"
I give my life to the cause.




#9 Będziemy potrzebować więcej shotów.
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down
Bractwo
Bractwo
Isaac Wright
Isaac Wright

#9 Będziemy potrzebować więcej shotów. Empty



listopad, godzina zdecydowanie zbyt wczesna na alkohol


Podróż dawała mu się we znaki do dzisiaj, choć przecież przyjechał do miasta już ponad tydzień temu. Wygląda na to, że nie da się w żaden sposób zignorować faktu, że auto, którym poruszał się Wright, desperacko wręcz pragnęło zostać wymienione na nowszy model. Mężczyzna nie chciał jednak tego zrobić, za żadną cenę - choć na nowy samochód zdecydowanie mógł sobie pozwolić. Niemniej jednak nie miał dziś już sił na prowadzenie sporu samemu ze sobą, porzucił więc konflikt na rzecz jedynej substancji na tym Bożym świecie, która mogła ukoić jego nerwy i dzięki której byłby w stanie odetchnąć choć na parę chwil - piwa. Nie było ono oczywiście tak idealne, jak domowy bimber czy whisky, ale na południowy toast nadawało się bardziej niż idealnie, zwłaszcza z perspektywy człowieka, który ledwo co wrócił do domu, a już jest rzucany w wir zadań, pracy, nowe porządki w mieście i bractwo, o którego istnieniu nieustannie zapominał, będąc tak daleko od swojej młodości. Kiedy więc postawił nogę w Belgrave, natłok wydarzeń uderzył go w twarz tak mocno, jak pewien zawodowy bokser, którego kilka tygodni temu przypadkiem obraził w jakimś podłym, nowojorskim barze. Całe szczęście, że wszystkie zęby zostały na miejscu, bo choć zmarli nie oceniali jego wyglądu, to Isaac zdecydowanie lubił swoją ładną buzię i niekoniecznie widziało mu się uśmiechanie do pięknych kobiet bez jedynek.

Do knajpy wszedł z impetem, otwierając drzwi na oścież, wpuszczając do pogrążonej w półmroku sali nie tylko promienie słońca, ale także chłodne, rześkie powietrze. W odpowiedzi na swoje wejście smoka dostał parę złowrogich spojrzeń i niezadowolony pomruk starszego profesora, którego Wright doskonale kojarzył nawet teraz, po 8 latach od rozpoczęcia studiów. Przez owego delikwenta był o krok od utraty stypendium, a uratowało go tylko Bractwo. Choć jednak bardzo chciał skonfrontować wykładowcę ze swoim dyplomem, to resztką sił powstrzymał się, nie chcąc psuć sobie dnia w jeszcze większym stopniu.
- I na co mi było to wracanie... - westchnął, siadając na stołku przy samym barze. Mógłby pewnie zająć miejsce na którejś z kanap, ale roiło się tu od studentów, i o ile sam dobrze pamiętał, nadchodziła godzina przerwy na lunch - więc młodych ludzi spragnionych pożywienia zrobi się tu wkrótce więcej. A że żacy zawsze chodzą w stadach, nie chciał zajmować im miejsca.
- Ciemne piwo i pięćdziesiątkę czystej. - mruknął w stronę barmanki, wyraźnie siląc się na uśmiech. Po chwili namysłu podwoił jednak liczbę wódki, dochodząc do wniosku, że nie przeżyje na trzeźwo tego dnia. Zwłaszcza, że w kostnicy czekało na niego dwóch delikwentów do skrojenia.
@Faye Blackthorn
Powrót do góry Go down
Wto 1 Gru 2020 - 23:10
Bractwo
Bractwo
Faye Blackthorn
Faye Blackthorn

DODATKOWE INFO :
sippin' wine in my free time

#9 Będziemy potrzebować więcej shotów. Empty



#19

Kilka dni po Halloween było wypełnionych chaosem. Ogrom ostatnich wydarzeń, ale także pewnych informacji, których się dowiedziała, przytłaczał ją. Belgrave stawało się coraz mniej bezpiecznym miejscem do życia, a przygoda z magią, choć z początku fascynująca, powoli zaczynała jej ciążyć. Były chwile, w których dziewczyna myślała o odejściu z Bractwa, o tym jak wyglądałoby jej życie gdyby w tamtym roku nie otrzymała zaproszenia bądź je zignorowała. Czy uczęszczałaby na zajęcia niczego nieświadoma czy może raczej skończyłaby zjedzona przez niedźwiedzia na imprezie studenckiej. Zawsze wtedy, rozważając plusy i minusy, stwierdzała, że lepiej było być świadomym tego co działo się dookoła. Wolała znać prawdę dzięki czemu po pierwsze mogła się bronić, a po drugie nie wylądowała w wariatkowie. Bo przysięgała, że gdyby zobaczyła ostatnią Halloweenową masakrę nieświadoma istnienia magii i wilkołaków jej umysł by tego nie pojął.
Stała tyłem do baru ustawiając alkohole na gabblotce. Przecierała butelki i półki, a następnie układała je w równym rządku. Robiła to dość mechanicznie, bez większego zastanowienia dobierając dostawiane szkło według koloru i rodzaju trunku. Dzień był wyjątkowo spokojny. Kilkoro gości siedziało przy stolikach sącząc kawę podczas czytania dzisiejszej gazety. Faye pół dnia krzątała się po sali robiąc więc porządki, na które nie miała czasu w bardziej zajęte wieczory. The Blade and Chalice było świetnym miejscem pracy lecz nie ukrywała, że wolała zmiany popołudniowe, na których sala była pełna, a alkohol lał się czasem strumieniami.
Nie zwróciła zbytniej uwagi na trzaśnięcie drzwi będąc przyzwyczajoną do niewychowanych studentów, którzy wchodzili do baru jak do stodoły. Nie odwróciła się więc nadal wycierając szklane butelki i walcząc ze znużeniem, gdy usłyszała za sobą męski głos. Uniosła brew i zatrzymała się ze ścierką w ręku. Znała większość gości odwiedzających ich podczas tych spokojniejszych zmian - kilku studentów szukających cichego miejsca do nauki, profesorów, którzy potrzebowali zastrzyku kofeiny, by kontynuować sprawdzanie prac; a nawet praktykantów odpoczywających od swoich obowiązków. Odłożyła szmatkę na blat, a butelkę ustawiła równo na swoim miejscu. Odwróciła się powoli w stronę mężczyzny, który siedział przy barze. Miała rację, nie znała go. Wręcz mogła by przysiąc, że widzi go pierwszy raz, nie tylko w The Blade and Chalice, ale także na całym kampusie. Ten co prawda był ogromny lecz przez rok pobytu w tym miejscu człowiek zaczynał rozpoznawać twarze choćby przelotnie. Szczególnie pracując w jednym z najbardziej popularnych miejsc na uniwersytecie i należąc do Bractwa.
Poprawiła swoją zapaskę i odchrząknęła spoglądając niepewnie na wymuszony uśmiech mężczyzny. - Zazwyczaj obsługuję ludzi przy stolikach i to po wypowiedzeniu magicznego słowa proszę. - odpowiedziała z radosnym uśmiechem (choć jej w przeciwieństwie do bruneta, nie był wymuszony) i mrugnęła do niego okiem. Faye była naprawdę przemiłą i pełną sympatii osobą lecz w pracy miała swoje zasady. Chciała stworzyć przyjazną atmosferę z klientem jednak ta musiała wychodzić z obu stron. Gdy gość nie był uprzejmy bądź był lekceważący, ona również nie starała się zbytnio. Zaczęła więc miło chcąc rozluźnić atmosferę. Jeśli jednak to się nie powiedzie to mężczyzna, który wyraźnie nie był w najlepszym nastroju, otrzyma również nienajlepszą wersją Faye.
Nie była barmanką za jaką najwyraźniej ją uważał. Pracowała jako kelnerka, a barmani w The Blade and Chalice zazwyczaj pojawiali się o późniejszej godzinie. O wczesnych porach mało kto zamawiał alkohol. Jeśli to robił to było to zazwyczaj piwo lub nieskomplikowane drinki, które potrafiły robić również kelnerki. Miał więc szczęście składając tak proste zamówienie. Złapała kufel i odkręciła kran nalewaka. Przyglądała się mężczyźnie z zaciekawieniem. - Nie widziałam Cię tu nigdy wcześniej. - zagadnęła stwierdzając fakt. Była dość ciekawską osobą i mimo że starała się nie wciskać nosa w nieswoje sprawy, obecność nowego nieznajomego była dla niej jak nowa zabawka dla dzieciaka. Nie mogła się powstrzymać by nie zadać choć kilku pytań.

@Isaac Wright
Powrót do góry Go down
Czw 3 Gru 2020 - 2:16
Bractwo
Bractwo
Isaac Wright
Isaac Wright

#9 Będziemy potrzebować więcej shotów. Empty




Nie był w nastroju na nadmierne uprzejmości i wylewność. Dopiero, co wrócił do Belgrave, a już na jego głowę spadła masa problemów i zadań. Musiał kolejny raz zapoznać się ze zaktualizowanym systemem funkcjonowania Bractwa, nowymi członkami i zasadami; czekało go natychmiastowe rozpoczęcie pracy i badanie kolejnych przyczyn zgonu, a na dodatek mieszkanie, choć jego, własnościowe, nadawało się do generalnego sprzątania i miejscowego remontu. Słowem zwieńczenia - nie pomyślałby nawet o nieco grzeczniejszym podejściu do innych, skoro sam miał na głowie więcej niżby chciał.

Zmarszczył brwi na słowa dziewczyny, gotów odpowiedzieć stosownie do swojego humoru i ogólnego samopoczucia, ale w ostatniej chwili jakaś dziwna siła powstrzymała go przed grubiańskim podejściem do innych. Jak źle by się nie czuł, rozmawiał przecież z kobietą, która wbrew jego nastawieniu, przywdziała na usta niewymuszony i zaskakująco serdeczny uśmiech. Isaac zawsze podziwiał takich ludzi, którzy mimo złego nastawienie innych, nie tracili animuszu i życzliwości, łagodząc w ten sposób praktycznie każdy spór. I tak samo zadziałało to teraz na niego - chcąc nie chcąc, po uśmiechu dziewczyny jego dzień jakoś automatycznie stał się trochę bardziej znośny, a jego podejście do życia - trochę mniej cyniczne.
- Przepraszam. - odpowiedział szczerze, nie chcąc wyjść na gbura i zwykłego chama. Już sam fakt tego, że o tak wczesnej godzinie zamawiał alkohol źle o nim świadczył - nie chciał wyjść jeszcze na niewychowaną świnię. I miał nadzieję, że jakoś udało mu się zachować chociaż resztki twarzy. - Nie chciałem zajmować całego stolika. Aż roi się tu od studentów i zakładam, że zaraz czteroosobowa loża przyda się komuś bardziej. - wzruszył ramionami rozbrajająco szczerze. Jakby na potwierdzenie jego słów, do baru weszła trójka studentów, a widząc ostatni wolny stolik uśmiechnęła się szerzej i rozsiadła się na kanapach. - O tym mówiłem. - mruknął, odbierając od dziewczyny piwo. Nie napił się go jednak, ba, nie zamoczył nawet ust. Czekał bowiem na swoją setkę, którą będzie mógł nieco zawyżyć procenty napoju. W końcu obiecał sobie, że nie będzie pił mocnych alkoholi przed 16.

- Jeśli Cię to pocieszy, to ja również do tej pory nie natknąłem się na Ciebie. Ale nie sądzę, aby było to coś dziwnego. Zdaje się, że studia skończyłem jeszcze przed tym, jak Ty zaczęłaś swoje. Ostatni rok spędziłem... - zawahał się w tym miejscu, próbując zebrać myśli. Wydawało mu się, że blondynka mignęła mu przed oczami w siedzibie Bractwa, ale wolał nie ryzykować. - W trasie. W końcu udało mi się wrócić i wkręcić do pracy w miejscowej klinice. Dzisiaj jest mój trzeci dzień na kampusie po tak długiej przerwie. Jestem Isaac. - mruknął, z radością biorąc do ręki pierwszą pięćdziesiątkę.
@Faye Blackthorn
Powrót do góry Go down
Pią 4 Gru 2020 - 0:22
Bractwo
Bractwo
Faye Blackthorn
Faye Blackthorn

DODATKOWE INFO :
sippin' wine in my free time

#9 Będziemy potrzebować więcej shotów. Empty



Poczuła jego lekkie wahanie, jak gdyby zastanawiał się czy zignorować jej próby poprawienia jego humoru czy przyjąć je od obcej dziewczyny. Jej uśmiech nie schodził z twarzy gdy przypatrywała się mężczyźnie wyczekując. To właśnie dlatego uwielbiała tę pracę. Nie tylko jako otwarta i przyjazna osoba wręcz potrzebowała kontaktu z drugą osobą, ale też mając w sobie wraźny nadmiar empatii lubiła wiedzieć, że gdy kogoś obsługuje zwykłą uprzejmością jest w stanie poprawić mu dzień. Często zwykły uśmiech czy krótka wymiana zdań sprawiały, że druga osoba choć zmęczona lub przytłoczona nadmiarem obowiązków czuła się podniesiona na duchu. Mężczyzna wyglądał na zestresowanego i odrobinę zmęczonego. Nie wywnioskowała tego jedynie po jego zamówieniu, ale także sposobie w jaki rozpoczął rozmowę i jego postawie. Gdy jednak przeprosił Faye kiwnęła lekko głową. Okej, czyli jednak naprawiamy kontakt, pomyślała zadowolona. Naprawdę nie miała dzisiaj siły obsługiwać gburów.
Roześmiała się gdy jakby na jego komendę do środka wmaszerowała trójka studentów, którym pomachała ręką. Zajęli stolik w rogu, a Faye znała ich na tyle dobrze, by wiedzieć, że zamówią jedynie trzy piwa. Podała więc kufel mężczyźnie przy barze i wyjęła trzy kolejne odstawiając je obok nalewaka. Obróciła się i sięgnęła po wódkę, jednocześnie słuchając uważnie jego odpowiedzi. Brunet nie mignął jej przed oczami nawet na chwilę, jednak nie mogła ukrywać, że przez ostatni tydzień była dość rozkojarzona. Podejrzewała, że gdyby nawet stanął przed nią i pomachał jej rękoma przed twarzą, nadal by go nie pamiętała. Przesunęła w jego stronę dwa kieliszki i oparła się na chwilę o blat zauważając przerwę w jego wypowiedzi. Uniosła tylko brwi nic nie mówiąc. Każdy miał swoje sekrety i tak jak oddałaby wszystko, by je poznać, ta empatyczna i racjonalna część jej wiedziała, że tak niewolno. I tak dużo tajemnic poznawała w pracy, gdyż ludzie otwierali się nie tylko przed barmanami, ale również kelnerkami. Szczególnie gdy te chętnie z nimi gawędziły.
Zaczęła nalewać piwa dla oczekujących studentów odpowiadając mu. - Faye. - rzuciła i uśmiechnęła się miło. Nie miała jak podać mu ręki, ale on również najwyraźniej się tym nie przejmował gdyż zamiast w jej stronę dłoń wyciągnął po kieliszek. Zaśmiała się serdecznie zerkając na zegarek. - Cóż, już chyba można. - odeszła na chwilę, by zanieść piwa do stolika, a gdy wróciła nalała sobie kieliszek likieru wyciągając go uniesionego w stronę mężczyzny. - Miło Cię poznać.
Przechyliła kieliszek szybko rozkoszując się smakiem karmelu. Przepłukała go pod zlewem i ukryła pod blatem "na później". - A więc, klinika. Weterynaryjna? - zapytała z ciekawością.

@Isaac Wright
Powrót do góry Go down
Sob 5 Gru 2020 - 0:52
Bractwo
Bractwo
Isaac Wright
Isaac Wright

#9 Będziemy potrzebować więcej shotów. Empty




Dziwny to był dzień. Dający się we znaki, męczący i pełen niewielkich irytacji, które powoli zbierając się wewnątrz mężczyzny sprawiały, że ten miał ochotę po prostu pierdolnąć szklanką i zaszyć się gdzieś, gdzie nikt nie będzie od niego wymagał mówienia.
W tym momencie nawet ciepły uśmiech wyjątkowo uroczej KELNERKI nie był w stanie sprawić, by Isaac rozpogodził się bardziej, aniżeli było to konieczne. Czekał tylko na swój alkohol, zmuszając się do uprzejmych przeprosin za swoje chamstwo i raz po raz wzdychał sam do siebie, próbując zrozumieć, dlaczego miasto, które kiedyś było jego domem i źródłem wielu przyjemności, teraz stało się zupełnie obce.
Bo było obce.
Już prawie nie znał tych ludzi. Nawet studenci wyglądali inaczej niż parę lat temu, a przecież to zaledwie pół dekady. Bractwo wydawało się paradoksalnie bardziej beztroskie, a zajęcia, które był zmuszony od czasu do czasu prowadzić na uczelni, wykańczały go psychicznie. A przecież do tej pory poprowadził je zaledwie jeden raz.
W pierwszym odruchu chciał zawartość kieliszka dolać do piwa, ale widząc, że dziewczyna, którą przed chwilą nieumyślnie obraził, nalewa sobie likieru, uśmiechnął się mimowolnie, na toast odpowiadając kiwnięciem głowy. Może jednak nie tacy znowu ci studenci różni?
Przechylił naczynie, wlewając do gardła kryształowy płyn, palący mu gardło. Czując dobrze znane pieczenie, uśmiechnął się raz jeszcze, doceniając gust Faye. A może właściciela? przynajmniej miał pewność, że w tej kwestii knajpa w niczym się nie zmieniła - nadal można było tu wypić wyłącznie dobry alkohol.
Isaac nie miał problemu z alkoholem. W jego domu nie było problemu z alkoholem. Isaac zawsze pił na mieście, zawsze mając do tego lepszego lub gorszego kompana. To, że nie interesowała go pora dnia, roku, ani też stan baru, to już inna sprawa.
- Nie sądzę, aby zwierzęta ucieszyły się z mojej obecności. - mruknął, niemal krztusząc się piwem, którego łyk właśnie postanowił pociągnąć. Czy naprawdę wyglądał tak sympatycznie, że można było posądzić go o bycie Doktorem Dolittle? Ciekawe. - Weterynaria to nie moja bajka. Zdecydowanie preferuję bardziej statycznych pacjentów. A choć z pewnością grzeszę wylewającą się z mojego wnętrza sympatią, to nie potrzebuję jej przy pracy. Pracuję w klinice. Jestem patologiem. - mruknął, z nieukrywanym zmęczeniem wychylając kolejnego kielicha.
@Faye Blackthorn
Powrót do góry Go down
Pon 21 Gru 2020 - 11:59

Sponsored content

#9 Będziemy potrzebować więcej shotów. Empty



Powrót do góry Go down
 Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 

Strona 1 z 1


Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
-

Forum stworzone na podstawie serialu The Order - opisy uniwersum zostały opracowane z wykorzystaniem informacji z serialu. Styl oraz grafika są dziełem administracji. Część kodów na forum jest zaczerpnięta ze stron CCCrush + Terrible.