"
I give my life to the cause.




HUŚTAWKI
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down
Konto specjalne
Konto specjalne
Belgrave
Belgrave

HUŚTAWKI Empty





huśtawki




Wiklinowe i bardzo wygodne huśtawki, które zostały podwieszone na gałęziach drzew. Studenci śmiało mogą się na nich bujać ze znajomymi albo po prostu posiedzieć, poczytać i odpocząć.


Powrót do góry Go down
Wto 28 Lip 2020 - 23:02
Bractwo
Bractwo
Hayden Seigner
Hayden Seigner

DODATKOWE INFO :
I see us written in the stars

HUŚTAWKI Empty



   Nie śpieszyło mu się do mieszkania. Po tym, jak już ogarnął, że jego współlokatorem jest jego były przyjaciel, nieco zepsuł mu się humor. W normalnych okolicznościach zapewne cieszyły się z takiego obrotu spraw. Naprawdę. Z resztą nawet teraz po trochu się cieszył, bo mógł mieć chłopaka na oku przez większą część czasu. Pomimo tego, że Averil go już nie pamięta, nie powodowało, że Hayden przestał go pilnować i pomagać, nawet jeśli tamten nie zdawał sobie z tego sprawy. Nie chciał, żeby Spencerowi stało się coś złego, bo zapewne nigdy by sobie tego nie wybaczył. Obwiniał się o to, że on dostał się do Bractwa, a Averil nie, chociaż nie była to jego wina. Przez wiele lat jednak udało mu się unikać bliższych kontaktów z chłopakiem. Starał się tak robić głównie dla jego dobra, bo przeczuwał że znajomość z nim mogłaby być niebezpieczna. Teraz jednak sprawy się skomplikowały, a on nie mógł i chyba nie chciał (bo przecież mógł zmienić współlokatora) nic rozwiązywać.
   Myśleć o tym tez nie chciał. Z tego właśnie względu udał się na spacer po kampusie. Musiał się rozchodzić i nacieszyć ostatnimi wolnymi chwilami. Gdy tylko zaczną się zajęcia, to już nie będzie mieć tak dużo wolnego czasu. Z resztą nawet teraz, gdy sprawdzał maile, zauważył, że miał całkiem sporo rzeczy do ogarnięcia. No ale wiedział, na co się pisał rozpoczynając studia medyczne właśnie na tym uniwersytecie. Postanowił to jednak odwlec jak najdalej. Wciąż czekała na niego jeszcze wędrówka do biblioteki po kilka potrzebnych podręczników, którą chciał odbębnić jak najszybciej, bo miał zamiar zgarnąć podręczniki najlepszej jakości, a nie najgorsze ostatki. Nie lubił się z takich uczyć. Musiał mieć wszystko ładnie i wyraźnie. Na pierwszym roku popełnił błąd nauki ze starego podręcznika, w którym ryciny nie były zbyt dokładne i o mało nie oblał jednego z kursów. Nie chciał popełniać tej gafy po raz kolejny. Był w końcu na to zbyt ambitny.
   Wyszedł przed kampus i usiadł na jednej z huśtawek. Lubił sobie czasem tak wisieć kilka centymetrów nad ziemią. Poza tym było wygodnie i przytulnie. Zaczął zastanawiać się nad tym, co jeszcze musi zrobić i jakie podręczniki dokładnie miał wypożyczyć. Bawił się przy tym swoim sygnetem, który niezauważenie zsunął mu się z palca i gdzieś spadł. Problem w tym, że Hayden zauważył to dopiero wtedy, gdy był w połowie drogi do biblioteki. Z pośpiechem wrócił do huśtawek i zaczął się rozglądać, ale z rozpaczą stwierdził, że niczego tutaj nie ma. W oddali dostrzegł jednak znajomą sylwetkę.
   – Maurice! – krzyknął do znajomego, gdy ten był na tyle blisko, by móc go słyszeć.  – Jak dobrze, że cię widzę, potrzebuję twojej pomocy. Zgubiłem sygnet, który dostałem na urodziny, pomożesz mi szukać? – poprosił. Oczywiście chłopak mógł mieć swoje własne zajęcia, ale Hayden go znał, a nie chciał prosić o pomoc obcych.

@MAURICE TEAGUE
Powrót do góry Go down
Pon 17 Sie 2020 - 21:49
Rycerze
Rycerze
Maurice Teague
Maurice Teague

DODATKOWE INFO :
niż wciągać kreski

HUŚTAWKI Empty



Powrót na weterynarię był trudny. Trzeba było przyzwyczaić się do porannego wstawania, odzwyczaić od dobrych obiadków mamusi i wylegiwania się na dmuchanym flamingu w basenie koło domu. Oczywiście powrót miał też swoje plusy - nie musiał widywać ojca, który za każdym razem gdy go widywał, pokazywał mu, jak wielki błąd popełnił, idąc na studia, a nie do wojska jak on. Po pewnym czasie Maurycy uodpornił się na jego komentarze, zwyczajnie go zbywał, albo zaszywając się w swoim pokoju, albo podkradając mu kilkunastoletnią whiskey, którą to sączył, opalając się nad basenem. Wracając do akademika, wrzucił wszystkie swoje bagaże, z gorszymi ubraniami do szafy, a te lepsze zabrał do Nory. Tam oczywiście też nie pofatygował się z ułożeniem ubrań na półki, tylko zostawił walizkę i trzy torby na samym środku swojego pokoju, licząc (raczej z marnym przekonaniem), że jakaś dobra duszyczka się zlituje i mu to wszystko poukłada.
Postanowił jednak nie zadręczać sobie głowy, by wcisnąć porządkowanie Tate albo Coltowi, więc postanowił poszwendać się po kampusie, a przy okazji być może zahaczyć o pub. Przychodzenie na wieczorne picie z Rycerzami na trzeźwo, Maurycy traktował jak grzech. Także kierując się w stronę The Blade and Chalice musiał przejść przez kampus. Miał szczerą nadzieję, że nie zaczepi go żadna namolna dziewczyna z weterynarii, prosząc go o to, by ten siedział z nią na laboratoriach z chemii. I wiecie co? Zaczepiła. Oczywiście Maurycy zmuszony był do przyjęcia jej prośby, bo wiedział, że akurat ona mu nie odpuści. Uznał, że przeżyje z nią pierwszy semestr, w najgorszym wypadku będzie musiał tłumaczyć się Coltowi, dlaczego wrócił z łopatą do Nory.
Gdy ta już się w końcu odkleiła od biednego wilkołaka, skierował swoje kroki w stronę celu swojej podróży. Kolejną osobą, którą chciała mu usilnie przeszkodzić w konsumpcji napojów wyskokowych, był tym razem jego kumpel. Z dwojga złego, wolał, że to był właśnie Hayden niż jakaś kolejna pseudolekarka z weterynarii. Odwrócił się w stronę dobiegającego głosu, by po chwili tylko odwrócić się w stronę blondyna.
- Hayden! - odpowiedział zaraz po tym jak usłyszał własne imię. - Sygnet? Dobra, zróbmy to zanim będę napierdolony jak szpadel i ledwo doczołgam się do własnego mieszkania. - odpowiedział, podchodząc bliżej do kumpla. Bycie wilkołakiem miało swoje plusy. Wyostrzone zmysły nie tylko pozwalały w szybko sposób zlokalizować jakąś osobę, ale także przedmiot. Dla Maurycego, znalezienie małego sygnetu na ziemi nie powinno więc stanowić problemu, jednak mimo wszystko zdecydował się na dalszą konwersację. - A swoją drogą co ja będę z tego miał? - pewne było, że Teague będzie chciał otrzymać jakąś zapłatę. O ile pieniądze go nie interesowały, tak dwie butelki piwa potrafiły kupić młodego studenta.

@Hayden Seigner
Powrót do góry Go down
Wto 18 Sie 2020 - 19:50
Bractwo
Bractwo
Hayden Seigner
Hayden Seigner

DODATKOWE INFO :
I see us written in the stars

HUŚTAWKI Empty



   Ogólnie powroty były trudne. Hayden na samym początku roku zawsze miał trudności z wbiciem się w odpowiedni rytm. Musiał się do wszystkiego przyzwyczajać, co wiązało się z rozregulowanym zegarem biologicznym, zmęczeniem i wzrostem poziomu irytacji. Na całe szczęście nie trwało to nigdy jakoś wyjątkowo długo i gdy tylko udawało się chłopakowi wszystko sensownie poukładać, to od razu czuł się lepiej. Mieszkanie w Nowym Orleanie miało swoje plusy i to ogromne. Nawet nie chodziło o to, że mieszkał we własnym domu, miał swój osobny pokój i darmowe jedzenie. Przede wszystkim liczyło się samo miasto. Nowy Orlean był cudownym miejscem. Hayden nie chciał się z niego wyprowadzać i w sumie wiązał swoją przyszłość właśnie tam.
   Na całe szczęście Haydena nie zaczepiał nikt. Chłopak należał do tych osób, które nie utrzymywały bliskich kontaktów ze wszystkimi, bo nie sądził, by było mu to do czegoś potrzebne. Zawsze wolał otaczać się jedynie garstką najbardziej zaufanych osób, a z resztą utrzymywać nieco bardziej neutralne, ale ciągle pozytywne, relacje ograniczające się do krótkich rozmów i mówienia sobie cześć na korytarzach. Z tego też względu zazwyczaj miał spokój i nikt go nie zaczepiał, a jeśli czegoś potrzebował, to zachodził kogoś znienacka. Tak właśnie było w przypadku Maurycego. Uśmiechnął się uradowany, że ten jednak go usłyszał.
   – Nie wiem, gdzie mi spadł, podejrzewam, że tutaj. To pamiątka, nie mogę go zgubić – powiedział. Odrobinę panikował, pewnie niepotrzebne, bo to w końcu tylko rzecz, ale miała ona dla chłopaka duże znaczenie i nie chciał, by wpadła w czyjeś niepowołane ręce. Odetchnął z ulgą, że chłopak miał zamiar mu pomóc, w końcu co dwie głowy i dwie pary oczu, to nie jedna. Spojrzał jednak na niego, słysząc kolejne słowa.
   – Satysfakcja ci nie wystarcza? – zapytał. Żartował oczywiście, miał zamiar się jakoś odwdzięczyć. Kiwnął jednak głową, jakby zgadzał się z automatu na to, o czym pomyślał Maurycy. – Niech ci będzie, co tam chcesz, to ci postawię, tylko w granicach rozsądku – zgodził się w końcu. Miał kasę, więc mógł kupić jaki tylko alkohol chciał Maurycy.
   – Złoty z zielonym kamieniem – powiedział, czego szukać. Nie wiedział, jak cenny jest kamień w środku, ale on obstawiał, że to po prostu szkło, jednak różnie mogło być. – Jak mijają pierwsze chwile na kampusie? – zapytał, kucając i przeszukując piasek pod huśtawką.

@MAURICE TEAGUE
Powrót do góry Go down
Wto 18 Sie 2020 - 22:26
Rycerze
Rycerze
Maurice Teague
Maurice Teague

DODATKOWE INFO :
niż wciągać kreski

HUŚTAWKI Empty



Rock Hill było nudnym miastem. Wspomnienia z nim związane, dla Maurycego, nie należały do najprzyjemniejszych. Wojskowe wychowanie oraz martwy brat, do teraz pojawiały się najgorszych koszmarach bruneta, po których zawsze budził się zlany potem. Nic więc dziwnego, że wolał spędzać czas na kampusie, albo zwyczajnie spożywać alkohol, by nie musieć myśleć o tych wszystkich przykrych wspomnieniach, związanych z jego bratem. Nikomu się o tym nie chwalił, poza Sept. Ona jedyna wiedziała o prawdziwym powodzie, dla którego Maurycy się znalazł na weterynarii. Inni poznali wersje, że jego rodzina zawsze chciała, by ten leczył zwierzaki, a Maurycemu takie kierunek studiów zwyczajnie odpowiadał. Tak naprawdę, chciał ratować życie, a nie je odbierać. Jednak po zostaniu wilkołakiem, jego piękny plan szlag trafił.
Maurycy może i nie był rozchwytywany przez innych studentów, ale ci, którym zajęcia laboratoryjne nie szły najlepiej, zwyczajnie próbowali podczepić się pod kogoś, kto potrafił to zrobić w miarę sprawnie. Teague nie miał najmniejszego problemu z przyswajaniem materiału na bieżąco, jednak gdy następował czas egzaminów, musiał zarwać kilka nocek, wypić kilkanaście energetyków i powtórzyć wszystkie informacje, by na egzaminie wypaść jako jeden z lepszych. O ile przysłowiowy wyścig szczurów go nie interesował, to czuł się lepiej, gdy znajdował się w tej lepszej grupce studentów, których wyniki było wyższe niż "zdane".
– Hej, hej, hej! Spokojnie, znajdziemy go – zapewnił brunet, po chwili rozglądając się dookoła, by spróbować zlokalizować przedmiot chłopaka. Dopiero po chwili wrócił wzrokiem na Haydena. Widząc jego reakcje, posłał mu jedynie ciepły uśmiech, co by potwierdzić swoje wcześniejsze słowa, że wszystko będzie dobrze.
–  Naprawdę Hayden? – spytał retorycznie Maurycy, odchodząc kawałek, by zacząć szukać już sygnetu. –  Nie nauczyłeś się jeszcze, że u mnie zapłata jest w dwóch postaciach? Albo w postaci alkoholu, albo w naturze? – dodał, od razu kucając tam, gdzie piasek i szukając wspomnianej przez starszego chłopaka pamiątki. Słysząc jego wskazówkę, jedynie skinął głową, że jego słowa do niego dotarły i dłonią przejechał po piasku, próbując znaleźć pierścień.
–  Znośnie. Na pewno lepiej niż spędzanie popołudni samemu. Szczerze wolę uczelnie od rodzinnego domu. –  dodał, by odwrócić się plecami do chłopaka i skorzystać ze swoich nadnaturalnych zdolności. Jego oczy, zmieniły barwę na błękitną, a on zaczął dalej szukać przedmiotu należącego do Haydena. Wolałby, by ludzie nie interesowali się nim za bardzo. Zwłaszcza jeżeli chłopak potrafił zniknąć na pół dnia  bez słowa, bo miał do załatwienia jakąś sprawę z Rycerzami. – A jak tobie minęły wakacje?

@Hayden Seigner
Powrót do góry Go down
Czw 20 Sie 2020 - 17:18
Bractwo
Bractwo
Hayden Seigner
Hayden Seigner

DODATKOWE INFO :
I see us written in the stars

HUŚTAWKI Empty



   Tak, ten niesławny wyścig szczurów był obecny niemal na każdym wydziale. Hayden czasami czuł presję tego, że może pojawić się ktoś lepszy od niego. I w sumie mogło być tak, że były osoby, które wyprzedzały Haydena we wszystkich dziedzinach, niemniej jednak jemu samemu zależało na tym, by ciągle się uczyć i doskonalić. Dążył do perfekcji, ale wiedział, że ta przyjdzie z czasem i że trzeba sobie na nią zapracować. Dlatego uczył się wytrwale i długo dopóki nie opanował jakiegoś materiału w taki sposób, że można go było obudzić w środku nocy i przepytać, a on by odpowiedział bezbłędnie. Nie musiał być najlepszy teraz i w tym momencie, bo przeczuwał, że w przyszłości wszystkiego by zapomniał. A on chciał pamiętać.
   Prawdziwej historii Maurycego nie znał i nie palił się do tego by poznawać. Nie wyciągał od znajomych wszystkich informacji, tylko pozwalał im mówić tyle, ile uważają za stosowne. On sam nie był osobą wylewną. Nie rozgadywał się na temat swojej przeszłości, bo nie uważał, by było to dla kogoś istotne, a jeśli już o czymś mówił, to tylko wtedy, gdy informacja ta była w jakiś sposób potrzebna. Maurycego lubił, bo wydawał mu się on całkiem sympatycznym chłopakiem i na swój sposób uroczym. Lubił z nim rozmawiać i spędzać wolny czas między zajęciami.
   – Tak, tak, jestem spokojny – powiedział, kiwając głową. Nie wiedział, czemu zgubienie tego sygnetu wzbudziło w nim tyle emocji. Być może wynikało to z faktu jakim sentymentem darzył tę ozdobę. Pewne jednak było to, że chciałby, by znów znalazła się na palcu chłopaka.
   – W naturze? Och jak dobrze, mam dużo truskawek, podzielę się z tobą – powiedział, uśmiechając się cwanie. Domyślał się o jaką naturę mogło chodzić przyjacielowi, ale nawet w takiej sytuacji w jakiej się znajdywali, nie mógł odmówić sobie okazji do podrażnienia Maurycego. Miał nadzieję, że ten nie odbierze tego w negatywny sposób, bo nie chciał go rozzłościć i pewnie koniec końców postawi mu te dwa piwa, czy co tam ciemnowłosy będzie chcieć.
   – Na pewno dzieje się tu więcej niż w domu – przyznał. Jego dom nie znajdował się daleko. W sumie Hayden mógł z całą swobodą mieszkać u siebie w domu. Seigner pochodził bowiem z Nowego Orleanu i właśnie tutaj się wychował. W mieście spędził niemal całe swoje życia poza liceum, do którego wyjechał do Nowego Jorku. Nie chciał jednak mieszkać z rodzicami, z tego właśnie względu akademik był jedną z jego opcji.
   – Odpoczywałem, trochę pozwiedzałem… byłem z rodzicami we Francji, widziałem Luwr i europejski Disneyland – powiedział, przegrzebując piasek i co chwila natrafiając na jakieś kamienie, które odrzucał na bok.

@MAURICE TEAGUE
Powrót do góry Go down
Czw 20 Sie 2020 - 18:41
Rycerze
Rycerze
Maurice Teague
Maurice Teague

DODATKOWE INFO :
niż wciągać kreski

HUŚTAWKI Empty



Historia Maurycego nie była wcale usłana różami. Może też dlatego o niej nikomu nie wspominał. Samo wychowanie odbywało się pod okiem ojca żołnierza i dziadka weterana. Zarówno Maurycy, jak i jego starszy brat, dorastali więc w domu pełnym zasad. Dało to bardzo wiele samemu chłopakowi. Ukształtowało jego charakter, pozwoliło poznać samego siebie i na pewno nauczyło, że należy przestrzegać zasad. Mimo to, gdy Anthony zginął na wojnie, Maurycy zdecydowanie się zmienił. Dało się to dostrzec, nie tylko w domu, ale także, gdy miał gorsze dni. Przekonali się o tym nie raz rycerze, kiedy ten zbywał ich komentarzami, że ma po prostu dużo nauki. Jedyną osobą, która wiedziała jednak co dręczy chłopaka była Sept i to ona wtedy przychodziła z nim zwyczajnie posiedzieć. Bez rozmowy, siedziała obok, gdy ten rozmyślał, co by było, gdyby jego brat nie wyjechał wtedy na misje.
Przełożyło się to na jego późniejsze życie. Strach przed wojną objawił się także strachem przed bronią palną. Słysząc wystrzał, zaczyna się panicznie rozglądać, jakby to właśnie on miał być celem. Nic więc dziwnego, że jeszcze kiedy chodził do liceum, przestał towarzyszyć ojcu, który od czasu do czasu odwiedzał strzelnicę. Nikomu jednak z rodziny, nie powiedział o swoich obawach. Wybór studiów był momentem, gdy w domu Teague było wyjątkowo głośno. Ojciec nie chciał przyjąć do wiadomości, że jego syn nie pójdzie do wojska, a matka próbowała uspokoić go, próbując przekazać, że jest to życie ich syna i to on powinien o sobie decydować.
– Powiem Ci, że nie pogardzę tymi truskawkami – posłał mu ciepły uśmiech. Mimo to, zdecydowanie alkohol stanowił najlepszą kartę przetargową. Nawet nie chodziło o to, by te dwa piwa wypił sam Maurycy. Wolał się podzielić nimi z kimś i spędzić przyjemny wieczór na rozmowach. Chociaż rozzłoszczenie ciemnowłosego było dość proste, to jednak starał się nie dać ponieść emocjom przy innych osobach niż rycerzach. Wiedział, że pokazanie swojej drugiej natury, może mieć przykre konsekwencje.
– To prawda. W domu jedyne co mnie trzymało to basen i dmuchany flaming – dodał od razu o wypowiedzi chłopaka, dalej przerzucając piasek pomiędzy palcami. W swoim pokoju w akademiku bywał wyjątkowo rzadko, na co nie mógł narzekać jego współlokator. Mimo to rycerze zdecydowanie mieli dość jego porozrzucanych ubrań po całej norze. Oczywiście starał się je sprzątać, ale nie zawsze miał na to czas, albo nawet i ochotę. Nic więc dziwnego, że jego pokój w tamtym miejscu to łóżko i leżąca obok kupka ubrań.
– Francja? Niezbyt mnie ciekawi, ale taką Hiszpanię albo Brazylię z chęcią bym odwiedził. Chociaż ten Disneyland brzmi bardzo kusząco – dodał, by po chwili zamknąć oczy. Używanie wilczych zdolności było równie korzystne, jak i uciążliwe. Zwłaszcza jeżeli Greybeard wyczuwał magię. Ilekroć Maurycy słyszał pisk w uszach, miał szczerą nadzieję, że nie ocknie się za jakiś czas nagi, z krwią na wargach. – Jesteś pewny, że zgubiłeś go tutaj?
Powrót do góry Go down
Nie 23 Sie 2020 - 12:24
Bractwo
Bractwo
Hayden Seigner
Hayden Seigner

DODATKOWE INFO :
I see us written in the stars

HUŚTAWKI Empty



   Hayden przez większość swojego czasu nie narzekał na swoje życie. Nie miał ku temu powodów, poza rodzicami, którzy zbytnio lubili go kontrolować. Tak, jasne, niektórzy nie mieli rodziców i pewnie z chęcią chcieliby się z Haydenem zamienić, ale to i tak nie zmieniało jego opinii. Nie lubił być kontrolowany, a myśl, że ktoś oglądał każde jego poczynania sprawiały, że coś się w nim gotowało. Nawet fakt, że zanim dołączył do Bractwa był obserwowany, sprawił, że źle się poczuł. Dopiero z biegiem czasu zrozumiał, że było to konieczne. W końcu Bractwo musiało być pewne, że wybrało właściwą osobę. Teraz nawet on sam musiał obserwować potencjalnych członków. Może to kłóciło się nieco z jego poglądami, ale on działał na rzecz organizacji, a nie rodziny. Swoich przyjaciół nie miał zamiaru obserwować i oceniać, co robią. Hayden był indywidualistą. Lubił działać w samotności, bo tylko wtedy mógł mieć pewność, przynajmniej pozorną, że robi coś dobrze. Nie ufał innym ludziom, zakładając, że albo się nie znają, albo nie mają wystarczających umiejętności, by coś się udało. Może nie było to zbyt miłe podejście, ale jeśli ktoś pokazał mu, że jest inaczej, mógł liczyć na całkowite zaufanie blondyna.
   – Truskawki to najlepsze, co mam do zaoferowania – kiwnął głową. On sam uwielbiał te owoce. Jego zamiłowanie mogło wydawać się dziwne i przesadne, ale nie zmieniał tego. Z resztą każdy, kto spróbował jego truskawek z miodem doskonale wiedział, dlaczego Seigner był ich miłośnikiem. Nie mówiąc już o tym, że przekąska ta była świetnym afrodyzjakiem. Uśmiechnął się. – Ale na piwo też cię zaproszę, pogadamy – dodał po chwili. Nie mógł odmówić sobie tego, by spędzić z Maurycym nieco więcej czasu. Lubił go na tyle, że nie przeszkadzało mu rozmawianie z nim. Ciemnowłosy był jedną z tych osób, które bez problemów mogły kręcić się gdzieś w pobliżu Haydena. Blondyn lubił się otaczać tylko ograniczoną grupą osób.
   – No właśnie… u mnie w domu przez większość czasu siedziałem sam, więc postanowiłem pozwiedzać trochę miasto – powiedział, przegrzebując piasek. Nowy Orlean był zbyt ciekawym miejscem, by gonie zwiedzać. Kryło się w nim wiele tajemnic i niespodzianek, które tylko czekały na odkrycie. Nie mówiąc już o tej całej magii, która kryła się poza murami uczelni. Oczywistym było, że chciał ją poznać i zagłębić się w tajniki tego, czego nie uczyli w Bractwie. Voodoo od zawsze go interesowało, ale nigdzie nie mógł poznać podstaw.
   – Jak będziesz mieć okazję, to polecam się wybrać, ale dużo ludzi tam jest – ostrzegł. Jak wiadomo, Hayden za tłumami nie przepadał, ale Disneyland bardzo mu się podobał. Czuł się przy tym jak dziecko. – Na dziewięćdziesiąt procent jestem pewny, musi być tutaj – twierdził, żywiej przegrzebując piasek. Miał nadzieję, że szybko uda im się odnaleźć zgubę.

@MAURICE TEAGUE
Powrót do góry Go down
Nie 23 Sie 2020 - 21:36
Rycerze
Rycerze
Maurice Teague
Maurice Teague

DODATKOWE INFO :
niż wciągać kreski

HUŚTAWKI Empty



Przegrzebywanie piasku szło mu coraz lepiej. Zostawała mniejsza powierzchnia do przeszukania, a sam Maurycy już nieco odważniej korzystał ze swoich magicznych zdolności. Mimo to robił to tylko na chwilę, dalej obawiając się, by nie zostać zdemaskowanym. Ilekroć zdarzało mu się korzystać z wilczych mocy, przed oczami chłopaka pojawiał się obraz wkurzonego Colta, dodającego znany wszystkim wilkom komentarz: "tu wstaw dowolne imię czempiona" nie. Irytowało to każdego czempiona, ale także wszyscy doskonale wiedzieli, że słowa Colta, mają zagwarantować całej grupie względny spokój.
Wilkołaki w przeciwieństwie do Bractwa byli wspólnotą. Działali razem w imię wspólnej sprawy. Nic więc dziwnego, że Maurycy uwielbiał otaczać się ludźmi. Czuł się wtedy znacznie pewniejszy, mógł pokazać, jak bardzo się stara. Nic więc dziwnego, że zawsze ktoś przynajmniej kojarzył tego małego studenta, którego wszędzie było pełno. Maurycy potrafił na jednej imprezie pić z gronem własnych znajomych, a godzinę później znaleźć się wśród grupy osób, które grały w rozbieranego pokera. Najczęściej przegrywał, ale dla niego liczyła się wyłącznie dobra zabawa. Wpływ na to miało to, że Rycerze nie żyją zbyt długo. Teague słysząc o tym na samym początku swojej przygody w magicznym świecie, postanowił korzystać z życia pełnymi garściami, w końcu, nigdy nie był pewny, czy kolejny dzień nie będzie jego ostatnim.
– Powiedzmy, że się z tobą zgodzę, Hayden – uśmiechnął się w stronę starszego studenta, po czym wrócił do przegrzebywania piasku. Maurycy lubił robić wszystko szybko, często wiele rzeczy mu umykało, ale przeczucie, by spojrzeć na kolejny kamień, który chciał wyrzucić. Obrócił lekko pobrudzony, złoty pierścień między palcami, po czym już nieco spokojniejszym tonem niż zazwyczaj odpowiedział w stronę Haydena – Świetnie się składa, miałem iść do baru, a zaraz i ty będziesz miał powód.
Wstał z ziemi, otrzepując przy tym swoje kolana, podszedł do Seignera, łapiąc drugiego studenta za dłoń. Uśmiechnął się do niego szeroko i włożył złoty pierścień na palec chłopaka – Nie traktuj tego jak oświadczyn. Jestem za młody na ślub, a tym bardziej na wychowanie 11 szczeniaków – dodał od razu, po czym zaśmiał się lekko. Maurycy nie potrafił zachować powagi sytuacji, nieważne jak tragiczna by była, on zawsze był wesoły. Wyjątkiem były odwiedziny grobu jego brata. Wtedy też uchodziła z niego cała energia. – Ale myślę, że możemy uczcić odnalezienie twojej pamiątki.

@Hayden Seigner
Powrót do góry Go down
Pią 28 Sie 2020 - 21:35
Bractwo
Bractwo
Hayden Seigner
Hayden Seigner

DODATKOWE INFO :
I see us written in the stars

HUŚTAWKI Empty



   Całe szczęście z każdą kolejną chwilą pozostawało im coraz mniej terenu do przeszukania. Oczywiście Hayden nie zwracał uwagi na nic innego, więc pewnie nawet nie byłby w stanie zauważyć, zmiany koloru oczu przyjaciela. Był zbyt przejęty swoją zgubą, by zająć się myśleniem o innych rzeczach, a sygnet ten był dla niego niesamowicie ważny. Nie był chyba drogi, a przynajmniej Hayden nie znał jego prawdziwej wartości. Wiedział jedynie, że był pamiątką, którą chciał zachować dla siebie i nie chciał, by wpadł w łapska jakiegoś zachłannego studenta, który przegra go w pokera albo sprzeda, by móc kupić sobie narkotyki albo papierosy. Na to zgodzić się oczywiście nie mógł.
   Z całą jednak pewnością, Hayden wolał otaczać się skromnym gronem przyjaciół. Wtedy mógł się czuć swobodnie i robić co chciał. Nie musiał też nikogo udawać, by nie wpaść w kłopoty. Nie licząc tego, że przy wielu znajomych musiał ukrywać swoje członkostwo w Bractwie, ale to akurat przychodziło mu dość łatwo. Jakoś nie odczuwał potrzeby, by usilnie dzielić się tą konkretną informacją. Swoją drogą on również traktował Bractwo jako wspólnotę, bo w końcu wszyscy troszczyli się o wspólne dobro, nawet jeśli indywidualnie za sobą nie przepadali.
   – Ze mną trudno jest się nie zgodzić – powiedział pewnie. Bardzo lubił, gdy ludzie przyznawali mu rację. Ogólnie uwielbiał mieć rację i gdy ludzie robili to, co im kazał. Nie był jakimś dyktatorem i czasami chodził na kompromisy, ale nie znaczyło to, że nie uważał, że jego pomysły i plany są najlepsze.
   Spojrzał na chłopaka, gdy ten złapał go za dłoń i włożył mu sygnet na palec. Uśmiechnął się szeroko, bo kamień spadł mu z serca, gdy zobaczył ozdobę na swojej dłoni, tam gdzie było jej miejsce. Potem uśmiechnął się do chłopaka.
   – To i tak nie jest pierścionek zaręczynowy – stwierdził. Nie to, żeby oczekiwał jakiegokolwiek pierścionka. Nie wiedział w sumie, czy nawet nadawał się na tak poważne kroki w swoim życiu. Ogólnie rzecz biorąc, to w ogóle nie wiedział, czy kiedykolwiek się z kimś zwiąże na stałe.
   – Możemy, ale najpierw muszę iść po podręczniki do biblioteki, możesz mi pomóc, jeśli chcesz – powiedział.

@MAURICE TEAGUE
Powrót do góry Go down
Sob 29 Sie 2020 - 21:08

Sponsored content

HUŚTAWKI Empty



Powrót do góry Go down
 Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 

Strona 1 z 1


Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
-

Forum stworzone na podstawie serialu The Order - opisy uniwersum zostały opracowane z wykorzystaniem informacji z serialu. Styl oraz grafika są dziełem administracji. Część kodów na forum jest zaczerpnięta ze stron CCCrush + Terrible.