"
I give my life to the cause.




Alexander Silverhand
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down
Mieszkaniec
Mieszkaniec
Alexander Silverhand
Alexander Silverhand

Alexander Silverhand  Empty





Alexander Silverhand
ft. Austin Butler

Explore, Dream, Discover.


Londyn, Anglia
31 sierpnia 1996
24 lata
195cm
sigma sigma delta
student/pianista
Wolny



historia

Historia Alexandra zaczęła się 31 sierpnia. Ostatni dzień wakacji. Podobno najgorszy dzień w roku. Jednak dla państwa Silverhand okazał się być najlepszy. W końcu nie co dzień rodzi Ci się zdrowy silny pierworodny. Chłopiec otrzymał imię po swoim dziadku od strony ojca. Rodzina od strony ojca pochodziła gdzieś z północy. Tylko tyle Alexandrowi udało się dowiedzieć przez całe życie. Może nigdy go to nie interesowało zbyt specjalnie. Ojciec Alexandra, Michael, był zapracowanym człowiekiem. Nigdy nie potrafił usiedzieć w miejscu. Dość często wyjeżdżał, zostawiając swojego syna z jego matką. Podróże służbowe były długie i dla całej rodziny przeciągały się aż do granic wytrzymałości. Matka z pochodzenia była Szkotką. Miała bardzo piękny uśmiech, który rozpromieniał jej twarz, gdy Alexander był jeszcze małym chłopcem. Niestety nic dziwnego, że musieli przenieść się do Ameryki. Ojciec chłopca dostał nowe stanowisko, co wymusiło na całej rodzinie konieczność przeniesienia się tam. Alex był jeszcze zbyt mały, aby cokolwiek pamiętać. Nie miał nic do zostawienia, oprócz dziadków, których zresztą i tak nie znał. Jednak jego rodzice, a raczej matka, zaczynała od zera. Była kobietą bardzo stanowczą, trochę pedantyczną. Wszystko, prawie wszystko, musiało chodzić jak w zegarku. Otóż Pani Anna była pianistką. Grała zawodowo. Dość szybko znalazła pracę w szkole muzycznej. Kobieta otaczała się wieloma innymi artystami, utrzymywała bogate życie kulturalne. Można nawet powiedzieć, że była trochę wyniosła, nawet wyrafinowana. Dla wszystkich... Za wyjątkiem jej synka. Był jej oczkiem w głowie. Posłała go do najlepszej szkoły w Nowym Orleanie. Od razu można było dostrzec jego zdolność do wchłaniania nowych informacji. Najpewniej miał to po ojcu, jednak to co naprawdę go pociągało to fortepian. Tą miłość odziedziczył po Annie. Ta na początku opierała się nauce syna. Wiedziała jak ciężkie jest życie pianisty. Jak dobrym trzeba być, aby cokolwiek osiągnąć. Niestety widząc jak bardzo ważne było to dla jej syna, oraz jaki ma do tego talent zgodziła się. Oczywiście pojawił się też nacisk jej znajomych, którzy twierdzili, że chłopiec ma niezwykły, wręcz niespotykany talent do gry. Na początku ich lekcje były bardzo zabawne. Miło spędzali razem czas, dobrze się bawili, śmiali razem. Dobrze pamięta ten czas, choć nie wspomina go często. Zmiana przyszła, gdy Alexander skończył dziewięć lat. Matka zapisała go na jego pierwszy konkurs pianistyczny. Oboje chcieli tego spróbować, więc przygotowania szły pełną parą. Chłopiec opuścił nawet dwa dni szkoły, aby czuć się pewnie. Eliminacje były dość proste, ponieważ każdy grał przed komisją osobno. Bez żadnych dodatkowych osób, bez publiki. Tylko on, komisja i fortepian. Tak więc zostało już tylko czekać na oficjalny konkurs.

Nerwy Alexandra sięgały zenitu, tak samo zresztą jak u jego matki. Oboje powtarzali sobie, że nie ma czego się bać, w końcu tyle razy to przećwiczyli. Słowa jednak nic nie dawały. Jednak gdy nadeszła kolej 13 uczestnika, jednego z najmłodszych, Alexandra Silverhenda strach zniknął, a przynajmniej tak sobie wmawiał. Idąc na scenę kolana mu się trzęsły. Udało mu się nawet potknąć o własne nogi, ale zachował równowagę i nie zaliczył gleby. Poprawił swój słodki garnitur i zasiadł przed fortepianem. Teraz już naprawdę nie miał tremy. Wszystko odeszło, gdy tylko dotknął klawiszy. Zagrał tak jak powiedziała mu mama. Idealnie. Jego palce same uderzały w klawisze, jakby same wiedziały co robić. Jakby miały własną świadomość i same chciały tworzyć tą piękną muzykę. Kolejną rzeczą jaką pamiętał była wrzawa i gromkie oklaski, ale on w publiczności szukał tylko jednej osoby. Gdy ją dostrzegł wykrzyknął tylko: "Udało mi się!" Jednak szybko zatkał sobie usta dłońmi, gdyż zrozumiał, że to było niezbyt na miejscu. Przez publiczność przetoczyły się pojedyncze śmiechy. W Nowym Orleanie zrobiło się bardzo głośno o małym geniuszu, który zajął pierwsze miejsce w swoim pierwszym konkursie.
Taka kolej rzeczy trwała do jego jedenastych urodzin. Chodził na konkursy, wygrywał je, a potem z mamą świętowali. Jednak potem stało się coś nieoczekiwanego, co na zawsze zmieniło postrzeganie Alexa. Dotarły do nich złe wieści. Matka Alexandra była ciężko chora. Niestety nic nie dało się z tym zrobić. Nastawienie Anny zmieniło się diametralnie. Kobieta była bardzo agresywna. Ćwiczyła za nim jeszcze więcej i jeszcze ciężej. Chłopiec nie miał czasu nawet, aby bawić się z przyjaciółmi, których zaczął powoli trącić, przez brak kontaktu. Był coraz bardziej samotny. Na dodatek ćwiczenia zaczynały być torturami, gdyż za każdy błąd, nawet najmniejszy, dostawał lanie. Czasem można było zauważyć siniaki na jego nogach, ale nigdy nie na rękach. Jego ręce musiały być w idealnym stanie. Mimo to Alexander grał dalej i dalej wygrywał konkursy, bo widział, że każda wygrana przynosi mamie radość, poprawia jej się stan zdrowia. Złośliwi Zaczynali nazywać go człowiekiem metronomem, bo nigdy się nie mylił i idealnie grał z nut. Jednak nie obchodziło go to. Ważne, że mama była szczęśliwa i zadowolona. I tak trwali kolejne kilka lat w tym błędnym kole. Stan matki znacząco się pogorszył, do tego stopnia, że musiała brać pomoc, aby sobie ze wszystkim poradzić. Kilka razy lądowała w szpitalu, gdzie Alexander ją odwiedzał, przynosząc nagrody. Do czasu.

W wieku szesnastu lat, Alex miał na koncie wiele nagród i wyróżnień. Teraz był w trakcie zbierania krytyki od matki za eliminacje do konkursu w randze krajowej. Krytyka zaczynała zamieniać się w krzyki, krzyki szarpanie, aż w końcu chwyciła to co miała pod ręką, a mianowicie swoją łaskę, bo jej stan był już na tyle ciężki, że musiała poruszać się na wózku. Więc chwyciwszy swoją łaskę zaczęła Alexandra okładać. Nie patrzyła gdzie, czy boli, czy równo puchnie. Po prostu biła, aż Alexandrowi Poleciała krew. W tym momencie coś w nim pękło. Coś się złamało. Rzucił jej w twarz swój zeszyt, rozsypując wszędzie kartki z nutami.
-Wygrywałem tylko dla Ciebie, bo myślałem, że dzięki temu wyzdrowiejesz! Ale teraz Cię nienawidzę. Chcę żebyś już umarła.

Oczywiście do finału się dostał, dostał znacznie większy cios niż zadrapanie od laski matki. Te słowa które wypowiedział były ostatnimi jakie usłyszała od niego. To on ponosi winę za jej śmierć. To wszystko przez niego. Jednak nie czuł już nic. Powinien być załamany, a jednak siedział przed fortepianem z sali koncertowej i grał niczym robót. Jak maszyna bez uczuć. Przez preludium przeszedł gładko, ale potem zaczęło dziać się coś złego. Nie trafiał w nuty, przestał grać płynnie, aż w końcu zaczął płakać i wzywać pomocy.

Od tamtej pory minęły już dwa lata. Ani razu nie dotknął fortepianu, ani żadnego innego instrumentu. Nadal jednak muzyka była ważną częścią jego życia. Chodził co jakiś czas na różne występy. Słuchał, sam komponował, choć nigdy nie grał. Przed jednym z takich występów spotkał dziewczynę. Było to w kwietniu. Zaczynało robić się ciepło, a jego przyciągnął dźwięk skrzypiec. Do tej pory mieszkał z ojcem, który opłacał jego zachcianki, oczywiście nie było ich zbyt wiele. Widać, że nadal zaprząta sobie głowę tym wszystkim. Jednak w chwili gdy usłyszał skrzypce natychmiast znikły jego wszystkie troski. Obserwował dziewczynę, która grała przed gronem małych dzieci. Był to najpiękniejszy widok jaki Alexander kiedykolwiek zobaczył. Twarz dziewczyny zdawała się promieniować dobrocią, energią. A skrzypce odpowiadały tym samym. Miał szczerą nadzieję, że zobaczy ją na konkursie, który miał zacząć się za około trzydzieści minut. Może właśnie dlatego w tym momencie spakowała się szybko i pobiegła w stronę filharmonii. Nawet go nie zauważyła, ale to może nawet lepiej. Uczucia które przed chwilą czuł znikły tak szybko jak się pojawiły. Znów czuł pustkę, która teraz doskwierała mu jeszcze bardziej niż wcześniej. Było to aż bolesne, dlatego ruszył za nią. Nie biegiem oczywiście. I tak miał udać się na koncert skrzypcowy. Więc czekał z niecierpliwością na tą dziewczynę. Powoli nawet zaczął trącić nadzieję, że usłyszy jej grę. Wszyscy którzy grali byli dobrzy, nawet bardzo. Akompaniament też był w porządku, dlatego chciał zobaczyć ją. Czuł, że nie zapomni tego do końca życia. Występowała jako ostatnia. Miała na imię Emily. Zdążyła się wcześniej przebrać. Stała teraz w czerwonej sukni do ziemi. Wyglądała przepięknie, co spowodowało mocniejsze uderzenia serca Alexandra. Skarcił się za to w duchu. Było to co najmniej niepoważne. Gdy akompaniatorka Emily zajęła miejsce i dała znak, że jest gotowa, obie zaczęły grę. Początek był bardzo spokojny. Nawet za spokojny. Po chwili jednak skrzypaczka pokazała pazury. Nigdy nie widział czegoś podobnego. Alexander widział tą bitwę między skrzypaczką i jej akompaniamentem. Szturchała ją, pociągała, wyzywała swoją grą. Podpuszczała ją i prowadziła. Ta gra była niesamowita. Była cudowna, piękna, emocjonalna. Znów poczuł zalewające go uczucia. Nie należały one jednak do niego. Były to uczucia skrzypaczki, która dzieliła się nimi że wszystkimi obecnymi na jej występie. Niestety mimo takiej gry Alex wiedział, że dziewczyna nie dostanie się dalej w tym konkursie. Dla jury liczy się gra według nut, a nie własną kompozycja. Za dużo było tam własnego wkładu. Mimo wszystko jednak dostała największe brawa ze wszystkich uczestników. Sam Alexander wstał i zaczął klaskać, czego nigdy wcześniej nie robił. Mimo wszystko po jej występie sprawdził listę osób zakwalifikowanych do finału. Była tam! Jako wybór publiczności. Sam nie wiedział czemu tak się cieszył z tego powodu. Tym bardziej się zdziwił, że ta dziewczyna stała obok niego i przyglądała mu się uważnie. Tak właśnie poznał swoją największą miłość. Jednak Emily była TYLKO przyjaciółką. Zaznaczała to wiele razy, że widzi Alexandra jako przyjaciela, a on z bólem mówił jej to samo. Ich znajomość miała trwać długo, a dziewczyna zdawała się wiedzieć o nim dużo więcej niż pokazywała. Zaskoczyła go tym, że tak prosto z marszu poprosiła go, aby był jej akompaniatorem podczas finału. On tylko spojrzał jej w oczy i zaśmiał się. Nie grał na fortepianie od lat. Nie chciał tego robić, bo za każdym razem gdy siadał do gry przestawał słyszeć swoją grę i widział swoją matkę. Ona jednak była niestrudzona. Do jej finałów zostały niecałe dwa tygodnie, a mimo to naciskała na niego. Nie chciała nikogo innego. Czas się kurczył, a ona robiła coraz dziwniejsze rzeczy, aby się zgodził. Podkładał mu wszędzie nuty z utworem, który miała zagrać. Puszczała mi ten utwór za każdym razem. Udało jej się nawet, nie wiadomo jakim sposobem, puścić go w szkolnych głośnikach na kilku przerwach. Chłopak dostawał już w głowę, ale niechęć do gry była silniejsza. Nie i koniec. Alexander spodziewał się, że Emily zdążyła się poddać i znalazł innego akompaniatora. W dzień jej występu przyszła do niego. Stanęła przed nim i zrobiła coś czego nigdy by się nie spodziewał. Zaczęła prosić go z płaczem. Głos miała załamany, a Alexander poczuł dziwne uczucie, która bardzo ciężko było znieść. Zgodził się. I tak nie miał już nic do stracenia. Ona zresztą też. Na jego pytanie, czy sobie poradzą, w końcu nie ćwiczyli ani razu, a on nie siedział przy fortepianie od lat odpowiedziała mu:
-Nuty masz już w głowie słuchałeś utworu. Dasz sobie radę!
No i jak tu z nią wytrzymać. Uśmiechnął się tylko i oboje popędzili na koncert.
Znowu czuł się jakby pierwszy raz występował. Czuł silny ucisk w żołądku, jakby ktoś zaciskał na nim pięść. Oboje czekali na ich kolej, ale po Emily nie było widać cienia strachu. Chwyciła go za dłoń, dodając mu otuchy. Nawet by się zarumienił, gdyby nie to, że nie bardzo teraz kontaktował. W końcu nadeszła ich kolei. Powoli ruszyli na scenę, zaczynając swoją wielką podróż. Alexander rozsiadł się wygodnie, kątem oka patrząc na Emily. Gdy dała mu znak, że jest gotowa, rozpoczął grę. Początek był dobry, nadal słyszał dźwięk fortepianu. Szybko jednak zaczął wątpić w siebie. Palce zaczęły lekko sztywnieć, dźwięk zanikał. Nie trafiał w odpowiednie nuty, mimo to próbował dalej grać. Nie. To nie ma sensu. Tylko pogrąża teraz skrzypaczkę. Przynosi jej wstyd i nic więcej. Dlatego najlepiej jest to skończyć teraz... Alexander opuścił ręce, patrząc na dziewczynę, która nie przestawała grać. Patrzyła na niego kątem oka, jakby chciała mu powiedzieć "nie poddawaj się!". Ale wszystko już było skończone. W momencie kiedy skończył grać zostali automatycznie zdyskwalifikowana. Więc dlaczego grała dalej? Dlaczego...dlaczego on sam zaczynał grać? Czy to dźwięk jej skrzypiec tak na niego działał? Nie miał pojęcia, wiedział tylko, że nie może się teraz poddać. Nie kiedy ona go o to prosiła. Zapomniał więc o wszystkim i skupił się na tej jednej rzeczy. Na Emily. Zaczęli od nowa, grając coraz mocniej, intensywniej. Widział jak Emily prowokuje go, nadaje tempo, więc podjął z nią walkę. Nic się teraz nie liczyło tylko ich wspólna gra. Dlaczego więc nawet gdy skończyli, pomimo ich dyskwalifikacji dostali takie brawa, dlaczego kilka osób płakało? Dlaczego Alexander czuł się tak dobrze?

Ta sytuacja tylko bardziej pogłębiła ich relację, oraz uczucie Alexandra do Emily. Spędzał z nią każdą wolną chwilę. Czasem jednak strasznie jej nie znosił, jak na przykład wtedy, gdy oznajmiła mu że zapisała go na konkurs. Sama z siebie, bez pytania go o zgodę. Prawda zagrali razem, ale to miał być tylko jeden jedyny raz. Pojedynczy wyskok i tyle. Koniec tematu. Ona jednak zdawał się mieć inne zdanie. Naciskała go i pchała w stronę tego fortepiany, prosząc aby przygotowywał się do występu. Jak się wkrótce okazało to miało większe znaczenie. Otóż Emily chciała iść na studia muzyczne... razem z Alexandrem. Jednak jak wiadomo egzaminy wstępne były dość ważne, ale najistotniejszą rzeczą jest portfolio muzyczne. A jak wiadomo w ostatnim czasie Alexander miał raczej mało występów. Jednak wizja wspólnej przyszłości jakoś go do tego ostatecznie przekonała i postanowił poddać się ćwiczeniom skrzypaczki. Spędzali razem całe dnie i wolne chwile ćwicząc odpowiednie utwory, próbując nowych, czy po prostu razem odpoczywając. Zdarzały się dni, kiedy Alex musiał ćwiczyć sam, bo Emily wymawiała się złym samopoczuciem. Doskonale ją rozumiał, więc nie bardzo o to dopytywał. W dniu eliminacji życzyła mu powodzenia, jednak oboje wiedzieli, że po takiej ilości wspólnych ćwiczeń to nie powinien być problem. I tak też się stało. Problem z którym się mierzył wcześniej zniknął. Matka odeszła na dobre, bo jej miejsce zastąpił ktoś o wiele ważniejszy dla chłopaka. Teraz grał dla niej, oraz dla innych. Chciał dawać im radość.
Półfinały zbliżały się coraz szybciej, a skrzypaczka coraz częściej opuszczała ich wspólne ćwiczenia. Uspokajała go "tymi" dniami, ale Alexandrowi coś zaczęło tu śmierdzieć. Zbyt wybiórczo nie przychodziła na spotkania. Nie mógł jednak zbytnio skupiać na tym myśli, bo nawet jeśli jej nie było to pilnowała, żeby ćwiczył.
W dniu półfinałów miał zagrać Ballade No.1 Chopina. Był to ich wspólny wybór, ale nie miał żadnego odzewu od Emily. Zachowywała się teraz bardzo nieodpowiedzialnie. Najpierw namówiła go na to, a potem znikła. Nie odpisywała mu na smsy, ani nie odbierała, gdy do niej dzwonił. Zaczął się martwić, ale wiedział jakby go teraz okrzyczała, że ma ważniejszą rzecz do zrobienia. Najwyżej spotkają się po występie...

-Co? Jak to chora... od kiedy? -Alexander aż się zatoczył. Dwa dni po półfinałach w końcu udało mu się skontaktować z przyjaciółką. Emily była od kilku miesięcy chora. Zawsze uśmiechnięta, pełna energii. I tym razem nie zawodziła. Mówiła o tym wszystkim jakby to była rozmowa o obiedzie. Okazało się, że jest szansa na operację dla dziewczyny. Data przypadała na 31 sierpnia. Czy na jego dwudzieste pierwsze urodziny. Pech chciał, że to właśnie wtedy przypadał finał jego konkursu. Wszystkie trzy rzeczy jednego dnia. Serce waliło mu w piersi niczym bębny wojenne. Na koniec powiedziała mu jeszcze "zagraj tak, aby twoja muzyka dotarła do mnie". I taki miał zamiar. Zanosił każde dnia modlitwy, czego nie robił przez całe swoje życie. Krzyczał, że odda swoje życie, aby tylko operacja się udała, płakał, ale nikt go nie słuchał. Nie miał kto go wysłuchać. Nie pozostało mu nic innego jak zagrać. Zagrać najlepiej jak to było możliwe. Zagrać z nadzieją, że wszystko się ułoży. Zresztą wygraną i tak miał w kieszeni. A Emily wybrała dla niego specjalny utwór. Ulubiony utwór jego matki. Może wiedziała? A może to był tylko przypadkowy traf. "Love's sorrow". Cóż za ironia, prawda? Śmiechu warte, ale co miał zrobić, jeśli nie zgodzić si na jej propozycję? W końcu grał teraz tylko i wyłącznie dla niej. Chciał ją w swojej przyszłości i nie mógł zaprzeczyć, że kocha ją całym sercem Ne chciał, by cały ten czas, który z nią spędził poszedł na marne a właśnie tak zaczynał się teraz czuć. Musiał co szybko na to poradzić, więc uśmiechał się grzecznie do złej gry. W dniu jego 21 urodzin poszedł zagrać, najlepiej jak potrafił, przelał w ą grę cały swój smutek i całą miłość jaką posiadał. I wygrał. Dostanie się na studia... ale za jaką cenę?

Dziś Alexander jest zupełni innym człowiekiem niż był te kilka lat temu. Wcześniej studiował na nowojorskie uczelni muzycznej, ale postanowił się przenieść gdzieś indziej, gdzie nikt go nie zna. Gdzie mógłby zacząć z czystą kartą. Musiał uwolnić się od wspomnień i od przeszłości. Niestety to tak nie działa, a przeszłość zawsze znajdzie drogę do Ciebie...


ciekawostki


- jest laureatem licznych nagród muzycznych, przez wielu krytyków nazywany geniuszem swojego pokolenia, mimo że  gra tylko na fortepianie,
- jest na 3 roku studiów muzycznych,
- jego ulubionym trunkiem jest whisky, ale nie odmówi także piwa, czy wódki,
- nie ma kontaktu z ojcem od kiedy skończył 18 rok życia, ten jedynie wysyła mu pieniądze,
- nigdy nie palił papierosów i raczej nigdy nie zamierza,
- jego ulubionym kolorem jest kolor czarny
- czasem dorabia sobie grając w restauracjach, niby poniżej jego godności, ale dodatkowy pieniądz zawsze się przyda, a i wino dostanie za darmo przy okazji,
- jest nowy w okolicy i bardzo go to cieszy, przynajmniej nie narobił sobie jeszcze zbyt wielu wrogów,
- mówi się, że dla przyjaciół powinno skakać w ogień, Alex raczej wolałby wepchnąć wszystkich w ogień, a potem przejść po trupach, no chyba, że trafi mu się soulmate, to może by się nawet zastanowił,
- sam nauczył się bić, walki uliczne stały się jego chlebem powszednim, po tym jak kilka razy nawalony zaczepiał jakichś dresów,
- obiecał sobie, że więcej się nie zakocha, ale jak wszyscy wiemy życie pisze najdziwniejsze scenariusze,
- przez pewien okres uczył się walki bronią białą, oraz fechtunku.







Powrót do góry Go down
Sro 2 Gru 2020 - 11:29
Konto specjalne
Konto specjalne
Belgrave
Belgrave

Alexander Silverhand  Empty




akcept!




WITAJ NA NASZYM FORUM!

Twoja karta została akceptowana, więc możesz śmiało przystąpić do tworzenia swojego tematu w relacjach, informatorach oraz kalendarzu. Dodatkowo, na powitanie, otrzymujesz 25 Punktów Nauki, które możesz od razu wykorzystać do rozwinięcia umiejętności, a także 35 Punktów Aktywności!  


MIŁEJ ZABAWY!

Powrót do góry Go down
Sro 2 Gru 2020 - 17:41
 Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 

Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» #10 Carter Williams & Alexander Silverhand
» Alexander

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: 
BAZA DANYCH
 :: KARTOTEKI :: LUDZIE
-

Forum stworzone na podstawie serialu The Order - opisy uniwersum zostały opracowane z wykorzystaniem informacji z serialu. Styl oraz grafika są dziełem administracji. Część kodów na forum jest zaczerpnięta ze stron CCCrush + Terrible.