepokonani. Mam nadzieję, że kiedy przyjdzie czas, zrozumiesz dlaczego robiłam to wszystko i będziesz gotowa mi pomóc to ukończyć - wciąż się uśmiechała, tym razem jednak z rozmarzeniem, całkowicie prawdziwie, bo tylko to się dla niej liczyło - Vademecum i moc, którą miała już niebawem posiąść. Nie obchodziło ją to, że będzie musiała poświęcić swoją pierworodną córkę, że jeszcze kilka osób będzie zginąć. Wszystko to robiła w imię większego dobra, więc swoje czyny uznawała za jak najbardziej uzasadnione. - Będziemy w kontakcie, kochanie - uśmiechnęła się na pożegnanie i ruszyła w stronę drzwi. Nie, nie miała nic więcej do powiedzenia Selinie, bo przecież ta była jedynie pionkiem w jej grze. Być może gdyby była silniejsza, gdyby miłość nie zaślepiała jej wzroku, Hekate bardziej by szanowała córkę. Teraz jednak nie czuła nic w związku z tym, że zaledwie tygodnie dzieliły ją od odebrania jej życia. Tak trzeba było zrobić, to trzeba było poświęcić, żeby mogła osiągnąć swój cel, a ona nie miała zamiaru się cofać, ani poddawać. Opuściła dom córki, nawet się nie oglądając i zniknęła tak szybko, jak się pojawiła.
Powrót do góry Go down
Pon 26 Paź 2020 - 19:41
Bractwo
Bractwo
Selina Weles
Selina Weles

DODATKOWE INFO :
the line. Looking for the wrong affection; Night after night

#3 the places you have come to fear the most  Empty



Słysząc słowa matki zaczęła zgrzytać zębami. Musiała mocno powstrzymać się przed tym, by nie wywrócić niebieskich tęczówek ku górze. Wcześniej ich relacje wyglądały zupełnie inaczej. Patrzyła na kobietę z uwielbieniem, uważała za wzór. Z tych uczuć nic już nie pozostało, jedynie pogarda. - Wcale mnie nie wychowywałaś - odparła przez zaciśnięte zęby. Wychowywały ją nianie i guwernantki, a ona nawet nie kiwnęła wtedy palcem; mydliła jej oczy jedynie wieczornymi odwiedzinami, kiedy przychodziła do jej pokoju, by powiedzieć jej dobranoc i złożyć pocałunek na jej czole. Dopiera lata później odkryła prawdę, jaka chowała się za wszystkimi jej gestami, że była na tyle bezwzględna, by zabić ojca dziewczyny, co stało się właśnie na jej oczach. Nie wiedziała tego i Selina to ukrywała, ale uważała, że tak było po prostu lepiej. Hekate była nieobliczalna i nigdy nie było wiadomo, co w danej chwili zrobi, bo Selina wierzyła w to, że tak naprawdę to nie mrugnęłaby nawet okiem, jeśli musiałaby ją zabić. Nie było w niej nigdy matczynej troski i miłości, niczego takiego. Kiedy była dzieckiem bardzo pragnęła być przez matkę zauważona... jak i kochana, ale później przejęła nieco zakrzywiony pogląd Hekate na temat uczuć i zaczęła się przed nimi bronić, jednak nigdy tak naprawdę nie potrafiła tego wyplenić z siebie całkowicie, wyzbyć się ich, wyrwać sobie serca, by pozostawić jedynie zimną, lodowatą powłokę, taką samą, jaką nosiła jej matka. - On nie jest rzeczą - odparowała z mocą, a jej dłonie zacisnęły się w pięści ze złości. Ścisnęła je tak mocno, że dosłownie czuła, jak paznokcie wbijają się jej boleśnie w skórę. Czuła się niepewnie w towarzystwie Hekate i nie potrafiła się tego uczucia wyzbyć, był jedynie strach i chęć zamaskowania go. Serce by mi się złamało, gdybyś znowu musiała się borykać ze stratą. Gdy to usłyszała, paskudny dreszcz przeszedł jej kręgosłup i spojrzała na nią z nieskrywaną nienawiścią. To nie była otwarta groźba, lecz Selina wiedziała dokładnie, że o to właśnie chodziło. Jej groźby zawsze brzmiały tak, jakby były okryte warstewką troski, której na próżno było szukać. Mogła jednak jej grozić, nawet otwarcie, ale nigdy nie pozwoliłaby na to, by tknęła Colta. Nadal czuła się winna śmierci swojego ojca i wiedziała, że go zawiodła, tak jak samą siebie. Nie zdołała go uratować, bo była niewystarczająco silna. Nie miała zamiaru dopuścić, by to się powtórzyło, choćby miała to przepłacić własnym życiem. Pomimo tego, że słowa Hekate ją rozsierdziły, starała się wyglądać tak, jakby jej to nie obeszło, by nie dać jej satysfakcji; chociaż w głowie nadal tkwiło wspomnienie z jej koszmarów, dokładnie ten moment, w którym to ona zajmowała miejsce ojca i zimne ostrze przeszywało jej pierś. Zacisnęła zęby jeszcze mocniej i uniosła dumnie podbródek. Nie miała zamiaru dać się jej sprowokować. Nie jestem słaba. - Gdybyś jeszcze je miała - prychnęła pod nosem. Uczucia i Hekate to były dwa odległe bieguny. Czasami zastanawiała się nad tym, czy jej matka kiedykolwiek kogoś szczerze kochała, czy zawsze była zaślepiona pragnieniem mocy. Uchyliła się z obrzydzeniem na twarzy, gdy ta wyciągnęła rękę, by pogładzić ją po włosach. To wszystko było sztuczne. Wszystko, co robiła Hekate, było sztuczne. I raczej wątpiła w to by Hekate miała się przejmować jej potencjalnie złamanym sercem. Uśmiechnęła się sztucznie słysząc słowo rodzina. Dla niej znaczyło to tyle, co obelga, jeśli miało to związek z Hekate. - Niepokonani? O czym Ty w ogóle mówisz? - Selina była tak samo zdezorientowana jak i przerażona, choć z całych sił starała się tego nie okazać. Nie rozumiała, o co jej chodziło. A na pewno nie był oto nic dobrego, jeśli Hekate mówiła o mocy i potędze. - I w niczym Ci nie pomogę. Możesz sobie pomarzyć - niemal splunęła. Ręce zaczęły jej się trząść, więc zacisnęła je jeszcze bardziej. Naprawdę jej się to udało? Coś wspominała jej o tym, kiedy była jeszcze dzieckiem, ale nigdy nie przypuszczała, by faktycznie jej się to udało. Cokolwiek to było i cokolwiek zrobić chciała, by to osiągnąć. Nie wiedziała czego Hekate od niej chciała i jaka miała być w tym jej rola, ale naprawdę ją to przerażało. Nic jej nie odpowiedziała, czekając jedynie na to, aż wyjdzie. Selina wiedziała, że będzie gorzej i to gorzej właśnie nadeszło. W postaci jej matki. Jak tylko usłyszała zamykające się drzwi, chwyciła za szklankę z niedopitym alkoholem i cisnęła nią o podłogę. Poczuła się teraz tak, jakby coś ją przygniotło, niemal do samej ziemi, a ona nie potrafiła oddychać. Łapała łapczywie powietrze, starając się ignorować pieczenie oczu, które zwiastowało nadejście łez i usiadła na ziemi, żeby pozbierać odłamki szkła. Wszystko się popieprzyło, pomyślała, sycząc pod nosem, gdy dość gwałtownie chwyciła za jeden z nich i ten w efekcie rozciął skórę na jej palcach. Wypuściła go z ręki, ale poza tym, nie zrobiła kompletnie nic. Po prostu siedziała i płakała, nie więcej.
Powrót do góry Go down
Pon 26 Paź 2020 - 21:36
Rycerze
Rycerze
Colt Atherton
Colt Atherton

DODATKOWE INFO :
I order one drink then I drink the flood

#3 the places you have come to fear the most  Empty



Podsłuchiwanie cudzych rozmów nie było zbyt etyczne. Czasami jednak trzeba było zapomnieć o etyce, o prywatności i przestrzeni osobistej. Dlatego też Colt jedynie przez parę sekund odczuwał wyrzuty sumienia spowodowane tym, że zamiast pójść w swoją stronę i zostawić sprawę Seliny i jej matki między nimi dwoma, został pod domem. Właściwie nie byłoby to wcale złe, gdyby nie postanowił wykorzystać swoich wilczych zdolności, żeby dowiedzieć się, co się dzieje w środku. Nie, nie powinien podsłuchiwać, jednak nie potrafił się powstrzymać. Nie po tym, jak widział w jaki sposób Selina zareagowała na przybycie matki. Więc tak, to było silniejsze od niego, wywołane nie tylko ciekawością, ale także i troską, bo chciał wiedzieć, chciał się przekonać, czy dziewczyna jest bezpieczna i czy jej przerażająca rodzicielka w żaden sposób się nad nią nie znęca. Co prawda nie wiedział zbyt wiele na temat pani Weles - Selina nie wspominała od niej w ogóle, a on wolał nie pytać. Gdy jednak zobaczył ją na własne oczy, nie mógł nie przyznać, że była naprawdę przerażająca; niby uśmiechała się przyjaźnie, lecz uśmiech ten w żaden sposób nie sięgał do jej oczu. Nie był też w stanie pojąć jak to w ogóle było możliwe, że obie kobiety były do siebie tak podobne, a jednocześnie tak bardzo różne. Chociaż Selina próbowała być chłodna i wyrachowana, to było od niej ciepło i dobro, którego nie sposób było nie zauważyć. Przynajmniej Colt nie miał z tym problemu. Dlatego został, a jego oczy zabłysły w ciemności, gdy wytężał swoje wilcze zmysły, żeby usłyszeć co się działo w domu. Już po pierwszych słowach, które usłyszał wiedział, że stosunki między nimi były o wiele bardziej napięte, niż mu się wydawało. Lodowate - tak właśnie by to określił, chociaż wciąż wydawało się to być zbyt delikatnym słowem na opisanie relacji tej dwójki. Sama rozmowa jednak nie brzmiała zbyt długo i była zdecydowanie zbyt enigmatyczna, żeby był w stanie zrozumieć jej sens. Mógł jednak wywnioskować, że nie oznaczała ona niczego dobrego, a to mu się bardzo nie podobało.
Odczekał aż Hekate Weles opuści dom i zniknie z pola widzenia. Dopiero wtedy skierował swoje kroki w stronę drzwi, jednak nie tych głównych, lecz od strony tarasu. Być może popełniał błąd, jednak najzwyczajniej w świecie nie chciał zostawiać Seliny samej, zwłaszcza po tym, gdy do jego uszu dotarł dźwięk tłuczonego szkła. Zapukał w szybę, czekają aż dziewczyna pojawi się w zasięgu jego wzroku. - Wszystko w porządku? - zapytał, kiedy otworzyła. Oczywiście, że doskonale wiedział, że było bardzo nie w porządku, jednak chciał jej zostawić małą furtkę, gdyby chciała się schronić za swoją maską, udać, że nic się nie stało, a szklanka pobiła się przez przypadek. Nie chciał zmuszać jej do zwierzeń, nie oczekiwał tego. Jednak jednocześnie chciał, żeby wiedziała, że jeżeli miała ochotę się wypłakać, albo po prostu posiedzieć z kimś w ciszy, to był tutaj dla niej. - Wiem, że miałem pójść i w ogóle... - zaczął, nie do końca pewien co powinien powiedzieć. Westchnął, spuszczając głowę w dól. - Nie chciałem Cię zostawiać - powiedział w końcu, trochę ciszej, jakby mniej pewnie. Nie był pewien jak odbierze jego słowa, czy nie uzna, że uważa ją za kogoś, kto sobie z czymś nie radzi, więc być może właśnie przez to pojawiła się w jego postawie ta niepewność. Nie mógł jednak nic poradzić na to, że najzwyczajniej w świecie się o nią martwił i chciał się o nią troszczyć; nie dlatego, że była słaba, nie potrafiła sama siebie bronić, ale dlatego, że po prostu chciał. Chciał być przy niej bez względu na to czy była szczęśliwa, czy smutna, zadowolona, czy zła. - Ale jeżeli wolisz zostać sama, to wystarczy, że powiesz i już mnie nie ma - dodał jeszcze, bo przecież ostatnią rzeczą jakiej by chciał, było narzucanie się jej. Pewnie, liczył na to, że jednak go nie odprawi, pozwoli zostać, ale w żaden sposób nie byłby zły, albo nie poczułby się odtrącony, gdyby potrzebowała przestrzeni i samotności. Może nie wychodził teraz na zbyt stanowczego, być może niektórzy uznaliby go za zbyt miękkiego i poddańczego, jednak uważał, że właśnie tak powinno się postępować - dać ludziom wolność wyboru, możliwość zdecydowania, czy życzą sobie twojej obecności, czy potrzebują chwili dla siebie. Chciał dać ten wybór Selinie, jednocześnie dając jej do zrozumienia, że bez względu na to co postanowi, to i tak będzie mogła na niego liczyć.
Powrót do góry Go down
Pon 26 Paź 2020 - 22:39
Bractwo
Bractwo
Selina Weles
Selina Weles

DODATKOWE INFO :
the line. Looking for the wrong affection; Night after night

#3 the places you have come to fear the most  Empty



Selina była pewna tego, że Colt po tym, jak Hekate przyszła, po prostu sobie poszedł, wrócił do swoich spraw, więc raczej wątpiła w to, że go jeszcze zobaczy. Nie tak sobie to wszystko wyobrażała i ostatnim, czego chciała było to, by kiedykolwiek mężczyzna miał okazję spotkać się z jej matką - w przypadku Hekate mogło nie wyjść z tego nic dobrego, bo była zdolna do wszystkiego i mogła to jakoś wykorzystać, a Selina nie chciała, by spotkało go coś złego z jej winy i na samą myśl o tym czuła ścisk w żołądku. Chciała go chronić, a tak naprawdę sama na niego to niebezpieczeństwo sprowadziła. Czy mogło być jeszcze gorzej? Raczej wątpiła. Już od jakiegoś czasu w Belgrave nie było spokojnie, jednak Selina teraz już wiedziała, że ten spokój nie nadejdzie zbyt szybko, że nastały te mroczne czasy, które nie wiadomo, co im przyniosą. To, o czym powiedziała Hekate naprawdę ją przerażało i nie potrafiła w jakikolwiek zebrać myśli, przyjąć tego na chłodno i przeanalizować. Po prostu siedziała tak w bezruchu, gorące łzy moczyły jej policzki, a ona pustym wzrokiem wpatrywała się w swoje dłonie. Chciała mieć tą chwilę na odpoczynek, oderwanie się, a wizyta Hekate była jak potwarz. Rozbiła jej bańkę, przywróciła ją do rzeczywistości, która była brutalna, nie dało się od niej uciec i wymazać problemów. Brunetka nie chciała czuć się słaba i bezsilna, ale w przypadku jej matki nie potrafiła inaczej. Mogła udawać, pewnie że tak, przybierać maskę, kiedy w środku trzęsła się ze strachu, jak i z rozgniewania. Wiedziała, że nie miałaby szans na to, żeby jej się jakkolwiek przeciwstawić i jedyne co jej pozostało, to po prostu jej słuchać. Nie mogła jednak tego robić, kiedy miała krew jej ojca na rękach, kiedy jej grodziła, kiedy groziła jej najbliższym. Selina zacisnęła ręce w pięści, nie zważając na pieczenie rozciętej skóry i w tym momencie usłyszała pukanie w szybę. Nieco zdezorientowała podniosła głowę i wstała z podłogi, a jej oczom, po drugiej stronie, ukazał się Colt. Była tym naprawdę zaskoczona, bo w ogóle nie spodziewała się tego, że zostanie; z jednej strony jego widok wywołał ulgę, ale z drugiej była wręcz zażenowana tym, że widział ją w takim stanie. Znowu. Miała wrażenie, że przez większość spotkań oglądał, jak płacze. Wytarła policzki niedbałym gestem i otworzyła drzwi. Słysząc jego pytanie nie wiedziała, czy ma unieść się dumą i skłamać, czy jednak pozwolić sobie na tą chwilę słabości. Przygryzła policzek i pokręciła głową. - Chciałabym, żeby było - odpowiedziała cicho zamykając za nim drzwi. Tak naprawdę to miała ochotę po prostu siedzieć na tej ziemi i ryczeć. Z bezsilności. Tego wszystkiego było za dużo, za dużo na raz i potrzebowała chwili oddechu, żeby móc to w jakikolwiek sposób ogarnąć. Doceniała jednak to, że się martwił, że jednak został, ale również przez to, że była Seliną, uważała, że robił to niepotrzebnie. To był ten paradoks - jedna jej część chciała udawać, że wszystko jest w porządku, że da sobie radę, a druga, żeby jednak się po prostu poddała. Przecież udowodnił jej już, że nie postrzega jej jako kogoś słabego pomimo wszystkich tych chwil, kiedy pozwoliła sobie na to, żeby okazać jednak tą słabość, więc czy to byłoby takie złe, by zrobić to również teraz? Nikt się nią nigdy nie przejmował, nikt o nią nie dbał, zawsze musiała to robić sama. To było dla niej dziwne uczucie i tak bardzo obce od tego, co do tej pory znała. - Cieszę się, że jednak tego nie zrobiłeś - powiedziała, unosząc kąciki ust w smutnym uśmiechu. Wspięła się na palce, by pocałować delikatnie i z uczuciem jego usta, choć wiedziała, że to było i tak za mało, żeby wyrazić wdzięczność. Nadal jednak czuła się nieco skołowana po rozmowie z matką, rozsierdzał ją gniew, który wzbudziła, brak pomysłu na to, co ma zrobić dalej. Naprawdę chciała wejść z powrotem do ich bańki, rozkoszować się tą błogością i lekkością, jakby nikogo innego prócz nich nie było na świecie. Dlatego pospiesznie pokręciła głową, słysząc jego kolejne słowa. - Nie, nie, zostań - zaprzeczyła, obawiając się, że faktycznie wyjdzie i ją zostawi. Tak naprawdę ostatnią rzeczą, której chciała, to zostać sama. Z jednej strony może powinna dać mu odejść, może nawet przemyśleć to, czy jego znajomość z nią była bezpieczna i go nie narażać, ale zwyczajnie, po prostu, go potrzebowała. - Po prostu... relacje z moją matką są dość napięte. Nie jesteśmy w zbyt dobrych kontaktach, chociaż... to i tak byłoby duże niedopowiedzenie - westchnęła, spuszczając przy tym głowę. Praktycznie jej każde relacje z jakimkolwiek Welesem niby wyglądały zbyt dobrze. Jedynie z ojcem się dogadywała, może trochę z najmłodszą siostrą, ale i tak to nie prezentowało się najlepiej. Cała rodzina Welesów była podzielona, po prostu. - Wybacz w ogóle, że... tak to wyglądało. Naprawdę kiepsko to wyszło - skrzywiła się, bo naprawdę było jej głupio, że był tego świadkiem. Jej matka nie była najprzyjemniejsza w obyciu, no chyba, że ktoś nabierał się na jej sztuczne uśmieszki. Westchnęła ciężko pod nosem i przeszła do kuchni, żeby pod strumieniem zimnej wody obmyć skaleczenie. - Poza tym, mamy chyba jakieś drinki do zrobienia, prawda? - znowu spróbowała się uśmiechnąć, jednak naprawdę kiepsko to wyszło. Zrezygnowana opuściła kąciki ust ku dołowi i odwróciła się plecami, żeby przypadkiem nie zobaczył kolejnych łez, które cisnęły się jej do oczu.
Powrót do góry Go down
Pon 26 Paź 2020 - 23:58
Rycerze
Rycerze
Colt Atherton
Colt Atherton

DODATKOWE INFO :
I order one drink then I drink the flood

#3 the places you have come to fear the most  Empty



Trzeba było się przyzwyczaić do tego, że nie zawsze można było mieć wpływ na sytuację, tak samo jak nie zawsze można było kontrolować swoje emocje. Colt nie miał zupełnie nic przeciwko temu, że Selina była przybita, smutna czy zła, bo to wcale nie oznaczało, że jest słaba i tchórzliwa. Z jej rozmowy z matką usłyszał na tyle, żeby się domyślić jakie mają stosunki, toteż nie był w ogóle zdziwiony, widząc to jakim stanie jest dziewczyna. I nie, nie współczuł jej, nie miał zamiaru litować się nad nią. Chciał po prostu przy niej być, przytulić ją, żeby wiedziała, że nie jest sama i może sobie pozwolić na chwilę słabości, bycia bardziej wrażliwą i nie było to niczym złym. W końcu byli tylko ludźmi, prawda? Nikt nie był idealny, nikt nie był w stanie zawsze działać na pełnych obrotach i nie zawsze można było sobie ze wszystkim poradzić. Wracając zdawał też sobie sprawę z tego, że Selina może unieść się dumą, uznać, że nic takiego się nie stało i odprawić go do domu. Jednak w jej przypadku wolał niczego nie zakładać z góry i po prostu spróbować, zapytać i sprawdzić czy wszystko z nią dobrze. Westchnął słysząc jej odpowiedź, jednak nie mógłby powiedzieć, że był nią zaskoczony. - Chodź tutaj - powiedział, obejmując ją w okolicy ramion i całując w czubek głowy. Nie chciał mówić, że mu przykro z tego powodu, albo jakiś innych całkowicie nic nie znaczących frazesów, które ludzie wypowiadali, żeby podnieść kogoś na duchu, ale które koniec końców i tak nic nie działały. Zamiast tego po prostu postanowił ją przytulić, bo to był jego zdaniem najlepszy sposób, żeby okazać jej tą troskę, która go wypełniała za każdym razem, gdy na nią patrzył. Może i uważała, że niepotrzebnie się przejmował, ale i tak nie miał zamiaru sobie odpuszczać i przestać to robić; takie przejmowanie się, troszczenie i martwienie było po prostu częścią jego i najzwyczajniej w świecie nie byłby w stanie przejść obok i machnąć ręką na smutek kogoś, na kim mu zależało. A przecież na niej mu zależało i to bardzo. Rozejrzał się po pomieszczeniu nad jej głową, a do jego nozdrzy dotarł zapach krwi. Powinien wcześniej zwrócić na to uwagę, jednak bardziej skupił się na samej Selinie, niż na własnych zmysłach - Skaleczyłaś się? - zapytał, spoglądając na nią, żeby znaleźć ślady krwi, albo samą ranę. - Jak mógłbym to zrobić? I tak zostawić moją ulubioną dziewczynę? - uśmiechnął się delikatnie, palcem stukając w jej nosek. - Nigdy - pokręcił głową. Nie musiała tego mówić głośno, nawet nie musiała się przed samą sobą przyznawać, że tego potrzebuje, ale on nie miał zamiaru ani jej zostawiać, ani pozwalać, żeby musiała sama mierzyć się ze swoimi problemami. Oddał jej pocałunek, gładząc dłonią jej policzek, żeby na końcu przyłożyć czoło do jej czoła. - Idealnie się składa, bo wcale nie miałem zamiaru nigdzie iść - odpowiedział, wciąż głaszcząc ją po policzku. Nawet jakby powiedziała, że w sumie to może sobie pójść i tak by został. Bez względu na to co sobie myślała, bez względu na to, czy bała się o siebie, czy o niego, czy o cały świat, który mógł ucierpieć w starciu z jej matką, on nie miał zamiaru nigdzie iść. - Cóż, muszę przyznać, że wydaje się być naprawdę bardzo przerażająca - stwierdził, marszcząc brwi. Było w niej coś takiego, co wywoływało w nim nie tyle lęk, albo przerażenie, ale niepokój. Trochę tak, jakby znalazł się w pomieszczeniu z zupełnie nowym przeciwnikiem, drapieżnikiem, który nie stosował się do żadnych zasad i zdecydowanie nie grał fair. - Przykro mi. Chociaż wydaje mi się, że być może wychodzisz nawet na tym lepiej. Nie, żebym śmiał w jakikolwiek sposób oceniać Twoją matkę, czy coś, ale ona jest jak taki zimny, lodowy płomień, podczas gdy Ty masz w sobie prawdziwy ogień, który może rozgrzać, ale który też mógłby spopielić wszystko na swojej drodze - była dla niego właśnie kimś takim, żywym ogniem, gorącym, pełnym życia i rozjaśniającym ciemność. - To byłaby naprawdę wielka szkoda, gdyby ten jej chłód przeszedł na Ciebie - stwierdził, wodząc palcami po jej ślicznej twarzy. Może sama Selina tego nie widziała, albo wolała nie widzieć, uznając to za jakiegoś rodzaju słabość, to jej oczy były pełne ciepła, uczucia i miłości, podczas gdy jej matka była jak wykuta z kamienia. Nie, Colt o wiele bardziej wolał taką Selinę, jego Selinę i miał nadzieję, że nigdy się nie zmieni. - Przestań, przecież nic się nie stało - machnął ręką. - Zwłaszcza, że noc jest jeszcze młoda, więc można uznać, że nic straconego - mógł przecież spróbować jakoś poprawić jej nastrój, albo sprawić, żeby chociaż na chwilę zapomniała o swoich problemach, prawda? Ciężko mu było patrzeć na nią w takim stanie, bo serce mu się krajało za każdym razem, gdy widział na jej twarzy smutek. Podszedł więc do niej i przytulił ją, gdy tak stała tyłem do niego, i oparł brodę na jej ramieniu. - Albo... ja mogę Ci zrobić jakiś przepyszny truskawkowy drink, a Ty w tym czasie zamówiłabyś nam coś dobrego do jedzenia - zaproponował, pocierając policzkiem o jej policzek. - Chociaż najpierw chyba trzeba Cię opatrzyć - dodał po chwili, spoglądając na jej dłoń. - Nie, żebym brzydził się krwi, chociaż nie jestem jej tak wielkim fanem jak na przykład wampiry, ale niezbyt przyjemne by było, gdybyś dostała zakażenia - nie, to byłoby zdecydowanie niezbyt przyjemne. Jedynie problematyczne. - Dlatego najpierw rana, potem jedzenie i drinki, a potem... może obejrzymy jakiś film? Albo serial? - może i nie proponował tutaj nie wiadomo jakich atrakcji, ale nie było przecież nic złego w spędzeniu takiego spokojnego wieczoru.
Powrót do góry Go down
Wto 27 Paź 2020 - 10:38
Bractwo
Bractwo
Selina Weles
Selina Weles

DODATKOWE INFO :
the line. Looking for the wrong affection; Night after night

#3 the places you have come to fear the most  Empty



Zawsze ją to irytowało, jeśli coś wymykało jej się spod kontroli, w szczególności emocje, które zawsze tkwiły gdzieś tam w środku niej, głęboko zakopane i zamknięte na mosiężną kłódkę, by nigdy się nie wydostały. Panowanie nad emocjami było jedną z tych sztuk, które zawsze chciała posiąść i chociaż w wielu przypadkach jej się to udawało, to jednak czasami zdarzały się rzeczy, które dobitnie uświadamiały ją o tym, że nawet ona dochodziła do tej granicy, przeciągała się pewna struna, napinała się na tyle boleśnie, że sama wtedy pękała - opadały wszystkie mury, rozbijał się powstały wokół niej lód, a kłódki pękały w szwach i wszystko to, co ją bolało, co tam trzymała, się po prostu uwalniało. Nie chciała wtedy, by ktokolwiek ją oglądał, zobaczył, że jest w ogóle możliwe, by ją złamać. Dlatego nie lubiła też płaczu i nie potrafiła tego znieść, gdy ktoś patrzył na nią wtedy z politowaniem i współczuciem. Nie potrzebowała tego. Potrzebowała się podnieść, żeby ktoś ją chwycił za rękę i pociągnął w górę. Do tej pory była pozostawiona samej w sobie i w samotności lizała rany, wstawała i otrzepywała kolana, ukrywając swój ból nawet przed przyjaciółmi. Ale teraz nie musiała już tego robić, nie sama. Ta myśl była nieśmiała, jednak dość skutecznie łamała jej upór, rozpychała się, a Selina powoli się pod nią uginała. Ugięła się całkowicie w chwili, gdy Colt po prostu do niej podszedł i ją przytulił, a ona w tej chwili nie potrzebowała niczego innego, jak właśnie tego. Gdy poczuła jego ciepło i zapach, bicie jej serca zaczęło powoli zwalniać, a oddech nieco się uspokajał. Objęła go w pasie jedną ręką, nie chcąc przypadkiem ubrudzić go tą drugą. Naprawdę nie potrzebowała słów, które były po prostu zbędne i które i tak by nic nie wniosły, ani niczego nie naprawiły i była mu wdzięczna za to, że to rozumiał. Naprawdę się pomyliła, gdy podczas ich nieszczęsnej rozmowy wypomniała mu, że jej nie zna. Znał ją i rozumiał, doskonale wiedział, czego potrzebuje. Dostrzegał rzeczy, choćby najmniejsze szczegóły, na które nie wróciłby uwagi nikt inny. Dziewczyna uniosła powieki, którymi szybko zamrugała i odsunęła się, jednak tylko na tyle, żeby spojrzeć mu w niebieskie tęczówki. - Och, to nic - zapewniła nieco lekceważącym tonem. - Byłam niezbyt uważna - to było zwykłe skaleczenie, którym niezbyt Selina się aktualnie przejmowała. Ile razy sama to przecież robiła, wypowiadając magiczne formuły. Słysząc jego słowa jej buźkę rozjaśnił nieco mały, niepewny uśmieszek. - No wiesz, to byłoby bardzo nieładnie zostawiać tak swoją ulubioną dziewczynę - przytaknęła, a on nieco się poszerzył. - Mogłaby się wtedy obrazić. A chyba tego nikt by nie chciał - wzruszyła jednym ramieniem. Potarła noskiem o jego nos, gdy przytknął czoło do jej czoła, przymykając przy tym oczy. - Widzisz, jacy jesteśmy jednomyślni - odparła, a z jej gardła wydobył się cichutki chichot. Czasami ona sama potrzebowała takiej stanowczości, tego, żeby czasami ktoś się jej oparł - zdarzało się, że Selinie mogło się wydawać, że czegoś chciała ani nie potrzebowała, ale tak naprawdę było jej zwyczajnie głupio się jej do tego przyznać. Dlatego się cieszyła, że został i wcale nie miał zamiaru odchodzić, nawet jeśli udałaby, że wszystko jest w jak najlepszym porządku i nie ma się czym przejmować. Zwykle to ona miała nad wszystkim kontrolę, ale... miło było oddać ją komuś innemu i dać się o siebie zatroszczyć. - Bo taka jest - westchnęła zrezygnowana. - Taka, że nigdy nie wiesz, czy wyjdziesz z rozmowy z nią żywy, czy martwy - rzuciła z lekkim przekąsem. Niby to miało brzmieć jak ironiczny żart, ale prawda była taka, że Selina wcale nie żartowała. Hekate właśnie taka była - nosiła za sobą woń strachu, przerażenia i bezsilności. Jakby ciągnęła się od niej nieprzepasana ciemność, którą była pochłonięta i która wywoływała niepokój, nawet o własne życie. Następnymi słowami ją zaskoczył. Kruczoczarne rzęsy zatrzepotały i potrzebowała chwili, żeby odpowiedzieć. - Dość trafne określenie jak na moją matkę - przyznała z dość kwaśną miną. Zawsze jej się wydawało, że to ona była lodem, ciemnością, że to on był jej specjalizacją, a nie ogień, który potrafił rozgrzewać i rozświetlać najciemniejsze noce.  Westchnęła cicho. - Zawsze... chciałam być taka jak ona. Chłodna. Zimna. Wyrachowana... imponowało mi to, że zawsze pozostawała taka niewzruszona, wiesz? Jeszcze zawsze powtarzała, że uczucia to jest coś, czego powinno się pozbyć, wyplenić i wyrwać z korzeniami. Chyba... tą naukę niezbyt dobrze przyswoiłam - przyznała, drapiąc się delikatnie po policzku. Kto wie, może miała ten ogień w sobie przez cały czas, tylko właśnie potrzebowała kogoś, kto by go wzniecił i rozpalił? By pogodziła się z tym, że to była jej prawdziwa natura, a nie lód? I to właśnie Colt miał być tym, który miał to jej uświadomić. Zdołała się uśmiechnąć, tym razem nieco szerzej. - Mamy jeszcze zdecydowanie sporo czasu, żeby go odpowiednio wykorzystać - przytaknęła. Tak, zdecydowanie czegoś takiego potrzebowała. Nie samotności, nie planowania co dalej, tylko takiego oderwania. Chociaż na teraz, na ten jeden wieczór, żeby oczyścić swój umysł, choć przed chwilą cały jej wszechświat został zaburzony przez wizytę jej matki. Musiała przywrócić w nim porządek i spędzenie wieczora z Coltem było tutaj najlepszą opcją. Odetchnęła głęboko, gdy ją przytulił i oparła się o niego całym swoim ciałem, odchylając przy tym nieco głowę. - Uśmiechnęła się delikatnie. - Ten obiecany drink? Z miłą chęcią - tak, zdecydowanie to było coś, czego z przyjemnością by spróbowała. - Możemy coś zamówić, jeśli chcesz. Ewentualnie sami możemy coś zrobić - zaproponowała, bo przecież to też było jakieś rozwiązanie, prawda? No chyba, że Coltowi koniecznie marzyła się jakaś pizzą z dużą ilością mięsa i ciągnącego się sera. - To byłoby bardzo niepokojące, jakbyś był - zaśmiała się. Zakręciła kran i osuszyła dłoń papierowym ręcznikiem, który znajdował się w pobliżu. Normalnie użyłaby magii do tego, żeby się uleczyć, ale przy Colcie wolała tego nie robić, było to zbyt ryzykowne, a ona była na tyle mądra by tego nie robić. Musiała poratować się tradycyjnymi sposobami. - A potem pójdziemy razem spać? Myślę, że to brzmi jak idealny wieczór - powiedziała z już nieco bardziej dla siebie typowym, łobuzerskim uśmieszkiem i przekręciła głowę tak, by pocałować jego policzek. Tak, to miało dać mu do zrozumienia, że chciała, by spędził u niej całą noc. A potem został jeszcze na śniadanie. - To w takim razie pójdę po apteczkę. Wiesz, lepiej szybko się tym zająć, żeby przypadkiem jakichś wampirów nie zwabić - powiedziała i niestety, choć bardzo tego robić nie chciała, musiała wyplątać się z jego uścisku. Ale nim to zrobiła, skradła mu jeszcze małego całuska i czmychnęła do łazienki, żeby potem wrócić z apteczką i odpowiednio zająć się opatrywaniem poranionej dłoni.
Powrót do góry Go down
Wto 27 Paź 2020 - 14:17
Rycerze
Rycerze
Colt Atherton
Colt Atherton

DODATKOWE INFO :
I order one drink then I drink the flood

#3 the places you have come to fear the most  Empty



Teraz już rozumiał dlaczego tak bardzo starała się ukryć swoje uczucia, zakopując je jak najgłębiej i udając, że nie istnieją. Kiedy całe życie ktoś wmawia ci, że czarne jest białe, a białe jest czarne, to musi minąć bardzo dużo czasu, zanim sam będziesz potrafił ocenić co jest prawdą, w co warto wierzyć, a w co nie. Dlatego też Colt nie miał zamiaru w żaden sposób Seliny naciskać, ani namawiać, żeby się otworzyła, bo przecież wszystkie uczucia są dobre; miał czas, miał też (czasami) dużo cierpliwości i nie miał nic przeciwko temu, że na nią poczekać, żeby mu nie tylko zaufała, ale także sama się dobrze czuła z tym, że czasami zdarzają się jej chwile słabości. Były momenty w których słowa miały olbrzymią moc, mogły podnieść człowieka z kolan i dać nadzieję temu, który upadł, jednak czasami słowa były zbędne. Być może Colt nie wiedział wszystkiego o Selinie, ale pozwalał sobie na nieśmiałe myślenie, że wie już na tyle, żeby móc stwierdzić, czego w danej chwili potrzebuje. Wiedział, że na jakiekolwiek słowa współczucia mogłaby się unieść dumą, a nie czuł też względem niej litości; było mu po prostu przykro, że ktoś taki jak ona, posiadający tak wielkie serce, był przez całe życie tłamszony i zastraszany. Dlatego ją przytulił, oferując jej swoje ramię, na którym mogła się wesprzeć i ciepło, żeby wypełnić nim żyły i kości, po spotkaniu z królową lodu. - Nie jestem lekarzem, ani nic, ale wiesz, takie niepozorne rany czasami bywają najgorsze - powiedział, może teraz ją trochę pouczając, ale skąd niby mógł wiedzieć, że dla niej takie skaleczenia są codziennością, a rany mogłaby się pozbyć w przeciągu paru sekund? Tak, podczas jego ostatniej rozmowy z Lucy w powietrzu zawisł temat przyjaciół Faye, którzy też powinni znaleźć się na ich liście podejrzanych, ale Colt nie był w stanie dodać na nią Seliny. Pewnie był głupi i naiwny, zauroczony na tyle, żeby nie widzieć tego, co miał przed własnym nosem i ignorować wszystkie poszlaki, ale po prostu nie potrafił tej informacji do siebie dopuścić. - Dokładnie tak - pokiwał głową. - Zresztą, po prostu nie chciałbym jej tak zostawiać samej - wzruszył ramionami. To było właśnie takie proste: nie chciał jej zostawić, zwłaszcza w momencie, kiedy widział, że samotność była ostatnią rzeczą jakiej potrzebowała. - Och, naprawdę by się obraziła? Jak by mogła? Przecież jestem taki czarujący? - zapytał, robiąc smutną minkę. Tak, trochę teraz sobie żartował, chociaż uważał się za całkiem czarującego. - Wiesz, ponoć wielkie umysły myślą podobnie - uśmiechnął się do niej. Już pomijając to, że przecież przyszedł do niej, żeby spędzić z nią trochę czasu, to tym bardziej nie miał zamiaru iść, gdy potrzebowała towarzystwa. Nie musiała tego mówić na głos, nie musiała go prosić, żeby został, bo i tak by to zrobił, bez względu na to, co by od niej usłyszał. Istniała też spore prawdopodobieństwo, że jakby powiedziała, że w sumie może iść, to i tak by został. - Wow, teraz to jestem lekko przerażony - zaśmiał się, chociaż ciężko było zaprzeczyć, że matka Seliny była naprawdę straszna. Wzruszył ramionami. - Jestem całkiem niezły w rozszyfrowywaniu ludzi - powiedział. Być może to był jego wrodzony talent, a może wilcze zmysły, które potrafiły wychwycić to, co dla ludzkiego oka było niewidoczne. - Nie, żebym chciał ją obrażać, czy coś, ale taka trochę jak dementor jest - skrzywił się, nie do końca będąc pewnym, czy powinien coś takiego mówić, czy może czasem nie przesadzał. Ciężko było jednak zaprzeczyć, że pojawienie się kobiety w pomieszczeniu powodowało, że cała radość, spokój i szczęście z niego wyparowało. Tak jakby sama je wysysała, albo przeganiała, chcąc, żeby każdy człowiek był tak zgorzkniały i wyzuty z emocji jak ona. - Naprawdę się cieszę z tego, że jednak nie udało Ci się tego nauczyć - uśmiechnął się, odgarniając kosmyki z jej twarzy. - Nie może być nic przyjemnego w byciu taką jedynie skorupą człowieka, pozbawioną wszelkich uczuć, czy radości. Właściwie to trochę mi jej szkoda, bo tyle ją w życiu omija - stwierdził, bo czy to nie było wręcz nędzne półżycie, tak po prostu trwać, bez uczuć, bez emocji. Tak, Colt naprawdę współczuł jej matce, ciesząc się przy tym z tego, że Selina była całkowitą jej odwrotnością, pełną pasji, uczucia i ciepła. - Właśnie tak. Dlatego nic straconego, prawda? - pacnął ją palcem w nosek, bo nie było takiej przeszkody, której nie mogliby przeskoczyć. Jasne, pojawienie się jej matki było niedogodnością, która wywołała niezbyt przyjemne nie tylko emocje, ale także i wspomnienia, jednak już jej teraz nie było, przynajmniej w tym miejscu. Powinni to więc wykorzystać, najlepiej jak się da, a Colt postawił sobie teraz za punkt honoru, żeby jak najbardziej poprawić humor Selinie. - Jaki tylko będziesz chciała. Nawet dziesięć różnych z truskawkami mogę zrobić, jeżeli tylko mas ochotę - powiedział, cmokając ją w policzek i przytulając trochę mocniej. - Nie proponowałem samodzielnego przygotowywania czegokolwiek, ponieważ totalnie nie znam się na gotowaniu. Jednak jeśli chcesz i jeżeli będziesz mi mówić co mam robić, to możemy wybrać tę opcję - odpowiedział, ponieważ prawda była taka, że było mu dosyć wszystko jedno czy by zamawiali, czy nie. Najważniejsze, że spędzą ten czas razem. Wspólne gotowanie też wydawało mu się całkiem przyjemnym pomysłem, zwłaszcza, że nigdy jeszcze czegoś takiego z nikim nie robił. - To by było co najmniej dziwne. Jednak krew za bardzo kojarzy mi się z wampirami, a one są najbardziej bzdurnym wymysłem ludzkości - aż się wzdrygnął. Naprawdę nie szanował ani wampirów, ani tego, kto w ogóle je wymyślił, już nie wspominając nawet o ludziach, którzy w nie wierzyli. - Spać? Sen jest dla słabych, moja droga - powiedział, uśmiechając się do niej. Nie, nie miał nic przeciwko temu, żeby zostać u niej na noc. Zwłaszcza, że nie miał żadnych innych planów na spędzenie tego wieczora i nocy, niż bycie właśnie z nią. - Proszę, nie rozmawiajmy o nich, są paskudne - skrzywił się, bo ugh wampiry. Wzbudzały w Colcie tyle samo pogardy co psie dowcipy na temat wilkołaków. - Widzę, że jesteś prawdziwą profesjonalistką pod każdym względem - stwierdził z podziwem spoglądając na jej apteczkę. Naprawdę mu tym zaimponowała, zwłaszcza, że w swoim mieszkaniu miał podobną. Nie, żeby w ciągu ostatnich lat chociaż raz otworzył ją po coś więcej, niż tylko wymianę starych rzeczy, ale miał i to tylko się liczyło.
Powrót do góry Go down
Sro 28 Paź 2020 - 12:05
Bractwo
Bractwo
Selina Weles
Selina Weles

DODATKOWE INFO :
the line. Looking for the wrong affection; Night after night

#3 the places you have come to fear the most  Empty



Jako dziecko była inna. Też miała nadzieję, nosiła ją w sobie, tak samo jak była również łatwowierna, więc wierzyła również we wszystko, co mówiła jej Hekate - to przecież ona była dla niej wzorem i kimś, kim sama chciała być. Na samym początku nawinie sądziła, że być może kiedy spełni jej oczekiwania, to dostanie ten strzępek miłości, zaledwie jej okruch, ale szybko przekonała się o tym, że w świecie w którym była Hekate, coś takiego jak miłość, dobro, empatia i jakiekolwiek współczucie nie miało racji bytu. Sama starała się to w sobie stłamsić i wyplenić, uważając, że to była niepotrzebna ludzka słabość, która była w zupełnie niczym nieprzydatna, udawała, że tak naprawdę nikogo nie potrzebuje i jest samowystarczalna. Prawda była jednak taka, że to było trochę takie kłamstwo, które powtarzane wiele razy sprawiło, że sama zaczęła w nie wierzyć. Potem zdarzały się takie chwile jak ta, pojawił się Colt, którzy poddał wątpliwościom wszystko, co do tej pory znała i w co wierzyła. To było dziwne i nieznane, grunt, po którym stąpała bardzo niepewnie. Na pewno jeszcze zajmie to trochę czasu, nim poczuje się w pełni komfortowo z tym, że pozwalała sobie na taką słabość i przestanie myśleć o tym, że to było coś złego, a ona powinna być na tyle silna, by samej sobie ze wszystkim poradzić, a nie szukać wsparcia u kogoś innego. Czy w ogóle kiedykolwiek podejrzewała, że ich relacja rozwinie się w taki sposób, że tak bardzo zajdzie jej za skórę, że będzie robiła rzeczy, które wcześniej były dla niej całkowicie niemożliwe? Że kogoś do siebie dopuści i to tak szybko? Opuści gardę i pozwoli dojrzeć tę wrażliwszą część siebie, którą tak przed wszystkimi ukrywała i ją chroniła? Oczywiście, że nie. Zakochiwać się w nim taż nie planowała, a jednak los miał dla niej całkowicie inne plany. - Nic mi nie będzie, Colt. Naprawdę nie musisz się mną przejmować. Twarda ze mnie sztuka, pamiętasz? - zapewniła, bo dla niej to naprawdę nie było nic takiego. Nie była płaczliwą dziewczynką, która panikowała z powodu skaleczenia albo małego draśnięcia, ani też nie brzydziła się krwi. Była już na to całkowicie uodporniona i nie robiło to na niej żadnego wrażenia. Dobrze, że jednak nawet nie wiedziała, co aktualnie Coltowi po głowie chodziło i że również należała do grona podejrzanych osób, które mogły należeć do Bractwa. Co prawda Selina podejrzewała, że jakby Colt się dowiedział, to byłby koniec wszystkiego, ale patrząc na to, że był wilkołakiem, sprawa wyglądała jeszcze gorzej, niż jej się wydawało. Wtedy na pewno stałoby się to, co przepowiadała jej matka. Uśmiechnęła się dość niepewnie. - Wiesz... ona też nie chciałaby być teraz sama - wyznała nieco drżącym głosem, czując przy tym mały ścisk w żołądku. Dla niej to było duże wyznanie i dawniej na pewno nie przeszłoby jej nawet przez gardło. - Czarujący? To nie byłoby czarujące gdyby ją tak zostawił - prychnęła pod nosem, odrzucając przy tym włosy. Oczywiście, tylko się z nim droczyła, żeby nie było! - Wcale mnie to nie dziwi szczerze mówiąc - odparła z uśmiechem. Sposób ich myślenia był podobny, tak jak oni sami byli do siebie podobni, więc nie było to zaskakujące, że rozumieli swoje potrzeby. Tylko, że dla Seliny Colt na zawsze pozostanie już takim słońcem, które rozgrzewało i którego promienie odganiały wszelką ciemność, a ona była mrokiem, księżycem, który patronował nocy w towarzystwie gwiazd. - No udało mi się zauważyć - odparła, marszcząc przy tym nosek ze znaczącym uśmiechem. Tak, jemu udało się też również dość szybko rozszyfrować, choć była pewna, że nie było to możliwe, by ktoś był w stanie dostrzegać pewne niuanse o niej samej, których inni w ogóle nie zauważali i które starała się tak skrzętnie ukryć. - Zdecydowanie powinieneś - kiwnęła głową z dość kwaśną miną. Tylko głupiec nie bałby się Hekate Weles. Brunetka co prawda wierzyła, że kiedyś znajdzie w sobie na tyle odwagi, by przestać się jej bać i stawić czoła, ale niestety, ich spotkanie było kolejnym dowodem na to, że na tym polu również zawiodła. - Raczej trochę bardzo. Przy tym... jest bardzo władcza. A ludzie i tak nabierają się na jej słodkie słówka - wywróciła błękitnymi tęczówkami ku górze. Uwaga Colta była bardzo trafna. Ale Selina kiedyś też była jak wszyscy ci ludzie - zaślepiona i we wszystko jej wierzyła, a wszystko przez to, że była jedynie dzieckiem, które pragnęło miłości i uwagi matki. Słysząc jego słowa uśmiechnęła się ciepło, pocierając zaczepnie noskiem o jego nos. - Przyjemnego na pewno nie. Ale jeśli spojrzysz na to z innej strony, nie ma wtedy niczego, co mogło by Cię złamać - powiedziała cicho, a w jej głosie dało się dosłyszeć nutę smutku. Musiała przyznać, że tego akurat jej zazdrościła  Selina chciała być niezłomna, chciała być drapieżnikiem i kimś, kogo nic nigdy nie dotknie, nie wzruszy ani nie złamie jej serca. Bo pewnie, mogła udawać, że taka jest, ale czy taka naprawdę była? Coraz częściej przekonywała się o tym, że nie, a to, czego potrzebowała przez całe życie to było odrobinę ciepła i miłości, której nigdy od nikogo nie dostała, a którą próbowała tak bardzo kiedyś zdusić. - Zdecydowanie nie - pokręciła głowę i stanęła na paluszkach, by wargami dosięgnąć jego ust i go delikatnie pocałować. Przy Colcie naprawdę tak się czuła - jakby mogła poradzić sobie dosłownie ze wszystkim. Świat ją przygniótł, była zrozpaczona, ale wystarczyło jej go zobaczyć, by nieco podnieść się na duchu, a uśmiech błąkał się po kształtnych ustach. - Aż dziesięć? To chcę. Chyba będę miała wystarczającą ilość truskawek do nich - tak, Seliny nie trzeba było długo na takie coś namawiać. Miała dość dobrych trunków, a w jej lodówce nigdy truskawek nie brakowało. Pomijając jedynie fakt, że miała bardzo słabą głowę i po tych dziesięciu drinkach było prawdopodobieństwo, że wyląduje gdzieś pod stołem w salonie. - To dobrze, że ja się znam - uśmiechnęła się, szczerząc przy tym ząbki. - Wszystkiego Cię nauczę i o wszystkim Ci powiem. Tylko musiałbyś powiedzieć na co masz ochotę - zapewniła, cmokając go nos. Nie miała nic przeciwko zamawianiu jedzenia, ale pomyślała, że może fajnie by było coś wspólnie przyrządzić; niby nie było to nic takiego, ale wydawało jej się, że to byłoby to całkiem przyjemną formą spędzenia czasu. Trochę jak taka mała, domowa randka? Coś w tym stylu. - No ja tam zawsze wolałam wilkołaki od wampirów, szczerze mówiąc - odparła, wzruszając przy tym ramionami, bo przecież skąd mogła wiedzieć, że jednego z nich miała obok siebie, prawda? No i pomijając fakt, że w Belgrave grasowały prawdziwe wilkołaki, to i tak wolała je od wampirów. Wampiry były po prostu słabe. - Och, czyli mówisz, że nie będziemy spać... - łobuzersko się uśmiechnęła i poruszyła znacząco brwiami. Tak, zdecydowanie Selina nie miała nic przeciwko również temu. Poza tym, musieli dokończyć to, co przerwała im Hekate, prawda? Hehe. Posłała mu buziaczka, kiedy tak się skrzywił, gdy wspomniała o wampirach i zabrała się za opatrywanie swojej rany. Sięgnęła po buteleczkę z wodą utlenioną i zaczęła przemywać okaleczoną skórę na palcach, żeby ją odkazić. Wzruszyła ramionami. - Nie zaprzeczę - odparła nonszalanckim tonem i gdyby w tej chwili mogła, to zapewne w typowym dla siebie geście, odrzuciłaby włosy na plecy. - Poza tym, lubię zawsze wszystko robić porządnie, a nie na odwal, nawet jeśli to tylko zwykłe opatrywanie rany - odparła ze wzruszaniem ramion. Co prawda apteczka tak naprawdę nie była jej potrzebna, bo zawsze używała magii leczącej, to jednak trzeba było zachować pozory, prawda? No i poza tym, uważała, że apteczka powinna być w każdym domu, na wszelki wypadek, bo przecież zawsze mogłoby coś się stać nie jej, ale komuś innemu, prawda?
Powrót do góry Go down
Sro 28 Paź 2020 - 19:22
Rycerze
Rycerze
Colt Atherton
Colt Atherton

DODATKOWE INFO :
I order one drink then I drink the flood

#3 the places you have come to fear the most  Empty



Nie było nic dziwnego w tym, że Selina jako dziecko była spragniona miłości i uwagi matki. W końcu to było normalne wśród dzieci, tak samo jak wiara w to, że rodzice zawsze cię obronią i jesteś bezpieczny w tym swoim małym światku. Dopiero potem, z czasem, człowiek zmieniał się pod wpływem otoczenia, innych ludzi, przesiewając całą swoją wiedzę na temat świata i stwarzając samego siebie od podstaw. Colt wiedział, że Selina była nie tylko ostrożna w okazywaniu uczuć, czy obdarzaniu innych zaufanie, ale też że nie postawiła tych wszystkich swoich murów obronnych bez powodu. Teraz na własne oczy mógł się przekonać kto był za to odpowiedzialny. Wiedział też, że pewnie jeszcze dużo czas zajmie jej oswojenie się z tym, że uczucia nie są złe, nie zawsze muszą oznaczać słabości, wręcz przeciwnie. Westchnął ciężko, kręcąc przy tym głową. - Oczywiście, że pamiętam. To jednak nie oznacza, że nie mam zamiaru się Tobą przejmować - odpowiedział jej. Mogła tego nie chcieć, mogła też uważać, że to zbędne, bo przecież sama sobie doskonale daje radę, ale to nie zmieniało faktu, że się nią przejmował i miał zamiar dalej to robić. Dla niego nie było to ani niczym niezwykłym, ani też nie sprawiało mu to jakiś wielkich trudności - wbrew przeciwnie. Takie troszczenie się o nią było jedną z tych rzeczy, które przychodziły mu tak naturalnie, że nawet się nad tym nie zastanawiał. I tak, wciąż myślał o tym, czy faktycznie powinien ją wpisać na listę podejrzanych o przynależność do Bractwa i jak głupio postępował, nie robiąc tego. Wiedział też, że Lucy nie poruszy tego tematu, a dla niego ta decyzja była jedną z tych, których nie chciał podejmować. - W takim razie całe szczęście, że nie jest - uśmiechnął się. - I nie musimy się nawet zastanawiać co by było, gdyby musiała sama zostać - dodał, ściszając trochę głos. Nie, nie było nawet takiej opcji, żeby ją zostawił. - Oczywiście, że tak - wywrócił oczami. - Dlatego właśnie jest czarujący, bo by tego nie zrobił - wytłumaczył, wzruszając ramionami. - I z wielu innych powodów - uśmiechnął się półgębkiem. Rzecz jasna nie był wcale zapatrzony w siebie, ani też nie uważał siebie za jakiś chodzący ideał, jednak nie był znowu taki najgorszy, prawda? - Niektóre rzeczy są po prostu zbyt oczywiste, żeby mogły dziwić kogokolwiek - zaśmiał się. Zdecydowanie byli do siebie podobni, pod wieloma względami; natomiast w tych kwestiach, w których się różnili, można było powiedzieć, że wzajemnie się uzupełniali. A chociaż Selina mogła uważać Colta za słońce to tak naprawdę miał o wiele więcej wspólnego z nocą i ciemnością, niż mogło to się jej na pierwszy rzut oka wydawać. - To taki wiesz... mój wrodzony talent - machnął ręką, jakby to było czymś zupełnie nieistotnym i całkowicie zwyczajnym. Był dobrym obserwatorem, a dodając do tego wszystkie dosyć mocno wyostrzone zmysły... Nie, nie było zbyt ciężko zauważać tych drobnych szczegółów w jej zachowaniu, czy postawie, które tak bardzo chciała ukryć, albo nawet nie myślała, że je robi. - I jestem - przytaknął. - Całe szczęście, że ten cały chłód, który ze sobą wniosła, a który mrozi krew w żyłach, zniknęła tak szybko, jak tylko znalazłem się obok Ciebie - powiedział, obejmując ją w pasie i składając pocałunek na jej ustach. Ciężko było zaprzeczyć, że jej matka była przerażająca, jednak w jej córce nie było nic takiego. Pewnie, może i też jej obecność, jej bliskość powodowała, że wstrząsały nim dreszcze, ale te były zdecydowanie przyjemniejsze. - Ludzie często nabierają się na słodkie słówka, bo to jest coś co chcą usłyszeć. Ci, którzy potrafią manipulować mają więc wolną rękę - stwierdził. Colt doceniał silne i władcze charaktery, jednak był zdecydowanie przeciwko manipulowaniu innymi, albo wykorzystywaniem ich. - Niby tak, ale wtedy też nic nie może dać ci radości. Coś za coś, prawda? - wzruszył ramionami. Czasami warto przecież było zaryzykować, narazić się i odsłonić, skoro można było mieć szansę na zdobycie czegoś więcej. Przynajmniej on właśnie z takiego założenia wychodził. Dlatego jeżeli nawet to, co było między nimi, miało się skończyć jego złamanym sercem, to niech i tak będzie. Najważniejsze było to, co pomiędzy, to jak wyglądała ta droga i to, co dzięki temu mieli, bo właśnie to się najbardziej liczyło. Nie zazdrościł więc Hekacie i nigdy by nie chciał być jak ona, tą skorupą, zimną i bez uczuć. Chociaż pewnie byłby w stanie być chłodnym w obyciu, bywał nie raz taki, gdy sytuacja tego wymagała, to koniec końców zdecydowanie bardziej wolał narazi siebie na złamanie, niż przeżyć puste życie. Uśmiechnął się, oddając jej pocałunek i przejeżdżając dłońmi wzdłuż jej boków. Nie, ten wieczór nie był stracony, nawet tak naprawdę się jeszcze nie zaczął. - Noooo... może nie dziesięć? Nie wiem czy tyle znam - podrapał się po karku, bo szczerze mówiąc tak tylko powiedział. - Jednak jeżeli chcesz, a moja własna wiedza skończy się na mniejszej ilości, to znajdę dodatkowe, żeby dobić do dziesiątki - dodał szybko, bo przecież nie mógł jej teraz zawieść, zwłaszcza, że przecież obiecał. I nie musiała się martwić, bo chociaż on mógłby wypić dziesięć drinków i nie mieć nawet małego szumu w głowie, to doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że przeciętny człowiek mógłby nie podołać. Dlatego też Selina dostanie drinki z mniejszą niż zwykle ilością alkoholu. - Doskonale - skinął głową z uśmiechem na ustach. - Na co ja mam ochotę? - zapytał, a jego uśmiech stał się o wiele bardziej drapieżny. Wyciągnął rękę, żeby przyciągnąć ją do siebie. Podniósł ją lekko do góry i posadził na blacie kuchennym. Nachylił się w jej stronę tak, że jego usta znalazły tuż obok jej ucha. - Co jeśli bym powiedział, że mam ochotę na Ciebie? - wyszeptał, muskając ustami płatek jej ucha. Nie, żeby miał zamiar się z nią droczyć, albo prowokować, ale jej matka w czymś im przeszkodziła, prawda? Odsunął się trochę, opierając dłonie na jej tali. - Jednak jeżeli chodzi o jedzenie, to jestem naprawdę niewybredny. O ile w grę nie wchodzą żadne sałatki - powiedział, uśmiechając się niewinnie. Był w stanie zjeść wszystko co nie było samymi warzywami i pizzą hawajską. Taki właśnie prostym w obsłudze człowiekiem. Oczywiście pod względem posiłków. - Wampiry są takie bez sensu. Niby martwe, ale żywe? Takie z nich zombie, które zamiast mózgów piją krew - wywrócił oczami. Gdzie tu sens, gdzie logika? Wilkołaki były o wiele lepsze i to z naprawdę wielu różnych powodów. Chociażby takich, że sam Colt był jednym z nich. - Po co tracić czas na sen, skoro jest tyle ciekawych rzeczy do robienia - stwierdził, odwzajemniając jej uśmieszek. Tak, zdecydowanie było o wiele więcej sposobów na spędzenie nocy, niż takie zwyczajne spanie. Przyglądał się, jak opatrywała sobie ranę. - Perfekcjonistka w każdym calu - odpowiedział, nie spuszczając z niej wzroku. Właściwie to nie spodziewał się po niej niczego innego. Była opanowana, konsekwentna i do tego nie pozwalała sobie na żadne potknięcie. Z drugiej jednak strony... dobrze wiedział, że była też pełna chaosu, który tylko czekał, żeby go uwolnić. - Masz może jakieś wino? To zawsze dobry dodatek podczas robienia jedzenia - nie, żeby często robił jakieś jedzenie, ale gdy już tego dochodziło, to zawsze musiał mieć przy tym pełen kieliszek.
Powrót do góry Go down
Czw 29 Paź 2020 - 19:08

Sponsored content

#3 the places you have come to fear the most  Empty



Powrót do góry Go down
 Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 

Strona 1 z 2Idź do strony : 1, 2  Next


Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: 
MIASTO
 :: NOWE MIASTO :: STARFALL AVENUE :: #601
-

Forum stworzone na podstawie serialu The Order - opisy uniwersum zostały opracowane z wykorzystaniem informacji z serialu. Styl oraz grafika są dziełem administracji. Część kodów na forum jest zaczerpnięta ze stron CCCrush + Terrible.