"
I give my life to the cause.




MAKE ME COFFEE
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down
Konto specjalne
Konto specjalne
Belgrave
Belgrave

MAKE ME COFFEE Empty





Make me coffee




Tutaj nie tylko dostaniesz kawę, ale możesz się przyjrzeć procesowi mielenia jej! Najświeższa kawa w okolicy!


Powrót do góry Go down
Pon 27 Lip 2020 - 12:14
Mieszkaniec
Mieszkaniec
Finlay Woods
Finlay Woods

DODATKOWE INFO :
pójdź ze mną na kawkę

MAKE ME COFFEE Empty



Ciężko było jednoznacznie określić, które godziny pracy w kawiarni można było nazwać najbardziej obleganymi, a w których frekwencja klientów pozwalała na całkowity luz i odpoczynek. Wszystko zależało nie tylko od dnia tygodnia, pory roku i godziny, ale też od indywidualnego klienta. Niejednokrotnie bywało tak, że w godzinach południowych Fin stał za ladą, kolejny raz polerując dokładnie tą samą, czerwoną, ceramiczną filiżankę. A może była to jej bliźniacza siostra? Sam już nie wiedział, bo na żadnej nie zachował się żaden ślad używalności, który pomagałby określić - tak, to jest ta sama filiżanka! Tego południa kawiarnia nie przeżywała drugiej młodości, okres wakacyjny i wysokie temperatury sprzyjały bardziej wylegiwaniu się na leżaku z mrożonym napojem w dłoni, aniżeli ślęczeniu w klimatyzowanym, zamkniętym lokalu. Zawsze jednak mógł przyjść deszcz, a wtedy Make Me Coffee stawało się miejscem wyjątkowo tłocznym, przyciągającym mieszkańców Nowego Orleanu pod swój dach.
Chłopak uwielbiał tu przebywać i to bynajmniej nie za sprawą zarobków, które były mocno przeciętne. Jako pół-Hiszpan nie wyparł się jeszcze pewnych narodowych zwyczajów, a codzienna kawa była jednym z nich. Czy mógł wyobrazić sobie lepsze miejsce do tego typu przyjemności, aniżeli jedna z bardziej rozpoznawalnych, lokalnych kawiarni? No oczywiście że tak, zawsze może być lepsze miejsce, ale od czegoś trzeba było zacząć! Ubrany w biały t-shirt, krótkie jeansowe spodenki tradycyjny, służbowy fartuch z firmowym logiem, stał tam gdzie dokładnie wszyscy by się go mogli spodziewać - za ladą, układając na odpowiednie miejsca kolorowe, ceramiczne filiżanki o różnorakiej wielkości, włącznie z odpowiadającymi im spodkami. Towarzyszyła mu przy tym przyjemna, lekka, wakacyjna muzyka z jakiejś gotowej playlisty, puszczonej przez głośniki lokalu (a trzeba przyznać, że z możliwością zmiany muzyki w knajpie czuł się niemal jak pan na włościach), a także kilku klientów, którzy od dobrych piętnastu minut delektowali się swoim zamówieniem i zajmowali swoimi sprawami. Roztaczający się zapach kawy zdążył ogarnąć już całe pomieszczenie, a dało się w nim odczuć wyczuwalną nutkę czekolady - diabli wiedzieli czy to nowa dostawa ziaren, czy czyjś delikatnie pachnący perfum. Zdawało się że jest tu tylko jedna osoba, która mogła znać na to pytanie odpowiedź.
Powrót do góry Go down
Pon 24 Sie 2020 - 15:56
Mieszkaniec
Mieszkaniec
Idris Safavi
Idris Safavi

DODATKOWE INFO :
Persian. Muslim. Gay. Makeup Artist. Anything else you'd like to know?

MAKE ME COFFEE Empty



Jazda na rowerze pod górę i z dwoma pięciokilogramowymi workami w koszyku przyczepionym do przedniej części ramy była wyjątkowo męcząca. Po drodze do miejsca docelowego zatrzymywał się trzy razy, by dać odpocząć swoim nogom, po czym kontynuował podróż główną ulicą w stronę nowszej części miasta, w której znajdowała się kawiarnia "Make me Coffee", do której zmierzał ze swoją pierwszą dostawą. Chwała Allahowi, że nie była ona jakoś przesadnie duża, bo miałby nie lada problem z jej dostarczeniem. Jako że współpraca pomiędzy Make me Coffee i sklepem jego ojca dopiero się rozpoczynała, to złożone zamówienie było nieduże i opiewające na relatywnie niewielką kwotę. Dla Safaviego seniora był to jednak dodatkowy zysk i możliwość zamawiania nowych produktów z południowo-wschodniej Azji, zaś dla lokalnego przedsiębiorstwa była to okazja do urozmaicenia swojej oferty o kolejne produkty.
Idris odetchnął z ulgą dostrzegając z daleka kolorowy szyld, będący dla niego swoistym znakiem "meta". Przyspieszył zatem na ostatniej prostej i już chwilę później znalazł się przy wejściu głównym do lokalu. Wziął oba pakunki i obejrzał je ostrożnie z każdej strony, po czym odłożył jeszcze na sekundę do koszyka i przełożył przez ramię swoją torbę. Dopiero tak przygotowany razem z towarem wszedł do kawiarni i rozejrzał się. Wystrój wnętrza był raczej skromny, aczkolwiek Persowi bardzo odpowiadało. Lubił minimalizm i niewymuszone, subtelne zdobienia. Dostrzegłszy ladę i stojącego za nim baristę, skierował swoje kroki w jego stronę.
- As-salamu Al... Znaczy... Dzień dobry. Przyjechałem z dostawą - powiedział, wyginając minimalnie usta w delikatnym uśmiechu, po czym ostrożnie położył na ladzie owinięte szarym papierem paczuszki, z których każda była opatrzona nalepką z bardzo prostym logo sklepu zielarskiego "Persian Saffron". Nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź ze strony chłopaka, wyjął z torby białą teczkę, z której wyciągnął schowaną w koszulkę fakturę. Dopiero w tym momencie, gdy spojrzał na pracownika kawiarni, zmarszczył delikatnie brew. Zbyt młody na kierownika... Czy w ogóle mógł z nim rozmawiać? Czy on w ogóle wiedział, że ma ktoś przyjechać? Czy ma kompetencje by odebrać produkt, wystawić pokwitowanie i podbić oba egzemplarze pieczęcią?
- Eeeem... Czy... Jest może jakiś... kierownik? - zapytał niepewnie i nieśmiało, przekręcając minimalnie głowę w bok.
Powrót do góry Go down
Wto 25 Sie 2020 - 13:42
Mieszkaniec
Mieszkaniec
Finlay Woods
Finlay Woods

DODATKOWE INFO :
pójdź ze mną na kawkę

MAKE ME COFFEE Empty



Przybycie nowej osoby nie umknęło jego uwadze, choć celowo nie zamierzał spoglądać w kierunku chłopaka. Obserwowanie gości było dosyć dziwnym zwyczajem niektórych sprzedawców, a Fin zupełnie nie potrafił tego ogarnąć swoim żwawym jeszcze umysłem. Przecież takie wpatrywanie się w klienta mogło go z marszu pozbawić jakiegokolwiek poczucia bezpieczeństwa, i to jeszcze przed dokonaniem zakupu! Z tego właśnie powodu młodzieniec nie przerywał swojej rutynowej czynności, choć zdecydowanie więcej razy niż zazwyczaj przyłapał się na mimowolnym zerkaniu kątem oka w stronę niespodziewanego gościa. Po ubiorze nie nazwałby go nawet potencjalnym klientem, z paczkami w dłoniach i charakterystyczną torbą przypominał mu bardziej kuriera niż spragnionego południowej kawy gościa. Początkowo słysząc niezrozumiałe dla Woodsa powitanie zmarszczył czoło, uśmiechając się przy tym niezręcznie. Potem zeszli już na jeden ze znanych Finlayowi języków, ale nawet to nie pomogło mu pozbyć się tego niezręcznego uśmiechu. Nie ukrywał nawet swojego zdziwienia zamówieniem, o którym szef nie raczył go nawet poinformować. Ale czy szef naprawdę by zapomniał? Czy naprawdę postawiłby swojego pracownika w tak niekomfortowej sytuacji, w której nie było idealnego wyjścia? Cóż, wszystko wskazywało na to, że właśnie to zrobił. Istniała jeszcze opcja pomyłki ze strony firmy... "Persian Saffron". Po przeczytaniu nazwy Woods całkowicie zgłupiał, bo zupełnie nie przypominał sobie, żeby w swojej karierze tutaj zetknął się z tą nazwą.
- Dzień dobry. Przepraszam bardzo, ale... nic mi nie wiadomo o żadnej dostawie. To na pewno tutaj? - zapytał niepewnie, nachylając się nad pakunkami z firmowym logiem, myśląc intensywnie nad ich zawartością i próbując powiązać je z jakąkolwiek paczką ziaren, które przewijały mu się przez dłonie.
- Jestem tu tylko ja. Kierownikiem jest szef, ale będzie pewnie dopiero za kilka godzin... - spojrzał zakłopotany na rozmówcę, drapiąc się niepewnie po głowie. Cóż za niezręczna sytuacja dla niego i dla samego lokalu! Nie dość że naje się wstydu, to jeszcze może roznieść się paskudna plotka o niekompetencji pracowników, właściciela i całej kawiarni! Trzeba było na szybko wymyślić jakiś plan awaryjny - taki, który w jakikolwiek sposób rozwiąże tą dziwaczną sytuację!
- Czy słowne upoważnienie szefa do odebrania przeze mnie paczki wystarczy? Mógłbym do niego zadzwonić. - zaproponował jedyne rozwiązanie, jakie przychodziło mu do głowy. Czy zwykły podpis pracownika naprawdę nie wystarczył? Czy mieli w ogóle firmowe pieczątki?! I czemu czuć w powietrzu szafran?
Powrót do góry Go down
Sro 26 Sie 2020 - 1:00
Mieszkaniec
Mieszkaniec
Idris Safavi
Idris Safavi

DODATKOWE INFO :
Persian. Muslim. Gay. Makeup Artist. Anything else you'd like to know?

MAKE ME COFFEE Empty



Oczywiście... To było tak bardzo do przewidzenia, że coś po prostu MUSIAŁO pójść nie tak. Przecież świat zatrząsłby się w posadach i z hukiem upadł, gdyby chociaż raz coś by tak po prostu wyszło. Bez żadnych ale, bez żadnego drobnego druczku. Po prostu wszystko poszłoby zgodnie z planem od a do z. Przyjechać, przekazać towar, podbić fakturę, pożegnać się, odjechać. Czy to było aż tak niemożliwe do zrobienia? Czy Safavi żądał gwiazdki z nieba? No nie... Więc dlaczego musiało mu się to przydarzać praktycznie za każdym razem, gdy przyjechał zaopatrzyć w towar nową lokację? Westchnął w duchu a na jego twarz wpełzł bliżej nieokreślony grymas. Bądź tu człowieku mądry i określ kto zawalił. Czy to jego ojciec zapomniał poinformować o tym, że dostawa będzie się odbywała co środę w godzinach porannych lub popołudniowych (w zależności od dyspozycji Idrisa), czy to kierownik lokalu nie raczył uprzedzić o terminie dostawy? Umowa z Persian Saffron została podpisana niedawno, ale nie zakładała wyłączności. Zielarnia muzułmańskiej rodziny była jednym z kilku miejsc, które zaopatrywały w ziarna kawy i w dodatki do tejże kawiarnię Make me Coffee. Chłopak minimalnie zmarszczył brwi, wpatrując się intensywnie w baristę, rozmyślając nad tym co mu powiedział i nad tym, co on sam powinien teraz zrobić. Paczek oddać bez pokwitowania nie może - wszystkie dokumenty muszą się zgadzać. Jeśli coś będzie się nie zgadzało, to żadna ze stron nie będzie miała możliwości sprawdzić kto i na jakim etapie całego tego karkołomnego procesu odbioru zamówienia zawalił - czy kawiarnia, czy zaopatrzeniowiec. Słowo honoru, jakkolwiek w niektórych przypadkach wartościowe, teraz nie stanowiło akceptowalnego pokwitowania.
- Nasz sklep niedawno rozpoczął "testową" współpracę z kilkoma kawiarniami w mieście. W tym także z "Make me Coffee"... Możliwe, że informacja o moim przyjeździe została gdzieś... Zapodziana? - Idris bardzo dokładnie przemyślał to, co miał zamiar powiedzieć. Nie chciał absolutnie implikować, że wina za niewiedzę pracownika stała po stronie szefa - tego nie miał prawa wiedzieć. Czego jednak był pewien to to, że ze strony Persian Saffron wszelkie formalności zostały dopięte. Ojciec chłopaka nie był typem osoby, której zdarzało się o czymś "zapomnieć", czy czegoś "nie dopilnować". Był na to zbyt pedantyczny i zbyt skrupulatny.
- Tak czy siak... Mam ze sobą dwie paczki ziaren sprowadzone z... - tutaj wyjął dokument trzymany do tej pory w koszulce i odwrócił na drugą stronę i palcem przesunął po tabelce... - z Indii... Monsooned Malbar AA i Robusta India Cherry AA. - to mówiąc przysunął bliżej Finlaya dwa spore pakunki. - Pod żadnym pozorem nie można ich trzymać w temperaturze chłodniczej. Ziarna są pakowane tak, by nie wietrzały i nie traciły nic na smaku i aromacie. Polecam trzymać je w opakowaniu, w którym są i zabezpieczyć je klipsem. - ojciec przed wyjazdem do kawiarni polecił mu informować o konieczności odpowiedniego traktowania i pracy z ziarnami, ponieważ nie był to produkt tani. W przypadku gdyby jakiś wyjątkowo nieprzytomny pracownik zostawił opakowanie otwarte przez (Allahu, uchowaj!) noc, to spowodowałby straty liczone w setkach dolarów.
- Pierwsze ziarna po zaparzeniu mają aromat karmelu i są raczej delikatne. Odpowiednie do cappuccino, latte i innych kaw bazujących na mleku. Drugie zaś mają w sobie mocny posmak czekolady. Napar jest dużo bardziej intensywny, więc najlepiej nadaje się do espresso i innych mocnych kaw. Ponadto... - tutaj chłopak zerknął na kilka mniejszych paczuszek, które leżały obok. - Został zamówiony cynamon - w laskach i starty - goździki, kardamon i suszone wiórki chilli. - podsunął chłopakowi dokument przed nos, by mógł sam zobaczyć wszystkie wypisane pozycje wraz z gramaturami i cenami, adres odbiorcy (czyli kawiarni, w której pracował), oraz adres dostawcy. Jedyne co się nie zgadzało, to brak podpisu szefa i pieczątki lokalu... Ale z tym trzeba było się jakoś uporać. I to w miarę szybko.
- Jeżeli mógłbym prosić, by pan skontaktował się ze swoim szefem, to byłbym zobowiązany.
Powrót do góry Go down
Nie 30 Sie 2020 - 1:23
Mieszkaniec
Mieszkaniec
Finlay Woods
Finlay Woods

DODATKOWE INFO :
pójdź ze mną na kawkę

MAKE ME COFFEE Empty



Słuchał chłopaka uważnie, przetwarzając dokładnie każde jego słowo i próbując znaleźć jakiekolwiek wspomnienia, które byłby w stanie połączyć tą sprawą. Owszem, szef niejednokrotnie mówił o poszukiwaniu nowych firm do współpracy, że potrzebuje nowego towaru bo ostatnie umowy i zobowiązania nie były zbyt... udane. Idąc za jego słowami, spadła jakość kupowanych ziaren i kawa nieznacznie zmieniła smak. Nie było to aż tak wyczuwalne dla podniebienia przeciętnego człowieka, ale dla kogoś bliżej zaznajomionego z procesem parzenia i delikatnie wyczuwalnymi nutami smakowymi, tak drastyczna zmiana była nie do zniesienia. Pomijając już ostatni incydent ze słabej jakości opakowaniami, które rozdzierały się podczas transportu, przez co traciły cześć swojego aromatu i ostatecznie nie były już takie, jakie miałby być na początku. Ale czy w tym wszystkim co się ostatnio działo, była jakaś wzmianka o nowej współpracy? Finlay zastanowił się nad tym intensywnie, jakby przez mgłę dostrzegając kształt swojej wizji, ale była ona zbyt rozmazana i niepełna, aby dało się jednoznacznie określić jej pochodzenie, nie mówiąc już o umiejscowieniu w czasie i przestrzeni. I to wszystko bez kaca, na trzeźwo, jak przystało na dzień roboczy.
- Możliwe, że szef pomylił dni. Zdarza mu się, to dość zakręcony człowiek, ale jest zaufanym klientem jeśli towar jest wysokiej jakości. - obdarzył Idrisa lekkim uśmiechem, starając się w nieco żartobliwy sposób przedstawić swojego szefa. Być może nie należało to do najbardziej "profesjonalnych" zachować, ale Woods bywał dość luźny w obyciu. Nie pracował w końcu w jakiejś sztywnej, hierarchicznej korporacji, w której musiałby uważać na każde wypowiedziane słowo, aby nie odbiło się w niego rykoszetem. Był baristą i sprzedawcą, a do kawiarni przychodzili ludzie o różnych charakterach - przy jednych trzeba było zachowywać pełną kulturę, a przy innych dało się nawet pożartować na dość niezręczne tematy.
- Tak, po robuście można się spodziewać intensywności. Ma w końcu więcej kofeiny. - mówiąc to, wytarł dłonie o schowaną za blatem ścierkę i sięgnął kolejno po opakowanie Arabici i Robusty, przeglądając zawarte na opakowaniu informacje, a także sprawdzając ich jakość. Musiał przyznać, że Idris świetnie się przygotował z przedstawieniem towaru, niczym rasowy sprzedawca zdawał się znać nawet najdrobniejsze szczegóły. A przecież nikt tutaj tego od niego nie wymagał, a już na pewno nie był do Fin. Uśmiechnął się szeroko z zadowoleniem, będąc świadom kawowych eksperymentów, jakie przyjdzie mu niedługo uskuteczniać. Pozostałe przyprawy były wykorzystywane w różnym natężeniu, zależnie od potrzeb klientów, choć największą popularnością cieszył się cynamon i kardamon. Na myśl o chili w kawie niektórym robiło się niedobrze, a inni nie byli w stanie określić jak wyglądają i smakują goździki. Zerknął do dokumentu i uniósł brwi, a jego uśmiech zamienił się w coś na kształt pozytywnego zaskoczenia - głównie w miejscu, w którym sprawdzał ceny towarów. Jego szef ewidentnie poszedł w jakość, co było naprawdę miłe.
- Oczywiście, już się tam zajmuję. Bardzo proszę chwilę poczekać. - przeprosił chłopaka i sięgnął po telefon, po czym przeniósł się pod drzwi na zaplecze i wybrał numer do szefa. Rozmowa była krótka, choć wyjątkowo intensywna. Po Finlayu jednak nie dało się jednoznacznie stwierdzić przebiegu rozmowy. Jego mina wskazywała częściowo na zażenowanie, rezygnację, ale też dziwną radość i ulgę. Po zakończeniu rozmowy zniknął gdzieś w czeluściach tyłów knajpy, zostawiając kasę na pastwę obcych i Idrisa, niczym prawdziwie odpowiedzialny pracownik. Nie minęła jednak nawet minuta i wyłonił się zadowolony zza drzwi, trzymając w dłoniach jakiś skrawek papieru i firmową pieczątkę.
- Szef zapomniał mnie poinformować że będzie dostawa, ale zostawił upoważnienie że mogę podpisać dokument za niego. No i oczywiście podbić go pieczątką. - pokazał chłopakowi dokument, na którym ewidentnie było wypisane imię i nazwisko upoważnionego do odbioru pracownika na zmianie: Finlay Woods.
- Dość marny początek "testowej" współpracy, ale może w ramach zadośćuczynienia za stracony czas mógłbym postawić panu w któryś dzień kawę? - dość odważna propozycja padająca z ust Finlaya mogła być niczym gwóźdź do trumny... albo bardzo miły gest.
Powrót do góry Go down
Pon 31 Sie 2020 - 21:35
Mieszkaniec
Mieszkaniec
Idris Safavi
Idris Safavi

DODATKOWE INFO :
Persian. Muslim. Gay. Makeup Artist. Anything else you'd like to know?

MAKE ME COFFEE Empty



Widmo konieczności pakowania towaru na rower i wiezienia go z powrotem do zielarni wydawało się oddalać z każdym kolejnym zdaniem wymienianym z nieznanym mu z imienia pracowniku kawiarni. Miał niesłychane szczęście, że trafił akurat na niego. Kto wie, czy rozmowa z kimś innym nie potoczyłaby się przypadkiem torem o nazwie "panie, odczep się pan, ja tu tylko kawę podaję! Szefa nie ma, przyjedź później i nie zawracaj głowy". Zgrzyt już na samym początku współpracy z pewnością nie byłby zbyt optymistyczną wróżbą na przyszłość, więc żeby takowego uniknąć, Idris był w stanie zrobić naprawdę wiele. Nawet siedzieć w lokalu przez tych n godzin w oczekiwaniu na właściciela kawiarni, który raczyłby łaskawie pokwitować odbiór dostawy i zabrać od niego paczki... I wydawać by się mogło, że w podobny sposób myślał także Woods, szukając sposobu na wybrnięcie z dziwnej sytuacji, w jakiej obaj się znaleźli.
Na wzmiankę o zakręceniu i roztrzepaniu szefa baristy Idris jedynie wygiął usta w minimalnym uśmiechu. Nie było jego rolą, by kogokolwiek oceniać, zwłaszcza jeśli tej osoby nie znał. Jego jedynym zadaniem w tym momencie było tylko dostarczenie przesyłki, podbicie kopii dokumentu dla jego ojca i powrót do sklepu, gdzie czekało na niego jeszcze kilka tego typu paczek do rozwiezienia po okolicy. Make me Coffee było lokacją leżącą najdalej od Persian Saffron, jednak z jakiegoś powodu to w to miejsce jako pierwsze młody Safavi postanowił się udać. Nie było ono po drodze do żadnego innego lokalu, dlatego też ten wybór mógł być uznany za wyjątkowo nielogiczny. I cóż... Trudno. Nie wszystko co Idris robił musiało z założenia być przemyślane i pragmatyczne. Aczkolwiek był w tym pewien sens - znany jedynie Persowi. Wybierając dłuższą trasę, mógł dłużej cieszyć się przebywaniem poza sklepem, z dala od obowiązków i z dala od ojca. Ostatnimi czasy Safavi senior coraz częściej zaczął napomykać o przyszłości swojego syna, otwarcie krytykując wybór kierunku studiów, nazywając go niepraktycznym i nieprzyszłościowym. W ostatnich tygodniach temat ten wałkowany był wręcz do znudzenia, wywołując niepotrzebną dyskusję, w której chłopak każdorazowo był skazany na porażkę. Kończyło się to za każdym razem tym, że kiwał głową ze zrezygnowaniem, słuchając kolejnych wywodów na temat oczekiwań, które stawia się przed nim, jako spadkobiercą dziedzictwa kilkusetletniej dynastii perskich władców - Safawidów. Pochodzenie, którym szczycił się ojciec Idrisa, było wyciągane jako argumentum certum w każdej możliwej sprawie. Wybór szkoły, wybór aktywności pozalekcyjnych, wybór hobby, nawet wybór garderoby podyktowany był honorem i dobrym imieniem rodu, z którego się wywodzili.
Zamyśliwszy się nad tym, Idris nie zauważył nawet kiedy barista wyszedł. Nie zwrócił tym samym także uwagi jak długo go nie było - otrząsnął się dopiero wtedy, gdy ten wrócił i poinformował go o przebiegu rozmowy z szefem. Wciąż nieco zdezorientowany Pers zamrugał oczami, pospiesznie pozbywając się nieobecnego wyrazu twarzy.
- Świetnie... W takim razie poproszę pana o... - zamilkł gwałtownie, raz jeszcze spoglądając na chłopaka, jakby w tym momencie przyjrzał mu się dokładniej po raz pierwszy. I w zasadzie tak właśnie było... Z jakiegoś powodu wydał mu się początkowo dojrzalszy, jednak teraz gdy ten stał znacznie bliżej, zauważył, że chłopak mógł być jego równolatkiem... Albo być nieznacznie starszy. W związku z tym odchrząknął i rzekł - Chyba... Chyba obaj jesteśmy nieco za młodzi, by sobie "panować", prawda? - Pers potarł dłonią kark, wyginając usta w pełen zakłopotania uśmiech. Następnie wyciągnął rękę w stronę swojego towarzysza
- Jestem Idris... Zdaje mi się, że będziemy widywać się trochę częściej, jeśli ta współpraca wypali... Dostawy są przewidziane na środy. - zakładając, że chłopak postanowił uścisnąć dłoń dostawcy, Idris potrząsnął nią delikatnie i skinął głową. Następnie z ust Finlaya padło zaproszenie na kawę. Safavi nie uznał tego bynajmniej za nic zdrożnego czy dwuznacznego, niemniej jednak postanowił uprzejmie odmówić. - Sympatyczna opcja, aczkolwiek obawiam się, że napięty grafik nie pozwoli mi na wypicie choćby dwóch łyków... Plus mówiąc absolutnie szczerze, nie przepadam za kawą. Znacznie bardziej wolę herbaty. Te też sprzedajemy w naszym sklepie. - podsunął dokumenty w stronę pracownika kawiarni, wskazując mu końcówką długopisu gdzie powinien się podpisać i postawić pieczątkę. Sam już wcześniej wypełnił rubrykę z sygnaturą dostawcy. Idris miał bardzo staranne, pochyłe pismo z efektownym zdobnikiem w postaci zawijasa na literach I oraz S.
Powrót do góry Go down
Czw 3 Wrz 2020 - 0:35
Mieszkaniec
Mieszkaniec
Finlay Woods
Finlay Woods

DODATKOWE INFO :
pójdź ze mną na kawkę

MAKE ME COFFEE Empty



Wystarczyłoby jedno dokładniejsze spojrzenie aby określić czyjś z wiek z dużym prawdopodobieństwem, jednak w obliczu zawodowego incydentu ostentacyjne przyglądanie się mogło być bardzo źle odebrane. Obecnie istniało też bardzo duże ryzyko pomyłki w ocenie - niejednokrotnie zdarzały się sytuacje, w których oceniano kogoś starszego jako dużo młodszego i odwrotnie. Woods od początku czuł, że jego rozmówca jest w zbliżonym wieku, a nawet jeśli się mylił, to wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na różnicę raptem kilku lat. Byłby naprawdę zdziwiony, gdyby Idris przeżył ćwierćwiecze swojego życia, a o ewentualnie większej liczbie lat wolał nawet nie myśleć. Abstrakcja równie mocna, co twórczość Jacka Coultera. Wraz z prośbą o podpisanie dokumentu nastąpiła intensywna chwila zawahania, a po chwili doszło do przełamania niezręcznej bariery grzeczności, po której znajdowała się kolejna, równie trwała w swej podstawie co poprzednia. Istny festiwal zażenowania.
- Ma pan... masz rację. - szybko się poprawił drapiąc się nerwowo po skroni, a na jego twarzy wymalował się dość rozbawiony, choć niezręczny uśmiech. Ostatnim razem czuł się w podobny sposób, kiedy rok temu, na pierwszych zajęciach dosiadł się do pierwszej lepszej studentki w ławce. Szok, jaki przeżył po późniejszym przeanalizowaniu jej profilu w mediach społecznościowych byłby wystarczający do zasilenia słabej jakości sprzętu elektronicznego. Kobieta była niemal piętnaście lat starsza od niego! Jak dzisiaj pamiętał przyjacielską rozmowę jaką z nią odbył, a także rzucony przez nią żart: "Myślałeś, że usiadłeś koło młodej laski, a tu taki szok!". Ta przedziwna sytuacja, niedopowiedzenia i konflikt interpretacyjny sprawiły, że teraz bardzo dobrze się dogadują. Być może i tutaj, w kawiarni, uda mu się zawrzeć nową znajomość?
- Finlay, ale możesz mówić Fin. - również uniósł dłoń i uścisnął dłoń rozmówcy. - Po dzisiejszym dniu, każda następna środa będzie tylko lepsza. - zażartował, uśmiechając się przy tym szeroko. Szczerze wątpił że kiedykolwiek może im się przytrafić coś równie dziwnego, a przynajmniej pozostanie im z tego anegdotka na dalszą współpracę. Na samą myśl że kiedyś, na starość, przy spotkaniu po wielu latach mieliby zacząć rozmowę od wspomnienia ich pierwszego incydentu, czuł zażenowanie. Kiedy Idris odmówił, spojrzał początkowo na kartkę w poszukiwaniu miejsca do podpisania się, a dopiero po krótkiej chwili przeniósł wzrok na chłopaka.
- Zrozumiałe, wszyscy mamy dużo pracy i ciężko znaleźć czas na jakieś spotkania. Ale przynajmniej, jeśli szef kiedykolwiek wpadnie na pomysł założenia Make me Tea, będziemy wiedzieć gdzie się zgłosić. - obnażył zęby w rozbawionym uśmiechu, powracając do dokumentu i stawiającym na nim mniej efektowny od Safaviego podpis. Litery wyglądały pospolicie, książkowo, a każda stawiana była osobno - bez łączeń, niemal jak czcionka w komputerze.
Powrót do góry Go down
Pon 7 Wrz 2020 - 15:26
Mieszkaniec
Mieszkaniec
Idris Safavi
Idris Safavi

DODATKOWE INFO :
Persian. Muslim. Gay. Makeup Artist. Anything else you'd like to know?

MAKE ME COFFEE Empty



Uścisnąwszy dłoń Finlaya, Pers uśmiechnął się przyjaźnie i skinął głową. Fin. Skrót równie łatwy do zapamiętania jak i do wyrzucenia z głowy podczas wyjątkowo pracowitego dnia, których młody Safavi miał przed rokiem akademickim od cholery i jeszcze odrobinę. Chłopak miał świetną pamięć fotograficzną, aczkolwiek minimalnie kulał w zapamiętywaniu personaliów, dlatego też wypracował sobie technikę kojarzenia osoby po jakiejś cesze dla niej charakterystycznej, a dopiero potem przypisywał do niej imię, nazwisko albo ksywkę. I tak jego najbliższa znajoma, Faye, była Fajką Pokoju, tudzież Chodzącym Awatarem Wszechmiłości (i nie jest to, bynajmniej, przesada, patrząc na prędkość pozyskiwania przez nią przyjaciół. Jakby zbierała grzyby po ulewie.), Ester znana przez całe Belgrave i pół miasteczka ze swoich dowcipów została nazwana "Prank(E)ster", podczas gdy jej najbliższa ziomkówka Hayley została bez polotu nazwana Queen of Hashtags... Carter - standardowo - był dupkiem, chociaż pierwotną jego ksywką był Komar. Dlaczego akurat "Komar"? Bo bzykał. Latał od panienki do panienki i każdą próbował ukłuć swoim żądełkiem... Z kolei dla Gavina nie udało mu się wymyślić nic kreatywnego, bo poza przystojną buźką nie wyróżniał się niczym i jakoś tak niezbyt przypominał brata. Stąd "Gąbin". Reszty z grupy, do której siłą wcieliła go Fajka jeszcze nie poznał na tyle, by przypisać im ksywki... Ach, była jeszcze Annabelle, zwana "Słoneczkiem", bo wokół niej jak naturalny satelita ciągle krążył Carter.
Finlayowi z kolei przypadł zaszczyt noszenia na czole plakietki z napisem... "Szczeniaczek". Wbrew pozorom Idris zachowania chłopaka nie uznawał za nieprofesjonalne i gorszące. Jego dezorientacja i nieporadność były na swój sposób zabawne i urocze... A co jest bardziej zabawne i urocze od małych, słodkich szczeniąt?
- Fin. - powtórzył za chłopakiem, puszczając w końcu jego dłoń, przetrzymując ją minimalnie. Wiedział już, że w jego głowie barista na pewno nie będzie po prostu "Finem" czy "Finlayem". Został zaszufladkowany jako "Fin the Pup". - Oby tylko nie okazało się, że będzie na odwrót. Inşallah. - ostatnie słowa wypowiedział z bardzo gładkim, miękkim akcentem, po czym odebrał od chłopaka dokument i przyjrzał mu się, w poszukiwaniu okienek do uzupełnienia. Gdy tych nie znalazł, schował jedną z kartek do koszulki, a tę włożył do tekturowej teczki.
- Nasza zielarnia nie specjalizuje się tylko w dostawach. Sprzedajemy nasze produkty też prywatnym osobom. Kawy, herbaty, przyprawy, zioła, kosmetyki... Część z tych rzeczy przygotowujemy sami. W sensie ja i moi rodzice. 15% rabatu dla nowych klientów - dodał, mimochodem przesuwając wizytówkę w stronę swojego rozmówcy.
Powrót do góry Go down
Sro 9 Wrz 2020 - 14:25
Mieszkaniec
Mieszkaniec
Finlay Woods
Finlay Woods

DODATKOWE INFO :
pójdź ze mną na kawkę

MAKE ME COFFEE Empty



- Idris. - powtórzył równie prędko co jego rozmówca, bo przecież nieużywane imiona potrafią bardzo szybko wypaść z pamięci. Zwłaszcza tak oryginalne i obco brzmiące jak imię stojącego przed Finem chłopaka. Nie potrafił go przypisać do żadnej znanej sobie kultury, a intuicja kierowała go jedynie na tereny Bliskiego Wschodu, co zresztą nie było żadną ogromną wskazówką. Gdyby jeszcze był w stanie wymienić wszystkie kraje znajdujące się w tamtym rejonie, to może - ale tylko może! - ustrzeliłby za czwartym razem odpowiednie państwo. A co jeśli całe to założenie jest fatalne u podstaw i tak naprawdę jest z krwi i kości Amerykaninem, choć podobnie jak Fin - o odmiennych korzeniach kulturowych? Ich dłonie uwolniły się wreszcie z przyjaznego uścisku.
- Insallah? Mogę zapytać co to znaczy? - spojrzał na chłopaka z zaciekawieniem, próbując odtworzyć w brzmieniu wypowiedziane przez niego słowo jak najdokładniej potrafił, wysilając się nawet na pokraczną imitację akcentu przez nowicjusza. Nie był może specjalistą językowym, ale miał doskonały słuch muzyczny i potrafił intuicyjnie odtwarzać charakterystyczne dla niektórych języków akcenty i brzmienia. Przypomniało mu się też, że na samym początku ich spotkania Idris użył jeszcze jakiegoś zwrotu, ale jak ono dokładnie leciał - nie był w stanie określić. Jak to często bywało w zetknięciu z nieznaną kulturą, wszystkie wyrazy zdawały się zlewać w jedno i brzmieć bardzo podobnie. Czasem zadawał sobie pytania, czy gdyby odbył podróż do Hiszpanii, to czy byłby w stanie bez problemu rozumieć wszystko, o czym rodowici Hiszpanie mówią. Podobnie było z angielskim i podróżą do Wielkiej Brytanii, gdzie mnogość gwar mogłaby sprawić, że poczułby się tam jak w całkowicie obcym i nieznanym kraju.
- Teraz przynajmniej będę wiedział, żeby się ciebie spodziewać. Może mnie nikt nie zaskoczy z nagłą wizytą lub brakiem dokumentów. - zaśmiał się nieznacznie, spuszczając wzrok w bliżej nieokreślonym kierunku, jakby szukając czegoś na blacie skrytym przed oczami gości. Chciałby wierzyć że podobnie dziwna sytuacja się nie wydarzy, ale nie wszystko zawsze toczyło się tak, jak byśmy sobie tego życzyli. Przynajmniej po poznaniu Idrisa nie będzie musiał się tak bardzo wstydzić. Zerknął na skierowaną w jego kierunku wizytówkę, ostrożnie biorąc ją do ręki i przyglądając jej się uważnie z obu stron. Nie odłożył jej jednak na stół, ani nie schował do kieszeni. Zachowywał pewien respekt i poszanowanie co do tych małych karteczek i uważał, że natychmiastowe chowanie ich byłoby mało kulturalnym zagraniem. Przeniósł swój wzrok na chłopaka będąc delikatnie zmieszanym, choć nadal uśmiechniętym.
- Dzięki, na pewno zerknę co tam macie w ofercie. Na pewno nie zamówię tyle co szef tutaj, ale mam nadzieję że znajdę coś dla siebie. Przydałaby mi się do akademika jakaś porządna kawa. W razie czego mogę liczyć na pomoc w wyborze? - położył wizytówkę przed sobą, całkowicie na widoku i zerknął w kierunku Idrisa, dla którego nie miał nawet specjalnego określenia. "Chłopiec ze Wschodu" musi pozostać póki co określeniem roboczym.
Powrót do góry Go down
Pią 11 Wrz 2020 - 15:34
Mieszkaniec
Mieszkaniec
Idris Safavi
Idris Safavi

DODATKOWE INFO :
Persian. Muslim. Gay. Makeup Artist. Anything else you'd like to know?

MAKE ME COFFEE Empty



Pytanie jakie padło z ust Finlaya zaskoczyło go. Wielokrotnie zdarzało mu się przemycać w swoich wypowiedziach pojedyncze słowa pochodzące z jego ojczystego języka. Robił to tak często, że praktycznie przestał to zauważać, zwłaszcza że do tej pory właściwie nikt nie zwracał na to większej uwagi a już tym bardziej nie dopytywał o ich znaczenie. Podobnie jak pochodząca z Meksyku Ester w co drugim zdaniu używała hiszpańskich słów, tak on wrzucał odrobinę perskich zwrotów do swojej mowy - było to naturalne... Przynajmniej do tej pory tak uważał. minimalnie skonsternowany zamrugał oczami, a jego usta wygięły się w minimalnym uśmiechu, słysząc pokaleczoną wersję wypowiedzianego przez siebie słowa obarczonego twardym, amerykańskim akcentem. Nie chciał jednak wyjść na kogoś, kto wyśmiewa starania językowe innych osób, dlatego odchrząknął, po czym bardzo powoli powtórzył wyraz, rozbijając go dla Finlaya na sylaby.
- In-sha-allah. Inşallah. To w wolnym... Bardzo wolnym tłumaczeniu znaczy "miejmy nadzieję". W takim bardziej dosłownym, "Z woli Allaha", albo "Jeżeli Allah pozwoli". - zdawał sobie sprawę, że wspominanie imienia Boga, w którego wierzył, nie było najlepszym pomysłem podczas pierwszego spotkania i pierwszej rozmowy, zwłaszcza w tak mało tolerancyjnym dla wyznawanej przez chłopaka religii kraju, ale co miał zrobić? Nie odpowiedzieć w ogóle? Była to pewna opcja... Jeśli chciał zrazić do siebie już na wstępie nowo poznaną osobę. Wzmianka o braku dokumentów sprawiła, że Safavi parsknął bezsilnie, zanim zdążył się powstrzymać.
- Przepraszam... Nie powinienem się śmiać. Dla mnie to też nowa sytuacja... I jestem pewien, że w następnej kawiarni będę miał podobną do tej historię. - tłumaczenie się było całkowicie zbędne, ale z jakiegoś powodu chłopak chciał w ten sposób przedłużyć rozmowę. Tyle że w tym momencie rozbrzmiał dźwięk powiadomienia, który rozproszył jego uwagę od rozmówcy. Wystarczyło jedno zerknięcie na ekran telefonu, by brwi chłopaka ściągnęły się a usta zacisnęły, tworząc cienką linię.
- Zresztą zaraz się o tym przekonam... Naprawdę miło się rozmawia, aczkolwiek obowiązki wzywają. I chyba nie tylko mnie. Miło było poznać, Finlay - to mówiąc, zerknął na dwie nowe osoby wchodzące do lokalu i szukające wzrokiem stolika. Nie odpowiedział już na ostatnie pytanie towarzysza rozmowy, bowiem naprędce zgarnął teczkę z dokumentami i torbę a następnie skinął głową Finlayowi na pożegnanie i wyszedł z lokalu, natychmiast pakując tyłek na rower. Tym razem miał o tyle łatwiej, że jego dostawa była lżejsza o parę kilo i dodatkowo droga do następnej lokalizacji była w większości z górki. Jechało mu się aż nadto lekko... Bo bez torby. Tę zostawił przewieszoną przez wysokie krzesło barowe.
Gapa.

/ z.t
Powrót do góry Go down
Wto 15 Wrz 2020 - 23:56

Sponsored content

MAKE ME COFFEE Empty



Powrót do góry Go down
 Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 

Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» GOLD COFFEE
» THIS IS HALLOWEEN, EVERYBODY MAKE A SCENE

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: 
MIASTO
 :: NOWE MIASTO
-

Forum stworzone na podstawie serialu The Order - opisy uniwersum zostały opracowane z wykorzystaniem informacji z serialu. Styl oraz grafika są dziełem administracji. Część kodów na forum jest zaczerpnięta ze stron CCCrush + Terrible.