"
I give my life to the cause.




#6 are you pronouncing 'werewolf' correctly?
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down
Rycerze
Rycerze
Colt Atherton
Colt Atherton

DODATKOWE INFO :
I order one drink then I drink the flood

#6 are you pronouncing 'werewolf' correctly? Empty



[#12]

Pod względem nauki Colt był całkowitym tradycjonalistą i nie uznawał czerpania wiedzy z internetu za odpowiednie wyjście. Ufał tylko książką, słowu napisanemu i wydrukowanemu na papierze, którego nikt nie mógł edytować w dowolnym czasie. Dlatego też, za każdym razem, kiedy potrzebował odnaleźć jakieś informacje, czy to dla własnej rozrywki, czy też do swojej pracy doktoranckiej, wybierał się do biblioteki. Chociaż miał mnóstwo innych, dużo ważniejszych spraw do załatwienia i opracowania, to nie mógł zaniedbywać swoich akademickich obowiązków. Dzisiaj był ten dzień, kiedy to zamiast popijać drinki, musiał przechadzać się pomiędzy regałami w poszukiwaniu odpowiednich pozycji. Nie było to zajęcie jakoś szczególnie dla niego przykre, jednak obecnie, kiedy tyle się działo, gdy na jego głowie było tak dużo problemów, wolałby po prost być gdzieś indziej. Niestety jak mu ostatnio powiedziała Selina, życie nie było instytucją, która spełniała życzenia, więc po prostu musiał się z tym pogodzić i wcisnąć w swój napięty grafik tak przyziemną i nudną rzecz, jaką była wizyta w bibliotece.
Właśnie przeglądał jeden z regałów, kiedy to zauważył przy jednym ze stolików znajomą postać. Hayden co prawda wyglądał na bardzo zaangażowanego w swoje badania, jednak czy nie byłoby niegrzeczne, gdyby tak Colt go widział i nawet się nie przywitał? Może też podszedł do blondyna częściowo dlatego, że po prostu był trochę znudzony swoimi własnymi poszukiwaniami książek, lecz chyba lepiej było się trzymać tej pierwszej wersji, że chciał być porządnym człowiekiem. Już otwierał usta, żeby się przywitać z chłopakiem, kiedy jego wzrok padł na jeden z tytułów, który obok niego leżał. - Myślałem, że studiujesz medycynę, a nie... - powiedział, siadając naprzeciwko niego i sięgając po jedną z książek. - Kulturoznawstwo? Historię? Literaturę? Nie mam pojęcia na jakim kierunku wymagane są takie lektury - pewnie na jakiś były, ale on pojęcia nie miał po co było to Haydenowi. Był pewien, że blondyn studiuje medycynę, toteż sięganie po coś takiego całkowicie do niego nie pasowało. Zwłaszcza, że przecież wydawał się być takim twardo stąpającym po ziemi człowiekiem, któremu nie w głowie takie rzeczy. Przekartkował parę strony, marszcząc brwi. - Likantropia? Szukasz sposobów, żeby zostać wilkołakiem? - zapytał, unosząc brew i spoglądając na chłopaka. - Słyszałem, że ponoć trzeba zostać poczętym podczas pełni księżyca, żeby mieć na to szanse - dodał z lekkim uśmiechem. Oczywiście nie mówił poważnie, bo po pierwsze doskonale wiedział w jaki sposób można wilkołakiem zostać, a po drugie... zdecydowanie bardziej wolał twierdzić, że nie wierzy w takie rzeczy, śmiać się troszkę z tych wszystkich przesądów, niż w jakikolwiek sposób dać po sobie poznać, że wie za dużo, albo w ogóle ma związek z czymkolwiek dziwnym.

@Hayden Seigner
Powrót do góry Go down
Nie 18 Paź 2020 - 19:35
Bractwo
Bractwo
Hayden Seigner
Hayden Seigner

DODATKOWE INFO :
I see us written in the stars

#6 are you pronouncing 'werewolf' correctly? Empty



   W przeciwieństwie do Colta, Hayden był przeogromnym fanem Internetu. Zdecydowanie wolał mieć wszystko w jednym miejscu, więc z laptopa korzystał bardzo często. Posiadał on dość stary sprzęt, ale nie widział nawet cienia szansy, że miałby go wymienić na coś nowego. Wszystko dlatego, że na jego laptopie znajdowała się cała wiedza Haydena, wszystkie jego notatki, raporty i artykuły. Lubił też porządek, który zapewniały mu różne foldery. Nie mówiąc już o zaoszczędzonym miejscu. Nie znaczyło to jednak, że nie posiadał podręczników. Oczywiście były takie książki, które miał i z których się uczył. Zwłaszcza takie, z których zagadnienia wykorzystywane były w wielu dziedzinach jak chociażby podręcznik do biologii czy biochemii komórki. Lubił posiadać takie rzeczy. No i wyglądał przez to na mądrego. Zwłaszcza gdy kilka takich podręczników przedzielało jego dość sporą kolekcję horrorów czy powieści fantasy.
   Dzisiejszego dnia nie miał jednak w zamiarze nauki. Stwierdził, że dobrym pomysłem będzie przeszukanie biblioteki w kierunku znalezienia jakichkolwiek informacji na temat wilkołaków. Jak widać siedzenie w Relikwiarzu nie było zbyt owocne. Jakby Bractwo chciało zatuszować wszelkie wzmianki o wilkołakach. Hayden nie mógł tego zrozumieć, bo skoro stanowiły one tak wielkie niebezpieczeństwo, to czemu wiedza o nich nie była jawna, żeby członkowie mogli się bronić? No bez sensu…
   Sięgnięcie po legendy, folklor i inne zbiory literatury wydawało mu się teraz dość naiwnym pomysłem, ale przynajmniej nie siedział bezczynnie. Poza tym, jako fan horrorów nie mógł powiedzieć, że nie odczuwał dziwnej przyjemności w czytaniu tych wszystkich legend i historii. Oczywiście większość z tego była dość przewidywalna – pełnia księżyca, srebro i tojad. Wydawać by się mogło, że w tych rzeczach tkwiło jakieś ziarnko prawdy, ale Hayden w głębi duszy wiedział, że było to tylko mydlenie oczu.
   Słysząc zbliżające się kroki, instynktownie zatrzasnął podręcznik, wtykając paluszek między strony, by wiedzieć, w jakim miejscu skończył czytanie. Gwałtowność tego czynu zabolała, niemniej jednak wątpił, by na palcu pojawił się jakikolwiek ślad tego zdarzenia. Wlepił swoje spojrzenie w mężczyznę, posyłając mu lekki, praktycznie niezauważalny uśmiech.
   – Gdybyś tylko wiedział… – powiedział, ale szybko machnął ręką. Oczywiście nie mógł powiedzieć Coltowi o jego prawdziwych zamiarach, bo no nie mógł, a poza tym pewnie wyszedłby na dziwaka. – Kazali nam wybrać kursy humanistyczne, muszę napisać esej o wierzeniach i przesądach w kulturze i ich wpływ na literaturę i kino – skłamał. Oczywiście Hayden chodził na kursy humanistyczne, bo każdy student medycyny musiał je odbębnić, niemniej jednak esej był całkowitym wymysłem. Blondyn dał sobie jednak czas na to, by wymyślić coś więcej, próbował więc przeszukać swoją pamięć w poszukiwaniu czegokolwiek, co umocniłoby jego kłamstwo. – Jak byłem mały, to rodzice straszyli mnie Rougarou, to taki francuski wilkołak, popularna legenda wśród francuskich kolonistów Luizjany – pokiwał głową, dumny z siebie, że cokolwiek o tym pamiętał. Wcześniej nigdy nie wierzył w tę legendę, niemniej jednak może powinien przyjrzeć się jej trochę bardziej. Kiwnął głową, otwierając wcześniej zamkniętą książkę. Westchnął po raz kolejny widząc zdjęcie tojadu. Nie miał pojęcia, czemu akurat ta roślina była rzekomym remedium na wilkołaki, ale wielu przesądów nie potrafił wyjaśnić. Tojad jest jednak w rzeczywistości rośliną trującą, więc zapewne to zdecydowało o jego skuteczności.
   – Gdyby tak było, to po świecie krążyłoby całkiem sporo wilkołaków, w końcu pełnia księżyca dodaje romantyzmu, chyba… – zmrużył oczy. Pełnia to kolejny fenomen, chociaż na jej temat było kilka padań, które wskazywały, że faktycznie mogła mieć wpływ na sen, lunatykowanie i psychikę człowieka.
   – A ty, co tutaj robisz? – zapytał.


@Colt Atherton
Powrót do góry Go down
Nie 18 Paź 2020 - 20:26
Rycerze
Rycerze
Colt Atherton
Colt Atherton

DODATKOWE INFO :
I order one drink then I drink the flood

#6 are you pronouncing 'werewolf' correctly? Empty



Internet miał swoje plusy - co do tego nie było żadnych wątpliwości. Jednak w tym całym jego ogromnie czasami trzeba było się nieźle namęczyć i naszukać, żeby odnaleźć informacje, które można byłoby uznać za w jakikolwiek sposób wiarygodne. Dlatego też, kiedy Colt potrzebował jakiejś błahostki, czegoś, co łatwo można było zweryfikować, to nie wzbraniał się przed korzystaniem ze współczesnych technologii. Wbrew temu co niektórzy mogli o nim myśleć, to wciąż był młody i zdecydowanie nie należał do grona jakiś strasznie staroświeckich osób. Po prostu bardziej ufał książką. Tak samo jak preferował wersje papierowe nad ebooki. Może był jednym z tych, ludzi, którzy lubili zapach papieru? Tego nie można było wykluczyć!
Każda legenda zawierała jakieś ziarnko prawdy, a przynajmniej tak uważał Colt. Chociaż większość tego, co uważano o wilkołakach, albo co opowiadano w tych wszystkich historiach było kłamstwem, to zapewne parę cennych informacji mających zastosowanie w prawdziwym życiu można tam było odszukać. O ile się wierzyło w takie rzeczy. Wolałby też, żeby Hayden takimi tematami się nie zajmował, bo to tylko powodowało, że każdego dnia wydawał się być bardziej podejrzany. Pomimo tego, że Colt nie był przekonany do tego, że blondyn mógłby należeć do Bractwa, to jednak bardzo poważnie traktował słowa Lucy i skoro ona uznawała, że coś z nim jest nie tak, nie miał zamiaru machnąć na nią ręką. Miał zamiar to sprawdzić. Dlatego właśnie do niego podszedł i trochę tak po chamsku, nie czekając na pozwolenie się dosiadł. Chciał się dowiedzieć dlaczego chłopak szuka informacji na temat wilkołaków i nie miał zamiaru się ruszyć z miejsca, dopóki czegoś się nie dowie.
Uniósł brwi, słysząc jego słowa. - Och, a co to za zajęcia? - zapytał. Cóż, trzeba było przyznać, że to było bardzo eleganckie wytłumaczenie i Colt prawie w nie uwierzył. Prawie, bo wciąż uważał, że to wszystko jest podejrzane, a reakcja Haydena i tak szybkie zamknięcie książki dziwne. - Ja nigdy nie miałem takich ciekawych prac do napisania - westchnął, chociaż to raczej prawdą nie było. W końcu miał same humanistyczne przedmioty, a co za tym idzie pisanie pracy było jego chlebem powszednim. Niestety nigdy nie pisał o wilkołakach, co było jeszcze bardziej smutne, bo przecież tak wiele o nich wiedział! - Rougarou? Nigdy o nim nie słyszałem - powiedział, tym razem nie kłamiąc, ani w żaden sposób nie naginając rzeczywistości. Prawdę mówiąc Colt wcale nie interesował się mitami na temat wilkołaków, wiedząc doskonale, że prawie wszystkie są kłamstwem. - W Szkocji straszą dzieci tylko duchami - dodał, ponieważ on z dzieciństwa pamiętał tylko historię o duchach, które miały niegrzeczne dzieci porywać i pewnie zjadać, albo robić z nich kolejne duchy. Wyciągnął szyję, żeby rzucić okiem na zdjęcie w książce. - To w sumie zabawne, że ludzie nazywają tojad wilczym zielem, albo zmorą wilków i wszyscy myślą, że to dlatego, że zabija wilkołaki, a tak naprawdę po prostu było używane do trucia drapieżników - powiedział z westchnięciem. Ach ci ludzie, czego to nie wymyślą! - Podobno harpuny namaszczone sokiem z tojadu były w stanie uśmiercić wieloryby. Chociaż nie wiem czemu ludzie zabijają wieloryby, to takie urocze stworzenia - tak, Colt był prawdziwym obrońcą praw zwierząt, równie mocno co feministą.
Pokiwał głową na boki, bo nie mógł się nie zgodzić. - Ciężko zaprzeczyć, że coś w niej jest - przyznał, ponieważ nie mógł zaprzeczyć, że i on sam miał słabość do pełni księżyca z zupełnie nie wilkołaczego powodu. - W takim razie to chyba dobrze, że to jedynie głupi przesąd - wzruszył ramionami. Tak, zdecydowanie lepiej było, że ta teoria nie miała nic wspólnego z prawdą i dzieci poczęte podczas pełni nie musiały się bać swoich wilkołaczych skłonności.
- Ja? Potrzebuję znaleźć parę książek do pracy. Niestety nie jest ona tak ciekawa jak Twoja - odpowiedział. Nie, nie, Colt nie pisał niestety o żadnych legendach, a już na pewno nie o żadnych wilkołakach. Właściwie to nawet by za bardzo nie chciał tego robić.



@Hayden Seigner
Powrót do góry Go down
Wto 20 Paź 2020 - 21:34
Bractwo
Bractwo
Hayden Seigner
Hayden Seigner

DODATKOWE INFO :
I see us written in the stars

#6 are you pronouncing 'werewolf' correctly? Empty



   Jeszcze kilka tygodni temu stwierdziłby, że nie wszystkie legendy muszą kryć w sobie prawdę. W wilkołaki nie wierzył, a przynajmniej do niedawna. Nie miał ku temu powodów, co w sumie nie było zbyt mądre, biorąc pod uwagę, że sam posługiwał się magią, która wśród niewtajemniczonych nie istniała. W końcu większość ludzi nie wierzyła w magię. On sam miał jednak dostęp do takich rzeczy, że powinien ogarnąć, iż wilkołaki faktycznie gdzieś się tam chowały.
   Cóż, trochę niefortunnie się stało, że Colt przyłapał go na czytaniu o wilkołakach. Nie było to bowiem zajęcie, którym powinien zajmować się student medycyny. Ogólnie nie każdy dałby radę coś na ten temat wymyślić. Był dumny, że jemu się udało. W końcu nie mógł powiedzieć Coltowi prawdy. Ludzie nie powinni dowiadywać się o magii, a już tym bardziej o grasujących wilkołakach. Gdyby tylko miał chociaż cień podejrzeń, co do mężczyzny, to pewnie jego kłamstwo nie wyszłoby mu tak naturalnie. Chciałby wtedy za wszelką cenę zbić z siebie jakiekolwiek podejrzenia.
   – Wydział kulturoznawstwa prowadzi kurs o amerykańskim folklorze – powiedział. Dokładnej nazwy nie chciał podawać, bo nie przychodziło mu nic do głowy. Poza tym nie wiedział, czy Colt chciałby go akurat sprawdzać. Zawsze mógłby wtedy wymyślić, który kurs mógłby nawiązywać tematyką do tego przeklętego folkloru. Hayden na nieszczęście głupi nie był, potrafił kombinować, a przynajmniej tak mu się wydawało. Coś wymyśli. Z resztą mógł się domyślać, że na pewno był jakiś kurs o folklorze, na który mógłby chodzić. Nikt mu niczego nie udowodni! – Zanim cokolwiek powiesz, to wyjaśnię, poszedłem tam tylko dlatego, że mogę pisać o głupotach. W tamtym roku miałem do napisania esej o prezydenturze Trumpa i nie chciałem znów się tak wkopać – wyjaśnił. No, jak można się domyślać nie miał o kulturoznawstwie zbyt wysokiego mniemania, jako o kierunku. Traktował to raczej jako dość przyjemne hobby, bo w końcu wykładana tematyka była szalenie interesująca, niemniej jednak nie był przekonany, czy wiedza ta pozwalała się utrzymać.
 – Najwidoczniej wybierasz sobie złe kursy – stwierdził szybko, wzruszając ramionami. – No to ci opowiem – powiedział, uśmiechając się lekko. Szybko też otworzył jedną z książek, gdzie temat Rougarou się pojawiał, żeby pokazać, że takie coś faktycznie istniało. – Ogólnie nie jest jasno powiedziane, że to wilkołak, ale ma głowę wilka, ciało człowieka, więc wniosek może być tylko jeden. Oczywiście w grę wchodzi klątwa. Przeklęty człowiek jest wilkołakiem przez sto jeden dni, by po tym czasie przenieść klątwę na kogoś innego. Sama klątwa to oczywiście sprawka wiedźmy albo kapłanki Voodoo, a sama legenda wywodzi się z Francji, gdzie polowali na ludzi, tak samo jak tutaj na czarownice. Jak więc można się domyślać był to po prostu pretekst, by pozbyć się ludzi, którzy odbiegali od ówczesnych norm i standardów – westchnął. Sam uważał, że palenie czarownic było jedną z najgorszych rzeczy, które ciążyły kościołowi na sumieniu. Takiego rodzaju poczynania nie powinny mieć nigdy miejsca. – Pewnie nie wiesz też, że w Luizjanie sprzedają rum, który nazywa się Trzynaście Groszy Rougarou, bo podobno osoba przeklęta nie jest w stanie policzyć do trzynastu, więc aby się przed nią ochronić ludzie rozstawiali na progu domu trzynaście niewielkich przedmiotów – uśmiechnął się. Przez chwilę poczuł się jak w dzieciństwie, kiedy to opowiadał przyjaciołom straszne historyjki. Jak można się domyślić zamiłowanie do horroru kwitło w nim już od dłuższego czasu.
 – No i z Francji legenda przywędrowała do Nowego Orleanu wraz z pierwszymi kolonistami, ale obecnie twierdzi się, że wszelkie opowieści o tym stworze to po prostu ubarwione historie o niedźwiedziach – wzruszył ramionami. Dopiero teraz tknęło go, jak sama historia jest powiązana z rzeczywistością, bo w końcu obecne ataki również przypisano niedźwiedziowi. A przynajmniej wierzy w to opinia publiczna.
 – Wiesz… według mitologii tojad powstał ze śliny Cerbera, już w starożytności zauważono że dzikie zwierzęta po zjedzeniu tojadu mają objawy podobne do wścieklizny, a tę chorobę utożsamiali z wilkołakami, więc może stąd się wzięło powiązanie – zastanowił się, chociaż nie miał zamiaru jakoś zgłębiać się w temat. Bardziej interesowało go samo zastosowanie trucizny, jaką była akonityna zawarta w roślinie tojadu właśnie. Z resztą nie na darmo nazywano ją Królową Trucizn.
 – Do jakiej pracy? – zapytał z ciekawością, chcąc na chwilę odwrócić uwagę od siebie.

@Colt Atherton
Powrót do góry Go down
Sro 21 Paź 2020 - 0:19
Rycerze
Rycerze
Colt Atherton
Colt Atherton

DODATKOWE INFO :
I order one drink then I drink the flood

#6 are you pronouncing 'werewolf' correctly? Empty



Kłamstwem byłoby powiedzenie, że Colt wierzył w każdą jedną legendę, albo doszukiwał się w nich czegoś prawdziwego. O ile wiedział o istnieniu magii i wilkołaków, uważał, że na pewno istnieją duchy i demony, to już nie był taki skłonny przyznać, że coś takiego jak wampiry jest w jakimkolwiek stopniu prawdą. Wampiry były po prostu bez sensu; wiecznie młode, piękne, a do tego wypijające krew z żył, najlepiej pewnie jakiś dziewiczych osobników. Nie, to nie mogła być prawda.
Było to niefortunne z wielu różnych powodów, ale pewnie Hayden nie domyślał się tego najważniejszego z nich - teraz bowiem trochę automatycznie stał się podejrzanym o bardzo niecne rzeczy, chociaż Colt bardzo niechętnie dodawał go na tę listę, ale czy miał inne wyjście? Może i wymyślił ładne tłumaczenie, jednak bardzo ciężko było uwierzyć w tak wielki zbieg okoliczności. Być może w innym miejscu na świecie byłaby to zwyczajna rzecz, normalny temat na pracę na zajęcia, ale... cóż, to było Belgrave, prawda? Tutaj nie było czegoś takiego jak zbieg okoliczności, a przynajmniej Colt w nic takiego nie wierzył. Dlatego nie, nie uwierzył w słowa Haydena, bo o ile był skłonny uznać, że mówi prawdę na temat pisania pracy, to nie wierzył, że wybór tematu jest tak całkowicie przypadkowy. Już otwierał usta, żeby skomentować kulturoznawstwo, ale został ubiegnięty. - Nie będę ukrywać, jeżeli jest jakiś kierunek, którym gardzę i którym gardzi większość ludzi, to właśnie kulturoznawstwo. Jaki to ma w ogóle sens? Jaki jest jego cel? - nie wiedział. Co prawda może nie powinien się odzywać, bo sam studiował politologię, ale po tym przynajmniej mógł się uznawać za w jakiś sposób znawcę polityki i mechanizmów w niej używanych. Ale kulturoznawstwo? Nie, to było dla niego tak irracjonalne jak wampiry. Pomimo jednak tak gładkie odpowiedzi Haydena, uznał, że i tak będzie musiał później sprawdzić, czy mówił prawdę. Naprawdę chciał mu zaufać, nie chciał wierzyć w to, że może należeć do Bractwa, ale skoro uznali z Lucy, że będą sprawdzać każdy, nawet najmniejszy trop, to był zmuszony zakładać najgorsze.
- Może powinienem zmienić kierunek - pokiwał głową, chociaż tak naprawdę nie miał tego w planach. Zawsze mógł jednak zacząć studiować coś dodatkowo, bo czemu nie? I tak utknął w Belgrave, więc przy okazji może się dokształcić. Słuchał Haydena marszcząc brwi. Nie mógłby się bardziej nie zgodzić z prawdziwością tej legendy, która była po prostu bzdurna. Przynajmniej dla kogoś, kto sam był wilkołakiem. - Och, motyw z takim przenoszeniem klątwy wilkołactwa był w tym serialu Magicy. Tylko że tam, żeby się z tego wyleczyć trzeba było podczas pełni uprawiać z kimś seks i wtedy to się na niego przenosiło - stwierdził. Kolejna bzdurna teoria, ale chyba tak długo, jak żadna z nich nie zbliżała się do prawdy, tak długo wszystkie wilkołaki tego świata powinny czuć się bezpieczne, bo ich sekret pozostanie nieodkryty. - Właściwie to zabawne trochę, że kiedyś ludzie wymyślali właśnie takie historie o wilkołakach i czarownicach, żeby usprawiedliwić mordowanie tych, którzy wydawali się być inni od nich, a teraz nawet nie próbują swoich czynów w żaden sposób tłumaczyć - westchnął, bo to było naprawdę smutne. Kiedyś ludzie mieli chociaż wyobraźnię, a teraz? Teraz byli po prostu tępi. - Teraz to czuję się zniesmaczony samym sobą, że nie wiedziałem o istnieniu takiego rumu - aż się skrzywił, naprawdę oburzony, że tego nie wiedział. Teraz nie tylko będzie musiał później sprawdzić Haydena, ale także ten rum. - Ale to trochę bez sensu. Nie rum, ale ta trzynastka. Czy trzynastka, która jest uważana za magiczną i pechową liczbę, nie powinna być pechowa tylko dla ludzi, a nie dla magicznych stworzeń? - przynajmniej jemu tak się wydawało. Niby czemu taka liczba miała chronić ludzi przed wilkołakami? Już pomijając to, że sama teoria była bzdurna, bo Colt był wilkołakiem i potrafił policzyć nie tylko do trzynastu, ale też i dalej.
- Nie ma się chyba co dziwić, że teraz jest takie przekonanie. Zwłaszcza, że pewnie od początku był to jakiś niedźwiedź, albo przerośnięty wilk - wzruszył ramionami. Colt zdecydowanie bardziej wolał uchodzić za człowieka, który nie wierzy w takie rzeczy, ani ogólnie w nic, co mogłoby być w jakikolwiek sposób uznane nadprzyrodzone lub magiczne.
- To i pewnie ludzie potrzebowali czegoś, co mogłoby ich chronić. Tak jak wiesz, że niby czosnek chroni przed wampirami, to tojad przed wilkołakami. Chociaż wampiry... one to są dopiero irracjonalne - pokręcił głową, jakby próbował te przerośnięte nietoperze wyrzucić ze swojej głowy. - Ludzie zawsze potrzebuję czegoś, czym mogliby się chronić, a w każdej legendzie bohater odnajduję tą jedną rzecz i ratuje wszystkich - właśnie o to w tym chodziło, prawda? Takie historie, legendy miały ludzi uczyć, przestrzegać, ale przy tym też i dać nadzieję, że każde zło można pokonać. Nie, żeby wilkołaki były tak naprawdę złe, bo były całkiem porządne i nigdy nie zabijały niewinnych, ale wolał nic na ten temat nie wspominać, ponieważ brzmiałoby to zdecydowanie zbyt podejrzanie.
- Doktoranckiej. Co prawda nie mam wciąż konkretnego tematu, ale liczę na znalezienie jakiegoś natchnienia - odpowiedział. Ostatnimi czasy nie miał zbytnio czasu, żeby się tym zajmować. Był jednak pewien, że w końcu znajdzie natchnienie, temat i napisze wszystko na najwyższą ocenę. Bo tak, Colt nie przewidywał, że miałby coś mniej dostać.


@Hayden Seigner
Powrót do góry Go down
Nie 25 Paź 2020 - 14:05
Bractwo
Bractwo
Hayden Seigner
Hayden Seigner

DODATKOWE INFO :
I see us written in the stars

#6 are you pronouncing 'werewolf' correctly? Empty



   Cóż, Hayden nie miał pojęcia, że kopał pod sobą dołek i ściąga na siebie podejrzenie. On sam nie miał nawet powodów, by o cokolwiek podejrzewać Colta. Głupio bowiem zakładał, że jego wprawne oko byłoby w stanie rozpoznać ukrytego wilkołaka. Jak widać nie był w stanie tego zrobić, nawet wtedy, gdy siedział z jednym twarzą w twarz. Oczywiście gdyby miał chociaż cień podejrzeń, to z całą pewnością zwróciłby większą uwagę na ciekawość, jaką wykazywał się Atherton. Teraz brał to jedynie jako przejaw koleżeńskiego zainteresowania, w końcu Hayden pracował dla niego. Jakby się jednak nad tym zastanowić, to powinien być nieco bardziej wyczulony na takie rzeczy. W końcu przecież wilkołaki mogły grasować po uczelni i nikt nie miał pojęcia, kto nimi był. Tak, zdecydowanie powinien tak robić. No i może jego wytłumaczenie nie powinno być takie piękne i zgrabne. Czyżby przesadził? No nic. Skupił się na powrót na swojej książce. Przeczytał kilka słów, po czym podniósł wzrok na blondyna.
   – Chyba nie chcesz powiedzieć, że kierunek ten jest niepotrzebny społeczeństwu? – udał zdziwienia. Oczywiście na pewno podzielał zdanie Colta. Często bowiem wydawało mu się, że osoby takie często studiują tylko po to, by mieć odpowiedni tytuł albo liczą na to, że kiedyś zostaną komentatorami w telewizji. On z kolei jako przyszły lekarz miał na celu leczyć i pomagać innym ludziom. Miał więc swój cel, który chciałby osiągnąć. Uważał jednak, że każdy powinien robić to, co chciał, więc większość uwag zachowywał dla siebie. No i pewnie kulturoznastwo miało jakiś swój cel. W końcu każda cywilizacja miała swoją kulturę, o której, w oczach Haydena, nie powinno się zapominać. Z tego właśnie względu konieczne było, żeby były osoby, które tematem się interesują i zgłębiają. Niemniej jednak miał wrażenie, że powinny to być faktycznie porządne osoby, zainteresowane historią, sztuką i obyczajami, a nie takie, które chciały mieć tylko łatwy dyplom.
   – Politologia do ciebie pasuje, poza tym t świetny kierunek, zwłaszcza w obecnych czasach z obecnym prezydentem – uśmiechnął się. On sam znawcą polityki nie był. Wiedział raczej tyle co przeciętny obywatel, niemniej jednak interesował się. Wydawało mu się zresztą, że każdy człowiek powinien mieć opinię na każdy temat. Sam starał się przeglądać wiadomości, by być na bieżąco. To co działo się obecnie w kraju było godne pożałowania, więc nie mógł być na to jakoś bardzo obojętny. Swoje opinie miał, ale również nie dzielił się nimi chyba że miał pewność, że jego rozmówca będzie na tyle rozważny, że nie rozpocznie kłótni.
   – Wiesz, motyw wilkołaków i wampirów został mocno useksualizowany (?) – zaczął. – Sam motyw krwi jest postrzegany jako erotyczny, bo widzisz, wampiry najczęściej gryzą w szyję, a ona jest jedną ze stref erogennych. Wilkołaki natomiast postrzega się jako gwałtowną i niewyżytą męską energię… dlatego przekazanie klątwy przez gryzienie nie jest jakimś dziwnym wymysłem. W końcu skoro można przenieść chorobę przez krew, to czemu nie klątwę? – zastanowił się. Oczywiście mógłby o tym mówić znacznie dłużej, ale wątpił, żeby Colt chciał się zagłębiać w takie tematy.
   – Jeśli się nie ma na coś dowodów, to trzeba je sobie wymyślić. Przynajmniej tak robiono w dawnych czasach. No bo kto obecnie uwierzyłby, że czarownica karmi żabę mlekiem z pieprzyka – prychnął. W końcu właśnie tak robiono w Salem. No ale ciężko było mu się dziwić ówczesnym ludziom, jak współcześnie również wszyscy oskarżali się bez żadnych dowodów. Nawet ta sytuacja Bractwo-wilkołaki istniała pomimo faktu, że nikt o początkach konfliktu chyba nie miał pojęcia. Hayden był ostatnią osobą, która wytykała palcami winę, bo nie wiedział, jak to się narodziło. Był bractwu lojalny, owszem, ale nie był ślepy by nie widzieć możliwości, że organizacja zrobiła coś okropnego, czym zraziła do siebie wilkołaki, które przecież były jej członkami. Wszystko to mu się nie układało, dlatego musiał dokopać się do prawdy.
   – No, ludzie musieli sobie tłumaczyć pewne rzeczy. W przypadku wampirów na przykład… porfiria opisuje dokładnie to, co dawni ludzie uznaliby za dowód iż chora osoba jest w rzeczy samej wampirem, a w przypadku wilkołaków to wiesz… podawało się nieszczęśnikowi oskarżonemu o wilkołactwo tojad, ten ktoś umierał i miało się niezbity dowód, że ten ktoś w rzeczy samej był wilkołakiem – stwierdził. Właśnie tak sobie wyobrażał narodziny legendy, ze tojad jest świetnym remedium na wilkołaki. Pewnie w średniowieczu wszyscy, którzy umarli z powodu tej rośliny byli skazywani na pośmiertną łatkę wilkołaka.
   – To lokalny rum, nie wszyscy o nim wiedzą – powiedział, chcąc dodać Coltowi odrobinę otuchy. Nie chciał przecież, by mu się tutaj załamał przez nieznajomość rumu. – Nie wiem, nie wierzę w takie przesądy. Trzynastka to po prostu liczba, nie ma sensu dodawać jej znaczeń, ale może chodziło o to, że w roku jest tylko dwanaście pełni księżyca, więc wilkołaki przemieniają się tylko dwanaście razy w ciągu tego roku, może o to chodziło – wzruszył ramionami. Było to oczywiście gdybanie. Nie miał pojęci, czy tak właśnie było naprawdę i stąd wzięła się geneza tego mitu. Jakoś nie chciał się też zagłębiać w to bliżej.
   – Tylko nie szukaj natchnienia w Trumpie, jego prezydentura jest tematem na co najmniej cztery prace doktorskie – zaśmiał się. No nie miał dobrego zdania na temat obecnego prezydenta, cóż zrobić…
   – Masz jakieś plany na przyszły tydzień? – zapytał, spoglądając na swojego szefa. – Bo teraz, gdy już wiem, że umawiasz się z Seliną, a ona to dla mnie jak siostra jest, to i ty w tej naszej rodzinie jesteś, więc mam do ciebie rodzinną prośbę, byś pomógł mi z przeprowadzką. Mam kilka rzeczy do zabrania ze sobą, a sam tego nie ogarnę na jeden raz i potrzebna mi pomoc – powiedział, kiwając głową, mając nadzieję, że zejdą z tematu wilkołaków.

@Colt Atherton
Powrót do góry Go down
Nie 25 Paź 2020 - 16:39
Rycerze
Rycerze
Colt Atherton
Colt Atherton

DODATKOWE INFO :
I order one drink then I drink the flood

#6 are you pronouncing 'werewolf' correctly? Empty



Gdyby Hayden zaczynał podejrzewać o bycie wilkołakiem każdego, kogo spotykał na swojej drodze, to bardzo szybko popadłby w jakąś paranoję. W końcu nie znał sposobu na sprawdzenie, czy jego podejrzenia są prawdziwe, czy też nie. Sam Colt uważał, że jego zachowanie było jak najbardziej normalne i nikt by nawet przez chwilę nie pomyślał, że może nie być w stu procentach człowiekiem, tylko w połowie wilkołakiem. Zresztą miał całkiem spore doświadczenie, aktualnie chyba największe ze wszystkich Rycerzy, a to przecież o czymś musiało znaczyć.
- Trochę? - uniósł brwi, bo nie miał zamiaru tutaj oszukiwać, że było inaczej. - Ale z drugiej strony teraz powstaje tyle kierunków, które zajmują się takimi bzdetami, że przy nich kulturoznawstwo wygląda poważnie - wzruszył ramionami. Na pewno było mnóstwo ludzi, którzy po prostu tym się interesowali, uwielbiali zagłębiać kulturę, sztukę czy historię innych cywilizacji, czasami nawet dawno przepadłych, jednak był zdania, że spora część osób wybierała ten kierunek po to, żeby dostać dyplom i zbytnio się przy tym nie namęczyć. Trochę smutna, ale niestety bardzo prawdziwe.
- To chyba taki czas, że w tak wielu krajach jest spory problem z przywództwem. Można więc powiedzieć, że nie jesteśmy tak do końca osamotnieni - stwierdził, bo bądźmy szczerzy - aktualnie mało który prezydent / premier / osoba zarządzająca państwem, był faktycznie porządny. Większość była dziwakami, nastawionymi na własny zysk jedynie. W takich właśnie smutnych czasach przyszło żyć nam wszystkim! I Hayden mógł być spokojny, Colt zdecydowanie nie należał do grupy ludzi, którzy za wszelką cenę chcą przekonać innych do swoich opinii. Każdy przecież miał prawo myśleć i czuć na dany temat to, co chciał i o ile nie było to krzywdzące dla drugiej osoby, to nie było w tym zupełnie nic złego.
Zastanowił się chwilę nad słowami Haydena i o ile w kwestii czysto teoretycznej się z nimi zgadzał, to tak życiowo nie mógł uznać wilkołaków za jakąkolwiek męską energię. - Dlatego też ludzie tak chętnie zaczytują się w książkach i oglądają film o pięknych, wysportowanych i seksownych wampirach i wilkołakach, tak jakby nie mogły być one po prostu zwyczajne - westchnął. Tak, to było niesamowicie krzywdzące, że ludzie w ten sposób postrzegali wilkołaki. Co do wampirów, to Colt nie mógłby mniej się nimi interesować, bo były po prostu bzdurne i nieprawdziwe. - Ugryzienie jest chyba tak samo dobrym sposobem, jak każdy inny - dodał jeszcze, chociaż dobrze przecież wiedział, że to wcale tak nie działało, a samo wilkołactwo żadną klątwą nie było. Może nie do końca nagrodą, ale Colt zdecydowanie przeklęty w żadnym tego słowa znaczeniu się nie czuł.
- Teraz to pewnie nikt, bo współczesne czarownice raczej nie są przedstawiane, jako staruchy z pieprzykami. W sumie aktualnie to z nimi jest dosyć podobnie jak z wilkołakami i wampirami, wszystkie są zawsze piękne, wiecznie młode i bardzo często niewyżyte - westchnął. Wystarczyło popatrzyć nawet na takiego Wiedźmina, gdzie czarownice były uosobieniem piękna i seksualności, nawet jeżeli ich forma nie była do końca prawdziwa. - Ale ludzie i tak wymyślają sobie wciąż dowody, albo wciąż wierzą w to, co kiedyś im powiedziano. Jakby przyszło Ci stoczyć walkę z wampirem, to co byś ze sobą brał? Pewnie kołek, wodę święconą i czosnek. No a z wilkołakiem srebro - powiedział. Tak to było, że niektóre rzeczy tak mocno w ludzkich umysłach i przekonaniach się utrwaliły, że zmiana ich była wręcz niemożliwa. Z drugiej strony część tych rzeczy była dosyć logiczna, a sam Colt już wolał wierzyć w to, że wampiry płoną na słońcu, a nie błyszczą się niczym wróżki.
- Kiedyś ktoś to wymyślił, a teraz wciąż to jest uważane, za w pewien sposób prawdziwe. Chociaż teraz raczej nikt nie wierzy w to, że takie stwory są prawdziwe. No i każdy chyba teraz też zdaje sobie sprawę, że komu by się nie podało tojadu, to by umarł, bez względu na to, czy jest wilkołakiem, czy też nie - ludzie w końcu musieli w coś wierzyć, a jak nie potrafili czegoś wytłumaczyć, to sami tworzyli odpowiednią do tego historię. Pewnie tak wciąż się działo, zwłaszcza w miejsca w których dochodziło do niewytłumaczalnych wydarzeń. Całe jednak szczęście, że Colt żadnej łatki wilkołaka nie miał na sobie doszytej, hehs.
- Być może - odpowiedział z westchnięciem. To jednak nie zmieniało faktu, że powinien o czymś takim wiedzieć. Jaki bowiem słaby miłośnik alkoholu z niego był, skoro nie znał lokalnych napitków? - W tym roku będzie trzynaście pełni, więc jak wilkołaki naprawdę istnieją, to może podczas tej trzynastej będą miały spokój od przemiany - uśmiechnął się. Ech, to był kolejny mit, który w prawdziwym życiu nie miał zupełnie żadnego znaczenia. - Ludzie jednak wciąż wierzą w takie rzeczy. Wiesz, pechowa trzynastka, czarny kot i temu podobne. Pewnie to jakiś ich sposób na radzenie sobie z życiem - wzruszył ramionami. Mogli tylko zgadywać, bo prawdy nie będzie im raczej dane nigdy poznać. No chyba, że znajdą kogoś przesądnego i ten ktoś wszystko im wytłumaczy.
- Nie jestem zbyt wielkim fanem Trumpa. O ile może na niektórych kwestiach się zna, to w sprawach społecznych jest najgorszy. Wystarczy popatrzeć jak traktuje biedną Melanię - pokręcił głową, bo z niego była feministka, a zachowanie prezydenta w stosunku do kobiet było naprawdę karygodne. Zresztą nie tylko do kobiet, ale także i do wielu grup społecznych. Cóż, być może o tym właśnie napisze jak to bardzo beznadziejnym prezydentem jest Trump i jak bardzo ma nadzieję, że długo nim nie pobędzie (he he he).
Zamrugał lekko zaskoczony, bo nigdy by się nie spodziewał czegoś takiego. Tak, spotykał się z Seliną, ale w życiu by nie pomyślał, że z tego powodu ktokolwiek go uzna za członka rodziny. Nawet jeżeli był jedynie przyszywanym członkiem tej rodziny. - Jasne, nie ma problemu - powiedział, ponieważ po takich słowach nawet nie wypadałoby mu odmówić, prawda? No i przeniesienie paru kartonów nie było dla niego problemem.
Powrót do góry Go down
Pon 23 Lis 2020 - 12:08

Sponsored content

#6 are you pronouncing 'werewolf' correctly? Empty



Powrót do góry Go down
 Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 

Strona 1 z 1


Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
-

Forum stworzone na podstawie serialu The Order - opisy uniwersum zostały opracowane z wykorzystaniem informacji z serialu. Styl oraz grafika są dziełem administracji. Część kodów na forum jest zaczerpnięta ze stron CCCrush + Terrible.