"
I give my life to the cause.




#2 hold my hand as I'm lowered part 2
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down
Rycerze
Rycerze
Colt Atherton
Colt Atherton

DODATKOWE INFO :
I order one drink then I drink the flood

#2 hold my hand as I'm lowered part 2 Empty



Z THE BLADE AND CHALICE

Dobrze było, że ani Selina, ani Colt nie musieli z niczego rezygnować. Przynajmniej nie teraz, bo przecież jak do tej pory, to wszystko zdawało się układać wręcz idealnie. Co prawda mieli małe spięcie, jednak udowodnili, że rozmową i szczerością wszystko można naprawić. Dlatego też brunetka nie musiała się obawiać, że nagle coś się zmieni, on wykorzysta jej słabości, albo zabawi się jej kosztem; nie tylko nie należał do ludzi, którzy w ten sposób postępowali, ale najzwyczajniej na świecie nie byłby w stanie jej skrzywdzić, na pewno nie celowo i nie z premedytacją. Tak samo jak nie uznawał ją w żaden sposób za słabą. Każdy miał prawo czasami mieć dość, jednak najważniejsze było to, żeby po czymś takim podnieść się i ruszyć dalej. Nie miał więc zupełnie nic przeciwko, żeby zapamiętała jego słowa, chociaż był przekonany, że na drugi dzień nie będzie o nich pamiętać. Wolał jednak te przemyślenia zachować dla siebie i zająć się swoją dziewczynę, żeby nie tylko się nie przeziębiła, ale także żeby nie skończyła wymiotując przez pół nocy. Miał zamiar jej jednak przypomnieć o randce, bo nawet jakby nie miała sukienki, to i tak chciałby z nią wyjść. Głównie dlatego, że jak do tej pory nie nadrobili nieudanego spotkania, na które się umawiali, a potem nie było jakoś okazji, żeby to naprawić. Dlatego nie miała wyjścia i bez względu na strój, będzie musiała z nim pójść na burgera.
Zanim zostawił ją w samochodzie, złożył delikatny pocałunek na jej czółku, a następnie wrócił do The Blade and Chalice, żeby zaopatrzyć się w jakieś jedzenie. Niestety, tak się składało (nie po raz pierwszy), że nie miał nic w lodówce w mieszkaniu. Oprócz alkoholu oczywiście, ale tym wolał dzisiaj Seliny nie częstować. Gdy wrócił z pakunkiem pod pachą zastał w samochodzie śpiącą brunetkę. Może i dobrze się składało? Nie, żeby miał coś przeciwko dyskusji z jej nietrzeźwym wcieleniem, bo pod wpływem była naprawdę urocza, jednak nawet krótka drzemka dobrze jej zrobi. Zresztą lepszy był sen, niż wymiotowanie. Spała przez całą drogę, a także i w momencie, gdy dotarli pod jego budynek. Nie chciał jej budzić, więc jedynie wyszedł z samochodu i otworzył drzwi po jej stronie, żeby wziąć ją na ręce. Oczywiście nie zapomniał przy tym wszystkim o jedzeniu, więc do mieszkania trafiła nie tylko śpiąca dziewczyna, ale także i pakunek z jedzeniem, który zostawił na blacie kuchennym. Wciąż jednak nie chcąc budzić Seliny zaniósł ją do sypialni i położył na łóżku. Ściągnął jej płaszczyk i buty, a następnie okrył dokładnie kołdrą. Co prawda wypadałoby się zająć jej obtarciami, jednak to można było zostawić na później. Spojrzał na nią, uśmiechając się lekko do siebie. Do tej pory nie miał pojęcia jak to było możliwe, że była tak wspaniała i wywoływała w nim tyle uczuć, tyle spokoju. Zostawił zapaloną lampkę i uchylone drzwi, na wypadek, gdyby się zbudziła, a sam skierował swoje kroki w kierunku kuchni. Nie sięgnął jednak po przyniesione jedzenie, tylko wziął szklankę i nalał sobie do niej whisky. Ostatni czas był chyba ciężki dla każdego, a Colt nie był pod tym względem wyjątkiem. Śmierć Ines dotknęła go nawet może bardziej niż Tate, z którą przecież bliżej się przyjaźnił. Tym razem jednak doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że przecież mógł coś zrobić, mógł temu zapobiec, ale zareagował zbyt późno i wolno. Być może ta śmierć nie była bezpośrednio jego winą, ale pośrednio ponosił za nią odpowiedzialność. Upił łyk ze szklanki i podszedł do regału z książkami, przyglądając się ich tytułom. Nie, żeby zamierzał coś czytać, a nie miał tutaj właściwie nic lepszego do roboty. W mieszkaniu bardzo mało było rzeczy, które faktycznie były mu w jakikolwiek sposób bliskie; nawet na regale znajdowały się książki, które w ogóle go nie interesowały i jedyne co, to zbierał się na nich kurz. To Nora była jego prawdziwym domem, ale tam przecież nie mógł zabrać Seliny; nie tylko ze względu na współlokatorów, ale także sekrety, których nie mógł jej zdradzić. W takich chwilach jak ta trochę żałował wszystkiego tego, co się wydarzyło: tego, że został Rycerzem i jego życie potoczyło się tak, a nie inaczej. Z drugiej jednak strony nawet nie był w stanie wyobrazić sobie, że mógłby być gdzieś indziej, robić coś innego, być kimś zupełnie inny, niż teraz. Tak, miał aktualnie lekko depresyjne myśli, jednak nie było niczego, co mogłoby go od nich odciągnąć. No przynajmniej do czasu aż Selina nie wstanie.
Powrót do góry Go down
Nie 29 Lis 2020 - 20:28
Bractwo
Bractwo
Selina Weles
Selina Weles

DODATKOWE INFO :
the line. Looking for the wrong affection; Night after night

#2 hold my hand as I'm lowered part 2 Empty



Selina czasami czuła się jak jedna, wielka hipokrytka. Ile to razy kpiła z tych ślepo zakochanych osób, które tak wierzyły w te wszystkie mrzonki o miłości, ile razy wyśmiewała tych wszystkich ludzi z filmów romantycznych, na jakie zabierała ją Faye, a czuła się jak bohaterka jednego z nich. Być może powinna pójść po prostu po rozum do głowy i to uciąć w odpowiednim momencie, jednak jej problem był taki, że... nie potrafiła? Bo wbrew wszystkiemu, ta właśnie przyszłość zaczęła się do jej myśli przekradać, zaczynała istnieć w jej głowie, żyć, a ona zdawała sobie sprawę z tego, że do niej tęskniła. Przez cały czas miała z tyłu głowy to, że tak naprawdę nie powinna w ogóle się przywiązywać, no bo po co, skoro i tak to miało się kiedyś skończyć, ale ona... po prostu tego nie chciała. Ani dziś, ani jutro, ani nigdy. Colt nie był dla niej pierwszym, przypadkowo spotkanym kolesiem, który zwrócił na siebie jej uwagę. Był szczerzy, życzliwy, mogła nawet powiedzieć, że taki, jakiego go sobie wymarzyła. Dlatego co jej z tego wszystkiego pozostało? Cieszyć się każdym dniem, porankiem, wieczorem, każdą godziną czy nawet minutą. Wiedziała, że ten problem związany z tym, kim była kiedyś nadejdzie, ale ten dzień nie był tym dniem i miała nadzieję, że szybko on nie nastąpi. Mieli jeszcze przecież tyle jeszcze rzeczy do zrobienia, prawda? Miała mu przecież tyle rzeczy do pokazania i przeżycia - chciała pokazać mu wszystko, siebie, cały świat, to jak ona go widzi i chciała, żeby on również jej to wszystko pokazał. Miała nadzieję na to, że będzie będzie miała wystarczająco dużo czasu, by go poznać, dowidzieć się o nim wszystkiego, że będzie miała ten czas... ten czas z nim, by być szczęśliwą. Razem z nim.
Brunetka nie zdała sobie nawet sprawy z tego, kiedy usnęła - ostatnimi czasy naprawdę źle sypiała, była okropnie zmęczona i wraz z przybyciem jej matki, jak się okazało, dręczyło ją coraz więcej koszmarów. Ta ostatnia noc na Halloween szczególnie źle na nią wpłynęła i choć minął zaledwie jeden dzień w ogóle nie spała - bała się zasnąć, bała się tego, że jak tylko przymknie oczy to pod jej powiekami pojawią się te wszystkie obrazy z tego okropnego wieczora. I chociaż pamiętała o tym, że mogła do mężczyzny zadzwonić, kiedy tak się działo i nie mogła zasnąć, bo nawiedzały ją okropne sny, to jednak nigdy nie odważyła się tego zrobić. Trochę dlatego, że było jej głupio, trochę z tego powodu, że chciała ze wszystkim uporać się sama i po części też z tej przyczyny, że nie chciała tracić jego czasu; zresztą, zawsze to mogły i tak być tylko słowa rzucone tylko od tak, bez żadnego znaczenia, prawda? Tym razem jednak prawdopodobnie przez to, że czuła się przy nim bezpiecznie, sama nie wiedziała nawet kiedy, ale zasnęła, odpływając tym samym w objęcia Morfeusza. Sen miała wyjątkowo mocny, bo nie zbudził ją nawet dźwięk otwieranych i zamykanych drzwi; spała z czołem opartym o szybę do momentu w którym dojechali na miejsce i szatyn wziął ją w ramiona, przygarniając do siebie mocno ruszając w wędrówkę na piętro. To również nie okazało się bodźcem, który by ją wybudził. Prawdę mówiąc, nie zdawała sobie nawet sprawy z tego, co się z nią dzieje również w momencie, gdy ściągał jej buty czy płaszczyk - była jak taka laleczka z którą można było robić co chciało, a ona z łatwością się wszystkiemu poddawała. Zamruczała jedynie sennie, z zadowoleniem, zatapiając się miękko w ciepłej pościeli. Nie otworzyła jednak oczu, tylko spała nadal, po sam nos okryta kołdrą. Zerwała się ze snu dopiero jakieś pół godziny później, choć sama czuła się tak, jakby przespała co najmniej ze cztery. Na początku nawet nie zorientowała się, gdzie się znajdowała, że to nie było wcale jej łóżko, nie jej lampka na stoliku nocnym, jednak pomieszczenie nie wyglądało jej na obce, wręcz bardzo znajome, nawet pomimo tego, że była aktualnie nietrzeźwa i nie powinna o takich rzeczach pamiętać. Ziewnęła przeciągle, gramoląc się z łóżka bosymi stopami kuśtykając po podłodze w kierunku uchylonych drzwi. Wyjrzała przez nie i jak tylko zobaczyła, kogo chciała, na jej twarz wpłynął szeroki uśmiech. Colt stał w salonie, przy regale z książkami, zwrócony do niej tyłem. Wtedy pod jej ciemną czupryną zakiełkował plan i uznała, że to jest świetna okazja, żeby się do niego podkraść - to zakradanie się na pewno zbyt udane nie było, nie kiedy było się nietrzeźwym i miało się w sobie tyle gracji, co słoń w składzie porcelany no i bolące kolano. A już na pewno nie kiedy twój facet był wilkołakiem i był wyczulony na każdy, nawet najcichszy dźwięk. Jednak mimo tego wszystkiego, Selina starała się być cichutko jak myszka, stąpała najciszej, jak umiała. Jak w końcu się do niego zbliżyła, skoczyła mu na plecy (no, prawie) i zakryła obiema dłońmi oczy. Chichotała przy tym radośnie, ciesząc się, że jej mała zasadzka się udała. - Kim jestem? - wyszczebiotała do jego ucha, a przynajmniej... tam, gdzie aktualnie sięgała, a tam na pewno żadnego ucha nie było. Co najwyżej w ramię w które teraz wtulała twarz. Ale tak to już było, jak się miało chłopaka wielkiego jak dąb, a samej miało wzrost małego krasnoludka. - Jak dobrze zgadniesz, to dostaniesz nagrodę - zachęciła, bo kto nagród dostawać nie lubił? A na takie nagrody dla niego miała tysiące pomysłów! Nie zdawała sobie jednak w ogóle sprawy z tego, jak ponure były jego myśli i przez co aktualnie przechodził - skąd mogła wiedzieć, że Ines była mu kimś bliskim, że przeżywał jej stratę i to właśnie ona była tym wilkołakiem, którego postrzeliła Aella? Nie wiedziała tego. O niczym nie miała pojęcia i nie zdawała sobie sprawy, że prawdę mówiąc, oboje jechali na tym samym wózku, oboje cierpieli z powodu tego, co stało się w Katedrze. Dla Seliny był po prostu człowiekiem, który zapomniał, którego wspomnienia zostały zmodyfikowane za pomocą zaklęcia Respondeo. Jednak gdyby wiedziała, gdyby tylko wiedziała - pomogłaby mu. Na pewno bardziej niż zwalając mu się w tym momencie na głowę, wygłupiając się i zachowując jak małe, rozbrykane dziecko. Niestety, oboje żyli w takim świecie, że niektóre rzeczy musiały pozostać tajemnicą, bez względu na wszystko, bez względu na to, co co niego czuła. Jednak... skłamałaby, że nie myślała o tym nie raz i nie dwa, że czasami naprawdę, żałowała, że nie może powiedzieć mu niektórych rzeczy - żałowała tego, kim naprawdę była, kim jest. Nie mogła jednak tego zmienić, nie mogła zrezygnować, to wszystko tkwiło w niej zbyt głęboko, nierozrywane. Tyle, że problem polegał na tym, że coraz bardziej zaczęła zdawać sobie sprawę z tego, że Colt również zaczął to stanowić - integralną, nieodkrywalną część niej. Część niej samej, jej pokiereszowanego serca, które dzięki niemu zaczynało się goić.
Powrót do góry Go down
Nie 29 Lis 2020 - 21:57
Rycerze
Rycerze
Colt Atherton
Colt Atherton

DODATKOWE INFO :
I order one drink then I drink the flood

#2 hold my hand as I'm lowered part 2 Empty



Jeżeli dawało im to szczęście, to mogli być hipokrytami razem. W końcu żadne nigdy by się nie przyznało i nie powiedziało, że właśnie tego potrzebowali; że potrzebowali tej drugiej osoby, której obecność zapełni tę pustkę, uleczy ranę. Ba! Pewnie nigdy by nie powiedzieli, że faktycznie taką pustkę odczuwają, na pewno nie na głos, bo to... to nie było coś, do czego człowiek kiedykolwiek chciałby się przyznać, zwłaszcza, że czasami nie zdawał sobie nawet z tego sprawy. Nie można było więc tak odrzucić czegoś, czego tak bardzo potrzebowali; nawet jeżeli to nie było do końca mądre i narażali się nawzajem na niebezpieczeństwo. Będą jednak razem mogli się chronić, mogli nad sobą czuwać i dbać o bezpieczeństwo. Przynajmniej tak właśnie uważał Colt, tym sobie to wszystko tłumaczył, bo najzwyczajniej w świecie nie chciała tracić Seliny. Już tyle osób w swoim życiu stracił, nawet ostatnio, więc nie chciał do tej listy dopisywać też i brunetki; nie teraz, kiedy jego serce wręcz się do niej wyrywało, a sam jej widok sprawiał, że robiło mu się jakby lżej na duszy, łatwiej, tak jakby w końcu mógł zaczerpnąć oddechu, nie obawiając się, że jego płuca tego nie przeżyją.
Nie mogła wiedzieć, że pamięta, tak jak i on nie mógł wiedzieć, że ona wciąż ma wydarzenia z Halloween przed swoimi oczami. Jakby mogło być inaczej? Naprawdę chciałby jej powiedzieć, jednak nie było to po prostu możliwe, wiązało się ze zbyt dużą ilością spraw o których nie mogli rozmawiać. Dlatego też, chociaż miał swoje zmartwienia, sprawy, którymi powinien się zajmować, to spędzenie z nią czasu było właśnie tym, czego najbardziej mu było potrzeba. Nawet gdy spała z głową opartą o szybę samochodu, czy gdy już się znaleźli w domu, a ona zakopała się w kołdrze - wystarczył sam fakt, że po prostu była blisko, żeby było mu lżej, żeby zaczął dostrzegać światełko w tym wszechogarniającym mroku. Chociaż czarne myśli wciąż go pochłaniały, to nie były tak obezwładniające jak mogłyby być, gdyby jej nie było. Oczywiście, że usłyszał ją, jak tylko jej stopy stanęły na posadzce; właściwie to słyszał ją przez cały czas, gdy się przekręcała na łóżku, to jak miarowo oddychała, jak spokojnie biło jej serce. Nie mogła więc podkraść się do niego niepostrzeżenie, bo żeby to zrobić musiałaby być naprawdę bardzo, ale to bardzo dobrze wyszkolonym ninją, a nie taką nie do końca trzeźwą sobą. Colt jednak nie należał do grona ludzi, którzy lubią psuć zabawę innym, dlatego też pozwolił jej się skradać, nie dając po sobie znać, że mógł cokolwiek usłyszeć. Chociaż tak naprawdę musiałby być głuchy, żeby jej nie usłyszeć... To jednak nie było istotne, prawda? Najważniejsze było, że sprawiało jej to radość, nawet jeżeli to była jedynie pijacka radość. Wzdrygnął się teatralnie, gdy tak na niego skoczyła, jakby faktycznie nie był wcześniej świadom tego, że się czaiła za jego plecami. Wierzył w to, że to jego małe przedstawienie pozostanie niezauważone i Selina naprawdę uwierzy, że go zaskoczyła. - Och, nie wiem? Może jakaś mała podpowiedź? - odpowiedział, choć przecież nie było tak naprawdę nawet opcji, żeby nie wiedział kim była. Potrafiłby ją rozpoznać z zamkniętymi oczami, w pełnym mroku, po prostu zawsze. Po części dlatego, że był wilkołakiem i jego zmysły były na tyle wyostrzone, że był w stanie dostrzegać w ciemnościach o wiele więcej, niż normalny człowiek, tak samo jak mógł po prostu wyczuć jej zapach; jednak też i dlatego, że po prostu była sobą, a on był pewien, że rozpoznałby ją nawet bez tych wszystkich wilczych zmysłów. - A co to za nagroda by była? Bo im lepsza, tym wiesz, większa motywacja - stwierdził. Duh, wiadomo było, że nagroda w takich wypadkach była najbardziej istotna. Chociaż z drugiej strony sama jej obecność była dla niego nagrodą, dlatego też po chwili po prostu się odwrócił w jej stronę, dokładnie lustrując wzrokiem jej twarz. - Wyspałaś się? - zapytał, uśmiechając się do niej półgębkiem. Podobno człowiekowi czasami wystarczyło 20 minut drzemki, żeby czuć się jak nowo narodzony, a Colt musiał przyznać, że aktualne wcielenie Seliny, takie rozbrykane dziecko, chociaż wciąż nie trzeźwa, było naprawdę bardzo urocze i nie miał zupełnie nic przeciwko temu. - Musimy Cię trochę połatać, bo nawet od małych ran można dostać zakażenia. Raz znałem dziewczynę, która przecięła się kartą papieru i potem dostała takiego zakażenia, że musiała brać antybiotyki - powiedział do niej, bo to była najprawdziwsza prawda! Może i jej otarcia nie były bardzo głębokie, ale nic nie zaszkodzi, żeby je przemyć wodą utlenioną, prawda? Zresztą zajmowanie się Seliną bardzo skutecznie odciągało jego myśli od problemów, więc był naprawdę wdzięczny za to, że po prostu była, nawet taka nietrzeźwa. Mógł się skupić na niej i tylko na niej, a przecież to mu dawało najwięcej szczęścia. - A potem może coś zjemy? Co powiesz na frytki i skrzydełka? - zaproponował. Gdy się piło, to trzeba było zjeść, a wolał, żeby Selina najadła się teraz, niż jutro cierpiała z powodu tego całego alkoholu, który w siebie wlała. - I może znajdziemy Ci coś innego do ubrania? - nie, żeby miał coś przeciwko jej strojowi, ale po tym potknięciu się nie należał już on do zbyt porządnych i zdecydowanie wymagał prania. Chociaż Colt nie miał ubrań w jej rozmiarze, to na pewno znajdą coś, co będzie mogła ubrać i w czym będzie jej wygodnie, o wiele bardziej, niż teraz. Zajmowanie się takimi małymi rzeczami, z pozoru całkowicie błahymi i nic nie znaczącymi, przynosiło ukojenie jego duszy. W końcu skoro mogli stworzyć to co mieli, skoro byli szczęśliwi, to może i wszystko inne jakoś się ułoży? Znajdzie sposób na rozwiązanie problemów Rycerzy, wszyscy zachowają przy tym życie i... dostaną swoje długo i szczęśliwie? Jasne, to były tylko takie marzenia, do których by się nigdy nikomu nie przyznał, jednak w skrytości ducha wierzył w to, że po prostu na to zasługiwali. Zarówno on i Selina, jak i wszyscy jego przyjaciele, bliscy, którzy byli dla niego przecież jak rodzina. Tak, czasami żałował tego kim był, jednak prawda była taka, że nigdy by się tego nie wyrzekł, ani nigdy by niczego nie zmienił, bo to by oznaczało, że ludzie, którzy byli dla niego tak ważni, nigdy by się w jego życiu nie znaleźli. A ich brak, brak możliwości nazywania ich przyjaciółmi, byłby jeszcze gorszy, niż ich śmierć.
Powrót do góry Go down
Sro 2 Gru 2020 - 15:21
Bractwo
Bractwo
Selina Weles
Selina Weles

DODATKOWE INFO :
the line. Looking for the wrong affection; Night after night

#2 hold my hand as I'm lowered part 2 Empty



Nigdy nie lubiła się przyznawać do takich rzeczy - ogólnie, do uczuć, jakichkolwiek. Nigdy nie poważyła się na to, żeby powiedzieć, żeby czegoś, albo kogoś jej brakowało, że odczuwa pustkę, że tęskni za obecnością drugiego człowieka. Zwykle udawała, wręcz okłamywała samą siebie, że jej serce, które było z lodu, wręcz z kamienia, nie miało takich ciągot. Wcale nie miało żadnych dziur, żadnych pragnień, że była sobie całkowicie wystarczalna i nie potrzebowała niczego ani nikogo. Nigdy tak naprawdę nie była też osobą, która potrzebowała czyjegoś towarzystwa, jej własne jej zawsze wystarczało. No bo przyznać się do tego, że kogoś Ci brakowało? Nie, to byłaby przecież oznaka słabości, a ona niczego, ani tym bardziej nikogo nie potrzebowała. Wszystko się jednak zmieniło w momencie, gdy poznała Colta, coś się przebudziło, powstało do życia. Obudziła się dawno zakopana prawda o tym, jak bardzo pragnęła kogoś przy swoim boku mieć, jak bardzo chciała kogoś kochać, jak i kochaną być. Jak bardzo, przez ten cały czas doskwierała jej samotność, o której nie chciała nikomu mówić, ale tym, którzy przyjrzeli się nieco uważniej, była widoczna w jej błękitnych oczach. Być może to wszystko to był tylko sen, senne marzenie, a ona wiecznie będzie pragnąć tego, by się z niego nigdy nie obudzić. Być może była tylko głupcem, który zamiast postąpić mądrze, został zaślepiony miłością, nadzieja zaczęła w jego ponurym sercu tlić i zaczął pragnąć rzeczy, których nigdy nie powinien. Ale jak nie mogła tego robić? Niby jak? Skoro przebywanie z Coltem było takie łatwe, takie proste, tak bardzo... właściwe, tak jak właśnie fakt, że jej miejsce było przy jego boku. Zawsze tam było, musiała tylko je znaleźć.
Można powiedzieć, że oni sami na siebie działali jak znieczulacz, jak najprawdziwszy lek, jak balsam, który koił duszę. Odganiał wszystko, to co było złe i choć ono istnień nie przestawało, nadal gdzieś tam było, to człowiekowi było po prostu... lepiej. Jego myśli przestawały być udręczone, serce przestawało być zszargane i czuło się tak, jakby można było znowu oddychać. Kto by pomyślał, że właśnie to, czego potrzebowała, znajdzie w ramionach swojego największego wroga? Nigdy by na to nie wpadła, a teraz całkowicie nieświadoma tego, kim był, coraz bardziej się do niego przywiązywała i w nim zakochiwała. Do tej pory miała tylko księżyc, tylko jego miała za swojego towarzysza, ale teraz miała także wilka. Wilka, od którego powinna trzymać się z daleka, ale nie potrafiła; od wilka, od którego powinna uciec, a którego miała zamiar ochronić i uratować. Kto wie, być może to było zrządzenie losu, być może jakaś klątwa, że los uczynił ją czarownicą, która nieświadomie niczego bardziej na świecie, samolubnie zaczynała coraz bardziej pragnąć dla siebie szczęścia jak i swojego wroga. Powiedzmy sobie wprost - nawet żaden wyszkolony  ninja nie przeszedłby obok Colta niezauważonym, więc wysiłki Seliny były od samego początku spisane na straty. Jej mogło się wydawać, że stąpa wręcz bezszelestnie, że wcale jej chód nie jest ociężały przez bolące kolano, że nie ma urwanego oddechu, a serce nie dudni głośno w jej piersi. Cieszyła się jednak, że dał się jej bawić, że pozwolił jej wierzyć w to, że udało jej się go nabrać, do niego niepostrzeżenie zakraść i go wystraszyć. Właśnie takie beztroskie chwile jak ta (choć aktualnie znajdowała się w stanie nietrzeźwości) pozwalały jej na to, by po prostu o wszystkim zapomnieć i się odprężyć, pokazywały, że tamto życie, które ma, to nie jest wszystko, istnieje też inne, tylko musi być wystarczająco odważna, by sobie na nie pozwolić i po nie sięgnąć. Jej satysfakcja była nie do opisania, gdy poczuła, jak się wzdrygnął się pod jej ciężarem i zachichotała głośno, niemal triumfalnie, że jej niecny plan się udał. - Podpowiedź? No nie wiem, nie wiem... a co dostanę za tą podpowiedź? - targowała się, bo przecież niczego nie było za darmo i ona coś chciałaby z tą wskazówkę dostać. Oczywiście, zdawała sobie z tego sprawę, że doskonale wiedział, kto teraz wisiał na jego plecach, ale zabawa to była zabawa, nieprawdaż? - Och... no wiesz, najlepsze - odpowiedziała, bo ona miała dla niego same takie nagrody, żadną z nich by nie pogardził, tego była pewna. - A czego najbardziej byś chciał? - zapytała, bo kto wie, może ona to miała? Może nawet mogłaby mu to wyczarować? Ale oczywiście, gdzieś po cichu, daleko od jego bystrego oka i wilczych zmysłów. Potem jednak Colt się od niej odwrócił i zsunęła się z jego ciała, stając płasko na stopach. Odwzajemniła jego uśmiech, wpatrując się w niego z nieco sennymi, zaspanymi oczyma. - Tak. Masz bardzo wygodne łóżko - kiwnęła potwierdzająco głową. Choć pomimo jej słów, to z pewnością jeszcze ten nocy jeszcze tam wróci, zwinie się w kłębek jak mały kot i dokończy swoją drzemkę. Z pewnością dłuższą, niż 20 minut, bo musiała odespać wszystkie te bezsenne noce, odespać te wszystkie koszmary, które nie dawały jej w spokoju przymknąć powiek ani na chwilę. Po słowach mężczyzny spojrzała po sobie spanikowana, obejrzała swoje dłonie i zerknęła na potrzaskane kolano w obawie, że to również mogło jej się przytrafić. - To straszne - przyznała z nieudawaną, przerażoną miną. Choć normalnie Selina czegoś takiego by się nie przestraszyła, to teraz, pod wpływem, niektóre jej reakcje były nieco wyolbrzymione albo przeinaczone. - W takim razie... będziesz moim doktorem? Opatrzysz mnie? - nagle na twarzy pojawił się kokieteryjny uśmieszek, jakby bardzo nieudolnie próbowała z nim flirtować. Jej przerażenie nagle zniknęło, całkowicie ustępując miejsca rozbawionej minie. Tak, ta perspektywa bardzo jej się podobała z przyjemnością mu się odda, by doprowadził ją do porządku i zrobił to, co trzeba, żeby ją wyleczyć. Czy to jej bolące kolano, czy to poranioną duszę i skostniałe serce. Co prawda w przypadku tych dwóch ostatnich będzie potrzeba o wiele więcej czasu, jednak z Coltem Selina czuła, że to również było możliwe. Gdy wspomniał o jedzeniu, Selina niemal natychmiast poczuła, jak zaczęło burczeć jej w brzuchu i spojrzała w dół, kładąc na nim dłoń. Miała nadzieję, że tego również nie usłyszał, choć było to bardzo, ale to bardzo wątpliwe. - Z chęcią, bo... prawie cały dzień nic nie jadłam - przyznała, wyginając przy tym usta w podkówkę i uciekając spojrzeniem od jego twarzy gdzieś na podłogę. Niezbyt to mądre było z jej strony, wiedziała o tym, ale na swoją obronę miała to, że nie miała w ogóle na to dzisiaj czasu, a jak już poszła do baru, to głupio uznała, że to tym lepiej, bo szybciej uda jej się upić i zapomnieć. Po jego słowach zamrugała kilkakrotnie, po czym zerknęła na swoją sukienkę, nie rozumiejąc za bardzo, o co mu chodzi. Ale gdy zmrużyła oczy i nieco się przyjrzała... faktycznie, jedynie, do czego się nadawała, to tyko do prania. Chociaż nie była nigdzie postrzępiona ani dziurawa, to i tak dość niekomfortowo się w niej czuła. Dlatego kiwnęła głową z roztargnieniem, chcąc nawet w tej chwili wyskoczyć z brudnych ciuchów i przebrać się w coś czystego i wygodniejszego. - Jeśli to nie byłby kłopot... to byłabym wdzięczna - odparła niewyraźnie, czując się głupio, że niemal weszła mu na głowę i tak go wykorzystywała. Co prawda była teraz pijana, nie zdawała sobie sprawy z wielu rzeczy, ale z tej - owszem. I wiedziała, że za to wszystko będzie musiała mu się jakoś odwdzięczyć, tylko nie wiedziała jeszcze jak. Burger na pewno nie wystarczy, nawet nie dwa. Tuzin też nie. Być może nawet jej całe życie to będzie za mało, bo to nie był przecież pierwszy raz i wiedziała, że będą jeszcze kolejne. - Chcesz zrobić to teraz? - uniosła brwi i złapała go za to rękę i uścisnęła ją mocno, zerkając do góry, prosto na jego twarz, prosto w niebieskie oczy. Jakby właśnie teraz chciała mu powiedzieć to dziękuję, które cisnęło jej się na usta. Co prawda w jej życiu zbyt wiele szczęścia nie było, jednak była za nie naprawdę wdzięczna Jak na przykład właśnie za to, za takie chwile, że może ich doświadczyć. Że nie były tylko te złe, były też te dobre i że choć wszystko mogło się walić, źle się układać to że jednak miała w swoim życiu coś i kogoś, czego mogła się trzymać; Colta, swoich przyjaciół, którzy akceptowali ją taką, jaka naprawdę była, dawali jej z tego nędznego życia jedyną pociechę i nadawali mu sens. Byli jej wszystkim, co miała, czymś najcenniejszym, co kiedykolwiek otrzymała. I nikt, ale to nikt nie zdoła jej tego odebrać - nawet własna matka, która ją przerażała, a choć Selina straszliwie się jej bała, o czym wiedział mało kto, nigdy nie pozwoli jej na to, by jej ich odebrała. Choć miałaby zapłacić za to własnym życiem. Choćby miała zapłacić własną śmiercią.
Powrót do góry Go down
Sro 2 Gru 2020 - 21:13
Rycerze
Rycerze
Colt Atherton
Colt Atherton

DODATKOWE INFO :
I order one drink then I drink the flood

#2 hold my hand as I'm lowered part 2 Empty



Mówienie o uczuciach nigdy nie było łatwe, zwłaszcza jeżeli chodziło o takie względem drugiej osoby, których się samemu nie było pewnym. Można było przecież być najbardziej otwartym człowiekiem na świecie, a wciąż nie być pewnym tego, co się samemu czuło, albo co czuła względem nas druga osoba... cóż, to był naprawdę trudny temat. Colt więc nie wymagał od Seliny tego, żeby prowadziła z nim na ten temat dyskusje, tak samo jak sam nie był do końca pewny, czy chciał się niektórymi rzeczami dzielić. Nie oznaczało to jednak, że w jakiś sposób jej nie ufał, albo jego uczucia względem niej nie były szczere, ani prawdziwe. Zresztą nie o wszystkim trzeba było mówić, żeby można było to czuć; czasami wszystkie emocje, uczucia, można było zawrzeć w jednym geście, uśmiechu; czasami nawet wystarczyło czyjeś towarzystwo, sam fakt, że ten ktoś był obok i niektóre rzeczy po prostu się wiedziało. Nie trzeba było być specjalistą od emocji, albo filozofem, żeby to wiedzieć. Może więc i Selina była głupcem, jednak jeżeli ona nim była, to Colt również; byli dwójką głupców, którzy byli tak zmęczeni tym wszystkim, co ich otaczało, tą pustką, która ich wypełniała, że nic dziwnego chyba, że tak szybko i tak mocno się do siebie przywiązali; tak jakby od zawsze byli ze sobą powiązani jakąś niewidzialną więzią, którą po prostu musieli odkryć, poczuć i zacząć nią podążać.
Być może słowo wróg było lekko na wyrost, bo o ile Colt uważał, że Bractwo jest z natury złe, to nigdy by nie pomyślał, że sama Selina była też zła. Nawet jakby wiedział, że należy do tej jakże tajemnej organizacji parającej się magią (a przecież prawda była taka, że to podejrzewał) to nie byłby w stanie nawet przez chwilę uważać, że była z natury zła. Bo nie była. Znał już ją na tyle, potrafił rozgryźć i rozszyfrować ją na tyle, żeby takie rzeczy wiedzieć. Widział już wiele jej masek, ale żadna z nich nie była ani okrutna, ani mordercza. Miała w sobie zbyt dużo dobroci, nawet jeżeli starała się ją ukrywać, za dużo miłosierdzia i poświęcenia, żeby tak mogło być. Dlatego też, patrząc na to wszystko co wiedział, było to aż tak bardzo dziwne, że miała na niego taki wpływ, dawała tyle ukojenia? Dla niego to była najbardziej logiczna rzecz na świecie, tak jakby byli od zawsze sobie pisani, od zawsze tak miało właśnie być. A on zdecydowanie nie chciał tego tracić. Nigdy. Kimże by był, gdyby zepsuł jej zabawę? Zresztą to też było coś, czego sam potrzebował, być może nawet bardziej od niej - tej chwili zapomnienia, zabawy, oderwania się od tych ponurych myśli, które tak bardzo zaprzątały jego głowę. Dlatego udawał, że jej nie słyszy i zupełnie się nie spodziewa, chociaż pewnie nawet jakby nie był wilkołakiem, to i tak ciężko byłoby mu tego wszystkie się nie domyślić. Jednak... tak, psucie jej zabawy, nie było czymś, czego chciał. Jeśli jej to sprawiało przyjemność, jeżeli dzięki temu miał słyszeć jej śmiech, który tak zbawiennie działał na jego poranioną duszę. Nie, miał zamiar grać do końca, tak długo, jak tylko to będzie potrzebne. - Hmmm... a co byś chciała? - zapytał, uśmiechając się pod nosem. - Mógłbym Ci dać... buziaka? - zaproponował. - No ale to dopiero po tym jak już dostanę tą podpowiedź - dodał jeszcze, bo dopiero mogła coś dostać w zamian, jak zgadnie, prawda? Wcześniej to nie miało przecież żadnego sensu! - Wiesz, to tak naprawdę zależy kim jesteś. Bo jakbyś tak na przykład była pewną czarującą, uroczą, wspaniałą i przezabawną brunetką o imieniu Selina, to wtedy najbardziej bym chciał jedynie bezgranicznej miłości? - zasugerował. To chyba było coś, co miała i mogła mu dać, prawda? Chociażby odrobinkę, bo nawet ta odrobinka w zupełności by mu wystarczyła. Lepiej by bowiem było, gdyby taką właśnie nagrodę mu sprawiła, niż żeby miała coś wyczarowywać, bo to... delikatnie mówiąc nie skończyłoby by się raczej zbyt dobrze. Nie, żeby miało się to skończyć jakimś rozlewem krwi, bo nigdy by jej nie skrzywdził, ale wtedy miałby już niezbity dowód na to, że Selina należy do Bractwa. A tego wolał nie wiedzieć. Uniósł brwi, bo sam nawet nie mógł stwierdzić, czy jego łóżko faktycznie było wygodne, ponieważ naprawdę rzadko w nim sypiał. - To bardzo dobrze. Zwłaszcza, że chyba jeszcze trochę snu Ci będzie jeszcze trzeba - powiedział, palcem stukając w jej nosek. Lepiej takie coś odespać, niż cierpieć później, prawda? Chociaż to nie był żaden sposób na wielką ilość alkoholu, to jednak jak człowiek się wyspał, to życie od razu jakieś lepsze się wydawało. A Selina wyglądała jakby przydała jej się naprawdę długa, ale to długa drzemka, której nic by nie zakłócało. Pokiwał głową na jej słowo, ponieważ w pewnym sensie faktycznie było to straszne. Ale tylko odrobinkę, bo jak na jego oko nie zagrażało to w żaden sposób jej życiu i zdrowiu. - Lekarz ze mnie marny, ale sądzę, że dam radę jakoś Cię połatać - stwierdził, muskając delikatnie jej czoło. Co prawda nie do końca wiedział, czy jego definicja połatania i doprowadzenia do porządku pokrywało się z tą, która zrodziła się w jej głowie. - Usiądź tutaj, a ja zaraz wrócę - powiedział, wskazując jej kanapę, a sam udał się do łazienki, żeby już po chwili wrócić z apteczką w rękach. Sam jej nie potrzebował, jednak co to byłby za dom bez apteczki? Zwłaszcza, że jego zdolności regeneracyjne nie były znane dla wszystkich, a on nie miał zamiaru przez brak takich produktów pierwszej pomocy stać się czyimś podejrzanym. - Pokaż to kolano - zwrócił się do niej, zaraz po tym jak usiadł obok na kanapie. Najpierw zajmą się kolanem, a potem łapkami i za kilka chwili Selina będzie jak nowo narodzona. Zaklejona plastrami, ale cała i zdrowa. No przynajmniej pod względem fizycznym, bo niestety takie zabiegi nie działały zupełnie na rany psychiczne, ponieważ te nie tylko były o wiele głębsze, ale też i wymagały więcej czasu. Colt miał jedynie nadzieję, że będą mieli tego czasu przynajmniej tyle, żeby móc pomóc sobie nawzajem, naprawić to co było zepsute i wypełnić to, co od tak dawna pozostawało puste. - Wiesz, że to bardzo niezdrowe? Zwłaszcza takie picie na pusty żołądek - nie mówił co prawda tego z własnego doświadczenia, ale to był raczej dosyć powszechnie znany fakt. Może i szybciej się wtedy człowiek upijał, ale także i bardziej później cierpiał. Teraz Colt mógł jedynie ograniczyć i zminimalizować szkody, tak, żeby jak tylko słońce wzejdzie obwieszczając nowy dzień, Selina nie miała ochoty umrzeć. Nie chciał, żeby czuła się niekomfortowo, ani w żaden sposób źle. Wygodne ubranie było więc tutaj jak najbardziej potrzebne, nawet jeżeli miałaby w nim się wręcz utopić. - Oczywiście, że to nie byłby żaden problem. Wręcz przeciwnie, prawdziwa przyjemność - uśmiechnął się do niej. Jak mógłby to być problem? Już pomijając to, że przecież sam to zaproponował, to przecież chciał dla niej jak najlepiej, nawet jeżeli to była tak drobna rzecz jak zmiana ubrania, na czyste. - Znajdziemy zaraz coś w czym... się nie utopisz? - zaśmiał się. Na pewno jakikolwiek dres odpadał, bo miałaby pas gdzieś w okolicach szyi, a to raczej wygodne by nie było. - Ale chyba mam gdzieś jakieś krótkie spodenki, które powinny być dla Ciebie akurat jak normalnej długości spodnie - dodał, wciąż się uśmiechając. Nie musiała mu dziękować, bo wszystko to robił z radością i bez żadnych ukrytych celów; już jej mówił nie raz, że nie musi sobie ze wszystkim sama radzić, że może na niego liczyć w każdej sytuacji, nawet takiej. Chciał się nią zająć, chciał jej pomóc; po prostu chciał być przy niej zarówno wtedy gdy tego potrzebowała, jak i wtedy gdy nie miała żadnych zmartwień i mogliby po prostu pobyć razem w szczęściu. Niby to nie było nic wielkiego, ale też takie zwyczajne gesty, pomaganie sobie nawzajem, wspieranie się, to była prawdziwa magia, która ich do siebie zbliżała. To był zupełnie inny rodzaj bliskości, na poziomie duszy, którego nic i nikt nie mogłoby zniszczyć. Nawet jakby ich drogi miały się kiedyś rozejść, jakby mieli nie być ze sobą do końca życia, to Colt był pewien, że nie mógłby nigdy o niej zapomnieć, że miałby przestać ją kochać.
Powrót do góry Go down
Pon 7 Gru 2020 - 18:42
Bractwo
Bractwo
Selina Weles
Selina Weles

DODATKOWE INFO :
the line. Looking for the wrong affection; Night after night

#2 hold my hand as I'm lowered part 2 Empty



Była pewna swoich uczuć, co do tego była przekonana. Co prawda sama nie do końca zauważała to jak szybko się rozwijały, gdzie był ten początek, a gdzie znajdowała się już teraz. Uczuć Colta mogła się co najwyżej domyślać - mogła podejrzewać, że czuje do niej to samo, że też jest to coś więcej niż pociąg, który sprawia, że usta same sięgają do ust, a kroki prowadzą do łóżka. Chyba, że był perfekcyjnym kłamcą i tak dobrze wszystko udawał, że nawet ona, zawsze czujna niczym kot, na to się nabierała. Bo naprawdę ciężko się nabrać, szczególnie kiedy tak patrzyła mu w te zmrużone, błękitne oczy, które były jak dwie sadzawki w których można było się utopić, czy jego uśmiech, który rozmiękczał jej lodowate serce. Być może karmił ją kłamstwami, być może nie, tego nie wiedziała. Prawdę mówiąc nie chciała wiedzieć, tylko tkwić w tej bajce jak najdłużej, bo była czymś, czego najbardziej teraz potrzebowała. Jej jedyną nadzieją na normalne życie w tym chorym świecie w którym przyszło jej żyć. I choć Selina nie cierpiała kłamstwa najbardziej ze wszystkich rzeczy na świecie, to musiała ze wstydem przyznać, że w takim mogłaby żyć. Z klapkami na oczach, zupełnie nieświadoma tego, jakie za tym wszystkim kryło się zło i ułuda. Chciała myśleć, że jest warta takiego szczęścia - warta Colta - bo prawda była taka, że często wątpiła w to, czy w ogóle na to wszystko co robił zasługiwała. A chciała być warta i robić wszystko, by wartą tej miłości być. Takiego uczucia i więzi, jaka zdawała się ich połączyć.
Prawda była taka, że Selina też zaczęła podejrzewać. Co prawda rzutował tutaj głownie fakt, że był dość bliskim znajomym? Przyjacielem? Ines, więc głownie to sprawiało, że do jej głowy przychodziła myśl, czy on również nie był jednym z nich. Z wilkołaków, którzy zdawali się za nimi nie przepadać, wilkołaków, których się obawiali i nie potrafili się przed nimi ochronić. Co by się stało, jakby okazało się to prawdą i dowiedziałby się, że jest czarownicą? Nie chciała tego wiedzieć. Dlatego tak samo jak w przypadku Colta, działał u niej mechanizm obronny - udawała, że to nie mogłoby być możliwe, spychała to na tył swojej głowy, wsadzała do najciemniejszej szuflady i zamykała na mosiężną kłódkę. Choć w głębi serca wiedziała, że musi liczyć się z tym, że to przecież mogłaby być prawda. Wszystko było przecież możliwe, musiała wziąć pod uwagę każdą opcję. Nie chciała jednak o tym myśleć ani się zastanawiać, za dużo było tego wszystkiego, szczególnie ostatnio, a ona... potrzebowała zapomnieć. A jeszcze lepiej, jakby ktoś po prostu wymazał jej pamięć, jak każdemu innemu niewtajemniczonego, by była kompletnie niczego nieświadoma i żyć w spokoju. Bez jakiejś szalonej, poranionej matki, mieć szansę na normalny, zdrowy związek, nie obawiać się ciągle o to, że zaraz to się skończy, bo ona wszystko spieprzy i mieć kotwicę, która będzie ją przy sobie trzymać. Nie pozwoli jej na to, by mogła odpłynąć zbyt daleko, będzie jej ostoją, wsparciem, ramieniem na którym będzie mogła się wypłakać i ręką, która popchnie ją do przodu. Naprawdę tego chciała. I choć rzadko kiedy o tym myślała, czy cokolwiek w swoim życiu zmieniła, to czasami nie była pewna, czy nie wolałaby być zwykłym, niczego nieświadomym człowiekiem, mieć szansę na zbudowania czegokolwiek, zamiast to niszczyć. Im obojgu przyda się ta chwila wytchnienia; przerwa od tych wszystkich przejmujących i dołujących spraw, które musieli rozwiązywać i przykrych momentów, których musieli doświadczyć i się z nimi zmierzyć. Nie można było ciągle być dorosłym i zajmować się poważnymi sprawami, musiał być przecież również czas na zabawę, oderwanie się od tego wszystkiego. Dlatego kto wie, może znowu ich do siebie zaprowadziła do siebie nić przeznaczenia, wiedząc, jak oboje czują się źle; pomimo tego, że żadne z nich nie mówiło o swoich problemach temu drugiemu, to żeby oboje pomogli sobie stanąć na nogi, wyjść na prostą, tak jak robili to zawsze. By dali sobie nadzieję tam, gdzie oboje myśleli, że jej w ogóle nie było. By po raz kolejny uświadomili sobie, że istniało miejsce - ktoś - do kogo zawsze mogli się zwrócić. Bez względu na wszystko. Choć Colt nie mógł tego widzieć, Selina zmarszczyła nosek i zacmokała z niezadowoleniem. - Ale takiego... zwykłego? Cmok, cmok i tyle? - zapytała nieco rozczarowana. Nie, nie była przecież dzieckiem i nie chciała jakichś zwykłych buziaczków, tylko porządnego całusa - takiego, żeby zaparło jej dech i nogi się pod nią ugięły. - Nigdy nie łamię danego słowa, więc dostaniesz swoją odpowiedź - zapewniła go, wyciągając rękę pod jego ramieniem i klepiąc uspakajająco po piersi. Nadal stała za jego plecami, bo przecież jeszcze nie zgadł, kim naprawdę była. Ale miała nadzieję, że jej podpowiedź nieco wszystko rozjaśni. - Więc... jestem jakąś ulubioną osobą, która bardzo lubi truskawki. I księżycowego drinka - podpowiedziała dobrotliwie, znowu stając na palcach, żeby spróbować sięgnąć do jego ucha. Potem jednak znieruchomiała, gdy wysłuchała, czego najbardziej by chciał. I tak jak na początku była w samozachwycie, uśmiechając się sama do siebie, że to właśnie o nią chodzi, to jak dotarł do końca wypowiedzi, pokraśniała na twarzy z zawstydzenia. Nie wiedziała czy stroił sobie z niej żarty, czy mówił prawdę, ale te słowa dotarły gdzieś do jej ośrodka, zadudniły w samym jej sercu, a ona uświadomiła sobie, że owszem - to było coś, co mogłaby mu dać, mogła mu dawać codziennie, jeśli właśnie tego chciał. Jej, jej miłości. - Myślę... że to da się załatwić - odparła dopiero po chwili, nieco ciszej niż wcześniej i bardziej ochryple. Czy była zaskoczona? Bardzo i dało to się słyszeć w jej głosie. Nie musiał się jednak Colt niczego obawiać, bo do głowy jej nawet nie przyszło, by cokolwiek wyczarowywać, nawet jeśli była w takim stanie. Nie była głupia - nawet jej pijany umysł wiedział, że nie powinna tego robić. Po pierwsze, to było wbrew zasadom, a po drugie i ważniejsze, mogło źle się skończyć. Dlatego trzymała swoją magię na wodzy i się pilnowała, by jej teraz rozplątany język niczego nie zdradził. - Chyba tak - zgodziła się, ziewając przeciągle i zasłaniając przy tym usta. Łóżko z pewnością było jednym z przystanków, które jeszcze tej nocy odwiedzi. - Ale mam nadzieję, że tym razem do mnie dołączysz? - uniosła jedną brew, przypatrując mu się, a na jej twarzyczce wykwitł mały uśmieszek. Tak, z pewnością lepiej będzie jej się spało, jeśli będzie obok - nie tylko dlatego, że byłoby jej wtedy cieplej czy z powodu tego, że w każdej chwili, jeżeli nawiedzą ją koszmary, będzie mogła schować się w jego ramionach i do niego przytulić. Po prostu... było wtedy lepiej. Wszystko było wtedy lepsze. Dzień się lepiej kończył tak samo jak i zaczynał. Dość szybko uświadomiła sobie o tym, po tym jak kilkakrotnie dzielili razem łóżko, że nie lubi spać sama. Nawet nie sama, tylko po prostu - bez niego. - O to się nie obawiam - odparła z uśmiechem, przymykając oczy, kiedy jego usta musnęły jej czoło. O to się nie martwiła, że sobie nie poradzi, zresztą, nie dolegało jej nic poważnego. Poza kilkoma otarciami i potłuczonym kolanem nic jej nie było. Normalnie poradziłaby sobie czarami, ale w tym wypadku musiała posłużyć się nieco bardziej tradycyjnymi metodami. To jej przypomniało, jak niedługi czas temu, kiedy się spotkali i sama musiała się opatrzyć - i wszystko to, co stało się potem. Zamrugała, zdając sobie sprawę, że poczuła gorąco na policzkach, kiedy sobie to wszystko przypomniała i w roztargnieniu kiwnęła głową w ramach odpowiedzi. Jak tylko mężczyzna zniknął w łazience, opadła na kanapę, na pewno o wiele bardziej niezgrabnie, niż zazwyczaj i westchnęła ciężko. Czekała posłusznie na swojego pana doktora, a jak tylko wrócił, na jej twarzy znowu pojawił się łobuzerski uśmieszek. Nie miała jednak zamiaru psocić, tylko jak na grzeczną pacjentkę przystało, pokazała kolano, które bolało ją bardziej, niż chciała się do tego przyznawać. - Proszę bardzo - powiedziała, podwijając sukienkę nieco wyżej, by je odsłonić. Skrzywiła się na widok tego, jaka była brudna, ale tego już nie skomentowała. Na widok swojego kolana też mogłaby się skrzywić, bo nie wyglądało zbyt ładnie. Jednak woda utleniona i plastry potrafiły zdziałać cuda, szkoda tylko, że nie dało się tego zrobić z jej własnym sercem - z ich obojgiem. Dlaczego jego też nie dało zalepić się plastrem i poczekać, aż się zagoi? Choć musiała przyznać, że ta ziejąca rana, która w nim tkwiła, powoli się goiła i tylko tylko dzięki jego obecności; nie wiedziała jak to robił, po jaką magię sięgał i co to takiego było, ale właśnie w takich momentach jak ten, wydawało się jej, jakby tej dziury w jej sercu w ogóle nie było, a wszystko zdawało się być na swoim miejscu, a jej kompletnie nic nie dolegało. - No wieem, że niezdrowe - odparła przeciągle, opierając się plecami o oparcie kanapy. Odchyliła głowę i spojrzała w sufit, a z jej gardła wydobyło się westchnięcie. - Nie miałam czasu, a potem stwierdziłam... że tak będzie szybciej - przyznała, zaciskając delikatnie dłonie na materiale sukienki. Chciała szybko się upić, zapomnieć, a brak jedzenia tylko ją w tym wspomógł. Nie myślała w ogóle o tym, jak będzie się czuć następnego ranka, ba, nawet nie zastanawiała się nad tym, jak dotrze do domu po wstaniu od stolika. Był to jednak bardzo głupi pomysł i Selina jak najbardziej zdawała sobie z tego sprawę. Znowu jednak wróciła do niego spojrzeniem i posłała mu przy tym ciepły, wdzięczny uśmiech. - To dobrze. Nie chciałabym... sprawić Ci jakichkolwiek kłopotów - powiedziała, marszcząc przy tym delikatnie ciemne brwi. Być problemem, ciężarem - to było ostatnie, czego by chciała. Dlatego w głębi duszy miała nadzieję, że nie jest tym dla niego. Ani teraz, ani nigdy. Choć jej myśli były chwilowo ponure i otoczone smutkiem, zaśmiała się na jego słowa i kiwnęła głową. - Coś mi się wydaje, że to będzie trudne zadanie - zachichotała pod nosem. Nie było co ukrywać, że co by od niego nie założyła to i tak się w tym utopi, wszystko zależy od tego, czy bardziej czy mniej. Colt był bardzo wysoki, jednak było to coś, co jej się w nim bardzo podobało, nawet jeśli musiała stawać wysoko na palcach i wyciągać ręce, żeby do niego dosięgnąć. - Bardzo śmieszne - odparowała, wywracając przy tym żartobliwie oczami i  dając mu przy tym sójkę w bok. Uśmiechała się jednak przez cały czas i odgarnęła za ucho włosy, które opadły na jej twarz. - Ewentualnie możesz pożyczyć mi jakąś koszulkę. Pewnie i tak będę ją miała po kolana, ale nie będzie ryzyka, że wybiję sobie przez nią zęby - wzruszyła ramionami. To wydawało się być o wiele bezpieczniejszą opcją i kiedy Selina była w takim stanie, lepiej było ograniczyć możliwość jakichkolwiek (kolejnych!) wypadków do minimum. Nigdy nic nie wiadomo, prawda? Być może Colt uważał, że nie miała mu za co dziękować, ale ona uważała, że owszem, one mu się należały. Pomagał jej i był przy niej, kiedy tego potrzebowała i chciała mu się za to jakoś odwdzięczyć, nieważne w jaki sposób. Randka z burgerem na pewno była jakimś początkiem, ale liczyła na to, że dla niego była tak samo przydatna i też się tak czuł względem niej - że w jej towarzystwie też wielki ciężar opuszczał jego serce i po prostu... lubił z nią być, bez względu na to, czy coś działo się w jego życiu i chciał odsunąć się od swoich zmartwień albo tak, po prostu, bez żadnego większego powodu, tylko chęci bycia ze sobą. To było wszystko takie naturalne, przebywanie ze sobą, że Selina nie mogła nadziwić się, jak to było możliwe, by w ogóle względem kogoś się tak czuć. Że w ogóle przy kimś, wszystko zdawało się być takie proste, że człowiek sam w sobie chciał stawać się kimś lepszym, a ona chciała takim kimś być, dla Colta, dla samej siebie. Przy nim czuła się, jakby mogła przenosić góry, zdjąć gwiazdkę z nieba, zrobić dosłownie wszystko. Ale przecież tak po prostu było, że jak się kogoś kochało, prawda? Wszystko stawało się możliwe i było na wyciągnięcie ręki. I Selina to czuła. Właśnie przy nim, przy jego boku.
Powrót do góry Go down
Wto 8 Gru 2020 - 2:51
Rycerze
Rycerze
Colt Atherton
Colt Atherton

DODATKOWE INFO :
I order one drink then I drink the flood

#2 hold my hand as I'm lowered part 2 Empty



Chociaż Colt faktycznie był naprawdę dobrym kłamcom, ukrywającym na dodatek nie jeden szkielet we własnej szafie, i chociaż nie raz musiał okłamać Selinę prosto w twarz, to jednak nie byłby w stanie oszukiwać własnych uczuć; nie mógłby kłamać w kwestii tego, co do niej czuje. Było mnóstwo rzeczy których nie mógł i nawet nie chciał jej powiedzieć, mając zamiar kłamać tak długo, jak tylko to będzie możliwe, jednak jego uczucia względem niej były jak najbardziej szczere i prawdziwe. Choć nie mógł zaprzeczyć temu, że odczuwał względem niej naprawdę silny pociąg fizyczny, to nie było jednak wszystko, a właściwie to nawet nie było jedną trzecią tego, co naprawdę go do niej przyciągało, co do niej czuł. Te wszystkie uczucia były o wiele bardziej skomplikowane i złożone; było ich zbyt wiele, żeby mógł je określić jednym słowem, pomimo tego, że być może niektórym wystarczyłoby faktycznie jedno. Tkwili więc oboje w tej swojej bańce, bajce, ułudzie, świecie, który istniał tylko dla nich; a pomimo tych wszystkich kłamstw, tych niewypowiedzianych słów i sekretów, jedyną prawdą jakiej potrzebowali było to, że po prostu chcieli być swoi. Było to tak proste, tak zwyczajne, wręcz naturalne w ich przypadku, tak jakby od zawsze byli dla siebie stworzeni, od zawsze mieli być razem. Być może pisany był im los przeklętych kochanków, którzy odnaleźli się nawzajem, tylko po to, żeby zostać rozdzieleni; jednak zanim to nastąpi Colt miał się zamiar nacieszyć obecnością, bliskością Seliny, bo chociaż miał mnóstwo podejrzeń, to nie mógł powstrzymać się przed tym uczuciem, tą miłością, którą czuł względem niej. Miłością, na którą jak najbardziej zasługiwała.
Nie pomyślałby nawet, że zauważyła ten drobny fakt, że od czasu do czasu był widywany w towarzystwie Ines; nie myślał, że to zauważyła. Właściwie nawet się nad tym nie zastanawiał, uznając, że nikt by ich z sobą nigdy nie powiązał, nigdy nie zwrócił uwagi na to; zresztą wolał po prostu nie myśleć o dziewczynie, której żywot zakończył się tak nagle i brutalnie, czy też o tym, co musiała przeżywać jak do tego doszło. Nie teraz, nie w tej chwili. Tak samo jak nie chciał myśleć o tym, że Selina mogłaby należeć do Bractwa, bo chociaż to w żaden sposób nie zmieniłoby tego, co do niej czuł, to naprawdę bardzo by skomplikowało niektóre sprawy, a on nie chciałby wybierać między nią a Rycerzami. Wolał więc pozbyć się tych myśli, udawać, że nigdy nie istniały, nawet jeżeli od czasu do czasu kąsały go, niczym irytujące komary. Wstydził się trochę tych myśli, tak samo jak tego, że je ignoruje, bo przecież powinien być mądrzejszy, powinien wiedzieć lepiej i powinien móc oddzielić uczucia od swoich decyzji. Jego problem jednak polegał na tym, że najzwyczajniej w świecie nie potrafił. Bez względu na to jak bardzo by się starał, nie był w stanie sprawić, że Selina stałaby się dla niego podejrzaną, kimś, kogo mógłby wykorzystać, kogo Rycerze mogliby wykorzystać do własnych celów, bez względu na to, jak bardzo szlachetne mogłyby się one wydawać. Wiedział dobrze, że to było jego słabością, że ona była jego słabością i pewnie któregoś dnia przyjdzie im obojgu za to zapłacić, lecz miał taką cichą nadzieję, że ten dzień jeszcze nie nadszedł i nie nadejdzie przez bardzo długi czas. Potrzebował jej; tego wytchnienia i spokoju, który dawała mu jej obecność; tego, że wystarczył jeden jej uśmiech, żeby wszystkie jego troski zniknęły, chociaż czasami było to zniknięcie tylko na chwilę, jednak ta chwila i tak wystarczała. Musieli krążyć na granicy tej prawdy; udawać, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, chociaż tak naprawdę wszystko w koło się waliło. Jednak dopóki oboje stali, ramię w ramię, wspierając się wzajemnie, nie znając nawet połowy prawdy, to wciąż pozostawała jakaś nadzieja, prawda? Tego właśnie trzymał się Colt, to właśnie dawała mu Selina - nadzieję, że być może wcale nie jest potępiony, że jednak czeka go coś więcej, jakaś przyszłość, a nie tylko zniszczenie i śmierć. Prychnął, słysząc jej słowa. - Oczywiście, że nie takiego. Co to byłaby za nagroda? Nie warto byłoby dla takiej się starać - odpowiedział. Jak się bawić, to na poważnie. Zwłaszcza, że przecież oboje byli już wystarczająco duzi, żeby móc sobie pozwolić na o wiele większe całusy niż zwykły cmok. Chociaż Colt nie był zbytnio przekonany, czy aktualnie na więcej niż porządny pocałunek mogą sobie pozwolić. Ba! Był prawie całkowicie pewien, że właśnie na takim buziaku zakończą wieczór, albo i nawet szybciej. - Kamień z serca - powiedział, biorąc trochę teatralnie głęboki wdech, tak, żeby i ona to usłyszała i wypuszczając powietrze, jakby faktycznie odczuwał nie wiadomo jak wielką ulgę i już nie musiał wstrzymywać oddechu. Będzie na przyszłość już pamiętać, że nie łamie danego słowa! Wysłuchał jej wskazówki, uśmiechając się przy tym lekko. - Och, to łatwe. Wiem kim jesteś. Jest w końcu tylko jedna ulubiona osoba, która nie tylko lubi truskawki, truskawkowego drinka, ale w dodatku jest niczyją inną, ale moją ulubioną osobą - powiedział, chociaż przecież dobrze wiedział kim jest już od samego początku, nawet zanim się odezwała, zanim dała mu tą podpowiedź. - Jesteś jedyną w swoim rodzaju i niepowtarzalną Seliną - odpowiedział z całą pewnością. Nie, nie było drugiej takiej jak ona; drugiej takiej, która sprawiałaby, że jego serce bije tak szybko. Nie mógłby więc sobie z niej stroić żartów, a już na pewno nie w takiej kwestii. I tak, być może mogło to zabrzmieć nie do końca poważnie, ale jego słowa były jak najbardziej prawdziwe. Odwrócił się do niej, bo skoro zgadł, to chyba już mógł to zrobić, a na jego twarzy widniał uśmiech. - Podoba mi się taka odpowiedź - mruknął, ujmując jej podbródek i składając delikatny pocałunek na jej ustach. Naprawdę tego chciał i oczywiście miał zamiar odwdzięczyć się jej tym samym; odpowiedzieć na każdą kropelkę jej miłości swoją własną. Chciał jej, jej miłości i liczył na to, że ona również tego chciała - właśnie jego. Wzruszył ramionami, tak jakby nie był do końca pewien czy miał zamiar do niej dołączyć, czy też nie. - Zobaczymy - powiedział, chociaż faktycznie by się z nią nie położył tylko i wyłącznie w momencie, kiedy sama by powiedziała, że sobie tego nie życzy. Nie miał zamiaru ukrywać, że nie ma zdecydowanie nic przeciwko dzielenia z nią łóżka, trzymania jej w swoich ramiona, i po prostu bycia blisko, ponieważ było to coś, co najzwyczajniej w świecie sprawiało mu przyjemność. Lubił być obok niej, mieć ją na wyciągnięcie ręki, dzielić z nią ciepło i po prostu być. - Może powinnaś. Wiesz, jak się obudzisz bez ręki, to nie mów, że nie ostrzegałem - zaśmiał się. Nie kłamał, naprawdę był dosyć słabym lekarzem, głównie dlatego, że sam leczenia nie potrzebował. Na szczęście rany Seliny nie były ani zbyt głębokie, ani zbyt poważne, więc raczej łatwo można było sobie z nimi poradzić. Oczywiście bez względu na powierzchowność zawsze lepiej było po prostu się opatrzyć, niż później dostać z tak głupiego powodu jakiegoś zakażenia. Nawet jeśli Selina miała zamiar psocić, to skutek tego raczej by jej nie zadowolił. Tak, Colt miał do niej naprawdę wielką słabość, ale uważał, że nietrzeźwi ludzie nie odpowiadają za swoje czyny, więc powinni grzecznie pójść spać, żeby później niczego nie żałować i wraz z kacem po alkoholu, nie mieć również i kaca moralnego. - Niestety nie mam żadnej naklejki dzielnego pacjenta, mam jednak nadzieję, że i bez tego będziesz dzielna, co? - zapytał, zabierając się do pracy i przemywając jej kolano wodą utlenioną. Być może i nie wyglądało zbyt ładnie, ale jak to mówią - do wesela się zagoi. Tym, że była też trochę brudna też nie musiała się przejmować, bo w końcu Colt miał w domu ciepłą wodę i mogła się umyć w każdej chwili. Wszystko to było tak błahymi sprawami, prostymi i nawet nie wymagającymi większego wysiłku; nie ze wszystkim jednak tak było, chociaż im więcej Colt przebywał z Seliną, im bliżej ze sobą byli, tym miał coraz większe wrażenia, że z nią po prostu wszystko wydawało mu się prostsze, właściwe. Chociaż wciąż było mnóstwo rzeczy, które były nie tak, których żałował, to jej obecność zdawała się wszystko naprawiać; naprawiać jego samego. Leczyli się wzajemnie, prawdopodobnie nawet nie do końca zdając sobie z tego sprawę. Czy to właśnie nie było najprawdziwszą i pierwotną magią, która była tajemnicą dla każdego, nawet tych, którzy potrafili się nią posługiwać i nawet nie zdawali sobie z tego sprawy? W końcu nie wszystko co magiczne musiało być widoczne gołym okiem, czasami też kryło się w prostych gestach, zwykłej trosce, która dodawała człowiekowi odwagi i pozwalała czuć to ciepło w sercu, które wcześniej wydawało się być skostniałe. Zmarszczył brwi na jej słowa, bo to nie tylko było nie zdrowe, ale też... po prostu nie w jej stylu. Nakleił plastra na jej kolanie, wzdychając przy tym ciężo. - Będzie szybciej się upić? - zapytał, podnosząc na nią wzrok. - Wiesz, jestem ostatnią osobą, która ma prawo kogokolwiek krytykować za picie alkoholu, ale bez względu na to co Cię trapi, to upijanie się nie stanowi żadnego rozwiązania - powiedział i sięgnął po jej dłonie, żeby teraz zając się nimi i je opatrzeć. - Nigdy nic co jest z Tobą związane nie uznałbym za kłopot - powiedział, dokładnie przemywając jej rany i po kolei zaklejając je plastrami. Nie mogłaby być dla niego kłopotem, ani ciężarem. Właściwie to był naprawdę zadowolony, że do niego napisała. W końcu nie raz jej mówił, że jeżeli tylko czegoś potrzebuje, jeżeli ma jakiś problem, to może do niego z tym przyjść; nawet jeżeli nie miała zamiaru o niczym mówić, chciałaby tylko razem pomilczeć, to był dla niej - zawsze był i nie miał w planach znikać. No przynajmniej nie z własnej woli. - Cóż, zawsze możesz następnym razem coś tutaj zostawić. Tak wiesz, na wszelki wypadek - wzruszył ramionami. Nie miałby nic przeciwko temu, gdyby zostawiła w jego mieszkaniu jakieś swoje ubranie, czy szczoteczkę do zębów. - Oczywiście nie mówię tego dlatego, że nie chcę dać Ci czegoś do ubrania, bo tak nie jest. Zwłaszcza, że wyglądasz naprawdę atrakcyjnie nawet w takich za dużych rzeczach - dodał szybko, nie chcąc, żeby sobie pomyślała, że danie jej do ubrania jakiejś koszulki, koszuli, czy chociażby tych krótkich spodenek, jest dla niego jakimś problemem. - Po prostu wiesz... może kiedyś by się to przydało - powiedział, może trochę kulawo, ale tak właśnie było - może by kiedyś przydała się jej jakaś sukienka, którą by u niego zostawiła? Albo chociażby piżamka? - Możesz sobie wybrać co tylko chcesz - zapewnił, bo jego szafa stała dla niej otworem. - Oprócz kamizelek. Do nich wszystkich jestem naprawdę bardzo przywiązany - dodał jeszcze, ale tak tylko pół żartem. Tak, swoje kamizelki naprawdę bardzo lubił. Zresztą byłby dla niej nie wygodne, więc chyba nie trzeba było je w to mieszkać, prawda? Robił to wszystko z przyjemnością, nie oczekując nic w zamian, bo był pewien, że gdyby on znalazł się w takiej sytuacji, to ona zrobiłaby dla niego dokładnie to samo i nie chciała żadnego odwdzięczania się. Chociaż pewnie i tak chciałby to zrobić, tak jak i ona teraz. Jednak w zupełności wystarczało mu po prostu bycie z nią, czy to wypad na tego burgera, czy to zwyczajne nic nie robienie w domu, oglądanie telewizji, czy zwykła rozmowa. Nie ważne było gdzie jest, ani co robił, tak długo, jak ona była obok i to było dla niego największą nagrodą, jaką mógł sobie wymarzyć. Było dokładnie tak, jak jej powiedział wcześniej - najbardziej na świecie chciał właśnie jej; tego, żeby to uczucie, które żywił względem niej było odwzajemnione i niczego więcej nie potrzebował.
Powrót do góry Go down
Nie 13 Gru 2020 - 1:21
Bractwo
Bractwo
Selina Weles
Selina Weles

DODATKOWE INFO :
the line. Looking for the wrong affection; Night after night

#2 hold my hand as I'm lowered part 2 Empty



Własnego serca nie oszukasz, prawda? I właśnie tak Selina się czuła w tym momencie, w każdej chwili, kiedy był obok. Mogła sobie wmawiać, że kompletnie nic między nimi nie ma, że te wszystkie zbliżenia, pocałunki i spojrzenia nie mają dla niej żadnego znaczenia, kiedy prawda była zupełnie inna i ona dobrze o tym wiedziała. Kto wie, może była tego świadoma już po ich pierwszym spotkaniu, dlatego postanowiła ciągnąć to dalej, ciekawa tego, co z tego wyniknie, choć rozsądek podpowiadał jej, że nie powinna się w to pakować z oczywistych przyczyn. Nie posłuchała jednak swojego głosu, a właśnie serca, które najwyraźniej sobie właśnie jego upatrzyło na właściciela, zawładnął nim szybko i dogłębnie, spalił cały lód, który był wokół. Do tej pory wątpiła, by to udało się komukolwiek, by ktoś zdołał do niej dotrzeć na tyle, by to zrobić, ale jemu... się udało, chociaż do tej pory nie potrafiła dojść do tego, jak to się stało, ale... pozwoliła mu na to wszystko. Dopuściła do siebie, pokazała mu tą najwrażliwszą część siebie, najprawdziwszą, która tak rzadko była przez kogokolwiek oglądana. I choć dziewczyna nie wiedziała ile ta ich bajka potrwa, ile jeszcze im tego czasu zostało, by tworzyć wspólne wspomnienia, a potem się nimi w samotności karmić to wiedziała, że to rozstanie nie zmieni niczego. Być może ten osąd był zbyt wczesny, ale ona siebie znała bardzo dobrze i jak do kogoś się przywiązywała, tak już po prostu pozostawało - dlatego nawet jeśli nadejdzie czas ich rozstania, jej serce nadal będzie do niego należało, czy tego chciałaby, czy nie i żadne kłamstwo powtarzane wiele razy by tego nie zmieniło. Była doskonale tego świadoma i o tym wiedziała, bo to była właśnie jedna z najprawdziwszych prawd, jakie znała, choć żyli w otoczeniu i marach kłamstw; ona należała do niego, a on do niej i już nic nigdy nie miało tego zmienić.
Colt zainteresowanie Seliny przyciągnął już wcześniej - nie spotkała go pierwszy raz na imprezie Delt, a właśnie w barze, którego był właścicielem, choć wtedy tego jeszcze nie wiedziała. Jedynie tyle, że wpadał i wypadał, wychodził ze skrzynkami alkoholu i dość często przebywał w towarzystwie tych samych osób, w tym właśnie Ines, która przez jakiś czas była właśnie członkinią Bractwa i jak się ostatnio okazało - znalazła swoje miejsce wśród ich odwiecznych wrogów. Nigdy by się jednak nie domyśliła, że to właśnie ona będzie jednym z wilkołaków, których tak bardzo się obawiali. I choć jej podejrzenia wędrowały w stronę Colta jak i Lucy, starała się je zduszać, zaganiając w najmniejszy i najmniejszy kąt swojej świadomości. Uznawała, że to był tylko przypadek, że to nie znaczy zupełnie nic i Colt nie ma nic wspólnego z tymi stworzeniami, które grasują po Belgrave. I chociaż nigdy nie uznałaby go jako swojego wroga, nigdy nie mogłaby go takim nazwać, to jednak... musiała przyznać, że to by skomplikowało naprawdę wiele, jednak nie było to coś, o czym chciałaby rozmyślać ani się nad tym rozwodzić. Z tego względu nie powiedziała nikomu o swoich podejrzeniach, nawet Faye, uznając, że tak łatwiej byłoby jej udawać, że to nieprawda. Z Haydenem aktualnie był ten problem, że kompletnie nie wiedziała, co się z nim działo i to był jeden z powodów tego, że była właśnie w takim stanie, a nie innym; takim, który wymagał pomocy, był tym czerwonym sygnałem i światłem, że kompletnie sobie nie radzi i potrzebuje kogoś, kto doprowadzi ją do porządku. A kto inny był dla Seliny ostoją, światełkiem w tunelu, kimś, na kim mogła się zawsze wesprzeć? Tylko Colt. Tylko jego obecność i to, co ich łączyło mogło odgonić jej ból i rozpacz spowodowaną tym, że nie wie co ma ze sobą zrobić, sprawić, że świat stanie się o wiele prostszy, a wszystko będzie łatwiejsze do zniesienia. Przecież zawsze tak było, prawda? Pojawiał się i nagle wszystkie ciemne hurmy znikały, każda jej troska czy kłopot przestawały mieć znaczenia. Byli tylko oni, we dwoje i to było coś, czego potrzebowała. I podejrzewała, że będzie potrzebowała już zawsze - właśnie jego, Colta Athertona, który wdarł się do jej serca i duszy, a ona nie wiedziała nawet kiedy. - To dobrze, że się rozumiemy - odparła z cwanym uśmieszkiem. - Bo wiesz, mnie interesują tylko porządne nagrody. I porządne całusy, tak dla jasności - dodała tak o, żeby wiedział na przyszłość, jeśli jakąkolwiek kiedyś chciałby jej dać albo mieli o jakąś walczyć. A chyba zdążył już się przekonać, że zawsze potrafiła walczyć o wszystko jak lwica, nawet o porządne buziaki. I choć jej aktualny stan nie pozwalał na żadne miłosne igraszki (choć na pewno by ich chciała) to przecież nie każdy ich wieczór musiał się tak kończyć, prawda? To nie było przecież wszystko, co ich łączyło, to było o wiele więcej niż zbliżenia pełne przyspieszonych oddechów, zroszonych strużkami potu ciał i bijących głośno serc. Zachichotała pod noskiem słysząc jego słowa i widząc jego reakcję. Tak, Selina była szlachetną duszą, choć innym mogło wydawać się inaczej i nigdy danego słowa nie łamała. Nawet po pijaku. Poczuła ogrom satysfakcji słysząc to, co o niej powiedział, równocześnie czując, jakby ktoś właśnie wpuścił do jej brzucha rój motyli, który się tam rozgościł i znalazł sobie dom. Tak, chyba każda dziewczyna chciałaby usłyszeć takie słowa od kogoś, kogo darzyło się uczuciem. Dlatego nie potrafiła nawet powstrzymać rumieńca, który przybrał na sile i sięgnął aż do jej uszu. - Zgadłeś - odparła nieco zawstydzona, mrugając kruczoczarnymi rzęsami. Trochę się czuła teraz jak taka głupiutka nastolatka, która zakochała się w starszym koledze i dowiedziała się o tym, że wszystko to co czuła on sam też czuł, z wzajemnością. Poczekała, aż się do niej odwróci, bo również miała mu coś do powiedzenia, a chciała zrobić to twarzą w twarz. - A... powiedzieć Ci sekret? - zapytała konspiracyjnym szeptem, zakrywając przy tym nieco usta. Oparła wolną dłoń o jego ramię i stanęła na palcach, by dosięgnąć do jego ucha. - Ty też jesteś moją jedyną ulubioną osobą - wyszeptała, pragnąc, by też o tym wiedział, a jak był tego świadomy, to tylko go w tym upewnić, że czuła dokładnie to samo i tak właśnie było. Potem uśmiechnęła się jak cwianiaczek, gdy się od niego odsuwała i w jej błękitnych tęczówkach można było dostrzec mały błysk. Uśmiechnęła się szeroko, słysząc jego odpowiedź i wystawiła ochoczo podbródek ku górze, by sięgnąć po swoją nagrodę. Mruknęła cicho, kiedy ich usta się ze sobą złączyły - tak, to było coś, o co zdecydowanie warto było walczyć, choć nie mogła zaprzeczyć, że miała ochotę na nieco więcej. - Chciałabym tego samego od Ciebie - odparła całkowicie poważnie i szczerze, wpatrując się intensywnie w jego błękitne tęczówki. Zabrzmiało to niemal... błagalnie? Jakby przez to wszystko przemawiała jakaś desperacja, ta chęć kochania i bycia kochaną, którą tak bardzo gardziła Hekate, a ona nie mogła się tego pragnienia z siebie wyzbyć. A w dodatku teraz była nietrzeźwa, przez jej myśli nie przechodził żaden filtr, a język był rozplątany i nic nie powstrzymywało jej przed mówieniem o tym, jakie prawdy skrywało jej serce. Wydęła jednak dolną wargę, niezadowolona, bo niezbyt jej się jego odpowiedź spodobała. - Zobaczymy? - żachnęła się, nadymając policzki i wyglądając teraz jak małe, obrażone dziecko. Skrzyżowała ręce na piersi i zrobiła taką minę, jakby tym samym miała zmusić go do zmiany decyzji. - Nie chcesz ze mną spać? - zapytała wprost, bo chociaż Colt się z nią droczył, to ona odbierała wszystko nieco inaczej. Dosłownie. Jak mały, pijany człowieczek, z bardzo słabą główką. Bo prawda była taka, że nie chciała spać sama, pragnęła poczuć jego ciepłe ciało przy swoim i żeby jego zapach utulił ją do snu. - Tak, tak na pewno będzie - wywróciła oczami i również się zaśmiała. Trudno, jakby tak było, to wtedy będzie się martwić. Ale nawet pijany umysł Seliny zbytnio również się tym faktem nie przejął - wiedziała, że była w dobrych rękach pomimo tego, co mówił. Dlatego cierpliwie czekała, aż zabierze się do pracy, przemyje jej rany i zaklei kolorowym plastrem. To nie była żadna filozofia, a jej nie dolegało nic poważnego - jedynie poza tym, że jej głowa była nieco ociężała od alkoholu, obdarta skóra ją piekła, a kolano nieco bolało. Poza tym wszystkim, było w porządku, przynajmniej na pierwszy rzut oka. Pod  względem psychicznym było nieco już gorzej, czego już w tym stanie nie potrafiła już tak za bardzo ukryć, nawet pod uśmiechami czy warstewką żartów, które rzucała. Było źle, nawet bardzo, jednak nie chciała o tym mówić. Jeszcze nie. Zresztą, o większości i tak nie mogła mu powiedzieć, ale pomimo tego, że nie zdradzała źródła swojego bólu, Colt sprawiał, że było jej po prostu lepiej. - Szkoda. Trochę liczyłam na taką nalepkę - odparła nieco zawiedziona, robiąc usta w dzióbek i przekręcając na prawą stronę. Miałą jednak inny pomysł co do tego, co mógłby dać jej - albo zrobić - w zamian. - Ale wiesz... zawsze zamiast tego możesz pocałować, żeby szybciej się zagoiło - wychrypiała, patrząc mu przy tym śmiało w oczy i unosząc znacząco obolałe kolano. Tak, to zdecydowanie by pomogło, tego była pewna. Jej łobuzerski uśmieszek jednak szybko zniknął, gdy zaczął przemywać obolałe miejsce i skrzywiła się nieprzyjemnie; nie odezwała się jednak słowem, tylko uważnie przypatrywała wszystkiemu co robił, śledziła jego ruchy jak ciekawski kot. Myślała o tym, jak bardzo ta sytuacja była dla niej czymś zupełnie nowym, bo do tej pory zajmowała się wszystkim sama, sama się sobą opiekowała i pierwszy raz robił to ktoś inny - pierwszy raz robił to ktoś komu przyzwoliła sobie pomóc i go nie odtrąciła przez wzgląd na własną dumę i samodzielność. Było w tym coś przyjemnego, to uczucie, że człowiek nie był pozostawiony ze wszystkim sam, nie był zdany na samego siebie i był ktoś... kto po prostu o niego zadba. I choć nie mogła powiedzieć mu o większości rzeczy, przez które właśnie w takim stanie ją znalazł, to i tak jej pomagał, sama jego obecność odciągała jej myśli od wszystkich tych nieprzyjemności, które się wydarzyły i z którymi będzie musiała się zmierzyć. Colt miał w sobie coś takiego specjalnego, co sprawiało, że wszystko było po prostu lepsze i nie było niczego, czego nie mogłaby zrobić ani pokonać - i choć teraz nie czuła się jak pani własnego losu, która wszystkiemu stawiała odważnie czoła, to wiedziała, że dzięki niemu będzie miała motywację do tego, by się podnieść i ruszyć przed siebie, odnajdzie swoją wewnętrzną siłę, by walczyć dalej. Nie wiedziała co takiego w sobie miał, że to właśnie on to wszystko w niej wywoływał, to jednak właśnie w tym wszystkim co ich łączyło musiało być coś magicznego, to musiała być ta prawdziwa magia, a ta, którą ona się posługiwała to był zaledwie jej substytut, jakiś skrawek, który był niczym w porównaniu z tą magią, która łączyła dwojga ludzi. Słuchała jego słów ze zmarszczonym czołem, doskonale wiedząc o tym, że miał rację, jednak nie mając nawet odwagi na to, by móc na niego spojrzeć. - Tak - kiwnęła głową. Nadal jednak na niego nie spojrzała. - Po prostu... żeby zapomnieć - wyjaśniła, wzdychając przy tym. Doskonale wiedziała o tym jak to było głupie i nieodpowiedzialne z jej strony, ale nie znała innego sposobu, jak to zrobić. Tylko ten jeden, który prawdopodobnie był najgorszym z najgorszych. - Ja... to wszystko wiem - odpowiedziała cicho, czując się trochę jak skarcony dzieciak. - Wiem, że to nie rozwiązuje problemu. Ani niczego nie naprawia. Po prostu, nie potrafię inaczej. Nie umiem - sapnęła, zła sama na siebie, że do czegoś takiego się doprowadziła. Uniosła wzrok dopiero wtedy gdy ujął ją za ręce i uścisnęła je odruchowo, jakby właśnie w nich chciała szukać pocieszenia, jakby to miało dodać jej otuchy. - Naprawdę...? - wychrypiała cicho, unosząc przy tym brwi. Zdziwiło ją to, bo miała wrażenie, jakby aktualnie sprawiała masę problemów i spodziewała się, że niekoniecznie Colt mógłby chcieć mierzyć się z czymś takim. Z nią, z jej problemami, ze wszystkim tym, co się wokół niej działo. - Och - wyprostowała się i zamrugała kilkakrotnie powiekami. - To... wszystko by ułatwiło - przyznała, bo jeśli nie miałby nic przeciwko temu, żeby miała tutaj swoje rzeczy... cóż, to na pewno byłoby o wiele wygodniejsze w razie, jakby na przykład zdarzyło się zostać je u niego na noc, tak jak właśnie dzisiaj. I, być może... następnym razem nie będzie to takie przypadkowe, jak właśnie teraz. Wyszczerzyła się szeroko, słysząc jego komplement i spojrzała na niego filuternym wzrokiem. - Ależ ja o tym doskonale wiem - odparła pewnym siebie tonem, unosząc przy tym dumnie podbródek i palcem zahaczyła o jego własny. Przysunęła się nieco, by po chwili złożyć na jego ustach słodki pocałunek, który zapewne teraz... wcale słodko nie smakował, przez ten cały wypity alkohol, ale brunetka zdawała się tym nie przejmować ani na to nie zważać. Doskonale była świadoma wszystkich atutów, jakie posiadała i skłamałaby, jakby powiedziała, że nigdy ich nie wykorzystywała. Może była tutaj zbyt zuchwała, ale zdążył się już chyba przekonać o tym, że nie była żadnym wstydzioszkiem, który rumienił się z powodu takich pochlebstw. Ba, tym bardziej jej ego zostało połechtane dlatego, że usłyszała to właśnie od niego. Pokiwała powoli głową, nie przestając się uśmiechać. - Myślę, że bardzo by się przydało - zgodziła się, wędrując palcem po kołnierzyku jego koszuli. - Tak jak bardzo by się przydało, jakbyś u mnie też zostawił jakieś swoje rzeczy - zaproponowała, trzepocząc rzęsami, bo przecież sam dość często u niej bywał, dlatego wręcz wskazane było, żeby u niej w łazience znalazła się jego szczoteczka do zębów, a w szafie parę jego rzeczy, tak o, na wszelki wypadek. Co prawda do tej pory żadne z nich nie ogłosiło wszem i wobec, czy nie powiedziało sobie wprost, że ze sobą chodzą, to Selina wiedziała, tak po prostu, od jakiegoś momentu, że są razem. Zresztą, przed nikim tego nie ukrywali, że się ze sobą spotykają i że łączy ich coś więcej niż zwykłe szczeniackie zauroczenie. - No raczej nie da się tego nie zauważyć - odparła z uśmieszkiem, chichocząc cicho. Musiała jednak przyznać, że wcale się temu nie dziwiła, bo prezentował się w nich naprawdę atrakcyjnie i trochę traktowała je jako taki jego znak rozpoznawczy. - Ale też mi się bardzo podobają. Ty mi się w nich podobasz - zaszczebiotała, dźgając go lekko palcem w pierś. Nie, Colt mógł być pewien, że nie położy na nich swoich rączek, zresztą, ona osobiście, na samej sobie, preferowała bardziej obszerniejsze koszule. Czy to takie zwykłe czy to nawet od piżamki. - Jednak dla siebie wolałabym jakąś koszulę. Albo górę od piżamy? - wzruszyła ramionami. O ile taką miał, bo przecież nie było powiedziane, że sypiał w jakiejkolwiek piżamie, hehe. Oboje byli siebie warci, to było pewne; Selina była przyzwyczajona po prostu do tego, że wszystko miało swoją cenę i to wszystko również, dlatego tak bardzo chciała mu się za to wszystko odpłacić, cały ten kłopot, który zwaliła na jego głowę tak niespodziewanie, choć sama nie chciałaby niczego w zamian, bo cieszyłoby ją samo to, że właśnie to ją wybrał, by do niej się zwrócić, poprosić o pomoc właśnie w chwili załamania. Chciałaby się nim zająć, zaopiekować i chciała to robić cały czas, jednak nie docierało do niej, że on też tego chciał i to mu wystarczało. Pomimo tego, jak dojrzała była, to jednak nie do końca czasami wiedziała, jak to wszystko działało przez to, że tej miłości miała w życiu tak mało. Ale chciała się po prostu starać, żeby na to wszystko zasłużyć - właśnie na niego, na jego miłość, która była najdrogocenniejszą rzeczą, jakiej doświadczyła, chciała doświadczać nadal i było jedynym, co miała. Czego mogła się trzymać, co sprawiało, że chciało jej się iść do przodu, mieć nadzieję na lepsze jutro, na lepsze życie. Właśnie z nim, przy jego boku. Przy niczyim innym.
Powrót do góry Go down
Nie 13 Gru 2020 - 17:02
Rycerze
Rycerze
Colt Atherton
Colt Atherton

DODATKOWE INFO :
I order one drink then I drink the flood

#2 hold my hand as I'm lowered part 2 Empty



Nie wiedzieli ile mają czasu, jednak czy ktokolwiek kiedykolwiek mógł wiedzieć takie rzeczy? Życie, nawet jeżeli nie wstępował w nim element nadprzyrodzony, było nieprzewidywalne i mogło zakończyć się tak naprawdę w każdej sekundzie. Musieli więc się zadowolić tym co mieli, tym czasem, który mogli spędzać razem i cieszyć się nim, tak długo, jak to tylko było możliwe. Bez względu jednak na to co miałoby się wydarzyć, jak miałaby się zakończyć ich relacja, to będą ze sobą już połączeni na zawsze; tą niewidzialną więzią, która nie mogła zostać przez nic zniszczona.
Chyba można byłoby uznać, że życie nauczyło ich, żeby tak naprawdę nikomu do końca nie ufać. Nie było pewności, czy osoba, którą się właśnie poznało nie jest wrogą stroną, czy też może sprzymierzeńcem. Chociaż Colt miał coraz więcej podejrzeń, coraz mocniej go to męczyło, to wolał wszystkie te myśli odepchnąć od siebie, udawać, że nic tak naprawdę nie ma w tym podejrzanego i to, że Selina przyjaźni się z Haydenem, który do Bractwa należy, nie oznacza, że i ona również w nim jest. Było to głupie, prawda? Oboje powinni być mądrzejsi, powinni to zbadać, przyjrzeć się temu bliżej, a przynajmniej nie odpychać do siebie wszystkich podejrzeń. Tak było jednak po prostu dla nich wygodniej, a Colt najzwyczajniej w świecie wolał żyć w tej bańce, gdzie on wcale nie był wilkołakiem, a jego ukochana wcale nie parała się magią. Nie miał pojęcia, że jednym z powodów tego, że znalazła się w takim kiepskim stanie, jest Hayden. Chociaż... co mógłby zrobić więcej, gdyby o tym wiedział? Nie mógł przecież zdradzić jej prawdy, co się działo z blondynem, nie mógł po prostu jej powiedzieć, że to dlatego nie daje znaku życia, bo stał się wilkołakiem i jakoś próbuje sobie poradzić z tą nową sytuacją. Mógł po prostu być przy niej, wspierać, nie mówiąc zbyt wiele i oferując jej swoje ramię, na którym mogłaby się wesprzeć. Nie było to zbyt wiele, jednak czy nie było to wystarczające? Czasami właśnie tego potrzebowaliśmy, kogoś, na kim możemy polegać, kto bez nadmiernego wypytywania i wnikania, po prostu będzie obok, żeby swoją obecnością ukoić i uleczyć wszystkie rany. - Nigdy bym nawet nie pomyślał, że może być inaczej - pokręcił głową. Nawet przez myśl takie coś by mu nie przeszło! - W końcu jesteś poważną osobą, więc nic dziwnego, że tylko i wyłącznie porządne nagrody Cię interesują. No i całusy - dodał jeszcze. Znał już ją na tyle dobrze, że chyba nie mogła się dziwić, że wie, jak wielki w niej wojownik siedzi, chociaż jej ciałko nie było zbyt wielkich rozmiarów. Jednak dla Colta nie liczyła się wielkość, czy też tężyzna fizyczna, ale właśnie to co było w środku, a przecież Selina miała nie tylko duszę wojownika, lecz także i wielkie serce. I chyba właśnie to najbardziej mu się w niej podobało, za to właśnie ją pokochał. Kochał ją, nie miał co do tego żadnych wątpliwości, i miał nadzieję, że ona to wiedziała, nawet jeśli nie powiedział tych dwóch słów w prost. Jednak prawdziwa magia wcale nie kryła się w słowach, lecz właśnie w czynach, spojrzeniu, czy nawet uśmiechu. Dlatego teraz właśnie się do niej uśmiechnął i palcem stuknął w jej nosek. Jak mógłby nie zgadnąć kim jest? Jak mógłby nie wiedzieć, że to właśnie ona skoro jego serce, każda jego myśl i każda komórka jego ciała, wszystko ciągnęło go w jej stronę? Na jej słowa uniósł brwi, ale już po chwili schylił się trochę, żeby usłyszeć co to za sekret chciałaby mu zdradzić. Nie mógł powstrzymać uśmiechu, który pojawił się na jego ustach, gdy wyszeptała mu swoje słowa do ucha. - To w takim razie chyba idealnie się składa, co? - powiedział, wciąż się uśmiechając. Być może i był tego świadomy, jednak usłyszeć to na własne uszy? Cóż, to było coś zupełnie innego; coś, dzięki czemu serce rozkwitało, a puls sam przyśpieszał. Być może ten pocałunek nie był aż tak porządny, jakby się jej marzyło, ale na razie to musiało jej wystarczyć. Na razie. - Sądzę, że jakoś możemy to chyba zorganizować. Tak wiesz... trochę tak jakby się wymienić? Ja dam trochę miłości Tobie, a Ty mi i wszyscy będą zadowoleni - stwierdził z uśmiechem, bo jak dla niego to się wydawało być naprawdę całkiem niezłym układem. Być może i Hekate pogardzała czymś takim, uważała, że miłość jest niepotrzebna, jednak to właśnie takie zwykłe rzeczy czyniły z nas ludzi, pokazywały, kim naprawdę jesteśmy. Życie bez miłości, nawet takie przyjacielskiej, czy braterskiej, było po prostu pustą skorupą, zwyczajną wydmuszką, która może i z zewnątrz wydawała się atrakcyjna, to w środku była zgniła. - Dokładnie tak - pokiwał głową, uśmiechając się tak, że największy lis chytrus były z takiego uśmiechu dumny. Oczywiście nie mówił tak naprawdę, nie do końca serio, bo przecież oczywiście, że chciał z nią spać, ale... cóż, różne rzeczy mogły się wydarzyć. - Oczywiście, że chcę. Jednak trochę się obawiam tego czy wystarczy dla mnie miejsca na łóżku. Jak tam się położy Selina i jej pijana siostra bliźniaczka, to po prostu mogę się już nie zmieścić - stwierdził, trochę rozbawiony. Może trochę teraz się z niej naśmiewał, tak delikatnie, ale robił to tylko i wyłącznie z czystej sympatii. - No już, już, nie nachmurzaj się tak - dźgnął ją palcem w ramię. Być może trochę przesadzał, bo w końcu tak naprawdę wcale jej ręka nie odpadnie, ani raczej nic złego po jego opatrunku jej się nie stanie. Chociaż trochę wyszedł z wprawy, bo sam od lat nie musiał sobie nawet tego plastra przykleić, to koniec końców nie było to nic na tyle skomplikowanego, że miałby nie podołać. Tyle przynajmniej mógł zrobić, nakleić ten kolorowy plaster, jakoś załatać jej rany fizyczne, bo z tym co się działo w jej psychice nie mógł zbyt wiele zrobić; jedyne co mógł, to zaoferować swoje towarzystwo, ramię do wypłakania, czy rękę do przytulenia. - Niestety - westchnął z trochę teatralnym smutkiem. - Mógłbym jednak zrobić Ci odznakę z ziemniaka? Co prawda to nie to samo, ale zawsze coś - zaproponował. Nie wiedział czy faktycznie miałby ziemniaka, ale wydawało mu się, że łatwiej będzie go zdobyć, niż właśnie taką naklejkę dla dzielnego pacjenta. - Och? Naprawdę? - uniósł brwi, udając zaskoczenie, tak, jakby nigdy wcześniej o czymś takim nie słyszał. - Nie jestem lekarzem, ale niby na jakiej zasadzie to miałoby działać? - zapytał, ujmując w dłonie jej nogę, a dokładniej mówiąc - kolano. Być może to miało zadziałać jedynie jako zwyczajne odwrócenie uwagi, bo przecież każdy dobrze wiedział, że przemywanie ran wodą utlenioną nie należało do zbyt miłych i przyjemnych. To, że jej pomagał, chciał się nią zająć, nie oznaczało wcale, że w jakiś sposób wyzbywała się swojej samodzielności, czy chowa w kieszeń dumę. Po prostu nie zawsze musiała radzić sobie ze wszystkim sama, czasami mogła po prostu liczyć na nich, bo od tego byli jej bliscy, prawda? Wciąż była silna, wciąż była panią swojego losu i nigdy to się nie zmieni, nawet jeśli teraz tego nie czuła i wydawało się jej, że wszystko się na nią wali, tak jakby otaczały ją ściany z kart, które zburzył mocniejszy podmuch wiatru. Colt jednak miał zamiar być przy niej, zarówno teraz, gdy było jej źle, jak i później, gdy znowu z dumnie uniesionym podbródkiem będzie kroczyć przez życie. Chciał jej pomóc, chciał być przy niej zarówno teraz, jak i później, każdego innego dnia, każdej godziny. Dobrze wiedział, że to wiedziała, że nawet nie musiał tego mówić. - Normalnie bym powiedział, że każdy powód do picia jest dobry, ale. Ale może na chwilę zapomnisz, a potem wszystko spadnie na Ciebie z jeszcze większą mocą - nie miał zamiaru być hipokrytą, nie miał zamiaru jej mówić, że nie powinna pić, zwłaszcza, że sam nie stronił od alkoholu. Jednak picie, żeby zapomnieć nigdy nie było dobrym rozwiązaniem, bo na drugi dzień wszystkie problemy wciąć były tam, gdzie zostały porzucone i wcale nie miały zamiaru nigdzie zniknąć. - Może powinnaś spróbować szydełkowania? - zaproponował z uśmiechem. Nie chciał, żeby pomyślała, że ją w jakiś sposób potępia, albo ocenia. Po prostu martwiło go, że w trudnych chwilach wybiera najgorsze z możliwych rozwiązań, żeby zapomnieć. - Podobno to wycisza, a do tego można sobie coś ładnego zrobić. Na przykład sweter, albo szalik - wzruszył ramionami. Co prawda nie miał pojęcia czy faktycznie na szydełku można było zrobić sweter. Może robiło się go na drutach? - Naprawdę - przytaknął. Nigdy nie stanowiła dla niego problemu, wręcz cieszył się, gdy szukała jego obecności, jego bliskości, bez względu na to, czy potrzebowała pocieszenia, czy czegokolwiek innego. Był tutaj i nie miał zamiaru nigdzie iść, a już na pewno nie planował jej zostawiać. Pokiwał głową, bo nie mógł nie zgodzić się z jej słowami. - No właśnie. Ułatwiłoby i w ogóle - wzruszył ramionami, tak jakby tylko o to chodziło, o te ułatwienie jedynie, a nie wprowadzenie ich relacji na kolejny poziom, zacieśnienie jej, jeszcze bardziej. Uwielbiał tą jej pewność siebie, że nie spuszczała wzroku, ani nie wstydziła się samej siebie. - Zauważyłem - przyznał z lekkim śmiechem. - I naprawdę mi się to podoba - dodał jeszcze, chwilę przed tym zanim ich usta spotkały się w pocałunku. I być może nie był to słodki pocałunek, ale Coltowi zdecydowanie nie przeszkadzał smak alkoholu, ani nic co z nim związane. - Wydaje mi się, że to naprawdę dobry plan - powiedział. - Bardzo przydatny i ułatwiający życie - być może i nie ogłosili niczego oficjalnie, nie zmienili statusu związku na fejsie (chociaż Colt pewnie nie miał fejsa), ale niektórych rzeczy nie trzeba było mówić, nie trzeba było w żaden sposób ogłaszać światu, bo chyba oboje dobrze wiedzieli, że i bez tego po prostu byli razem. Nie musieli też używać konkretnego nazewnictwa, żadne nie musiało pytać, czy są parą, bo chyba zapewnienie, że on był jej, a ona jego, było wystarczające. No przynajmniej dla Colta, który miał nadzieję, że Selina też doskonale zdaje sobie sprawę z tego jakim uczuciem ją darzy. - Elegancja nigdy nie wychodzi z mody - wzruszył ramionami, bo jeżeli istniało coś, co było ponadczasowe i zawsze w modzie, to właśnie elegancja i dżentelmeństwo. - Możesz sobie wybrać co tylko będziesz chciała i w czym będzie Ci wygodnie - stwierdził, ponieważ nie można było powiedzieć, że w jego szafie czegoś brakuje, nawet piżam. Chociaż w nich normalnie nie sypiał, to jednak wcale nie oznaczało, że żadnej nie miał. Różne sytuacje się w życiu zdarzały, może kiedyś taka piżama będzie mu potrzebna, a Colt wolał być przygotowany na wszystko. Nie można było zaprzeczyć, że magia zawsze miała swoją cenę, jednak niektóre rzeczy były za darmo. Nie musiała się więc obawiać, że kiedyś przyjdzie jej zapłacić za troskę Colta, albo że zażąda czegoś w zamian, bo nigdy do tego nie dojdzie. Wiedział jednak doskonale, że nie była do tego przyzwyczajona, że było to dla niej coś nowego i niezwykłego, więc nawet zwyczajna życzliwość ją zaskakiwała. Miał jednak czas, miał też chęci i miał zamiar jej pokazać, przekonać ją na jej własnej skórze, że jest to coś, na co zasługiwała, na co zasługiwał każdy i każdy powinien mieć.
Powrót do góry Go down
Nie 27 Gru 2020 - 14:13
Bractwo
Bractwo
Selina Weles
Selina Weles

DODATKOWE INFO :
the line. Looking for the wrong affection; Night after night

#2 hold my hand as I'm lowered part 2 Empty



A czy oni oboje doskonale już nie zostali uświadomieni o tym, że czas jaki się miało był nieuchwytny, a życie kruche? Dlatego Selina pomimo swoich nadziei, które mimo wszystko jakieś miała, starała się nie myśleć o tym ile go mieli naprawdę, bo kto wie, czy to właśnie ta prawda by ich rozdzieliła, a być może byłoby to coś zupełnie innego? Nawet śmierć? Nie wiedzieli tego. Owszem, byli istotami nadprzyrodzonymi, ale to nie czyniło z ich nieśmiertelnych. Czy się bała? Cholernie. O niego, o wszystkich swoich bliskich, zastanawiała się nad tym, czy to jest ten ostatni raz, kiedy ich widzi. Wcześniej nie było to tak nasilone, ale teraz, kiedy w Belgrave działy się takie rzeczy... bywały momenty, kiedy takie myśli ją dopadały. Wiadomo, nie można było dać im się wciągnąć w wir gorzkiego żalu i bezsilności, ale one były. Dlatego musiała być silna. Musiała wszystkich obronić. To o nich się bała. O siebie? Nigdy.
Być może powinni być mądrzejsi. Wybadać wcześniej grunt, sprawdzić, kim ta druga osoba była, czy czasem nie przyszło nam się bratać z wrogiem - pytanie tylko, czy gdyby oboje wiedzieli od samego początku, kim naprawdę są, pozwoliłoby im mieć to wszystko? Czy nie wygrałyby ich uprzedzenia, wzajemna niechęć do gatunku, kierując zamiast na drogę miłości, ku właśnie nienawiści? Nie wiadomo. Być może miało tak po prostu być, mieli być kompletnie nieświadomi tego, kim naprawdę są i jak wiele mogą dla siebie znaczyć, pomimo tych różnic. Bo choć Selina owszem, podejrzewała Colta o to, że mógł być wilkołakiem, mógł być tym, na kogo polowało Bractwo, ale czy to jakkolwiek zmieniało jej uczucia? Nie. Te podejrzenia, ta świadomość, że mógł być tym kimś, kogo powinna się wystrzegać, o kim nie powinna w żadnym wypadku w taki sposób myśleć, wcale nie umniejszyła jej uczuć; czy to nie byłoby takie proste się oddalić wtedy od kogoś, gdyby tak się stało? Uciąć tą nić, uciąć ją na zawsze, odejść i to wszystko zostawić? Pewnie, że tak, jednak tak się nie stało. Jej serce nadal do niego należało i wiedziała, że nawet należeć będzie jak to wszystko, o co go podejrzewała okaże się prawdą. Przecież z uczuciami nie dało się walczyć, czyżby nie przekonali się o tym już wcześniej? Dlatego ta walka również już była przegrana i ona już teraz doskonale o tym wiedziała. Mogli oboje udawać, że wcale nie są tym, kim są, ale ta prawda czaiła się tuż za rogiem - czasami Selina czuła, jak dyszy jej w kark, łaskota w ucho, a ona odgania ją jak natrętną muchę. A to wszystko, ta pijacka noc oblana wonią alkoholu była ucieczką. Ucieczką od problemów, o którym nie mogła mu powiedzieć, o których nie chciała powiedzieć nikomu, nie chciała nikomu się przyznać, że już sobie nie radzi, że jest jej trudno, źle, smutno - chciała być twarda. Dla nich wszystkich. Chciała ze wszystkim radzić sobie sama, ale coraz bardziej uświadamiała sobie, że zwyczajnie nie potrafi. Dlatego znalazła się właśnie tutaj, a ten głupi esemes, który mu wysłała, był jak niema prośba o pomoc. - Dokładnie tak. Robię tylko poważne interesy, żadne inne oferty mnie nie interesują - oświadczyła poważnym tonem, choć jej głos brzmiał jak głos osoby, która była po kilku głębszych, a spojrzeniem zamiast skupionego, było rozbiegane i świeciły jej się oczka. - A co dopiero pocałunki - dodała, przykładając mu palec do ust i zabrała go dopiero po długich, ciągnących się sekundach trzymania go tam i przyglądania się twarzy mężczyzny. - A Ty jakie lubisz? - zapytała, jakby sama tego nie wiedziała, nie była świadoma tego, co lubi i co mu się podoba, a przecież poznała już go na tyle, by to wiedzieć jak i sprawdzić na własnej skórze, co preferował. Choć Selina w istocie była wojowniczką, była lwicą, która potrafiła walczyć do ostatniej kropli krwi, to teraz się tak nie czuła. Czuła się strzaskana, jakby upadła z głuchym łoskotem na ziemię, aż do pogruchotania kości i nie wiedziała, jak ma ruszyć na przód. Gdzie miała znaleźć tą siłę, gdzie miała znaleźć to wszystko? Czuła się zagubiona i potrzebowała, by ktoś ją podniósł, bo ona, sama, już nie miała na to sił, choć nie chciała się do tego przyznać. Czy taką, jaka była teraz też kochał? Też kochał to wszystko, co przed każdym ukrywała i nie chciała przyznać, że też istnieje coś, co mogłoby ją ostatecznie złamać? Czy chciał ją właśnie taką? Obawiała się, że nie. Strasznie się tego bała, choć nigdy by tego nie przyznała. Każdemu pokazywała jaka to jest twarda, silna i pewna siebie, a tak naprawdę była smutna, melancholijna i roztrzaskana. I choć osobiście tego dla niego nie chciała, czasami nachodziły ją myśli, że zasługiwał na coś - na kogoś - lepszego to jednocześnie chciała być egoistką i nie oddawać go nikomu innemu; chciała być jego warta, chciała być lepsza, jednak jak to zrobić, kiedy wszystko co, co brzydkie, właśnie wychodziło na wierzch? I kiedy właśnie to słowo, słowo kochać było tym jedynym, idealnym określeniem na to, co do niego czuła, że go pragnęła, że chciała go chronić i chciała być za niego odpowiedzialna? Nigdy niczego ani nikogo tak bardzo na świecie nie pragnęła, jak właśnie jego. A to aż bolało, rozdzierało skostniałe serce, było dowodem na to, że nie istniał w nim tylko lód. Gdy stuknął ją nosek, zmarszczyła go, jednak zaraz na jej twarzy wykwitł piękny uśmiech. Och, czy serce mogło walić jej mocniej niż teraz, jak tak na nią patrzył i pochylał się w jej stronę? Miała nadzieję, że nie widział, jak zadrżała jej dolna warga, a po jego słowach rumieniec ogrzał jej policzki. Teraz na pewno nie była poważną kobietą, która z uśmieszkiem pełnym satysfakcji odbiera komplementy. Czy w tym momencie jednak to ją obchodziło? Oczywiście, że nie. - Nawet bardzo - przytaknęła, nadal się do niego uśmiechając. Człowiek mógł być czegoś świadomy, ale zawsze... inaczej było takie rzeczy usłyszeć od kogoś na głos - jakby wtedy stawały się jeszcze bardziej realne, niż wcześniej, były potwierdzeniem tego, że niczego sobie nie wymyśliła ani nie ubzdurała. - A co jeśli... chciałabym jej więcej niż trochę? - zagadnęła, przekrzywiając przy tym głowę i ciemne włosy opadły jej na ramię. Czy chciała tylko trochę? Nie. Czy chciała jemu dać jej również jej tak mało? Oczywiście, że nie. Chciała jej znacznie więcej, chciała się w niej pławić, utonąć w niej, nigdy taka maleńka ilość by jej nie zadowoliła. Zbyt wiele do niego czuła, czego nie dało się objąć samym sercem, a co dopiero umysłem. Zamrugała kilkakrotnie, słysząc jego słowa i uniosła brwi. - Och - wyrwało się jej, bo choć Colt teraz żartował, to nadal, jego słowa bardzo poważnie traktowała. - W takim razie mogę spać na kanapie, jeśli się obawiasz, że zajmę zbyt dużo miejsca - odparła, klepiąc poduszkę obok siebie. Bez problemu mogłaby spać właśnie tutaj, zwinąć się w kłębek pod jakimś kocem jak mały kot i nikomu nie przeszkadzać. Byłaby cichutko jak myszka! Choć to było jasne, że wolałaby spać z nim, ale no... jeśli miał jakieś obiekcje, to nie, prawda? Oczywiście, normalnie byłaby świadoma tego, że z niej się naśmiewa, że to tylko żart i odparłaby tym samym, ale teraz potraktowała to całkowicie poważnie; czasami procenty mieszały jej w głowie tak bardzo, że nie odbierała niektórych rzeczy tak, jak powinna. Czyli tak jak właśnie teraz. - Nie nachmurzam się - odparowała, odskakując, kiedy ją dźgnął i sama dźgnęła go w odwecie w pierś. Otaksowała mężczyznę wzrokiem, mrużąc oczy. - I uważaj, żeby Tobie coś nie odpadło - wystawiła mu język, przypominając podirytowanego, małego i puszystego króliczka. Chociaż tyle, że na to coś mógł zaradzić; ze swoimi ranami wewnętrznymi już dawno się pogodziła, że nie zabliźnią się tak łatwo, ba, być może nigdy to się nie stanie, ale... musiała przyznać, że dzięki niemu czuła się trochę lepiej. Czasami nawet tak, jakby tych ran w ogóle tam nie było, jakby była całkowicie naprawiona, nie było w niej ani jednej rzeczy, która byłaby zepsuta, źle zabliźniona, byłaby połamana. On był właśnie tym jej plastrem, balsamem na wszystkie jej rany, które jak tylko był w pobliżu, dawały mniej o sobie znać. Leczył je, leczył ją samą, od samego środka, gdzie było ich najwięcej. - Wolałabym drinka za moją dzielność od odznaki z ziemniaka - wydęła usta. Tak, zdecydowanie bardziej napiłaby się jakiegoś dobrego alkoholu, szczególnie spod jego ręki, zamiast dostać jakiegoś ziemniaka... oczywiście, bez urazy, wiadomo, ale zdecydowanie wolałaby dostać od niego drinka. - Tak, naprawdę - pokiwała głową, jakby to miało jeszcze bardziej potwierdzić prawdziwość jej słów. - Też nie wiem. Ale myślę, że warto byłoby spróbować. Na pewno nie zaszkodzi - wzruszyła ramionami i żeby było mu wygodniej, po prostu przewiesiła swoje kolano przez jego nogę. Oddech znowu jej nieco przyspieszył, ale zdawała się to ignorować. - Wiesz. To może być taki nasz eksperyment - starała się wytłumaczyć, żeby nie wyjść teraz na głupią. Chociaż totalnie wychodziła teraz na głupią. Jednak naprawdę doceniała wszystko to, co dla niej robił - każdą, nawet najdrobniejszą rzecz. Każde przyklejenie plastra, to, że jej nie olał i po nią przyjechał tym późnym wieczorem, to że słuchał jej paplaniny. Nigdy nie chciała być dla nikogo ciężarem, stąd również się brała jej samodzielność i to, że chciała być samowystarczalna, zdana tylko na siebie, jednak teraz... tego nie chciała. Chciała po prostu się komuś oddać, żeby to on przejął stery, a ona... mogłaby odpocząć. Od tego wszystkiego, nabrać oddechu i siły, która zaczynała maleć coraz bardziej i bardziej. Być może to co robił Colt, dla niego nie było niczym specjalnym, jednak dla Seliny... właśnie to, każdy najdrobniejszy gest było wszystkim, czego właśnie potrzebowała. Opieki i tego, żeby to ktoś inny o nią zadbał, dał jej tej siły, by ona mogła stanąć na nogi, unieść wysoko podbródek i pójść dalej, pokonywać wszystkie góry, by palić wszystkie mosty. - Więc co mam zrobić? - odparła zrezygnowanym tonem, przygarbiając ramiona. - Co mam zrobić, kiedy wszystko się sypie? - wiedziała, że nie było sensu w ucieczce przed problemami. Zresztą, ona nigdy tego nie robiła, a problem polegał na tym, że aktualnie było ich zbyt dużo, a ona od dłuższego czasu działała na najwyższych obrotach i zwyczajnie nie wiedziała, co miała zrobić, jak pomóc sobie inaczej, by sobie ulżyć. - Szydełkowania? - zdziwiła się, bo nawet by nie pomyślała o tym, że takie zajęcie mogłoby jakkolwiek jej pomóc. Brzmiało to jednak nieco lepiej, niż upijanie się samotnie, niemal do samej utraty przytomności, choć musiała przyznać, że nie byłoby to coś, co sama by sobie wybrała. - No... mogłabym spróbować. Choć nic nie obiecuję - od razu zapowiedziała, bo nigdy nie było wiadomo, czy to na pewno pomoże. - Ewentualnie... wróciłabym do szermierki. Może jakbym się trochę fizycznie zmęczyła to by mi pomogło - wzruszyła ramionami. Szermierkę trenowała jako dziecko, a był to sport, który również wymagał skupienia, precyzji jak i cierpliwości. Więc kto wie, może powinna do tego wrócić? Słysząc jego słowa, poczuła, jak spowija ją poczucie ulgi, bo jednak było to coś, co ciążyło jej na sercu dość mocno, a że mu ufała, to wierzyła, że mógł prawdę i że nie stanowi dla niego takiego problemu, jak myślała - a przecież właśnie to, że to do niego przyszła, było czymś całkowicie naturalnym, skoro byli sobie tacy bliscy, a dla niej... czymś zupełnie nowym i nieznanym. - To możemy się umówić na taką wymianę w tym tygodniu - zaproponowała, bo przecież warto byłoby załatwić to jak najszybciej, tak na wszelki wypadek, prawda? I choć te słowa były całkowicie niepozorne, niby nic nie znaczące, jakby właśnie przed chwilą oboje nie oświadczyli, że chcieliby otworzyć przed sobą kolejne drzwi, jakby ich relacja właśnie nie wskoczyła na kolejny poziom i nie wyrazili chęć rozpoczęcia następnego rozdziału, który tylko zacieśni ich relację jeszcze bardziej. Bo czy Selina potrzebowała jakiegoś innego zapewniania o tym, ile dla siebie i kim dla siebie byli? Oczywiście, że nie. Należeli do siebie i to było dla niej wystarczającym dowodem na to, że byli razem i nie potrzebowała go pytać, nie potrzebowała żadnych wielkich i poważnych oświadczeń. Nie na fejsie, na żadnych instagramach, nigdzie. Wystarczyło, że oni o tym wiedzieli, kim dla siebie są i jakim uczuciem się darzą, a chyba to było najważniejsze, nieprawdaż? - Tak samo uważam - przytaknęła, ciesząc się tym, że nawet w tym się zgadzają. Elegancja zawsze była w cenie, jak również była ceniona przez Selinę. Jak i dżentelmeństwo. - Wiesz... ale tym razem możesz Ty wybrać coś dla mnie - zaproponowała, szczerząc się do niego łobuzersko. Bo dlaczego on nie mógł wybrać czegoś dla niej? Ciekawa była, co to by było. Zresztą, dobrze wiedziała, że w jego szafie niczego nie brakowała, bo sama przecież miała okazję do tego, by ją przejrzeć i musiała przyznać, że była to całkiem zacna garderoba jak i to, że Colt zdecydowanie miał gust. Jak i wiele innych rzeczy, które jej się w nim podobały, jednak czy potrafiłaby wskazać dokładny powód, dlaczego ją tak do niego ciągnęło? Nie. Bo na pewno nie była to przystojna twarz, eleganckie kamizelki, umiejętność całowania czy robienia drinków. To wszystko siedziało gdzieś głęboko, w człowieku i nie dało się tego w żaden sposób wytłumaczyć. Bo dlaczego na widok jego niebieskich oczu szybciej biło jej serce i zapierało jej dech, kiedy się uśmiechał? Dlaczego nie potrafiła się bez niego obyć, dlaczego nie potrafiła odejść, dlaczego cały czas tak mocno i zapalczywie się go trzymała? Nie wiedziała. Nie istniał żaden powód do miłości, kochało się za nic, a ona, choć nie znali się długo, już zdążyła go pokochać. Być może było to zbyt szybko, ale wiedziała, że to on był właśnie tym kimś, kogo przez cały czas szukała: kto pokaże jej jak wyglądała ta prawdziwa miłość, gdy trafi się na odpowiednią osobę, że kochać kogoś nie było niczym złym, że nie było to słabością, a siłą, która pozwalała człowiekowi na to, by pójść dalej, wstać po każdej porażce, że to właśnie ona ciągnęła w górę, a nie w dół. On był tym kimś, kto pokazał jej to, że można było obrać zupełnie inną drogę; inną od tej, niż obrała jej matka. Pokazał jej, że również na nią czeka szczęście, choć była pewna, że jej przyszłość to ciemność, gorycz i smutek. Okazało się jednak inaczej, pojawiło się światełko w tym mroku, które świeciło jasno, jarzyło się, a Selina nie chciała z tej drogi zbaczać. Już nigdy więcej.
Powrót do góry Go down
Pon 28 Gru 2020 - 0:37

Sponsored content

#2 hold my hand as I'm lowered part 2 Empty



Powrót do góry Go down
 Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 

Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» #8 hold my hand as I'm lowered

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
-

Forum stworzone na podstawie serialu The Order - opisy uniwersum zostały opracowane z wykorzystaniem informacji z serialu. Styl oraz grafika są dziełem administracji. Część kodów na forum jest zaczerpnięta ze stron CCCrush + Terrible.