"
I give my life to the cause.




WIEŻA ZEGAROWA
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down
Konto specjalne
Konto specjalne
Belgrave
Belgrave

WIEŻA ZEGAROWA Empty





wieża zegarowa




Stara wieża zegarowa otoczona terenami zielonymi.


Powrót do góry Go down
Wto 28 Lip 2020 - 23:15
Bractwo
Bractwo
Faye Blackthorn
Faye Blackthorn

DODATKOWE INFO :
sippin' wine in my free time

WIEŻA ZEGAROWA Empty



#10: II ETAP WYBORÓW (po imprezie w TBC oraz spotkaniu z komitetem wyborczym)

Przechadzała się po terenach zielonych wciskając przechodzącym studentom ulotki i babeczki, które piekła poprzedniego wieczoru z przyjaciółmi. Kampania trwała w najlepsze, pół kampusu obklejone było plakatami wyborczymi z twarzami jej znajomych - w tym Cartera Williamsa. Przystanęła przy jednym z nich czytając jego postulaty i przewróciła oczami. Typowe, uśmiechnęła się. Cieszyła się, że przyjaciele angażowali się w życie studenckie, bo sama uwielbiała uczęszczać na dodatkowe zajęcia i udzielać się na kampusie. Mogłaby ich wciągnąć do większej ilości zajęć, gdyby tylko przekonali się do takich aktywności.
Z zamyślenia wyrwała ją przechodząca obok dziewczyna. Podbiegła do niej z uśmiechem na twarzy i wyciągnęła rękę nie dając jej czasu na zastanowienie się. Zaczęła paplać o swojej kampanii, postulatach i o zmianach jakie zamierza wprowadzić w domu Delt. Opowiadała jej o wszystkim jak najęta, bo z doświadczenia dzisiejszego dnia wiedziała, że ciężko było zatrzymać przy sobie spieszących się studnetów na dłużej niż pięć minut. A i te ledwo wytrzymywali i Faye praktycznie biegła dotrzymując im kroku, by przekazać co ma do powiedzenia. Ta jednak dziewczyna podejrzanie spokojnie stała słuchając paplaniny blondynki. Gdy kandydatka skończyła swój monolog, przekręciła głowę lekko na bok i wyciągnęła drugą rękę z koszykiem.
- Babeczkę? Czekoladowa lub waniliowa. - zapytała uśmiechając się szeroko. - Dziękuję, że wysłuchałaś mnie do końca. - dodała wzdychając. Spora część osób albo od razu kręciła głową gdy tylko się do nich zbliżała albo przerywała jej w połowie. Tylko nieliczni poświęcali jej swój czas i zadawali pytania. Chciała wyciągnąć ze sobą któregoś z przyjaciół, ale nie miała pojęcia co się z nimi dzisiaj działo, więc była zdana na siebie.
Przyjrzała się dziewczynie. Jej twarz wyglądała niesamowicie znajomo, ale nie mogła sobie przypomnieć gdzie ją widziała. Faye miała pamięć do twarzy, ale kończyło się to na samej pamięci. Zazwyczaj ciężko jej było dopasować ją do okoliczności w jakich daną osobę poznała lub chociażby do imienia.
- Mam wrażenie, że gdzieś już cię widziałam... - przygryzła policzek, zastanawiając się skąd kojarzy dziewczynę. Może wspólny kierunek? Choć ta wyglądała na starszą od Faye, więc nawet studiując na tym samym wydziale kojarzyłaby ją głównie z widzenia. Może w takim razie wspólne kółko naukowe? Nie, tam grona uczęszczających były zazwyczaj dość kameralne. Może jedna z imprez? Nie wiedziała czemu, ale czuła, że widziała ją dość niedawno.

@Lucy Flores
Powrót do góry Go down
Czw 8 Paź 2020 - 0:12
Rycerze
Rycerze
Lucy Flores
Lucy Flores

DODATKOWE INFO :
I am designer of my own catastrophy

WIEŻA ZEGAROWA Empty



Była ostatnio strasznie zabiegana, ale zbytnio jej to nie przeszkadzało. Wręcz preferowała mieć wiele na głowie, niżeli nie mieć do roboty nic. Pomiędzy próbami rozwikłania niewiadomych dotyczących śmierci Tate, planami dotyczącymi Bractwa i poszukiwaniem możliwych przyszłych Rycerzy, Lucy musiała znaleźć również trochę czasu na samo studiowanie. Nie miała może żadnych planów dotyczących tego, co zrobi potem, ale nie planowała być wiecznym studentem i skończyć je w terminie. O ile szczęście jej dopisze i nie pożegna się szybciej z życiem. Dlatego też zamaszystym krokiem przemierzała tereny kampusu, śpiesząc na jedne z zajęć i była już, jak jej podpowiadał zegar, odrobinę spóźniona. Rozważała właśnie, czy powinna resztę drogi przebiec, przez co nie poświęciła większej uwagi zbliżającej się do niej blondynce, dopóki ta nie wyciągnęła do niej ręki. Dopiero wtedy przyglądając się dziewczynie, jej umysł połączył kropki, a ona sama otworzyła szerzej oczy z zaskoczenia.
Choć już wcześniej miała zamiar wybadać czy jej podejrzenia co do młodszej dziewczyny są prawidłowe, to nie sądziła, że to ona zaczepi ją. Widziała jej plakaty wyborcze porozwieszane po kampusie, jednak o wiele bardziej ciekawiła ją sama Faye niżeli jakieś wybory. Stała więc spokojnie słuchając słowotoku na temat postulatów, średnio jednak przykładając do nich uwagę. Zapewne mogłaby się wtrącić i jej przerwać, ale Faye wydawała się zdeterminowana, by przeprowadzić swój monolog do końca. Lucy w pewnym sensie to szanowała, więc postanowiła po prostu przeczekać. Dodatkowo nie wiedziała, czy blondynka byłaby skora do dalszej rozmowy, gdyby jej teraz przerwała.
- Dziękuję. - Uśmiechnęła się, biorąc jedną z babeczek. Przesłuchanie czy też nie, grzechem byłoby odmawiać darmowym słodyczom. Zresztą policjanci zawsze objadają się pączkami, więc czemu nie miałaby robić tego samego z babeczką. - Nie ma sprawy. I tak się nie śpieszę nigdzie. - Wzruszyła ramionami jak gdyby nigdy nic. I tak była spóźniona a jakiekolwiek plany związane z biegiem na zajęcia, wyparowały razem z pojawieniem się Faye. W końcu nie miała pojęcia, kiedy następnym razem uda jej się trafić na jej podejrzaną.
Wcale nie dziwiła się, że blondynka ma problem ze skojarzeniem jej. Sama miała średnią pamięć, jeżeli chodziło o dopasowanie twarzy do osoby. Czasem potrafiła stwierdzić, że kojarzy kogoś z wydziału czy z innego miejsca, lecz bywało też odwrotnie. Nie trzymając długo dziewczyny w niewiedzy, tym razem to ona wyciągnęła rękę.
- Lucy. - Przedstawiła się z uśmiechem. - Widziałam cię na ostatniej imprezie w The Blade & Chalice. - Powiedziała, decydując się, że wspomnienie o imprezie będzie lepsze, niż wspominanie o dzielonym wydziale. Przekrzywiła lekko głowę w bok, zanim zadała pytanie. - Nic ci się wtedy nie stało? Zaliczyłaś całkiem mocny i wyglądający na bolesny upadek.
Powrót do góry Go down
Pią 9 Paź 2020 - 0:41
Bractwo
Bractwo
Faye Blackthorn
Faye Blackthorn

DODATKOWE INFO :
sippin' wine in my free time

WIEŻA ZEGAROWA Empty



Odsunęła koszyczek uśmiechając się. Miała nadzieję, że babeczki wyszły... zjadliwe? Co prawda sama uważała, że potrafi piec. Często w dzieciństwie pomagała w kuchni rodzicom Blaine'a gdzie nauczyła się większości swoich umiejętności. Mimo tego babeczki i muffiny nie były jej mocną stroną. Mimo tego, łatwiej rozdaje się takie słodkości niż kawałki ciasta czy porcje makaronu.
Zdziwiło ją, że na kampusie studenckim gdzie o tej porze każdy biega z jednego miejsca w drugie, dziewczyna nigdzie się nie spieszy. Zignorowała to jednak doceniając, że wreszcie zdobyła w miarę uważnego słuchacza. Miała nadzieję, że zdobyła także kolejny głos w wyborach, choć jej nowa koleżanka bardziej wydawała się zainteresowana samą babeczką niż postulatami Faye.
- Faye. - uścisnęła rękę dziewczyny przedstawiając się z wielkim uśmiechem. - To znaczy, już to wiesz. - klepnęła się ręką w czoło. Przedstawiała się każdej mijanej osobie wręczając jej ulotkę. Mimo że była naprawdę inteligentną osobą, zdarzały jej się częste zaćmienia mózgu, którymi dzisiaj odnzaczała się w pełni. Uniosła brew na wspomnienie o imprezie w The Blade and Chalice pełnej dość, hm, ciekawych wydarzeń. Lustrowała przez chwilę Lucy wzrokiem, nie będąc pewną czy powinna dalej z nią rozmawiać. Co jeśli była jedną z tych osób, które zauważyły Jacoba praktykującego magię i zamierzała zadać tysiące niewygodnych pytań? Faye po rozmowach z Seliną zamierzała unikać choćby wypowiadania imienia Whittakera, co dopiero wymyślania kolejnych głupich wymówek na jego sztuczki. Dodatkowo temat wilkołaków na kampusie nie przycichł pośród wtajemniczonych. Martwiąc się, że zwróci więcej uwagii tych istot na Bractwo, Faye obiecała, że nie będzie się mieszać dalej w sprawę akolity. Już i tak byli w wystarczająco beznadziejnej sytuacji. - Tak, faktycznie. Rozmawiałaś chyba z moim szefem... - wymamrotała odrobinę nieobecna, przypominając sobie Lucy stojącą obok Colta tego wieczoru.
Odetchnęła odrobinę z ulgą po kolejnym pytaniu dziewczyny, jednak jej czujność nie spadła. Nie zamierzała już popełnić żadnego błędu, nawet jeśli Lucy faktycznie była jedynie zatroskaną, niewtajemniczoną osobą. Zaśmiała się więc lekko i odpowiedziała - Nie ukrywam, że siniaki zostały. - powiedziała wskazując na dwa duże fioletowe sińce na łydce. Założenie czarnej spódnicy z rozcięciem nie było idealnym posunięciem. Wzruszyła ramionami. - Ale jak widać przeżyłam! Obyło się bez szpitala. - wyszczerzyła zęby w uśmiechu. Chwilowo unikała tematu samej przyczyny upadku. Nie mogła w tym momencie uciec, bo byłoby to zbyt podejrzane, ale nie chciała też próbować tłumaczyć wybuchu magii, przez który została posiniaczona. Starała się zachować spokój i nie prowokować niepotrzebnych pytań.

@Lucy Flores
Powrót do góry Go down
Sob 10 Paź 2020 - 1:12
Rycerze
Rycerze
Lucy Flores
Lucy Flores

DODATKOWE INFO :
I am designer of my own catastrophy

WIEŻA ZEGAROWA Empty



Faye nie musiała martwić się o zjadliwość babeczek, bo wyszły jej bardzo dobrze, a przynajmniej Lucy smakowały. Więc tak, może w pewnym momencie skupiła się bardziej na pałaszowaniu słodkości, niżeli słowach blondynki. Nie, żeby Faye ją przynudzała, bo opowiadała całkiem nieźle, ale rudowłosa najzwyczajniej nie interesowała się wyborami. Niemniej z fragmentów, na które zwracała uwagę udało jej się zrozumieć przynajmniej ogólne założenie jej postulatów. Może nawet oddałaby swój głos na blondynkę, o ile nie zapomni iść zagłosować. I w zależności od tego jak dalej przebiegnie ich rozmowa.
Nie zdołała powstrzymać krótkiego śmiech, gdy jej rozmówczyni klepnęła się w czoło. Faktycznie znała już imię Faye, ale przecież wcale nie przejęłaby się ponownym przedstawieniem. Jak na pierwszy rzut oka blondynka wydawała się naprawdę miła i zabawna, choć oczywiście nie zmieniało to nic w kwestii jej możliwego przynależenia do Bractwa. Dla Lucy była nadal podejrzaną i zależało jej na dowiedzeniu się, czy jej domysły były słuszne. Szkoda tylko, że jak na razie nie miała zbytnio określonego planu, jak dokładnie poprowadzić rozmowę, by otrzymać odpowiedzi, których potrzebowała. O wiele bardziej wolałaby jakieś bezceremonialne sposoby, zamiast zabawy w kotka i myszkę. W innych okolicznościach może najzwyczajniej w świecie postraszyłaby dziewczynę nocą z ukrycia w wilkołaczej postaci, by zobaczyć, jak ta zareaguje. Niestety nie sprzyjała temu ani pora dnia, ani fakt, że takie zabawy mogłyby pogorszyć już nieciekawą sytuacje, w której znaleźli się Rycerze. Pozostawała jej więc stara, sprawdzona improwizacja. Przeszło jej przez myśl, że Tate zapewne sama klepnęłaby się w czoło z zirytowania i zażenowania tym planem, czy też jego brakiem. - Tak, z Coltem.- Pokiwała twierdząco głową, próbując jednocześnie odegnać myśli, że gdyby była z nimi Tate, to może nadal by żyła. - Mam nadzieje, że nie każe wam się tak oficjalnie tytułować?- Zapytała zamiast tego żartobliwym tonem. Nie uważała przyjaciela za złego szefa, wręcz przeciwnie, ale nikt jej nie zabroni sobie pożartować.
-Auć.- Powiedziała ze szczerym bólem, spoglądając na siniaki Faye. Dobrze wiedziała jaki dyskomfort mogą sprawiać takie obicia. - Polecam ciepłe okłady, jeżeli nie próbowałaś. - Dodała, jako że przynajmniej jej pomagały. A przynajmniej, zanim została czempionem Valianta, bo teraz wszystko goiło jej się znacznie szybciej. - Dobrze, że to nic poważnego. Chociaż przyznam, że bardziej obstawiałam, że to ten koleś będzie potrzebować karetki, gdy dziewczyny na niego ruszyły. - Dodała z małym psotnym uśmiechem, jako że po części chętnie by zobaczyła, jak Jacob dostaje łupnia od bab. - Chociaż on był naprawdę dziwny, co nie? Zresztą co ja mówię, cały ten wieczór był dziwny. - Przeczesała rude włosy dłonią, ciągnąc temat. Bo przecież ludzie lubili plotkować na temat takich dziwactw, szczególnie w Belgrave, gdzie non-stop krążyły jakieś legendy. Przypomniała sobie jednak by uważnie ważyć słowa.
Powrót do góry Go down
Nie 11 Paź 2020 - 1:07
Bractwo
Bractwo
Faye Blackthorn
Faye Blackthorn

DODATKOWE INFO :
sippin' wine in my free time

WIEŻA ZEGAROWA Empty



Uśmiechnęła się do dziewczyny żałując, że okoliczności nie sprzyjają nowym znajomościom. Lucy wydawała się być naprawdę sympatyczną osobą, z którą mogłaby się dogadać. Jednak to w jakiej sytaucji zostali postawieni członkowie Bractwa sprawiało, że musieli być bardzo ostrożni w tym komu ufają. Dla Faye było to nowością. Zazwyczaj otwarta na nowe osoby, a do tego bardzo ufna osoba, chwilowo musiała powstrzymać chęć podzielenia się własnymi spostrzeżeniami z nieznajomą. Nigdy wcześniej nie była w takiej pozycji, więc stąpała po nowym gruncie z wielką ostrożnością dobierając słowa.
- Skądże. - machnęła ręką i parsknęła. - To chyba najbardziej wyluzowany szef jakiego miałam. - przewróciła oczami przypominając sobie swoich pozostałych pracodawców. Powiedzmy tylko, że nie żałowała ucieczki z tamtych miejsc pracy. Szybko jednak dodała - To znaczy, nie zrozum mnie źle, jest wymagający, ale bylebyś wykonywała swoje obowiązki i jest dobrze.
Złapała spódnicę i zakryła odrobinę łydkę dla własnego komfortu psychicznego bardziej niż dla faktycznej pomocy, bo spódnica zaraz wróciła na swoje miejsce. Pokiwała głową w podziękowaniu za radę i rozejrzała się po okolicy. Dużo studnetów przechadzało się po kampusie, w końcu był środek dnia, jednak nigdzie nie widziała znajomych twarzy z Bractwa, które pomogłyby jej odpowiadać na pytania nowej znajomej. Lekki uśmiech wstąpił na jej twarz po uwadze o Ester i Selinie i spojrzała z powrotem na stojącą przed nią dziewczynę. Czuła jak jej czujność opada i już miała rzucić jakimś żartem, gdy Lucy kontynuowała swoją wypowiedź. Faye uniosła brew i odchrząknęła, przywołując się do porządku. - Dziwny? W jaki sposób? - zapytała z teatralnym zdziwieniem w głosie. Była wyjątkowo dobrą aktorką, choć nie każdego udawało się oszukać. Dlatego nadal ostrożnie układała wypowiedzi w głowie nim odezwała się do Lucy. - Pijany chłopak robi rozróbę - zdarza się na studiach, częściej niż myślisz. - zaśmiała się. Taka była prawda. Dla mniej spostrzegawczych ludzi tego wieczoru nic się nie stało. Tego zamierzała się trzymać, do pewnego momentu. Gdyby Lucy nie wierzyła w jej wyjaśnienia zmieni taktykę i przyzna, że sytuacja była specyficzna, ale łatwiej jest o tym nie myśleć mając na głowie własne obowiązki. Czekała na jej ruch.

@Lucy Flores
Powrót do góry Go down
Wto 13 Paź 2020 - 18:13
Rycerze
Rycerze
Lucy Flores
Lucy Flores

DODATKOWE INFO :
I am designer of my own catastrophy

WIEŻA ZEGAROWA Empty



-Rozumiem, rozumiem. - Pokręciła głową z lekkim rozbawieniem. - Brzmi jak Colt. - Potwierdziła, powstrzymując się od dodania, że do opisu brakowało jedynie wspomnienia o alkoholu jako jego hobby. W końcu praktycznie nie znała blondynki, więc wolała nie zaczynać tego tematu, szczególnie pod nieobecność przyjaciela, gdy ten nie mógł się bronić przed jej irytującymi uwagami.
Obserwowała ruchy Faye, próbując wyłapać coś z mowy jej ciała, co podpowiedziałoby jej, na czym dokładnie stoi i czy nie jest okłamywana. Wielka szkoda, że potrafi jedynie wyczuwać magie, a nie na przykład kłamstwa, co w tej chwili bardzo ułatwiłoby jej zadanie. Zwróciła uwagę, że jej rozmówczyni rozejrzała się po okolicy, najprawdopodobniej kogoś szukając. Kogoś znajomego do pomocy, bo zadawała niewygodne pytania dla Bractwa? Czy może dlatego, że Faye wcale nie miała pojęcia na temat magii, a Lucy przez te właśnie pytania wychodziła na wariatkę? Choćby chciała, to nie mogła mieć pewności co do żadnej wersji. Zmarszczyła nos i przechyliła na bok głowę, słysząc słowa dziewczyny.
- Czy oby na pewno...-Urwała, gryząc się w język przed dodaniem ...nie uderzyłaś się wtedy w głowę? Faye wydawała się wierzyć we własne słowa, ale Lucy nie była przekonana czy tak naprawdę jest. Albo dziewczyna była naiwna, albo była z niej genialna aktorka. Kolejne przypuszczenie, w sytuacji, gdzie Lucy potrzebowała czegoś więcej niż domniemań. - Oh, widziałam wystarczająco pijanych rozrób, by wiedzieć, że ta nie należała do zwyczajnego rozwoju wypadków. - Powiedziała z pewnością w głosie, jako że sama nie raz brała w nich udział. Nie zawsze jednak musiała się borykać podczas nich z bolesnym dzwonieniem w głowie, dlatego że ktoś rzucał zaklęciami jak najęty.
- A nawet jeżeli był pijany, to nadal nie tłumaczy, jak robił te wszystkie sztuczki. Wyglądało jakby naprawdę...- Urwała i machnęła dłonią. - Przepraszam, brzmię jak idiotka. - Uśmiechnęła się przepraszająco, w głowie cały czas starając się manewrować pomiędzy ukazywaniem wiedzy, jak i niewiedzy. Lucy nie była aż tak dobrą aktorką, więc musiała nadrabiać splataniem kłamstwa z prawdą. - Bezsensownie próbuje nadać temu większe znaczenie, niżeli w rzeczywistości ma. - Powiedziała spuszczając na chwilę wzrok i zakładając ręce na piersiach. - Gdy na zajęciach mówią o modelu Kübler Ross, to brzmi to tak prosto. A ja już nawet nie wiem, gdzie utknęłam.- Zaśmiała się z samej siebie, ale nie było w tym śmiechu żadnego humoru. Była w tym prawda, bo z psychologicznego punktu widzenia jej radzenie sobie ze śmiercią Tate nie należało do najzdrowszych, ale w tym momencie wydawało się jej najbardziej satysfakcjonujące. O wiele bardziej wolała skupić się na Bractwie, niżeli płakać bez celu. Dlatego w całej tej prawdzie, miała nadzieję, że zmiana podejścia, wywoła, chociaż drobną zmianę podejścia blondynki, pozwalającą łatwiej rozszyfrować czy jej nie okłamuje.
Powrót do góry Go down
Pią 16 Paź 2020 - 1:06
Bractwo
Bractwo
Faye Blackthorn
Faye Blackthorn

DODATKOWE INFO :
sippin' wine in my free time

WIEŻA ZEGAROWA Empty



Dziewczyna również nie wdawała się w dyskusję o swoim szefie. Nie miała nic przeciwko rozmowach o nim, jednak ostatnimi czasy była postawiona w odrobinę niezręcznej sytuacji, jako że jej najlepsza przyjaciółka i szef byli niedoszłą parą. Co prawda Selina prosiła, by Faye zachowywała się tak jak zawsze w stosunku do Athertona, jednak lekki niesmak pozostał i dziewczyna starała się go unikać. Nadal jednak miała nadzieję, że cała sytuacja się wyjaśni i okaże się, że wszystko było jednym wielkim nieporozumieniem.
Chwilowo trzymała się swojej wersji - nie wydarzyło się nic co wykraczałoby poza normę. Była spostrzegawczą osobą, więc widziała jak Lucy studiuje ją wzrokiem. Usłyszała również początek zadawanego jej pytania, który choć cichy, dotarł do uszu blondynki. Postanowiła jednak nie zwracać na niego zbytniej uwagi, dlatego też odwróciła się szukając znajomych twarzy. Wzięła jednak głęboki oddech, uspokajając swoje nerwy i uśmiechnęła się. Poradzi sobie sama. W końcu to tylko ciekawska dziewczyna, która naprawdę wygląda jakby przejmowała się wypadkiem Faye.
- Co masz na myśli? - zapytała mrugając oczami. Wiedziała, że to jedna z tych sytuacji, w której może wykorzystać swój niepozorny wygląd. Mała, drobna blondynka, wyglądała na naiwną i głupiutką osobę i właśnie w to zamierzała brnąć Faye. Udawać, że nic się nie stało. Że nie rozumie o czym Lucy mówi.
Chwilę później jednak spojrzała na Lucy z błyskiem współczucia w oku. Jeśli dziewczyna naprawdę była jedynie niewtajemniczonym człowiekiem musiała być niesamowicie zdezorientowana. Faye znała to uczucie, gdy myślisz, że własne oczy Cię oszukują. Że nic nie jest prawdziwe. Tak czuła się gdy po raz pierwszy ujrzała rzucane zaklęcie. Wiedziała jak zmieniającym życie doświadczeniem mogły być "sztuczki magiczne" Jacoba. Uśmiechnęła się pocieszająco. - Możliwe, że to depresja. Na szczęście po niej przychodzi akceptacja. - wyciągnęła rękę i lekko uścisnęła ramię dziewczyny. Miała nadzieję, że swoim zachowaniem nie zmieniła jej postrzegania. Mimo tego jej dobre serce, pakujące ją często w kłopoty, nie mogło zostawić Lucy, która przez chwilę wyglądała żałośnie i jakby ogarnął ją naprawdę wielki smutek, w niepewności. - Nie brzmisz jak idiotka. Czasem jesteśmy przekonani, że pewne sytuacje mają jakieś głębsze znaczenie. - powiedziała sięgając po babeczkę. Jej wzrok przykuła jednak karta z malunkiem, która magicznie znalazła się pomiędzy słodkościami. Faye wyjęła ją i przyjrzała się jej ze zdziwieniem. - Oh, tego tu wcześniej nie było... - zdążyła powiedzieć, gdy nagle zrobiło jej się nieco słabo. Zachwiała się, a karta zawieruszyła się gdzieś poza zasięgiem wzroku obu dziewczyn. - Chyba powinnam usiąść. - wymamrotała odstawiając koszyczek na ziemię.

@Lucy Flores
Powrót do góry Go down
Sro 21 Paź 2020 - 0:21
Rycerze
Rycerze
Lucy Flores
Lucy Flores

DODATKOWE INFO :
I am designer of my own catastrophy

WIEŻA ZEGAROWA Empty



W innej sytuacji zapewne dawno uznałaby blondynkę za osobę niemającą zielonego pojęcia o magii oraz Bractwie. W miejscu trzymały ją jednak wydarzenia z ostatniej imprezy oraz opinia Colta na temat Faye, który nie uważał jej za naiwną. Blondynka była wyjątkowo dobrą aktorką, szczególnie porównując ją do Lucy, która, choć oczywiście potrafiła kłamać, to bywała zbyt ekspresyjna w swoim zachowaniu. Nie uważała tego nigdy za swoją wadę, ponieważ nigdy nie zamierzała być aktorką oraz o wiele bardziej preferowała bezpośrednie konfrontacje, w których każda strona wykładała przysłowiową “kawę na ławę”, a ona nie musiała niczego grać. Nie wszystko niestety można było rozwiązać tym sposobem, jedną z takich sytuacji była ta rozgrywająca się teraz. Zapewne już teraz, wypytując o całą sytuację podczas imprezy, dawała Faye powody do kwestionowania jej ciekawości, ale była pewna, że zapytanie się wprost czy dziewczyna należała do Bractwa, zdecydowanie zapaliłoby ostrzegawczą czerwoną lampkę, gdyby podejrzenia Lucy były prawidłowe.
-Kto normalny bawi się podczas rozróby w jakąś podróbkę Copperfielda? Zazwyczaj ludzie po prostu się kłócą i biją. - Wzruszyła ramionami, równocześnie powstrzymując się od zirytowanego westchnięcia, które cisnęło się jej na gardło. Blondynka albo mówiła prawdę, albo szła w zaparte udając że w tym wszystkim nie było nic dziwnego. Tym sposobem nic od niej nie wyciągnie. Sama jednak podtrzymywała własne słowa, że całe zamieszanie nie przypominało normalniej burdy pijanych studentów.
Liczyła na to, że zmiana podejścia, poprawi trochę jej szanse na uzyskanie odpowiedzi i choć czuła się trochę źle, wykorzystując śmierć przyjaciółki w ten sposób, była prawie pewna, że Tate nie miałaby jej tego za złe. Szczególnie gdy chodziło o Bractwo. A przynajmniej miała taką nadzieję. Jedyne co najwyraźniej osiągnęła to współczucie Faye. Spojrzała w kierunku dłoni, gdy ta dotknęła jej ramienia, ale nie odezwała się. Zatrzymała dla siebie myśl, że akceptacja przychodzi czasem po długim czasie albo wcale. I nawet jeżeli przejdzie ze śmiercią Tate do porządku dziennego, to ile czasu minie, zanim odejdzie kolejny Rycerz? Dlatego też była zdeterminowana, by zrobić coś z ich głównym zagrożeniem, jakim było aktualnie Bractwo, zamiast siedzieć i użalać się nad sobą. Przez chwilę czuła się zaskakująco żałośnie, bo mówiła prawdę, mając nadzieje, że całe to zamieszanie Jacoba miało znaczenie. Bo skoro nie mogła jakkolwiek pomóc wtedy Tate, to chociaż pomoże to w dotarciu do Bractwa. - Dzięki. Dobrze wiedzieć, że jeszcze zupełnie nie zwariowałam. - Posłała w kierunku Faye słaby uśmiech, po czym przestąpiła z nogi na nogę. Zanim zdążyła cokolwiek dodać, zauważyła, jak dziewczyna wyciąga coś z koszyka. Karta? Nie zdążyła nawet dobrze spojrzeć, bo przedmiot po chwili zawieruszył się gdzieś, a Lucy nie miała czasu się za nim rozglądać, wyciągając instynktownie ręce, gdy Faye się zachwiała. - Wszystko w porządku? Jeśli zemdlejesz, to będę krzyczeć pomocy. - Rzuciła szybko i szczerze. Nie dlatego, że nie chciała zająć się dziewczyną, gdyby ta straciła przytomność, ale ponieważ najzwyczajniej w świecie nie wiedziała jak. Przytrzymała jednak blondynkę, by ta się nie przewróciła, chcąc pomóc jej usiąść.
Powrót do góry Go down
Nie 25 Paź 2020 - 0:00
Bractwo
Bractwo
Faye Blackthorn
Faye Blackthorn

DODATKOWE INFO :
sippin' wine in my free time

WIEŻA ZEGAROWA Empty



Zaśmiała się i pokiwała głową. Przyrównanie Jacoba do Copperfielda, choć adekwatne, rozbawiło ją. David Copperfield, najbardziej znany iluzjonista na całym świecie, zamiast tanich sztuczek również posługiwał się prawdziwą magią. Całe Bractwo żyło pogłoskami jakoby ten magik sam należał do ich organizacji i zbił fortunę właśnie na zaklęciach, które wykorzystywał do zabawiania tłumów. Zarówno Akolici jak i wyżsi rangą członkowie próbowali się dowiedzieć czy plotka jest prawdą, jednak Magowie Świątyni lub Radni nigdy nie zaprzeczali ani nie potwierdzali tej informacji. Ich odpowiedzi ograniczały się do tajemniczych uśmiechów i chichotów. - Masz całkowitą rację. - odezwała się do Lucy i nie skomentowała tego dalej. Dziewczyna mogła to interpretować w dowolny sposób. Z jednej strony, Faye mogła po prostu nie chcieć drążyć tematu uważając go za dziwny. W końcu sama uparcie brnęła w niedowierzanie i niewinną, wręcz naiwną postawę. Z drugiej jednak strony - nie skłamała. Dziewczyna naprawdę miała rację mówiąc, że normalni ludzie nie odstawiają takich przedstawień.
Faye zanim zdążyła się uśmiechnąć pocieszająco, lecz nim odpowiedziała, że każdy ma czasem takie wrażenie, znaleziona karta wywołała mocne zawroty głowy. Jej żołądek podszedł jej do gardła, a przed oczami pojawiły się ciemne plamy. Usiadła na pobliskiej ławce przytrzymywana przez Lucy. Pokręciła głową i rzuciła ciche "nic mi nie jest", nachylając się i ukrywając głowę w dłoniach. Świat wirował, a Faye z trudem łapała powietrze. Wdech, wydech, wdech, wydech, powtarzała sobie jak mantrę w myślach. Gdy uczucie nieco ustąpiło podniosła wzrok i przyjrzała się Lucy. Jej twarz była dziwna i zniekształcona. Faye przyjrzała się jej starając się skupić, jednak twarz Lucy rozszerzała się, oczy powiększały, a usta wykrzywiały w szaleńczy uśmiech. - Lucy? - zapytała słabym głosem, który brzmiał zniekształcenie. Odsunęła się w bok od postaci, która pojawiała się przed nią, jakby chcąc uciec. - Chyba powinnam wrócić do domu. - powiedziała niepewnie, gdy otoczenie robiło się coraz bardziej rozmazane, zmieniało kolory, a drzewa wirowały. Wieża zegarowa zaczęła się roztapiać i Faye rozszerzyła oczy ze zdumienia, a może przerażenia gdy za nią zobaczyła strzelające fajerwerki. - Znowu ktoś puszcza fajerwerki? - wydusiła z siebie starając się oprzytomnieć i nie palnąć czegoś co pogrążyłoby ją i Bractwo.

@Lucy Flores
Powrót do góry Go down
Pon 26 Paź 2020 - 1:03
Rycerze
Rycerze
Lucy Flores
Lucy Flores

DODATKOWE INFO :
I am designer of my own catastrophy

WIEŻA ZEGAROWA Empty



Jako że jej porównanie Jacoba do Copperfielda wynikało jedynie z faktu, że zwyczajnie nie znała żadnego innego iluzjonisty, Lucy mogła co najwyżej przechylić głowę w bok w wyrazie zdezorientowania. Nie miała pojęcia, czemu akurat to rozśmieszyło Faye, ale postanowiła nie wnikać. W końcu to chyba dobrze, jeżeli dziewczyna miałaby dobry humor. Mniejsze prawdopodobieństwo, że za chwilę od niej ucieknie, a Lucy zostanie z niczym. A przynajmniej w teorii, bo jak na razie to i tak nie zapowiadało się, by miała się czegoś dowiedzieć w najbliższym czasie. - Jasne, że mam. - Wzruszyła ramionami, bo przecież wiedziała, co się działo na imprezie. Choć tego nie pokazała, to ani trochę nie zadowalała ją jednak taka odpowiedź blondynki. Masz całkowitą rację brzmiało zupełnie jak coś, co rzucasz dziecku lub jakiejś innej irytującej osobie, gdy wcale nie mają racji, ale tobie nie chce się już na ten temat dyskutować. Niestety nie mogła przecież ciągnąć Faye za język w nieskończoność, bo tylko jeszcze bardziej by się pogrążyła.
Pomogła dziewczynie usiąść na ławce, mając wielką nadzieję, że nie będzie zmuszona do skonfrontowania się ze swoją nijaką wiedzą na temat pierwszej pomocy. - Oh, serio nic? Czyli mdlejesz przy każdym spotkaniu? - Mruknęła nie mogąc powstrzymać sarkazmu na słowa Faye, bo pomimo jej zapewnień, gołym okiem widać było, że jednak coś jej jest. Rozejrzała się dookoła, mając nadzieje, że wyciągnie z tłumu jakiegoś innego biedaka, który będzie w stanie lepiej pomóc niż ona. Oczywiście jednak akurat teraz wszyscy śpieszący na zajęcia robili to w znaczącym dystansie, jak gdyby nikt nie chciał się wtrącać i przerywać swojego planu dnia. Oczywiście, że to Lucy miała takiego pecha. Wróciła uwagą do Faye, gdy usłyszała swoje imię. Zmarszczyła brwi, gdy blondynka nagle odsunęła się od niej, choć nie miała powodów do takiej reakcji. - W tym stanie sama na pewno tam nie dojdziesz. I nie wiem czy nie powinnien zobaczyć cię lekarz. - Powiedziała nieco zrezygnowana, bo niezależnie od tego, czy lepiej byłoby zaprowadzić (bo podejrzana czy nie, przecież nie zostawi jej tutaj samej) Faye do domu czy może do lekarza, wiedziała, że jej szanse na uzyskanie informacji się czegoś zmalały jeszcze bardziej. - Co? Gdzie? - Zamrugała kilkakrotnie zbita z tropu i nawet obejrzała się za siebie, ale nigdzie nie było żadnych fajerwerków. Czyżby blondynka miała jakieś zwidy? Było to bardzo dziwne. W końcu jeszcze przed chwilą wszystko wydawało się w porządku. Lucy wyciągnęła rękę w stronę czoła Faye, chcąc sprawdzić, czy ta nie ma czasem gorączki.
Powrót do góry Go down
Sro 28 Paź 2020 - 1:17
Bractwo
Bractwo
Faye Blackthorn
Faye Blackthorn

DODATKOWE INFO :
sippin' wine in my free time

WIEŻA ZEGAROWA Empty



Uśmiechnęła się słabo do Lucy. Nie chciała jej po prostu martwić, bo często miewała migreny i podejrzewała, że to po prostu jedna z nich uderzyła niespodziewanie. Na dodatek ostatnimi czasy była niesamowicie przemęczona. Brakowało jej snu, a nawet jedzenia, bo przez ostatnie wydarzenia nieczęsto miała ochotę jeść. Mimo tego nigdy nie czuła się tak źle, nawet na najgorszym kacu. W głowie jej się kręciło, było jej niedobrze, ciężko było jej złapać oddech, a wizja była jakby zamglona.
Gdy uczucie ustało, a jej wzrok zaczął się wyostrzać rzeczy, które widziała nie były logiczne. Twarz Lucy wyglądała jak karykatura dziewczyny, budynki się wydłużały, a kolory stały się bardziej ostre, wręcz neonowe i Faye musiała przymrużyć nieco oczy, by jej nie oślepiały. Machnęła ręką odsuwając się od dziewczyny jeszcze dalej. Jej twarz wyglądała przerażająco - oczy zwęziły się i uważnie wpatrywały w Faye, usta wykrzywiły w uśmiechu. - To chyba przemęczenie. - powiedziała starając się brzmieć przekonująco.
Przyglądała się kolorowym fajerwerkom, które układały się w coraz to nowe kształty. Wszystkie związane z czarami, Bractwem, wilkami... Przekręciła głowę na bok i starała się skupić wzrok. Fajerwerki układały się w jeden napis na niebie. - Jacob? - zadała to pytanie na głos, choć naprawdę starała się powstrzymać. Resztkami sił i logiki wiedziała, że musi ucieć od Lucy nim powie o jedno słowo za dużo. O ile to już się nie wydarzyło, bo głos Faye ledwo docierał do niej samej. Szeptała coś niezrozumiałego pod nosem. Jej usta poruszały się szybko jakby wymawiała jakąś inktantację.
Gdy przeniosła wzrok z powrotem na Lucy odskoczyła z przerażeniem wstając z ławki. Dziewczyny nie było nigdzie w pobliżu, choć Faye rozglądała się w jej poszukiwaniu. Przed nią za to stał warczący wilk, z którego pyska ciekła ślina. Jego ślepia uważnie śledziły każdy jej ruch. Faye starała się zachować spokój, by nie prowokować zwierzęcia. Oddychała głęboko, biorąc równomierne wdechy i wydechy. Wilk warczał coraz głośniej, lecz nagle przestał i usiadł przed nią nie spuszczając z niej wzroku. Zdezorientowana dziewczyna nie miała pojęcia co się dzieje.
Powrót do góry Go down
Nie 1 Lis 2020 - 19:13
Rycerze
Rycerze
Lucy Flores
Lucy Flores

DODATKOWE INFO :
I am designer of my own catastrophy

WIEŻA ZEGAROWA Empty



Faye zdecydowanie miała omamy i choć tłumaczyła się przemęczeniem, to zbytnio nie było przekonywające wyjaśnienie. Wyczerpanie organizmu mogło prowadzić do halucynacji, ale dziwne było to jak nagle się one zaczęły. Blondynka wydawała się nie do końca rozróżniać co się działo naprawdę, a co nie. Lucy nie była nawet w stanie określić, czy dziewczyna będzie cokolwiek pamiętać, gdy już odzyska jasność umysłu. Bo kiedyś te omamy się skończą, prawda? A przynajmniej tak jej się wydawało, ale co ona tam wie. Może powinna wykorzystać częściową nieświadomość Faye i po prostu wypytać o Bractwo? To by na pewno ułatwiło jej życie. Jeżeli jednak blondynka zapamięta wydarzenia z dzisiejszego dnia, to te same pytania mogą napędzić Lucy dodatkowych problemów. Gdyby chodziło tylko o nią, to wcale by się nie wahała, ale Rycerze byli aktualnie w nie za ciekawej sytuacji i nie chciała reszty dodatkowo narażać. Najchętniej zdałaby się na szczęście, ale ono ostatnio zbytnio jej nie sprzyjało. Pozostawało jej jedynie bardziej subtelne podejście, co jednak nie napawało ją optymizmem, bo była kiepska w takie klocki.
-Jacob?- Podchwyciła znajome imię, próbując trochę ciągnąć temat.- Co tym razem zrobił?- Zapytała przyglądając się mamroczącej coś niezrozumiałego Faye, która wydawała się jeszcze bardziej oddalona od rzeczywistości, niż przed chwilą. Skrzywiła się lekko w wyrazie rozczarowania. Może trzeba było jednak odpuścić sobie wdawanie się w rozmowę i w zamian uczestniczyć w zajęciach? Niestety było już na to zdecydowanie za późno. Teraz pozostawała jej próba ogarnięcia jakoś blondynki, bo zdecydowanie nie powinna w takim stanie sama błądzić po uczelni. W końcu nie wiadomo co jej mogło trafić zaraz do głowy. Podejmowane przez dziewczynę akcje były zupełnie nieprzewidywane, jako że tylko ona widziała nieistniejące rzeczy.
Mogła jedynie patrzeć jak Faye odskakuje od niej z przerażeniem, nie mając pojęcia czego się przestraszyła. Ani tego, jak bardzo trafna była halucynacja Faye, zważywszy na to, czym była rudowłosa. - Hej, Faye, spokojnie.- Powiedziała nie spuszczając z blondynki wzroku, po czym również wstała z ławki i zrobiła mały krok w niej stronę. Zatrzymała się, nie chcąc dodatkowo spłoszyć dziewczyny. - Jeżeli nie chcesz bym cię odprowadziła do lekarza, to może chociaż dać komuś znać, że się źle czujesz?- Zaproponowała, nie wiedząc co ma dokładnie począć z dziewczyną, ani czy ta ją w ogóle słyszy.
Powrót do góry Go down
Sro 18 Lis 2020 - 23:23
Bractwo
Bractwo
Faye Blackthorn
Faye Blackthorn

DODATKOWE INFO :
sippin' wine in my free time

WIEŻA ZEGAROWA Empty



Po pytaniu Lucy dziewczyna jakby lekko oprzytomniała. Resztkami przytomnego umysłu skupiła się na odpowiedzi jednocześnie wodząc wzrokiem za strzelającymi fajerwerkami, które mieniły się tęczą kolorów na ciemnym niebie rażąc ją w oczy. Zaśmiała się nerwowo, ale śmiech ugrzązł jej w gardle, więc odchrząknęła próbując odzyskać głos. - Tym razem - powtórzyła głucho po Lucy rozglądając się w jej poszukiwaniu. Oślepiona fajerwerkami nigdzie nie widziała dziewczyny. - wdał się z kimś w bójkę. - skłamała, po czym zaśmiała się głośno sama nie wiedząc czemu. Cała sytuacja wydała się jej zabawna - rozpływające się budynki, kolorowe światła, znikająca karykaturalna twarz Lucy...
Zaraz jednak uspokoiła się szeptając niezrozumiałe inktantacje. Na szczęście nie była na tyle przytomna by rzucić prawdziwe zaklęcia. Inaczej mogłaby mieć spory problem po zakończeniu tej rozmowy i powrocie do rzeczywistości. Jej wzrok przykuł niewielki ruch rudowłosej jednak nim się obejrzała na miejscu dziewczyny pojawił się wilk. Przyglądała się mu z zaciekawieniem. Czuła, że powinna być przerażona choć ogarniał ją spokój i pewność, że zwierzę nic jej nie zrobi. Co więcej, wilk nagle poruszył paszczą, kłapnął kilka razy, a do uszu Faye dotarł dźwięk głosu Lucy. - Zwariowałam. - wyszeptała i szybko zakryła usta ręką, gdyż myślała, ze wypowiada te słowa jedynie w myślach. Co więcej powiedziałam na głos?, zaczęła się zastanawiać bojąc się, że powiedziała coś czym zdradziłaby Bractwo. Potrząsnęła głową odsuwając te myśli i skupiła się na słowach Lucy próbując zrozumieć to co dziewczyna do niej mówi. Dziewczyna. Faye doznała olśnienia - wilk zniknął. Na jego miejscu z powrotem stała nowa znajoma. Blondynka rozjerzała się po okolicy - wszystko wróciło do normalności. Wypuściła powietrze ze świstem i zrelaksowała ramiona. Oparła się o ławkę przymykając oczy. - Mogłabym przysiąc, że nie dodawałam nic do tych babeczek, a jednak... - parsknęła mając nadzieję, że to jedna z koleżanek z Delty zrobiła jej psikusa. Omamy Faye związane były zdecydowanie z ostatnimi wydarzeniami - magia, wilkołaki... Zadziwiało ją jedynie to, że to Lucy zmieniła się w wilka. Nie mogła odeprzeć wrażenia, że nie wydawało jej się to nieprawdopodobne. Rozmasowała skronie. - Masz może wodę? Nie mam pojęcia co się stało, ale jest już lepiej - powiedziała nadal nie otwierając oczu. - Bardzo Cię przepraszam za kłopot. Ktoś musiał zrobić sobie żart. - wymamrotała nieprzekonanie. Albo grzybki halucynki albo magia, a zdecydowanie wolała to pierwsze, gdyż magii ostatnio było jej pod dostatkiem.
Powrót do góry Go down
Nie 22 Lis 2020 - 0:01
Rycerze
Rycerze
Lucy Flores
Lucy Flores

DODATKOWE INFO :
I am designer of my own catastrophy

WIEŻA ZEGAROWA Empty



Rozczarowała się odpowiedzią Faye na temat Jacoba, która nie była dla niej w żaden sposób pomocna. Po dwóch natknięciach się na chłopaka podczas imprez odniosła wrażenie, że wolał on używać magii niż własnych pięści. Ale co tam ona wiedziała? Stan Faye nie pomagał jakkolwiek wyczytać coś z jej zachowania. Nie miała pojęcia, co widzi wokół siebie blondynka, więc nie wiedziała, jak zinterpretować jej niespodziewany wybuch śmiechu i rozbiegany wzrok. Najwyraźniej nie było sensu w dalszym drążeniu tematu, przynajmniej na dzisiaj.  
Najwyraźniej halucynacja dziewczyny przybrała jeszcze inną postać, gdy swój rozbiegany wzrok skupiła na Lucy. A przynajmniej na miejsce w którym stała. Tajemnicą było dla niej jakie konkretnie omamy nękały w tej chwili dziewczynę, ale Faye wydawała się całkiem nimi zaciekawiona. Cokolwiek to było, Lucy miała jedynie nadzieje, że dziewczyna nie spłoszy się nagle i nie ucieknie. Mogłoby to spowodować jedynie niepotrzebna jej w niczym scenę dla reszty studentów. - Nie przesadzałabym aż tak.- Odpowiedziała na słowo, które wymknęło się Faye z ust, uprzednio gryząc się w język, aby czasem nie zgodzić się, że tak faktycznie wyglądało to, jakby trochę zwariowała. Z drugiej strony patrząc na to, ile dziwacznych rzeczy dzieje się w Belgrave, to omamy i halucynacje wydawały się zupełnie normalnym incydentem. 
Nie mniej była zadowolona, gdy Faye wydostała się z własnych halucynacji i wróciła do rzeczywistości, bo naprawdę nie miałaby pojęcia co ma z blondynką począć.  Zmarszczyła brwi słysząc o babeczce, wątpiąc, że to one faktycznie zawiniły, ale powtrzymała się od komentarza. Zamiast tego wyłowiła z torby butelkę wody i podała blondynce. - Całe szczęście, że już się lepiej czujesz.- Odpowiedziała całkiem szczerze, bo poprawienie się Faye było szczęściem zarówno dla blondynki jak i dla Lucy. - Ktoś musi mieć kompletnie beznadziejne poczucie humoru.- Skomentowała prostolinijnie, bo niezależnie czy tak było, czy nie, wywoływanie u kogoś omamów jako żart, nie było zbytnio zabawne. Przyjrzała się chwilę Faye, oceniając czy faktycznie mogła zostawić dziewczynę samą. - Słuchaj, muszę lecieć, ale mogę cię po drodze odprowadzić. Wiem, że masz kampanie, ale jak za chwilę znów się gorzej poczujesz, to narobisz sobie więcej kłopotów, niżeli poparcia. - Omamy nie były raczej dobrą cechą u kandydatki, więc chyba lepiej by dziewczyna trochę odpoczęła, zanim wróci do swojej kampanii. Pomachała ręką na znak, że Faye nie musi oddawać jej wody, po czym obie dziewczyny ruszyły dalej ze swoim dniem, zakończając nieudane przesłuchanie.  

zt x2
Powrót do góry Go down
Nie 6 Gru 2020 - 1:00

Sponsored content

WIEŻA ZEGAROWA Empty



Powrót do góry Go down
 Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 

Strona 1 z 1


Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
-

Forum stworzone na podstawie serialu The Order - opisy uniwersum zostały opracowane z wykorzystaniem informacji z serialu. Styl oraz grafika są dziełem administracji. Część kodów na forum jest zaczerpnięta ze stron CCCrush + Terrible.