"
I give my life to the cause.




Selina Weles
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down
Bractwo
Bractwo
Selina Weles
Selina Weles

DODATKOWE INFO :
the line. Looking for the wrong affection; Night after night

Selina Weles Empty





Selina Weles
ft. Elizabeth Gillies

Silence. Subservience. Observance.


Wrexham, Walia
26/07/1995
25 lat
164 cm
Starfall Avenue
przyszła pani prawnik
panna



historia

Czy bycie dzieckiem Hekate Weles było tak złe, jak mogłoby się wydawać? Nie. Była normalną matką, przynajmniej na początku. Wtedy, kiedy sięgam pamięcią do moich wczesnych lat dzieciństwa nie przypominam sobie, by działo się coś niepokojącego - była kochająca, rozpieszczała mnie, choć zwykle nie miała dla mnie zbyt wiele czasu. Tato również był pochłonięty swoją pracą, więc opiekowały się mną nianie, a w późniejszym czasie guwernantki. Chociaż doskwierała mi ich nieobecność, to nie mogłabym zaprzeczyć, że w tamtym czasie byłam najszczęśliwszym dzieckiem na świecie; dawali mi wszystko, czego tylko bym sobie nie zażyczyła, niczego mi nie brakowało. Najdroższy i największy domek dla lalek? Kucyk? Najdroższe i najładniejsze ubranka? Wszystkie marzenia małej dziewczynki były spełniane, co do każdego. Jednak dla mnie najważniejszym momentem w ciągu całego dnia były te chwile, które spędzałam z moimi rodzicami; kiedy jedno z nich przychodziło do mnie wieczorną porą, czytało mi bajki na dobranoc, śpiewało mi kołysanki. Choć nie spędzali ze mną zbyt wiele czasu to naprawdę czułam, że mnie kochali, troszczyli się o mnie. Matka zawsze patrzyła na mnie z czułością, gładziła moje loki w kolorze gorzkiej czekolady i mówiła, że jestem jej największym skarbem na świecie. Wierzyłam jej. Wtedy naprawdę jej wierzyłam, że mnie kocha, że byłaby w stanie zrobić dla mnie wszystko. Że była zdolna do czegoś takiego jak miłość. Jak bardzo mogłam się wtedy pomylić.

Z biegiem lat pragnienie zwrócenia na siebie jej uwagi, zaimponowania jej, wzrastało. Chciałam być taka jak ona, była dla mnie wzorem do naśladowania i wtedy jeszcze nie dostrzegałam niczego, co wzbudzałoby mój niepokój.  Dobrze się uczyłam, chodziłam na dodatkowe zajęcia, miałam dodatkowe lekcje z gry na pianinie i szermierki. Moja matka lubiła ludzi ambitnych i we mnie też to zaszczepiła. Bardzo starałam się o jakiekolwiek pochwały od niej, o odrobinę aprobaty. Trwało to tak pewien czas, dopóki nie skończyłam szesnastu lat. Moje starania opłaciły się, zostały wynagrodzone, bo przygarnęła mnie pod swoje skrzydła, zdradziła mi tajemnicę o tym, kim naprawdę była i czym była nasza rodzina, dlaczego tak rzadko bywała w domu. Na początku wydawało mi się to dość surrealistyczne, że jednego dnia moja mama była dla mnie zwykłą, zapracowaną kobietą, a następnego dowiedziałam się o tym, że magia istnieje i że należę do jednej z elitarnych, starodawnych rodzin, które należały do Bractwa Niebieskiej Róży, o którym krążyły miejskie legendy, a moja matka była jego głową, Wielkim Magiem. Wtedy powiedziała mi, że chciałaby, bym do nich dołączyła po tym, jak skończę osiemnaście lat. Dlatego uczyła mnie i szkoliła, chociaż było to powszechnie zabronione, ale ona się tym nie przejmowała; chciała, bym była lepsza od innych, a ja, że  byłam pilną uczennicą, nie sprawiało mi to zbyt wielkich trudności. Wtedy naprawdę czułam, że coś dla niej znaczę, że jestem dla niej ważna, o co moje dwie młodsze siostry były zazdrosne, bo również próbowały zabiegać o jej uwagę, a poświęcała ją mi. Nigdy nie byłyśmy tak sobie bliskie i dopiero wtedy zaczęłam zauważać coś, czego nie byłam w stanie dostrzec na samym początku - pewne szaleństwo, pragnienie, które jarzyło się w jej ciemnych oczach coraz jaśniejszym blaskiem. Coś, co czasami powodowało, że czułam zimny dreszcz, który przebiegał mój kręgosłup.

Na samym początku ignorowałam to, bo uważałam, że być może mi się po prostu przewidziało, mogłam zawsze źle interpretować jej zachowanie. Intuicja jednak podpowiadała mi, że coś było nie tak, wysyłała mi ostrzegawczy sygnał, zapalała się czerwona lampka. Cały czas opowiadała mi o mocy, o potędze, o tym, co by się stało, gdyby była w stanie posiąść ją całą. O tym, że od wielu lat szuka czegoś, co mogłoby jej ją dać. Nie mówiła jednak o tym, co to dokładnie było. Powiedziała mi dopiero później o tym, że szuka czegoś, co nazywa się Vade Maecum, że jest podzielone na kilka części, a ona podąża za ich śladem, by je odnaleźć i złożyć w całość. Nie wiedziałam jednak ile tych części było i jakie już zdobyła - zbyt bałam się tego, by o to zapytać. Jej obsesja wzrastała, a wkrótce zbliżał się moment, kiedy miałam pójść na studia, a także mój test na to, czy zostanę członkiem Bractwa, czy też nie; nie bałam się jednak o to, czy dostanę zaproszenie, bo byłam pewna, że trafi w moje ręce. Nie z tego powodu, że moja matka obejmowała pozycję Wielkiego Maga, ale dlatego, że sama bardzo się o to starałam, a wiedziałam też, że Bractwo lubiło ambitnych ludzi. A ja byłam ambitnym człowiekiem, może czasami aż za bardzo.

Jak się spodziewałam, test nie stanowił dla mnie żadnego problemu i zostałam przyjęta do Zamkniętego Bractwa Niebieskiej Róży. Przez to, że wcześniej nauczała mnie moja matka od pozycji Akolity w pół roku byłam w stanie przejść na poziom Magistratusa. Wkrótce to ja sama nauczałam innych, jakoś udawało mi się pogodzić Bractwo ze studiami, które też do najłatwiejszych nie należały, ale nie był to dla mnie problem, bo lubiłam się uczyć, a jakąkolwiek wiedzę pochłaniałam jak gąbka. Poza tym wszystkim prowadziłam typowe, studenckie życie: chodziłam na imprezy, wplątywałam się w niezobowiązujące romanse, bo na poważne związki nigdy nie miałam jakoś czasu. To pozwoliło mi w pewnym stopniu oderwać się nieco od myśli o mojej matce, która coraz bardziej obsesyjnie mówiła o mocy, pożądała jej, a czasami, gdy jej słuchałam, jej paplanina zahaczała już o szaleństwo. Widziałam, jak coraz bardziej pochłaniała ją ciemność, a ja nie mogłam zrobić nic, by ją z niej wyciągnąć. Pomimo tego jednak nigdy nie pomyślałabym, by posunęła się do rzeczy, jaką było zabójstwo... do którego się przyczyniła. I właśnie wtedy skończyło się wszystko. To był początek końca.  

Prawdę mówiąc, gdy teraz o tym myślę to chce mi się wymiotować. Na początku sądziłam, że być może mam zwidy i coś mi się przewidziało, jednak tak wcale nie było - zaczęło się od tego, że złożyłam moim rodzicom niezapowiedzianą wizytę. Gdybym tego nie zrobiła prawdopodobnie o niczym bym się nie dowiedziała, a jednak… wszystko zobaczyłam. Przyjechałam do mojego rodzinnego domu, ale zamiast otworzyć kluczem drzwi, użyłam do tego zaklęcia. Nie wiedzieli nawet o tym, że tam się pojawiłam. W domu było pusto, naszej gosposi nie było, moich młodszych sióstr również; moich rodziców znalazłam gabinecie ojca. Przez uchylone drzwi udało mi się wszystko zobaczyć, chociaż teraz wolałabym wymazać ten obraz z pamięci. Właśnie wtedy wszystko runęło, fundamenty się zawaliły, grzmotnęły z łoskotem o ziemię. To zapoczątkowało koszmary, które od tamtego momentu zaczęły dręczyć mnie w nocy, wywoływało strach, złość i przerażenie - a ja nie bałam się nigdy niczego. Niczego ani nikogo, poza moją własną matką.

Widziałam to, jak przyciągnęła mojego ojca do siebie za rękę, tworząc tym samym aurę miłosnego uścisku, chociaż wiedziałam, że wcale takim nie był. Widziałam, jak sięgnęła po mały nożyk do otwierania listów, który leżał na jego zawalonym papierami biurku. Jak wbiła ostry metal prosto w jego serce, a potem go przekręciła. Widziałam, jak mojemu ojcu zaczęła toczyć się krew z ust, jak pada na ziemię, a moja matka uśmiecha się szaleńczo.

Po tym uciekłam. Bałam się tego, że jeśli bym tam została, to mnie też by zabiła  - ale nie mogłam przecież o tym nikomu powiedzieć. Nikt nie mógł się o tym dowiedzieć, nie mogłam powiadomić o tym moich sióstr, musiałam samą z tą wiedzą żyć. Musiałam wziąć się w garść, chociaż nie potrafiłam. Cały czas zadawałam sobie pytanie, dlaczego to zrobiła i co to miało na celu, a przecież nie mogłam jej o to zapytać, a udawanie przed nią tego, że o niczym nie wiem przychodziło mi cholernie ciężko, chociaż jej rola załamanej wdowy wychodziła wręcz śpiewająco i byłam pewna, że nikt nigdy nie podejrzewałby jej o to, że wpajała wszystkim wierutne kłamstwo, kłamała w żywe oczy mówiąc, że to była napaść; wszystko z największą dokładnością zaplanowała.  Ja nie potrafiłam ukryć rozpaczy, która rozdzierała moją duszę, wszechogarniającego smutku, ale z biegiem czasu pojawiło się coś innego - gniew, mój sprzymierzeniec, który był powodem do tego, że poprzysięgłam sobie na własne życie, że powstrzymam ją przed czymkolwiek co chciała zrobić. Że będę silniejsza od niej i sprytniejsza, że przechytrzę ją jej własnymi sztuczkami. Było to jednak o tyle trudniejsze, że była kimś, kto mnie przerażał, kimś, kogo się bałam, była twarzą, która pojawiała się w każdym moim koszmarze. Byłam jej jednak za coś wdzięczna. I tylko za to, chociaż równie dobrze mogło to być przekleństwem.  

Dała mi dumę, obciążyła mnie ambicją. Nauczyła mnie, bym nie pokłaniała się nikomu; bym była twarda i silna. Bym nie polegała na nikim. Tego, że miłość była krucha, kapryśna i surowa. A ja byłam dobrą uczennicą. Być może za dobrą. Wychowała mnie na swoje podobieństwo, tylko nie pomyślała, że to może obrócić się przeciwko niej.


ciekawostki

🌕 zwykle nosi się elegancko i dużą uwagę przykłada do swojego wyglądu; rzadko kiedy uświadczysz ją w wytartych dżinsach, porozciąganym t-shircie czy jakimś dresie. Najbardziej lubi ubierać sukienki albo plisowane spódniczki, a czarna kreska na górnej powiece i pomalowane usta to nieodłączny element jej wizerunku;
🌕 niska z niej osóbka, więc lubi dodać sobie kilka centymetrów butami na obcasie, a bieganie w szpilkach opanowała do perfekcji;
🌕 czerń i biel to jej ulubione kolory, a kwiatami lilie, również białe;
🌕 znacznie bardziej preferuje ciemną noc od świetlistych poranków; jest to dla niej taki specjalny czas, podczas którego wszystko odczuwa się bardziej intensywnie niż za dnia; bardzo lubi wtedy wychodzić na swój taras ze szklaneczką dobrego alkoholu w dłoni i wpatrywać się w księżyc, a jeśli tego nie robi i nie musi wcześnie wstać następnego dnia, spędza ten czas w knajpach albo barach...
🌕 ale żadna z niej alkoholiczka! Po prostu lubi pić dobre drinki. I tak bardzo jak lubi dobre drinki, równie szybko się upija. Ale nie pije też byle czego, no szanujmy się;
🌕 Selina lubi śpiewać (a wychodzi jej nawet lepiej, niż dobrze), ale nikt o tym nie wie. Zwykle to robi pod prysznicem, ale jak już będzie wystarczająco pijana i jest jej obojętne, że ktoś mógłby ją usłyszeć to jedną z jej ulubionych rozrywek jest śpiewanie karaoke;
🌕 dość łatwo jest poznać, że jest jej źle w życie - pije wtedy czystą, której nienawidzi i upija się nią w zastraszająco szybkim tempie;
🌕 normalni ludzie na uspokojenie piją zieloną herbatę, jakieś meliski i inne zielska; Selina zaś zamiast tego ukradkiem popija dobrą i drogą whisky z piersiówki, którą zawsze ma przy sobie. Trzyma ją zazwyczaj w torebce albo w wewnętrznej kieszeni płaszcza;
🌕 jest wielką wielbicielką truskawek w każdej postaci. Czy to miałaby być sama truskawka zanurzona w płynnej czekoladzie, truskawkowy deser z mascarpone czy też koktajl z truskawek(również ten alkoholowy!). Potrafi się nimi wręcz zajadać i nigdy nie brakuje ich u niej w domu;
🌕 nienawidzi płakać i bardzo pilnuje się, by tego nie robić, w szczególności przy innych. Dla niej samej jest to oznaka słabości, a nie chce być uważana za słabą; nie chciałaby, by inni myśleli, że cokolwiek jest w stanie ją złamać;
🌕 nigdy nie zainteresowałaby się mężczyzną, który byłby słabszy od niej; nie zadowala się byle czym, lubi facetów, którzy emanują pewnością siebie, przebiegłych i charakternych, tak jak ona sama;
🌕 Selina dostała swoje imię zupełnie nieprzypadkowo - sama je sobie przyniosła, pojawiając się na świecie podczas jednej z lipcowych nocy, kiedy na niebie widniała pełnia księżyca. U Welesów istniała tradycja, która mówiła, by nazywać wszystkie dzieci imionami znaczeniowymi, pochodzącymi z gwiazdozbiorów, nazwami planet czy wywodzącymi się z mitologii;
🌕 korzenie jej rodziny sięgają Rosji, ale od kilkunastu pokoleń Welesi zamieszkują tereny Walijskie. Jedynie Hekate wyłamała się, przeprowadzając się do Stanów wraz ze swoim mężem i ówcześnie małą Seliną; było to wtedy, gdy objęła stanowisko Wielkiego Maga;
🌕 aktualnie jest na ostatnim roku prawa i pracuje jako stażystka w kancelarii poza miastem; wcześniej studiowała psychologię z której zdobyła tytuł licencjata;
🌕 przez pierwszy rok nauki na uniwersytecie Selina mieszkała na kampusie, ale wraz z rozpoczęciem drugiego roku rodzice kupili jej dom w jednej z bogatszych dzielnic Belgrave;
🌕 najbardziej na świecie nie przepada za trzema rzeczami - rodzynkami w serniku, ludzką głupotą i własną matką.


BRACTWO
MAGISTRATUS


Powrót do góry Go down
Sob 15 Sie 2020 - 17:42
Konto specjalne
Konto specjalne
Belgrave
Belgrave

Selina Weles Empty




akcept!




WITAJ NA NASZYM FORUM!

Twoja karta została akceptowana, więc możesz śmiało przystąpić do tworzenia swojego tematu w relacjach, informatorach oraz kalendarzu. Dodatkowo, na powitanie, otrzymujesz 35 Punktów Nauki, które możesz od razu wykorzystać do rozwinięcia umiejętności, a także 25 Punktów Aktywności!


MIŁEJ ZABAWY!

Powrót do góry Go down
Sob 15 Sie 2020 - 18:05
 Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 

Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» Selina Weles
» Selina Weles
» Selina Weles
» Selina Weles
» Selina > Colt

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: 
BAZA DANYCH
 :: KARTOTEKI :: BRACTWO
-

Forum stworzone na podstawie serialu The Order - opisy uniwersum zostały opracowane z wykorzystaniem informacji z serialu. Styl oraz grafika są dziełem administracji. Część kodów na forum jest zaczerpnięta ze stron CCCrush + Terrible.