Jeden, drugi, trzeci. Krok za krokiem rozbrzmiewał głośniej w uszach Lucy, choć ktokolwiek się zbliżał miał na tyle zdrowego rozsądku, by zachowywać dozę nieufności do siedzącej samotnie rudowłosej. Rozsądne. Szwendanie się po zmroku ulicami miasta, nawet a może przede wszystkim ulicami Belgrave, niesie za sobą prawdopodobieństwo kłopotów. Nawet Lucy kontrolowała swoje otoczenie za pomocą słuchu, nie ze strachu przed konfrontacją, lecz by nie dać się zaskoczyć. Zdarzali się jednak tacy, dla których samotnie spacerująca nocą dziewczyna, była łatwym celem. Gdyby została zaczepiona, Lucy nie miałaby nic przeciwko uświadomieniu jaki to błąd popełniali. Może i sama wyglądała trochę podejrzanie w tej chwili, ale przecież nikt jej nie zabroni siedzenia i gapienia się w gwiazdy. Z resztą, nawet gdyby próbował, to Lucy by się z nim o to wykłócała. Zaczęła już w myślach obstawiać czy właściciel kroków się odezwie, czy może jednak minie ją bez słowa jak większość przechodniów mija się w ciągu dnia.
Oderwała wzrok od nieba, dopiero gdy usłyszała głos. Przyjrzała się dziewczynie, która wydawała się młodsza od niej, przetrawiając jej słowa. Chcąc nie chcąc, pomyślała o tym, że ta analogia całkiem nieźle pasuje do Rycerzy. Gdy umrze, jedna gwiazda zgaśnie, a na jej miejscu pojawi się kolejna, gdy tylko Valiant znajdzie odpowiedniego czempiona do kontynuowania misji. Głupi nocny sentymentalizm.
- Koniec końców i ludzie się zmieniają, na lepsze lub gorsze. - Powiedziała zamiast tego, krzyżując nogi w taki sposób, by siąść po turecku. Lucy nie było aż tak zimno, jednak miała na sobie, ubrudzoną w kilku miejscach farbami, bluzę. Chwilę później na jej twarzy wykwitł psotny uśmiech, gdy pochyliła się w stronę nieznajomej i dodała konspiracyjnym tonem. - Chociaż jeśli mam być szczera, to niektórych nie zmieniłoby nawet oberwanie w łeb spadającą gwiazdą. - Czy tak naprawdę odłamkiem meteorytu, ale kto by się przejmował szczegółami w zwykłej rozmowie. Lucy może nie planowała mieć towarzystwa, ale była jak najbardziej skora je przyjąć, skoro dziewczyna pierwsza się odezwała. Opierając się łokciami o kolana, trzymała dłonie na widoku, by nie wzbudzać dodatkowej podejrzliwości u nieznajomej. Może nie wykazywała najnormalniejszego zachowania, siedząc tak sama, jednak nie znaczyło to, że jest jakimś seryjnym mordercą. - Też nie możesz spać? - Zapytała, nie chcąc przetrzymywać dziewczyny, w razie, gdyby ta gdzieś zmierzała. Choć sama Lucy była wyspana, to o wiele łatwiej było postawić sprawę takimi słowami niż tłumaczyć swoją własną niezdolność do regularnego odpoczynku.