"
I give my life to the cause.




#6 bridge over troubled water
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down
Rycerze
Rycerze
Colt Atherton
Colt Atherton

DODATKOWE INFO :
I order one drink then I drink the flood

#6 bridge over troubled water Empty



[#11]

Chociaż Colt zazwyczaj bywał w The Blade and Chalice po to, żeby wynosić z lokalu skrzynkami alkohol, pić, albo zobaczyć czy wszystko stoi na swoim miejscu, to dzisiaj wyjątkowo nie robił żadnej z tych rzeczy. Odkąd Tate zginęła w tym jakże podejrzanym wypadku przebywanie w Norze stało się trochę ciężkie, zwłaszcza w środku dnia, kiedy Lucy zajmowała się swoimi sprawami. Nie lubił też zbytnio przebywać w swoim mieszkaniu, bo chociaż miał tam naprawdę świetne wyposażony barek, to nie czuł się w nim jak w domu. Mając więc do sprawdzenia stertę strasznie mało ciekawych i bardzo źle napisanych prac studentów, uznał, że to właśnie TB&C jest idealnym miejscem, żeby się do tego zabrać. Nie, żeby potrzebował alkoholu do tego, jednak był on bardzo miłym dodatkiem, zwłaszcza, że Colt mógł zagrać sam ze sobą w grę i pić za każdym razem, kiedy przeczyta coś bardzo głupiego lub bezsensownego. Czy to był już alkoholizm?
Z racji na dosyć wczesną, popołudniową godzinę, lokal był w połowie pusty i o wiele spokojniejszy niż chociażby na ostatniej imprezie hawajskiej. Colt mógł więc się spokojnie rozsiąść przy barze, mając pod jedną ręką prace do sprawdzenia, a obok drugiej szklankę z alkoholem. Chociaż mogło się wydawać, że jest całkowicie pogrążony w lekturze, to cały czas zwracał uwagę na otoczenie. W końcu od jakiegoś czasu Belgrave stało się jeszcze bardziej niebezpiecznym miejsce niż zwykle, Rycerze padali jak muchy, a on nie miał zamiaru dopuścić do kolejnych śmierci wśród wilkołaków. Zresztą kto wie, może akurat wpadnie tutaj ktoś z listy podejrzanych, którą stworzyli wraz z Lucy. Słysząc kroki, uniósł wzrok znad trzymanej przed sobą kartki i ujrzał Faye. Pomimo tego, że bardzo tego nie chciał i było mu to strasznie nie na rękę, to niestety blondynka była podejrzana. I to nawet bardzo. - Faye, jak miło Cię widzieć - przywitał się, chociaż wolałby jej nie widzieć. Nie dlatego, że jej nie lubił, albo uważał jej towarzystwo za w jakikolwiek sposób złe. Po prostu wolałby, żeby to Lucy się nią zajęła, wybadała, czy dziewczyna jest w Bractwie, czy też nie, a on by wkroczył dopiero, gdyby sytuacja tego wymagała. Nie mógł jednak teraz uciec, albo udawać, że jej nie zauważył, ponieważ to by było po prostu niegrzeczne. - Jak tam Twoje siniaki po ostatnim upadku? Mam nadzieję, że nie zrobiłaś sobie niczego poważniejszego. Bo jak tak to wiesz, możesz wziąć tyle wolnego, ile Ci potrzeba, żeby się wykurować - powiedział, całkowicie poważnie, bo chociaż jej upadek nie wyglądał nie wiadomo jak groźnie, to czasami właśnie takie były najgorsze. Taki właśnie był z niego miły szef! Nawet jeżeli częściowo chciał się jej pozbyć dlatego, żeby nie musieć mieć żadnych wyrzutów sumienia, gdyby Rycerze zostali zmuszeni odebrać jej życie.

@Faye Blackthorn
Powrót do góry Go down
Pią 16 Paź 2020 - 13:36
Bractwo
Bractwo
Faye Blackthorn
Faye Blackthorn

DODATKOWE INFO :
sippin' wine in my free time

#6 bridge over troubled water Empty



#14

Rzadko trafiała na popołudniowe zmiany. Zazwyczaj działo się to tylko wtedy gdy miała odwołane zajęcia w ciągu dnia, więc podmieniała się z wieczornej zmiany, żeby móc po pracy wyjść, lub gdy wkraczała jako bohaterka - ratując znajomych z pracy i biorąc ich godziny. Dzisiaj nastąpił ten pierwszy przypadek. Najwyraźniej jej profesor zatruł się nieświeżym śniadaniem z pobliskiego baru mlecznego wątpliwej jakości, i był zmuszony przełożyć zarówno ich wykład jak i ćwiczenia. Faye dowiadując się o tym z samego rana, wysłała wiadomość do kilku koleżanek dosłownie błagając o zamianę. Jedna z nich, choć niechętnie, zgodziła się przyjść do pracy wieczorem i w ten sposób, blondynka wylądowała w The Blade and Chalice w tak niefortunnych godzinach. Bar był stosunkowo pusty, w porównaniu z tym co działo się późną porą. Oparła się o blat baru rozglądając się po sali.
Cholera, pomyślała, prostując się i wygładzając zapaskę dłońmi. Nikt inny jak Colt Atherton, jej szef, przypuszczalnie diler narkotyków, a także były romans jej najlepszej przyjaciółki, wkroczył do baru. Sama nie wiedziała skąd wzięło się u niej aż tak wielkie zdziwienie. Był nie tylko jej szefem, ale również właścicielem tego dochodowego biznesu. Ruszyła w stronę stolika, który przed chwilą opuścili goście, aby go posprzątać, ale także uniknąć jeszcze przez kilka minut spotkania z brunetem. Naprawdę lubiła swojego szefa, był wspaniałym człowiekiem. Mimo tego, że przez większość czasu był poważny, a także wymagający, równocześnie dbał o swoich pracowników. Był sympatyczny i każdy z jego podwładnych wiedział, że może na niego liczyć.
To zupełnie nie o samego Colta chodziło blondynce, a o jego ostatnie zachowanie wobec jej przyjaciółki. Selina opowiedziała jej całą sytuację, łącznie z najgorszymi szczegółami, i mimo że poprosiła Faye, by zachowywała się w stosunku do szefa normalnie, ta potrzebowała chwili czasu, by ochłonąć. Był to pierwszy raz kiedy widziała Colta od tamtego momentu i nie była pewna jak powinna zareagować. Postanowiła jednak wrócić do pracy i starać się zachować pozory. Dodatkowym plusem dla Faye było wybadanie kim tak naprawdę była poznana ostatnio Lucy, z którą dziewczyna miała... pewne przygody. Wiedziała, że znają się z Coltem, co zaobserwowała już po imprezie hawajskiej, więc postanowiła niby od niechcenia zadać mu kilka pytań.
Przechodząc obok Colta uśmiechnęła się miło, choć odrobinę niezręcznie, uświadamiając sobie, że ten pewnie nie jest świadomy tego, że Faye w i e. O kłótni rzecz jasna.
- Dzień dobry szefie. - zażartowała i zasalutowała po odstawieniu tacy. Wywróciła oczami na jego komentarz o siniakach. Wszyscy traktowali ją jak jajko od tamtego zdarzenia. - To tylko kilka siniaków. W tym tylko jeden na ręce. - Wskazała na sińca na przedramieniu, odrobinę żałując wyboru bluzki, z krótkim rękawem. - Reszta jest ukryta pod jeansami. Nikt nie pomyśli, że to Ty. - mrugnęła do niego, rozładowując tacę z brudnych naczyń. Gdy skończyła odwróciła się w jego stronę i znów oparła się o blat, tak by jednocześnie widzieć Colta, jak i drzwi wejściowe baru. Nawet próbując wyciągnąć od niego informacje, była odpowiedzialnym pracownikiem obserwującym uważnie salę. - Nic mi nie jest. Wszyscy przesadzają. Nie potrzebuję wolnego. - mruknęła, zaraz jednak szybko uśmiechnęła się i dodała: Mimo tego dziękuję.

@Colt Atherton
Powrót do góry Go down
Sro 21 Paź 2020 - 1:52
Rycerze
Rycerze
Colt Atherton
Colt Atherton

DODATKOWE INFO :
I order one drink then I drink the flood

#6 bridge over troubled water Empty



Oczywiście, że Colt nie wiedział, że Faye w i e o tym co się wydarzyło pomiędzy nim a Seliną. Chociaż czy powinno go to dziwić? Zdążył przecież zaobserwować, że dziewczyny się co najmniej lubią, więc całkiem logiczne było to, że się wymieniały różnymi opowieściami, historiami ze swojego życia. Było to rzeczą całkowicie naturalną, prawie tak jak oddychanie, ale najzwyczajniej w świecie o tym wcześniej nie pomyślał. Być może przez to, że sam nie miał nikogo takiego, komu mógłby opowiadać o swoich sprawach prywatnych; tak, miał Lucy (aktualnie tylko ją), ale wątpił, że ta chciałaby słuchać o takich rzeczach, tak jak on by raczej nie miało ochoty wysłuchiwać o jej podbojach miłosnych. Więc nie, nawet przez sekundę nie pomyślał, że rozmowa z Faye mogłaby być w jakikolwiek sposób niezręczna, albo gorzej - niekomfortowa!
Nie miał zamiaru jej przeszkadzać w pracy, albo na siłę zagadywać, bo sam miał własne rzeczy do robienia. Gdyby więc go zignorowała, to nie miałby do niej żadnych pretensji. Wiedział przecież jaka jest obowiązkowa i że w pracy nigdy się nie obijała. Chciał jednak dowiedzieć się jak się czuję, częściowo dlatego, że jej upadek nie wydawał się zbyt przyjemny, a po części... Faye była na czele listy podejrzanych Colta i Lucy, a on naprawdę bardzo by nie chciał, żeby te podejrzenia okazały się nieprawdziwe. - Miałaś w takim razie szczęście, bo ten upadek wyglądał naprawdę niebezpiecznie - stwierdził, pomijając już to, że był do tego bardzo dziwny. W końcu Jacob jej nie dotknął, nie popchnął, a dziewczyna i tak poleciała, nabijając sobie przy tym siniaków. - Teraz tak mówisz, ale potem ktoś powie, że to po prostu dobrze uderzone, tak, że nikt nie widzi - wzruszył ramionami. - Chociaż nie wiem, czy powinienem takie rzeczy mówić - zmarszczył brwi, bo to nie zabrzmiało zbyt dobrze. Właściwie w ogóle dobrze nie zabrzmiało, a Colt naprawdę nie chciał być uznawany za kogoś, kto faktycznie byłby w stanie kogoś uderzyć, zwłaszcza kobietę. Nie, żeby uznawał, że kobiety są słabszą płcią, która potrzebuje ochrony - dobrze bowiem wiedział, że płeć piękna jest tak samo, o ile nie bardziej, wojownicza i zaradna, niż mężczyźni. Naprawdę szanował, a czasami wręcz uwielbiał silne kobiety, które wiedziały czego chcą i nie bały się o to walczyć. Pokiwał głową na jej słowa. - Skoro tak uważasz, to nie będę Ci wmawiać, że jest inaczej - stwierdził. W końcu jej nie zmusi, żeby wzięła wolne, albo nie będzie uparcie twierdzić, że coś jej dolega, kiedy zapewniała, że jest inaczej. - Z tego całego Jacoba całkiem niezły magik jest. Ciekawe gdzie się nauczył takich sztuczek - powiedział, ot tak, przenosząc wzrok z Faye na znajdujące się przed nim wypracowania. - Mówiłaś, że jak to zrobił? Przez ukryte suszarki? - zapytał, niby nie do końca się tym interesując, można byłoby nawet uznać, że to słowa rzucone tylko i wyłącznie po to, żeby podtrzymać rozmowę. Jednak prawda była taka, że chciał ją sprawdzić, dowiedzieć się, czy podejrzewają ją z Lucy słusznie, czy może nie. W końcu Faye w całą sprawę mogła się zaangażować ze względu na swoją przyjaciółkę, prawda?
Powrót do góry Go down
Nie 25 Paź 2020 - 15:38
Bractwo
Bractwo
Faye Blackthorn
Faye Blackthorn

DODATKOWE INFO :
sippin' wine in my free time

#6 bridge over troubled water Empty



Faye nie była osobą, która długo trzymała w sobie złość, więc nie była na niego zdenerwowana. Nie było jej także przykro z powodu tego co się stało między nim a Seliną, gdyż miała cichą nadzieję, że była to przejściowa sprzeczka, taka z której szybko wyjdą bez szwanku. Jej dyskomfort wynikał głównie z jej dobrego serca, które teraz aż krzyczało, by Faye zorientowała się w sytuacji i naprawiła ich relację. Logika i rozum jednak wiedziały, by się nie mieszać, więc walczyła ze sobą dzielnie starając się zignorować chęć naprawiania wszystkiego na świecie. Mogła mieć jedynie nadzieję, że gdy tylko sytuacja się ustabilizuje Selina ją wtajemniczy we wszystkie szczegóły. Przygryzła więc wargę jakby chcąc zatrzymać cisnące się na usta pytania bez odpowiedzi.
Sama również zreflektowała się dopiero po rzuconym "żarcie" i skrzywiła się, gdy tylk opuścił jej usta. Nie zamierzała żartować w ten sposób, ale czasem robiła rzeczy zanim je porządnie przemyślała. Na nieszczęście Colt poczuł się równie niezręcznie, więc machnęła jedynie ręką, by nie drążyć głupiutkiego tematu. Pokiwała głową. Nie bardzo chciała krążyć wokół tematu jej upadku choć teraz nie miała już zbytniego wyboru. Colt zadawał więcej pytań i nie mogła udawać jakby ich nie słyszała. Jego kolejne komentarze brzmiały coraz bardziej... dziwnie. Pozornie obojętny ton mógł sprawić, że w każdej innej sytuacji Faye rozluźniłaby się i paplała jak szalona. Jego pytania jednak przypominały te, które ostatnio zadawała jej Lucy i nie mogła oprzeć się wrażeniu, że ta dwójka ma ze sobą coś wspólnego. Mogło to wynikać jedynie z przypadku - w końcu oboje byli na imprezie hawajskiej, więc nie przeoczyli tamtej sytuacji. Faye miała jednak z tyłu słowa Seliny, która prosiła, by na siebie uważała, więc starała się ostrożnie dobierać słowa. Stała się ostatnio bardziej podejrzliwa wobec osób wypytujących o tamtą sytuację. Z tyłu głowy miała ostatnio zebrane informacje o wilkołakach, ale także niewtajemniczonych ludzi, którzy nie powinni dowiedzieć się o istnieniu magii.
Zaśmiała się więc tak beztrosko na ile potrafiła. Postanowiła brnąć w tę samą grę, którą prowadziła z Lucy: udawać naiwną i głupiutką dziewczynę, zdezorientowaną całą sytuacją, a następnie szybko uciąć temat. Jeśli to nie zadziała wprowadzi plan "b", który wymyśliła już rozmawiając z panną Flores, a z którego nie miała okazji skorzystać: przyznać, że coś jej nie pasowało w tamtej sytuacji. Przecież kiedyś również była niewtajemniczona, lecz podejrzewała, że magia istnieje. Wystarczyło, żeby wróciła do tamtego momentu. Na razie jednak zamierzała trzymać się pierwszej wersji, ponieważ tę samą podała Lucy. Skoro ta dwójka się znała musiała przedstawić im podobną wersję zdarzeń, w razie gdyby zamierzali się porozumieć.
- Oglądałeś kiedyś Magię bez tajemnic? Pewnie mają do tego instrukcje. - uśmiechnęła się i wzruszyła ramionami. Bez wahania dodała: - Sama kiedyś dostałam zestaw małego magika. Przyznam, że słabo szła mi sztuczka ze znikającą chusteczką. - nadąsała się odrobinę. W tym momencie nie kłamała. Gdy była młodsza urządzała z Blainem i Ester pokazy magii i cóż, nie była w nich najlepsza.
Spojrzała na Colta ze zdziwieniem. No tak. Oczywiście, że zapamiętał głupotę, którą palnęła chcąc pomóc Ester. W myślach zganiła się za swoje paplanie bez pohamowania. Uniosła brwi udając, że nie pamięta o czym jej szef mówi. - Powiedziałam tak? - zapytała głupawo. - Być może... Mało pamiętam z tego wieczoru. Wiesz, alkohol i upadek... - stwierdziła, że choć niebezpieczne jest przywoływanie z powrotem powodu jej siniaków, jest na pewno lepszym tematem niż tłumaczenie sztuczek magicznych. Siniakom i upadkowi nie była w stanie zaprzeczyć, więc tak czy siak musiałaby o nich rozmawiać. O rzucanych przez Jacoba zaklęciach już niekoniecznie, tych mogła nie pamiętać. W końcu wypiła sporo alkoholu, prawda?

@Colt Atherton
Powrót do góry Go down
Wto 27 Paź 2020 - 1:45
Rycerze
Rycerze
Colt Atherton
Colt Atherton

DODATKOWE INFO :
I order one drink then I drink the flood

#6 bridge over troubled water Empty



Ani przez chwilę nie wątpił w to, że Faye mogłaby mieć jakiekolwiek złe intencje. Oczywiście jej momentami może i nazbyt przesadny optymizm mógł się wydawać podejrzany, jednak wydawała się w tym tak bardzo naturalna, że ciężko byłoby ją oskarżyć o udawanie. Colt jednak pojęcia nie miał, że była w aż tak bliskich stosunkach z Seliną, żeby ta opowiadała jej o wszystkim. Po ostatniej imprezie podejrzewał, że obie dziewczyny się przyjaźnią, jednak przyjaźń mogła w różny sposób być okazywana, prawda? Na przykład (bardzo naiwnie) wierzył w to, że tylko jedna z nich dwóch do Bractwa należy i to właśnie Faye. Tak, to myślenie miało bardzo wiele wad, było bardzo głupie, jednak aktualnie dawało mu to spokój ducha, gdy tak nie musiał się zastanawiać co zrobić z faktem, że dziewczyna z którą się spotykał jest jego wrogiem. Niby takie rzeczy mogły być interesujące, dla niektórych pewnie i podniecające, ale Colt nie lubił utrudniać sobie życia, zwłaszcza teraz, gdy czasy były tak niespokojne i niebezpieczne.
Dlatego wolał skupić się na Faye i nie mógł nie zauważyć, że ta zachowuje inaczej niż zwykle. Niby każdy mógł mieć gorszy dzień, gorszy humor, jednak dziewczyna zdawała się być jedną z tych osób, dla których coś takiego nie istnieje. Nie miał zamiaru ją o to pytać, nie chcąc wzbudzać większej podejrzliwości, niż już względem niego najwyraźniej żywiła. Pozostawało jedynie pytanie dlaczego?.
Pokręcił głową na jej słowa. - Obawiam się, że nigdy nie miałem ku temu okazji - odpowiedział zgodnie z prawdą. - Moi rodzice uznawali, że telewizja zbytnio ogłupia młode umysły. Do tego programy o magii. To pewnie wydało by im się podwójnie bzdurne - stwierdził, notując coś na marginesie jednej z pracy. - Chusteczką? Zawsze myślałem, że magicy robią sztuczkę ze znikającą monetą - zmarszczył brwi. Naprawdę był zdziwiony, ale to być może dlatego, że on jako dziecko takich ciekawych zabaw nie miał. Mógł co najwyżej zapisać się na jakieś nowe zajęcia pozalekcyjne, albo czytać książki. - Tak, że wiesz, sięgasz komuś za ucho i wyciągasz stamtąd centa. Chociaż to bardziej pojawiająca się moneta, niż znikająca - podrapał się po głowie. Temat magicznych sztuczek był mu naprawdę obcy i pewnie nigdy w życiu nie widział na oczy żadnego iluzjonisty.
Być może nie powinien jej cytować, ani nawet sugerować, że pamięta co mówiła. Jednak potrzebował jakiegoś potwierdzenia: w jedną lub w drugą stronę. Postukał palcami w blat baru, jak gdyby zastanawiał się czy faktycznie dobrze pamięta. - Może nie dokładnie, ale coś w tym stylu - wzruszył ramionami. - Twoja koleżanka w sumie wydawała się być całkiem zaznajomiona z takimi sztuczkami, a to co zrobił ten chłopak było chyba niezłą sztuczką, skoro nawet ona nie wiedziała jak ją wytłumaczyć - dodał jeszcze. Chociaż nie podejrzewał Ester, to ciężko było nie zauważyć, że dziewczyna miała dosyć spore doświadczenie w różnego rodzaju żartach i psikusach. Zwłaszcza, że przecież sama wtedy jednego zrobiła. - Jak to powiedział Frank Sinatra alkohol może być największym wrogiem człowieka, ale Biblia mówi aby kochać swojego wroga - stwierdził, bo wyszedłby na naprawdę wielkiego hipokrytę, jakby powiedział dziewczynie, że nie powinna pić alkoholu, bo ten szkodzi zdrowiu i może powodować nieprzyjemne sytuacje. - W sumie to całkiem zrozumiałe. Dobrze też, że tylko na tym się skończyło i nikt w żaden poważny sposób nie ucierpiał - dodał jeszcze. Nie, to na pewno nie byłoby zbyt przyjemne i dobrze, że skończyło się tylko tymi paroma siniakami i dziurami w pamięci, a nie rozlewem krwi. Chociaż żeby do tego doszło brakowało naprawdę niewiele.

@Faye Blackthorn
Powrót do góry Go down
Czw 29 Paź 2020 - 15:17
Bractwo
Bractwo
Faye Blackthorn
Faye Blackthorn

DODATKOWE INFO :
sippin' wine in my free time

#6 bridge over troubled water Empty



Czuła jak niekomfortowe uczucie zalewa ją całą i nie pozwala zachowywać się w normalny dla niej sposób. Wiedziała, że Colt również wyczuje zmianę jej nastawienia choć nie mogła się powstrzymać. Wszystkie ostatnie wydarzenia sprawiły, że czuła się nieswojo. Była dość powściągliwa, ostrożna w dobieraniu słów, niepewna każdej osoby, którą napotkała. Ciągle zastanawiała się czy napotkana osoba nie była wilkołakiem, a może była niesamowicie podejrzliwym niewtajemniczonym. Kontrastowało to z jej otwartą i rozgadaną na codzień osobowością. Zaazwyczaj przyciągała do siebie nowych ludzi, chętna rozmowy i kontaktu z drugim człowiekiem. Teraz uciekała wzrokiem od Colta rozglądając się po sali łapiąc wzrok każdego gościa i licząc na to, że któryś zawoła ją do siebie i ukróci jej niezręczną pogawędkę.
Uśmiechnęła się szczerze na jego kolejne komentarze. Colt miał w sobie coś takiego, że mimo jej podejrzliwości łatwo się z nim rozmawiało. Nadal starała się być ostrożna, ale powoli rozluźniała się w tej sytuacji. - Zdecydowanie pomyliły Ci się sztuczki. - zaśmiała się. Zastanawiała się jakim cudem Colt nigdy nie był na żadnym pokazie magii. Popularne dziecięce festyny i inne wydarzenia często w programie miały magika lub iluzjonistę. Jednocześnie myślała nad tym czy to nie ilość jej wizyt na takich pokazach sprawiła, że tak fascynowało ją Bractwo i jego tajemnice.
- Ester? - palnęła nim zdążyła się powstrzymać. Cholera, przeszło jej przez myśl. Nie powinna była podawać więcej imion i wciągać swoich znajomych w sytuację. Z drugiej jednak strony choć kampus był wielki, łatwo było znaleźć studentów jeśli bardzo się tego chciało. Prędzej czy później każdy dowiedziałby się, że to Ester wszczęła awanturę w barze. Nie było więc sensu tego ukrywać. - Ona jest świrnięta na punkcie pranków. - Wywróciła oczami. - Nawet jak teraz nie wie jak to zrobił to niedługo to odkryje. - uśmiechnęła się mając nadzieję, że brzmi przekonująco.
Pokiwała głową myśląc nad tym cytatem. Nie często zdarzało jej się nie pamiętać poprzedniego wieczoru. Colt jednak nie mógł o tym wiedzieć, ponieważ z pozoru szczupła i drobna blondynka wyglądała jakby miała paść po dwóch piwach. Wiarygodnym więc było, że alkohol sprawił chwilowy zanik pamięci dziewczyny. Przytaknęła jedynie na kolejne słowa odwracając głowę. Nikt nie ucierpiał, ale było blisko. Na dodatek to co się stało było gorsze. Nikt nie mógł znaleźć Maga Świątyni, by rzucić Respodnio, więc musieli radzić sobie ze skutkami zachowania Jacoba.
Postukała lekko paznokciami w blat wsłuchując się w muzykę pobrzmiewającą z głośników. Korzystając z przerwy w bombardowaniu jej pytaniami postanowiła odwrócić sytuację. Nie ukrywała ciekawości, którą dało się słyszeć w jej głosie. - Spotkałam ostatnio Twoją koleżankę. Lucy? - uniosła brew uważnie obserwując reakcję Colta na to imię. - Też martwiła się o moje zdrowie. Macie coś wspólnego. - wymamrotała chcąc lekko wdrożyć temat nowo poznanej dziewczyny i wybadać czy Lucy przekazała mu jak przebiegło ich spotkanie. Faye znalazła jedną z tych dziwnych, zaczarowanych kart, o których krążyły plotki w Bractwie. Pamiętała, że miała dziwne omamy, lecz nie była do końca pewna co powiedziała dziewczynie, która wtedy przy niej była.
Powrót do góry Go down
Wto 3 Lis 2020 - 1:43
Rycerze
Rycerze
Colt Atherton
Colt Atherton

DODATKOWE INFO :
I order one drink then I drink the flood

#6 bridge over troubled water Empty



Zmarszczył brwi, przyglądając się Faye, która zachowywała się tak, jakby była jakimś zajączkiem albo jelonkiem, który utknął w niebezpiecznej, wręcz śmiertelnej pułapce. Takie coś nie tylko trochę odbiegało od tego, jaka była normalnie, ale też wzbudzało większe podejrzenia. Dlaczego tak się zachowywała? Co było tego powodem? Colt nie chciał myśleć, że dziewczyna faktycznie należy do Bractwa, jednak z każdą kolejną sekundą spędzoną w jej towarzystwie, nabierał coraz to nowych podejrzeń w stosunku do niej. Być może Lucy miała rację, być może Faye faktycznie należała do Bractwa i jedynym sposobem przeniknięcia do tej organizacji było uśpienie czujności dziewczyny i wykorzystanie jej? Było to co prawda trochę wątpliwe pod względem moralnym, jednak znaleźli się w sytuacji, kiedy było to po prostu mniejszym złem. W końcu lepiej było ją wypytać i podejść, niż pozbawić życia.
Wzruszył ramionami, bo cóż mógł powiedzieć - nigdy nie był na żadnym pokazie magii, a w telewizji też takowych nie oglądał. Jego rodzice bardzo skrupulatnie planowali jego czas i na takie rzeczy nigdy go nie starczało. - Och, ale na pewno taka sztuczka też jest. Magicy nie powinni mieć przecież tylko jednej - stwierdził. Chociaż niezbyt się tym interesował, to był bardziej niż pewien, że były sztuczki i z chusteczkami, a także z monetami. Wszystko to jednak zależało od magika, prawda?
- Chyba? Nie wiem, szczerze mówiąc - przyznał szczerze, bo nie miał pojęcia jak dziewczyna miała na imię. - Nie trudno jednak zauważyć, że zarówno Ty, jak i Hayley się z nią przyjaźnicie, więc zakładam, że wiesz jak ma na imię - uśmiechnął się. Skoro mówiła, że to Ester, to nie śmiał nawet się kłócić, ani uważać, że jej imię brzmi inaczej. - Właśnie taka się wydawała. Dosyć rozeznana i zaznajomiona z tematem - wzruszył ramionami. Dobrze wiedział, że wyczyny Jacoba były czymś więcej niż prankiem, lecz nie miał zamiaru w tym momencie tego sugerować. - Był kiedyś taki film, Iluzja, gdzie jeden z magików miał program w którym pokazywał i opowiadał jak inni wykonują swoje sztuczki. Może powinna właśnie w taki sposób postąpić z tym chłopakiem, demaskując po kolei wszystkie jego sztuczki - dodał jeszcze, upijając łyk ze swojej szklanki. Taki program to byłby dopiero hit telewizyjny.
Nie uważał, żeby zasypywał ją pytaniami, bo w jego oczach była to zwyczajna troska. Może też pomieszana z ciekawością i chęcią sprawdzenia, czy faktycznie była w Bractwie, czy może była zwyczajnym, niewtajemniczonym człowiekiem, który po prostu często znajdował się w nieodpowiednim miejscu i nieodpowiednim czasie. Może po prostu miała pecha? Niczego nie wykluczał, jednak bardziej był skłonny uznać, że dziewczyna wie o wiele więcej, niż mogło się wydawać. Wiedział, że Lucy kręciła się kolo Faye, więc w ogóle go nie zdziwiło, że dziewczyny się spotkały. - Lucy. Prawdziwe z niej słoneczko, prawda? - odpowiedział, chociaż rudowłosą częściej można było porównać do rozwścieczonej pantery, niż do słoneczka. - Podobno z kim przystajesz, takim się stajesz. Znamy się tyle lat, że być może to takie całkiem naturalne, że tak martwimy się o zdrowie osób, które znamy - wzruszył ramionami. Nigdy nie ukrywał swojej znajomości z Lucy, ani też nie miał wcale zamiaru udawać, że jest inaczej.



@Faye Blackthorn
Powrót do góry Go down
Nie 15 Lis 2020 - 17:57
Bractwo
Bractwo
Faye Blackthorn
Faye Blackthorn

DODATKOWE INFO :
sippin' wine in my free time

#6 bridge over troubled water Empty



Uśmiechnęła się miło do Colta i przez chwilę w jej spojrzeniu dało się zauważyć niewielki wyraz współczucia. Spowodowany był właśnie taką błahostką jak to, że nigdy nie był na festynie czy imprezie rodzinnej, na której występował magik. W dzieciństwie jej rodzice korzystając z nowozdobytych pieniędzy na każde urodziny urządzali jej tematyczne imprezy zapraszając znajomych z okolic. Na każdej z tych imprez był iluzjonista i Faye bardzo dobrze wspominała jego występy. Mimo tego była pewna, że w niczym nie przypominały one sztuczek wykonanych przez Jacoba. - Masz całkowitą rację. Właściwie to jakby się nad tym zastanowić to wszystko może zniknąć. - znów wzruszyła ramionami. Każdy przedmiot nadawał się do sztuczki ze znikającym [tu wstaw odpowiedni rzeczownik]. - Niektórzy magicy potrafią nawet znikać ludzi. - Zastanawiała się ile czasu minie podczas gdy oni nadal będą ciągnęli tę nic nieznaczącą konwersację zamiast zadawać pytania, które naprawdę ich nurtują.
Uśmiechnęła się na wspomnienie koleżanek. - Tak, z Ester znam się od dziecka. - wróciła do swojej paplaniny i opowiedziała Coltowi w skrócie historię ich znajomości: była kuzynką jej najlepszego przyjaciela, a zarazem sąsiada z dzieciństwa. Gdyby była powściągliwa w przedstawieniu przyjaciółki Colt mógłby uznać to za podejrzane, a po pierwsze miała wystarczające wrażenie, że zadawał za dużo pytań, a po drugie i ostatnie: Ester była bezpieczna. Nie była w żaden sposób związana z Bractwem lub wilkołakami, więc nie było przeszkód, by mówić o niej swobodnie. - O proszę, film widziałeś i to z niego znasz program o demaskowaniu magii? Przecież to właśnie działało na podobnej zasadzie co Magia bez tajemnic. - zaśmiała się, choć na myśl, że Ester miałaby prowadzić program, w którym zdradza sekrety prawdziwej magii nie było jej do śmiechu. - Przekażę jej ten pomysł. - mrugnęła do Colta.
Mruknęła jedynie coś pod nosem na słowa Colta. Nie miała pojęcia jaka była Lucy. Znała ją dosłownie chwilę, a przez większość tego czasu miała omamy i nie pamiętała co mówiła. Wydawała się być dość sympatyczną osobą jednak była dla Faye obca i zdziwiło ją, że tak martwiła się o jej stan. Podczas gdy była w stanie zrozumieć Colta, który był jej szefem i mógł obchodzić go stan jej zdrowia, tak obca osoba zadająca niewygodne pytania była po prostu... podejrzana. Choć jeśli była, jak on wspominał, słoneczkiem to możliwe, że miała charakter podobny do Faye, a wtedy nic dziwnego, że wypytywała obce osoby o ich samopoczucie i wyrażała tak wielką troskę. - Tylko, że my się nie znamy. - uśmiechnęła się do Colta. - Tak naprawdę dopiero co poznałam jej imię gdy zaczepiła mnie w trakcie mojej kampanii. - to mówiąc jej myśli mimowolnie powędrowały do Delt i odruchowo poprawiła przypinkę dopiętą do bluzki. - Masz z nią kontakt? Chciałam jej podziękować. Źle się wtedy poczułam i doprowadziła mnie do porządku. - mówiła całą prawdę. Omamy sprawiły, że głowa jej pękała, ledwo mówiła i nie miała siły się ruszyć. Lucy została przy niej choć do dzisiaj Faye nie była pewna co dokładnie się wtedy stało. Jak przez mgłę pamiętała fajerwerki i śliniący się pysk wilka.

@Colt Atherton
Powrót do góry Go down
Czw 26 Lis 2020 - 1:02
Rycerze
Rycerze
Colt Atherton
Colt Atherton

DODATKOWE INFO :
I order one drink then I drink the flood

#6 bridge over troubled water Empty



Nie musiała mu współczuć, nawet odrobinkę, bo nie czuł się smutny z tego powodu, że nigdy nie dane mu było oglądać występów magików. Właściwie takie sztuczki, iluzje nigdy zbytnio go nie interesowały, zwłaszcza, że nie były prawdziwe. Nie przepadał więc za takimi kuglarzami, którzy oszukiwali ludzi i udawali, że ich magia jest prawdziwa, bo przecież nie była. Dlatego nie, ani niczego nie żałował, ani też nie miał zamiaru sobie współczuć, że coś go ominęło. - Aż dziwne, że ludzie wciąż się na to nabierają - westchnął, ponieważ nie tylko taka sztuczka nie mogła zbyt skomplikowana, ale była tak bardzo popularna, że chyba każdy ją znał i widział chociaż raz. Nawet Colt! - Zniknąć, albo przeciąć. W sumie to przecinanie wydaje się bardziej przerażające - stwierdził. Zdecydowanie by nie chciał, żeby to jego ktoś tak przecinał, ani też nawet znikał. Nie, to w żaden sposób nie było dla niego atrakcyjne, ani też pociągające. Wysłuchał jej opowieści, co jakiś czas kiwając głową, na znak, że słucha. Właściwie to ani przez chwilę Ester o nic nie podejrzewał, jednak uznał, że takie pozwolenie na mówienie Faye spowoduje, że w końcu wymsknie się jej coś na temat Bractwa. Jasne, nie było to idealne rozwiązanie, ale wolał działać w ten sposób, niż ją wypytywać wprost, albo stosować wobec niej tortury, żeby wyciągnąć informację. Nie, nie, postanowili z Lucy, że nie zabiją żadnego ze swoich celów i on miał zamiar się tego postanowienia trzymać. Przesiewał więc słowa blondynki, chociaż nic w jej historii nie było niezwykłego, ani podejrzanego. Ot, zwyczajna opowieść o przyjaźni. - No tak, bo to film. Całkiem niezły, tak nawiasem mówiąc. Isla Fisher była w nim zjawiskowa - odpowiedział jej. - W stronę prawdziwych programów na ten temat nigdy mnie nie ciągnęło - dodał, wzruszając przy tym ramionami. Była to właściwie prawda, bo Colt nigdy magią się nie interesował: ani jak był małym chłopcem, ani później. Dopiero zostanie Rycerze zmieniło trochę jego pogląd na ten temat.
Może Faye nie powinna się tak doszukiwać w tym czegoś więcej? Co prawda Lucy miała ukryty cel, ale przecież mogła być też najzwyczajniej w świecie porządnym człowiekiem, który widział upadek blondynki i po prostu chciała zapytać jak się czuje. Nic wielkiego, zwykła, ludzka życzliwość, prawda? Chociaż prawda była taka, że jakby Colt miał faktycznie określić Lucy jednym słowem to zdecydowanie nie uznałby jej za słoneczko. Prędzej za dziką wilczycę. - Nie mogę odpowiadać za nią, ale to chyba dobrze, że pomimo tego, że się nie znacie, to i tak się zainteresowała tym, czy nic Ci się nie stało. Ludzka życzliwość jest w dzisiejszych czasach produktem deficytowym, więc trzeba się tym cieszyć, jak się ją spotyka - czy nie byłoby pięknie, jakby wszyscy ludzie byli dla siebie po prostu mili? W przypadku do Lucy nie było to do końca prawda, tak samo jak pewnie w przypadku Colta, ale przynajmniej w swoich knowaniach wciąż pozostawali mili. No przynajmniej na razie. - A czy Ty masz kontakt z Seliną? - zapytał, lekko rozbawiony. W końcu Lucy dla niego była tym kimś, kim dla Faye Selina, więc raczej nie było opcji, że mógłby nie mieć z nią kontaktu. - Niestety czasami widuję ją częściej, niżbym sobie tego życzył. Dam jej jednak znać, że chciałaś jej podziękować - nie do końca to było kłamstwem, bo Colt widywał Lucy... cóż, praktycznie codziennie i był pewien, że czasami jedno na drugie nie może patrzeć. Wciąż pozostawali jednak przyjaciółmi, pomimo tego, że czasem działali sobie na nerwy. - Och, naprawdę? Ale już wszystko w porządku? - zapytał, bo przecież był miłym człowiekiem i tym razem naprawdę miał na myśli to, co mówił. W końcu nie chciałby, żeby Faye się rozchorowała!

@Faye Blackthorn
Powrót do góry Go down
Nie 29 Lis 2020 - 19:07
Bractwo
Bractwo
Faye Blackthorn
Faye Blackthorn

DODATKOWE INFO :
sippin' wine in my free time

#6 bridge over troubled water Empty



Pokiwała jedynie głową tym samym z cichym westchnięciem kończąc jakże fascynujący temat sztuczek magicznych na imprezach urodzinowych. Nie spodziewała się by mogła ciągnąć go w nieskończoność choć wiele by dała, by nie wracać do Jacoba Whittakera. Chłopaka znała jeszcze ze studiów, zanim spotkali się w Bractwie. Byli w tym samym wieku i o dziwo uczęszczali na ten sam kierunek. Mimo tego Faye nigdy nie wchodziła z nim w głębsze dyskusje, ot czasem wymienili kilka zdań na temat ostatnich zajęć lub zebrania Bractwa. Jacob dołączył do niego sporo później niż ona. Nie była pewna na jakiej zasadzie decydowano kto nadawał się do organizacji, a kto jeszcze nie, więc nie wiedziała czy słuszną decyzję podjęto przyjmując go w szeregi. Chłopak nie wyróżniał się zbytnio - imprezowicz zafascynowany magią. Jednak to co zrobił w ostatnich miesiącach przerosło jej najśmielsze oczekiwania. Cieszyła się, że mają za sobą wymazanie mu pamięci. Marzyła jednak o tym, by całej reszcie niewtajemniczonych również zabrano wspomnienia tego człowieka i jego "sztuczek".
Paplała więc beztrosko o historii przyjaźni z panną Torres chcąc jak najdłużej omijać ten temat. Mimowolnie uśmiechała się opowiadając o dziewczynie, bo choć często ją irytowała to była jedną z pierwszych przyjaźni jakie zawarła Faye. Znów przytaknęła milknąc. Czuła, że właśnie skończył się moment nic nieznaczącej gadaniny. Oboje przechodzili do konkretów podpytując o Lucy. Faye poznała dziewczynę niedawno choć właściwie poznała to za dużo powiedziane. Na kampusie na pewno mignęły jej już te płomienne rude włosy jednak nigdy wcześniej nie zwróciła na nie zbytniej uwagi. Pierwszy raz przyjrzała się dziewczynie na imprezie hawajskiej, na której trzymała się z Coltem. Po ich ostatniej ciekawej rozmowie czuła, że nie widzi jej poraz ostatni.
- Colt, akurat jeśli chodzi o życzliwość to wiesz, że ja mam jej pod dostatkiem. - nie przechwalała się ani nie wywyższała. Po prostu stwierdzała czysty fakt. Była jedną z niewielu osób o tak miękkim sercu, która aż nadto troszczyła się o innych. Większość czasu uważała to za swój atut, ale zdarzały się momenty, w których chęć niesienia pomocy każdemu była jej przekleństwem. Tak jak w przypadku sytuacji z Jacobem, w których zawsze pchała się na pierwszy plan zwracając na siebie uwagę. Uniosła brew na wspomnienie Seliny, jednak przemilczała jego uwagę zbywając ją małym uśmiechem. Ostatnie aktualizacje od przyjaciółki nie zawierały żadnych informacji o zakopaniu toporu wojennego przez tę dwójkę, więc Faye nie chciała rozmawiać o niej z jej (nie)byłym facetem.
- Oh, jesteście rodziną? - palnęła. Widywanie kogoś częściej niż sobie ktoś życzy daje do myślenia. Skoro jednak uważał ją za kogoś bliskiego na pewno nie była to opcja nachalnego uczepienia się. Wykluczając także to, że Colt nie był już studentem, a Lucy tu nie pracowała, pozostawały więc dwie możliwości. - Czy ze sobą mieszkacie? - dodała mając przeczucie, że trafiła. W sumie mało wiedziała o swoim szefie i zawsze, mimo koleżeńskich stosunków, starała się zachować dystans od jego życia prywatnego. Zważając na to nie miała pojęcia gdzie mieszkał Colt, a co dopiero czy miał współlokatora. Teraz jednak bardzo chciała odnaleźć Lucy i przedyskutować z nią wydarzenia z ostatnich dni. Halucynacje stworzyły w jej pamięci luki, których nie potrafiła wypełnić. Machnęła ręką zamyślona ledwo słysząc jego słowa. - Tak, tak. Zjadłam coś... niedobrego. - dokończyła z lekkim wahaniem.
Powrót do góry Go down
Pon 30 Lis 2020 - 0:46
Rycerze
Rycerze
Colt Atherton
Colt Atherton

DODATKOWE INFO :
I order one drink then I drink the flood

#6 bridge over troubled water Empty



Nie miał zamiaru wypytywać jej o Jacoba, ani też ciągnąć w nieskończoność tematu samozwańczych magików. Czy to bowiem nie byłoby zbyt podejrzane? Nigdy nie przejawiał żadnej fascynacji tego typu rzeczami i nie miał zamiaru teraz wyjść na takiego kogoś, kto niezdrowo interesuje się magicznymi sztuczkami. Zresztą przecież dobrze wiedział co tak naprawdę wydarzyło się na ostatniej imprezie i nie potrzebował niczyich zapewnień jak było naprawdę. Zwłaszcza, że przecież nikt, kto należał do Bractwa, nie powiedziałby, że chodziło o magię, więc... nie, nie miał zamiaru dopytywać o nic Faye, bo to by wzbudziło jedynie podejrzenia, których naprawdę chciał uniknąć. Rycerze mieli wystarczająco dużo problemów i zdecydowanie nie potrzeba było dokładać sobie kolejnych.
Tak naprawdę to Colt nie potrzebował podpytywać Faye o Lucy, bo przecież dziewczyna i tak mu pewnie wszystko powie, o ile już tego nie zrobiła. Liczył jednak, że może blondynce coś się wymsknie, powie coś, co ją jakoś zdradzi, albo zasugeruje, że ich podejrzenia co do jej osoby są słuszne. Nie cieszyłby się z tego, jednak dałoby im to jakiś punkt zaczepienia, mogliby w końcu odkryć coś istotnego. No i może przy tym nikt by nie ucierpiał, a to by było już coś, prawda?
Pokiwał głową na jej słowa. - To może Lucy ma podobnie - wzruszył ramionami. Nie, to nie było prawdą, ponieważ Lucy zdecydowanie do Faye nie była podobna, nie pomagała wszystkim, nie była dla wszystkich życzliwa, a jak pakowała się w kłopoty, to dlatego, że była w gorącej wodzie kąpana i po prostu lubiła kłopoty. Chociaż tylko takie z których mogła wyjść obronną ręką. Właściwie to nie chodziło mu w tych słowach o samą Selinę, tylko o porównanie relacji dziewcząt, do jego relacji z Lucy - były ze sobą blisko, znały się bardzo dobrze i długo, i tak też wyglądała przyjaźń, która łączyła jego z rudowłosym, nadpobudliwym potworkiem.
Skrzywił się na samą myśl, że miałby być spokrewniony w jakikolwiek biologiczny sposób z Lucy. Owszem, uważał ją za rodzinę, ale nie w takim sensie, a już na pewno nie miał zamiaru o tym mówić teraz. - Nie jesteśmy - odpowiedział, wzdrygając się. - Jestem Szkotem - dodał, jakby to stwierdzenie miało definitywnie podkreślić to, że żadne więzy rodzinne ich nie łączą. Byli przyjaciółmi, tak po prostu, bez żadnych podtekstów. A to, że czasami mieli siebie dość... nie, dla Colta nie było to w żaden sposób podejrzane, ani dziwne. Czasami po prostu tak było, że inni cię wkurzali i chociaż się ich lubiło, to nie zawsze miało ochotę się z nimi widywać. - Faye... jestem właścicielem baru, więc naprawdę myślisz, że potrzebowałbym kogoś, jako współlokatora? - zapytał, bo cóż, nie tylko nie był już małoletnim studentem, ale też miał o wiele więcej pieniędzy, niż możliwości ich wydawania. I tak, teoretycznie może i mieszkał z Lucy, ale oficjalna wersja brzmiała zupełnie inaczej, a on posiadał własne mieszkanie. Zresztą tak samo jak i rudowłosa. Pokiwał głową, bo cóż mógł więcej powiedzieć. Dobrze, że już się czuła lepiej, a przynajmniej miał taką nadzieję, że już z nią wszystko w porządku. Być może i podejrzewał ją o bycie w Bractwie, ale to od razu nie powodowało, że życzył jej jak najgorzej.
Powrót do góry Go down
Sro 2 Gru 2020 - 17:23
Bractwo
Bractwo
Faye Blackthorn
Faye Blackthorn

DODATKOWE INFO :
sippin' wine in my free time

#6 bridge over troubled water Empty



Sposób w jaki to powiedział kompletnie jej nie przekonał. Wzruszyła więc znów ramionami rzucając jedynie krótkie Może.... Tak naprawdę nie miała pojęcia jaka mogła być Lucy. Znały się dosłownie kilka chwil i sytuacja, w której wykazała się życzliwością była tak naprawdę podbramkowa. Omamy i złe samopoczucie Faye mogły równie dobrze wymusić na dziewczynie działanie, bo kto tak naprawdę zostawiłby taką osobę samą sobie. Tak więc nie miała pojęcia jaka tak naprawdę jest rudowłosa, a po niepewnym tonie wypowiedzi Colta, wywnioskowała, że jednak wcale taka życzliwa nie jest. Cóż, mówią, że rude to wredne, nieprawdaż?
Pokiwała głową roześmiana. Powiedział to w taki sposób jakby Szkoci nie posiadali rodzin albo conajmniej nie mieli rudych osób w rodzinie. No bo skąd Faye mogła wiedzieć, że Lucy Szkotką nie była. - No tak, wszystko jasne. - powiedziała starając się zachować powagę. Powoli jej obawy co do Colta i jego podejrzliwości zmalały. Nie mogła ukryć, że ostatnimi czasy popadała w paranoję. Wszyscy, którzy zadawali jej conajmniej niewygodne pytania, wzbudzali w niej nieufność, która dla Faye była czymś kompletnie nienaturalnym. Męczyła ją i sprawiała, że każda taka rozmowa powodowała psychiczny wysiłek i zmęczenie. Jej naturalną reakcją były raczej otwarte pogawędki, niepowstrzymywanie się zbytnie od mówienia tego co ma na myśli (chyba, że w grę wchodziły sekrety Bractwa), a także dopatrywanie się najlepszych cech w ludziach. Chwilowo jednak te jej naturalne mechanizmy były powstrzymywane przez lęk przed wydaniem Bractwa. Dlatego każdego traktowała jak potencjalnego podejrzanego z czym wiązało się takowe go traktowanie. Starała się być powściągliwa i szukała dziury w całym. To zdecydowanie było dobre określenie, ponieważ miała wrażenie, że popadała już w paranoję. Kilkuminutowa rozmowa z szefem zazwyczaj sprawiała jej przyjemność, a teraz Faye męczyła się by ją podtrzymać jednocześnie stosując się do ustalonych przez siebie zasad: nie mówić za dużo i uważać na słowa. Westchnęła głęboko starając się zresetować dzisiejszy dzień. Nie mogła traktować bliskich dla siebie osób jak możliwych wrogów. Uśmiechnęła się wyrwana z myśli. - Cóż, przedsiębiorczość nie zaszkodzi. - W końcu podobno to Ci najbogatsi są zazwyczaj najbardziej skąpi, choć Colt na takiego nie wyglądał. Zdecydowanie jednak nie sprawiał też wrażenia osoby, która chętnie mieszkałaby ze współlokatorem. Faye zdecydowała nie ciągnąć więc tematu Lucy. Colt najwyraźniej nie zamierzał odpowiadać na jej szczegółowe pytania czemu się nie dziwiła. Gdyby ktoś ją wypytywał o najbliższych również odpowiadałaby półsłówkami. Będzie więc musiała znaleźć Lucy osobiście i dowiedzieć się co takiego wydarzyło się tamtego dnia kampanii.
Miała coś dodać gdy drzwi otworzyły się ze skrzypnięciem i do środka weszło kilkoro studentów rozsiadając się przy stoliku. - Zaraz wracam. - rzuciła do Colta sięgając po karteczkę i długopis, by móc zebrać zamówienie. Skierowała się szybkim krokiem do stolika przywołując na twarz swój popisowy uśmiech.
Powrót do góry Go down
Pią 4 Gru 2020 - 23:44
Rycerze
Rycerze
Colt Atherton
Colt Atherton

DODATKOWE INFO :
I order one drink then I drink the flood

#6 bridge over troubled water Empty



Nie powiedziałby, że Lucy nie jest życzliwa, bo taka nie była. Po prostu zazwyczaj bardziej się przejmowała tymi, którzy byli jej w jakiś sposób bliscy, bo obcy raczej ją średnio interesowali. Samemu Coltowi to zupełnie nie przeszkadzało, bo sam miał bardzo podobne podejście. Nie miał jednak zamiaru jakoś specjalnie wnikać w zachowanie swojej przyjaciółki, ponieważ zupełnie mu to nie było potrzebne do niczego. Miłe z jej strony było, że pomogła Faye, nawet jeżeli miała w tym trochę ukryty cel. Czy jednak było to coś, co mu zacznie spędzać sen z powiek? Zdecydowanie nie. Lucy była po prostu Lucy i Colt ją akceptował w całości taką, jaka była.
Popatrzył na nią spod zmarszczonych brwi, bo dla niego to było całkiem logiczne i nie widział w tym nic zabawnego. - Lucy nie jest ze Szkocji - wytłumaczył, żeby nie było tutaj nie domówień. Właściwie to Colt miał nawet akcent, który chociaż przez lata stłamszony, to wciąż gdzieś tam się krył w głębi jego głowy. Dlatego tak, to było naprawdę logiczne, że nie mogli być rodziną, zwłaszcza, że naprawdę nią nie byli i nie było między nimi żadnego podobieństwa. - Jesteśmy po prostu przyjaciółmi - dodał jeszcze, bo chociaż dużo osób uważała, że nie istnieje coś takiego jak przyjaźń damsko-męska, zwłaszcza w przypadku, kiedy żadna ze stron nie była homoseksualna, to dla Colta była to jedna wielka bzdura. Co prawda traktował Lucy jak taką młodszą, irytującą siostrę, ale wciąż byli po prostu przyjaciółmi, połączonymi głównie przez wilkołactwo, ale nadal przyjaciółmi. Jeżeli Faye naprawdę chciała zachowywać pozory, to nie powinna popadać w paranoję i zachowywać się inaczej niż zwykle. Przydałoby się jej parę lekcji aktorstwa, bo jakby Colt już jej o coś nie podejrzewał, to po dzisiejszym spotkaniu na pewno by zaczął. Teraz jedynie upewniał się w swoich domysłach i miał zamiar jak najszybciej podzielić się wszelkimi przemyśleniami z Lucy. Tak, już teraz wiedzieli, że blondynka na pewno coś ukrywa, najprawdopodobniej fakt, że jest w Bractwie, więc nie pozostawało im nic innego, jak bliżej się jej przyjrzeć, a także wszystkim tym, którzy się z nią zadają. - Zdecydowanie bardziej wolę zachowywać swoją przestrzeń osobistą dla siebie, niż być przedsiębiorczym - odpowiedział. Prawda była taka, że nie potrzebował wcale być przedsiębiorczym, bo miał tyle pieniędzy, że mógłby równie dobrze nic nie robić do końca życia, a i tak by wszystkiego nie wydał. The Blade and Chalice traktował bardziej jako rozrywkę, niż prawdziwy biznes, a z racji tego, że nie przewidywał dla siebie dożycia do spokojnej starości, to nie musiał się martwić pieniędzmi.
Gdy blondynka się oddaliła, Colt dopił swojego drinka, po czym zgarnął swoje rzeczy, bo miał wrogów do zdemaskowania i wojnę do zaplanowania. Teraz też już wiedział wszystko to, czego potrzebował się dowiedzieć, więc nie pozostawało mu nic, jak spotkać się ze swoim partnerem (czy raczej partnerką) zbrodni i omówić kolejne kroki.

|zt
Powrót do góry Go down
Sob 12 Gru 2020 - 22:07

Sponsored content

#6 bridge over troubled water Empty



Powrót do góry Go down
 Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 

Strona 1 z 1


Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
-

Forum stworzone na podstawie serialu The Order - opisy uniwersum zostały opracowane z wykorzystaniem informacji z serialu. Styl oraz grafika są dziełem administracji. Część kodów na forum jest zaczerpnięta ze stron CCCrush + Terrible.