"
I give my life to the cause.




#4 a little party never killed nobody (yet)
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down
Idź do strony : 1, 2, 3  Next
Rycerze
Rycerze
Colt Atherton
Colt Atherton

DODATKOWE INFO :
I order one drink then I drink the flood

#4 a little party never killed nobody (yet) Empty







[#7 + hawajski look z dedykacją dla Hahdena]


Czy na kampusie było miejsce lepsze niż The Blade and Chalice? Zdecydowanie nie. I to wcale nie dlatego, że dawali tutaj przepyszne skrzydełka, znakomity alkohol i prawie nigdy nie sprawdzali dowodów. Oczywiście wszystko to było wielkimi plusami, ale było ich znacznie więcej. Na przykład różnego rodzaju wieczorki, podczas których nie tylko można było napić się za połowę ceny, a czasami i za darmo, ale też i zaśpiewać karaoke! Dzisiaj był jeden z tych wieczorów i w TB&C rządziły hawajskie klimaty - nie tylko wszystkie drinki były podawane w kolorowych szklankach i kubeczkach z parasolkami, ale także można było przywłaszczyć sobie jeden z naszyjników hawajskich, które były wszędzie porozwieszane. Jakby tego było mało, każdy kto pojawił się przed północą i miał na sobie strój w jakiś sposób nawiązujący do tematyki dzisiejszego dnia, dostawał trzy kolejki za darmo! Czy to nie było idealne? Zwłaszcza, że akurat był koniec tygodnia, nikt nie miał zajęć dnia następnego i można było trochę się rozluźnić. Nikt nie mógł być pewien, czy już niebawem nie straci życia, więc trzeba było korzystać, póki się miało szansę.
Czy Colt by przepuścił taką okazję? Oczywiście, że nie. Z jednej strony wypadało, żeby tutaj był, bo przecież był właścicielem, chociaż o tym mało kto wiedział, a z drugiej... cóż, czy czasem nie każdy powód był dobry, żeby się napić? Zwłaszcza, że przecież czasu były ciężkie i niebezpieczne, a chociaż droga długa, to życie krótkie, prawda? Dlatego też założył hawajską koszulę i wybrał się do baru, żeby wypić drinka, dwa, ewentualnie dziesięć. Nie miał zamiaru ani liczyć ile wypije, ani na pewno już nie miał zamiaru sobie żałować. Usiadł sobie przy barze, od razu zamawiając jakiś alkohol (za który nie miał zamiaru płacić, bo to by było totalnie głupie, jakby sam sobie płacił) i rozejrzał się dookoła. Chociaż nie marzyły mu się żadne dramaty, to nie wcale nie byłoby mu przykro, gdyby pojawił się tutaj ktoś, kto został uwieczniony na filmiku Hayley - może znowu by mu się noga podwinęła, dzięki czemu Rycerze upewniliby się w tym, że ten ktoś należy do Bractwa i można go w jakiś sposób wykorzystać. Takie trochę upieczenie dwóch pieczeni na jednym ogniu i łączenie przyjemnego z pożytecznym.
Powrót do góry Go down
Nie 13 Wrz 2020 - 0:05
Bractwo
Bractwo
Hayden Seigner
Hayden Seigner

DODATKOWE INFO :
I see us written in the stars

#4 a little party never killed nobody (yet) Empty



marna próba znalezienia hawajskiego stroju

   Było to dość dziwne, że Hayden miał zamiar wybrać się na kolejną imprezę, skoro tak bardzo ich unikał. Ostatnimi czasy działo się jednak zbyt dużo, więc uznał, że odrobina zabawy nikomu nie zaszkodzi. No i dzięki temu miałby oko na sytuację, bo po ostatniej wpadce u delt blondyn miał wrażenie, że lepiej będzie trzymać rękę na pulsie i kontrolować sytuację. Nie chciał, by znów ktoś zaczął bawić się w magiczne sztuczki. No i impreza miała odbyć się w miejscu, w którym pracował, więc głupio by było, gdyby się nie pojawił chociaż na chwilę. Lubił swoją pracę, więc jakoś nie przeszkadzało mu spędzać swojego czasu właśnie tam. Poza tym tematyka hawajska bardzo mu pasowała, nawet jeśli nigdy nie był na Hawajach.
   Sięgnął po jedyną hawajską koszulę, jaką posiadał i której chyba nigdy jeszcze nie założył. Ubrał się szybko, ogarnął i wyszedł z pokoju. Przy okazji, wiedząc wcześniej o imprezie, zdążył kupić sobie plastikowy kubeczek w kształcie ananasa, z którego miał zamiar pić swoje drinki. Kubeczek miał nawet zieloną przykrywkę w kształcie ananasowych liści, z których jeden był jednocześnie słonką. Hayden miał tylko nadzieję, że pozostałymi liśćmi nie wybije sobie oka albo nie uszkodzi innych bawiących się, ale cóż… nie ma ryzyka, nie ma zabawy.
   Oczywistym jest, że nie chciał pić zbyt dużo, bo musiał zachować w miarę trzeźwy umysł, ale jednocześnie chciał się nieco rozluźnić. W barze pojawił się dość wcześnie, chcąc być w nim zanim pojawi się gromada imprezowiczów. Przywitał się z Coltem i od razu przystąpił do robienia sobie drinka. Nie kombinował jakoś i nie udziwniał, a całość wlał sobie do swojego ananasa. Od razu pociągnął spory łyk, żeby alkohol zaczął płynąć w jego żyłach.
Powrót do góry Go down
Nie 13 Wrz 2020 - 19:45
Bractwo
Bractwo
Selina Weles
Selina Weles

DODATKOWE INFO :
the line. Looking for the wrong affection; Night after night

#4 a little party never killed nobody (yet) Empty



7.
outfit

Selina jeszcze nigdy nie opuściła żadnego tematycznego wieczorku, które były organizowane w The Blade and Chalice, więc tym razem również nie mogło być inaczej - co prawda z jednej strony nie przychodziła tam tylko dla zabawy, dobrych drinków i Hawajskiego klimatu, bo tak jak Hayden, chciała trzymać rękę na pulsie w razie, jakby kolejny nieopierzony Akolita zapragnąłby puścić fajerwerki z palców albo o zgrozo, coś o wiele gorszego, ale nie miała zamiaru nie czerpać z tego żadnej przyjemności. Miała jednak cichutką nadzieję na to, że nic takiego nieoczekiwanego się wydarzy, tym bardziej, że z nie wiadomych przyczyn Ember nadal nie podjęła decyzji co do tego, co zrobić z Jacobem, który narobił wielkiego bałaganu swoim ostatnim występem i zdaniem dziewczyny już dawno powinien mieć wymazaną pamięć.
Na imprezę miała pójść z Haydenem i Faye, z dwójką swoich najbliższych przyjaciół, ale w trakcie okazało się, że każde z nich dotrze na imprezę osobno; Hayden jak zwykle wolał pojawić się wcześniej, a co do Faye, to cóż, miała nadzieję, że nie spóźni się zbyt długo i kiedy przyjdzie, brunetka nie będzie już wtedy porządnie wstawiona. Ubrała się tak jak dress code nakazywał, czyli w coś hawajskiego, co dla Seliny nie oznaczało to nic innego jak sukienkę w kwiaty (a sukienek w szafie miała naprawdę dużo, więc było z czego wybierać) i ze względu na to, że chciała być dzisiaj a little bit extra, wsunęła sobie kwiat białej lilii za ucho, który ładnie kontrastował z jej ciemnymi włosami. Tak wystrojona wybrała się do baru, przede wszystkim, żeby napić się jakichś dobrych drinków, no i też się zabawić, bo ostatnie dni aż obfitowały w nadmiar ciśnienia. Cała ta sprawa z Jacobem nie wpłynęła zbyt dobrze na wszystkich członków Bractwa, do tego informacja o pojawieniu się wilkołaków, a na dokładkę lada dzień miała pojawić się w mieście sama Hekate Weles, więc tak, należała im się chwila rozluźnienia od tego wszystkiego. W sumie wchodząc do TB&C powinna spodziewać, kogo tam zastanie, no ale i tak na twarzy Seliny odmalowało się miłe zaskoczenie, kiedy przy barze nie zobaczyła nie tylko Haydena, ale także Colta. Uśmiechnęła się szeroko. Tak, ten wieczór zdecydowanie miał szansę na to, by należeć do tych udanych! - Cześć - przywitała się, podchodząc do nich i siadając przy barze na barowym stołeczku. Musiała się pilnować, żeby za bardzo się tak na Athertona nie gapić. - Macie dzisiaj coś w polecanych? - zapytała, bo była ciekawa, czy z tej tego względu na to, że na ten jeden wieczór zapanowały w barze Hawaje to czy też mieli jakieś specjalne, nowe drinki z tej okazji.
Powrót do góry Go down
Nie 13 Wrz 2020 - 22:03
Bractwo
Bractwo
Nikky de la Croix
Nikky de la Croix

DODATKOWE INFO :
The World Is Not Enough

#4 a little party never killed nobody (yet) Empty



Outfit

Kolejna impreza, której nie można sobie odpuścić... no chociażby tylko dlatego, że po prostu była imprezą, czyli okazją, żeby się dobrze napić i nie robić tego w żałosny sposób czyli do lustra, a ze znajomymi. Zdecydowanie po ostatnich wydarzeniach czyli ekscesach akolity na foam party potrzebowałą czegoś żeby się trochę rozerwać. Najbardziej to pasowałoby zaciągnąć kogoś do łóżka, ale dobra impreza zajmowała solidne drugie miejsce na podium. Niemniej zdecydowanie ciekawe było właśnie, czemu Jacob wciąż niema wymazanej pamięci, Ember dosyć długo zajmowało podejmowanie decyzji i działań w tym przypadku.
Problemem było znalezienie czegoś w hawajskim stylu, bo o ile zazwyczaj nosiła ubrania w różnych jaskrawych kolorach, bądź czerń, kiedy chciała podkreślić swoje włosy. Trochę czasu zajęło jej więc przekopanie szafy, jednak zostało zwińczone sukcesem. Gdzieś miała, że co wrażliwsi będa się gapić na jej ręce pokryte aż do ramion tatuażami.
Weszła to The Blade i zobaczyła Selinę, która była już na miejscu. Zamiast kręcić się wśród ludzi, których nie znałą podeszła do nich. Wiedziała, że na Selinę w kwestii chlania można liczyć, a tylko to liczyło się tego wieczoru.
-Cześć ma cherie. Co jest naszą pierwsza trucizną tego wieczoru? zapytała siadając obok. I Selina nie ma się czego obawiać, jak będzie chciała pójść z Coltem w róg klubu wystarczy szepnąć słówko!
Powrót do góry Go down
Pon 14 Wrz 2020 - 22:49
Mieszkaniec
Mieszkaniec
Ester Torres
Ester Torres

#4 a little party never killed nobody (yet) Empty



outfit + spódnica do połowy kolan + sztuczny kwiat przypięty na dekolcie

Ester nie była jakąś ogromną fanką tematycznych wieczorków w The Blade and Chalice. Niby to imprezowe centrum kampusu znane z dobrych skrzydełek i dobrych drinków, jednak to wciąż typowy  bar, który w takich dniach będzie pełny pijanych samców chcących się zabawić. Niemniej, ostatnie dni na uczelni wydawały się na tyle trudne, że z chęcią przyjęła nadarzającą się okazje na rozluźnienie. By nadążyć za zgrają fizycznych nerdów na jej wydziale, trzeba zacząć pracę od początku semestru. O ile w aspektach technicznych, ze swoim doświadczeniem jako mechanik samochodowy, miała nad nimi ogromną przewagę, gdy przychodziło do wiedzy fizycznej, nauka szła opornie. Dlatego, gdy tylko usłyszała o imprezie w klimatach hawajskich, nie myśląc zbyt wiele, rzuciła książkę z termodynamiki nie wiadomo gdzie, zakładając na siebie swoją kolorową kieckę. Była to idealna okazja, by wcielić swój nowy prank w życie.
Przypięty na dekolcie kwiat, pomimo swojego tropikalnego wyglądu i ledwo odczuwalnym naturalnym zapachem, był tak na prawdę sztuczny. Nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie był częścią mechanizmu, podobnego do psikawki klauna. Przezroczysta plastikowa rurka, ukryta pod jej ubraniem, pędziła tuż pod jej prawą piersią, po plecach, aż do niewielkiej psikawki na jej lewym boku w okolicach talii. Gdy tylko jakiś nachalny samiec, zdecyduje się naruszyć jej przestrzeń osobistą bez jej zgody, chłodna woda z niewinnego kwiatuszka ostudzi jego zamiary. Może nawet, po paru drinkach, zdecyduje się sprowokować jakiegoś samca, by spróbował powąchać jej kwiatek.
Weszła do lokalu, kierując się prosto do baru. Jeśli ten prank miał jakikolwiek sposób wypalić, musiała się wpierw napić. Usiadła na hokerze, spoglądając przelotnie na osoby siedzące przy nim. Dwie dziewczyny, jakiś mężczyzna. No i kelner robiący sobie drinka przy barze. O ile mężczyzny kompletnie nie kojarzyła, twarze dziewczyn wydawały się znajome. Są dobrymi przyjaciółkami Faye i Ann, jednak kompletnie nie może sobie przypomnieć, jak miały na imię. No cóż, może po paru drinkach sobie przypomni...
Widząc, że jedna z nich jest obecnie obsługiwana, założyła nogę na nogę, w spokoju wyczekując na swoją kolei. Z niewielkim uśmiechem, wpatrywała się w barowe menu, próbując znaleźć coś dobrego na otwarcie wieczoru, żałując, że Hayley dziś nie pracuje.
Powrót do góry Go down
Wto 15 Wrz 2020 - 0:00
Rycerze
Rycerze
Colt Atherton
Colt Atherton

DODATKOWE INFO :
I order one drink then I drink the flood

#4 a little party never killed nobody (yet) Empty



Być może wieczorki tematyczne w TB&C nie należały do tak wielkich wydarzeń jak chociażby ostatnia impreza u Delt, to przynajmniej można było tutaj dostać lepszy alkohol. To było zdecydowanie wielkim plusem, o ile nie największym. Colt był stałym bywalcem tego lokalu z różnych powodów i w zależności od nich, przychodził tutaj z różnymi intencjami. Dzisiaj jednak przyszedł po prostu się napić, może trochę rozerwać, a przy okazji rozejrzeć się. Co prawda nie spodziewał się żadnej afery, właściwie miał nadzieję na całkiem spokojny wieczór, ale nie było co się oszukiwać - w Belgrave na każdym kroku można było natknąć się na coś. Gdyby już Colt miał wybierać, to wolałby kłopoty spowodowane przez Bractwo niż gdyby to miała być wina Rycerzy.
Przyglądał się, jak tak Hayden robi sobie drinka, a trzeba było podkreślić, że przyglądał się temu z lekkim zniesmaczeniem. - Dlaczego to sobie robisz? - zapytał, w ogóle tutaj nie żartując. Brak udziwnień był dla niego tak samo bolesny, jakby musiał oglądać chłopaka pijącego czystą wódkę. Już gorsze byłoby tylko to, żeby sam zaczął czystą pić. - Czy to w ogóle jest dobre? - wskazał na ananasa Haydena palcem, bo chociaż naprawdę był pod wrażeniem jego kubka, to jednak zawartością już nie bardzo. Zdecydowanie wolał swój kolorowy drink z parasolką. Chociaż... cóż, nie było co się oszukiwać, Colt lubił każdy dobry, ładnie wyglądający drink. Nie będąc oczywiście przy tym alkoholikiem, prawda. Już chciał coś jeszcze powiedzieć, kiedy to pojawiła się Selina i w tym samym momencie wszystkie jego niechętne myśli o drinku Haydena wyparowały, a on musiał naprawdę mocno się starać, żeby automatycznie nie zacząć się ślinić na widok brunetki. To było wielkim wyzwaniem zwłaszcza kiedy wyglądała tak rewelacyjnie. Westchnął, trochę rozmarzony i może odrobinkę za bardzo się na nią gapił. Dopiero po chwili się zreflektował i przeniósł wzrok na swoją szklankę, żeby po chwili wypić z niej spory łyk. - Powinnaś spróbować Blue Hawaii. O ile oczywiście lubisz ananasa - odpowiedział jej, bo jeżeli miała ochotę na coś innego, to ten drink na pewno idealnie się wpasowywał nie tylko w tematykę, ale pasował smakiem. W końcu czy ananasy nie kojarzyły się z Hawajami? - Nie polecam tego co pije Hayden, bo chociaż ma fajny kubek, to zawartość już taka nie jest - dodał jeszcze. Nie, żeby tutaj wchodził w jakieś kompetencje Haydena, czy coś, ale chyba będzie musiał go wysłać na jakiś poważny barmański kurs, żeby nie truł się takimi rzeczami. Jak już się truć, to tylko dobrymi rzeczami.
Powrót do góry Go down
Wto 15 Wrz 2020 - 19:25
Bractwo
Bractwo
Hayden Seigner
Hayden Seigner

DODATKOWE INFO :
I see us written in the stars

#4 a little party never killed nobody (yet) Empty



   Hayden oczywiście nie wyczekiwał żadnych problemów, wręcz przeciwnie – miał nadzieję, że nic złego się dzisiaj nie wydarzy. Niemniej jednak wolał być przygotowany na każdą ewentualność. No i w sumie chciał odreagować nieco swoją ostatnią przygodę na cmentarzu, na którym chyba szybko nie postawi nogi. Do tej pory zastanawiał się, dlaczego wilkołak rzucił się na niedźwiedzia a nie na nich. Przeczuwał, że był to po prostu czysty przypadek. Tak czy siak żył i miał się dobrze. Zakręcał właśnie swojego ananasa, gdy spojrzał na Colta.
   – Dlaczego robię sobie drinka? Bo nikt inny mi nie zrobił jeszcze – stwierdził, odpowiadając na pytanie Colta, a przy tym uśmiechając się lekko pod nosem, bo doskonale wiedział, że nie o to pytał go mężczyzna. – Nie jestem koneserem kolorowych drinków, piję to, co znam – odpowiedział, pociągając kilka niewielkich łyków ze słomki. Cóż, może jego dzieło nie porywało, ale nie było niedobre. Z resztą Haydenowi nie przeszkadzały zwyczajne drinki, bo w końcu nikt nie widział, jaki ten drink ma kolor i co tam tak właściwie się znajduje, bo jego ananasowy kubeczek był żółciutki i nie był przeźroczysty. Blondyn mógł udawać, że ma tam samą ambrozję i nikt mu nie udowodni, że nie mówił prawdy.
   Miał jeszcze coś powiedzieć, gdyby nie to, że do baru w końcu przyszła Selina. Machnął jej ręką na powitanie, zdradzając jej przy tym swoje położenie. Nie chciał, żeby przyjaciółka musiała go zbyt długo szukać, zwłaszcza że ludzie zaczynali się już zbierać i pojawił się niewielki chaos. Uśmiechnął się, gdy brunetka znalazła się obok nich. Skupił się przez chwile na Selinie, nie zauważając przy tym, jak Colt wlepia w nią maślane spojrzenie.
   – Zrób jej coś z truskawkami i będzie zadowolona, a poza tym nie wiesz, jak smakuje mój drink – stwierdził, wzruszając ramieniem. Westchnął głęboko, opierając się o bar, wyszukując przy tym kogoś, kogo znał. – Mówisz tak, jakbyś próbował tego drinka, poza tym z mojego ananasa wszystko smakuje dużo lepiej – stwierdził, wywracając oczami.
Powrót do góry Go down
Wto 15 Wrz 2020 - 22:02
Rycerze
Rycerze
Lucy Flores
Lucy Flores

DODATKOWE INFO :
I am designer of my own catastrophy

#4 a little party never killed nobody (yet) Empty



Outfit ale bez tych wszystkich dodatków | Zamiast tego wykonane ze sztucznych hawajskich kwiatków - wianek, naszyjnik oraz 2 bransolety(jedna na rękę a druga na kostkę)

Lucy prawie zawsze pojawiała się na większości imprez, chyba że akurat coś jej wypadło lub najzwyczajniej nie miała pojęcia, że jakaś się odbywa. Marne były więc szanse by nie pojawiła się na wieczorku tematycznym w The Blade and Chalice. Szczególnie biorąc pod uwagę, jak zakończyła się ostatnia impreza u Delt. Liczyła trochę, że szczęście się do niej uśmiechnie i natknie się na nieznajomą, która używała wtedy magii. Jej złość związana ze zgubieniem wtedy dziewczyny, zdążyła już opaść, głównie dzięki zabieganiu na uczelni i próbą ogarnięcia materiału, który średnio ją interesował. Dobra zabawa i alkohol wydawały się więc dobrym sposobem na oderwanie od studenckich problemów. Nie byłaby jednak sobą, gdyby trochę nie liczyła na to, by ktoś znowu postanowił sobie poczarować czy też wybuchła jakaś inna rozróba. Nie obraziłaby się, gdyby udało jej się dopaść czyjeś serducho.
Ubrana była w krótki kombinezon, który znalazła na dnie szafy. Nie do końca wiedziała, skąd w ogóle się tam wziął. Nie była pewna czy po prostu nie pamiętała jego zakupy, czy może przez przypadek podwędziła go komuś z mieszkania po jakiejś grubszej imprezie. Wcale nie zdziwiłoby ją, gdyby chodziło jednak o tę drugą opcję. Dodatkowo przyozdobiła się naszyjnikiem oraz bransoletkami ze sztucznych hawajskich kwiatów. Na głowie miała pasujący do tego wianek, który jednak kiepsko sprawdzał się w utrzymaniu w ryzach jej rudych kłaków. Prawdopodobnie przesadzała z ilością kwiatków, ale sama nie przejmowała się brakiem umiaru. Przynajmniej nie przyszła w staniku i spódniczce z trawy.
Pełna energii weszła do The Blade and Chalice i od razu skierowała się w stronę baru, gdzie zebrało się już kilka osób. Colta oczywiście znała, a chłopaka z świetnym ananasowym kubkiem kojarzyła z pracy tutaj. Dziewczynę z piękną białą lilią wydawało jej się znać z korytarzy wydziału psychologii, choć mogła się mylić. Dwóch pozostałych dziewczyn nie kojarzyła, choć jedna miała superaśne włosy i tatuaże, których Lucy zazdrościła, a druga bardzo ciekawy kwiatek, który przyczepiony do dekoltu, aż sam kusił zatrzymać tam wzrok. - Aloha! - Przywitała się ze wszystkimi uśmiechem, nie przejmując się, że nie wszystkich znała. W końcu chyba wszyscy zebrali się, by dobrze się bawić i napić, a z doświadczenia wiedziała, że czasami nieznajomi potrafili być najlepszymi kompanami do picia. Nie wtrącając się w rozmowy, skupiła się na złapaniu, jakiegoś aktualnie pracującego barmana (o ile jakiś jest xd), by zamówić sobie drinka z dużą ilością alkoholu.
Powrót do góry Go down
Wto 15 Wrz 2020 - 22:49
Rycerze
Rycerze
Hayley Anderson
Hayley Anderson

DODATKOWE INFO :
Lost forever, nine by nineteen.

#4 a little party never killed nobody (yet) Empty



ubiór:

Ester była w błędzie! Otóż pracowała tego wieczoru. Tylko że była trochę spóźniona... TYLKO TROCHĘ, OKEJ?! NIE CZEPIAĆ SIĘ. Hayley nienawidziła być spóźniona, była z tych osób, które wolały być dużo wcześniej na miejscu, w pracy też zazwyczaj była wcześniej. Jedynie jak się gorzej czuła, to się spóźniała i to był właśnie ten dzień. Od samego początku chodziła podminowana, nic jej się nie chciało, miała ochotę zapaść się pod ziemię i umrzeć. Depresja to suka. Z trudem znalazła motywację, żeby zwlec się z łóżka i zrobić coś pożytecznego dla świata, o pójściu do pracy nawet nie mówiąc. Bardzo ją kusiło, by zadzwonić do Colta w ostatniej chwili, przepraszając, że nie da rady... jednak nie, zdecydowała się tam iść, wiedząc, że o ile topienie się w smutkach było dobre od czasu do czasu, nie powinna olewać swoich obowiązków, ale dzisiaj musiała się ubrać i wystylizować jeszcze na hawajskie klimaty, stąd spóźnienie. Weszła od strony zaplecza i od razu udała się zza bar, nienawidząc się spóźniać. OCZYWIŚCIE ŻE JEJ SZEF MUSIAŁ AKURAT SIEDZIEĆ PRZY BARZE. LEL. JEJ JEBANE SZCZĘŚCIE. Chociaż pewnie znając Colta, ten nie ogarniał w grafik, kto kiedy pracuje. I pewnie będzie miał wyjebane w jej spóźnienie, no ale no.
- Kurwa, raz się spóźnić i wiadomo, że szef musi być na miejscu. - mruknęła na przywitanie do Ester. - Zaraz do ciebie podejdę, za strój masz 3 szoty za free.- poinformowała Ester o "promocji" z uśmiechem, zakładając swoją najlepszą maskę najlepszej, najmilszej barmanki ever, a potem podeszła do ekipy z którą siedział Colt. - Hej, hej, hej... - rzuciła do każdego po kolei. Widząc, że Colt coś już pije, spojrzała z pogardą na Haya 1.0.
- Co ty robisz w moim królestwie? akysz. - wywróciła oczami. Co jak co, ale Haydena nie wpuszcza się za bar, on nie umie into drinki. Proszę was. Następnie spojrzała na Seline i Nikky.
- Absolutnie nie polecam niczego, co on mógł zaproponować jak mnie nie było. - rzuciła, patrząc na Nikky i Seline.
- Aloha. - odparła na przywitanie dziewczynie, którą znała z widzenia. Była tu stałą klientką, tak jak większość znajomych Colta, jednak na chwilę obecną miała ręce pełne roboty i nie miała jak jej obsłużyć.
Powrót do góry Go down
Wto 15 Wrz 2020 - 23:17
Bractwo
Bractwo
Selina Weles
Selina Weles

DODATKOWE INFO :
the line. Looking for the wrong affection; Night after night

#4 a little party never killed nobody (yet) Empty



Selina lubiła chodzić na imprezy organizowane przez stowarzyszenia studenckie, ale niestety, żadną tajemnicą nie było, że zwykle alkohol na nich nie był najlepszy, ale przy takim budżecie to co się dziwić, że zwykłe była to jakaś tania wóda wymieszana z sokiem albo jakimś owocowym syropem. Na TB&C jednak zawsze mogła liczyć w tej kwestii, bo nie dość, mieli świetnych barmanów, którzy znali się na rzeczy, to do tego dobry alkohol, więc nie było co się dziwić, że to było jedno z ulubionych miejsc Seliny na kampusie, które nader często odwiedzała, z różnych powodów, czasami nawet i bez, bo czy powód do picia był szczególnie potrzebny? Oczywiście, że nie. Tym razem jednak przyszła tam z nadzieją, że po tych ekscesach, które ostatnio się wydarzyły, będzie dane jej zaznać trochę spokoju, napić się czegoś porządnego i trochę się rozerwać. Taki dzień wolnego zdecydowanie by jej się przydał, ale niestety, w Belgrave tyle ostatnio się działo, że nie była taka pewna, czy w ogóle było to możliwe.
O żadnym spokoju jednak nie było mowy i to nie przez żadne wilkołaki, Jacoba ani kolejnego trupa, tylko właśnie Colta - bardzo szybko przekonała się o tym, jak trudno było jej ciągle nie zerkać na niego kątem oka i nerwowo nie odgarniać włosów z twarzy, zawijając je za uszy. Czuła się trochę jak taka głupiutka, zauroczona nastolatka, która jak tylko by mogła to wpatrywałaby się w obiekt swoich westchnień z rozmarzeniem w oczach. Była jednak dorosłą kobietą, więc nie powinna tak się zachowywać, ale no cóż, nie było co udawać, że nie sprawiało jej to wielkiej trudności, by ukryć to, jak bardzo ją rozpraszał.  - Lubię ananasa - odparła, unosząc przy tym podbródek ku górze i wspierając go elegancko na wierzchu dłoni. - Dlatego chętnie spróbuję tego Blue Hawaii skoro go tak polecasz, a truskawkowy koktajl zostawię sobie na kiedy indziej -  mruknęła, puszczając przy tym intencjonalne oczko do Colta; obiecał jej przecież, że kiedyś jej taki zrobi, więc wolała sobie to zostawić na inną okazję. Co nie zmieniało faktu, że Hayden miał rację, bo tak naprawdę co by truskawkowego nie wypiła, albo nie zjadła, to byłaby bardzo zadowolona. - A co tam takiego masz? - zapytała przyjaciela. Uniosła brew, bardzo zaciekawiona zawartością jego ananasowego, żółciutkiego kubka - tym bardziej, dlatego, że to, co pił, wywoływało w Colcie takie wzburzenie. Co całkiem ją bawiło, więc żartobliwy uśmieszek błąkał się po jej twarzy. Miała powiedzieć coś jeszcze, ale w tej samej chwili wpadła Nikky i Selina przywołała ją do siebie gestem dłoni. - Trucizną? Alkohol przecież nie jest trucizną - odparła, gdy w końcu przy niej usiadła, marszcząc przy tym brwi. Selina ostatnią rzecz, jaką mogłaby powiedzieć o alkoholu, to to że mogła się nim zatruwać. Potem w lokalu zaczęło się robić coraz tłoczniej i Selina z trudem była w stanie rozpoznać osoby, które tam przychodziły. Skojarzyła jedynie jedną brunetkę, którą znała z widzenia i wiedziała, że była przyjaciółką Faye i Ann oraz rudowłosą dziewczynę, którą kojarzyła z korytarzy Wydziału Psychologii na który wpadała do swojej przyjaciółki i za czasów, kiedy sama psychologię studiowała. Przywitała ją kiwnięciem głowy, a zaraz za nią wpadła Hayley, jej ulubiona barmanka i Selina uśmiechnęła się szeroko. Zawsze zostawiała jej soczyste napiwki, bo dziewczyna odwalała kawał dobrej roboty, a Sel bardzo doceniała utalentowanych barmanów, którzy znali się na rzeczy. - Nie, niczego nie zdążył nam zaproponować jak na razie - zaśmiała się, patrząc na przyjaciela na poły z współczuciem i na poły z rozbawieniem, którego nie potrafiła powstrzymać. Biedny, każdy krytykował jego barmańskie umiejętności!
Powrót do góry Go down
Czw 17 Wrz 2020 - 15:19
Bractwo
Bractwo
Faye Blackthorn
Faye Blackthorn

DODATKOWE INFO :
sippin' wine in my free time

#4 a little party never killed nobody (yet) Empty



#6
outfit + lei

Tego wieczoru nie pracowała, ale nie mogła opuścić tak świetnej imprezy. Wieczorki tematyczne w The Blade and Chalice były jednymi z jej ulubionych imprez, o dziwo nawet gdy pracowała. Colt był na tyle wyrozumiałym i wyluzowanym szefem, że nawet gdy pracowali mogli przebrać się w tematyczne stroje i pić drineczki. Śmiejąc się obsługiwali klientów i nie musieli zachowywać się zbytnio profesjonalnie. Oczywiście nikt nigdy nie przesadzał, znali granice, ale praca była przyjemna. Dzisiaj jednak miała wolne, więc mogła zaszaleć.
Nikt chyba nie był zdziwiony, że się spóźniła. Nigdy nie była zbyt punktualną osobą. Nawet gdy miała mnóstwo czasu przed wyjściem, nie potrafiła przyjść na czas. Tak było i dzisiaj. Zanim się obejrzała umknęła jej conajmniej godzina, którą spędziła na makijażu i wybieraniu pasującego stroju. Zdecydowała się wreszcie na dwuczęściowy strój - białą bluzkę w kwiaty wiązaną z przodu, i spódnicę w ten sam wzór. Była odrobinę zdziwiona znajdując go w szafie, bo nie pamiętała momentu kupowania go. Mimo tego, dzisiaj pasował prawie idealnie. Od jednej z koleżanek z Delt pożyczyla hawajski lei, zarzuciła go na szyję i wyszła z domu. Wieczór był dość ciepły, więc przeszła się po kampusie. Gdy dotarła na miejsce większość znajomych już tam była. Na dodatek bar pękał w szwach. Westchnęła, wiedząc, że często gdy przychodziła w wolne dni na bardziej popularne wieczorki tematyczne, kończyło się to tym, że pracowała. Pomagała gdy widziała, że reszta znajomych ma za dużo pracy.
Na razie jednak postanowiła znaleźć Selinę i Haydena, z którymi była umówiona. Bez wahania ruszyła w stronę baru. Pomachała im z daleka dostrzegając ich pośród tłumu ludzi. Siedzieli z jej, a właściwie jej i Haydena, szefem. Przewróciła oczami. Nie spojrzy na nich tak samo. Podeszła i zwróciła się do Colta - Błagam, jeśli trzeba będzie pomóc, najpierw zwerbuj Haydena. - posłała buziaczka w powietrzu do przyjaciela. Miała nadzieję, że jeśli zrobi się tłoczno, będzie miała chwilę na wytrzeźwienie, ponieważ tak, zamierzała się napić. - Hay! - krzyknęła do koleżanki za barem. - Czy jako że tu pracuję mogę dostać jägerbombę bez kolejki? Jakieś benefity mi się należą! - uśmiechnęła się szeroko. Potrzebowała alkoholu z energetykiem, zamierzała się rozbudzić. Po ostatniej "wadliwej" imprezie Delt, marzyła o przyjemnym, bezproblemowym wieczorze. - No więc, co mnie ominęło? - chyba jednak nie spóźniła się tak bardzo jak myślała, bo znajomi byli dosyć trzeźwi, a impreza dopiero się rozkręcała.
Powrót do góry Go down
Pią 18 Wrz 2020 - 1:28
Bractwo
Bractwo
Nikky de la Croix
Nikky de la Croix

DODATKOWE INFO :
The World Is Not Enough

#4 a little party never killed nobody (yet) Empty



Podczas tej imprezy można było przynajmniej mieć nadzieję, że alkohol będzie dużo lepszy niż w trakcie imprezy u Delt. Swoją drogą to chyba bardzo dobry powód wyjaśniający dlaczego Nikky nie jest w żadnej organizacji studenckiej. Nie dość, że musiałaby się poddać kolejnemu zestawowi reguł to jeszcze musiałaby pić na co dzień jakiś rozwodniony alkohol, bo chyba taki tam serwują prawda? Zestaw reguł jaki obowiązuje Bractwo zdecydowanie wyczerpuje zdolność Nikky do znoszenia nakazów i zakazów.
-Oh Selino polecam więcej filmów z lat 40 czy 50 z gatunku noir Ostatnio Nikky oglądneła kilka takich i poza ciekawą fabułą i fajnym akcentem z tamtych czasów, zapamiętała standardowe pytanie barmana z tamtych czasów, w kierunku na przykład Philipa Marlowe'a - what's your poison?.
Nagle coraz więcej ludzi zaczęło się schodzić, większości z nich Nikky nie znała, albo jedynie przelotnie z widzenia. Ale jak ktoś już powiedział, czasem nieznajomi okazują się najlepszymi kompanami do wspólnego picia. I kto wie, może odkryje kolejną taką osobę. Przydałoby się, szczególnie, że patrząc na Selinę nie wydawało się, że spuści oczy z Colta na dłuższy czas.
Przyjście Hayley, czyli bramanki, którą Nikky znała i kojarzyła zwiastował coś dobrego, bo wiedziała już do kogo udać się po dobrego drinka. Nie ona sama jednak, bowiem wydawało się, że całkiem sporo osób próbuje dobić się do Hayley. Niektórzy jak na przykład Faye nawet bez kolejki! Ale cóż przyda się dziewczynie jagerbomb na wejściu, Nikky zawsze podziwiała ile ona wytrzymuje taka spięta.
W końcu miała nadzieję, że przyszedł jej czas zamówienia u Hayley, do której uśmiechnęła się szeroko. Tak jak w przypadku Seliny tak i u Nikky Hayley jako ulubiona barmanka mogła liczyć na duży napiwek.
-|Podwójne Long Island Ice Tea. Takie jak Ty robisz najlepiej powiedziała do Hayley, uznając, że ten mocny drink to najlepsze połączenie no właśnie mocy z tematyką imprezy jaką są Hawaje. Wszyscy bylio jeszcze zdecydowanie zbyt trzeźwi by zaczynać jakiekolwiek ciekawe rozmowy.
Powrót do góry Go down
Pią 18 Wrz 2020 - 23:06
Mieszkaniec
Mieszkaniec
Ester Torres
Ester Torres

#4 a little party never killed nobody (yet) Empty



Ester czytała się w ofertę drinków, znajdując ten, który mógłby jej by odpowiadał. Coco Extazy wydawał się być dobrym wyborem, jak na tropikalne klimaty tego wieczora, pomimo braku lubianej przez niej tequili. Powinien smakować dobrze, o ile ten kelnerzyna, bawiący się teraz w barmana, posiada chociaż grama umiejętności Hayley w tym zakresie. Kiedy latynoska zastanawiała się, czy ananasowy kubek jest specjalnym naczyniem w którym można dziś pić napoje, czy też marną próbą wyróżnienia się z tłumu, do lokalu weszła rudowłosa dziewczyna z masą kwiatowych dodatków.
- Aloha - odpowiedziała z uśmiechem na ogólnobarowe przywitanie, po czym skupiła swój złowrogi wzrok ponownie na "barmanie", który zamiast obsługiwać klientów, w coraz to tłoczniejszym barze, ucinał sobie z nimi spokojną pogawędke, nie robiąc w tym czasie żadnego drinka. Jak gdyby tylko udawał, że teraz pracuje lub był w tym naprawdę beznadziejny. A może po prostu za bardzo się niecierpliwi i znowu ocenia ludzi przez pryzmat płci? Bruh. Ester odrzuciła tą "głupią" myśl, tak szybko jak się pojawiła.
Nieoczekiwanie, jak rycerz na białym koniu, zza zaplecza pojawiła się Hayley. Ester uśmiechnęła się na jej widok, praktycznie od razu zauważając, że jej przyjaciółka jest dziś nie w humorze. Słysząc uwagę o szefie, spojrzała mimowolnie na siedzących przy barze ludzi. Jedyną osobą, która mogła być szefem lokalu, był ten mężczyzna siedzący przy barze. Chyba, że szef jest kobietą, niemniej to mało prawdopodobne...
- Spokojnie, ten kelnerzyna zagadał go na tyle, że na pewno nie zwrócił uwagi. Jak słodki, mały perrito robił wszystko co mógł, by przypadkiem nie zabrać ci roboty. - rzekła przelotnie do Hayley, obserwując z ogromną satysfakcją wprowadzane przy barze porządki.
Szybkim ruchem zmieniła rotację nóg, zakładając lewą na prawą, opierając się lekko na blacie baru. Do pełni szczęścia, pozostała jej tylko odpowiednia męska ofiara, która prędzej, czy później sama wejdzie w jej sidła. Jednak warto do tego czasu się lekko upić, by zbyt szybko nie spłoszyc potencjalnej ofiary.
Powrót do góry Go down
Sob 19 Wrz 2020 - 19:41
Rycerze
Rycerze
Colt Atherton
Colt Atherton

DODATKOWE INFO :
I order one drink then I drink the flood

#4 a little party never killed nobody (yet) Empty



Jeżeli każdy (albo przynajmniej duża większość) miał nadzieję, że nic dzisiaj złego się nie wydarzy, to pewnie się wydarzy. Takie pobożne życzenia zawsze działały w odwrotną stronę i zawsze, ale to zawsze działo się coś złego. W końcu to było Belgrave, tutaj na każdym kroku działo się coś dziwnego.
Zmarszczył brwi, bo jakoś tak te słowa Haydena do niego nie przemawiały zbytnio. - To naprawdę bardzo pokrętna logika, wiesz? Zwłaszcza, że jednak będąc w barze, a nie za barem, to powinno się poczekać na swoją kolejkę i na to, aż ktoś jednak poleje. Nalewanie samemu sobie to pierwszy krok do alkoholizmu - stwierdził, a dobrze przecież wiedział co mówi! Nie, żeby sam był alkoholikiem i mówił z doświadczenia. - I przez to nie wiesz co tracisz - stwierdził, wzdychając przy tym smutno. Och, jak wiele tracił, a co najgorsze - nawet nie był tego świadom! Colt by mu z przyjemnością paru lekcji udzielił, nawet tutaj i teraz, ale, no cóż - nie mógł tego zrobić, bo to nie tylko nie był czas na to, ale także i miejsce. No i towarzystwa zdecydowanie za dużo było, jak na przeprowadzania szybkiego kursu doceniania dobrych drinków.
Do tego pojawienie się Seliny skutecznie odwróciło jego uwagę od tego, co też Hayden w tym swoim ananasku popijał. - Wiem. To znaczy, wiesz, to Hawaje, więc lepiej pasuje ananas - odpowiedział, machając ręką. - No to co tam masz w takim razie, hm? - zapytał, bo skoro tak się tym chwalił, to może naprawdę miał tam jakąś ambrozję, czy inny napój samych bogów? - To doskonały wybór - zwrócił się w stronę Seliny. - Do tego został stworzony na Hawajach, więc czego można byłoby chcieć więcej na ten wieczór? - co prawda pewnie by się znalazło parę takich rzeczy, ale wybór odpowiedniego drinka też był bardzo ważny, prawda? Chociaż jak tak Colt patrzył na Selinę, to żadne drinki mu w głowie nie były, co było doprawdy zaskakujące dla niego samego. Dlatego też, nawet jakby był z niego poważny szef, to i tak by nie zwrócił uwagi na to, że Hayley się spóźniła, chociaż miło było ją zobaczyć.
- Och, Hayley pracujesz dzisiaj? Co za miłe niespodzianka - powiedział na jej widok, bo tak - nie ogarniał w grafik i pewnie nigdy na niego nie patrzył. Nie, żeby się nie interesował tymi wszystkimi duszyczkami, które tutaj się uwijały w pocie czoła, ale... no po prostu nie było to coś, co spędzało mu sen z powiek, czy w ogóle coś, co by go jakoś szczególnie go obchodziło. - Hayden średnio umie w drinki, to prawda - pokiwał głową, ponieważ nawet jak umiał coś wymieszać, to nie popijając tych kolorowych i wyszukanych, nie mógł poznać prawdziwej filozofii ich przygotowywania. - Ale Ty umiesz! Dlatego musisz zrobić najlepszego drinka na świecie dla Seliny - dodał, chociaż heh, dobrze wiedział, że to on robi najlepsze drinki na świecie. Jednak skoro dzisiaj się tym nie zajmował, to na Hay spadał cały obowiązek czynienia cudów za barem.
Gdy usłyszał głos Lucy, odwrócił się w jej stronę. - Lucy! Dobrze, że jesteś. Mam coś dla Ciebie - powiedział, sięgając po szklankę z kolorowym płynem (mocno alkoholowym), słomką i parasolką. - Bez kolejki. Nie ma za co - takim właśnie był super przyjacielem, że zawsze zamawiał podwójnie, żeby się podzielić. Zresztą pewnie się spodziewał, tudzież wiedział, że Lucy wpadnie, więc wolał być przygotowany.
Na słowa Faye zmarszczył brwi, bo nie, nie miał zamiaru do niczego werbować Haydena i to nie dlatego, że wątpił w jego umiejętności barmańskie. Po prostu nie uważał, że to byłoby konieczne, to raz, no i dwa - nie przyszedł tutaj pilnować interesu. - Zawsze można zwerbować pomoc kuchenną, chociaż wtedy nie wiem, czy ktoś będzie chciał coś pić - stwierdził, bo cóż tak to pewnie by się skończyło.
Powrót do góry Go down
Sob 19 Wrz 2020 - 21:42
Bractwo
Bractwo
Hayden Seigner
Hayden Seigner

DODATKOWE INFO :
I see us written in the stars

#4 a little party never killed nobody (yet) Empty



   Hayden doprawdy nie rozumiał, co ludzie mają do jego rozlewania drinków. Skorzystał bowiem z okazji, gdy nie było barmanki i sam sobie nalał co chciał. Mało go interesowało, czego chcieli inni ludzie i czy oczekują od niego jakichś drinków. Jeśli tak było, to mieli pecha, bo blondyn nie chciał się popisywać swoim brakiem jakichkolwiek umiejętności barmańskich. Ustąpił więc miejsca Hayley, kiedy ta już się pojawiła i z uśmiechem na ustach pojawił się obok Seliny. No i całe szczęście, że nie słyszał myśli Ester, bo o ile ludzie z natury mu nie przeszkadzali, to jednak z całą pewnością nie pochwalał uprzedzeń do kogokolwiek, a więc wszelkie przejawy szowinizmu, którym Ester niemal emanowała, stawiały ją w nie lepszym świetle niż męskie szowinistyczne prosięta, których przecież było tak wiele na świecie. No ale…
   – Rum z colą i cytryną, dość klasycznie, więc nie wiem skąd to oburzenie – zastanowił się, spoglądając na Colta, przy czym uniósł jedną brew do góry. Nie był typem osoby, która piła drinki, znacznie bardziej wolał wina, których w domu miał całkiem sporą kolekcję. W sumie były to wina jego rodziców, ale odkąd skończył magiczne dwadzieścia jeden lat, to mógł sobie zgarniać co chciał (oczywiście ta dowolność dotyczyła młodszych roczników, starsze były trzymane na większe okazje). W sumie to ostatnimi czasy zaczął się zastanawiać, czy nie przeprowadzić się do domu. Akademik nie był zły, ale biorąc pod uwagę ostatnie nowości z wilkołakami, wydawało mu się, że w domu mogło być bezpieczniej. Nie mówiąc o tym, że jego dom był tuż za rogiem (nie dosłownie).
   – Faye! – krzyknął, witając się z przyjaciółką, która właśnie pojawiła się w barze i podeszła do nich. – Ależ nie, ja tutaj dzisiaj nie pracuję, jeżeli ktoś oczekuje ode mnie drinka, to niech czeka dalej – stwierdził, wzruszając ramionami. Doceniał jednak, że Hayley chciała zająć się tym, co potrafi. – Och, uwielbiam kino noir, Selina powinnaś obejrzeć – kiwnął głową przyznając Nikky rację. Ogólnie uwielbiał oglądać filmy, więc znał przedstawicieli niemal każdego gatunku i mógł rozmawiać o tym bardzo długo. Uśmiechnął się nieznacznie.
   – Nikt tu nie chce niczyjej pracy zabierać, z resztą wydaje mi się, że to nie ja zwracam uwagę szefa, prawda? – spojrzał wymownie na Colta, po czym przeniósł spojrzenie na Selinę. Wsparł głowę na wierzchu dłoni i napił się drinka.
Powrót do góry Go down
Sob 19 Wrz 2020 - 23:08
Bractwo
Bractwo
Selina Weles
Selina Weles

DODATKOWE INFO :
the line. Looking for the wrong affection; Night after night

#4 a little party never killed nobody (yet) Empty



Selina z kolei na mało co zwracała uwagę - interesowało ją tylko to, żeby napić się dobrego alkoholu i dobrze się zabawić, nic innego jej nie obchodziło. No dobra, obchodziło, ale starała się udawać, że wcale jej spojrzenie nie ucieka w jednym i tym samym kierunku. Ale niestety, było to bardzo trudne zadanie i zdecydowanie potrzebowała czegoś zimnego do picia. I najlepiej, jeśli byłby to napój wysokoalkoholowy, więc mocno liczyła tutaj na Hayley - nie to, żeby wątpiła w umiejętności swojego przyjaciela w tym zakresie, ale no, dziewczyna była nieoceniona w tym, co robiła, więc tym lepiej, że Hayden zmienił stronę baru na tą właściwą, żeby nie dochodziło więcej do jakichś nieporozumień, tym bardziej, że to wywoływało tylko jego niepotrzebną irytację.
Wiem. Selina uśmiechnęła się pod nosem. Tak, Colt zdecydowanie wiedział coś na temat jej miłości do truskawek. Tak jak i większość ludzi, która ją prawdopodobnie znała. - Cuba Libre, tak? - kiedy Hayden wymienił składniki swojego trunku, to było pierwsze, co przyszło jej na myśl. - Całkiem dobry drink, taka typowa klasyka - wzruszyła ramionami, ale pomimo, że to lubiła, to jednak nie byłby jej wyborem na ten wieczór. Zwykle jak już to takie drinki robiła sobie sama, bo były mało składnikowe, a jak przychodziła do baru to lubiła wypić te w bardziej udziwnionej formie. No i ładnie przyozdobione! - Wydaje mi się, że coś by się znalazło - odparła w stronę Colta, mrużąc przy tym powieki i unosząc zawadiacko kącik ust. Tak, Selina zdecydowanie znalazłaby kilka takich rzeczy, które byłyby od tego lepsze i ważniejsze, jednak wolała pozostawić to dla siebie i nie wypowiadać tego na głos. Dlatego tak, dla ostudzenia emocji zdecydowanie przydałoby jej się coś zimnego. Nonszalancko odrzuciła długie włosy na plecy i skrzyżowała ramionami, opierając się o bar. - Hayley zawsze robi najlepsze drinki - skomentowała, posyłając dziewczynie uśmiech. - Więc jestem pewna, że ten też taki będzie - dodała, bo co do tego nie było żadnych wątpliwości i jej Blue Hawaii na pewno będzie świetny.
Z zamyślenia wyrwało ją przybycie Faye, która była, jak to zwykle, spóźniona. Nie było to oczywiście coś, co Selinę szczególnie dziwiło, bo była do tego już przyzwyczajona i prawie w ogóle tego nie zauważayła. Dlatego też zawsze, jak się z nią gdzieś umawiała, to doliczała kolejną porcję minut, bo wiedziała, że nigdy nie pojawi się o umówionej godzinie. - Faye! No nareszcie - powiedziała, machając ręką w jej stronę, żeby do nich podeszła. Wiadomo, żeby lepiej trzymali się razem, szczególnie po tym, co ostatnio działo się na imprezie u Delt. Selina zdecydowanie wolała mieć tą dwójkę przy sobie w razie, jakby coś nieoczekiwanego miało się stać. - A polecacie coś szczególnego? - zwróciła się do Nikky i Haydena, unosząc przy tym jedną brew. Skoro tak się nim zachwycali to kto wie, może kiedyś się skusi i obejrzy coś w takim klimacie. Słysząc słowa przyjaciela Selina rzuciła mu wymowne spojrzenie i szturchnęła go kolanem pod blatem. Niemal poczuła, jak gorąco zalało jej policzki.
Powrót do góry Go down
Nie 20 Wrz 2020 - 15:25
Rycerze
Rycerze
Hayley Anderson
Hayley Anderson

DODATKOWE INFO :
Lost forever, nine by nineteen.

#4 a little party never killed nobody (yet) Empty



- Jestem tutaj niezastąpiona, jak widać. - zaśmiała się do Ester niemrawo i poszła obsłużyć tamtą grupkę osób.
Uśmiechnęła się w duchu słysząc słowa Colta, yey. Przynajmniej jedna rzecz ujdzie jej płazem dzisiejszego dnia.
- Już się biorę do roboty. - odparła krótko i w międzyczasie, kiedy toczyła się dyskusja na temat tego jakiego drinka Seline powinna wypić, Hayley zdecydowała się szybciutko skręcić drinka dla Nikky, skoro ta była z góry zdecydowana czego chce się napić. Long Island, okie dokie, się robi. Zaczęła wlewać wszystkie potrzebne rzeczy do szejkera, podrzucając co nie co butelkami, chociaż nie miała za bardzo czasu na odwalanie żonglerki i innych barmańskich sztuczek, bo miała drobną kolejkę.
- Hmm... Blue Hawaii jest okej, ale jeśli chcesz, mogę ci zrobić Coco Extazy jakiego jeszcze nie piłaś. - rzuciła z uśmiechem na ustach do Seline, w międzyczasie kończąc Long Island dla Nikky. - Podwójne Long Island, tak jak lubisz. - powiedziała z uśmiechem na ustach, podając dziewczynie zamówionego drinka i inkasując należność.
- Hej Faye. Wyyybacz ale w kolejce bez kolejki jest przed tobą i tak Ester. - odparła z uśmiechem na ustach, robiąc dla Seline drinka, na którego w końcu się zdecydowała. Weszła trochę w pracę na automacie, bo lista osób do obsłużenia jakoś nie chciała jej się za bardzo zmniejszyć. - Proszę bardzo, dla ciebie. A za drinka, rozliczysz się już z szefem. - rzuciła, podając Seline drinka i puszczając jej oczko, by następnie wziąć butelkę rumu i podejść do Ester i przygotować jej kilka Sparrowów. Wzięła trzy kieliszki i polała jej po kolei niebieskich szotów.
- He mea iki. - rzuciła po hawajsku, co oznaczało tyle co "proszę bardzo".
Powrót do góry Go down
Nie 20 Wrz 2020 - 18:34
Rycerze
Rycerze
Lucy Flores
Lucy Flores

DODATKOWE INFO :
I am designer of my own catastrophy

#4 a little party never killed nobody (yet) Empty



Widząc jak zabiegana i zajęta jest znajoma barmanka, Lucy postanowiła jednak poczekać spokojnie na swoją kolej. Co jak co, ale zirytowanie osoby odpowiedzialnej za mieszanie alkoholi już na początku imprezy, nie mieściło się w jej planach. Całe szczęście nie pobyła bez drinka długo, dzięki myślącemu zawczasu Coltowi. - Miała mnie ominąć impreza z alkoholem? - Zapytała retorycznie podchodząc do przyjaciela.- Dziękuję! - Rozpromieniła się na widok alkoholu, kiwając głową w geście podziękowań. Colt zdecydowanie był super przyjacielem i dodatkowo miała stuprocentową pewność, że cokolwiek jej dawał, było smaczne i z dużą zawartością alkoholu. Nic więc dziwnego, że gdy sięgnęła po szklankę z kolorowym płynem i bez wahania upiła spory łyk, była zadowolona z jego smaku. Rycerze, a przede wszystkim Colt, przyzwyczaili ją do procentowych rarytasów, ale Lucy wcale nie miała problemów z piciem mniej wyszukanych drinków. Rozcieńczony alkohol na imprezach bractw studenckich czy też najzwyklejsze połączenie procentów z sokiem? Nie ma sprawy, dopóki czuć, że pije coś procentowego, nie będzie odmawiać. No chyba, że ktoś nalewa zdecydowanie za mało alkoholu lub za dużo czystej wódki, wtedy już nie była zbyt zadowolona, a zirytowana. Całe szczęście żaden z barmanów w The Blade and Chalice jeszcze nigdy jej nie zawiódł w przygotowaniu czegoś dobrego.
Słysząc słowa i widząc wymowne spojrzenia niepracującego dziś barmana w stronę Colta i dziewczyny z lilią na jej twarzy pojawił się psotny uśmiech. Może i bywała nadpobudliwa i rozkojarzona, ale nawet ona rozumiała przekaz. - No proszę, proszę. - Szturchnęła Colta łokciem ze zadowoleniem. Choć samą Lucy prawie wcale nie interesowało, co inni Rycerze z kim robią, bo w końcu to nie jej sprawa, to będąc sobą, wiadomo że zdarzało jej się znane okruszki wiedzy wykorzystywać do późniejszego irytowania dla zabawy. Jeżeli faktycznie Colt interesował się Seliną, to rudowłosa była nawet bardzo zadowolona. Może teraz on przestanie być taką marudą i będzie zbyt zajęty by komentować jej zachowanie, gdy zrobi coś głupiego. Co prawda ostatni z rzuconych mimochodem pomysłów Lucy spotkał się z poparciem, ale istniało bardzo duże prawdopodobieństwo, że prędzej czy później wpadnie na jakiś nieodpowiedzialny wybryk.
Powrót do góry Go down
Nie 20 Wrz 2020 - 23:33
Konto specjalne
Konto specjalne
Mistrz Gry
Mistrz Gry

#4 a little party never killed nobody (yet) Empty



Jacob nie miał już nic do stracenia.

Zdawał sobie sprawę z tego, że jego dni w Zamkniętym Bractwie Niebieskiej Róży są policzone, chociaż był zdziwiony, że w ogóle jeszcze w nim jest. Zazwyczaj się nie patyczkowano, krnąbrnym członkom od razu rzucano magicznym proszkiem w twarz, tak żeby o wszystkim zapomnieli i nawet nie zdawali sobie sprawy, że kiedykolwiek należeli do jakiegokolwiek tajemnego stowarzyszenia. Jacob wciąż pamiętał, jednak wcale nie miał zamiaru żałować swoich czynów. Jasne, był pijany wtedy na imprezie, może trochę zaszalał, ale z drugiej strony... dlaczego magia miała należeć jedynie do nielicznych? Czemu nie każdy mógł z niej korzystać? Był więc zł, rozgoryczony i chciał dać Bractwu nauczkę. Właśnie z taką myślą przyszedł do The Blade and Chalice, wiedząc, że jak praktycznie co wieczór, będzie tutaj mnóstwo osób. Liczył też przy tym spotkanie paru znajomych z Bractwa, którzy będą świadkami jego wielkiego wzlotu, żeby potem zafundować mu równie majestatyczny upadek.
Gdy wszedł do środka rozejrzał się dookoła, oceniając ile osób, które kojarzył z Bractwa jest na miejscu. Uśmiechnął się widząc drobną blondynkę, którą na pewno spotkał na foam party, a także blondyna, który chciał go z imprezy zabrać i do tego jeszcze dziewczynę z dredami, którą również kojarzył. Chociaż liczył na dobrą frekwencję innych czarodziejów, to tak naprawdę o wiele bardziej odpowiadało mu to, że dookoła znajdowało się mnóstwo osób nieprzynależących do Bractwa. Tym razem Jacob nie był pijany, doskonale zdawał sobie sprawę z tego co zamierza zrobić i od razu miał zamiar swój plan zrealizować. Przyglądał się poszczególnym twarzom, starając się wymyślić jakiś sposób, żeby jego plan nie okazał się chaotyczny, a on sam nie wyszedł na zwykłego szaleńca, albo - co gorsze - żartownisia, który po prostu urządza sobie dowcipy ze wszystkich. Po krótkim zastanowieniu skierował swoje kroki w stronę dziewczyny z ciemnymi włosami i wielkim kwiatem przypiętym do dekoltu. Tak, chciał tutaj rzucić parę zaklęć na oczach wszystkich, ale najpierw chciał doprowadzić do chaosu, a takie zaczepienie nieznajomej wydawało mu się idealnym pomysłem. Przywołał na swojej twarzy uśmiech, który mógł wyglądać na lekko pijacki i oparł się o ladę, tuż obok dziewczyny. - Jakiego masz pięknego kwiatuszka, kwiatuszku. Można powąchać? - zapytał i nawet nie czekając na odpowiedź schylił się, żeby to zrobić. Tak, zdawał sobie sprawę z tego, że będzie tego żałować i to mocno, ale może od razu wymażą mu pamięć? A przy tym wszystkim innym też? Tak, Jacob zdecydowanie nie miał nic do stracenia, więc równie dobrze mógł urządzić wszystkim mały pokaz, nawet jakby jutrzejszego dnia nikt by o tym nie pamiętał.




@Colt Atherton
@Hayden Seigner
@Selina Weles
@Nikky de la Croix
@Ester Torres
@Lucy Flores
@Hayley Anderson
@Faye Blackthorn
Powrót do góry Go down
Pon 21 Wrz 2020 - 11:02
Mieszkaniec
Mieszkaniec
Ester Torres
Ester Torres

#4 a little party never killed nobody (yet) Empty



Podstawowym punktem jakiejkolwiek zabawy jest dobry alkohol. O ile ten u delt nie należał do trunków wysokich lotów, tak tutaj zdecydowanie można liczyć na coś dobrego. No i z Hayley przy barze, na pewno nie będzie się nudzić. Słysząc komentarz Haydena do jej słów, popatrzyła z zaciekawieniem na właściciela. Pewnie to któraś z dziewczyn siedząca obok niego, zapewne ta brunetka. Whatever. Tak długo, jak nie patrzy się maślanym wzrokiem na nią lub Faye, tak długo nie ma powodów do obaw:
- Przecież nic takiego nie powiedziałam. W końcu, w robieniu drinków, na pewno nie dorastasz Hayley do pięt.
Uśmiechnęła się niewinnie, próbując przemilczeć fakt, że parę chwil przed przyjściem Hayley myślała zupełnie co innego.
Słysząc krzyk Haydena, witający jej przyjaciółkę z dzieciństwa, latynoska obróciła się lekko dla upewnienia się, po czym ponownie skupiła swój wzrok w kierunku baru. Ester zdawało się, że Faye, jej jeszcze nie zauważyła, co na swój sposób było jej na rękę. Po pierwsze, dlatego że będąc sama, jest większa szansa, że jakiś głupi samiec, wejdzie w jej małą pułapkę. No i po drugie, zazwyczaj obserwując blondynkę z dystansu, łatwiej jest złapać na gorącym uczynku samców, którzy próbują uwieść jej głupiutką, naiwną przyjaciółkę. A jako, iż zazwyczaj, ma maślane oczka, do każdego mężczyzny w okolicy, ilość palantów wokół niej na imprezach jest ogromna.
Dlatego Ester obserwowała kątem oka poczynania Faye, dopóki Hayley nie podeszła do niej, szykując parę Sparrowów:
- Muchas gracias. - podziękowała po hiszpańsku, żałując, że nie wie jak jest dziękuje, po hawajsku.
Wyzerowała pierwszego shota, odkładając kubeczek na blat, po czym dostrzegła męską sylwetkę, opierającą się o blat. Uśmiechnęła się złowieszczo do stojącej obok niej Hayley, licząc, że domyśli się, że zaraz wydarzy się coś godnego nagrywania, odwracając się w kierunku mężczyzny, trzymając lewą rękę na swojej tali. Jej uśmiech powiększył się dwukrotnie, kiedy rozpoznała Jacoba. Palant, który odwalił prank dekady, już za parę chwil dostanie nauczkę.
Ester nie spodziewała się jednak, że mężczyzna będzie aż tak bezpośredni, kiedy wieczór był jeszcze młody. Sława musiała mu wyraźnie uderzyć do głowy, jeśli myślał, że po jednym tanim tekście na podryw, może zbliżyć swoją zboczoną męską twarz na niebezpiecznie bliską odległość, zadając pytanie, na które i tak nie chce uzyskać odpowiedzi. Z trudem powstrzymała drżenie mięśni, kiedy twarz mężczyzny zbliżała się do dekoltu. Kiedy uznała, że jego nos jest zaledwie parę centymetrów od pomarańczowego kwiatu, gwałtownie nacisnęła psikawkę, uwalniając z kwiata strumień wody. Może lekko spanikowała i przesadziła z siłą nacisku tego psikacza, chlapiąc przy okazji swoje ubrania. Jednak niczego nie żałuje.
- Uważaj kochaniutki. Nie wiedziałeś, że każdy kwiatuszek ma swoje kolce.
Z ogromnym uśmiechem na ustach, dumnie zeszła ze stołka, po czym położyła obie ręce na talii ze zgiętym łokciem, tworząc dwa trójkąty:
- Co myślałeś el macho?! Że wystarczy zrobić jednego badziewnego pranka, o którym wszyscy mówią i już każda laska będzie się na twój widok ślinić! Idź lepiej dalej podnosić swoje marne ego na siłowni! Może któraś będzie na tyle głupia, by polecieć na twoje sflaczałe mięśnie, bo na rozum nie ma co liczyć!
Zemsta była słodka, jednak nie byłaby sobą, gdyby nie powiedziała temu idiocie co o nim myśli. Nic tak łamie męskiego ducha, jak upokorzenie przed zgrają nieznajomych. Ester nie bała się kompletnie reakcji mężczyzny na jej słowa. Nie jest przecież, aż tak głupi, by rzucić się na nią teraz z pięściami. A nawet jeśli, to upokorzy się jeszcze bardziej, kiedy go z łatwością poskłada.
Powrót do góry Go down
Pon 21 Wrz 2020 - 14:21

Sponsored content

#4 a little party never killed nobody (yet) Empty



Powrót do góry Go down
 Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 

Strona 1 z 3Idź do strony : 1, 2, 3  Next

 Similar topics

-
» FOAM PARTY!

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
-

Forum stworzone na podstawie serialu The Order - opisy uniwersum zostały opracowane z wykorzystaniem informacji z serialu. Styl oraz grafika są dziełem administracji. Część kodów na forum jest zaczerpnięta ze stron CCCrush + Terrible.